piractwo

Shemyazz

New Member
500
38
Maciek napisał:
Mimo wszystko wkładając wysiłek we wszystko co robisz owocuje to w postaci uzyskanej w ten sposób pracy, możliwości zbierania zysków, bez różnicy czy przeniesiesz te prawa na osoby trzecie, w przypadku artysty będzie to producent, w przypadku rowu może być to właściciel działki/ziemi, w przypadku ojcostwa, mogą zostać Ci odebrane prawa do wychowywania dziecka.

OMFG od kiedy libertarianizm ma w założeniach laborystyczną teorię wartości? Jak znajdę diament na plaży to nie mam prawa go sprzedać za krocie, bo nie włożyłem w jego uzyskanie pracy/mój wkład był mały? Co do "możliwości zbierania zysków" przeczytaj co napisał kr2y510.
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
tosiabunio napisał:
Wniesiony w cokolwiek wysiłek nie daje ci prawa do wynagrodzenia - najpierw musisz znaleźć kogoś, kto zechce ci za ten wysiłek płacić.

Przecież ludzie są skłoni płacić za kopiowanie. Model płać za kopie dobrze się spisywał. To było tak jakby wiele osób zrzucało się na produkcje filmu. Dzięki temu powstało wiele filmów. Problemem są piraci którzy wrzucają filmy do internetu, nie ponoszą kosztów produkcji, jest to nieuczciwa konkurencja.
Już niedługo każdy emeryt będzie miał domowe kino 3d i internet w telefonie i lodówce pozwalający na streamowanie filmów, wtedy może przejść poważne załamanie rynku filmowego.
Bez prawa autorskiego o wiele częstsze były by wycieki filmów z kina do internetu w dobrej jakości. Nawet Murray Rothbard był przeciwnikiem nielegalnego kopiowania.
_______
Dziobas RAR player - oglądaj filmy z RARów bez rozpakowywania
 
D

Deleted member 427

Guest
marcin98 napisał:
Już niedługo każdy emeryt będzie miał domowe kino 3d i internet w telefonie i lodówce pozwalający na streamowanie filmów, wtedy może przejść poważne załamanie rynku filmowego.

a dlaczego nie doszło do "poważnego załamania rynku kaset vhs" w czasach, gdy każdy Kowalski miał w domu wideo i mógł kopiować filmy na "czyste" taśmy? dlaczego do załamania rynku kaset vhs doszło dopiero po wprowadzeniu dvd, a nie wcześniej?

i dlaczego mimo istnienia Internetu i setek sieci p2p zyski producentów w Holly są z roku na rok coraz wyższe?

inflacja?
 

Maciek

New Member
39
0
Prawo "własności" intelektualnej to zestaw różnych praw (prawa autorskie, patenty, znaki handlowe, tajemnica handlowe, etc.) Dla tych kategorii ma różne przedmioty, różne uzasadnienia, różnie działa. W żadnym z nich zadaje się nie używa się pojęcia własności, wiec "własność intelektualna" prawnie nie istnieje chyba nigdzie na świecie.

Prawo własności intelektualnej to prawo własności intelektualnej. Skoro używa się pojęcia własności intelektualnej to znaczy, że istnieje. Gdyby nie istniała, nikt nie wymyśliłby takiego pojęcia. Podobnie jak własność hipoteczna, prywatna czy przemysłowa, takie pojęcia też prawnie istnieją, zamierzasz więc kwestionować ich prawne istnienie?

Poza tym, nie jest to prawo, które pojawiło się w warunkach rynkowych czy wyewoluowało z prawa zwyczajowego. To przywilej nadawany przez państwo wybranym grupom w zamian za rzekome korzyści dla nas wszystkich.

Nie znam dobrze historii powstania prawa własności intelektualnej, ale na drodze tworzenia tegoż znalazłem taki cytat: "autorzy posiadają naturalne i przyrodzone prawo własności tego, co piszą, a takie prawo może być przekazywane innym stronom w drodze umowy, tak samo jak inne formy własności. Za pierwsze prawo autorskie można uznać Statut Królowej Anny z 1710 roku". Gwiazdowski pisze za Foglem, że prawo autorskie jest wymysłem cenzorów, nie kwestionuje jednak jego istnienia Cytując dalej: "Było to zagrożenie dla rządu. Bo do tych odbiorców mogły trafić dzieła, których rząd wolałby nie rozpowszechniać. Nowa technologia ułatwiała rozpowszechnianie dzieł „wywrotowych”. Utworzono więc cech prywatnych cenzorów, „Londyńskie Zrzeszenie Sprzedawców Papieru” (The London Company of Stationers). Żadna książka nie mogła być wydrukowana, zanim nie została włączona do wykazu prowadzonego przez Zrzeszenie". Całość dostępna jest: tutaj. Ja nie jestem zagorzałym zwolennikiem państwowości i tak samo nie uważam, że powinny istnieć takie przywileje. Podobnie jak Gwiazdowski jestem zdania, że każdy może skopiować sobie książkę bądź pracę, którą wykonałem, tylko niech nie zapomina do kogo należy autorstwo, oraz nie publikuje jej jako własnej ani nie pobiera też za nią opłat, na które nie wyraziłem zgody, ani nie podpisałem żadnej umowy. Dlatego też udostępniam swoje prace w internecie.

Rozumiem, przeżyłeś coś w rodzaju objawienia. Good for you.

Tak, mam nadzieję, że będzie ich więcej :)

Wniesiony w cokolwiek wysiłek nie daje ci prawa do wynagrodzenia - najpierw musisz znaleźć kogoś, kto zechce ci za ten wysiłek płacić.

Ja płacę za ten wysiłek, jestem producentem i jestem w trakcie zakładania własnej działalności gospodarczej, na razie jako pracodawca sam dla siebie, ale z czasem być może rozwinie się to szerzej.

Podobnie jak ci, którzy myją szyby na skrzyżowaniach - sama wykona przez nich praca jeszcze nie upoważnia ich do żądania wynagrodzenia.

Z drugiej strony, jeśli jako twórca znajdziesz kogoś, kto za twą twórczość zapłaci, nie potrzeba ci systemu praw autorskich, aby czerpać zyski ze swoich dzieł.

Jeżeli są zatrudnieni u pracodawcy, to po zawarciu umowy należy im się wynagrodzenie. Jeśli są samowystarczalni i znaleźli klienta, on im za to płaci. W moim przypadku ja jestem twórcą i jednocześnie sam jestem w stanie przenieść na siebie prawa autorskie z możliwością wydania swoich dzieł i ich sprzedaży. Prawo jest prawem, jeśli chcesz zmienić ustawę, startuj w najbliższych wyborach.

A ja jestem zdania, że świnie mogą latać. Niemniej jednak, nie oznacza to, że wszyscy muszą w to wierzyć.

Ja też jestem zdania, że świnie mogą latać zwłaszcza w reklamie Red Bulla. Niemniej jednak, nie oznacza to, że wszyscy muszą ją oglądać.

