piractwo

qatryk

Member
179
2
"Pirat kosztujący zero złotych zaspokaja potrzeby i zmniejsza popyt, popyt na którym producent mógłby zarobić."
Mieszasz rózne rzeczy. To że istnieje popyt na jakis produkt to nie znaczy zaraz że producent na tym zarobi. To że istnieje popyt na rolce roycy nie oznacza zaraz że ja tego roisrolsa kupię. Zwyczajnie mnie nie stać. I jeżeli te rolsrois miałby nagle w magiczny sposób bez kosztów z niczyjej strony znależć się w moim posiadaniu to jakoś ja tu nie widzę takiego przełożenia o którym piszesz. Popyt nie równa się zysk.

"Panie Kowalski za wykonanie tej roboty dostanie pan połowę obiecanej pensji i proszę nie opowiadać że pan cokolwiek stracił."
Zawiersz umowę i jeżeli ktoś się nie wywiązuje to znaczy że jest oszustem i nalezy go ścigać. W kontekście o jakim piszesz - jeżeli ty sobie stwierdzisz ze za daną robotę powinnieneś otrzymać tyle to a tyle a potem mi powiesz że mam Ci tyle zapłacić niezależnie czy mam ochote w ogóle z twoich usług korzystać to chyba nie z mojej strony cos jest nie tak tylko z twojej.
 

crack

Active Member
784
110
Maciek napisał:
Kwestia legalności to druga sprawa. Zarówno żebrak jak i bogacz występujący przed publicznością, niepobierający za swój występ korzyści majątkowych wykonuje to legalnie.


Chodziło mi o ludzi, którzy grają na instrumentach (a najlepiej również śpiewają znane piosenki) na ulicach, w tunelach itd. a na ziemi stawiają kapelusz, do którego przechodnie mogą wrzucać odpowiednie nominały. Wynika z tego, że muzykowanie żebrackie jest nielegalne.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
marcin98 napisał:
Czy to prawda że jesteście przeciwko własności intelektualnej?

Ja, w liczbie pojedynczej, jestem przeciw własności nie-materii.

marcin98 napisał:
Czy to prawda że jesteście przeciwko własności intelektualnej? Znaczy popieracie piractwo?

Nie znaczy!
Czy ktoś kto jest przeciw zakazowi używania, sprzedaży i produkcji narkotyków to automatycznie musi być ćpunem lub ich propagatorem?
Tak się nie stawia pytania.

marcin98 napisał:
Przecież z takim nastawieniem dojdzie do zaprzestania produkcji filmów poza reklamami i filmami propagandowymi.

Kłamstwo i propaganda!
Czy przeszkadzała komuś reklama gadgetów w Jamesie Bondzie?
Jaguar albo Ericsson T-28 nie pozwalały się skupić na akcji?
A taki film jak "Pasja" Gibsona równie dobrze mógłby być sfinansowany z dobrowolnych datków. Jedynie dystrybutorzy by znacznie mniej zarobili. Aktorzy i producent dostaliby swoje (jak nie więcej).
Poza tym ludzie w dużej części lubią mieć oryginalną płytkę.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
W ogóle pytanie jest głupie, coś jak "czy jesteś za legalizacją prostytucji?".
Czy legalizacja "piractwa" będzie oznaczać, że będę musiał zarejestrować w urzędzie skopiowaną mp3? Ja nie chcę żadnej legalizacji! :)

Ja chcę, żeby państwo zupełnie odwaliło się od ludzi kopiujących pliki, którzy nikomu nic materialnego nie kradną i od prostytutek! ;) Depenalizacja to w tym przypadku lepsze słowo.
 
A

Anonymous

Guest
marcin98 napisał:
4. Kopiowanie nie obniża wartości danego towaru, tak jak w przypadku pieniędzy. Za dobra można arbitralnie ustalić cenę, potem ją rynek weryfikuje.
5. Nie ma żadnych dowodów na to, że jakby piractwo fizycznie nie istniało, to ludzie by automatycznie kupowali. A rzekome straty są wydumane.
To jakiś głupoty, są przecież każdy wie że nadprodukcja prowadzi do spadku wartości i to nie tylko pieniędzy. Pirat kosztujący zero złotych zaspokaja potrzeby i zmniejsza popyt, popyt na którym producent mógłby zarobić.

