qatryk
Member
- 179
- 2
No jasne, można tez elektrody na mózg - bardzo skuteczne. W końcu miłość i emocje to przeca ino zwarcie na synapsach.
Piter1489 napisał:To co odczuwamy to podobno tylko chemia w mózgu, więc pewnie można jakoś farmakologicznie .
qatryk napisał:"Co do Boga - Bóg istnieje "
Tak i wczoraj robił mi loda. Zasadniczo była to bogini ale jezeli mamy zostać w świecie monoteistycznym to wychodzi że bóg jest kobietą.
@Premislaus
" Mogę się wyrzec miłości do kogoś, własnej wolności sprzedając się w niewolę, ojczyzny, wierności, etc. "
OłRLY? Powiedz mi jak sie wyrzeka miłości, jak sie jej pozbyć bo ja jakoś robotem nie jestem cobym umiał cos takiego wymazać ze łba. Możesz coś wypowiedzieć, zadeklarować, ba nawet coś uczynić na poparcie tego co mówisz ale w tych pojęciach które wymieniłeś nie ma znamiona materializmu. A zatem, i tu dobry argument w dyskusji, nie ma równiez tak prostego sposobu kontroli jak w przypadku własności (materialnej żeby nie było).
W każdym razie jakoś tak albo nie do końca dobrze opisałes co masz na mysli albo tego dobrze nie przemyslałeś.
Cholercia, a myślałem, że ckliwe historyjki i odwoływanie się do empatii, zrozumienia, człowieczeństwa, itp. to domena tylko przeciwników aborcji :s.
Jak już wcześniej wspominałem kupuję książki głównie po to, żeby ładnie leżały na półce. Tak jest zazwyczaj, jeżeli chcę coś przeczytać to idę do biblioteki, która jest legalnym Pirate Bay (nie rozumiem, czemu jeszcze większość z nich jest dofinansowywana).
Co nie zmienia faktu, który przytoczyłem - własność intelektualna prawnie nie istnieje. Istnieje trochę działów prawa, które potocznie zwie się "własnością" intelektualną. Ale nie mają one z własnością wiele wspólnego.
Mów za siebie. Bo odczucia są różne. Powstają partie piratów, nawet mają jakieś wyborcze sukcesy. A Piraci z Karaibów to raczej się wszystkim pozytywnie kojarzą.
No ja wiem, że RP ani nie jest państwem prawa, ani sprawiedliwość społeczne nie jest sprawiedliwością.
Ale ja nie zamierzam zastanawiać się, jak miałby działać postulowany przez ciebie monopol, w którym państwo wyszukuje takich, którzy sprzedają idee (używam tego w znaczeniu ogólnym, bo owa "własność" intelektualna, niezależnie czy mówimy o prawach autorskich, patentach, tajemnicach, etc. dotyczy różnie wyrażonych i utrwalonych idei) i przykładnie ich karze. Mnie nie interesuje masowa inwigilacja w imię obrony twoich interesów.
Jedynym skutecznym sposobem na zapobieganiu sprzedaży idei jest masowe kontrolowanie wszystkich, bo tego typu proceder może mieć miejsce wszędzie. Co gorsza zdalnie.
Brak rzadkości to inaczej nieskończona obfitość. Tym się cechują idee. Nie ma konfliktu w rozpowszechnianiu ich i korzystaniu z nich. Z jednej idei może korzystać nieskończona ilość osób.
Powstaje sztuczny konflikt wtedy, gdy ktoś stwierdza: "Ta idea należy do mnie. Teraz wszyscy płaćcie mi za skorzystanie, a nawet posiadanie mojej idei. Bo inaczej mnie okradacie!"
Ja rozumiem, że chciałbyś korzystać z gwarantowanego przez państwo monopolu. To naturalne, bo bycie monopolistą to zawsze ułatwienie. I naturalne jest, że chcesz, aby państwo jeszcze skuteczniej walczyło z tymi, którzy naruszają ten monopol. Każdy monopolista tego chce. I bardzo łatwo łagodzić swoją postawę, że to tylko karanie tych, którzy na tym zarabiają, a inni niech sobie kopiują. Tylko, że na tym się nie kończy i jak już zlikwidujesz tych, którzy zarabiają, to wtedy przyjdzie kolej na tych, co biorą za darmo, bo przecież pozbawiają cię potencjalnych zysków, czyli także "kradną". I nikt nie będzie bezpieczny przed IP-Gestapo.
