Piractwo to kradzież?

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 871
12 259
Nie zgadzam się - na naruszeniach IP można stracić energię, śeodki, czas czyli koszty których pirat nie ponosi a ma zysk bo sobie gra za friko. To imo tak jakby zeżreć pączka i nie opłacić piekarza. To mit że produkcja jest bezkosztowa, gry nie biorą sie z powietrza. Załóżmy, że robiąc pączka nie mamy kosztów surowców - ale i tak zostaje robocizna, wkład, energia, środki, no ludzka praca. Czy jakbyśmy żarli takie pączki gdzie surowce są za free ale piekarze zapierdalają by je zrobić, opłacają koszty energii, opału i transportu to moglibyśmy powiedzieć że Ci piekarze nie tracą?

Chociaż zgoda po raz setny, że taki system liczenia strat jak dziś - jest absurdem.
Ja sobie chleb piekę w domu i piekarze też "tracą" ze 3 zeta na każdym upieczeniu przeze mnie chleba, ale jakoś nie mam wyrzutów sumienia z tego powodu :)

Najwyraźniej nie przeczytałeś podlinkowanego przeze mnie wpisu. Naruszenia IP nie powodują powstania szkody, to tylko potencjalnie utracone korzyści, przy optymistycznym założeniu, że osoba, która korzysta z "piratów" gdyby nie miała takiej możliwości to wydałaby na nie pieniądze, co jest oczywiście bzdurą. Jak się upierasz przy posługiwaniu się pojęciem "straty" to można o niej mówić jedynie w rozumieniu księgowym - nie ma zysku, jest strata. Oczywiście też nie jest to oczywiste, bo nie wiadomo czy twórcy sprzedawaliby więcej swoich utworów gdyby ochrona IP był absolutna, czy mniej. Przecież "piraty" to najlepsza promocja świata i strasznie wkurza mnie gdy np. słyszę jakiegoś pajaca, który wylicza ile to powinien mieć milionów gdyby ludzie zamiast ściągać jego płyty je kupowali, ale jakoś nie zauważa, że pies z kulawą nogą by o nim nie słyszał gdyby nie YT czy TPB więc nie tylko żadnych płyt by nie sprzedawał, ale i na koncerty by nikt nie przychodził.

W zasadzie to można długo pierdolić, ale mnie chodzi o czystość pojęć. Wiązanie naruszeń IP z kradzieżą, stratą itp. itd. to manipulacja. Piractwo nie jest kradzieżą, co zaorałem tu i tu. Nie wiąże się też ze szkodą w rozumieniu prawa cywilnego, a jedynie z utraconymi korzyściami. Ja zwyczajnie protestuję przeciwko nazywaniu mnie złodziejem i szkodnikiem :)
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
Inherentnie, zasadniczo całkowicie i totalnie się mylisz - strata zachodzi gdy SKORZYSTAŁEŚ z moich zasobów i nie zapłaciłeś za to. Jak sobie upieczesz chleb w domu to z nich nie skorzystałeś bo zapłaciłeś za nie sam. Nie wiem jak można wyrazić to jaśniej aby ktoś zrozumiał argument o skomplikowaniu na poziomie siedmiolatka. Różnica między samodzielnym upieczeniem a upieczeniem przez kogoś jest idealnie taka sama jak między zrobieniem gry przez Ciebie i przez kogoś - czemu nie zrobiłeś gry sam? Bo nie masz zasobów - ma je ktoś i ty z nich korzystasz nie ponosząc straty. Ktoś musi je opłacić za Ciebie.
ich zdanie nie uświęca najbardziej idiotycznych odmian laborystycznej teorii wartości,
Mam gdzieś paraekonomię którą mi wciskasz. Mam gdzieś nawet znaczenie tego pojęcia

jak się nie umówimy, to nie będzie. I nie zapłacę, a z owoców tego wysiłku, jeśli nie są objęte żadnym tytułem - skorzystam.
To ma taki sam sens jak stwierdzenie, że jak se uznam twoją własność to se uznam - a jak nie to nie. W sumie racja coś w tym jest. Mogłbym Cie najechać przy odpowiednich środkach i odebrać co chcę bo nie będziesz miał możliwości sprzeciwu.
Może i racja. To prawdziwy anarchizm. I prawdziwy socjalizm. W porządku jestem za. Tylko po co te wszystkie dyskusje? Każdy w końcu i tak zrobi co zechce.
Moje rozumienie jest takie - pirać sobie i oszukuj sam siebie że to jest OK. Twoja sprawa. Ale ja sobie wcisnąć kitu nie dam. Proste.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Ale w przypadku pracy intelektualnej nikt nie korzysta z Twoich zasobów, bo dane na wejściu, na których operował Twój intelekt nie były Twoją własnością, więc również końcowy rezultat stworzony z niczyjego pozostaje niczyj. Więc jakby to powiedział Duke Nukem - Eat shit and die, naciągaczu.