A jakby nawet to co w tym złego? Kiedyś nie było filmów i ludzie żyli. Zostanie wymyślona inna rozrywka.
Prawo powinno być takie, że jak ludzie czegoś chcą i nikomu to krzywdy nie robi to powinno umożliwiać taka działalność. W każdym razie po rezygnacji z produkcji filmów jakość życia się nieznacznie pogorszy, wiem że zostaną inne rozrywki jak pisanie głupot w internecie i masturbacja, ale to nie to samo i nie wszyscy to lubią.

To, że ktoś mógłby zarobić, czy potencjalnie traci, nic nie oznacza. Potencjalnie mogłem zostać znanym aktorem, potencjalnie mogłem uprawiać seks z każdą panną jaką poznałem, etc.
Panie Kowalski za wykonanie tej roboty dostanie pan połowę obiecanej pensji i proszę nie opowiadać że pan cokolwiek stracił.

Serwer, domena też kosztuje. Nie każdy serwis chce utrzymywać się z reklam bądź "co łaska". Więc co w tym złego?
Jakby kino lub telewizja zarabiała tylko tyle by zapłacić pracownikom i pokryć koszty to też byś twierdził, że nie powinni płacić za filmy?

1. Nadprodukcja złota i banknotów tak. Jeżeli producent za dużo naprodukuje i mu nie schodzi, to wtedy obniża racjonalnie cenę. Produkt powszechny jedynie może tracić na "prestiżu", względem drogiego produktu dla "elit", gdzie płaci się za metkę. Moja narzeczona pracowała w sklepie mięsnym, gdzie kupowali towar za śmieszne pieniądze i ustawiali marżę nawet na 200% i to się sprzedawało. Prowadzenie biznesu to ryzyko i handlowiec musi racjonalnie planować swoje działania. Ona pracowała w takim markecie osiedlowym, a zyski im bardziej skoczyły, gdy sanepid na sąsiednim placu targowym, zamknął kilka blaszanych budek z mięsem...

Produkcja masowa jest tańsza, a im tańszy produkt tym więcej osób go nabywa. Z punktu widzenia konsumenta wszystko jest w porządku, to niech będzie zmartwienie producenta, a jak mu nie wychodzi, to niech zmieni zawód.

Niemoralne i niesprawiedliwe jest to, że państwo jakiejś branży czy firmie, gwarantuje jakiś przywilej, bo to wypacza rynek i przedsiębiorcy są obarczeni jeszcze większym ryzykiem.

Coraz bardziej staje się popularna cyfrowa dystrybucja gier, płacisz kartą i od razu pobierasz grę( Steam, GamersGate, gog.com), nie ma w tym przypadku żadnej nadprodukcji bo towar jest zamawiany wedle potrzeby i jest natychmiast, a gra tyle kosztuje co siedzi na serwerze. Czytałem ostatnio, że tak się sprzedaje już 50% gier na PC.

Programy to nie ziemniaki które zgniją. Dla mnie jako konsumenta nadprodukcja jest dobra, bo mogę za mniejszą cenę czy półdarmo, nabyć dane dobro. Branża w końcu się odbije z dołka, oczywiście część firm padnie ale pojawią się kolejne np. w czasie boomu. Pantha rei.

2. Prawo nie powinno być faszystowskie, komunistyczne, kapitalistyczne, czy libertariańskie. Prawo powinno być takie jak chcą ludzie. Narzucenie jednego prawa wszystkim ludziom np. danemu narodowi, jest inicjowaniem agresji i niezwykle faszystowską działalnością, nawet jak jest to prawo libertariańskie. Są grupy ludzi, czy nawet jednostki które chcą żyć wedle własnego prawa i nie powinno się im tego bronić. Chyba, że umowa zakupu ziemi na której chcą się organizować mówi inaczej.