Nazwanie czegoś własnością nie musi tego czegoś własnością czynić. Mogę również stwierdzić, że do mnie należą wszystkie zachody słońca i próbować nakłonić kogoś, aby taką "własność" prawnie usankcjonować. A wtedy wszyscy będą pytać mnie o zgodę i płacić mi za podziwianie wieczornych zórz.

To oczywiście nie prawda, wszystkie zachody słońca należą do Boga :) Nazywanie czegoś własnością, może czynić z tego własność, o ile jesteś w stanie udowodnić, że ta własność rzeczywiście należy do Ciebie.

Jak znajdę diament na plaży to nie mam prawa go sprzedać za krocie, bo nie włożyłem w jego uzyskanie pracy/mój wkład był mały?

Włożyłeś w jego uzyskanie pracę, musiałeś pojechać/przejść się na plażę, poświęcić czas i energię. Twój wkład był, sam określ jaki.

Nie jestem zwolennikiem laborystycznej teorii własności.

a dlaczego nie doszło do "poważnego załamania rynku kaset vhs" w czasach, gdy każdy Kowalski miał w domu wideo i mógł kopiować filmy na "czyste" taśmy? dlaczego do załamania rynku kaset vhs doszło dopiero po wprowadzeniu dvd, a nie wcześniej?

Dlatego, że bardziej zaawansowana technologia wyparła tą mniej zaawansowaną. Znasz się na technologii? Produkujesz filmy, tworzysz strony internetowe?

i dlaczego mimo istnienia Internetu i setek sieci p2p zyski producentów w Holly są z roku na rok coraz wyższe?

Bo jesteśmy dobrzy w tym co robimy :)
 
D

Deleted member 427

Guest
Maciek napisał:
Dlatego, że bardziej zaawansowana technologia wyparła tą mniej zaawansowaną.

no dokładnie o to mi chodziło. masowe kopiowanie kaset vhs i sprzedawanie ich na bazarach nie doprowadziło do upadku przemysłu vhs - przemysł vhs ani przez sekundę nie był zagrożony z tego powodu, tak samo jak przemysł filmowy ani przez sekundę nie będzie zagrożony, gdy "emeryci będą mieli kino domowe 3d i internet w telefonie i lodówce pozwalający na streamowanie filmów", choć zapewne producenci filmowi jako pierwsi zlecą swoim kolegom kongresmenom przeforsowanie stosownych ustaw, umacniających ich monopol.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
Maciek napisał:
Przed chwilą przechodziłem obok jeżdżących samochodów słysząc stukot amortyzatorów, przecierającego się pod kołami śniegu, czułem zapach spalin i słyszałem warkot silnika. Czy wolno mi było tego słuchać, może powinienem zatkać uszy, bo swojego samochodu nie mam, nie wykupiłem też ubezpieczenia i nie zarejestrowałem samochodu, czy jestem osobą sprzedającą samochody?

Może death metal czasami przypomina silnik bez tłumika ;), ale mimo wszystko warkot silnika nie jest utworem, więc nie widzę powodu, żebyś nie mógł go słuchać. Z utworami jest inaczej, piosenek oczywiście jeszcze można sobie słuchać, ale faszyści od praw autorskich na pewno bardzo chcieliby wprowadzić zakaz słuchania bez wykupienia licencji, no bo jak ktoś chce mnie ścigać za ściągnięcie i zapisanie na dysku ciągu bitów, które tworzą utwór to dlaczego nie zakazać mi słuchania utworu, którego nie kupiłem a zapisuje się on w moim mózgu i o zgrozo potrafię go zaśpiewać ;) .

No i jeszcze raz pytanie, czy jak sobie głośno włączę muzykę i całe osiedle słyszy (załóżmy, że im nie przeszkadza) to odpowiadam za publiczne odtwarzanie? Powinienem zapłacić haracz ZAiKSowi?

A może trzeba zainwestować w szczelne słuchawki :huh: .
 

Alu

Well-Known Member
4 638
9 700
A jak stworzę własny silnik wydający "twórczy" niepowtarzalny warkot, czy wolno go nagrać i odtwarzać? :D
To oczywiście pytanie do zwolenników "własności intelektualnej".
 

Shemyazz

New Member
500
38
Maciek napisał:
Prawo "własności" intelektualnej to zestaw różnych praw (prawa autorskie, patenty, znaki handlowe, tajemnica handlowe, etc.) Dla tych kategorii ma różne przedmioty, różne uzasadnienia, różnie działa. W żadnym z nich zadaje się nie używa się pojęcia własności, wiec "własność intelektualna" prawnie nie istnieje chyba nigdzie na świecie.

Prawo własności intelektualnej to prawo własności intelektualnej. Skoro używa się pojęcia własności intelektualnej to znaczy, że istnieje. Gdyby nie istniała, nikt nie wymyśliłby takiego pojęcia. Podobnie jak własność hipoteczna, prywatna czy przemysłowa, takie pojęcia też prawnie istnieją, zamierzasz więc kwestionować ich prawne istnienie?

Cholercia, wpuścić nowych i od razu mamy dowód na istnienie Boga :D.

Jak znajdę diament na plaży to nie mam prawa go sprzedać za krocie, bo nie włożyłem w jego uzyskanie pracy/mój wkład był mały?

Włożyłeś w jego uzyskanie pracę, musiałeś pojechać/przejść się na plażę, poświęcić czas i energię. Twój wkład był, sam określ jaki.

Nie jestem zwolennikiem laborystycznej teorii własności.

Ale to co piszesz to sztandarowy przykład laborystycznego bełkotu.

Prawo autorskie to chory wymysł, bo zakłada, że nie jesteś w pełni właścicielem przedmiotu, który nabyłeś. Kupując książkę stajesz się właścicielem papieru, a nie napisanych na nim słów. Genialne.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Maciek napisał:
Prawo własności intelektualnej to prawo własności intelektualnej. Skoro używa się pojęcia własności intelektualnej to znaczy, że istnieje. Gdyby nie istniała, nikt nie wymyśliłby takiego pojęcia. Podobnie jak własność hipoteczna, prywatna czy przemysłowa, takie pojęcia też prawnie istnieją, zamierzasz więc kwestionować ich prawne istnienie?

"Własność" intelektualna to termin propagandowy. Istnieje w takim samym stopniu, jak kiedyś istniał termin "demokracja socjalistyczna". I tyle samo ma do czynienia z własnością jak tamta demokracja z demokracją (nie żeby był jakimś zwolennikiem demokracji).

Nie muszę kwestionować prawnego istnienia IP, bo po prostu prawnie nie istnieje, więc nie ma czego kwestionować. W Polsce mamy ustawę o prawach autorskich i prawach pokrewnych oraz prawo własności przemysłowej - nie ma prawa regulującego i definiującego "własność" intelektualną. Z tego co wiem, podobnie jest gdzie indziej na świecie.