Mam gdzieś paraekonomię którą mi wciskasz.
To Ty operujesz właśnie na takiej paraekonomii - świadomie lub nie.
Mam gdzieś nawet znaczenie tego pojęcia
No to już wiemy, że nieświadomie. Nie widzę sensu dalszego dyskutowania z człowiekiem, który nie przykłada uwagi do pojęć jakimi się posługuje.

Zresztą już o tym już pisałem. że jedyną sensowną możliwością utrzymania systemu IP-gestapowskiego, będzie oparcie go na jasno sprecyzowanych umowach i ścisłego umocowania w świecie materialnym. Może mieć to zastosowanie na przykład w zabezpieczeniu teleinformatycznej bankowości. Ale bez takiego myku, nikt dobrowolnie nie będzie uznawał nieograniczonej wyłączności do przedmiotów intelektualnych w każdej sferze życia. I nie powinno się nikogo do tego zmuszać.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Nie wiem jak można wyrazić to jaśniej aby ktoś zrozumiał argument o skomplikowaniu na poziomie siedmiolatka.

No właśnie, mnie zastanawia, dlaczego niczym tupający nogą siedmiolatek z zaciśniętymi piąstkami krzyczysz, że to to moje zasoby. One nie są twoje, ani niczyje inne, bo nie mogą być przedmiotem zawłaszczenia. Z ich natury. Można próbować zawłaszczać pewne reprezentacje informacji używając technicznych środków, ale to wcale nie zmienia ich natury - wciąż nie dają się zawłaszczyć.

Informacja, w momencie, gdy przestaje być wyłącznie kontrolowana przez ciebie (poprzez publikację), już nigdy nie może być znów kontrolowana wyłącznie przez ciebie. To jest nieodwracalny proces.

To tak, jakbyś chciał zawłaszczyć ładne widoki oraz światło słoneczne - nie uda się, choćbyś nawet uchwalił specjalną ustawę o prawach do ładnego widoku i światła słonecznego. Podobnie jak prawo autorskie (od 300 lat) próbuje na próżno stworzyć nieistniejący byt "własności intelektualnej".
 

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 145
Jak nie było ustawy o prawie autorskim, nie było właściwie jeszcze netu - na pewno nie było P2P. Porównywanie warunków z końca lat osiemdziesiątych czy początku 90 do obecnych i niezauważanie różnicy dowodzi chyba pomroczności jasnej.

Nawet gdy już istniała ustawa o prawach autorskich, to trzeba przyznać - że to prawo było martwe jeszcze przez długi czas.
Ludzie organizowali tzw. copy party, jeszcze w drugiej połowie lat 90tych spotykali się raz-dwa razy w tygodniu i kopiowali zbiory ze swoich dysków,ew. (w czasach późniejszych) wymieniali się płytami CD..
U mnie miało to miejsce w miejscowym MDKu, w którym odbywały się zajęcia "z informatyki" dla zainteresowanej młodzieży.
W rzeczywistości - było to miejsce wymiany najnowszych gier i programów, a zajęcia ograniczały się do przeglądu - co kto nowego ma i co mógłby sobie skopiować, podłączania kilku dysków pod każdy komputer, ew. kopiowania z dyskietki 3.5' na dyskietkę 3.5' (mniej preferowana metoda, wszak wiadomo że jeżeli po powrocie do domu okazało się, że któreś archiwum RAR, podzielone na rozmiar 1.4 MB było zwalone na jednej z kilku/kilkudziesięciu dyskietek, to reszta była bezużyteczna)
To samo na początku 2000 dotyczyło kafejek internetowych i tzw. "lan-party". Wszyscy nosili HDD w plecakach, które to wpinało się do kieszeni i wkładało do peceta w kafejkach.