Istnieją ludzie, którzy uważają, że można ustawić jakąś równowagę pomiędzy interesami autorów, a interesami reszty ludzi, szczególnie w kontekście ich wolności, własności (tej fizycznej) i prywatności. Ja w to nie wierzę.
Zbywalne jest wszystko. Mogę się wyrzec miłości do kogoś, własnej wolności sprzedając się w niewolę, ojczyzny, wierności, etc. a są to przecież uczucia i więzi o wiele mocniejsze od pracy.
Można się wyrzec dzieci.
Jeżeli ty nie jesteś do czegoś zdolny, to nie znaczy, że ktoś inny nie jest.
Notabene parę lat temu czytałem o eksperymentalnej terapii bądź technice medycznej, która polega na wymazywaniu wspomnień( albo farmakologicznie lub prądem) w celu leczenia traum.
Owszem na swojej ziemi możesz być przeciwny piractwu, ustanawiać takie prawa, ale na ziemi kogoś innego mogą panować inne prawa, nawet te niewolnościowe.
Nie uznaję piractwa za kradzież, ani łamania patentów, tak samo jak nie uznaję aborcji i eutanazji za morderstwo. To argumenty moralne.
Miałem kiedyś niezłą srakę, byłem odwodniony i wyczerpany. Czy była to praca?
Twoje argumenty przywołują u mnie wspomnienie filmu i powieści "Noce i dnie". Tam główny bohater na kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wydzierżawił ziemię, którą gospodarował, na koniec właściciel chciał go stamtąd wykopać, ale bogaci sąsiedzi za nim się ujęli i ją wykupili. Tak było jeśli dobrze zapamiętałem. Otóż z samej racji wykonywania pracy nic nie przysługuje. Zanim cokolwiek zrobię to rozważam za i przeciw i przewiduję konsekwencje. To, że się narobię jak dziki osioł nie znaczy, że otrzymam zapłatę. Podobne argumenty do Twoich stosują firmy powiązane z państwem, które trzepnął kryzys i chcą kasy z podatków i dodruku.
Coś mi świta w głowie, że w USA ktoś chciał czy złożył propozycję, by za dzwonki w komórkach pobierać dodatkowe opłaty, bo ktoś usłyszy, zaspokoi swoje potrzeby kulturalne i nie kupi legalnej mp3.
Istnieją też takie słowa jak bóg, magia, smok i miecz świetlny, jakoś to nie sprawia, że te rzeczy istnieją.
Ja kontestuję całe obecne prawo, zwłaszcza takie narzucone mi siłą. Po co mi policja jak będę miał broń, jak mnie ktoś okradnie to zazwyczaj wiem kto to zrobił albo wynajmę prywatnego detektywa. Jak mi porwą dziecko to je sam z ziomkami odbiję, albo wynajmę ukraińskich gangsterów z Katowic. Nie kontestuję prawa prywatnego. Ekspansja prawa powinna polegać na zadach rynkowych, przy zakupie nieruchomości mogą się pojawić zapisy w umowie ograniczające w jakiś sposób własność. Podobnie prawo i systemy polityczne rozwijały się w średniowieczu. Albo za pomocą siły, lub ktoś ogłaszał się czyimś wasalem. Państwo Mieszka I było jego państwem prywatnym, rodowym, a późniejsi królowie piastowscy traktowali kraj jako swoje patrymonium, dopóki za sprawą kontaktów z andegaweńskimi Węgrami nie trafiła do Polski idea monarchii stanowej. Oczywiście sąsiedni władcy i wielmoże kontestowali prawa piastów do jakichś ziem i własności, tak samo robili ich poddani. Zmierzam do tego, że nie uważam wojny i stosowania przemocy za coś złego, dopóki któraś grupa społeczna nie uzyska monopolu na stosowanie przemocy. Tak jak dzisiejsze państwa. Mrzonką jest myśleć, że się wyzbędziemy wojny. Większość kodeksów prawnych w średniowieczu wykrystalizowało się z praktyki, zwłaszcza te regulujące sprawy handlowe, a wiele miast miało własne rozwiązania prawne. Narzucając jedno prawo ludziom jest się faszystą, nawet jeśli jest to prawo libertariańskie. Jako anarchista zakładam i respektuję wolę innych jednostek, do życia wedle własnych praw i organizowania się wedle swojego widzimisię. Społeczni anarchiści też są faszystami i państwowcami, bo nie chcą przyznać możliwości do istnienia rozmaitych zbiorowisk ludzkich, w których ktoś dzierży kapitał. Jedynymi spadkobiercami idei anarchistycznej w prostej linii są libertarianie, a ściślej anarchokapitaliści.