Ale nawet, gdy już ktoś odpowiednie prawo uchwali, to jeszcze nie czyni tego prawa słusznym, ani zasadnym. Papier przyjmie wszystko i wszystko można przegłosować.

Maciek napisał:
Nie znam dobrze historii powstania prawa własności intelektualnej, ale na drodze tworzenia tegoż znalazłem taki cytat: "autorzy posiadają naturalne i przyrodzone prawo własności tego, co piszą, a takie prawo może być przekazywane innym stronom w drodze umowy, tak samo jak inne formy własności. Za pierwsze prawo autorskie można uznać Statut Królowej Anny z 1710 roku".

Jak już powiedziałem, papier przyjmie wszystko. "Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej." - to dobry przykład prawnej bzdury.

Ale wracając do Fogla, to jest dobre dobre źródło wiedzy na temat historii praw autorskich i genezy ich powstania. Warto poczytać.

Maciek napisał:
Podobnie jak Gwiazdowski jestem zdania, że każdy może skopiować sobie książkę bądź pracę, którą wykonałem, tylko niech nie zapomina do kogo należy autorstwo, oraz nie publikuje jej jako własnej ani nie pobiera też za nią opłat, na które nie wyraziłem zgody, ani nie podpisałem żadnej umowy.

Wiesz, ja jestem zwolennikiem uznawania autorstwa. Uważam jednak, że przy obecnym poziomie technologicznym nie ma problemu z zadbaniem o to, aby sobie takiej autorstwo "zarejestrować" i napiętnować plagiatorów. Bardzo to proste i może w całości zostać oparte o prywatne systemy finansowane za pieniądze zainteresowanych. Najlepsze rozwiązanie.

Natomiast chęć decydowania o tym, co inni robią z ideami, których jesteś autorem, to nic innego jak żądanie przywileju. Chcesz móc decydować jak inni wykorzystują swój umysł, swoje zdolności, swoją materialną własność, jeśli tylko w jakiś sposób może to mieć do czynienia z twoją "własnością". I nie zamierzasz w tym celu wybudować wokół niej ogrodzenia, które innym pokaże gdzie ta własność się kończy i czego w ogóle dotyczy. Chcesz mieć "wszystkie prawa zastrzeżone" i niech inni się martwią, czego to dotyczy. Chcesz aby funkcjonariusze państwowi szpiegowali wszystkich w poszukiwaniu tych, którzy te prawa naruszą, bez twojej zgody. Bo innej możliwości pilnowania i egzekwowania owej "własności" po prostu nie ma.

Maciek napisał:
Ja płacę za ten wysiłek, jestem producentem i jestem w trakcie zakładania własnej działalności gospodarczej, na razie jako pracodawca sam dla siebie, ale z czasem być może rozwinie się to szerzej.

Rozumiem, że w związku z tym chcesz, aby ktoś zapewnił, że twój pomysł na biznes zawsze będzie działał tak, jak sobie teraz wymyśliłeś. Na to mam cytat z Heinleina:

Zrodził się w tym kraju w umysłach pewnych grup koncept, ze skoro człowiek czy korporacja czerpali ze społeczeństwa przez kilka lat profity, to rząd i sądy mają za swój obowiązek zapewnić im takie zyski w przyszłości, nawet w obliczu zmieniających się warunków i wbrew interesowi publicznemu. Ta dziwna doktryna nie ma uzasadnienia ani w prawie stanowionym, ani zwyczajowym. Ani jednostki, ani też korporacje nie mają prawa przychodzić do sądu i prosić, aby zegar historii został zatrzymany i puszczony w tył, dla ich własnych korzyści.

Maciek napisał:
Prawo jest prawem, jeśli chcesz zmienić ustawę, startuj w najbliższych wyborach.

Toteż moja działalność propagandowa ma na celu uświadomienie ludziom niesłuszność istniejących ustaleń prawnych. Ja nie neguję faktu istnienia praw autorskich czy patentowych, które obecnie pozwalają korzystać twórcom z ich monopolu - nie o tym jest dyskusja.

Uważam, że jest to prawo niesłuszne, a co gorsza, miliony piratów najwyraźniej uważa podobnie, zupełnie tego prawa nie respektując i nie mając żadnych moralnych dylematów. Nie dlatego, że mają nieczułe sumienia, ale dlatego, że jest to prawo nieuzasadnione, oparte o technologiczne rozwiązania z ubiegłych wieków.

Chyba też nie jestem specjalnym legalistą i nie uznaję zasady dura lex sed lex. Złe prawo trzeba po prostu omijać i ignorować, bo stosowanie się do niego tylko zachęca do tworzenia jeszcze więcej gorszego prawa.

Maciek napisał:
To oczywiście nie prawda, wszystkie zachody słońca należą do Boga :) Nazywanie czegoś własnością, może czynić z tego własność, o ile jesteś w stanie udowodnić, że ta własność rzeczywiście należy do Ciebie.

Po pierwsze, musisz najpierw wykazać, że to coś może być przedmiotem prawa własności. Celem prawa własności jest likwidacja konfliktu dostępu i użytkowania dóbr rzadkich. W przypadku braku rzadkości, nie ma sensu tworzenia instytucji własności, bo nie ma konfliktu.

Dobra intelektualne istnieją w nieskończonej obfitości. Raz "wymyślone" mogą być dowolnie rozpowszechniane i każdy otrzymujący je dostaje je kompletne i w całości, jednocześnie nie uszczuplając w niczym darującego. Nie ma żadnego konfliktu w ich posiadaniu i użytkowaniu. Dlatego też nie ma sensu nadawać własności i udawać, że to dobra rzadkie, o które jest nieustanny konflikt.

Nie możesz wykazać, że dana idea jest twoją własnością. Możesz wykazać się jej autorstwem, ale z natury idei nie wyklucza to niezależnego autorstwa innych ludzi (w przypadku wynalazków to wcale nie taki rzadki przypadek). To, że jesteś autorem idei, nie wyklucza, że ktoś inny nie może mieć tego samego pomysłu. Nie możesz więc rościć sobie własności, bo to wyłączne prawo, a przecież nie chcesz innych pozbawiać ich autorstwa, no nie?

Koncepcja "własności" intelektualnej zakłada stworzenie sztucznej rzadkości dóbr tam, gdzie jej, z natury rzeczy, być nie może. Kiedyś na straży tej sztucznej rzadkości stała droga i trudno dostępna technologia oraz biznesowe modele dystrybucji. Dziś ta technologia działa zupełnie przeciwnie, wręcz uwidaczniając obfitość idei i jednocześnie podkopuje dawne modele dystrybucji. Utrzymanie złudzenia rzadkości staje się problemem, którego nie da się zlikwidować bez nałożenia na technologię kagańców i łańcuchów (co się czasem próbuje, patrz DRMy i inne takie koncepcje).

Ja uważam, że to działanie skazane na niepowodzenie i trzeba raczej skoncentrować się na wymyśleniu jak będzie działał świat post-copyright.
 