Metody były inne, ale efekt (i skutek) - ten sam. Nie znam nikogo, kto posiadał komputer a kto nie uczestniczyłby wówczas w tym procederze.
Dziś pewnie od razu znalazłby się jakiś "życzliwy" który zakablowałby służbom że "gry sobie nielegalnie kopiujom"

Do tego jeszcze ludzie bawili się w "swapperów". Więc istniał peer to peer, ale nie przez sieć, ale przez wspomniane wcześniej copy party/lan party i tzw. "snail-mail", czyli pocztę. Sam się w coś takiego bawiłem, bo od dziecka mieszkałem na małej wsi, na szczęście w miejscowym sklepie (początek złotych lat 90tych) było wszystko, tzw "mydło i powidło": (art. spożywcze, rowery, śrubki, narzędzia, gazety, świerszczyki oraz.. dobre zaopatrzenie w magazyny komputerowe i growe) i te magazyny to był (na początku) mój jedyny kontakt z światem gier oraz komputerów.. dzięki temu wiedziałem, co wyszło, co wyjdzie, itd

Większość chyba pamięta rubrykę "korespondencja" w TSie, Gamblerze czy w SS gdzie można było znaleźć multum ogłoszeń typu: "wymienię się grami, mogę wysłać listę, proszę o dołączenie koperty zwrotnej z naklejonym znaczkiem". Sam wymieniałem się z takim gościem z Gdańska. W ten sposób dorwałem wówczas m.in. Liga Polska Manager '95.

Z drugiej strony - nabyłem również (w tamtym okresie czasu) kilka oryginalnych gier na PC, n.p. Castles 2, Polanie, Robbo, Electro Body, różne pinballe (które wówczas były dosyć popularne), Wing Commander 1, Flashback, System Shock 1 i parę innych, ale nie dlatego że "nie mogłem ich zdobyć innymi metodami", ale dlatego że.. chciałem mieć oryginał tychże.
 
Ostatnia edycja:
D

Deleted member 427

Guest
Kiedyś ktoś tu wklejał apel twórcuf z międzywojnia o opodatkowanie czegoś tam, bo wszyscy umrzemy. Pamiętacie?
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
One nie są twoje, ani niczyje inne, bo nie mogą być przedmiotem zawłaszczenia. Z ich natury.
A mnie zastanawia jakim niby prawem się wypowiadasz o tym co może być moje a co nie? Moje jest to co jest moje. Naturalista się znalazł co mi tu będzie "O naturze rzeczy" opowiadał. Moje jest min to za co zapłaciłem i to banalnie proste. Non stop niczym jakiś uparty pięciolatek porównujesz rzeczy za które nie poniosłem kosztów z tymi które powstały dzięki mojej kasie lub pracy. Ale skoro za Chiny nie umiesz zauważyć różnicy między próbą zawładnięcia światłem słonecznym (czego de facto nawet najtwardsi zwolennicy PA nigdy nie próbowali stale odwołujesz się do abstrakcyjnych, nieistniejących. nierealnych, nigdy nie wcielanych w życie przykładów) a np produkcją za kilkaset milionów to nie mam zamiaru wyprowadzać cie z błędu. Zastanawia mnie tylko czy to celowy zabieg czy faktyczne ograniczenie zdolności percepcyjnych. De facto te stale używane bezsensowne porównania są irytujące po prostu.

dataskin A oświeciłbyś mnie może ile gier nabywasz współcześnie?
 

Alu

Well-Known Member
4 633
9 694
Lewicowy libertarianin Kevin Carson o IP

K3czqNh.jpg
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Moje jest to co jest moje.

Niniejszym deklaruję, że cokolwiek intelektualnego stworzysz, jest moje. Bo moje jest to, co stwierdzam, że moje. I chuj.

De facto te stale używane bezsensowne porównania są irytujące po prostu.

Podobnie jak pierdolenie w kółko, że można zawłaszczyć ideę. Bo się zapłaciło. Jak się płaci za działki na Księżycu, to można mieć pretensje wyłącznie do siebie. Jak zapłacisz mi za coś, co nie należy do mnie, to nie nabywasz własności do tej rzeczy - zapłaciłeś, a jednak nie jesteś właścicielem. Sam akt wydania pieniędzy nie jest wystarczający, aby mówić o własności.

