piractwo

qatryk

Member
179
2
No jasne, można tez elektrody na mózg - bardzo skuteczne. W końcu miłość i emocje to przeca ino zwarcie na synapsach.
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
Piter1489 napisał:
To co odczuwamy to podobno tylko chemia w mózgu, więc pewnie można jakoś farmakologicznie :p .

Dr House wyleczył zakochanego murzyna z miłości kasując mu pamięć. Nie pamiętam czy użył elektrod czy czegoś innego. To chyba był odcinek Words and Deeds s3e11. Jak chceta to se możecie pirata ściągnąć i się douczyć fachu medycznego za friko. Jak się udało to zrobić na murzynie to pewnie da się to zastosować na białych ludziach.
_______
Dziobas RAR player - oglądaj filmy z RARów bez rozpakowywania
 
A

Anonymous

Guest
qatryk napisał:
"Co do Boga - Bóg istnieje "
Tak i wczoraj robił mi loda. Zasadniczo była to bogini ale jezeli mamy zostać w świecie monoteistycznym to wychodzi że bóg jest kobietą.

@Premislaus
" Mogę się wyrzec miłości do kogoś, własnej wolności sprzedając się w niewolę, ojczyzny, wierności, etc. "
OłRLY? Powiedz mi jak sie wyrzeka miłości, jak sie jej pozbyć bo ja jakoś robotem nie jestem cobym umiał cos takiego wymazać ze łba. Możesz coś wypowiedzieć, zadeklarować, ba nawet coś uczynić na poparcie tego co mówisz ale w tych pojęciach które wymieniłeś nie ma znamiona materializmu. A zatem, i tu dobry argument w dyskusji, nie ma równiez tak prostego sposobu kontroli jak w przypadku własności (materialnej żeby nie było).
W każdym razie jakoś tak albo nie do końca dobrze opisałes co masz na mysli albo tego dobrze nie przemyslałeś.

Jeżeli zaczniesz coś sobie usilnie wmawiać to w końcu w to uwierzysz. Osoba którą ktoś kocha, może zrobić coś strasznego w oczach tej osoby która kocha ją, a to może spowodować nienawiść.

http://www.youtube.com/watch?v=sWCVhKw-iyw

Kilka lat temu czytałem artykuł dotyczący chemii miłości i jak miłość wygląda od strony technicznej. Jakoś go nie mogę teraz znaleźć.

http://www.sciaga.pl/tekst/39742-40-che ... _o_milosci
http://www.poradnikzdrowie.pl/psycholog ... 34832.html
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3692
 

Maciek

New Member
39
0
Cholercia, a myślałem, że ckliwe historyjki i odwoływanie się do empatii, zrozumienia, człowieczeństwa, itp. to domena tylko przeciwników aborcji :s.

Mogę się odwoływać do czego mi się tylko podoba. Zwolennikiem aborcji też nie jestem.

Jak już wcześniej wspominałem kupuję książki głównie po to, żeby ładnie leżały na półce. Tak jest zazwyczaj, jeżeli chcę coś przeczytać to idę do biblioteki, która jest legalnym Pirate Bay (nie rozumiem, czemu jeszcze większość z nich jest dofinansowywana).

To dobrze, w wersji cyfrowej książkę na półkę nie położysz.

Co nie zmienia faktu, który przytoczyłem - własność intelektualna prawnie nie istnieje. Istnieje trochę działów prawa, które potocznie zwie się "własnością" intelektualną. Ale nie mają one z własnością wiele wspólnego.

A jednak posługujemy się tym terminem w sądzie i nie tylko tam.

Mów za siebie. Bo odczucia są różne. Powstają partie piratów, nawet mają jakieś wyborcze sukcesy. A Piraci z Karaibów to raczej się wszystkim pozytywnie kojarzą.

Ja tutaj posługuje się przede wszystkim terminologią encyklopedyczną. Piraci rzeczywiście świetny film.

No ja wiem, że RP ani nie jest państwem prawa, ani sprawiedliwość społeczne nie jest sprawiedliwością.

Mam nadzieję, że w RP prawo się jednak respektuje lub zmienia jeśli jest taka potrzeba.

Ale ja nie zamierzam zastanawiać się, jak miałby działać postulowany przez ciebie monopol, w którym państwo wyszukuje takich, którzy sprzedają idee (używam tego w znaczeniu ogólnym, bo owa "własność" intelektualna, niezależnie czy mówimy o prawach autorskich, patentach, tajemnicach, etc. dotyczy różnie wyrażonych i utrwalonych idei) i przykładnie ich karze. Mnie nie interesuje masowa inwigilacja w imię obrony twoich interesów.

Jedynym skutecznym sposobem na zapobieganiu sprzedaży idei jest masowe kontrolowanie wszystkich, bo tego typu proceder może mieć miejsce wszędzie. Co gorsza zdalnie.

Ok. Monopolu państwowego nie popieram, więc szukam innych rozwiązań. Nie jestem przekonany, że każdy utwór przekazuje jakąś ideę. Nie sądzę, że masowa inwigilacja to dobre rozwiązanie.

Brak rzadkości to inaczej nieskończona obfitość. Tym się cechują idee. Nie ma konfliktu w rozpowszechnianiu ich i korzystaniu z nich. Z jednej idei może korzystać nieskończona ilość osób.

Powstaje sztuczny konflikt wtedy, gdy ktoś stwierdza: "Ta idea należy do mnie. Teraz wszyscy płaćcie mi za skorzystanie, a nawet posiadanie mojej idei. Bo inaczej mnie okradacie!"