Maciek

New Member
39
0
Może death metal czasami przypomina silnik bez tłumika ;), ale mimo wszystko warkot silnika nie jest utworem, więc nie widzę powodu, żebyś nie mógł go słuchać. Z utworami jest inaczej, piosenek oczywiście jeszcze można sobie słuchać, ale faszyści od praw autorskich na pewno bardzo chcieliby wprowadzić zakaz słuchania bez wykupienia licencji, no bo jak ktoś chce mnie ścigać za ściągnięcie i zapisanie na dysku ciągu bitów, które tworzą utwór to dlaczego nie zakazać mi słuchania utworu, którego nie kupiłem a zapisuje się on w moim mózgu i o zgrozo potrafię go zaśpiewać ;).

Ja również nie widzę powodów, dla których miałbyś nie słuchać utworu z sąsiedniego okna lub przechodząc obok granego koncertu.

No i jeszcze raz pytanie, czy jak sobie głośno włączę muzykę i całe osiedle słyszy (załóżmy, że im nie przeszkadza) to odpowiadam za publiczne odtwarzanie? Powinienem zapłacić haracz ZAiKSowi?

Nie przesadzaj, nie musisz płacić ZAiKS-owi. Gorzej będzie jak zaczniesz to sprzedawać, wówczas bardziej prawdopodobne, że pojawi się u Ciebie policja.

A może trzeba zainwestować w szczelne słuchawki :huh:.

O tak, dynamiczne słuchawki to podstawa :)


A jak stworzę własny silnik wydający "twórczy" niepowtarzalny warkot, czy wolno go nagrać i odtwarzać? :D

A ciekawy ten dźwięk będzie? Mam zamiar nagrać płytę, więc może coś udostępnisz? :)

Cholercia, wpuścić nowych i od razu mamy dowód na istnienie Boga :D.

W gruncie rzeczy nie jestem taki nowy jak można by było sądzić, po dacie rejestracji. Wcześniej pisałem tutaj pod pseudonimem "cube" i zostałem po przyjacielsku zbanowany :) za brak wpłaty za zamawianą koszulkę. Wybaczcie koledzy, miałem inne wydatki, związane ze ślubem i weselem, także przepraszam :) Odpowiednia osoba została poinformowana, prywatną wiadomością. Natomiast z założycielem forum spotykałem się w Łodzi w trakcie studiów, a korespondujemy ze sobą dużo dłużej niż te forum istnieje (ostatnio coraz rzadziej). Podobnie jak z kilkoma innymi libertarianami. Więcej o mnie w stopce. Co do Boga - Bóg istnieje :)

Ale to co piszesz to sztandarowy przykład laborystycznego bełkotu.

Prawo autorskie to chory wymysł, bo zakłada, że nie jesteś w pełni właścicielem przedmiotu, który nabyłeś. Kupując książkę stajesz się właścicielem papieru, a nie napisanych na nim słów. Genialne.

Prawo autorskie przysługuje twórcy, a twórcą jest osoba, której nazwisko uwidoczniono na egzemplarzach utworu, lub której autorstwo podano do publicznej wiadomości w jakikolwiek sposób w związku z rozpowszechnianiem utworu. Być może byłoby Ci łatwiej to zrozumieć, gdybyś był twórcą, autorem, coś wydawał i sprzedawał, a nie tylko odbiorcą. Kupujesz książkę po to, aby ją czytać i rozwijać wyobraźnię, a nie po to żeby udowadniać własność i autorstwo słów, które czytasz.
 

Maciek

New Member
39
0
"Własność" intelektualna to termin propagandowy. Istnieje w takim samym stopniu, jak kiedyś istniał termin "demokracja socjalistyczna". I tyle samo ma do czynienia z własnością jak tamta demokracja z demokracją (nie żeby był jakimś zwolennikiem demokracji).

Jest mnóstwo takich terminów propagandowych, między innymi libertarianizm :)

Nie muszę kwestionować prawnego istnienia IP, bo po prostu prawnie nie istnieje, więc nie ma czego kwestionować. W Polsce mamy ustawę o prawach autorskich i prawach pokrewnych oraz prawo własności przemysłowej - nie ma prawa regulującego i definiującego "własność" intelektualną. Z tego co wiem, podobnie jest gdzie indziej na świecie.

"Prawo własności intelektualnej jest terminem obejmującym elementy różnych działów prawa. Do praw własności intelektualnej zalicza się regulacje dotyczące praw autorskich" - cytując za Wikipedią. Termin piractwo też istnieje w podobny sposób, jednakże objawia się w zupełnie inny sposób. Potocznie pirat to złodziej, osoba, która robi coś w celach rabunkowych. To tym bardziej nie kojarzy się pozytywnie.

Ale nawet, gdy już ktoś odpowiednie prawo uchwali, to jeszcze nie czyni tego prawa słusznym, ani zasadnym. Papier przyjmie wszystko i wszystko można przegłosować.

Tak jak pisałem wcześniej, proponuje napisać własną wersję ustawy lub ją zlikwidować jeśli uważasz, że nie jest słuszna i zasadna. Papier służy do zawiązania umowy pisemnej, natomiast możemy też zawiązać umowę ustną.

Jak już powiedziałem, papier przyjmie wszystko. "Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej." - to dobry przykład prawnej bzdury.

A jak Twoim zdaniem powinien brzmieć ten zapis? Ja właśnie się sądzę, wyrok egzekucyjny już zapadł. Nie jest to co prawda sprawa o łamanie praw autorskich, ale zobaczymy na ile Rzeczpospolita Polska jest w stanie mi pomóc.


Poczytam, jak znajdę więcej wolnego czasu.

Wiesz, ja jestem zwolennikiem uznawania autorstwa. Uważam jednak, że przy obecnym poziomie technologicznym nie ma problemu z zadbaniem o to, aby sobie takiej autorstwo "zarejestrować" i napiętnować plagiatorów. Bardzo to proste i może w całości zostać oparte o prywatne systemy finansowane za pieniądze zainteresowanych. Najlepsze rozwiązanie.

Mi się podoba.

Natomiast chęć decydowania o tym, co inni robią z ideami, których jesteś autorem, to nic innego jak żądanie przywileju. Chcesz móc decydować jak inni wykorzystują swój umysł, swoje zdolności, swoją materialną własność, jeśli tylko w jakiś sposób może to mieć do czynienia z twoją "własnością". I nie zamierzasz w tym celu wybudować wokół niej ogrodzenia, które innym pokaże gdzie ta własność się kończy i czego w ogóle dotyczy. Chcesz mieć "wszystkie prawa zastrzeżone" i niech inni się martwią, czego to dotyczy. Chcesz aby funkcjonariusze państwowi szpiegowali wszystkich w poszukiwaniu tych, którzy te prawa naruszą, bez twojej zgody. Bo innej możliwości pilnowania i egzekwowania owej "własności" po prostu nie ma.