Gdyby skala piractwa i te straty był tak wysokie, jak chcą tego gangi w stylu MediaDefender, to czy filmowcy nie zwinęli by biznesu? To jest mit, w czasach kaset video ludzie bez krempacji kopiowali filmy z wypożyczalni i nagrywali je z telewizji, video dopiero padło jak zostało wyparte przez płyty dvd.

3. Jak mi pensja nie będzie odpowiadać, to poszukam sobie innej pracy.

4. Telewizja zarabia głównie na abonamencie, reklamach i płatnych smsach, ta państwowa także na przymusowym abonamencie i chyba dotacjach z budżetu. Kręcenie filmów to taki sam biznes jak hodowla wieprzków. Telewizja płaci licencje za filmy, kina także( puszczają coraz więcej reklam przed seansem, nawet pół godziny) i do kina nie chodzę bo jest za drogo i za daleko. Pozbawiłem ich potencjalnego zysku w taki sam sposób jak pirat, czyli w żaden. Bo nawet jakbym miał więcej kasy i bliżej, to nie jest powiedziane żebym chodził bo ja np. nie lubię tłumów i nie lubię jak mi ktoś pierdoli i mlaszcze za uchem. I tak dalej...
 

Maciek

New Member
39
0
Chodziło mi o ludzi, którzy grają na instrumentach (a najlepiej również śpiewają znane piosenki) na ulicach, w tunelach itd. a na ziemi stawiają kapelusz, do którego przechodnie mogą wrzucać odpowiednie nominały. Wynika z tego, że muzykowanie żebrackie jest nielegalne.

Nie widziałem, aby kogokolwiek aresztowali bądź przeganiali (to bardziej prawdopodobne) z ulicy/tunelu itd. Muzykowanie w ten sposób na pewno jest urokliwe, sam daje czasami komuś zarobić w ten sposób. Natomiast na ile to jest żebrackie, to już trudniej określić. Zawsze ktoś może się ubrać gorzej i pomuzykować.
 

crack

Active Member
784
110
Maciek napisał:
Chodziło mi o ludzi, którzy grają na instrumentach (a najlepiej również śpiewają znane piosenki) na ulicach, w tunelach itd. a na ziemi stawiają kapelusz, do którego przechodnie mogą wrzucać odpowiednie nominały. Wynika z tego, że muzykowanie żebrackie jest nielegalne.

Nie widziałem, aby kogokolwiek aresztowali bądź przeganiali (to bardziej prawdopodobne) z ulicy/tunelu itd. Muzykowanie w ten sposób na pewno jest urokliwe, sam daje czasami komuś zarobić w ten sposób. Natomiast na ile to jest żebrackie, to już trudniej określić. Zawsze ktoś może się ubrać gorzej i pomuzykować.

Nie chodzi o uniform grajka, tylko o fakt, że gra i/lub śpiewa dla pieniędzy. Według tej ustawy jest to nielegalne.
 
143
25
Pytanie tylko, czy naprawdę jest to złodziejstwo ;)

Problem polega na tym, że prawo nie nadąża za rozwojem technologii. Np wysyłanie pornografii dziecięcej przez internet jest ścigane, ale prawo nie potrafi zrozumieć, że jadąc autem przez centrum dużego miasta łapiemy 20-30 otwartych sieci wifi ktorymi możemy wysyłać co tylko chcemy. Tym trzeba się zająć, a nie napinaniem się "pobierasz - kradniesz !".


Pozdrawiam!
 
C

Cngelx

Guest
GrzechotnikPustynny napisał:
że jadąc autem przez centrum dużego miasta łapiemy 20-30 otwartych sieci wifi ktorymi możemy wysyłać co tylko chcemy.

To źle, że można korzystać z internetu gdzie się tylko chce?
 
143
25
Moim zdaniem, nie.

