Wkurzające newsy z rana

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Komunalna kamienica ( z wybuchem gazu i śmiercią 2 dziennikarzy w tle)
Piętra
Z zewnątrz wyglądało ładnie: elewacja, zadbany budynek. Dopiero kiedy wybuch gazu rozerwał kamienicę w centrum Katowic, odsłoniły się głęboko skrywane problemy.

Zdarzenia z tamtej czwartkowej nocy, gdy w katastrofie w kamienicy w centrum Katowic zginęła rodzina dziennikarzy i ich dziecko, zaczęły się już układać strażakom w jedną całość. To u pana P., piętro drugie, ktoś celowo rozkręcił instalację gazową. Kiedy mieszkanie wypełniło się gazem, doszło do eksplozji. Wydobywający się gaz doprowadził też do pożaru, który zniszczył dach i część kamienicy.
Piętro drugie
Niepublikowany jeszcze raport straży pożarnej nie pozostawia wątpliwości: instalacja u P. rozkręcona była intencjonalnie w dwóch miejscach – w kuchni, przy kuchence gazowej, i w łazience, pod piecykiem ogrzewającym wodę. Na dodatek zawór gazu przy tym ostatnim był otwarty. Tak jakby ktoś próbował napuścić gazu do mieszkania. Być może to miało być samobójstwo.

Nie da się jednak wykluczyć również innej hipotezy: że pan P. chciał wysadzić kamienicę. Podczas akcji ratowniczej do przedstawicieli służb podchodzili mieszkańcy, by powiedzieć, że pan P. od dawna się odgrażał, że ich „wystrzeli”. Prokuratorzy nie zdążyli przesłuchać pana P. Zmarł. W dzień po wybuchu, 24 października, mężczyzna miał zostać eksmitowany do noclegowni. Dwa dni wcześniej jego matka, z którą mieszkali razem, trafiła do domu pomocy społecznej; była w złym stanie – bez nóg, na wózku, wymagała stałej opieki, której syn nie był jej w stanie zapewnić. Rodzina miała w Komunalnym Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej ok. 60 tys. zł długu.

Tego, skąd u pana P. w ogóle wziął się ten gaz, również nie wiadomo. Oficjalnie został on odcięty w 2011 r. Protokół zdjęcia licznika podpisała matka pana P. Najwyraźniej państwo P. jakoś sobie poradzili, bo ze zdjęć zrobionych niedługo po katastrofie wynika, że w dniu wybuchu licznik w mieszkaniu był, tyle że pozbawiony liczydła. To znaczy: gaz przepływał, ale nie wiadomo, w jakich ilościach, czyli nie trzeba było płacić. Prawdopodobnie to pan P. zdobył skądś stary licznik, przerobił go i nielegalnie zamontował. Nikt nie zauważył. W każdym razie nikt nigdzie nie interweniował.