W zakresie prawa autorskiego, idee nie są objęte ochroną. Tego akurat nie chcę. Podobnie jak sprzeciwiam się zamykaniu do więzień osób, które posiadają czyjeś utwory na własny użytek, nie uwzględniając przy tym sprzedaż tych utworów osobom trzecim, o tyle jeśli masz lepszy pomysł na egzekwowanie i wymiar sprawiedliwości to możesz go jak najbardziej opisać. Zaznaczam, że jestem zwolennikiem wolnego rynku i bardzo chętnie przeczytam Twoją koncepcję. To co opisałeś wyżej można by było rozwinąć. Ja najczęściej, (bo gdy złapie złodzieja na gorącym uczynku lub w późniejszym czasie) go leje, ale i korzystam z polskiego sądownictwa, póki co jest ono państwowe, i takie pewnie będzie przez dłuższy czas, ale jeśli masz lepszy sposób na złodzieja, to daj znać.

Rozumiem, że w związku z tym chcesz, aby ktoś zapewnił, że twój pomysł na biznes zawsze będzie działał tak, jak sobie teraz wymyśliłeś.

Chciałbym sam dbać o mój biznes i chciałbym, aby działał tak, abym czerpał z niego jak najwięcej korzyści.

Na to mam cytat z Heinleina: Zrodził się w tym kraju w umysłach pewnych grup koncept, ze skoro człowiek czy korporacja czerpali ze społeczeństwa przez kilka lat profity, to rząd i sądy mają za swój obowiązek zapewnić im takie zyski w przyszłości, nawet w obliczu zmieniających się warunków i wbrew interesowi publicznemu. Ta dziwna doktryna nie ma uzasadnienia ani w prawie stanowionym, ani zwyczajowym. Ani jednostki, ani też korporacje nie mają prawa przychodzić do sądu i prosić, aby zegar historii został zatrzymany i puszczony w tył, dla ich własnych korzyści.

Prawo nie działa wstecz, póki co prywatne sądy w Polsce nie są tak rozpowszechnione. Mógłbym zrobić samosąd i tak również zamierzam.

Toteż moja działalność propagandowa ma na celu uświadomienie ludziom niesłuszność istniejących ustaleń prawnych. Ja nie neguję faktu istnienia praw autorskich czy patentowych, które obecnie pozwalają korzystać twórcom z ich monopolu - nie o tym jest dyskusja.

Uważam, że jest to prawo niesłuszne, a co gorsza, miliony piratów najwyraźniej uważa podobnie, zupełnie tego prawa nie respektując i nie mając żadnych moralnych dylematów. Nie dlatego, że mają nieczułe sumienia, ale dlatego, że jest to prawo nieuzasadnione, oparte o technologiczne rozwiązania z ubiegłych wieków.

Chyba też nie jestem specjalnym legalistą i nie uznaję zasady dura lex sed lex. Złe prawo trzeba po prostu omijać i ignorować, bo stosowanie się do niego tylko zachęca do tworzenia jeszcze więcej gorszego prawa.

Całe szczęście rzesza piratów nie wciska mi swoich kradzionych produktów. Schizma też mam oryginalnego. Nie widziałem, żeby ktoś to sprzedawał pirackim sposobem. Nie mam pojęcia też czy niektóre z moich pomysłów są tak sprzedawane. Myślę, że tak.

Po pierwsze, musisz najpierw wykazać, że to coś może być przedmiotem prawa własności. Celem prawa własności jest likwidacja konfliktu dostępu i użytkowania dóbr rzadkich. W przypadku braku rzadkości, nie ma sensu tworzenia instytucji własności, bo nie ma konfliktu.

Idealną sytuacją byłaby likwidacja konfliktu użytkowania i dostępu do tych dóbr, tym zajmuje się zarówno teoria polityki jak i prawa. Nie ma czegoś takiego jak brak rzadkości. Jest raczej rzadkie bądź częste użytkowanie czegoś. Konflikty są jednak realne i dlatego pojęcie własności powstało.

Dobra intelektualne istnieją w nieskończonej obfitości. Raz "wymyślone" mogą być dowolnie rozpowszechniane i każdy otrzymujący je dostaje je kompletne i w całości, jednocześnie nie uszczuplając w niczym darującego. Nie ma żadnego konfliktu w ich posiadaniu i użytkowaniu. Dlatego też nie ma sensu nadawać własności i udawać, że to dobra rzadkie, o które jest nieustanny konflikt.

W użytkowaniu występuje mniej konfliktów. O ile jest to użytkowanie rzetelne i właściwe, konflikt zostaje zażegnany. Nikt tutaj nie udaje, dobra niematerialne, bo chyba takie masz na myśli, pisząc o ich rzadkości, są udostępniane, ale różnie bywa z ich nabywaniem. Czasami jest to na przykład bariera materialna, innymi razem jest to bariera technologiczna, która są również ze sobą powiązane.

Nie możesz wykazać, że dana idea jest twoją własnością. Możesz wykazać się jej autorstwem, ale z natury idei nie wyklucza to niezależnego autorstwa innych ludzi (w przypadku wynalazków to wcale nie taki rzadki przypadek). To, że jesteś autorem idei, nie wyklucza, że ktoś inny nie może mieć tego samego pomysłu. Nie możesz więc rościć sobie własności, bo to wyłączne prawo, a przecież nie chcesz innych pozbawiać ich autorstwa, no nie?

Idee nabywa się w taki sposób jakim się dysponuje. Tworząc własne idee, czytając pisma innych osób itd. Wcale nie twierdzę, że ktoś nie może wpaść na ten sam pomysł. Pomysł, podobnie jak wynikający z tego pomysłu wynalazek nie jest objęty ochroną w myśl ustawy o prawie autorskim. Nie roszczę sobie własności do czegoś co nie jest moje, nie powstało w moim umyśle, i czego nie wykonałem i tak samo nie zamierzam nikogo pozbawiać autorstwa dzieła.

Koncepcja "własności" intelektualnej zakłada stworzenie sztucznej rzadkości dóbr tam, gdzie jej, z natury rzeczy, być nie może. Kiedyś na straży tej sztucznej rzadkości stała droga i trudno dostępna technologia oraz biznesowe modele dystrybucji. Dziś ta technologia działa zupełnie przeciwnie, wręcz uwidaczniając obfitość idei i jednocześnie podkopuje dawne modele dystrybucji. Utrzymanie złudzenia rzadkości staje się problemem, którego nie da się zlikwidować bez nałożenia na technologię kagańców i łańcuchów (co się czasem próbuje, patrz DRMy i inne takie koncepcje).

Technologia daje też możliwości tworzenia. To dobrze, że umożliwia to wręcz nieograniczony dostęp do dóbr, zarówno tych materialnych jak i niematerialnych. Być może takie koncepcje jak DRM tą technologię również rozwijają.

Ja uważam, że to działanie skazane na niepowodzenie i trzeba raczej skoncentrować się na wymyśleniu jak będzie działał świat post-copyright.

