Demokracja bezpośrednia a libertarianizm

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 740
Marksistowska teokratyczna despotia, ale bez dziedziczenia władzy, więc nie monarchia w klasycznym tego słowa znaczeniu.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 511
Rattlesnake napisał:
Różnica jest dość istotna: monarcha może zdecydować pstrykając palcami, wbrew większości i wbrew mniejszości. Referendum decyduje z dużym opoźnieniem, z debatą, wbrew mniejszości, ale już nie wbrew większości.
I to właśnie jest największą zaletą monarchii. Jest się w stanie oprzeć rozhisteryzowanemu tłumowi podejmującego impulsywne decyzje, dla dobra swoich dzieci.
Marksistowska teokratyczna despotia, ale bez dziedziczenia władzy, więc nie monarchia w klasycznym tego słowa znaczeniu.
prawie jak: FatBanthowy monarchistyczny zamordystan :D Dobrze sobie dobrałeś sygnaturkę. ;)
 
OP
OP
Rattlesnake

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 502
No tak. Więc sumując dyskusję: nie wszyscy libertarianie chcieliby żyć w dziedzicznej despotii Korei Północnej, która właśnie osiągnęła ostatni szlif w drodze do ideału.

Część libertarian uważa, że demokracja bezpośrednia może być lepszym rozwiązaniem niż te północnokoreańskie. Nie uważam, żeby droga szwajcarska była gorsza.
 
Ostatnia edycja:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 703
...przymusowe ubezpieczenia społeczne, jeden z największych współczesnych problemów etatyzmu, wdrożyło Cesarstwo Niemieckie, to monarchiści mówią: nie, nie, to nie jest właściwie monarchia. Przymusowa edukacja wdrożona w Prusach też pewnie nie ma nic wspólnego z monarchizmem...
To akurat było zakulisową robotą Kościoła Rzymskokatolickiego zleconą przez Watykan. W interesie Watykanu były (i nadal są!) silne Niemcy, w interesie Watykanu było wynarodowienie Polaków i niedobitków Słowian mieszkających na zachód od Odry... Watykan miał dość Austrii, w której był spacyfikowany konkordatem (w brew pozorom, wtedy konkordat był ukróceniem władzy KRK).
I nie była to ani inicjatywa, ani robota jakiegoś monarchy, a demokratycznie wybranych przydupasów, w tym kanclerza Bismarcka.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 740
No tak. Więc sumując dyskusję: nie wszyscy libertarianie chcieliby żyć w dziedzicznej despotii Korei Północnej, która właśnie osiągnęła ostatni szlif w drodze do ideału.

Część libertarian uważa, że demokracja bezpośrednia może być lepszym rozwiązaniem niż te północnokoreańskie. Nie uważam, żeby droga szwajcarska była gorsza.
A ja sądzę, że bez silnie oddziałującego ośrodka propagandy wolnościowej, zdanie się na demokrację bezpośrednią, skończyłoby się, w dzisiejszych, polskich realiach, utworzeniem państwa ideałów solidarnościowych, jakiejś Kurońlandii.

Jeśli poglądy wolnościowe nie są popularne w społeczeństwie, tym bardziej nie należy się spodziewać, że gdy jego zdanie będzie wiernie reprezentowane przez władzę, wyniknie z tego coś dobrego dla wolności.

Masowość, obowiązek edukacji i ustalanie kanonu nauczania oraz demokratyzacja od dłuższego czasu jadą na jednym wozie.
 
OP
OP
Rattlesnake

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 502
Jeśli poglądy wolnościowe nie są popularne w społeczeństwie, tym bardziej nie należy się spodziewać, że gdy jego zdanie będzie wiernie reprezentowane przez władzę, wyniknie z tego coś dobrego dla wolności.

A mówiąc poważnie - myślę, że głosowanie i poddawanie się skutkom tego głosowania jest jakimś narzędziem, być może ułomnym, ale pozwalającym na popularyzację zdrowego rozsądku. Sprowadzenie ludzi do biernego poddaństwa wolności nie nauczy ich nigdy.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 740
Dodajmy, że obowiązek edukacji na wóz załadowała monarchia pruska, absolutna oczywiście.
Czym się w końcu unicestwiła i otworzyła drogę "nowoczesnej", demokratycznej Rzeszy. Podobnie było przecież zresztą z monarchią brytyjską. Co jest przecież podnoszone przez dzisiejszych reformatorów systemu edukacji, którzy zauważają, że powszechność edukacji i jej wystandardyzowany charakter były spowodowane koniecznością ujednolicenia i rekrutacji aparatu urzędniczego w Imperium Brytyjskim. Aby ludzie, jak trybiki w maszynie, do siebie pasowali i można było ich łatwo i dowolnie zastępować.