Maćku, albo Panie Maćku, nie mówimy jedynie o "ideach". Działalność artystyczna przejawia się wyrażeniami słownymi, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackimi, publicystycznymi, naukowymi itd.), plastycznymi, fotograficznymi, lutniczymi, wzornictwa przemysłowego, architektonicznego itd. Nikt nikomu nie każe płacić za ideę, ale za np. utwór audiowizualny wyświetlany w kinie, telewizji bądź na płycie dvd.

Ja rozumiem, że chciałbyś korzystać z gwarantowanego przez państwo monopolu. To naturalne, bo bycie monopolistą to zawsze ułatwienie. I naturalne jest, że chcesz, aby państwo jeszcze skuteczniej walczyło z tymi, którzy naruszają ten monopol. Każdy monopolista tego chce. I bardzo łatwo łagodzić swoją postawę, że to tylko karanie tych, którzy na tym zarabiają, a inni niech sobie kopiują. Tylko, że na tym się nie kończy i jak już zlikwidujesz tych, którzy zarabiają, to wtedy przyjdzie kolej na tych, co biorą za darmo, bo przecież pozbawiają cię potencjalnych zysków, czyli także "kradną". I nikt nie będzie bezpieczny przed IP-Gestapo.

Póki co państwo funkcjonuje i trzeba radzić sobie z problemami, które wytwarzają ludzie. Nie nazywaj mnie monopolistą, interesuje mnie taki system polityczno-prawny, który gwarantowałby jak najwięcej wolności i respektowania prawa. Oczywiście zależy mi na łagodzeniu swojej postawy, ale powołując się na funkcjonującą ustawę o prawie autorskim być może byłbym w stanie udowodnić swoją niewinność. Właściwie miałem już taką okazję, więc dla mnie posiadanie utworu na własny użytek, a w szczególności powołując się na Art. 32. 1. "Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego." I dalej [...], nie jest jeszcze szczególnie szkodliwy i jako taki kradzieżą go uznać nie można. Sprzedaż metodą piracką jednakże jest łatwiejsza do udowodnienia.

Istnieją ludzie, którzy uważają, że można ustawić jakąś równowagę pomiędzy interesami autorów, a interesami reszty ludzi, szczególnie w kontekście ich wolności, własności (tej fizycznej) i prywatności. Ja w to nie wierzę.

Równowaga w świecie istnieje, zależy kto, po jakiej stronie stoi.
 
A

Anonymous

Guest
Maciek mam parę pytań do Ciebie bo nie wiem jak skutecznie argumentować, lub czy jest sens, czy nie będzie tak, że ja i inni będą swoje, a Ty też swoje.

1. Chcesz by było jedno prawo dla narodu, bądź wszystkich ludzi? Czy by było tyle praw ile chcą ludzie?
2. Czy dopuszczasz możliwość, by ludzie nakładali na siebie takie prawo jakie sami chcą, czy jakie Ty chcesz?
3. Czy zaakceptujesz to, że może istnieć grupa ludzi i jednostki, które będą żyły wedle zasad, które są dziś społecznie nieakceptowalne, z humanistycznego punktu widzenia złe, czy po prostu złowrogie?
4. Czy jeżeli będzie istnieć kraj, komuna, albo nawet farma w których będą się rządzić w sposób uosabiający czyste zło, ale nie będą napadać na innych i nie będą przejawiać agresji na zewnątrz, to należy ich zostawić w spokoju, czy zaatakować i nawrócić?
 

Maciek

New Member
39
0
Zbywalne jest wszystko. Mogę się wyrzec miłości do kogoś, własnej wolności sprzedając się w niewolę, ojczyzny, wierności, etc. a są to przecież uczucia i więzi o wiele mocniejsze od pracy.

Wiem, tak zrobił Wajda i Polański. Wyrzekli się wszystkiego i w końcu stali się wolni :)

Można się wyrzec dzieci.

Jeżeli ty nie jesteś do czegoś zdolny, to nie znaczy, że ktoś inny nie jest.

Notabene parę lat temu czytałem o eksperymentalnej terapii bądź technice medycznej, która polega na wymazywaniu wspomnień( albo farmakologicznie lub prądem) w celu leczenia traum.

Pokrewieństwa biologicznego nie jesteś w stanie się wyrzec. Możesz utracić prawa rodzicielskie. No i co w związku z tą terapią?

Owszem na swojej ziemi możesz być przeciwny piractwu, ustanawiać takie prawa, ale na ziemi kogoś innego mogą panować inne prawa, nawet te niewolnościowe.

No właśnie na naszej ziemi obowiązuje ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych :)

Nie uznaję piractwa za kradzież, ani łamania patentów, tak samo jak nie uznaję aborcji i eutanazji za morderstwo. To argumenty moralne.

Ja uznaję piractwo za kradzież. Uznaje też aborcję i eutanazję za uśmiercanie organizmu żywego - człowieka. To również argumenty moralne i etyczne.

Miałem kiedyś niezłą srakę, byłem odwodniony i wyczerpany. Czy była to praca?

Chłopcze używaj słów przyzwoitych. Kulturalnie nie odpowiem Ci na idiotyczne pytanie.

Twoje argumenty przywołują u mnie wspomnienie filmu i powieści "Noce i dnie". Tam główny bohater na kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wydzierżawił ziemię, którą gospodarował, na koniec właściciel chciał go stamtąd wykopać, ale bogaci sąsiedzi za nim się ujęli i ją wykupili. Tak było jeśli dobrze zapamiętałem. Otóż z samej racji wykonywania pracy nic nie przysługuje. Zanim cokolwiek zrobię to rozważam za i przeciw i przewiduję konsekwencje. To, że się narobię jak dziki osioł nie znaczy, że otrzymam zapłatę. Podobne argumenty do Twoich stosują firmy powiązane z państwem, które trzepnął kryzys i chcą kasy z podatków i dodruku.