Dobra dalej mi się nie chce. Jedynym rozwiązaniem kwestii piractwa są metody rynkowe i wielorakości rozwiązań prawnych. Gdzieś to może być legalne(Kraków, albo podwórko mojego sąsiada), bądź nielegalne.
Można porozwieszać na mieście kartki ze zdjęciem i danymi osobowymi, z adresem i pisząc, że koleś to chuj bo wisi kasę i nie płaci alimentów, etc. Dodać słynny tekst Peji "wiecie co z nim zrobić".
A jeżeli ktoś chce by idee był tym objęte? Przewidujesz sytuację, że ktoś chce coś innego od Ciebie, że chce inaczej żyć, wedle innych zasad?
Mam kilkanaście oryginalnych gier które wymagają obecności płyty w napędzie, dlatego to olewam i emuluję w Deamonie mini-obraz płyty gry, w którą aktualnie gram. Lepszym rozwiązaniem jest polityka firmy Paradox, tej od serii gier Europa Universalis. Dają cd-key który nie jest wymagany przy instalacji, ale zakładasz konto na ich forum, w opcjach go sobie wpisujesz, rejestrujesz grę, masz medal pod avatarem i dostęp do działu z pomocą techniczna, linki do beta patchy, etc. I polegasz na ostracyzmie społecznym, czyli nie pomagasz piratowi z problemami w grze, nie dajesz mu linków do modów, etc. Na forum wayofwar.org też jest ostracyzm, za piractwo są bany, wszyscy to respektują bo jest to prywatne forum, mimo tego, że połowa graczy piraci ;-).
1. Chcesz by było jedno prawo dla narodu, bądź wszystkich ludzi? Czy by było tyle praw ile chcą ludzie?
2. Czy dopuszczasz możliwość, by ludzie nakładali na siebie takie prawo jakie sami chcą, czy jakie Ty chcesz?
3. Czy zaakceptujesz to, że może istnieć grupa ludzi i jednostki, które będą żyły wedle zasad, które są dziś społecznie nieakceptowalne, z humanistycznego punktu widzenia złe, czy po prostu złowrogie?
4. Czy jeżeli będzie istnieć kraj, komuna, albo nawet farma w których będą się rządzić w sposób uosabiający czyste zło, ale nie będą napadać na innych i nie będą przejawiać agresji na zewnątrz, to należy ich zostawić w spokoju, czy zaatakować i nawrócić?
Maciek napisał:Ja tutaj posługuje się przede wszystkim terminologią encyklopedyczną. Piraci rzeczywiście świetny film.
Maciek napisał:Mam nadzieję, że w RP prawo się jednak respektuje lub zmienia jeśli jest taka potrzeba.
Maciek napisał:Nie jestem przekonany, że każdy utwór przekazuje jakąś ideę.
Maćku, albo Panie Maćku, nie mówimy jedynie o "ideach". Działalność artystyczna przejawia się wyrażeniami słownymi, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackimi, publicystycznymi, naukowymi itd.), plastycznymi, fotograficznymi, lutniczymi, wzornictwa przemysłowego, architektonicznego itd. Nikt nikomu nie każe płacić za ideę, ale za np. utwór audiowizualny wyświetlany w kinie, telewizji bądź na płycie dvd.
Maciek napisał:Właściwie miałem już taką okazję, więc dla mnie posiadanie utworu na własny użytek, a w szczególności powołując się na Art. 32. 1. "Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego." I dalej [...], nie jest jeszcze szczególnie szkodliwy i jako taki kradzieżą go uznać nie można. Sprzedaż metodą piracką jednakże jest łatwiejsza do udowodnienia.