Jak ktoś nie jest w stanie pojąć, że nie można posiadać ciągów bitów, to niech po prostu posłucha ważnej wiadomości od Kelthuza. Bo dalsza dyskusja w tym temacie jest bezsensowna.
 

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 145
Jak ktoś nie jest w stanie pojąć, że nie można posiadać ciągów bitów,
Już pomijając fakt, że w rozwinięciu "zwykłej" liczby pi znajdują się cyfrowe zapisy wszystkich, kiedykolwiek stworzonych dzieł i wszystkich dzieł, które kiedykolwiek (w przyszłości) zostaną stworzone..

Oznacza to, że jeżeli ktoś nadal będzie dalej obliczał kolejne rozwinięcia i przechowywał je na dysku serwera, to w końcu okaże się, iż wielokrotnie naruszył prawa autorskie do fragmentów (bądź - całości) czyichś prac.

dataskin A oświeciłbyś mnie może ile gier nabywasz współcześnie?
Współcześnie mało gram, od ponad roku nie grałem w nic.. Ostatnio nabyłem Deus Ex:HR, Skyrim oraz Mount & Blade: Warband, które (wcześniej) spiraciłem, jako że postanowiłem iż nie będę kupował kota w worku. Spodobały mi się. Kupiłem oryginały.

Grałem też przez pewien dłuższy czas (ok rok) w gry sieciowe free-to-play, m.i.n w World of Tanks oraz Alliance of Valiant Arms.Pozostawiłem tam całkiem sporo pieniędzy, myślę że spokojnie można liczyć z 500-600zł (/grę), jeśli nie więcej.
Mam za to 5 półek boxów oraz 2 półki dvd boxów gier sprzed ok. dekady, z czasów studenckich ( i wcześniejszych).

Problemem dzisiejszych wydawców programów/gier nie jest piractwo, a nieprzystosowanie modelu biznesowego do rzeczywistości.
 
Ostatnia edycja:

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
zawłaszczyć ideę.
Podobnie jak pierdolenie w kółko, że wszystko co jest piracone jest IDEĄ. Nie jest i dobrze o tym wiesz. Celowo tak robisz - film czy inne dzieło nie jest ideą. Nigdy nie mówiłem że można zawłaszczyć ideę. Wręcz odwrotnie. Gdybyś jednak nadal miał problemy z zauważeniem na czym polega twoja własna manipulacja to służę definicją ze słownika PWN

idea
1. «myśl przewodnia wyznaczająca cel i kierunek działania, twórczości naukowej, artystycznej itp.»
2. «pogląd, wzór lub postawa typowe dla jakiejś epoki, kultury lub grupy ludzi»
3. «w platonizmie: samoistny byt idealny, wieczny i niezmienny»
4. «wrażenie, impresja umysłu ludzkiego, stanowiące przedmiot poznania»
5. «u I. Kanta: pojęcie metafizyczne, którego nie wspiera żadne doświadczenie zmysłowe»

Nie piracisz "idei" Ściągasz utwór który jest realizacją tejże idei - sama idea powinna być wolna. Jest to zresztą problem raczej prawa patentowego niż autorskiego, a z punktu widzenia zwykłego usera jest marginalny. Dlatego, że gdyby nawet idee były wolne - a żałuję, że nie są w pełni - to i tak piractwo by kwitło. Nikt (albo margines) nie robiłby własnych filmów w oparciu o cudze idee. Zauważ, że większość tych tak zwanych naruszeń PA nie polega na skopiowaniu IDEI - ale całej, gotowej, zrealizowanej pracy. Bo darmocha zawsze jest the best.

Jak się płaci za działki na Księżycu, to można mieć pretensje wyłącznie do siebie. Jak zapłacisz mi za coś, co nie należy do mnie, to nie nabywasz własności do tej rzeczy - zapłaciłeś, a jednak nie jesteś właścicielem.
Kolejny przykład z dupy bo brak ci argumentów logicznych - działki na księżycu. Jeszcze lepiej. Poza tym nigdy żaden właściciel praw nie zapłacił nikomu za coś co nie należy do sprzedawcy. Zapłacił za swoje. To ty piracąc bierzesz coś co do Ciebie nie należy.

nie można posiadać ciągów bitów
Bo co? Na jakiej w ogóle zasadzie definiujesz co można, a co nie. To twoje zdanie, które opisujesz niczym jakieś prawo. Podwójnie powoduje odrzucenie.