Inna sprawa, że i państwo P. zajmowali to mieszkanie nielegalnie. Żeby wyjaśnić, w czym rzecz, trzeba cofnąć się do 2005 r. Wówczas, za zgodą Urzędu Miasta w Katowicach, miało dojść do potrójnej zamiany mieszkań. Pani P., która z synem mieszkała przy ul. Dąbrowskiego w Katowicach, miała się przenieść do Dąbrowy Górniczej, do mieszkania przydzielonego panu F. On z kolei miał zamieszkać przy Chopina w Katowicach, zaraz po tym, jak przebywający tam Ryszard Sz. przeprowadził się na Dąbrowskiego, do mieszkania P. Jednak pan F., ten z Dąbrowy Górniczej, nigdy na Chopina nie zamieszkał. Zameldował za to panią P. i jej syna, i nielegalnie udostępnił im mieszkanie.Być może cała sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby prawowity lokator płacił miastu czynsz – a że nie płacił, to w końcu KZGM umowę najmu mu wypowiedział, a sąd w styczniu 2009 r. zasądził eksmisję. Tyle że pana F. nie bardzo było jak eksmitować, bo fizycznie po prostu w kamienicy przy Chopina go nie było. Wizja lokalna, przeprowadzona niespełna rok później, wykazała, że mieszkanie zajmują Małgorzata P. z synem. KZGM zaczął im naliczać opłaty za bezumowne zajmowanie lokalu. Sprawa trafiła do sądu, potrzebny był kolejny wyrok eksmisyjny. Do wykwaterowania P. już nie doszło.
Parter
W podobnej sytuacji była rodzina z parteru. Babcia (Irena S.), córka, jej troje dzieci i jeszcze dziecko drugiej córki, która mieszka w Sosnowcu. Dla tego ostatniego babcia jest rodziną zastępczą, a wszystko jest nie mniej skomplikowane niż na piętrze drugim. Biorąc pod uwagę wysokość zadłużenia, jakie pani S. i jej dwie córki mają wobec miasta, trudno nie odnieść wrażenia, że w życiu po prostu sobie nie radzą. Kwota ponad 118 tys. zł na minusie samego niepłaconego czynszu, plus odsetki. Jednak skoro nie płaci się miastu czynszu od 1993 r. i wciąż mieszka się w tym samym miejscu, to może wręcz przeciwnie – człowiek radzi sobie ponad standard?

Pierwszy wyrok eksmisji pani S. z rodziną zapadł już w 1998 r., ale nie został wykonany. Kolejny – z 2005 r. też nie. Nieoficjalnie urzędnicy twierdzą, że za każdym razem w mieszkaniu pojawiało się nowe dziecko. Komornik miał związane ręce. Dopiero ostatni wyrok, z października tego roku, z orzeczeniem lokalu socjalnego dla wszystkich członków rodziny, mógł okazać się skuteczny.

Irena S. nie chce rozmawiać o swoich problemach. Ks. Krzysztof Bąk, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej, gdzie tymczasowo zamieszkali poszkodowani w wybuchu, dodaje, że o ile z finansami pani S. być może sobie nie radzi, to wnukami zajmuje się dobrze. Widać, że dba o dzieci, a one dobrze się uczą.

Zaległości czynszowe wobec miasta mieli też państwo B. z parteru – matka rencistka z synem i córką, dorosłymi, niepracującymi. Na tle sąsiadów ich 20 tys. zł długu wydaje się jednak kwotą raczej błahą.
Piwnice
Czy to zbieg okoliczności, że w kamienicy przy Chopina zgromadziło się tyle ludzkich nieszczęść? Jednoznacznej odpowiedzi nie ma, nikt nie ukrywa jednak, że stare dzielnice mają z lokatorami poważne problemy. Z ostatnich danych wynika, że na ponad 17 tys. należących do gminy Katowice mieszkań, mniej lub bardziej zadłużonych jest 10 tys. – i większość to te położone w starych kamienicach. Suma wszystkich zaległości przekracza już 104 mln zł (nie licząc odsetek) i każdego miesiąca powiększa się o około pół miliona złotych. Przybywa też dłużników rekordzistów, takich z wielotysięcznym bagażem na plecach. 168 rodzin zalega z kwotą większą niż 80 tys. zł.

Niemal na każdej sesji radni podejmują kolejne uchwały o rozłożeniu czyichś długów na raty, choć tak naprawdę niewielu wierzy w to, że najemcy komunalnych lokali należności spłacą. Jak mówi Barbara Oborny, dyrektor KZGM w Katowicach, to że ludzie nie płacą czynszu, nie zawsze wynika z biedy. – Moim zdaniem tylko ok. 20 proc. lokatorów po prostu nie stać na mieszkanie, które zajmują. Zdecydowana większość unika ponoszenia opłat z innych powodów. Wtóruje jej Roman Buła, naczelnik wydziału budynków i dróg UM w Katowicach, który zajmuje się przydziałem mieszkań komunalnych i socjalnych. – Jakoś dziwnym trafem ludzie, którzy zajmują nasze zasoby, bardzo często mają na prąd, telefon, gaz, kablówkę i satelitę. Nie mają tylko na czynsz. Niestety, wiedzą, że zanim zostaną eksmitowani, może upłynąć wiele czasu.