Ale korzystanie z otwartych wifi to też forma piractwa, bo masz internet za darmo (który normalnie musiałbys kupić, także dostawcy internetu są stratni - retoryka podobna jak obrońców praw autorskich).
Staram się tylko zwrócić uwagę, że jeżeli przed prawem uciec może każdy, kto kliknie 2x na pasku zadań, podłączając do innej sieci , to to prawo jest złe i w pierwszej kolejności trzeba dostosować je do obecnej sytuacji, a dopiero potem prowadzić dysputy co było pierwsze jajkosz czy kokosz ;]
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Czy jesteś za legalizacją piractwa?
NIE! Wolę sytuację obecną, od tego co stałoby się po legalizacji. A uchwalonoby jakieś ustawy, utworzonoby jakieś urzędy i wprowadzonoby dotacje dla "twórców" by zrekompensować im "straty".

Piractwo to nie kradzież, jeśli już to przemyt, czyli działalność bardzo pożyteczna.
 

Maciek

New Member
39
0
Tym trzeba się zająć, a nie napinaniem się "pobierasz - kradniesz !".

Dla mnie złodziejstwem jest to, gdy ktoś sprzedaje "przemycone" utwory. Same pobieranie na własny użytek, nie uważam za mocno szkodliwe.

Piractwo to nie kradzież, jeśli już to przemyt, czyli działalność bardzo pożyteczna.

Nie wiem ile osób na tym forum utrzymuje się coś wytwarzając/nagrywając/produkując i sprzedając to co się wymyśliło, ale jeśli osobiście dowiedziałbym się, że ktoś sprzedaje moje prace bez mojej zgody, na pewno bym z tym walczył, więc dla mnie to raczej działalność bardzo idiotyczna. Póki co nie zamierzam też zmieniać branży, więc moje stanowisko pozostaje niezmienne w tym temacie.
 

Shemyazz

New Member
500
38
Cyberius napisał:
-generalnie są dwie szkoły
pierwsza polsko-rosyjska mówi że zamieszczanie czegokolwiek w internecie niszczy całkiem rynek literacki, skutki są znane prawie nikt nie kupuje książek -nie znanych im- polskich pisarzy

Jak jest w rzeczywistości trudno powiedzieć Faktem jednak jest że udostępnianie swoich prac jest rodzajem promocji i prawie darmowej reklamy.

Moim zdaniem ten argument jest całkowicie i na całej linii idiotyczny.
Po pierwsze wedle tego rozumowania istnienie bibliotek powinno rujnować rynek literacki.
Po drugie możliwość czytania książek w księgarni BEZ ICH ZAKUPU powinna rujnować rynek literacki.
Patrząc na samego siebie, śmiem twierdzić, że teraz nie decyduje o tym, czy się dana książka sprzeda jej treść, popularność, itp., a przede wszystkim jej atrybuty wizualne. Osobiście kupuję tylko te książki, które:
a) zazwyczaj już znam i chce żeby były u mnie na półce
b) mają ładne wydania
Z czego pierwszy jest warunkiem koniecznym.

Co ciekawe ostatnio książki zdają się być coraz droższe i coraz gorszej jakości. Wydając około 50 zł dostaję książkę napisaną na papierze toaletowym, klejoną na grzbiecie, która rozlatuje się po kilku lekturach. Co tu dużo mówić, sztandarowy przykład na to, jak działa monopol i prawa autorskie.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Maciek napisał:
ale jeśli osobiście dowiedziałbym się, że ktoś sprzedaje moje prace bez mojej zgody, na pewno bym z tym walczył,
Twórcy mogliby walczyć całkiem legalnie przez zabezpieczenia, spisywanie umów z klientem, tworzeniem na zamówienie. Ale, szczerze mówiąc, chociaż i dziś można piracić bezkarnie (bo tylko na małą skalę), to konkurencję z dziełami darmowymi przetrwałby niewielki procent dzisiejszych twórców (pobierających opłaty).
Po takim uwolnieniu rynku rozwinęłaby się za to o wiele szybciej infrastruktura teleinformacyjna. Teraz każdy patrzy tylko jakich by tu nastawiać blokad. Nastąpiłby paradoksalnie wzrost popytu na informację. Na wyścigi łączonoby zabite dechami wiochy siecią światłowodów.
 

