piractwo

whirlinurd

Member
556
19
patent ogień? patent krzesło? patent łyżka? opłaty licencyjne za użytkowanie samochodu? wałkowanie tego jest strasznie nudne! ;)
ale niech tam przypomnę znowu Andy Warhola :) prekursora artystycznego "piractwa" dla mnie słowo copyright = nazi cenzura :D
osobiście staram się być uczciwy względem siebie i innych jeżeli zakładam że mogę kupiony samochód skopiować? zmodyfikować? zniszczyć? dlaczego mam zabronić takich czynności komuś innemu? jak można delikatnie nazwać tę chęć? hmmm? atakiem? kontrolą?
znam ludzi którzy są zadeklarowanymi "piratami" brzydzą się kupowaniem oryginałów - pukają się w czoło - ściągają - szczerze? mam ich gdzieś -
kiedy coś mi się podoba to kupuje ale nie za wszelką cenę wiem kiedy ktoś chce być pazerny :) ktoś powie tak oryginalny obraz Warhola kosztuje majątek? jest jeden jedyny - wieszam na ścianę kopię - steem appstore z zalążkiem mikropłatności dają inne spojrzenie na docenianie Twórców wszelkiego programistyczno-filmowego badziewia ;) tak wolę być w grupie tych co wrzucą do skarbonki 5zł wymyślającego coś niż być w grupie która nie potrafi docenić kogokolwiek...
a tak na marginesie czy ktoś widział zwolennika tzw. własności intelektualnej który uważałby podatki i cła za kradzież własności materialnej? oto zagadka :) o już słyszę... "a kto będzie obiektywnie pobierać i kontrolować opłaty za ten patent ogień na terenie... Mongolii"? ;)
warhol-campbellsoup.jpg
d31i0005.jpg

skopiowana zupa Campbell :) Duchamp Marcel, L.H.O.O.Q. (Mona Lisa z wąsami)
 

Maciek

New Member
39
0
Jestem programistą, pisze programy które inni spiracą, zaliczam się? :)
I nie boję się piractwa, mamy wystarczająco dużo mechanizmów zezwalających na skuteczne ściganie piratów, tego się po prostu nie chce robić :) [...] Druga sprawa, piraci nie zabierają zyskowi mi, tylko mojemu szefowi. To różnica :D

Ja jestem szefem sam dla siebie, więc potencjalna kradzież odbierałaby mi zyski.

Dlaczego zatem uważać, że sprzedawanie albumów U2 na własnoręcznie wypalonych płytach miałoby być złe? Też na własny użytek, co prawda dość szczególnie pojęty. Przecież do sprzedawanej płyty dodaje się swoją pracę polegającą na wybraniu piosenek, nagraniu ich na płytę i zajęciu się ich sprzedażą. Może nie jest się jak Bono ale swój wkład się ma. Kupuje się tanio, a sprzedaje drogo. Dlaczego Mości Bono miałby rościć sobie prawa do przeze mnie wykonanej pracy?

Dlaczego zatem uważać, że sprzedawanie samochodów "Toyota" we własnoręcznie zbudowanym garażu miałoby być złe? Przecież do sprzedawanego samochodu dodaję swoją pracę polegającą na wybraniu odpowiedniego modelu i zajęciu się jego sprzedażą. Może nie jest się jak konstruktor "Toyoty", ale swój wkład się ma. Buduje tanio garaż, a sprzedaje w nim samochody drogo. Dlaczego mości konstruktorzy "Toyoty" mieliby rościć sobie prawa do przeze mnie wykonywanej pracy?

Proponuje zatrudnić się jako sprzedawca/przedstawiciel handlowy u jakiegoś znanego dealera, producenta. Obrotna praca, a i płaca całkiem dobrze naliczana. No i prawnie, żaden urząd być może się nie przyczepi :)
 
143
25
Maciek napisał:
Dlaczego zatem uważać, że sprzedawanie samochodów "Toyota" we własnoręcznie zbudowanym garażu miałoby być złe? Przecież do sprzedawanego samochodu dodaję swoją pracę polegającą na wybraniu odpowiedniego modelu i zajęciu się jego sprzedażą. Może nie jest się jak konstruktor "Toyoty", ale swój wkład się ma. Buduje tanio garaż, a sprzedaje w nim samochody drogo. Dlaczego mości konstruktorzy "Toyoty" mieliby rościć sobie prawa do przeze mnie wykonywanej pracy?