A mówiąc poważnie - myślę, że głosowanie i poddawanie się skutkom tego głosowania jest jakimś narzędziem, być może ułomnym, ale pozwalającym na popularyzację zdrowego rozsądku. Sprowadzenie ludzi do biernego poddaństwa wolności nie nauczy ich nigdy.
To oczywiście zależy od skali interwencji władzy w życie poddanych. Jeśli władca będzie sądził, że zrobi ludziom dobrze, regulując każdy aspekt ich życia i uda mu się to zrobić, to jasne, że wolności się nie nauczą. Ale równie dobrze, może tego nie robić, pozostawiając ich samym sobie - a wtedy nauczą się tego lepiej, niż gdyby mieli pokusę poddawania się swojej władzy wzajemnie przez głosowanie nad jakimiś głupotami i wymuszanie posłuszeństwa zwycięskiej opcji, jak jest w przypadku demokracji bezpośredniej. Paradoskalnie, najbardziej niebezpieczni dla wolności monarchowie to tacy, którzy sympatyzują z ludem i jego potrzebami, starający się je swoją władzą jakoś im zadośćuczynić, planując jakoś "racjonalnie" jak powinno to wyglądać. To jest właśnie przypadek komunistycznych despotii, których ideały były jak najbardziej równościowe, egalitarne i demokratyczne. To ja już wolę takich, którzy na to leją, lud traktują jak zasób w pewnej grze na poziomie makro, mają swoje cele, jakie chcą osiągnąć na międzynarodowej scenie i na tym się skupiają, a nie na kierowaniu naszym życiem.

Kiedy ostatnim razem mieliśmy do czynienia z sytuacją wskazującą na policentryzm prawny, jeśli nie za dawnych monarchii? Dlaczego żadna demokracja takiego nie wykreowała, skoro niby znajduje się dalej od biernego poddaństwa?
 
D

Deleted member 427

Guest
Ci, którzy odczuwają jakieś resentymenty do monarchii, powinni wziąć poprawkę na zjawisko opisywane w książce Alfreda F. Pollarda "Church and State in Sixteenth-Century England":

W średniowieczu czy w epoce wczesnych monarchii absolutnych władza była rozproszona nie dlatego, że dzielili ją między siebie różni ludzie, ale dlatego, że pochodziła z różnych źródeł. (...) Istniały zasady oparte na "odwiecznym" zwyczaju miejscowym i feudalnym, które przewidywały różnorodność jurysdykcji i przeciwdziałały narzucaniu woli jednego człowieka. (...) Współczesne państwo jest monistyczne. Tzw. immunitet dyplomatyczny jest ostatnią pozostałością większej liczby immunitetów, którymi dawniej cieszyli się przedstawiciele licznych grup wyznaniowych, gospodarczych i mniejszości narodowych. (...) Ta niezwykła jednorodność relacji we współczesnych państwach w połączeniu z olbrzymim nagromadzeniem sprawowanych przez nie funkcji sprawia, że możliwość wpływania na państwo stanowi obecnie najważniejszy cel i największe osiągniecie w walce o władzę. Organizacje gospodarcze, mniejszości etniczne i narodowościowe oraz wszelkie inne stowarzyszenia nie mają na celu zachowania immunitetu w stosunku do państwa, lecz samo przejęcie władzy lub wpływanie na władze polityczną.

Nie wyobrażam sobie monarchii w sytuacji, gdy wszystko ukierunkowane jest na państwo.
 