I tak rzeczywiście się dzieje. To w dużej mierze wina przewlekłości postępowań w sądzie. Jak mówi naczelnik Buła, uzyskanie prawomocnego wyroku eksmisyjnego to co najmniej rok starań, a bywa, że i znacznie dłużej. Poza tym są lokatorzy, którzy rzekomo nie mają na opłaty, ale mają na adwokata. Potem trzeba zwykle znaleźć lokal socjalny – a tych nie ma. Miasto próbuje się bronić. W 2002 r. radni przegłosowali uchwałę o tym, że w ścisłym centrum nie będą wyznaczane lokale socjalne. Tyle że wcześniej powstało ich na tyle dużo, że stopniowe uwalnianie ich na inne cele ciągnie się latami. Do tego dochodzi cała masa mieszkań komunalnych, za które ludzie też często nie płacą. Za tych, którzy nie płacą, pieniądze wykłada miasto – jak na Chopina, gdzie z racji na wysoki fundusz remontowy udało się nawet uzyskać kredyt ma remont elewacji – bank pożyczył prawie 440 tys. zł, które trzeba spłacić do 2032 r. Kamienica zrobiła się elegancka. Ale tylko z wierzchu. Miastu zostało zadłużenie w banku.
...
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Nadbudowa
A teraz miasto musiało w trybie awaryjnym postarać się o mieszkania zastępcze. Od razu zdecydowała się na nie kobieta, która miała na Chopina mieszkanie własnościowe. Jedno z dwóch, oprócz tego należącego do rodziny dziennikarzy. Szczęście, nikogo w nim nie było.

Za to państwo B. z parteru skarżyli się do kamer, że miasto nie wywiązuje się z obietnic – bo przecież prezydent Uszok powiedział, że mieszkania będą w standardzie podobnym do tych w odremontowanym domu na Chopina oraz że każdej rodzinie wypłaci 5 tys. zł – a na razie nie dostali. Narzekali na urągającą godności propozycję zamieszkania w Załężu. Budynek straszny, do klatki schodowej jak się wejdzie, to po prostu ręce opadają. Poszkodowani B. dostali jeszcze pięć innych propozycji, w różnych częściach miasta, zgodzili się na szóstą. Zaległość za czynsz – ok. 20 tys. zł – mają już rozłożoną na raty. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej deklaruje, że czeka, by ich wesprzeć – gdy tylko się o to zwrócą.

Irena S. z rodziną trafi do 60-metrowego mieszkania socjalnego w północnej części Katowic. Niedaleko od centrum, jak na lokal socjalny – w dobrym stanie, z łazienką. Nie ma tylko centralnego ogrzewania, ale na Chopina też go nie było. Miasto obiecało, że wyremontuje przyznane mieszkanie. Zostanie też ono umeblowane. Dwa duże salony meblowe już zapowiedziały przekazanie sprzętu za pokaźną kwotę. Są też inni darczyńcy. Jeśli jakichś mebli zabraknie, dokupi je miasto.

W sprawie państwa S. w tydzień po katastrofie katowiccy radni podjęli też uchwałę o rozłożeniu na raty zadłużenia. Przeszła jednogłośnie. Pani S. będzie spłacać swój ogromny dług w 47 miesięcznych ratach po 200 zł. Zresztą od początku 2013 r. komornik właśnie tyle zabiera jej z liczących ponad 2 tys. zł miesięcznie dochodów tej rodziny (renta, zasiłki, alimenty). A nawet jeśli rodzina S. spłaci wszystkie raty, zostanie jej jeszcze 108 tys. zł długu. Ten zapewne też zostanie rozłożony na raty, ale tak daleko w przyszłość nikt na razie nie wybiega.