że w rozwinięciu "zwykłej" liczby pi znajdują się cyfrowe zapisy wszystkich, kiedykolwiek
Hmm.. Jak widzę ciągniesz tradycję uroczych porównań poprzednika. Zwala z nóg - ale skor0 tak po co ściągać? Nie wystarczy se rozwinąć liczbę PI?
Spodobały mi się. Kupiłem oryginały.
Bez cienia ironii - fajna postawa.

Problemem dzisiejszych wydawców programów/gier nie jest piractwo, a nieprzystosowanie modelu biznesowego do rzeczywistości.
Wielokrotnie słyszałem ten argument - ale nikt nie pofatygował sie nigdy by rozwinąć na czym takie dostosowanie ma polegać. Mógłbyś opisać?
 

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 145
Wielokrotnie słyszałem ten argument - ale nikt nie pofatygował sie nigdy by rozwinąć na czym takie dostosowanie ma polegać. Mógłbyś opisać?
Na przykład:

1. Udostępnianie użytkownikowi aplikacji samego klienta. Całość bądź część logiki aplikacji znajduje się zaś po stronie serwera. Aplikacje klienta użytkownik moze sobie kopiować. Bez działającego konta na serwerze - i tak nie posiada działającej aplikacji.

2.Jak w przypadku wspomnianych F2P - udostępniasz aplikację za darmo, użytkownicy płacą za ficzersy/odblokowanie dodatkowych dupereli w samej grze czy w programie. Jeżeli dopłacisz, to podczas uruchomienia dociągane są odpowiednie moduły, albo odblokowywane są różne funkcjonalności po stronie serwera (free to play). Taki model dotyczy obecnie nie tylko gier PCtowych ale większości gier pisanych na platformy mobilne.

3. open source - zarobkowanie nie na samych aplikacjach, a na programach partnerskich (n.p. mozilla + google), supporcie, szkoleniach, książkach/publikacjach, itd

4. streaming (części bądź całości) kodu wykonywalnego bezpośrednio z serwera każdorazowo po uruchomieniu (idea podobna do tej w pkt.1), użytkownikowi udostępniasz jedynie pliki z danymi (tekstury, dźwięk, muzyka, modele 3d, itp) i launcher

5. watermarking kodu wykonalnego i ew. plików z danymi


Hmm.. Jak widzę ciągniesz tradycję uroczych porównań poprzednika. Zwala z nóg - ale skor0 tak po co ściągać? Nie wystarczy se rozwinąć liczbę PI?
A jeśli przypadkowo odkryję, że ISO Windows 7 jest zapisane w całości od pozycji X-tej do K-tej rozwinięcia liczby PI, to czy będę mógł udostępnić taką receptę na otrzymanie Windowsa 7 na sieci? Czy takie rozwinięcia liczby PI zostaną zastrzeżone na wyłączność i zdelegalizowane?

Albo inaczej. Mogę na przykład stworzyć własny algorytm lub skorzystać z gotowego algorytmu (n.p. kompresji/dekompresji) który na podstawie jakiejś liczby podanej jako daną wejściową wygeneruje inną liczbę, który okaże się być kodem czyjejś istniejącej aplikacji

Rozumiem, że wtedy już będzie wszystko ok i taką liczbę mogę już rozpowszechniać?
Wszak nie udostępniam danych w postaci takiej, w jakiej zapisał ją "autor" pewnej liczby, czy innymi słowy - realizacji idei w takiej postaci, w jakiej autor ją własnoręcznie "opublikował" ?

Tym razem to ja jestem autorem realizacji pewnej idei (przetworzenia wybranej przez siebie liczby), której efektem jest inna liczba, w tym wypadku - działająca aplikacja. Dlaczego ktoś miałby rościć sobie prawa autorskie do efektu będącego wynikiem mojej pracy (i pracy funkcji zawartych w mojej aplikacji)?

Czy autor jakiegokolwiek utworu jest nie tylko autorem własnego dzieła zapisanego w postaci konkretnej liczby, ale również zbioru wszystkich liczb + funkcji oraz algorytmów, które mogą prowadzić do otrzymania utworu w postaci takiej samej, bądź podobnej pod względem funkcjonalności (n.p. rip)?