Ja się na początku roku dość ciężko napracowałem i nie dostałem wynagrodzenia, ale mam nadzieję, że do końca tego roku je otrzymam. Nie wiem na ile moja firma będzie powiązana z państwem, ale na pewno przyda mi się dofinansowanie. Ja po prostu odbieram co moje :) Co do dodruku pieniądza, jestem zwolennikiem austriackiej szkoły w ekonomii, więc się mylisz, a przypominasz mi postać graną przez Arkadiusza Jakubika w filmie Wojtka Smarzowskiego "Dom zły", główny bohater posługiwał się podobnymi wulgaryzmami.

Coś mi świta w głowie, że w USA ktoś chciał czy złożył propozycję, by za dzwonki w komórkach pobierać dodatkowe opłaty, bo ktoś usłyszy, zaspokoi swoje potrzeby kulturalne i nie kupi legalnej mp3.

Ciekawy pomysł na biznes. Ja, dźwięk swojego sygnału sam obrobiłem (czyt. wyedytowałem :).

Istnieją też takie słowa jak bóg, magia, smok i miecz świetlny, jakoś to nie sprawia, że te rzeczy istnieją.

Ja kontestuję całe obecne prawo, zwłaszcza takie narzucone mi siłą. Po co mi policja jak będę miał broń, jak mnie ktoś okradnie to zazwyczaj wiem kto to zrobił albo wynajmę prywatnego detektywa. Jak mi porwą dziecko to je sam z ziomkami odbiję, albo wynajmę ukraińskich gangsterów z Katowic. Nie kontestuję prawa prywatnego. Ekspansja prawa powinna polegać na zadach rynkowych, przy zakupie nieruchomości mogą się pojawić zapisy w umowie ograniczające w jakiś sposób własność. Podobnie prawo i systemy polityczne rozwijały się w średniowieczu. Albo za pomocą siły, lub ktoś ogłaszał się czyimś wasalem. Państwo Mieszka I było jego państwem prywatnym, rodowym, a późniejsi królowie piastowscy traktowali kraj jako swoje patrymonium, dopóki za sprawą kontaktów z andegaweńskimi Węgrami nie trafiła do Polski idea monarchii stanowej. Oczywiście sąsiedni władcy i wielmoże kontestowali prawa piastów do jakichś ziem i własności, tak samo robili ich poddani. Zmierzam do tego, że nie uważam wojny i stosowania przemocy za coś złego, dopóki któraś grupa społeczna nie uzyska monopolu na stosowanie przemocy. Tak jak dzisiejsze państwa. Mrzonką jest myśleć, że się wyzbędziemy wojny. Większość kodeksów prawnych w średniowieczu wykrystalizowało się z praktyki, zwłaszcza te regulujące sprawy handlowe, a wiele miast miało własne rozwiązania prawne. Narzucając jedno prawo ludziom jest się faszystą, nawet jeśli jest to prawo libertariańskie. Jako anarchista zakładam i respektuję wolę innych jednostek, do życia wedle własnych praw i organizowania się wedle swojego widzimisię. Społeczni anarchiści też są faszystami i państwowcami, bo nie chcą przyznać możliwości do istnienia rozmaitych zbiorowisk ludzkich, w których ktoś dzierży kapitał. Jedynymi spadkobiercami idei anarchistycznej w prostej linii są libertarianie, a ściślej anarchokapitaliści.

Ja się uważam za anarchokapitalistę i nie podzielam wszystkich Twoich poglądów. Rozmowa dotyczyć miała piractwa, a nie stosunków wasalnych w średniowieczu, niemniej jednak jest sporo prawdy w tym co piszesz. Co do słów: Bóg, magia, smok i miecz świetlny - istnieją jako inna forma, niekoniecznie słowna :)

Dobra dalej mi się nie chce. Jedynym rozwiązaniem kwestii piractwa są metody rynkowe i wielorakości rozwiązań prawnych. Gdzieś to może być legalne(Kraków, albo podwórko mojego sąsiada), bądź nielegalne.

Wymień te metody i rozwiązania.

Można porozwieszać na mieście kartki ze zdjęciem i danymi osobowymi, z adresem i pisząc, że koleś to chuj bo wisi kasę i nie płaci alimentów, etc. Dodać słynny tekst Peji "wiecie co z nim zrobić".

Mam prośbę, jeśli chcesz dalej debatować, nie przeklinaj proszę. Warto by było zastanowić się nad taką formą upublicznienia przestępstwa. Co do Peji - przegrał proces, więc złe hasło :).

A jeżeli ktoś chce by idee był tym objęte? Przewidujesz sytuację, że ktoś chce coś innego od Ciebie, że chce inaczej żyć, wedle innych zasad?

Przyjmuję.

Mam kilkanaście oryginalnych gier które wymagają obecności płyty w napędzie, dlatego to olewam i emuluję w Deamonie mini-obraz płyty gry, w którą aktualnie gram. Lepszym rozwiązaniem jest polityka firmy Paradox, tej od serii gier Europa Universalis. Dają cd-key który nie jest wymagany przy instalacji, ale zakładasz konto na ich forum, w opcjach go sobie wpisujesz, rejestrujesz grę, masz medal pod avatarem i dostęp do działu z pomocą techniczna, linki do beta patchy, etc. I polegasz na ostracyzmie społecznym, czyli nie pomagasz piratowi z problemami w grze, nie dajesz mu linków do modów, etc. Na forum wayofwar.org też jest ostracyzm, za piractwo są bany, wszyscy to respektują bo jest to prywatne forum, mimo tego, że połowa graczy piraci ;-).

