- Admin
- #541
- 6 985
- 15 153
Pojadę Kelem: knypie, sprzedawałem swoje gry, gdy nie było miłościwie nam panującej ustawy o prawie autorskich i zarabiałem kasiorę. Idź się zabij!
Pojadę Kelem: knypie, sprzedawałem swoje gry, gdy nie było miłościwie nam panującej ustawy o prawie autorskich i zarabiałem kasiorę. Idź się zabij!
Mogłeś sprzedawać bo nie miałbym jak spiracić, może potrafił to zrobić kto inny - jeden na tysiąc i była to dla mnie wyższa matematyka.
W moim odczuciu nie tyle przyszły co się upowszechniły. Wcześniej oryginał to było dobro luskusowe troche jak teraz edycje kolekcjonerskie. Dobre np. na prezent albo kupowane przez fanów jakiejś serii. Jedni kopiowali, inni kupowali oryginały i komu to przeszkadzało?Oryginały przyszły dopiero jako dodatki do gazet i jako jakieś serie taniej klasyki w dosyć przyjemnych pudełkach.
Możemy porozmawiać jak będziesz mieć doświadczenia z samodzielnego prowadzenia interesu na tym polu.
U mnie "Dungeon Keeper" w takim fajnym wielkim kartonowym pudełku. A chwilę potem "Realms of Arkania: Shadows over Riva" (swoją drogą rewelacyjna gra).Max, lepiej by było, gdybyś po prostu zapytał ludzi, ile oryginalnych gier wtedy w ogóle nabywali. Moim pierwszym oryginałem był "Star Wars: TIE Fighter" (1994), a kompa miałem od 1991 roku i nigdy wcześniej nie widziałem na oczy sprzedawanych "oficjalnie" gier.
Na naruszeniach IP jeszcze nikt nic nie stracił, co najwyżej nie zyskał.
Masz na myśli siebie?Anecdotal evidence jednego kolesia
Nie przeczę to możliwe. Ale ja nie dyskutuję o słuszności karania za piractwo, tylko o tym czy piractwo jest moralne. To różne kwestie. Np po zniesieniu kar za napad ich liczba wcale nie musi wzrosnąć. Czy wtedy napad stanie się ok? I analogicznie - skoro sprzedaż rośnie to wg Ciebie sprawia, że piractwo jest ok? A gdyby malała to już nie?Rośnie sprzedaż oryginałów
Nie zgadzam się - na naruszeniach IP można stracić energię, śeodki, czas czyli koszty których pirat nie ponosi a ma zysk bo sobie gra za friko. To imo tak jakby zeżreć pączka i nie opłacić piekarza. To mit że produkcja jest bezkosztowa, gry nie biorą sie z powietrza. Załóżmy, że robiąc pączka nie mamy kosztów surowców - ale i tak zostaje robocizna, wkład, energia, środki, no ludzka praca. Czy jakbyśmy żarli takie pączki gdzie surowce są za free ale piekarze zapierdalają by je zrobić, opłacają koszty energii, opału i transportu to moglibyśmy powiedzieć że Ci piekarze nie tracą?
Dajmy spokój wiadomo, że koszt powielenia jest bliski zeru.Twórca gry robi grę raz. Pirat powiela jego grę na swój koszt.
Nieprawda - zrobił grę - nie napisał jak ty masz ją zrobić, tylko zrobił zamiast Ciebie.Jest tylko jak twórca przepisu na pączki.
W związku z tym, uważasz że zapłata mu się nie należy? Jeśli np piekarz by zrobić pączek musiał kupić nowe maszyny, zadłużył sie - ponosisz tego koszt i nikt nie kwestionuje tego. Gdy programista zrobi grę na nowym sprzęcie - ty go nie opłacisz w cenie kosztu mimo że skorzystałeś. I nadal uważasz, że nie stracił? Bo wykonał grę raz i długi tu nie działają?Twórca gry wykonał swoją pracę, stracił x godzin, y prądu i na tym koniec.
Dla mnie dokładnie takie samo jak koszt pracy każdej innej osoby - piekarza, listonosza czy kogokolwiek. I nie chodzi wyłącznie o czas i prąd bo to tylko składnik ceny. Chodzi o pracę , robotę, wkład. To wg Ciebie jest darmowe?A jakie ma znaczenie dla dyskusji o IP, czy twórca stracił czas i prąd?
W sumie.. mnie chodziło tylko by pokazać gdzie jest czarne, a gdzie białe i moim zdaniem jest to całkiem jasne. Co ktoś z tym zrobi to jego sprawaJest tylko jak twórca przepisu na pączki.