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
Shemyazz napisał:
Cyberius napisał:
-generalnie są dwie szkoły
pierwsza polsko-rosyjska mówi że zamieszczanie czegokolwiek w internecie niszczy całkiem rynek literacki, skutki są znane prawie nikt nie kupuje książek -nie znanych im- polskich pisarzy

Moim zdaniem ten argument jest całkowicie i na całej linii idiotyczny.
Po pierwsze wedle tego rozumowania istnienie bibliotek powinno rujnować rynek literacki.

w dużym stopniu taka sytuacja -jak podejrzewam- jest spowodowana polityką praw autorskich -jakiś czas temu miałem do podpisania dwie umowy w których jeden z punktów mówił że nic co im sprzedaje nie było w żadnym fragmencie publikowane w przeszłości w zadnej formie w tym oczywiście w internecie
Mogłem ich oszukać jak na przykład zrobił to Cohello w rosji za co grożono mu procesem, jednak zrezygnowałem z podpisania tych umów. Nie twierdze że tak postępują wszystkie wydawnictwa w polsce ale ja miałem akurat takie doświadczenia.

Podejrzewam ze właśnie z tego powodu polscy pisarze, muzycy, i reżyserzy umierają ze strachu na sam dźwiek słowa internet, tym bardziej że dochody są często raczej formą mecenatu niż autentyczną zapłatą za ich pracę. W rosji jest rynek jest wiekszy bo strefa języka rosyjskiego liczy przeszło 200 milionów osób.
Zarabiają też większą kasę.

Co do bibliotek znalazłem wczoraj wieczorem na twitterze wpis Corego Docorowa
do bibliotekrzy którym Cory bezpłatnie oferuje kopie swoich prac [ byłem tam tylko sekundę wiec jedynie rzuciłem okiem ] fadcet nie boi się.
 
E

elilhrairrah

Guest
Maciek napisał:
Tym trzeba się zająć, a nie napinaniem się "pobierasz - kradniesz !".

Dla mnie złodziejstwem jest to, gdy ktoś sprzedaje "przemycone" utwory. Same pobieranie na własny użytek, nie uważam za mocno szkodliwe.

Dlaczego zatem uważać, że sprzedawanie albumów U2 na własnoręcznie wypalonych płytach miałoby być złe? Też na własny użytek, co prawda dość szczególnie pojęty.
Przecież do sprzedawanej płyty dodaje się swoją pracę polegającą na wybraniu piosenek, nagraniu ich na płytę i zajęciu się ich sprzedażą. Może nie jest się jak Bono ale swój wkład się ma. Kupuje się tanio, a sprzedaje drogo. Dlaczego Mości Bono miałby rościć sobie prawa do przeze mnie wykonanej pracy?
Niczyja wina, że skopiowanie piosenki jest dziecinnie łatwe, wręcz zakrawa na absurd utrudnianie tego procesu!!! Jeśli się nie chce aby swoje dzieło było rozpowszechniane, to się je chroni. Jednak, jeśli ma się zakurwistą piosenkę, to... jej się nie wypuszcza? Jeśli ogólnie ma się pomysł, to się z niego nie korzysta? To przecież chyba bardzo dobrze, że jeśli taki pomysł jest dobry, to się go rozpowszechnia? Jak ktoś chce... to niech sam dla siebie sobie śpiewa... tylko coś chyba wtedy w tym obrazku nie pasuje, czyż nie?

Maciek napisał:
Piractwo to nie kradzież, jeśli już to przemyt, czyli działalność bardzo pożyteczna.

Nie wiem ile osób na tym forum utrzymuje się coś wytwarzając/nagrywając/produkując i sprzedając to co się wymyśliło, ale jeśli osobiście dowiedziałbym się, że ktoś sprzedaje moje prace bez mojej zgody, na pewno bym z tym walczył, więc dla mnie to raczej działalność bardzo idiotyczna.

