dataskin
Well-Known Member
- 2 059
- 6 145
Jesteście nudni z tym moralizatorskim gadaniem i ględzeniem o umowach jak związek małżeński.
Krzysio mnie kiedyś wyręczył w tłumaczeniu takich oczywistych spraw.
"Ostatnio niewierność wysunęła się na czoło przyczyn rozwodów podawanych przez rozchodzące się pary. Co prawda, to co ludzie zeznają statystykom, a nawet i sądom, rzadko ma coś wspólnego z rzeczywistością, ale należy się nad tym zastanowić.
Tu również (vide PATRYLINEARNOŚĆ) sytuacja mężczyzny i kobiety nie jest symetryczna. Widać to gołym okiem. Na kuli ziemskiej większość społeczeństw uprawia poligynię, niemal tyle samo monogamię, nie istnieje natomiast poliandria. Po latach poszukiwań pseudofeministkom udało się wynaleźć w Tybecie jedno plemię, gdzie główna kapłanka ma obowiązkowo kilku mężów. To wszystko.
Nie świadczy to o jakichś szczególnie perfidnych metodach stosowanych przez mężczyzn, lecz jest zupełnie naturalne. Mądrość ludowa ujmuje to w ten sposób: „Gdy ja zdradzę żonę, to jakbym ze swej sutereny splunął na ulicę — nieładnie, ale przestępstwo niewielkie; gdy natomiast mnie zdradza żona, to jakby ktoś z ulicy splunął do mojej sutereny..." (nie pamiętam już od kogo zaczerpnąłem ten cytat).
Pamiętam natomiast rozumowanie Jerzego Bernarda Shawa, który twierdził, że celem każdej kobiety jest znalezienie dla swojego dziecka możliwie najlepszego opiekuna i dlatego rozsądna kobieta będzie wolała zostać jedną z siedmiu żon odpowiedzialnego, mądrego i silnego mężczyzny, niż jedyną żoną łachmyty...
I tak jest rzeczywiście. Znacznie większa podatność kobiet na życie w poligynii uwarunkowana jest genetycznie. W naszym kręgu kulturowym obowiązuje jednak zasada monogamii z przymknięciem oka na męskie skoki na boki. Od półwiecza jednak, wraz z hasłami równouprawnienia, prawa tego (do przymknięcia oka) zaczęły domagać się kobiety.
W wielu przypadkach mężowie godzili się na małżeństwa zakładające możliwość obopólnych zdrad. Związki takie niemal zawsze się rozpadają. Podstawową bowiem różnicą między męską a kobiecą niewiernością jest to, że jeśli Pan zdradzi żonę, to ewentualne potomstwo z ubocznego związku będzie miało jednoznacznego ojca i matkę, a gdy zacznie Pana zdradzać żona, nigdy nie będzie miał Pan pewności, czy dziecko jest Pańskie. „Żona Cezara musi być poza wszelkimi podejrzeniami". Dziś, żyjąc w domach, których komfort przewyższa wielokrotnie komfort cesarzy Rzymu, powinniśmy również mieć pewność i w tej dziedzinie.
(...) Jeśli chodzi o stosunek do zdrad męskich, kobiety dzielą się na dwie grupy zasadnicze. Te nieliczne, które zdrady tolerują w teorii i praktyce, oraz te, które ich nie tolerują w teorii i praktyce:
— pierwsza grupa zdrady toleruje znakomicie, ale robi o nie awantury, by podtrzymać temperaturę związku, wytargować prezent lub po prostu dać dowód, że jej na mężu zależy;
— druga grupa natomiast otwarcie oświadcza, że jest absolutnie tolerancyjna i jej to nie przeszkadza, a w istocie w głębi ducha mocno się gryzie i rozpacza.
Gdyby więc chciał Pan zdradzać żonę i istniał problem jej dowiedzenia się o tym — to radzę starannie rozważyć, do której z tych grup małżonka się zalicza! Ostrzegam: słowa nie są żadną wskazówką! Stanowczo lepiej obserwować np. reakcję na niewinny Pański flirt, a i tu wnioski nie są bynajmniej proste.."
autor: JKM, Vademecum ojca