To jest dyskusja o piractwie, o własności intelektualnej. Nie można tego w żadnym wypadku porównywać do rzeczy materialnych, bo to nie jest ZUPEŁNIE ze sobą związane, Twój argument jest całkowicie nieprawidłowy bracie.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Nie, to jest to samo.
Ale tak to sobie możemy kupować podróbki ubrań. Gdybym miał wydać więcej pieniędzy na oryginalny samochód, to sprawdziłbym czy diler jest zarejestrowany u producenta i chciałbym od niego gwarancji oryginalności. No chyba że świadomie chciałbym podróbę, bo np byłaby 10 razy tańsza, a tylko trochę gorsza niż oryginał.
 

Maciek

New Member
39
0
To jest dyskusja o piractwie, o własności intelektualnej. Nie można tego w żadnym wypadku porównywać do rzeczy materialnych, bo to nie jest ZUPEŁNIE ze sobą związane, Twój argument jest całkowicie nieprawidłowy bracie.

Na studiach mieliśmy przez cały okres ich trwania prawo własności intelektualnej, audiowizji i multimediów, i taka analogia wydawała nam się właściwa. Dla jasności - nośnik cyfrowy lub analogowy jest rzeczą materialną, natomiast utwór na nim zawarty jest przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne. Taki jest przedmiot prawa autorskiego i ja się z tym całkowicie zgadzam.
 
A

Anonymous

Guest
W tym przypadku nośnik cyfrowy czy analogowy nie jest kradziony, tylko kupowany, a przejawy twórcze o indywidualnym charakterze są na niego kopiowane. Czyli kradzież nie zachodzi, bo fizycznie kogoś czegoś nie pozbawiasz. O kradzieży nie ma mowy, nie jest naruszana własność i nie stoi to wbrew któremuś z filarów libertarianizmu. Zachodzi jedynie złamanie licencji i jedynie to powinno byś osądzane, nie żadne domniemane pozbawianie zysków. Nie może to być także ścigane z urzędu, poszkodowany musi sam to zgłosić w sądzie i wykazać winę.

Libertarianie nie zamierzają komuś gwarantować praw i przywilejów. Każdy sam ustala prawa na swojej własności, to potem się komplikuje na wzór umów między firmami, analogią są stosunki wasalne ze średniowiecza.
 

Maciek

New Member
39
0
Zachodzi jedynie złamanie licencji i jedynie to powinno byś osądzane [...] (zgadzam się, bez tego zdania) [...] Nie może to być także ścigane z urzędu, poszkodowany musi sam to zgłosić w sądzie i wykazać winę.

Dokładnie tak, dlatego to twórcy przysługuje sprawowanie nadzoru nad sposobem korzystania z utworu, w tym wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach ekspolatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu. Ty jako sprzedawca skopiowanych przez Ciebie utworów na dostępne w sklepie nośniki cyfrowe bądź analogowe nie jesteś w żaden sposób z nimi związany. Nie podpisałeś żadnej umowy, nie jesteś więc licencjobiorcą, który jest uprawniony do korzystania z tych utworów. Jesteś sprzedawcą nut i obrazu, który do Ciebie w żaden sposób nie należy, dlatego też autorskie prawa majątkowe nie podlegają egzekucji, dopóki służą twórcy, a twórca ma prawo za pośrednictwem producenta wydawać i sprzedawać swoją twórczość, na określonych zasadach. Jeśli coś nie jest Twoje, to nie możesz ustalić prawa do czegoś czego nie posiadasz. Jeśli chcesz stworzyć filar pod swoją ideologię to stwórz go teraz.

Czyli kradzież nie zachodzi, bo fizycznie kogoś czegoś nie pozbawiasz.