Świat będzie działał poprawnie jeśli sami będziemy tego chcieli. Moim zdaniem powinniśmy się skupić na rozszerzaniu tej technologii, która da nam większe możliwości.
 

Shemyazz

New Member
500
38
Maciek napisał:
Prawo autorskie przysługuje twórcy, a twórcą jest osoba, której nazwisko uwidoczniono na egzemplarzach utworu, lub której autorstwo podano do publicznej wiadomości w jakikolwiek sposób w związku z rozpowszechnianiem utworu. Być może byłoby Ci łatwiej to zrozumieć, gdybyś był twórcą, autorem, coś wydawał i sprzedawał, a nie tylko odbiorcą. Kupujesz książkę po to, aby ją czytać i rozwijać wyobraźnię, a nie po to żeby udowadniać własność i autorstwo słów, które czytasz.

Cholercia, a myślałem, że ckliwe historyjki i odwoływanie się do empatii, zrozumienia, człowieczeństwa, itp. to domena tylko przeciwników aborcji :s.

Jak już wcześniej wspominałem kupuję książki głównie po to, żeby ładnie leżały na półce. Tak jest zazwyczaj, jeżeli chcę coś przeczytać to idę do biblioteki, która jest legalnym Pirate Bay (nie rozumiem, czemu jeszcze większość z nich jest dofinansowywana).
 

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
Shemyazz napisał:
jeżeli chcę coś przeczytać to idę do biblioteki, która jest legalnym Pirate Bay (nie rozumiem, czemu jeszcze większość z nich jest dofinansowywana).
w Angli i Szkocji nawet wypożyczają płyty za pieniądze!
-piraci?
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
Cyberius . Z pożyczaniem za darmo (lub za forsę) jest chyba wszystko w porządku do puki jest jedna kopia. Masz kopie i możesz ją pożyczyć bo jest twoja. Pożyczając ją jednocześnie tracisz możliwość z niej skorzystania.
_____
Najlepszy odtwarzacz filmów - Dziobas RAR player
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Maciek napisał:
"Prawo własności intelektualnej jest terminem obejmującym elementy różnych działów prawa. Do praw własności intelektualnej zalicza się regulacje dotyczące praw autorskich" - cytując za Wikipedią.

Co nie zmienia faktu, który przytoczyłem - własność intelektualna prawnie nie istnieje. Istnieje trochę działów prawa, które potocznie zwie się "własnością" intelektualną. Ale nie mają one z własnością wiele wspólnego.

Maciek napisał:
Termin piractwo też istnieje w podobny sposób, jednakże objawia się w zupełnie inny sposób. Potocznie pirat to złodziej, osoba, która robi coś w celach rabunkowych. To tym bardziej nie kojarzy się pozytywnie.

Mów za siebie. Bo odczucia są różne. Powstają partie piratów, nawet mają jakieś wyborcze sukcesy. A Piraci z Karaibów to raczej się wszystkim pozytywnie kojarzą.

Maciek napisał:
A jak Twoim zdaniem powinien brzmieć ten zapis? Ja właśnie się sądzę, wyrok egzekucyjny już zapadł.

No ja wiem, że RP ani nie jest państwem prawa, ani sprawiedliwość społeczne nie jest sprawiedliwością.

Maciek napisał:
Ja najczęściej, (bo gdy złapie złodzieja na gorącym uczynku lub w późniejszym czasie) go leje, ale i korzystam z polskiego sądownictwa, póki co jest ono państwowe, i takie pewnie będzie przez dłuższy czas, ale jeśli masz lepszy sposób na złodzieja, to daj znać.

Ale ja nie zamierzam zastanawiać się, jak miałby działać postulowany przez ciebie monopol, w którym państwo wyszukuje takich, którzy sprzedają idee (używam tego w znaczeniu ogólnym, bo owa "własność" intelektualna, niezależnie czy mówimy o prawach autorskich, patentach, tajemnicach, etc. dotyczy różnie wyrażonych i utrwalonych idei) i przykładnie ich karze. Mnie nie interesuje masowa inwigilacja w imię obrony twoich interesów.

Jedynym skutecznym sposobem na zapobieganiu sprzedaży idei jest masowe kontrolowanie wszystkich, bo tego typu proceder może mieć miejsce wszędzie. Co gorsza zdalnie.

Maciek napisał:
Nie ma czegoś takiego jak brak rzadkości. Jest raczej rzadkie bądź częste użytkowanie czegoś. Konflikty są jednak realne i dlatego pojęcie własności powstało.

Brak rzadkości to inaczej nieskończona obfitość. Tym się cechują idee. Nie ma konfliktu w rozpowszechnianiu ich i korzystaniu z nich. Z jednej idei może korzystać nieskończona ilość osób.

Powstaje sztuczny konflikt wtedy, gdy ktoś stwierdza: "Ta idea należy do mnie. Teraz wszyscy płaćcie mi za skorzystanie, a nawet posiadanie mojej idei. Bo inaczej mnie okradacie!"

Ja rozumiem, że chciałbyś korzystać z gwarantowanego przez państwo monopolu. To naturalne, bo bycie monopolistą to zawsze ułatwienie. I naturalne jest, że chcesz, aby państwo jeszcze skuteczniej walczyło z tymi, którzy naruszają ten monopol. Każdy monopolista tego chce. I bardzo łatwo łagodzić swoją postawę, że to tylko karanie tych, którzy na tym zarabiają, a inni niech sobie kopiują. Tylko, że na tym się nie kończy i jak już zlikwidujesz tych, którzy zarabiają, to wtedy przyjdzie kolej na tych, co biorą za darmo, bo przecież pozbawiają cię potencjalnych zysków, czyli także "kradną". I nikt nie będzie bezpieczny przed IP-Gestapo.

Istnieją ludzie, którzy uważają, że można ustawić jakąś równowagę pomiędzy interesami autorów, a interesami reszty ludzi, szczególnie w kontekście ich wolności, własności (tej fizycznej) i prywatności. Ja w to nie wierzę.
 

Shemyazz

New Member
500
38
marcin98 napisał:
Cyberius . Z pożyczaniem za darmo (lub za forsę) jest chyba wszystko w porządku do puki jest jedna kopia. Masz kopie i możesz ją pożyczyć bo jest twoja. Pożyczając ją jednocześnie tracisz możliwość z niej skorzystania.

A co jest nie w porządku w kupieniu sobie np. wiertarki, rozebraniu na części, zerżenięciu projektu i zrobieniu sobie własnej, po czym sprzedaży poprzedniej? Ba, daniu komuś za free, bo powiedzmy masz takie hobby, że lubisz majsterkować.
 
A

Anonymous

Guest
@Maciek

Więź twórcy z utworem jest niezbywalna

Zbywalne jest wszystko. Mogę się wyrzec miłości do kogoś, własnej wolności sprzedając się w niewolę, ojczyzny, wierności, etc. a są to przecież uczucia i więzi o wiele mocniejsze od pracy.

Możesz jedynie przestać je wychowywać, natomiast ojcostwo było, jest i będzie.