No właśnie na naszej ziemi obowiązuje ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Wymień te metody i rozwiązania.
Tak podejżewam że chodzi głównie o inflację. Taki Avator pobił rekord zarobku jeśli pominąć inflację. Piractwa VHS nie można w żaden sposób porównać z internetem. Po pierwsze żeby skopiować trzeba załatwić oryginał, trzeba wykonać pracę. W piractwie internetowym wpisujesz co chcesz i klikasz ściągnij. Jak już się załatwi film to niema sensu go kopiować wystarczy obejrzeć i oddać. Kopiowanie vhs z każdą kolejna kopią daje coraz gorszą jakość. Jak wiesz w kopiach cyfrowych ten efekt nie występuje.kawador napisał:marcin98 napisał:Już niedługo każdy emeryt będzie miał domowe kino 3d i internet w telefonie i lodówce pozwalający na streamowanie filmów, wtedy może przejść poważne załamanie rynku filmowego.
a dlaczego nie doszło do "poważnego załamania rynku kaset vhs" w czasach, gdy każdy Kowalski miał w domu wideo i mógł kopiować filmy na "czyste" taśmy? dlaczego do załamania rynku kaset vhs doszło dopiero po wprowadzeniu dvd, a nie wcześniej?
i dlaczego mimo istnienia Internetu i setek sieci p2p zyski producentów w Holly są z roku na rok coraz wyższe?
inflacja?
marcin98 napisał:Jak już się załatwi film to niema sensu go kopiować wystarczy obejrzeć i oddać. Kopiowanie vhs z każdą kolejna kopią daje coraz gorszą jakość. Jak wiesz w kopiach cyfrowych ten efekt nie występuje.
marcin98 napisał:Piractwa VHS nie można w żaden sposób porównać z internetem. Po pierwsze żeby skopiować trzeba załatwić oryginał, trzeba wykonać pracę. W piractwie internetowym wpisujesz co chcesz i klikasz ściągnij. Jak już się załatwi film to niema sensu go kopiować wystarczy obejrzeć i oddać. Kopiowanie vhs z każdą kolejna kopią daje coraz gorszą jakość. Jak wiesz w kopiach cyfrowych ten efekt nie występuje.
Wiesz, encyklopedycznie pirat to przede wszystkim ten, który dokonuje rabunków na morzu. Dopiero potem ten, co narusza prawa autorskie.
To złudna nadzieja. RP nie respektuje prawa, mamy aż za nadto tego przykładów. Spektakularny z ostatnich miesięcy - zamykanie sklepów z dopalaczami na podstawie bezprawnej bumagi z pieczęcią z ziemniaka.
Jeśli przyjąć, że istnieje taki twór jak "własność intelektualna", to aby termin ten miał sens i był logicznie spójny, to nie może on czynić rozróżnienia pomiędzy ideami jakoś tam różnie wyrażonymi. Czy to film, książka, wynalazek, utwór muzyczny, za każdą z tych rzeczy stoi pomysł, praca intelektu.
Tworzenie prawa "własności" intelektualnej, które będzie próbowało jakoś rozróżniać te typy pomysłów i form wyrażania, skazane jest na logiczną porażkę, bo bity nie są w żaden sposób rozróżnialne.
Stąd nie uznaję koncepcji, że to wcale nie chodzi ogólnie o idee, ale o jakieś klasy utworów i pomysłów, które miałyby w ramach system "własności" intelektualnej różnie funkcjonować. I jeśli zakładamy, że ktoś chce kontrolować jak te zakodowane cyfrowo idee są rozpowszechniane i używane, a następnie jak się za nie płaci, to musi przyznać, że tak naprawdę chodzi o własność idei i sprzedaż tychże.
Jeśli już trzymamy się panującego nam miłościwie prawa, to karane jest rozpowszechnianie: Art. 116. 1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Jak widać, nieodpłatność nie zwalnia z odpowiedzialności karnej, nawet jeśli chce się komuś coś dać za darmo.
