tolep
five miles out
- 8 579
- 15 476
agent norden widzi, dla niego liczy sie ino przemysł, wszystko inne to nieliczące sie bananowe republiki, kolonie i faktorie
Różnice oczywiście są, ale konsumenta raczej nie obchodzą.
agent norden widzi, dla niego liczy sie ino przemysł, wszystko inne to nieliczące sie bananowe republiki, kolonie i faktorie
Ale chyba głównym argumentem przeciwko państwowemu protekcjonizmowi jest jego powszechność. Protekcjonizm indywidualny jest jak najbardziej ekonomicznie uzasadniony. Wszystko kwestią funkcji celu/zysku którą każdy z nas ma. Jeśli @Norden chciał wam tylko uświadomić, że patrząc na produkt w oderwaniu od producent pomijacie wiele relacji ekonomicznych często zyskownych dla was to miał rację.Rzeczy trzeba nazywać po imieniu, bo jak się używa dziwnych terminów to można się wyprowadzić na manowce. Gdy mówimy o jakiś sprawach gospodarczych to możemy oceniać je pod względem etycznym i ekonomicznym. W jakimś kraju komitet centralny mógłby narzucić plany gospodarcze stworzone przez centralnych planistów przy pomocy jakiś enkawudzistów. I od strony etycznej jako libertarianie potępilibyśmy ten przymus. W tym samym kraju w jakiś sposób ludzie mogliby dobrowolnie podporządkować się centralnym planom gospodarczym. Z libertariańskiego punktu widzenia, jeśli patrzymy na to od etycznej strony, wszystko byłoby ok jeśli ludzie dobrowolnie by się na to godzili. Ale od strony ekonomicznej byłaby to nadal gospodarka centralnie planowana i argumenty ekonomiczne przeciwko niej nie uległyby zmianie. Podobnie jak mówimy o protekcjonizmie, to od strony etycznej jest zasadnicza różnica czy jest to przymusowy, państwowy protekcjonizm czy dobrowolny prywatny. Ale jak patrzymy od strony ekonomicznej to nie robi różnicy czy to państwo ogranicza obecność zagranicznych produktów na rynku przy pomocy drutów kolczastych, szlabanów, celników i urzędów celnych czy ludzie sami wytyczają sobie granice, w głowach tworzą urzędy celne i siebie samych stawiają w roli celników. Temat nazywa się „patriotyzm konsumencki”, a mógłby się nazywać równie dobrze „dobrowolny protekcjonizm”. I nie widzę przeszkód by w tym temacie ograniczyć się jedynie do dobrze znanych ekonomiczny argumentów odnośnie państwowego protekcjonizmu. Jak ktoś ma ochotę stosować ten „dobrowolny protekcjonizm” to czemu nie, ale czy liczy na to, że od strony ekonomicznej doprowadzi do innych skutków niż ten państwowy?
Ja się wypowiadam w tym wątku nie tyle za czy przeciw (choć nie znaczy, że nie mam zdania i nie trudno odgadnąć jakie) ale, chcę zwrócić uwagę na bardziej ogólny aspekt sprawy. Przyznaję, że nie przeczytałem uważnie wszystkiego, więc nie wiem o co chodzi z tą powszechnością o której wspominasz. Mam więc pytanie, czy uważasz, że jeśli państwo polskie ustaliłoby ban na produkty z zagranicy to po X latach byłaby inna sytuacja w gospodarce niż gdyby trzydzieści parę milionów osób powstrzymałoby się dobrowolnie od kupowania wyrobów innych niż made in poland?Ale chyba głównym argumentem przeciwko państwowemu protekcjonizmowi jest jego powszechność. Protekcjonizm indywidualny jest jak najbardziej ekonomicznie uzasadniony. Wszystko kwestią funkcji celu/zysku którą każdy z nas ma. Jeśli @Norden chciał wam tylko uświadomić, że patrząc na produkt w oderwaniu od producent pomijacie wiele relacji ekonomicznych często zyskownych dla was to miał rację.