Wciąż nie wiadomo, co z bankiem, który pożyczył pieniądze na remont fasady. – Wysłaliśmy już pismo z prośbą o możliwość wstrzymania spłaty rat i prolongatę długu. Być może będziemy się też starać o jego częściowe umorzenie – mówi Dariusz Nalepka, który zarządza wspólnotą. Wciąż trudno też powiedzieć, co się stanie z częściowo zniszczoną kamienicą. Możliwości jest kilka: wyburzenie reszty, odbudowa albo sprzedaż w obecnym stanie. Wiele będzie zależało od woli większościowego właściciela, czyli miasta, oraz wysokości przyznanego odszkodowania.

Specjaliści od ustalania przyczyn katastrof mówią, że one nigdy nie dzieją się przypadkowo. Zawsze są wynikiem jakiegoś ciągu zdarzeń. Ktoś popełnił błąd, ktoś czegoś nie dopilnował, coś trwało zbyt długo. Wiele wskazuje na to, że podobnie było z wybuchem gazu w kamienicy przy ul. Chopina w Katowicach. A takich budynków jest w mieście znacznie więcej. Wyremontowane, efektowne fasady i skomplikowane wnętrza, do których się nie zagląda.
http://archiwum.polityka.pl/art/pietra,444685.html dost. ogr.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Z samym złotem związane były trzy osobne pytania, tutaj piszą jakby to było jedno i to samo, w każdym razie chyba wszystkie trzy przepadły. Szkoda, liczyłem, że chociaż jeden postulat, niekoniecznie najważniejszy (20% aktywów w złocie) będzie zaakceptowany.
 

tomahawk

Well-Known Member
736
1 295
Gestapo z tvn24 i jego kapusie zawsze czujni i zawsze gotowi do ścigania niewybaczalnych zbrodni przeciwko ludzkości:

Nieprawidłowo przewożone dziecko zauważył mężczyzna jadący al. Wojska Polskiego w Kaliszu tydzień temu. Jak relacjonował portalowi faktykaliskie.pl zaobserwował "coś" na tylnej półce jadącego przed nim fiata seicento. Gdy podjechał bliżej zorientował się, że to kilkuletnie dziecko.
- Kierowca wykorzystał moment, gdy stanął w korku i sfotografował tę scenę, a następnie zbulwersowany przyniósł zdjęcia do naszej komendy powiedziała portalowi sierż. sztab. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
"To mogło skończyć się tragicznie"
Sprawą zajęli się funkcjonariusze Zespołu do Spraw Wykroczeń kaliskiej komendy. Policjanci ustalili, że osobą kierującą fiatem seicento była 42-letnia kaliszanka, która przewoziła 3-letnie dziecko.
- Maluch zamiast siedzieć przypięty pasami w foteliku, leżał na półce pod tylną szybą samochodu. Takie lekkomyślne zachowanie kaliszanki, w przypadku gwałtownego hamowania lub zderzenia z innym pojazdem mogłoby zakończyć się tragicznie. Zapewnienie bezpieczeństwa dziecku podczas jazdy samochodem to podstawowy obowiązek każdego kierowcy - mówi rzeczniczka policji.
Konsekwencją naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kobietę było zatrzymanie jej prawa jazdy przez funkcjonariuszy Wydziału Prewencji. - Dokument ten wraz z wnioskiem o ukaranie i orzeczenie środka karnego zostanie wkrótce przesłany do Sądu, który podejmie dalsze decyzje w tej sprawie dodaje policjantka.
90e2682c-7a42-11e4-a55e-0025b511229e.jpg
http://kontakt24.tvn24.pl/wiozla-dz...ta-skrajny-brak-odpowiedzialnosci,151470.html

A oto jeden z komentarzy pod owym artykułem:
"Dziś na osiedlu widziałam mamuśkę, która wiozla na przednim siedzeniu dziecko, ok 3 lat, bez pasów. Do tego rozmawiała przez telefon..."
Ale jest też taki komentarz:
"Niech żyje komuna wszystkie dzieci są państwowe !!"
 

szeryf2

Wolny narkoman
172
281
http://www.biztok.pl/biznes/bedzie-blokowanie-stron-bukmacherow-ale-dopiero-za-rok_a19055

Będzie blokowanie stron bukmacherów, ale dopiero za rok
- Nie chodzi o cenzurowanie treści, tylko ochronę legalnej konkurencji.