Fajne :)

1. Chcesz by było jedno prawo dla narodu, bądź wszystkich ludzi? Czy by było tyle praw ile chcą ludzie?

Ad. 1.) Mnogość praw jest zdecydowanie lepsza.

2. Czy dopuszczasz możliwość, by ludzie nakładali na siebie takie prawo jakie sami chcą, czy jakie Ty chcesz?

Ad. 2.) Ludzie nakładają na siebie prawo takie jakie sami chcą.

3. Czy zaakceptujesz to, że może istnieć grupa ludzi i jednostki, które będą żyły wedle zasad, które są dziś społecznie nieakceptowalne, z humanistycznego punktu widzenia złe, czy po prostu złowrogie?

Ad. 3.) Tak się dzieje. Akceptuje to, niekoniecznie się z tym zgadzając.

4. Czy jeżeli będzie istnieć kraj, komuna, albo nawet farma w których będą się rządzić w sposób uosabiający czyste zło, ale nie będą napadać na innych i nie będą przejawiać agresji na zewnątrz, to należy ich zostawić w spokoju, czy zaatakować i nawrócić?

Ad. 4.) To ich sprawa. Niech sobie żyją i dają żyć innym.

Zdałem test, czy muszę podchodzić ponownie? :)
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Maciek napisał:
Ja tutaj posługuje się przede wszystkim terminologią encyklopedyczną. Piraci rzeczywiście świetny film.

Wiesz, encyklopedycznie pirat to przede wszystkim ten, który dokonuje rabunków na morzu. Dopiero potem ten, co narusza prawa autorskie.

Maciek napisał:
Mam nadzieję, że w RP prawo się jednak respektuje lub zmienia jeśli jest taka potrzeba.

To złudna nadzieja. RP nie respektuje prawa, mamy aż za nadto tego przykładów. Spektakularny z ostatnich miesięcy - zamykanie sklepów z dopalaczami na podstawie bezprawnej bumagi z pieczęcią z ziemniaka.

Maciek napisał:
Nie jestem przekonany, że każdy utwór przekazuje jakąś ideę.
Maćku, albo Panie Maćku, nie mówimy jedynie o "ideach". Działalność artystyczna przejawia się wyrażeniami słownymi, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackimi, publicystycznymi, naukowymi itd.), plastycznymi, fotograficznymi, lutniczymi, wzornictwa przemysłowego, architektonicznego itd. Nikt nikomu nie każe płacić za ideę, ale za np. utwór audiowizualny wyświetlany w kinie, telewizji bądź na płycie dvd.

Jeśli przyjąć, że istnieje taki twór jak "własność intelektualna", to aby termin ten miał sens i był logicznie spójny, to nie może on czynić rozróżnienia pomiędzy ideami jakoś tam różnie wyrażonymi. Czy to film, książka, wynalazek, utwór muzyczny, za każdą z tych rzeczy stoi pomysł, praca intelektu.

Część z tych idei może zostać wyrażona w bardzo specyficzny sposób, np. poprzez namalowanie artystycznego dzieła, które nie daje się powielić i skopiować (i jego wartość opiera się w unikatowości sposobu wyrażenia, a nie na pomyśle) - tutaj problem kopiowania i "kradzieży" nie istnieje. Ale znacząca większość pomysłów może być wyrażona w taki sposób, że poddana digitalizacji nie traci wiele lub nic ze swojej funkcjonalności i staje się ciągiem bitów. Niezależnie od pomysłu i formy jego wyrażenia, gdzieś dochodzimy do długaśnych liczb, które nie są do rozróżnienia bez jakiegoś klucza interpretacyjnego.

Tworzenie prawa "własności" intelektualnej, które będzie próbowało jakoś rozróżniać te typy pomysłów i form wyrażania, skazane jest na logiczną porażkę, bo bity nie są w żaden sposób rozróżnialne.

Stąd nie uznaję koncepcji, że to wcale nie chodzi ogólnie o idee, ale o jakieś klasy utworów i pomysłów, które miałyby w ramach system "własności" intelektualnej różnie funkcjonować. I jeśli zakładamy, że ktoś chce kontrolować jak te zakodowane cyfrowo idee są rozpowszechniane i używane, a następnie jak się za nie płaci, to musi przyznać, że tak naprawdę chodzi o własność idei i sprzedaż tychże.

Polecam lekturę "Anarchizm triumfujący: wolne oprogramowanie i śmierć praw autorskich"

Maciek napisał:
Właściwie miałem już taką okazję, więc dla mnie posiadanie utworu na własny użytek, a w szczególności powołując się na Art. 32. 1. "Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego." I dalej [...], nie jest jeszcze szczególnie szkodliwy i jako taki kradzieżą go uznać nie można. Sprzedaż metodą piracką jednakże jest łatwiejsza do udowodnienia.

Jeśli już trzymamy się panującego nam miłościwie prawa, to karane jest rozpowszechnianie: Art. 116. 1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Jak widać, nieodpłatność nie zwalnia z odpowiedzialności karnej, nawet jeśli chce się komuś coś dać za darmo.

Sprzedaż metodą piracką będzie coraz trudniejsza do wykrycia, bez możliwości skutecznej inwigilacji, bo te transakcje będą odbywały się wirtualnie. Zresztą, jakim problemem obecnie jest takie piractwo? Kto dziś kupuje pirackie płyty czy programy, skoro wszystko można w kilka-kilkanaście minut ściągnąć sobie za darmo? Nie łudźmy się, walka z piractwem nie będzie toczyła się z jakimiś handlarzami na bazarach, ale z nami wszystkimi, którzy pozbawiają "zysków".
 
A

Anonymous

Guest
Co do Peji i co z tego, że przegrał proces?