Sprzedaż metodą piracką będzie coraz trudniejsza do wykrycia, bez możliwości skutecznej inwigilacji, bo te transakcje będą odbywały się wirtualnie. Zresztą, jakim problemem obecnie jest takie piractwo? Kto dziś kupuje pirackie płyty czy programy, skoro wszystko można w kilka-kilkanaście minut ściągnąć sobie za darmo? Nie łudźmy się, walka z piractwem nie będzie toczyła się z jakimiś handlarzami na bazarach, ale z nami wszystkimi, którzy pozbawiają "zysków".
Co do Peji i co z tego, że przegrał proces?
A propos prawa, państwo samo łamie prawo gdy ktoś uderza w interesy polityków i nie mogą legalnie pozbyć się "problemu". Wtedy ludzie prawi stają się mimowolnie zakładnikami systemu i pomagają wbrew swojej woli, ale zgodnie z sumieniem budować tyranię, bo nie chcą łamać prawa.
To o czym jest dyskusja? Czy piractwo z punktu widzenia libertarianizmu jest moralne i czy jest kradzieżą? To tu nie dojdzie się do konsensusu chyba, że zaakceptuje się pierwszeństwo prawa prywatnego i że podmioty "państwowe" mogą być bardzo małe, w skali jednostek. Nie widzę żadnych problemów dopóki mam prawo do secesji, lub mogę się wynieść do odpowiadającego mi miejsca.
Tylko, że jest to narzucone siłą. A co jest siłą narzucone można siłą obalić.
Czy gdyby brak patentów był niekorzystny ekonomicznie, to wielcy producenci nie wspierali by open-source( w Stanach można patentować oprogramowanie - http://pl.wikipedia.org/wiki/Patenty_na_oprogramowanie)?
Prawo powinno być zwyczajowe, lokalne, tworzyć się na bazie praktyki i umów między ludźmi.
Nie wydaje mi się, by ogrom ludzi godził się na przymusowe odbieranie 80% dochodów co miesiąc, na finansowanie czegoś co nie działa.
Poza tym ludzie kopiują rozwiązania skuteczne.
Dziwne jest to, że ludzka cywilizacja przez tysiąclecia mogła się obyć bez praw autorskich i patentów( było coś podobnego, władca przyznawał lokalny monopol i partacze mogli obawiać się o swoje członki, czy prawo propinacyjne ale tu szlachcic mógł na swojej ziemi wyznaczać, kto będzie mógł sprzedawać alkohol i go wytwarzać) i przez ten okres stworzyć najwspanialsze arcydzieła. Merkantylizm zawsze był przyczyną wojen, bo musieli sobie zapewniać rynki zbytu i surowce, a gdyby nie granice i cła, to by nie było do tego powodów. Tym merkantylizmem są obecnie m.in. patenty i prawo autorskie.
Maciek napisał:Okazuje się, że ludzie jednak respektują prawo. Nie zawsze się z nim zgadzają, ale muszą się jemu podporządkować. Osobiście cieszę się, z zamykania sklepów z "dopalaczami". Ludzie wybijali im szyby, ale najwidoczniej to było mało. Rynek stosunkowo wolno radził sobie z tym problemem, stąd interwencja rządu. Czy inspektorat pieczętował to ziemniakiem? Nie wiem.
Maciek napisał:To prawo istnieje, natomiast dzieło artystyczne, nie zawsze jak napisałeś wcześniej, zapisane jest w postaci bitów. Ja się specjalizuje w mediach cyfrowych i plik sam w sobie to nie jest tylko zestaw bitów. To duże uproszczenie.
Maciek napisał:Nie zawsze. Otwarte oprogramowanie jest całkowicie dobrowolne i nie słyszałem, żeby ktoś kogoś skazał za używanie Linuxa. Poza tym, dla zainteresowanych: można posiadać fragmenty utworów do celów dydaktycznych i tutaj również nie powinieneś mieć problemów z ich wykorzystaniem.
Maciek napisał:Te transakcje już odbywają się wirtualnie, próbuje przedstawić swoje stanowisko na ten temat, moim zdaniem jeśli ktoś ma siły, aby zmienić ustawę o prawie autorskim na bardziej wolnościową zachęcam do startowania w wyborach