OP
OP
Rattlesnake

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 502
podoba-mi-sie-ze-ja-pierdole
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Dajcie im demokrację bezpośrednią, mówią... A zobaczycie wolność, mówią...
A jak mieli głosować? Dali im do wyboru: tak, nie, nie wiem. No logiczne, że chcą, żeby im pracodawca bulił na emeryturę.
Niech zrobią sondaż: czy jesteś za ułatwieniami zakładania firm i ulgami podatkowymi dla nich.
Potem: czy jesteś za możliwością wypisania się z zusu i pobraniu całej swojej emerytury od razu.
Czy jesteś za odebraniem posłom immunitetu?
Czy jesteś za zakodowaniem TVP i kto chce oglądać niech płaci?
Czy jesteś za zakazem wprowadzania nowych podatków?
Czy jesteś za zakazem zwiększenia wydatków i zadłużania się w budżecie?
Czy jesteś za likwidacją cenzury?
Czy jesteś za obniżką podatków u najbiedniejszych?
 
648
1 208
No logiczne, że chcą, żeby im pracodawca bulił na emeryturę.
Taa, bo pracodawca wyjmie ze swoich oszczędności i będzie bulił im na emerytury... Pracodawca odejmie koszt składek od sumy na jaką wycenia pracownika, a tym samym pracownik, po oskładkowaniu omawianych umów, otrzyma mniejsze wynagrodzenie netto.

A więc ta przepytana większość chce, by to państwo zaopiekowało się ich emeryturami (jednocześnie zdając sobie sprawę, że będą one głodowe - ale zawsze), zamiast ruszyć głową i samemu odłożyć i zainwestować. Owa większość pragnie również zawęzić wybór umów (w zasadzie, zatrzeć między nimi różnice) na jakie mogą się zdecydować z pracodawcą - przecież nikt nie zabrania dziś pracownikom zatrudnić się na oskładkowanej umowie o pracę, a to, że często pracy na takich warunkach nie ma, ma swój powód, którym nie jest "chciwość" przedsiębiorców. Cytowana większość chce również większego bezrobocia (jeżeli aktualnie ktoś zarabia nie więcej niż 1000 zł na śmieciówce, to po oskładkowaniu najprawdopodobniej straci pracę).
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 740
Ci, którzy odczuwają jakieś resentymenty do monarchii, powinni wziąć poprawkę na zjawisko opisywane w książce Alfreda F. Pollarda "Church and State in Sixteenth-Century England":

W średniowieczu czy w epoce wczesnych monarchii absolutnych władza była rozproszona nie dlatego, że dzielili ją między siebie różni ludzie, ale dlatego, że pochodziła z różnych źródeł. (...) Istniały zasady oparte na "odwiecznym" zwyczaju miejscowym i feudalnym, które przewidywały różnorodność jurysdykcji i przeciwdziałały narzucaniu woli jednego człowieka. (...) Współczesne państwo jest monistyczne. Tzw. immunitet dyplomatyczny jest ostatnią pozostałością większej liczby immunitetów, którymi dawniej cieszyli się przedstawiciele licznych grup wyznaniowych, gospodarczych i mniejszości narodowych. (...) Ta niezwykła jednorodność relacji we współczesnych państwach w połączeniu z olbrzymim nagromadzeniem sprawowanych przez nie funkcji sprawia, że możliwość wpływania na państwo stanowi obecnie najważniejszy cel i największe osiągniecie w walce o władzę. Organizacje gospodarcze, mniejszości etniczne i narodowościowe oraz wszelkie inne stowarzyszenia nie mają na celu zachowania immunitetu w stosunku do państwa, lecz samo przejęcie władzy lub wpływanie na władze polityczną.

Nie wyobrażam sobie monarchii w sytuacji, gdy wszystko ukierunkowane jest na państwo.
Owszem, ale możemy zapytać, skąd się bierze dzisiejszy monizm współczesnego państwa i dlaczego niełatwo jest go dziś obalić?

Utożsamienie źródła władzy z konkretną osobą, linią dynastyczną czy czymś podobnym, bliskim rzeczywistości, ułatwia później decentralizację. Dlatego nawet jeśli mamy do czynienia z budową jakiegoś centralistycznego imperium, jak to było na przykład z Karolem Wielkim, to odpowiednio liczne potomstwo potrafi rozładować sytuację i podzielić te tereny między siebie, na mniejsze części. W Polsce coś takiego miało miejsce za Hermana czy później Krzywoustego. Demokracje tego nie robią.

Sądzę, że dobrym przykładem jest Rzym. Od początku swego istnienia, odkąd był republiką z jej abstrakcyjnymi ideałami (a nie osobistym interesem władcy), nastawiony był na podboje, zdołał podporządkować sobie bardzo skutecznie niemalże cały basen Morza Śródziemnego. Dopiero gdy stał się cesarstwem, rozpoczął się w nim proces decentralizacyjny i w końcu upadł, rozpadając się na części, rozpoczynając średniowiecze.