Przecież takich kombinacji (liczb, algorytmów, funkcji) jest nieskończenie wiele..
 
Ostatnia edycja:

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
Na przykład:.

Zgadzam sie, - i tak się pomału dzieje np Diablo 3 i inne najnowsze gry - aczkolwiek to o czym piszesz to reakcja na piractwo i moim zdaniem nie dotyczy za bardzo tego wątku gdyż postawione w temacie pytanie brzmi - czy samo piractwo jest ok? Czy piractwo jest w porządku? A propos tego o czym piszesz, można mieć też żal do piratów - zamknięte systemy, konsole i inne rzeczy nieportowalne oparte o krypto. Dzięki piratom muszą tę żabe jeść nawet Ci którzy nie pomyśleli by zostać piratami. Jednak masz ogólnie rację - producenci pod tym względem są niedostosowani ale to jest kwestia czasu. Mimo wszystko imo to inny problem od sedna pytania - czy piractwo jako takie to kradzież?


Mogę na przykład stworzyć własny algorytm lub skorzystać z gotowego algorytmu (n.p. kompresji/dekompresji) który na podstawie jakiejś liczby podanej jako daną wejściową wygeneruje inną liczbę, który okaże się być kodem czyjejś istniejącej aplikacji

Powtarzam zarzut podawania nieżyciowych przykładów, absurdalnych i w ogóle wziętych z kosmosu. Znasz choć jeden przypadek by zdarzyło sie to o czym piszesz? Twierdzisz, że istnieje "nieskończenie wiele" takich możliwości. Ja twierdzę że praktycznie patrząc - żadna. Podaj kiedy sie tak stało choć raz
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Mimo wszystko imo to inny problem od sedna pytania - czy piractwo jako takie to kradzież?

Zwolennicy IP idą dwiema drogami: jedni nie uznają informacji za przedmiot własności, a jedynie za prawo od własności różne. W takim przypadku jasne jest, że to prawo własność ogranicza. Wniosek z tego, że wówczas to IP stanowi kradzież/rabunek itp.

Druga grupa IP-fanów uważa, że IP to rodzaj własności. W takim przypadku piractwo można określić jako kradzież. Pytanie - skąd taki pomysł, żeby zakaz układania własnych przedmiotów materialnych wg określonego porządku nazywać własnością?
 

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 145
Powtarzam zarzut podawania nieżyciowych przykładów, absurdalnych i w ogóle wziętych z kosmosu. Znasz choć jeden przypadek by zdarzyło sie to o czym piszesz? Twierdzisz, że istnieje "nieskończenie wiele" takich możliwości. Ja twierdzę że praktycznie patrząc - żadna. Podaj kiedy sie tak stało choć raz

http://thepiratebay.se/search/rar/0/99/0
http://thepiratebay.se/search/zip/0/99/0
http://thepiratebay.se/search/7z/0/99/0

http://thepiratebay.se/search/mdf/0/99/0
http://thepiratebay.se/search/flac/0/99/0
http://thepiratebay.se/search/ogg/0/99/0

itp itd
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Podobnie jak pierdolenie w kółko, że wszystko co jest piracone jest IDEĄ. Nie jest i dobrze o tym wiesz. Celowo tak robisz - film czy inne dzieło nie jest ideą.

Przedmiotem prawa autorskiego jest idea, czasem prosta (SMS 140 znakowy), czasem bardzo złożona (np. film, gra komputerowa), wyrażona w jakiś sposób i utrwalona. W obecnych czasach najczęściej utrwalona w postaci ciągu bitów, czasem bardzo długiego, choć w przypadku SMSów, już niekoniecznie.

Ten ciąg bitów wydaje się unikatowy, ale tak nie jest, bo ten sam ciąg może wyrazić różne idee (tu przykład, dobry, ale nie mój - plik MP3 może być jednocześnie zapisem muzyki, ale także "programem" sterującym wizualizacją w WinAmpie, która też może być uznana za całkiem odrębne dzieło).

No i o tym, że unikatowość tego ciągu bitów jest pozorna napisał dataskin - każdy ciąg bitowy jest częścią rozwinięcia liczby pi.

