GAZDA
EL GAZDA
- 7 687
- 11 166
komuchy i tak nie zrozumieją...Kurs ekonomi dla przedszkolaków czas zacząć.
komuchy i tak nie zrozumieją...Kurs ekonomi dla przedszkolaków czas zacząć.
taniość nie przekłada się bezpośrednio na sukces biznesowyMoże być też jednocześnie przyczyną do dalszego bogacenia się, pod warunkiem, że będzie to inwestycja trafiona, która przyniesie zysk sobie i jej klientom, przez oferowanie im tańszych rzeczy niż dotychczas.
liczy sie ino kolektyw, jednostki są nieważne mają ino zapierdalać i poświęcać sie dla dobra kolektywu, dlatego cokolwiek na terenie w obrębie granic ich narodowego państwa sie dzieje to jest u nas, nasze, zysk dla całości czyli każdego nawet dla wieśniaka setki tysięcy km oddalonego od producenta i dostawców podzespołów...
no akurat w tym przykładzie faktycznie tak napisał, ja w sumie odnosze sie cały czas do całokształtu jego działalności w temacie, o bliskość geograficzną jednak mu na bank nie chodziJeśli dobrze rozumiem Norden pisze o sytuacji wyboru między produktami o identycznej cenie i jakości. Więc o jakim poświęceniu mowa ? Skoro nic nie tracę to wybór oparty na kryterium geograficznej bliskości producenta ( choćby na zasadzie "może kiedyś znajde tam robote" ) wydaje mi się w pełni racjonalny.
Po pierwsze popełniasz rażący błąd logiczny - stąd trudno było się do tego odnieść.Kurs ekonomi dla przedszkolaków czas zacząć.
Dla uproszczenia załóżmy, że w Polsce też obowiązuje waluta Euro. I teraz zagraniczne firmy sprzedają swoje towary a Polacy-niepatrioci je kupują. Zagraniczne firmy przesyłają zysk do swojego kraju, powiedzmy do Niemiec. W Polsce jest coraz mniej pieniędzy, w Niemczech coraz więcej. A raczej tak by było, gdyby nie to, że w Polsce na skutek deflacji wszystko zaczęło tanieć, a w Niemczech na skutek inflacji drożeć i jednak Niemcy zaczęli kupować niektóre rzeczy w Polsce, zamiast u siebie i jako następstwo wywozu pieniędzy z Polski nastąpił też ich jednoczesny wwóz. Ale żeby o tym wiedzieć, to trzeba to przewidzieć na podstawie praw przyrody, czego część ludzi nie potrafi.
No właśnie - rzeczywistość pokazuję, że lepiej taką republiką bananową nie być. Jeżeli ta republika bananowa nie wykorzysta swojej szansy - nie zbuduje zaawansowanego przemysłu to po wydrenowaniu surowców wraca do punktu zero.Nawet gdy prezydent bananowej republiki eksportuje diamenty, to robi to po to, by on i jego przydopasy mogli kupić sobie zagraniczne samochody, broń i amunicję.
Nie - to Ty sobie to arbitralnie orzekasz zupełnie pomijając inne aspekty. Tylko to jest właśnie takie podejście dziecka o wysokiej preferencji czasowej (chcę mieć te 5% tu i teraz) bez zrozumienia regionalnych powiązań ekonomicznych i długoterminowych zysków z nich płynących.Ad. 3. Importować trzeba WSZYSTKO co jest tańsze i co pozwala oszczędzić pieniądze a potem zainwestować je w coś, co przynosi zysk. Ludzie, którzy wywalają pieniądze dla naklejki z polską flagą, oszczędzą mniej niż tacy, co kupują to, co najbardziej się opłaca. Będą dumniejsi, ale biedniejsi. Zamiast tego mogliby być dumni, że są bogatsi.
Ale własny zaawansowany przemysł nie ma nic wspólnego z patriotyzmem gospodarczym.Nikt jak dotąd nie podał kraju, który ma wysoką stopę życia, a nie ma własnego zaawansowanego przemysłu.
Nie - to Ty sobie to arbitralnie orzekasz zupełnie pomijając inne aspekty. Tylko to jest właśnie takie podejście dziecka o wysokiej preferencji czasowej (chcę mieć te 5% tu i teraz) bez zrozumienia regionalnych powiązań ekonomicznych i długoterminowych zysków z nich płynących.