Często tutaj pojawiała się mapka świata na przestrzeni dziejów, która miała świadczyć o tym, że z upływem czasu państw robi się coraz więcej, więc istnieje coraz większa decentralizacja władzy i ma to być optymistyczne. Tylko należy zapytać, kiedy ta decentralizacja ma większe szanse nastąpić, a kiedy mniejsze?

Uważam, że demokracje raczej konsolidują, a monarchie, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę rozpłód i później pretensje do tronu, zwiększają szansę decentralizacji.

Monizm współczesnego państwa jest raczej ufundowany na czymś abstrakcyjnym, jakichś jednoczących plebs wartościach. Jedności narodu, użytkowników języka, religii czy innym kolektywnym chujstwie. Tak samo jak to było z monizmem Rzymu, rzymskiego prawa, etc. Związanie władzy z istnieniem konkretnej osoby, tę abstrakcję rozbija i to jest w monarchii na dłuższą metę najlepsze.

OK. Wiem, że Rzym zaczął się od monarchii. Ale jako taka niewiele znaczył i nigdzie się nie rozpychał łokaciami. Globalistyczną, zamordystyczną "karierę" zaczął robić dopiero po zmianie ustroju na republikański.
 
Ostatnia edycja:

Karmazynowy Mściciel

To ja będę budował drogi w akapie
421
522
„Demokracja bezpośrednia” to jeszcze większe gówno od pomyleńców z Unii Wolności czy Samoobrony. Propaganda, która stoi za taką nowomową kompletnie znieczula ludzi na to, jak bardzo są opresjonowani. Kto miał kiedyś wątpliwą przyjemność rozmawiać z przeciętnym (!) Szwajcarem na te tematy, ten wie, o czym mówię - oni mają kompletnie rozjebane mózgi.
 

adkorzen

Well-Known Member
190
354
Taa, bo pracodawca wyjmie ze swoich oszczędności i będzie bulił im na emerytury... Pracodawca odejmie koszt składek od sumy na jaką wycenia pracownika, a tym samym pracownik, po oskładkowaniu omawianych umów, otrzyma mniejsze wynagrodzenie netto.

A więc ta przepytana większość chce, by to państwo zaopiekowało się ich emeryturami (jednocześnie zdając sobie sprawę, że będą one głodowe - ale zawsze), zamiast ruszyć głową i samemu odłożyć i zainwestować. Owa większość pragnie również zawęzić wybór umów (w zasadzie, zatrzeć między nimi różnice) na jakie mogą się zdecydować z pracodawcą - przecież nikt nie zabrania dziś pracownikom zatrudnić się na oskładkowanej umowie o pracę, a to, że często pracy na takich warunkach nie ma, ma swój powód, którym nie jest "chciwość" przedsiębiorców. Cytowana większość chce również większego bezrobocia (jeżeli aktualnie ktoś zarabia nie więcej niż 1000 zł na śmieciówce, to po oskładkowaniu najprawdopodobniej straci pracę).

Wydaje mi się, że nie do końca tak jest, po prostu większość ludzi traktuje to jako pytanie: Czy wolisz dostawać emeryturę czy nie? Nie patrzą na żadne konsekwencje. Lepiej dostać niż nie dostać a z tym czym to się wiąże nie zawracają sobie głowy.
Przykład: Peter Schiff pyta się klientów Walmartu czy chcą, żeby pracownicy owego supermarketu zarabiali więcej. Oczywiście, że chcą. Ale czy są skłonni zapłacić więcej, żeby pracownicy więcej zarabiali. O to to już nie:


Inna sprawa gdyby zapytać, czy wolą kilka stów w kieszeni czy wpłacać do zusu na emeryturę. Zapewne wciąż większość by wolała emeryturę. Chodzi mi o to, że tego typu pytania zniekształcają obraz i nie można ich brać za wiarygodne.
 
OP
OP
Rattlesnake

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 502
Nie bierzecie jednej rzeczy pod uwagę. W demokracji bezpośredniej pytanie formułuje inicjator. Teraz robią to sondażownie na zamówienie różnych cwel-chujków.
 
Do góry Bottom