Można się wyrzec dzieci.

Jeżeli ty nie jesteś do czegoś zdolny, to nie znaczy, że ktoś inny nie jest.

Notabene parę lat temu czytałem o eksperymentalnej terapii bądź technice medycznej, która polega na wymazywaniu wspomnień( albo farmakologicznie lub prądem) w celu leczenia traum.

Nie staraj się przebranżowić artystów. Ja nie jestem zdania, że trzeba wprowadzić przywileje dla określonej grupy zawodowej i nie jestem też jakimś specjalnym zwolennikiem ZAIKS-u. Jestem przeciwny piractwu tak jak jestem przeciwny podatkom.

Owszem na swojej ziemi możesz być przeciwny piractwu, ustanawiać takie prawa, ale na ziemi kogoś innego mogą panować inne prawa, nawet te niewolnościowe.

Jedno i drugie to kradzież, różniąca się formą wyrażania, natomiast sposób grabieży jest zawsze taki sam i odbywa się przy użyciu siły fizycznej i psychicznej. Kopiując płytę i sprzedając ją wkładasz w to jakiś trud. Płacąc podatki jest podobnie. Staraj się nie płacić podatków i rób wszystko, aby były one mniejsze. Staraj się nie kraść i ciesz się tym, co ktoś inny stworzył.

Nie uznaję piractwa za kradzież, ani łamania patentów, tak samo jak nie uznaję aborcji i eutanazji za morderstwo. To argumenty moralne.

Owszem prawo własności artysty przysługuje jako prawo na dobrach niematerialnych. Rów tak samo jak film można zobaczyć. Rowu jednakże nie posłuchasz, ani nie wejdziesz z nim w reakcje interaktywną. Ty jako twórca gier komputerowych zapewne to wiesz. Prawo do własności intelektualnej istnieje tak samo jak prawo zwyczajowe czy międzynarodowe, różni je zakres przedmiotów i podmiotów. Będąc na studiach, wykazywałem postawę podobną do Twojej, zmieniłem podejście po ich zakończeniu. Porównałem autorstwo do ojcostwa, bo cechuje się bliższą analogią niżeli kopanie rowu. Mimo wszystko wkładając wysiłek we wszystko co robisz owocuje to w postaci uzyskanej w ten sposób pracy, możliwości zbierania zysków, bez różnicy czy przeniesiesz te prawa na osoby trzecie, w przypadku artysty będzie to producent, w przypadku rowu może być to właściciel działki/ziemi, w przypadku ojcostwa, mogą zostać Ci odebrane prawa do wychowywania dziecka.

Miałem kiedyś niezłą srakę, byłem odwodniony i wyczerpany. Czy była to praca?

Twoje argumenty przywołują u mnie wspomnienie filmu i powieści "Noce i dnie". Tam główny bohater na kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wydzierżawił ziemię, którą gospodarował, na koniec właściciel chciał go stamtąd wykopać, ale bogaci sąsiedzi za nim się ujęli i ją wykupili. Tak było jeśli dobrze zapamiętałem. Otóż z samej racji wykonywania pracy nic nie przysługuje. Zanim cokolwiek zrobię to rozważam za i przeciw i przewiduję konsekwencje. To, że się narobię jak dziki osioł nie znaczy, że otrzymam zapłatę. Podobne argumenty do Twoich stosują firmy powiązane z państwem, które trzepnął kryzys i chcą kasy z podatków i dodruku.

Przed chwilą przechodziłem obok jeżdżących samochodów słysząc stukot amortyzatorów, przecierającego się pod kołami śniegu, czułem zapach spalin i słyszałem warkot silnika. Czy wolno mi było tego słuchać, może powinienem zatkać uszy, bo swojego samochodu nie mam, nie wykupiłem też ubezpieczenia i nie zarejestrowałem samochodu, czy jestem osobą sprzedającą samochody?

Coś mi świta w głowie, że w USA ktoś chciał czy złożył propozycję, by za dzwonki w komórkach pobierać dodatkowe opłaty, bo ktoś usłyszy, zaspokoi swoje potrzeby kulturalne i nie kupi legalnej mp3.

Przecież ludzie są skłoni płacić za kopiowanie. Model płać za kopie dobrze się spisywał. To było tak jakby wiele osób zrzucało się na produkcje filmu. Dzięki temu powstało wiele filmów. Problemem są piraci którzy wrzucają filmy do internetu, nie ponoszą kosztów produkcji, jest to nieuczciwa konkurencja.
Już niedługo każdy emeryt będzie miał domowe kino 3d i internet w telefonie i lodówce pozwalający na streamowanie filmów, wtedy może przejść poważne załamanie rynku filmowego.
Bez prawa autorskiego o wiele częstsze były by wycieki filmów z kina do internetu w dobrej jakości. Nawet Murray Rothbard był przeciwnikiem nielegalnego kopiowania.

Na forach warezowych i serwisach torrentowych jest masa linków, codziennie ludzie coś wrzucają, linki do wielu serwisów, do wielu rodzai formatów i o różnej jakości, od wersji cam, poprzez dvdrip, aż po blu-ray. Dostęp do szybkiego internetu jest coraz lepszy. Będąc klientem UPC można mieć 50 megabitów za rozsądną cenę. Jakoś branża muzyczna i kinematograficzna ma się dobrze. Fani muzyki punk jak i ich wykonawcy opierali się na niekontrolowanym kopiowaniu muzyki i ten rodzaj sztuki rozkwitł, a ci co się tym zajmowali zawodowo to nieźle zarobili. Co najwyżej mogą kiedyś spaść zarobki w branży filmowej, bez względu na stopień piractwa, jeśli się rynek nasyci. Kiedyś modelkami były głównie prostytutki i za sesję malarską czy fotograficzną, brały po 20 dolarów. Decyzje na rynku są podejmowane w sposób losowy patrząc całościowo i to jakie są ceny i zarobki, zależy jedynie od tego, ile ludzie chcą za coś zapłacić. Kiedyś w Holandii był niezły popyt na tulipany, ludzie zarabiali i inwestowali bajeczne sumy, dopóki nie pękła bańka spekulacyjna. Wielu ludzi poszło z torbami i musieli zająć się czymś innym. I nie jest to złe. Złe by było odgórne stymulowanie rynku i gwarantowanie jakichś praw pracowniczych.

Kim jest Rothbard? Nie znam gościa, sądząc z nazwiska jakiś Żyd. W czym miałby być lepszy ode mnie?

Prawo własności intelektualnej to prawo własności intelektualnej. Skoro używa się pojęcia własności intelektualnej to znaczy, że istnieje. Gdyby nie istniała, nikt nie wymyśliłby takiego pojęcia. Podobnie jak własność hipoteczna, prywatna czy przemysłowa, takie pojęcia też prawnie istnieją, zamierzasz więc kwestionować ich prawne istnienie?

Istnieją też takie słowa jak bóg, magia, smok i miecz świetlny, jakoś to nie sprawia, że te rzeczy istnieją.