Dalej jeszcze można przeczytać, że już nie chodzi o ochrone ludzi przed jakże szkodliwym hazardem, tylko po prostu o kase.
Komentarze coraz bardziej pozytywne. Nawet ci co popierali działania państwa dla ochrony przed szkodliwością hazardu, już widzą, że chodzi tylko i wyłącznie o szmal.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Specjalne oznaczenia dla bezdomnych

Władze francuskiej Marsylii wydały zarządzenia, by bezdomni w widocznym miejscu nosili żółte trójkąty z danymi osobowymi. Mieszkańcy miasta przyjęli tę informację z oburzeniem

Na specjalnie wydawanych trójkątach zawarte są informacje o bezdomnym - imię i nazwisko oraz ewentualne alergie lub choroby na które cierpi. Bezdomni otrzymany trójkąt muszą nosić w widocznym miejscu.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Zawsze mnie lekko wkurwia, gdy ktoś w konkretnej sprawie "głosuje" tak jak bym i ja głosował, ale uzasadnia to w sposób który budzi moje obrzydzenie. Tym razem jest #najgorzyj - bo ten facet podaje się za libertarianina, a jego argumentacja zaraża rakiem. (~~tolep)

04-12-2014 07:30:00

Libertarianin broni prawa wjazdu autem na szczyt wulkanów
Komentarzy: 0, Wyświetleń: 69
Tagi: Seymour, ACT, libertarianizm, rowerzyści, zakazy, samochody, wulkany, niepołnosprawni, Auckland, Nowa Zelandia

INFO: Libertariański poseł protestuje przeciwko zakazowi wjazdu samochodem na wulkany wokół Auckland jako wymierzonemu w niepełnosprawnych i rodziny z małymi dziećmi.

Planowany zakaz wjeżdżania samochodem na szczyt Mount Eden i innych wulkanów Maunga jest bez sensu i niedemokratyczny, twierdzi nowozelandzki poseł partii ACT, WCz. Dawid Seymour.

- Dla wielu Nowozelandczyków, takich jak osoby starsze lub osoby z urazami lub niepełnosprawne, zakaz ruchu aut w rzeczywistości będzie końcem dostępu do atrakcji turystycznych. Co jeszcze bardziej dziwi to to, że planowany zakaz ogłaszany jest w Międzynarodowym Dniu Osób Niepełnosprawnych. O dziwo rowerzyści z jakiegoś powodu też są włączeni do zakazu – zauważa libertariański poseł i domaga się społecznych konsultacji w sprawie zakazu oraz szanowania poglądu podatników, którzy utrzymują infrastrukturę i przyrodę w górach.

Źródło: www.act.org.nz

Opracował: DeKo

http://korwin-mikke.pl/australia_i_..._prawa_wjazdu_autem_na_szczyt_wulkanow/104147
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Te emerytury tylko dobiją górnictwo. Bo pamiętajmy co za dużo przywilejów dla emerytów górników to niezdrowo.
Pieniądze które poszły na górnictwo, nie trafiły i nie trafią do kieszeni górników! Ta kasa trafiła do kieszeni mafii węglowych, do stada zbytecznych firm żerujących na górnictwie, do składów węgla prowadzonych przez PSL i do przydupasów systemu.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
wywiad byłego ministra spraw wewn. Bartłomieja Sienkiewicza dla KryPola:

Sienkiewicz: Bez państwa Polacy są zdziczałym plemieniem

kurwa, nie dałem rady przeczytać więcej niż kilka akapitów. Mam nadzieję, że ta kurwa na Dniu Sznura będzie miała wtykane rozżarzony pogrzebacz w tyłek

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20141205/sienkiewicz
 
Do góry Bottom