Ale ja nie proponuję Ci Eli-minatorze być tym kogo nazywasz „homo-ekonomikus”. Sam wydaję pieniądze według własnego uznania i sposób w jaki to robię może odbiegać od wykalkulowanego skąpstwa. To chyba zwolennicy „patriotyzmu konsumenckiego / dobrowolnego protekcjonizmu” mówią o korzyściach ekonomicznych płynących z jego przestrzegania. Bo o ile dobrze rozumiem to wygląda to tak, że zwolennicy tej teorii są zdania, że jeśli członkowie jakiegoś kolektywu będą preferować wyroby wytworzone przez innych członków kolektywu (czyli gdyby nie posiadali informacji na temat pochodzenia tych wyrobów wybraliby niekoniecznie te same produkty jak w przypadku, gdy te informacje posiadają, czyli znów pochodzenie stawialiby wyżej niż inne kryteria i niekoniecznie musiałaby to być cena)i przez to pomimo że poszczególne jednostki będą tracić jako konsumenci, to kolektyw będzie więcej zyskiwać od strony producenta. Pewnie w jakiejś silniejszej wersji tej teorii zyskiwać będą wszyscy, a w słabszej zyskiwać się będzie średnio.Eli-minator napisał:I co na to powiesz, zalecisz mi bycie "homo ekonomikus" i dzielenie ceny przez liczbe stron, zastaniawianie się czy danej pozycji nie ma w pobliskiej bibliotece? Smak życia nie polega na byciu "homo ekonomikus", jeśli książka jest naprawdę dobra, to gotów jestem nawet zapłacić za dwa egzemplarze, a nie dumać - czy nie bliżej do biblioteki. Jeśli jest słaba, to cena jej nie naprawi. Każdy w wolnym kraju, jeśli ma się cieszyć wolnością i odczuwać smak życia, może uznać produkt z niepreferowanego kraju za odpowiednik słabej książki. Na przykład Polacy, zwłaszcza mężczyźni, często nie czytają. To nie powód, aby z nich robić "ekonomiczne roboty".
Prawdę mówiąc nie do końca rozumiem co piszesz. Wychodzi mi na to, że Tobie jest wygodnie stosować takie zasady jakie Ci są wygodne. A mi wydawało mi się, że mowa jest tu o prostej zasadzie: jeśli mamy coś kupić od członka kolektywu lub kogoś innego to kupujemy to od tego członka kolektywu. To jest bardzo prosta zasada. Jeśli się uważa, że więcej korzyści ekonomicznych przyniesie kolektywowi nabywanie wyrobów od innych członków kolektywu niż nie stosowanie się do tej zasady, to jaką różnicę robi tu to w jaki sposób doszło do obowiązywania tej zasady? I zaznaczam mówimy tu o ekonomii a nie o etyce!Eli-minator napisał:Doprowadzi do zupełnie innych, bo tworzony w głowie wewnętrzny urząd celny zawsze będzie miał niepowtarzalne cechy indywidualne, które będą kluczowe dla jego funkcjonowania. Natomiast urząd celny tworzony przez państwo (w sensie - umiejscowiony fizycznie jako urząd przygraniczny) co prawda też będzie miał niepowtarzalne cechy indywidualne, ale one będą nieistotne dla jego funkcjonowania.
Mój wewnętrzny urząd celny nie przepuszcza na granicy nudnych, jałowych książek, choćby nawet były wydane sposób bardzo staranny edytorsko, ładne, z trwałą, mocną obwolutą i bardzo rozsądną ceną.
Nie - dyskusja zaczęła się od tego, że patriotyzm konsumencki długoterminowo może przynieść zysk.Nie znikąd, tylko z Polski. Próbowałem opisać teorię wypływających pieniędzy. Od tego zaczeła się ta cała dyskusja.
Tak. Znowu ten sam błąd logiczny - zakładasz swobodny obrót towarów, ale gotówki już nie.Uważasz, że w Niemczech nastąpi deflacja, jeśli wyprodukują u siebie towar i sprzedadzą w Polsce?
Handlowe - ok, aczkolwiek mowa o większej skali niż małe enklawy.Chyba że ktoś podaje, to wtedy twierdzisz, że się nie liczy, bo to kraj, który świadczy międzynarodowe usługi finansowe lub handlowe.