A propos prawa, państwo samo łamie prawo gdy ktoś uderza w interesy polityków i nie mogą legalnie pozbyć się "problemu". Wtedy ludzie prawi stają się mimowolnie zakładnikami systemu i pomagają wbrew swojej woli, ale zgodnie z sumieniem budować tyranię, bo nie chcą łamać prawa.

Ja tam wychodzę z założenia, że jak prawo we mnie uderza to należy je złamać albo jakoś obejść. Staram się wszystko robić tak, by nie ponieść żadnych konsekwencji albo jak najmniejsze.

To o czym jest dyskusja? Czy piractwo z punktu widzenia libertarianizmu jest moralne i czy jest kradzieżą? To tu nie dojdzie się do konsensusu chyba, że zaakceptuje się pierwszeństwo prawa prywatnego i że podmioty "państwowe" mogą być bardzo małe, w skali jednostek. Nie widzę żadnych problemów dopóki mam prawo do secesji, lub mogę się wynieść do odpowiadającego mi miejsca.

No właśnie na naszej ziemi obowiązuje ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Tylko, że jest to narzucone siłą. A co jest siłą narzucone można siłą obalić.

Wymień te metody i rozwiązania.

Producenci mogą olać różne rejony świata i np. nie respektować gwarancji, nie udzielać pomocy technicznej, nie ustanowić autoryzowanego dystrybutora i tak dalej. A istnieją odpowiednie metody by dojść po numerach seryjnych gdzie trafił towar. Zanim towar trafi do głównych dystrybutorów można zastrzec, że mają wysyłać producentowi wszystkie dane gdzie wysyłają towar i muszą to wymóc na kolejnych dystrybutorach. Albo sprawdzić na paczce skąd została wysłana. I tak dalej...

Jeżeli działanie podmiotów na rynku doprowadziłoby do tego, że większość ludzi, a przede wszystkim firm zaakceptowałoby prawa autorskie i patenty, czyli byłoby to korzystne ekonomicznie, to by było to dobre. Ale nie jest, bo zostało to wymuszone siłą, bo ktoś ma monopol na ustanawianie prawa. Przedsiębiorcom opłaca się kolaborować z rządami, bo piszą pod konkretne korporacje prawo, udzielają gwarantowanych pożyczek, przyznają kontrakty, a specyfika robienia biznesu z państwem pozwala na ogromne defraudacje i zawyżanie kosztów. Na Wykopie był artykuł, że Orliki budowały na szybko przebranżowione zakłady pogrzebowe i piekarnie. A na koniec przyznaje monopole, wybierając np. oprogramowanie jednego producenta do wszystkich urzędów, czy wymianę biurek, etc. Jeśli istnieje prawna ochrona patentów, a koszt tej ochrony nie jest całkowicie przerzucony na tego co opatentował(czyli formalnie nikt ich nie uznaje i producent sam się musi martwić jak udupić konkurencję), to nie istnieje możliwość by dzięki konkurencji znieść ten stan rzeczy. Chociaż firmy czasem łączą się w konsorcja by się wymienić patentami, ale są to półśrodki. Bo jeżeli ktoś ma patenty to i ja je muszę mieć by zarobić. Gdyby zlikwidować państwa, można by uniknąć tych kosztów i myślę, że wielu wojen. Czy gdyby brak patentów był niekorzystny ekonomicznie, to wielcy producenci nie wspierali by open-source( w Stanach można patentować oprogramowanie - http://pl.wikipedia.org/wiki/Patenty_na_oprogramowanie)?

Prawo powinno być zwyczajowe, lokalne, tworzyć się na bazie praktyki i umów między ludźmi.

Nie wydaje mi się, by ogrom ludzi godził się na przymusowe odbieranie 80% dochodów co miesiąc, na finansowanie czegoś co nie działa.

Poza tym ludzie kopiują rozwiązania skuteczne.

Dziwne jest to, że ludzka cywilizacja przez tysiąclecia mogła się obyć bez praw autorskich i patentów( było coś podobnego, władca przyznawał lokalny monopol i partacze mogli obawiać się o swoje członki, czy prawo propinacyjne ale tu szlachcic mógł na swojej ziemi wyznaczać, kto będzie mógł sprzedawać alkohol i go wytwarzać) i przez ten okres stworzyć najwspanialsze arcydzieła. Merkantylizm zawsze był przyczyną wojen, bo musieli sobie zapewniać rynki zbytu i surowce, a gdyby nie granice i cła, to by nie było do tego powodów. Tym merkantylizmem są obecnie m.in. patenty i prawo autorskie.

http://www.ubucentrum.net/2010/02/open- ... wni-z.html
http://www.dobreprogramy.pl/Amerykanie- ... 18896.html

http://pl.wikipedia.org/wiki/Merkantylizm - dobry artykuł, możecie przeczytać jak chcecie.
 

qatryk

Member
179
2
i w tym kontekście:
"Ja się uważam za anarchokapitalistę "
sprawia że oplułem monitor :D
Poczytaj co Ci koledzy podlinkowali, przemyśl, a potem wróć. I moze równiez doczytasz co oznacza anarchkapitalizm?
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
kawador napisał:
marcin98 napisał:
Już niedługo każdy emeryt będzie miał domowe kino 3d i internet w telefonie i lodówce pozwalający na streamowanie filmów, wtedy może przejść poważne załamanie rynku filmowego.

a dlaczego nie doszło do "poważnego załamania rynku kaset vhs" w czasach, gdy każdy Kowalski miał w domu wideo i mógł kopiować filmy na "czyste" taśmy? dlaczego do załamania rynku kaset vhs doszło dopiero po wprowadzeniu dvd, a nie wcześniej?