Rozumując w ten sposób pozbawiasz twórcę umysłowej więzi autora z utworem. Takie coś istnieje i nie jest to fizycznością, a dostępne ludziom o odpowiedniej wrażliwości artystycznej. Tym samym pozbawiasz go wartości dzieła, które czasami jest w stanie sam określić, a najczęściej odbywa się to po konsultacjach z producentem. A autorskie prawa osobiste chronią nieograniczoną w czasie i nie podlegającą zrzeczeniu się lub zbyciu więzi twórcy z autorem i temu służą. Sprzedając utwór bez zawiązania umowy naruszasz jego rzetelne wykorzystanie.
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
Premislaus napisał:
W tym przypadku nośnik cyfrowy czy analogowy nie jest kradziony, tylko kupowany, a przejawy twórcze o indywidualnym charakterze są na niego kopiowane. Czyli kradzież nie zachodzi, bo fizycznie kogoś czegoś nie pozbawiasz.
Ale artyści i producenci żyją właśnie ze sprzedawania kopi, a cześć ludzi chce im właśnie ten sposób zarobków odebrać. Na koncie masz forsę w formie niefizycznej , a jak ktoś ja ukradnie to to będziesz wiedział jak to nazwać. ZAIKS powinien lobować za zmianą w prawie.
 
A

Anonymous

Guest
@Maciek

Ja akurat sprzeciwiam się, gdy ktoś pobierze coś z sieci np. film i go sprzedaje. To akurat pozbawia zysku.

Przerwanie czy też naruszenie tej więzi o której mówisz, następuje w w przypadku plagiatu.

Jak się czuje pokrzywdzony to może iść zawsze do sądu i przedstawić dowody.

Ja osobiście nie uznaję "własności intelektualnej" za własność. http://libertarianizm.net/thread-1021.html

Wszystko jest zbywalne :). Mogę się zbyć wszystkiego co zechcę.
@marcin98

Są zapisane jako impuls elektryczny, czy coś w ten deseń. Podobnie jest z filmami i grami. Artyści żyją też z koncertów, wernisaży, etc. Poza tym jak im nie odpowiadają płace to mogą się czymś innym zająć. Gdy ktoś przez pół życia był jakimś prezesem, a musi zostać śmieciarzem, to nie jest to hańbiące. Żadna praca nie hańbi i nie mówi ona nic o wartości danego człowieka. Poza tym nie można gwarantować prawnie czegoś grupom zawodowym, bo jest to interwencja państwa w gospodarkę, co innego jak pracodawca swoim pracownikom coś zagwarantuje. A zaiksowi odpowiada status quo bo może trzepać kasę ze składek i opłat.
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
GrzechotnikPustynny napisał:
To jest dyskusja o piractwie, o własności intelektualnej. Nie można tego w żadnym wypadku porównywać do rzeczy materialnych, bo to nie jest ZUPEŁNIE ze sobą związane, Twój argument jest całkowicie nieprawidłowy bracie.

Jednak własność intelektualna i fizyczna są do siebie bardzo podobne, choć są pewne różnice. Co czyni książkę wartą więcej niż puste kartki? Oczywiście wypełnienie. To autor produkuje te wypełnienie. Należy więc założyć że autor ma nieskończony magazyn książek i każde kopiowanie to jest czerpanie z tego magazynu. Jeśli ktoś skopiuje bez pozwolenia autora to znaczy że się włamał do magazynu i ukradł.
Są też pewne różnice takie, że po pewnym czasie działo się zużywa, książki i filmy zarabiają puki są świeże. Są oczywiście pewne wyjątki. Najlepszym rozwiązaniem była by ochrona przed kopiowaniem obowiązująca przez 10 lat, a po tym czasie każdy mógłby robić z działem co chce. Nie tylko kopiować, ale też modyfikować, tworzyć dzieła zależne z części dzieła i je sprzedawać (dzieło zależne by było chronione prawem autorski i jego właścicielem byłby modyfikator).
Takie rozwiązanie by przyśpieszyło rozwój kultury (więcej dzieł zależnych) i raczej nie zmniejszyło by produkcji ponieważ większość producentów liczy, że dzieło zwróci się zaraz po jego wydaniu. 10 lat ochrony to i tak za dużo jeśli chodzi o filmy, bo w większości zwracają się z wyświetlania w kinach.
W zamian za likwidacje ochrony po 10 latach należy dać artystom wzmocnienie ochrony własności intelektualnej:

1. Odcinanie piratów od internetu.

2. Zablokowanie ThePirateBay, RapidShare, chomikuj i innych firm których model biznesowy opiera się na piractwie.
3. Sądy 24 godzinne dla piratów.

4. Ściganie z urzędu po zgłoszeniu przez poszkodowanego i nalotem policji z konfiskatą komputerów.