To nie musi być altruizm tylko działanie obliczone na zysk - pisałem o tym wcześniej.Poza tym kiedy to się zgodziliśmy, że przepłacanie za towary produkowane u siebie prowadzi do wyższej stopy życia niż kalkulacja nieskażona takim altruizmem?
Tak - tylko znowu się powtórzę: lepiej wychodzą na tym te regiony, które mają zaawansowany przemysł przetwórczy.Na razie wydaje mi się, że zgadzamy się wszyscy co do tego, że eksport wymaga importu i import wymaga eksportu, i wzrost jednej z tych rzeczy powoduje wzrost drugiej i tak samo jest gdy jedna z tych wielkości maleje?
Tylko, że gospodarka oparta na usługach czyli postindustrializacja to mit.Edit:
W ogóle po co tak trzymać się przemysłu? Może jeszcze wrócimy do rolnictwa, bo w kraju, gdzie nie ma własnego rozwiniętego rolnictwa ludzie nie mogą być przecież bogaci? Może światowe zapotrzebowanie na towary przemysłowe nie jest teraz tak duże jak zapotrzebowanie na usługi? Może pieniądze robi się teraz na usługach? Może Polacy przestawiają się teraz na usługi, choćby programowanie, z czego są większe pieniądze niż jakby mieli przy wyciskarce klepać jakieś polskie wieszaki czy coś, a wieszaki mogą kupić chińskie?
zakładam że norden ma na myśli patriotyzm w skali narodowej, czy może ktoś mi wytłumaczyć w takim razie, jaki to zysk może mi długoterminowo przynieść, jak mając do wyboru 2 serki o tej samej jakości/wadze/smaku/cenie, wybieram serek z mleczarni na terytorium okupowanym przez polskie państwo zamiast produktu mleczarni położonej na terytorium okupowanym przez państwo słowackie np?patriotyzm konsumencki długoterminowo może przynieść zysk
realna gospodarka? ciekawe jaka jest jego definicja? przecie pralnia pieniędzy czy centrum finansowe generuje też zysk, kapitał który zaś można wydać na pralke czy elektryczne auto... wiec w czym jest gorsza taka gospodarka od tej "realnej"?Finansowe - mówimy o realnej gospodarce, a nie wirtualnej czyli np. pralniach pieniędzy, bankowych centrach finansowych itp.
Tylko, że gospodarka oparta na usługach czyli postindustrializacja to mit.
Mniej więcej od lat 70' w USA miało miejsce przejście (a właściwie rozpoczęcie) gospodarki w "usługi" m.in. finansowe. Efekt jest taki, że
od 1979 r. średnia siła nabywcza płacy godzinowej stoi w miejscu:
http://www.pewresearch.org/fact-tan...rs-real-wages-have-barely-budged-for-decades/
W sumie masz rację, że z tego co umieściłem ciężko wykazać korelację 1:1.Brakuje tu jakby wykazania związku przyczynowo-skutkowego. To że Zachód przejada swój majątek, ma niewielki związek ze strukturą inwestycji kapitałowych.
Banki dysponują w ten sposób środkiem płatniczym uznawanym w gospodarce, ale nie produkują żadnego dobra, ani nie dostarczają żadnej ekwiwalentnej usługi.
Dodatkowo "praca" ta jest społecznie / gospodarczo szkodliwa, a osoby, które w ten sposób "pracują" mogłyby wykonywać normalne prace.
Zawsze tak twierdziłem.Może taki aby poczytać co to jest bank u kogoś innego niż karonia? Twierdzenie, że banki nie dostarczają żadnego dobra to zwykły absurd.
Kreacja pieniądza bezgotówkowego to inflacyjny drenaż siły nabywczej.
To teraz udowodnij dlaczego.Chodziło mi o usługi, już poprawiłem.
To teraz udowodnij dlaczego.
Pisałem o usługach ekwiwalentnych w stosunku do zysków wynikających z kreacji pieniądza. Umiesz czytać czy jak zwykle przyszedłeś tylko do kolejnego tematu wyszczekać swoją opinie?Mam ci udowadniać dlaczego np. konta oszczędnościowe albo możliwość robienia przelewów to usługi?
Jaki absurd? Kreacja pieniądza bezgotówkowego to inflacyjny drenaż siły nabywczej.