Ja kontestuję całe obecne prawo, zwłaszcza takie narzucone mi siłą. Po co mi policja jak będę miał broń, jak mnie ktoś okradnie to zazwyczaj wiem kto to zrobił albo wynajmę prywatnego detektywa. Jak mi porwą dziecko to je sam z ziomkami odbiję, albo wynajmę ukraińskich gangsterów z Katowic. Nie kontestuję prawa prywatnego. Ekspansja prawa powinna polegać na zadach rynkowych, przy zakupie nieruchomości mogą się pojawić zapisy w umowie ograniczające w jakiś sposób własność. Podobnie prawo i systemy polityczne rozwijały się w średniowieczu. Albo za pomocą siły, lub ktoś ogłaszał się czyimś wasalem. Państwo Mieszka I było jego państwem prywatnym, rodowym, a późniejsi królowie piastowscy traktowali kraj jako swoje patrymonium, dopóki za sprawą kontaktów z andegaweńskimi Węgrami nie trafiła do Polski idea monarchii stanowej. Oczywiście sąsiedni władcy i wielmoże kontestowali prawa piastów do jakichś ziem i własności, tak samo robili ich poddani. Zmierzam do tego, że nie uważam wojny i stosowania przemocy za coś złego, dopóki któraś grupa społeczna nie uzyska monopolu na stosowanie przemocy. Tak jak dzisiejsze państwa. Mrzonką jest myśleć, że się wyzbędziemy wojny. Większość kodeksów prawnych w średniowieczu wykrystalizowało się z praktyki, zwłaszcza te regulujące sprawy handlowe, a wiele miast miało własne rozwiązania prawne. Narzucając jedno prawo ludziom jest się faszystą, nawet jeśli jest to prawo libertariańskie. Jako anarchista zakładam i respektuję wolę innych jednostek, do życia wedle własnych praw i organizowania się wedle swojego widzimisię. Społeczni anarchiści też są faszystami i państwowcami, bo nie chcą przyznać możliwości do istnienia rozmaitych zbiorowisk ludzkich, w których ktoś dzierży kapitał. Jedynymi spadkobiercami idei anarchistycznej w prostej linii są libertarianie, a ściślej anarchokapitaliści.

Dobra dalej mi się nie chce. Jedynym rozwiązaniem kwestii piractwa są metody rynkowe i wielorakości rozwiązań prawnych. Gdzieś to może być legalne(Kraków, albo podwórko mojego sąsiada), bądź nielegalne.

W zakresie prawa autorskiego, idee nie są objęte ochroną. Tego akurat nie chcę. Podobnie jak sprzeciwiam się zamykaniu do więzień osób, które posiadają czyjeś utwory na własny użytek, nie uwzględniając przy tym sprzedaż tych utworów osobom trzecim, o tyle jeśli masz lepszy pomysł na egzekwowanie i wymiar sprawiedliwości to możesz go jak najbardziej opisać. Zaznaczam, że jestem zwolennikiem wolnego rynku i bardzo chętnie przeczytam Twoją koncepcję. To co opisałeś wyżej można by było rozwinąć. Ja najczęściej, (bo gdy złapie złodzieja na gorącym uczynku lub w późniejszym czasie) go leje, ale i korzystam z polskiego sądownictwa, póki co jest ono państwowe, i takie pewnie będzie przez dłuższy czas, ale jeśli masz lepszy sposób na złodzieja, to daj znać.

Można porozwieszać na mieście kartki ze zdjęciem i danymi osobowymi, z adresem i pisząc, że koleś to chuj bo wisi kasę i nie płaci alimentów, etc. Dodać słynny tekst Peji "wiecie co z nim zrobić".

A jeżeli ktoś chce by idee był tym objęte? Przewidujesz sytuację, że ktoś chce coś innego od Ciebie, że chce inaczej żyć, wedle innych zasad?

Technologia daje też możliwości tworzenia. To dobrze, że umożliwia to wręcz nieograniczony dostęp do dóbr, zarówno tych materialnych jak i niematerialnych. Być może takie koncepcje jak DRM tą technologię również rozwijają.

Mam kilkanaście oryginalnych gier które wymagają obecności płyty w napędzie, dlatego to olewam i emuluję w Deamonie mini-obraz płyty gry, w którą aktualnie gram. Lepszym rozwiązaniem jest polityka firmy Paradox, tej od serii gier Europa Universalis. Dają cd-key który nie jest wymagany przy instalacji, ale zakładasz konto na ich forum, w opcjach go sobie wpisujesz, rejestrujesz grę, masz medal pod avatarem i dostęp do działu z pomocą techniczna, linki do beta patchy, etc. I polegasz na ostracyzmie społecznym, czyli nie pomagasz piratowi z problemami w grze, nie dajesz mu linków do modów, etc. Na forum wayofwar.org też jest ostracyzm, za piractwo są bany, wszyscy to respektują bo jest to prywatne forum, mimo tego, że połowa graczy piraci ;-).
 

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
marcin98 napisał:
Cyberius . Z pożyczaniem za darmo (lub za forsę) jest chyba wszystko w porządku do puki jest jedna kopia.

kopiują książki też -oni bardzi lubią pieniądze,
za pieniądze zrobili by wszystko
 

qatryk

Member
179
2
"Co do Boga - Bóg istnieje "
Tak i wczoraj robił mi loda. Zasadniczo była to bogini ale jezeli mamy zostać w świecie monoteistycznym to wychodzi że bóg jest kobietą.

@Premislaus
" Mogę się wyrzec miłości do kogoś, własnej wolności sprzedając się w niewolę, ojczyzny, wierności, etc. "
OłRLY? Powiedz mi jak sie wyrzeka miłości, jak sie jej pozbyć bo ja jakoś robotem nie jestem cobym umiał cos takiego wymazać ze łba. Możesz coś wypowiedzieć, zadeklarować, ba nawet coś uczynić na poparcie tego co mówisz ale w tych pojęciach które wymieniłeś nie ma znamiona materializmu. A zatem, i tu dobry argument w dyskusji, nie ma równiez tak prostego sposobu kontroli jak w przypadku własności (materialnej żeby nie było).
W każdym razie jakoś tak albo nie do końca dobrze opisałes co masz na mysli albo tego dobrze nie przemyslałeś.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
qatryk napisał:
Powiedz mi jak sie wyrzeka miłości, jak sie jej pozbyć bo ja jakoś robotem nie jestem cobym umiał cos takiego wymazać ze łba. Możesz coś wypowiedzieć, zadeklarować, ba nawet coś uczynić na poparcie tego co mówisz ale w tych pojęciach które wymieniłeś nie ma znamiona materializmu.

To co odczuwamy to podobno tylko chemia w mózgu, więc pewnie można jakoś farmakologicznie :p .

Jesteś nieszczęśliwie zakochany? Preparat "anti-love", opatentować i zbić fortunę ;) .
 
Do góry Bottom