Chyba każdy się zgodzi że te zmiany miały by pozytywny wpływ dla społeczeństwa.
___________
Djvu2reader - czytnik plików djvu.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
O boziu, chwilę mnie nie było, a tu jakieś młode IP-Gestapo zawitało i sądy 24-godzinne chce wprowadzać.
 
A

Anonymous

Guest
Jeżeli przyznasz artystom takie przywileje, to musisz przyznać wszystkim innym grupom podobne przywileje, np. górnika nie zwolnisz przez 10 lat.

Ogólnie libertarianie nie pojmują czegoś takiego jak społeczeństwo, libertarianie z reguły sprzeciwiają się wszelkim kolektywom takim jak naród, rasa, etc. Widzę jednostki a nie grupy, wolę mieć do czynienia z kimś, a nie ze zbiorowością. Problemy stwarza przestrzeń publiczna, dlatego wszystko musi stać się prywatne; drogi, ulice, lasy, szkoły, szpitale, etc. Wtedy zniknie np. problem z palaczami bo to właściciel będzie decydował, wyznaczał standardy, ustanawiał prawa.

Piractwo jeśli ma być karane to tylko dlatego, że łamie się licencję a nie, że pozbawia się mitycznego zysku. Ale prawo właściciela na jego ziemi ma pierwszeństwo. Jedyne co ogranicza prawo właściciela, to tylko umowa jaką zawiązał podczas kupna bądź wynajmu, od poprzedniego właściciela. I dopiero tam można zapisać, ze piractwo jest zabronione. Sądy zajmowałyby się jedynie prawem naturalnym i wydawaniem wyroków w sprawie umów np. ich niedotrzymywania miedzy stronami, ale nie z urzędu, ktoś z zainteresowanych musiałby to zgłosić. A sędzią mógłby być każdy.

W skrócie decentralizacja we wszelkich przejawach.

Nie liczy się dobro, ale własność! W sensie klasycznym.

Spór o piractwo zostanie rozwiązany metodami rynkowymi. To konsumenci swoimi portfelami zadecydują, co lub kto im się bardziej opłaca.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Za każdy wyciek softu do torrentów odpowiada ktoś kto złamał licencję. Chociaż te dzisiejsze licencje jak dla mnie są nic nie warte, kliknięcie "Akceptuję" odbywa się u mnie na moim kompie i moim prądem :p i nie jest to umowa dwustronna. Producent nie wie co kliknąłem i nie powinno go to obchodzić.
I teraz, czy ścigać klientów pirata? Oni nie złamali umowy, bo z piratem nic nie podpisywali. Informacja jest na ich nośniku, wszystko jest ich. Przecież gdy np. pracownik firmy zobowiązany umową do zachowania tajemnic wyjawi je komuś, to tego kogoś nie bierze się na wymazywanie pamięci. Chociaż zwolennicy "własności" intelektualnej na pewno byliby za tym gdyby technika pozwalała.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
marcin98 napisał:
Jednak własność intelektualna i fizyczna są do siebie bardzo podobne, choć są pewne różnice.
Własność fizyczna jak sama nazwa wskazuje ma cechy fizyczne. Możemy ją zważyć, zmierzyć i pomacać. Możemy ją opisać przy pomocy jednostek miar.
A własność inaczej zwana intelektualną nie ma cech fizycznych. Ona jest jedynie atrybutem własności fizycznej i bez materii czy energii nie istnieje. Więc w większości przypadków nie możemy precyzyjnie podać lub określić jej lokalizacji. Nawet nie możemy jej zmierzyć. Bo o ile niematerialna informacja jest mierzalna a jednostką do mierzenia informacji jest bit, to zwolennicy tej własności inaczej nie są w stanie podać jednoznacznych metod jej pomiaru. Nie są też w stanie precyzyjnie podać gdzie ta ichnia własność się zaczyna a gdzie kończy.

marcin98 napisał:
Co czyni książkę wartą więcej niż puste kartki?
Wartość. Typowy bełkot zwolenników własności inaczej. Tylko, że skoro akcentują wartość to powinni konsekwentnie domagać się niedopuszczania jakiejkolwiek konkurencji na rynku, bo to powoduje, że wartość istniejących towarów spada.
No i jeszcze nowe odkrycia są w stanie radykalnie obniżyć wartość posiadanych dóbr.....
Jeszcze brakowało w Twoim wywodzie laborystycznego hasła praca. Bo wtedy łatwo byłoby Cię można zakwalifikować do socjalistów czy komunistów.