i dlaczego mimo istnienia Internetu i setek sieci p2p zyski producentów w Holly są z roku na rok coraz wyższe?

inflacja?
Tak podejżewam że chodzi głównie o inflację. Taki Avator pobił rekord zarobku jeśli pominąć inflację. Piractwa VHS nie można w żaden sposób porównać z internetem. Po pierwsze żeby skopiować trzeba załatwić oryginał, trzeba wykonać pracę. W piractwie internetowym wpisujesz co chcesz i klikasz ściągnij. Jak już się załatwi film to niema sensu go kopiować wystarczy obejrzeć i oddać. Kopiowanie vhs z każdą kolejna kopią daje coraz gorszą jakość. Jak wiesz w kopiach cyfrowych ten efekt nie występuje.
_______
Dziobas RAR player - oglądaj filmy z RARów bez rozpakowywania
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
marcin98 napisał:
Jak już się załatwi film to niema sensu go kopiować wystarczy obejrzeć i oddać. Kopiowanie vhs z każdą kolejna kopią daje coraz gorszą jakość. Jak wiesz w kopiach cyfrowych ten efekt nie występuje.

Kopiowanie poprzez internet nie jest tożsame z wykonaniem kopii cyfrowej!

Ściągany materiał jest pakowany (ze stratą) do innego kodeka. Często dorzucane są do materiału jakieś śmieci reklamowe (strona www - zazwyczaj nieaktualna, team etc.) od tego co umieścił materiał. Do tego ściągający jest narażony na wirusy.
Tak, że sytuacja jest podobna jak w przypadku kopiowania VHS.
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
Wirusy nie są groźne w wypadku filmów. Drobna strata jakości zachodzi raz przy ripowaniu do avi, przy kolejnych kopiowaniach nie zachodzi. Śmieci reklamowe to dorzucane są tylko w wersjach rmvb, jak ktoś chce coś takiego to takie pobiera inaczej pobiera oryginalnego dvdripa. Sytuacja w żaden sposób nie przypomina tej z vhs. Podstawą jest brak wykonania pracy przy znalezieniu idealnej kopi, jest to łatwe to wszyscy robią, nawet nie trzeba wychodzić z domu.
 

Shemyazz

New Member
500
38
marcin98 napisał:
Piractwa VHS nie można w żaden sposób porównać z internetem. Po pierwsze żeby skopiować trzeba załatwić oryginał, trzeba wykonać pracę. W piractwie internetowym wpisujesz co chcesz i klikasz ściągnij. Jak już się załatwi film to niema sensu go kopiować wystarczy obejrzeć i oddać. Kopiowanie vhs z każdą kolejna kopią daje coraz gorszą jakość. Jak wiesz w kopiach cyfrowych ten efekt nie występuje.

Nie bardzo rozumiem tę argumentację. Znaczy się, że piracenie VHS jest jakie? Porównywać pod jakim względem?
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
kawador chodziło o to czemu piractwo vhs nie doprowadziło do załamania rynku filmowego. I wyciągał z tego wniosek że skoro piractwo vhsowe do tego doprowadziło to tego nie zrobi piractwo internetowe. Dlatego porównuje te oba piractwa pod względem jakości i pracochłonność co przekłada się na powszechność. Wniosek jest taki że jedno zjawisko występujące niepowszechnie ma inny wynik jak podobne zjawisko występujące powszechnie. Chodzi po prostu o skale. Tak jak wiaterek nie zawali domu a huraganowi już może to się udać. Chodzi po prostu o efekt skali.
_____
Djvu 2 reader - czytnik plików djvu
 
A

Anonymous

Guest
No a dzisiaj też ktoś musi się zaopatrzyć w oryginał, lub wykraść by to puścić w sieć.

Skąd ludzi brali filmy na vhs na początku lat 90?

- nagrywali z telewizji,
- kopiowali od kumpla,
- kopiowali z filmu z wypożyczalni,
- kupowali na giełdzie.

Warunkiem było posiadanie drugiego odtwarzacza, by kopiować w locie. Jak ktoś nie miał kasy na drugi to wystarczyło, że sąsiad wpadł ze swoim odtwarzaczem.

Poza tym człowiek nieraz się naszuka bo producenci linki zgłaszają, albo szuka się odpowiadającej wersji.

A to, że się człowiek mnie namęczy przy tym to dobrze. Postęp.
 

Maciek

New Member
39
0
Wiesz, encyklopedycznie pirat to przede wszystkim ten, który dokonuje rabunków na morzu. Dopiero potem ten, co narusza prawa autorskie.

W takim razie termin "piractwo medialne" jest bardziej właściwe. Za wikipedią: "W przenośni termin "pirat" stosowany jest również wobec szeregu innych osób, np. kopiujących i sprzedających nielegalnie nośniki z utworami artystycznymi".

To złudna nadzieja. RP nie respektuje prawa, mamy aż za nadto tego przykładów. Spektakularny z ostatnich miesięcy - zamykanie sklepów z dopalaczami na podstawie bezprawnej bumagi z pieczęcią z ziemniaka.

Okazuje się, że ludzie jednak respektują prawo. Nie zawsze się z nim zgadzają, ale muszą się jemu podporządkować. Osobiście cieszę się, z zamykania sklepów z "dopalaczami". Ludzie wybijali im szyby, ale najwidoczniej to było mało. Rynek stosunkowo wolno radził sobie z tym problemem, stąd interwencja rządu. Czy inspektorat pieczętował to ziemniakiem? Nie wiem.