Więc mówiąc ogólnie o IP, mówię zawsze o próbie zawłaszczania idei, bo IP obejmuje także patenty, czyli nic innego jak monopol na idę, oraz na idee utrwalone, czyli to, czego za ideę nie chcesz uznać, bo burzy twój obraz tego, czym naprawdę jest IP.

Nigdy nie mówiłem że można zawłaszczyć ideę. Wręcz odwrotnie. Nie piracisz "idei" Ściągasz utwór który jest realizacją tejże idei - sama idea powinna być wolna.

Otóż, gdybyś wiedział trochę więcej na temat praw autorskich, to wiedziałbyś, że nie chronią one jedynie tej "realizacji" idei. Chronią także samą ideę, bo istnieje pojęcie prawa zależnego przysługującemu twórcy utwory pierwotnego, dotyczące przeróbek, tłumaczeń i adaptacji. Więc nie jest tak, że idee są wolne, a chronione są jedynie ich realizacji. To nie jest prawdą już od bardzo dawna.

Tak więc zarówno prawa autorskie, jak i IP w ogólności, to są monopole, które próbują nadać pozory własności ideom.

To ty piracąc bierzesz coś co do Ciebie nie należy.

Zgadza się. Bo piracąc replikuję (a właściwie maszynowo tworzę) bity na mojej fizycznej własności. Te bity to stan namagnesowania czy stan ładunku elektrycznego w moich układach elektronicznych. I bity należą do tego, kto posiada te fizyczne urządzenia.

Bo co? Na jakiej w ogóle zasadzie definiujesz co można, a co nie. To twoje zdanie, które opisujesz niczym jakieś prawo. Podwójnie powoduje odrzucenie.

Próbuję zdefiniować pewne obiektywne prawa na podstawie obserwacji. Podobnie jak gdy Newton zdefiniował prawo grawitacji (nie żebym aspirował do takiego poziomu), natura grawitacji istniała niezależnie od jego obserwacji i sformułowania prawa powszechnego ciążenia.

Mogę pokusić się więc o próbę sformułowania zasady określającej, co może być przedmiotem własności. Możesz się z tym nie zgodzić, ale wypadałoby podać jakieś argumenty, a nie jedynie posługiwać się anarchistycznym (skądinąd słodkim) sloganem "nie mów mi, co mam robić!".

Bity w pamięci komputerów nie mogą być przedmiotem prawa własności, bo istnieją w nieskończonej obfitości i nie są niczym unikatowym, o co byśmy rywalizowali. Oba możemy mieć w posiadani ten sam ciąg bitów i nie ma to wpływu na każdego z nas - każdy z nas może to posiadanie w pełni wykorzystywać. Nie ma pomiędzy nami konfliktu o nie, nie potrzebujemy jakiegoś mechanizmu decyzyjnego, który ten konflikt rozstrzygnie. Mechanizmu taki, czyli prawo własności, powstał właśnie dla takich rzeczy, które są rzadkie i unikatowe, ale nie powstał do rzeczy swobodnie dostępnych, np. powietrza, światła słonecznego, etc.

Koncept zawłaszczania bitów (aby oderwać się od idei, która wynosi tę dyskusję być może na zbyt wysoki poziom abstrakcji) uważam za absurdalny.

Hmm.. Jak widzę ciągniesz tradycję uroczych porównań poprzednika. Zwala z nóg - ale skor0 tak po co ściągać? Nie wystarczy se rozwinąć liczbę PI? Bez cienia ironii - fajna postawa.