marcin98 napisał:
1. Odcinanie piratów od internetu.
2. Zablokowanie .... innych firm których model biznesowy opiera się na piractwie.
3. Sądy 24 godzinne dla piratów.
4. Ściganie z urzędu po zgłoszeniu przez poszkodowanego i nalotem policji z konfiskatą komputerów.
Chyba każdy się zgodzi że te zmiany miały by pozytywny wpływ dla społeczeństwa.
Każda taka zmiana z osobna jak i w dowolnej kombinacji z innymi ma negatywny wpływ na ludzi.

Jako libertarianin uważam, że własność może istnieć jedynie do materii. Nawet energia nie powinna być przedmiotem własności.


Madlok napisał:
Za każdy wyciek softu do torrentów odpowiada ktoś kto złamał licencję.

Nieprawda. Z technicznego punktu widzenia można wejść w posiadanie większości materiałów dostępnych na w sieci BT bez łamania licencji. Filmy i muzykę można pobrać podsłuchując komunikację inicjowaną przez innych. Na przykład odbierając sygnał z masztu nadawczego, satelity czy sieci WiFi. Można także odbierać fale elektromagnetyczne z telewizora czy monitora innych osób. A co do programów to wystarczy zacząć go łamać zanim wyświetli jakąś licencję (choć jednostronna procedura wyświetlania licencji jest oszustwem, bo nie ma znamion jakiejkolwiek umowy).
 

Maciek

New Member
39
0
Przerwanie czy też naruszenie tej więzi o której mówisz, następuje w w przypadku plagiatu.

Nie miałem na myśli plagiatu, tylko samą sprzedaż dzieła, które nie jest czyjąś własnością. Bez podpisywania umowy, lepiej go "nie dotykać" i nie sprzedawać.

Wszystko jest zbywalne :). Mogę się zbyć wszystkiego co zechcę.

Więź twórcy z utworem jest niezbywalna. Zbywalne są autorskie prawa majątkowe, które gasną w określonym czasie, tak jest w przypadku ustawy. Natomiast co do więzi, to tak jak w przypadku dzieci. Jeśli masz dziecko to nie wyzbędziesz się do niego więzi. Możesz jedynie przestać je wychowywać, natomiast ojcostwo było, jest i będzie.

Artyści żyją też z koncertów, wernisaży, etc. Poza tym jak im nie odpowiadają płace to mogą się czymś innym zająć. Gdy ktoś przez pół życia był jakimś prezesem, a musi zostać śmieciarzem, to nie jest to hańbiące. Żadna praca nie hańbi i nie mówi ona nic o wartości danego człowieka. Poza tym nie można gwarantować prawnie czegoś grupom zawodowym, bo jest to interwencja państwa w gospodarkę, co innego jak pracodawca swoim pracownikom coś zagwarantuje. A zaiksowi odpowiada status quo bo może trzepać kasę ze składek i opłat.

Artyści żyją też z innej pracy. Nie staraj się przebranżowić artystów. Ja nie jestem zdania, że trzeba wprowadzić przywileje dla określonej grupy zawodowej i nie jestem też jakimś specjalnym zwolennikiem ZAIKS-u. Jestem przeciwny piractwu tak jak jestem przeciwny podatkom. Jedno i drugie to kradzież, różniąca się formą wyrażania, natomiast sposób grabieży jest zawsze taki sam i odbywa się przy użyciu siły fizycznej i psychicznej. Kopiując płytę i sprzedając ją wkładasz w to jakiś trud. Płacąc podatki jest podobnie. Staraj się nie płacić podatków i rób wszystko, aby były one mniejsze. Staraj się nie kraść i ciesz się tym, co ktoś inny stworzył.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Maciek napisał:
Więź twórcy z utworem jest niezbywalna. Zbywalne są autorskie prawa majątkowe, które gasną w określonym czasie, tak jest w przypadku ustawy. Natomiast co do więzi, to tak jak w przypadku dzieci. Jeśli masz dziecko to nie wyzbędziesz się do niego więzi. Możesz jedynie przestać je wychowywać, natomiast ojcostwo było, jest i będzie.