Podawałem przykład fabryki samochodów elektrycznych. Przykładowo, w momencie kiedy ktoś pracuje w tej fabryce świadcząc usługi serwisu maszyn może wydać nawet 10% za samochód regionalnego producenta namawiając do tego innych bo w przypadku upadku tej fabryki większość ludzi z jego okolicy w tym on straci źródło dochodów - wtedy w plecy będzie znacznie więcej niż te 10%. Te 10% to jedynie dla przykładu - tu nie ma jasno zdefiniowanej granicy, aczkolwiek zyski z tego postępowania są jak najbardziej realne.
W takim razie czymś się to różni od linii politycznej forum? Tj. wolny rynek zadecyduje?Źle mnie zrozumiałeś. Tu raczej chodziło mi o jakieś niszowe, które Cię nie śledzą, lub dają niecenzurowalne wyniki, jak DuckDuck czy inne. Poza tym ja tylko chciałem zaznaczyć, że można mieć inne powody niż ekonomiczne w danym momencie do kupowania lokalnego. Możesz np. kupować lokalne ekologiczne droższe, dbając bardziej o środowisko, możesz jeździć elektrykiem, mimo, że to większy wydatek na początek i wolniej jeździ(nowe tesle już to przełamują). Możesz też nie lubić cenzury lub działań jakiejś firmy. Właściwie to nie chodzi mi wcale o nachalne kupowanie lokalnych produktów.
Żeby mieć monopol trzeba mieć produkt jednocześnie najtańszy i najlepszy, co jest zwykle niemożliwe bez udziału państwa które odcina dostęp do alternatyw.taniość nie przekłada się bezpośrednio na sukces biznesowy
nie każdy jest takim skąpcem jak libertarianie i nie każdy kupuje najtańsze produkty
Wyraźnie napisałem, że nie jest to warunek decydujący, a więc też i konieczny. Przy czym nie można powiedzieć, że nie wnosi to wartości dodatniej.Ale własny zaawansowany przemysł nie ma nic wspólnego z patriotyzmem gospodarczym.
Nie bardzo -Nowa Zelandia - rolnictwo
agriculture (5%), manufacturing (46%), services (49%) ( 2002) GDPIrlandia - usługi
Tak jak wcześniej pisałem - jeżeli kraje eksportujące surowce nie zbudują przemysłu to wrócą do punktu wyjścia po zakończeniu ich wydobycia.Dubaj, Katar, Arabia - ropa
Tylko, że USA też eksportuje coś więcej niż banany i surowce.Pamiętajmy też że sukces eksportowy Japonii, Korei, Tajwanu, Chin i innych azjatyckich krajów (a nawet Niemiec) wynika z chłonnego amerykańskiego rynku, który to przyjmuje. I jakoś US nie upadły z tego powodu.
Protekcjonizm to ingerencja państwa - do tego się nawet nie odnosiłem.p.s. Z protekcjonizmu to nawet keynesiści wyrośli. Tak dla przypomnienia:
http://mises.pl/blog/2010/08/08/rothbard-neomerkantylizm/
Kurs ekonomi dla przedszkolaków czas zacząć.
Nie znikąd, tylko z Polski. Próbowałem opisać teorię wypływających pieniędzy. Od tego zaczeła się ta cała dyskusja.Zakładasz w swoim przykładzie, że istnieje wymiana handlowa pomiędzy Niemcami i Polską, ale w przypadku obrotu gotówki traktujesz Niemcy jako zamknięty układ gdzie nagle znikąd pojawia się gotówka - otóż tak nie jest.
Uważasz, że w Niemczech nastąpi deflacja, jeśli wyprodukują u siebie towar i sprzedadzą w Polsce?W momencie kiedy zostały wyprodukowane dobra, które zostały sprzedane to mamy do czynienia ze zwiększeniem siły nabywczej (oczywiście jeżeli zostały sprzedane z zyskiem) podmiotu, który te dobra wyprodukował.
To nie jest w żadnym wypadku inflacja. Co więcej w przypadku zwiększania ilości dóbr na rynku, możliwości produkcyjnych mamy do czynienia z deflacją.
Inflacja byłaby gdyby został pominięty proces oszczędzania / produkcji, a pieniądz pojawiłby się znikąd.
Chyba że ktoś podaje, to wtedy twierdzisz, że się nie liczy, bo to kraj, który świadczy międzynarodowe usługi finansowe lub handlowe.Nikt jak dotąd nie podał kraju, który ma wysoką stopę życia, a nie ma własnego zaawansowanego przemysłu.
ilość towarów przetworzonych nie zmieniła się, więc ogólnie towaru jest mniej przy tej samej ilości pieniędzy. To jest inflacja.
W ogóle po co tak trzymać się przemysłu?