Oczywiście, że lepiej korzystać z tego, co już jest, niż odkrywać/budować rzeczy na nowo. Raz utrwalona idea może być wykorzystywana w nieskończoność, przez wieczność, bez wpływu na pierwotny proces jej utrwalenia. Toż to kolosalna zaleta, czemu z niej nie korzystać?
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
Nie łapię tępy jestem - chodzi o to, że da się wygenerować losowo ciąg liczb o, 99, 0? Hmm myślałem, że twierdzisz iż można przypadkowo wygenerować ciąg który jest cudzym utworem (dajmy na to "Damą z łasiczką"). Jeżeli chodzi o fakt użycia takich samych cyfr, bądź liter alfabetu - to jest to zarzut bez sensu, z dwóch powodów
a) liczby, cyfry i litery są w powszechnym obiegu i nigdy nie były chronione więc trudno nagle zacząć to robić gdy wszyscy ich używają od tysiącleci.
b) najważniejsze - losowe cyfry są tylko jednostakami pojęciowym, ale nie dziełem czy utworem (definicja ku pomocy, za nieszczęsną ustawą - "każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia)
Naprawdę trzeba to non stop sprowadzać do absurdu? Po co posługiwać sie nierealnymi konstruktami skoro piszesz, że istnieje "nieskończenie wiele" takich możliwości, a każde dzieło zawiera sie w liczbie PI. Zatem pytam - pokaż realny przypadek naruszenia praw autorskich przez fakt przypadkowego wygenerowania cudzego utworu? Nie znam takiego przypadku i nie umiem przestać się dziwić, że twierdzicie iż jakieś zjawisko w PA jest powszechne ale nie znacie realnego przypadku jego zaistnienia - (sprzedaż działki na księżycu która nie należy do sprzedawcy, losowe wygenerowanie ciągu trzech cyfr, zawłaszczenie przez PA światła słonecznego itp) Takie koncepcje nigdy nie zaistniały w żadnym PA na świecie - mimo to non stop twierdzicie, że PA do nich prowadzi. Całkowity bezsens. Pokaż gdzie?

pojęcie prawa zależnego przysługującemu twórcy utwory pierwotnego,

Zaś gdybyś ty czytał co napisałem - zobaczyłbyś, że jest to aspekt PA którego nie bronię i nie zgadzam się z nim. W dalszej części poprzedniego posta napisałem nawet, że żałuję iż idee nie są całkiem wolne. Jednocześnie dalej napisłaem też, że wg mnie ta akurat strona czyli korzystanie z cudzego utworu do zrobienia swojego jest tylko ułamkiem malutkim piractwa. Większość imo ordynarnie zasysa całość - nie dając nic z siebie. Podałem nawet myśl taką, że wg mnie nikt nie zrobiłby swojego filmu w oparciu o cudzy pomysł albo byłby to niewielki ułamek userów. De facto już obecnie nie jest to duży procent naruszeń PA - tzn nielegalne wytworzenie czegoś w oparciu o cudzy utwór.

Mylnie utożsamiasz utwór z ideą i jest to fałsz. Bardzo wymierny - idea nie kosztuje i wcale realizowana być nie musi. Mogę mieć ideę akapu? Mogę. Ale jak Patri Friedman ją zrealizuje w postaci Seasteadu, aby na nim zamieszkać będziesz musiał zapłacić.
Akap - idea (nic nie kosztuje)
Seastead - realizacja idei - odpowiednik utworu - aby z niego skorzystać musisz ponieść koszt.
 
Ostatnia edycja:

Otwieracz_do_piwa

Active Member
50
97
Piractwo to nie kradzież, bo nic nie jest kradzione, co najwyżej kopiowane. I tutaj dyskusja w zasadzie powinna się zakończyć.
Oczywiście istnieje coś takiego jak własność intelektualna, jeżeli coś wymyślisz, zapisze się to w twoim mózgu w postaci połączeń między neuronami, a że jesteś właścicielem swojego ciała, to także i mózgu i połączeń w nim. Informacja zapisana FIZYCZNIE w mózgu jest własnością posiadacza. Jeżeli ten posiadacz mózgu zapisze na posiadanej przez siebie kartce papieru ten swój pomysł to i kartka i atrament na niej jest jego własnością. Zatem reprezentacja FIZYCZNA jest również na kartce. Teraz ktoś kto zobaczy i przeczyta to co jest napisane na kartce mimowolnie kopiuje ten pomysł do swojego mózgu. Czyli ten ktoś też FIZYCZNIE posiada ten pomysł w postaci połączeń neuronów w mózgu. A jeżeli mózg tego ktosia jest także jego własnością(chyba, że nie jest:D) to pomysł w nim zapisany także.
Wiele osób mówi o "dobrach wirtualnych, niematarialnych" , coś takiego oczywiście nie istnieje, pomysły, idee czy też film zapisany na dysku, wszystko to istnieje fizycznie w fizycznym świecie, więc tak też powinno się do tego podchodzić.

Zapamiętanie usłyszanej piosenki jest takim samym piractwem jak przekopiowanie jej na płytę.
 
Do góry Bottom