Więź twórcy z utworem jest taka sama jak więź kopacza z wykopanym przez niego rowem. Faktycznie może nie być zbywalna, ale też nic z tego nie wynika. Z pewnością nie "własność" utworu. Owszem istnieje "autorstwo", podobnie jak "autorstwo" rowu, ale to jeszcze nie daje prawo do własności.
 
OP
OP
M

marcin98

New Member
17
0
Premislaus napisał:
Jeżeli przyznasz artystom takie przywileje, to musisz przyznać wszystkim innym grupom podobne przywileje, np. górnika nie zwolnisz przez 10 lat.

Górnicy też dostaną takie prawa. Jak ktoś ukradnie samochód lub kombajn górniczy to będzie ścigany z urzędu, nawet jeśli samochód miał więcej niż 10 lat. Co prawda autorzy mogą poczuć się trochę poszkodowani, ale jak już mówiłem własność intelektualna troszeczkę się różni od własności fizycznej.

Premislaus napisał:
Piractwo jeśli ma być karane to tylko dlatego, że łamie się licencję a nie, że pozbawia się mitycznego zysku. Ale prawo właściciela na jego ziemi ma pierwszeństwo. Jedyne co ogranicza prawo właściciela, to tylko umowa jaką zawiązał podczas kupna bądź wynajmu, od poprzedniego właściciela. I dopiero tam można zapisać, ze piractwo jest zabronione.
Bez sensu. To że każdemu kto kupi cd z muzyka dasz do podpisania, że nie będzie piracił to niczego nie rozwiąże. Niby czemu koleś miałby to uznawać skoro teraz w prawie jest zabronione piracenie, a ludzie sobie to olewają?

Premislaus napisał:
Spór o piractwo zostanie rozwiązany metodami rynkowymi. To konsumenci swoimi portfelami zadecydują, co lub kto im się bardziej opłaca.
Piraty się bardziej opłacają bo pirat nie ponosi kosztów produkcji które przy filmach sięgają kwot niebotycznych. Kopiowanie jest za darmo. Problem jest w tym, że bez producentów nie będzie co piracić.
________
Dziobas RAR player - oglądaj filmy z RARów bez rozpakowywania
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
Przed chwilą przechodziłem pod czyimś oknem i leciał przedni death metal (zima, okna zamknięte a i tak słychać), czy słuchając tego naruszyłem prawo, czy naruszył je ten co zajebiście głośno słuchał, w końcu nieświadomie publicznie odtwarza, bo go całe osiedle słyszy. Czy wolno mi było tego słuchać, może powinienem zatknąć uszy, bo swojej kopii nie kupiłem, licencji na słuchanie nie mam, czym to się różni od słuchania na wrzucie, jestem piratem? Gdzie moja sztuczna noga i papuga? :)

A co z tantiemami za gwizdanie Dody na przystanku? ;)
 

Maciek

New Member
39
0
Więź twórcy z utworem jest taka sama jak więź kopacza z wykopanym przez niego rowem. Faktycznie może nie być zbywalna, ale też nic z tego nie wynika. Z pewnością nie "własność" utworu. Owszem istnieje "autorstwo", podobnie jak "autorstwo" rowu, ale to jeszcze nie daje prawo do własności.

Owszem prawo własności artysty przysługuje jako prawo na dobrach niematerialnych. Rów tak samo jak film można zobaczyć. Rowu jednakże nie posłuchasz, ani nie wejdziesz z nim w reakcje interaktywną. Ty jako twórca gier komputerowych zapewne to wiesz. Prawo do własności intelektualnej istnieje tak samo jak prawo zwyczajowe czy międzynarodowe, różni je zakres przedmiotów i podmiotów. Będąc na studiach, wykazywałem postawę podobną do Twojej, zmieniłem podejście po ich zakończeniu. Porównałem autorstwo do ojcostwa, bo cechuje się bliższą analogią niżeli kopanie rowu. Mimo wszystko wkładając wysiłek we wszystko co robisz owocuje to w postaci uzyskanej w ten sposób pracy, możliwości zbierania zysków, bez różnicy czy przeniesiesz te prawa na osoby trzecie, w przypadku artysty będzie to producent, w przypadku rowu może być to właściciel działki/ziemi, w przypadku ojcostwa, mogą zostać Ci odebrane prawa do wychowywania dziecka.