Jeśli przyjąć, że istnieje taki twór jak "własność intelektualna", to aby termin ten miał sens i był logicznie spójny, to nie może on czynić rozróżnienia pomiędzy ideami jakoś tam różnie wyrażonymi. Czy to film, książka, wynalazek, utwór muzyczny, za każdą z tych rzeczy stoi pomysł, praca intelektu.

Dokładnie tak, ale takie rozróżnienie powstało i cały czas obowiązuje.

Tworzenie prawa "własności" intelektualnej, które będzie próbowało jakoś rozróżniać te typy pomysłów i form wyrażania, skazane jest na logiczną porażkę, bo bity nie są w żaden sposób rozróżnialne.

To prawo istnieje, natomiast dzieło artystyczne, nie zawsze jak napisałeś wcześniej, zapisane jest w postaci bitów. Ja się specjalizuje w mediach cyfrowych i plik sam w sobie to nie jest tylko zestaw bitów. To duże uproszczenie.

Stąd nie uznaję koncepcji, że to wcale nie chodzi ogólnie o idee, ale o jakieś klasy utworów i pomysłów, które miałyby w ramach system "własności" intelektualnej różnie funkcjonować. I jeśli zakładamy, że ktoś chce kontrolować jak te zakodowane cyfrowo idee są rozpowszechniane i używane, a następnie jak się za nie płaci, to musi przyznać, że tak naprawdę chodzi o własność idei i sprzedaż tychże.

Tutaj mogę się odwołać do postu Krzysia, gdzie pisze o wartości utworu. Ja jednak odróżniam własność utworu od jego wartości, która najczęściej jest wyceniana subiektywnie.


Maćku, ja czytałem twoje teksty i przeglądałem wcześniej twoją stronę, tak więc znam poniekąd twoją pozycję. Artykuł, który wcześniej podlinkowałeś też wstępnie przejrzałem i póki co nie zmieniam zdania w tym temacie.

Jeśli już trzymamy się panującego nam miłościwie prawa, to karane jest rozpowszechnianie: Art. 116. 1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Jak widać, nieodpłatność nie zwalnia z odpowiedzialności karnej, nawet jeśli chce się komuś coś dać za darmo.

Nie zawsze. Otwarte oprogramowanie jest całkowicie dobrowolne i nie słyszałem, żeby ktoś kogoś skazał za używanie Linuxa. Poza tym, dla zainteresowanych: można posiadać fragmenty utworów do celów dydaktycznych i tutaj również nie powinieneś mieć problemów z ich wykorzystaniem.

Sprzedaż metodą piracką będzie coraz trudniejsza do wykrycia, bez możliwości skutecznej inwigilacji, bo te transakcje będą odbywały się wirtualnie. Zresztą, jakim problemem obecnie jest takie piractwo? Kto dziś kupuje pirackie płyty czy programy, skoro wszystko można w kilka-kilkanaście minut ściągnąć sobie za darmo? Nie łudźmy się, walka z piractwem nie będzie toczyła się z jakimiś handlarzami na bazarach, ale z nami wszystkimi, którzy pozbawiają "zysków".

Te transakcje już odbywają się wirtualnie, próbuje przedstawić swoje stanowisko na ten temat, moim zdaniem jeśli ktoś ma siły, aby zmienić ustawę o prawie autorskim na bardziej wolnościową zachęcam do startowania w wyborach :)

Co do Peji i co z tego, że przegrał proces?

No to kiepsko, nie chciałby odwoływać się do hasła Peji, który jest prawnie przegranym. Mój pracodawca też przegrał proces, teraz spotykają mnie niemiłe incydenty, bo chłopak boi się egzekucji i chwyta się brzytwy.

A propos prawa, państwo samo łamie prawo gdy ktoś uderza w interesy polityków i nie mogą legalnie pozbyć się "problemu". Wtedy ludzie prawi stają się mimowolnie zakładnikami systemu i pomagają wbrew swojej woli, ale zgodnie z sumieniem budować tyranię, bo nie chcą łamać prawa.

To prawda, mamy państwo w państwie, system sam się zapętla.

To o czym jest dyskusja? Czy piractwo z punktu widzenia libertarianizmu jest moralne i czy jest kradzieżą? To tu nie dojdzie się do konsensusu chyba, że zaakceptuje się pierwszeństwo prawa prywatnego i że podmioty "państwowe" mogą być bardzo małe, w skali jednostek. Nie widzę żadnych problemów dopóki mam prawo do secesji, lub mogę się wynieść do odpowiadającego mi miejsca.

Prawo można zmieniać, jednak jak chcesz możesz emigrować gdzieś, gdzie prawo autorskie jest najbardziej wolnościowe lub go nie ma :)

Tylko, że jest to narzucone siłą. A co jest siłą narzucone można siłą obalić.

Jesteś silny?

Czy gdyby brak patentów był niekorzystny ekonomicznie, to wielcy producenci nie wspierali by open-source( w Stanach można patentować oprogramowanie - http://pl.wikipedia.org/wiki/Patenty_na_oprogramowanie)?

Myślę, że byłoby zupełnie odwrotnie. Jednakże nie każdy przedsiębiorca może się do tego stosować i tego nie stosuje.

Prawo powinno być zwyczajowe, lokalne, tworzyć się na bazie praktyki i umów między ludźmi.

I prawo też powinno być adekwatne do określonej sytuacji, jednocześnie twarde i przestrzegane.

Nie wydaje mi się, by ogrom ludzi godził się na przymusowe odbieranie 80% dochodów co miesiąc, na finansowanie czegoś co nie działa.

Nie godzi się, tylko czy robi coś, aby to zmienić?

Poza tym ludzie kopiują rozwiązania skuteczne.