Thomas Jefferson: “Człowiek, który otrzymuje ode mnie jakiś pomysł, otrzymuje przepis, nie pomniejszając mojego własnego – podobnie jak ten, kto odpala swoją świeczkę od mojej, zyskuje światło bez uszczerbku dla mojego.”

Twórcy open source to zrozumieli, że lepiej pozwolić dzielić się bez ograniczeń, bo taki jest w tej materii naturalny stan. Lepiej wykorzystać to co niesie wolna wymiana, niż z nią walczyć.
Dziś, czy się to panu Bono podoba czy nie, to również muzyka czy film jest łatwa do skopiowania, to jest niezaprzeczalny fakt. Jest to możliwość dotarcia do publiki dla wielu mało znanych, niszowych twórców.
Tymczasem czaruje się rzeczywistość, że jest z tym jakoś inaczej. Dochodzi do tego, że twórcy bronią się przed własnymi fanami(!!!), że ci “nie legalnie” dystrybuują muzykę. Jeśli pewni muzycy mają wzięcie u fanów, to musi to oznaczać, że są oni gotowi za tę muzykę w jakiejś formie zapłacić. Niech to pozostanie w kwestii dobrowolnego wyboru tej formy, dobrowolnych składek, opłat z koncertów, reklam, edycji kolekcjonerskich(brzmi prawie jak coś nielegalnego!).

Ponadto, piractwo muzyczne czy filmowe, to żadne piractwo! Nikt przecież nie podpisuje filmów Stanleya Kubricka czy muzyki Elvisa Presleya swoim nazwiskiem(nawet gdyby, jest to łatwe do rozpoznania...), prędzej zatem działa na ich korzyść dokładając swoją pracę do propagowania określonego filmu czy piosenki. Ci fani z własnej woli przykładają się do rozpowszechniania, pomimo wykonania ku temu pewnego nakładu pracy. Widzą w tym korzyść również dla siebie, nie potrzebują dodatkowej kasy od twórców za rozpowszechnianie. Dobry artysta jest w naturalny sposób promowany, taki któremu działalność artystyczna nie pokrywa kosztów życia oznacza jedynie, że nie znajduje odpowiedniego szeregu fanów. Dla większości z nas nasze pasje, hobby nie znajdują tak dużego zainteresowania aby móc z nich wygodnie żyć. Że być może byłoby 10x mniej artystów(a raczej “artystów”, bo łatwy zarobek przyciąga nie tylko pasjonatów i prawdziwe talenty...), mnie to by nie przeszkadzało...

Polecam: http://www.kto.org.pl/zapowiedz-swiata-post-copyright/
 
143
25
Maciek napisał:
Nie wiem ile osób na tym forum utrzymuje się coś wytwarzając/nagrywając/produkując i sprzedając to co się wymyśliło,

Jestem programistą, pisze programy które inni spiracą, zaliczam się? :)
I nie boję się piractwa, mamy wystarczająco dużo mechanizmów zezwalających na skuteczne ściganie piratów, tego się po prostu nie chce robić :). W ilcencji programów mój pracodawca dodaje zapis, że każde wykrycie "nieautoryzowanej kopii programu bez wymaganego klucza licencyjnego" skutkuje wyśłaniem pakietu na nasz serwer, więc w skrócie - mamy możliwość wykrycia prawie każdego kto taki program odpalił, powiadomienie policji, etc. To się po prostu nie opłaca, bo piractwo rozwija nasz rynek, a firma I TAK musi kupić soft, także luz :).

Druga sprawa, piraci nie zabierają zyskowi mi, tylko mojemu szefowi. To różnica :D

I ostatnia sprawa, to jest dobry przykład jak bardzo niedemokratycznym krajem jest polska, skoro większość ludzi jest za piractwem - powinno być legalne, prawda? Vox populi....
 
Do góry Bottom