Przed chwilą przechodziłem pod czyimś oknem i leciał przedni death metal (zima, okna zamknięte a i tak słychać) [...] Czy wolno mi było tego słuchać, może powinienem zatknąć uszy, bo swojej kopii nie kupiłem, licencji na słuchanie nie mam, [...] jestem piratem?

Przed chwilą przechodziłem obok jeżdżących samochodów słysząc stukot amortyzatorów, przecierającego się pod kołami śniegu, czułem zapach spalin i słyszałem warkot silnika. Czy wolno mi było tego słuchać, może powinienem zatkać uszy, bo swojego samochodu nie mam, nie wykupiłem też ubezpieczenia i nie zarejestrowałem samochodu, czy jestem osobą sprzedającą samochody?

Jako libertarianin uważam, że własność może istnieć jedynie do materii. Nawet energia nie powinna być przedmiotem własności.

Materia jako nieokreślona w przestrzeni i czasie może również nieemitować światła, a której istnienie zdradzają jedynie wywierane przez nią efekty grawitacyjne. Takie rzeczy zdarzają się nie tylko w kosmosie, ale i w filmie :) Ja jestem zdania, że własność może istnieć i być przedmiotem zarówno do materii materialnej jak i niematerialnej, energia włożona w powstanie materii lub wręcz ją niszcząca, może być przedmiotem własności.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Maciek napisał:
Prawo do własności intelektualnej istnieje tak samo jak prawo zwyczajowe czy międzynarodowe, różni je zakres przedmiotów i podmiotów.

Prawo "własności" intelektualnej to zestaw różnych praw (prawa autorskie, patenty, znaki handlowe, tajemnica handlowe, etc.) Dla tych kategorii ma różne przedmioty, różne uzasadnienia, różnie działa. W żadnym z nich zadaje się nie używa się pojęcia własności, wiec "własność intelektualna" prawnie nie istnieje chyba nigdzie na świecie.

Poza tym, nie jest to prawo, które pojawiło się w warunkach rynkowych czy wyewoluowało z prawa zwyczajowego. To przywilej nadawany przez państwo wybranym grupom w zamian za rzekome korzyści dla nas wszystkich.

Maciek napisał:
Będąc na studiach, wykazywałem postawę podobną do Twojej, zmieniłem podejście po ich zakończeniu.

Rozumiem, przeżyłeś coś w rodzaju objawienia. Good for you.

Maciek napisał:
Mimo wszystko wkładając wysiłek we wszystko co robisz owocuje to w postaci uzyskanej w ten sposób pracy, możliwości zbierania zysków, bez różnicy czy przeniesiesz te prawa na osoby trzecie, w przypadku artysty będzie to producent, w przypadku rowu może być to właściciel działki/ziemi, w przypadku ojcostwa, mogą zostać Ci odebrane prawa do wychowywania dziecka.

Wniesiony w cokolwiek wysiłek nie daje ci prawa do wynagrodzenia - najpierw musisz znaleźć kogoś, kto zechce ci za ten wysiłek płacić.

Podobnie jak ci, którzy myją szyby na skrzyżowaniach - sama wykona przez nich praca jeszcze nie upoważnia ich do żądania wynagrodzenia.

Z drugiej strony, jeśli jako twórca znajdziesz kogoś, kto za twą twórczość zapłaci, nie potrzeba ci systemu praw autorskich, aby czerpać zyski ze swoich dzieł.

Maciek napisał:
Ja jestem zdania, że własność może istnieć i być przedmiotem zarówno do materii materialnej jak i niematerialnej, energia włożona w powstanie materii lub wręcz ją niszcząca, może być przedmiotem własności.

A ja jestem zdania, że świnie mogą latać. Niemniej jednak, nie oznacza to, że wszyscy muszą w to wierzyć.

Nazwanie czegoś własnością nie musi tego czegoś własnością czynić. Mogę również stwierdzić, że do mnie należą wszystkie zachody słońca i próbować nakłonić kogoś, aby taką "własność" prawnie usankcjonować. A wtedy wszyscy będą pytać mnie o zgodę i płacić mi za podziwianie wieczornych zórz.
 
Do góry Bottom