Dziwne jest to, że ludzka cywilizacja przez tysiąclecia mogła się obyć bez praw autorskich i patentów( było coś podobnego, władca przyznawał lokalny monopol i partacze mogli obawiać się o swoje członki, czy prawo propinacyjne ale tu szlachcic mógł na swojej ziemi wyznaczać, kto będzie mógł sprzedawać alkohol i go wytwarzać) i przez ten okres stworzyć najwspanialsze arcydzieła. Merkantylizm zawsze był przyczyną wojen, bo musieli sobie zapewniać rynki zbytu i surowce, a gdyby nie granice i cła, to by nie było do tego powodów. Tym merkantylizmem są obecnie m.in. patenty i prawo autorskie.

Oczywiście świat obył by się bez prawa autorskiego. Teraz jednak prawo autorskie obowiązuje. Dochody producentów są wystarczające, a mogłyby być wyższe (przynajmniej w moim przypadku :) Jeśli jesteś silny, możesz zmienić tą ustawę na bardziej wolnościową. Jesteś? :)
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Maciek napisał:
Okazuje się, że ludzie jednak respektują prawo. Nie zawsze się z nim zgadzają, ale muszą się jemu podporządkować. Osobiście cieszę się, z zamykania sklepów z "dopalaczami". Ludzie wybijali im szyby, ale najwidoczniej to było mało. Rynek stosunkowo wolno radził sobie z tym problemem, stąd interwencja rządu. Czy inspektorat pieczętował to ziemniakiem? Nie wiem.

Rynek nie musiał sobie radzić z problemem sklepów z dopalaczami, bo problemu nie było. A właściwie rynek sobie doskonale poradził z problemem, czyli niedostatkiem legalnych środków psychoaktywnych, które ludzi chcieli sobie zapodawać.

Doprawdy nie ma się z czego cieszyć. Rząd wtrącił się w dobrowolne transakcje pomiędzy sprzedawcami i klientami pod pretekstem, że wie lepiej, co dla nich dobre. Zrobił to wyłącznie dla poprawienia wizerunku i niezgodnie z prawem, którego powinien przestrzegać.

Skoro rządowi wolno olewać prawo dla własnych korzyści, dlaczego nam nie wolno?

Maciek napisał:
To prawo istnieje, natomiast dzieło artystyczne, nie zawsze jak napisałeś wcześniej, zapisane jest w postaci bitów. Ja się specjalizuje w mediach cyfrowych i plik sam w sobie to nie jest tylko zestaw bitów. To duże uproszczenie.

Po pierwsze, popełniasz błąd zakładając, że istnieje legalnie zdefiniowana "własność intelektualna", a podziały prawne to jedynie efekt tego, że przedmioty tej "własności" dzielą się na różne kategorie. A faktycznie to, co obecnie wpisuje się w termin IP, to tak naprawdę osobne prawne byty, które w różny sposób i w różnym czasie zyskiwały swój monopolistyczny status.

Po drugie, to faktycznie jest jedynie zestawy bitów. A już szczególnie w kontekście "piracenia" o jakim tu mówimy (czyli przez internet), to mamy wyłącznie do czynienia z zestawami bitów, o które toczy się bój. To, jaka myśl stoi za danym ciągiem bitów zależy od tego jak te bity zostaną zinterpretowane. Dopóki nie znasz klucza to interpretacji, nie masz pojęcia czym dany ciąg bitów faktycznie jest.

I naprawdę trudno mi zrozumieć, jak ktoś chce skutecznie egzekwować własność ciągów bitów? I dlaczego uważa, że jakieś tam sekwencje bitów akurat mają być jego własnością?

Maciek napisał:
Nie zawsze. Otwarte oprogramowanie jest całkowicie dobrowolne i nie słyszałem, żeby ktoś kogoś skazał za używanie Linuxa. Poza tym, dla zainteresowanych: można posiadać fragmenty utworów do celów dydaktycznych i tutaj również nie powinieneś mieć problemów z ich wykorzystaniem.

Myślałem, że w kontekście penalizacji piracenia mówiliśmy o tym, że piracenie na własny użytek nie jest taki straszne i złe, a piracenie dla zysku, to już należy się surowa kara.

Wolne oprogramowanie to nie jest przykład piracenia, więc nie ma znaczenia w tej dyskusji.

Co do celów dydaktycznych, dozwolony użytek osobisty jest wyłączony w zakresie oprogramowania. Czyli jeśli posiadasz oprogramowanie, do którego nie masz prawa, to podlegasz karze i już. Prawo formalnie nie jest wcale tak pobłażliwie.

Maciek napisał:
Te transakcje już odbywają się wirtualnie, próbuje przedstawić swoje stanowisko na ten temat, moim zdaniem jeśli ktoś ma siły, aby zmienić ustawę o prawie autorskim na bardziej wolnościową zachęcam do startowania w wyborach :)

Nie rozumiem, co to za argumentacja? Znaczy prawa autorskie są słuszne, bo ich jeszcze nie zniesiono? Na tej podstawie to i podatki są słuszne, bo przecież wszyscy je płacimy i jakoś nikt ich nie znosi.

To jest dyskusja na poziomie piaskownicy, gdy jeden gnojek nabija się z innych, co chwila podpierając się argumentem, że ma w każdej sprawie rację, bo ma silnego starszego brata, który wszystkim jego adwersarzom rozkwasi nosy jak będą się sprzeciwiać. I zachęca ich, aby spróbowali zmierzyć się z bratem. Ale póki co, niezależnie od faktycznej racji, to on jest górą.
 

Shemyazz

New Member
500
38
Maciek czy Ty aby nie określałeś się jako anarchokapitalista? A potem poparłeś państwowe ingerencje w rynek, tj. np. zamykanie sklepów z dopalaczami?
 
Do góry Bottom