L
Jak to nie! Przecież:I nie, to nie akap
Ja osobiście wolę definicję pampaliniego ("Prawo towarem nie prawem"), ale ta też pasuje.Akap to system polityczny, w którym istnieją współpokojowo różne formy ustrojowe.
Teoria akapu zakłada, że ludzie mają rozmaite poglądy i preferencje co do tego, jak się organizować. Każda grupa, zamiast próbować zdobyć władzę w celu narzucenia wszystkim swoich poglądów i upodobań, organizuje się sama i pozwala robić innym to samo. Nawet ludzie dzielący to samo terytorium geograficzne mogą posiadać zdecydowanie odmienne poglądy na organizację społeczeństwa i żyć odmiennie, podobnie jak w społeczeństwach zezwalających na pewną wolność religijną współistnieją różne religie.
Na danym terytorium istniałyby zatem obok siebie obszary zamieszkane przez anarchistów i państwowców. Różnicą pomiędzy anarchistami a państwowcami byłby brak u tych pierwszych najwyższej władzy ustanawiającej reguły, którym wszyscy muszą być posłuszni. wymagałoby to od każdego poszanowania wyborów innych i powstrzymania się od używania przymusu i przemocy. Anarchiści robiliby swoje, a ci, którzy chcieliby dalej dobrowolnie podporządkować się jakiemuś rządowi, też mogliby to robić.
"Skupmy się teraz na pojęciu wolności Koncepcja C, żeby uznać ją za meta-teorię, posługiwać się musi meta-terminologią, co oznacza, że sama nie może zawierać właściwej sobie definicji wolności, bo najzwyczajniej stanie się koncepcją a'la A (straci swój status meta-koncepcji), tylko musi opisywać wolność zawartą w koncepcji A i koncepcji B poprzez porównanie ich ze sobą według pewnych przyjętych kryteriów. I wreszcie dochodzimy do wniosku, do którego chcę dojść. Mam wrażenie, że artykułujesz pewne stwierdzenie na temat koncepcji B z punktu widzenia koncepcji A i ten koncepcje ze sobą „porównujesz”, przyjmując punkt widzenia koncepcji A, a nie jakiejś koncepcji C (meta-koncepcji).
Robisz to dokładnie w tym momencie, w którym opisujesz swój meta-ład – Twój „meta”-ład jest alternatywą w stosunku do libertarianizmu i anarchizmu (to, czy pojemniejszą, nie jest istotne), nie zaś czymś, co je obejmuje. Bo zwyczajnie objąć ich nie może: (pozostając na gruncie wolności) definicje wolności w tych dwu koncepcjach są na tyle różne, że nie da się ich pogodzić, z czym, jak sądzę, również się zgadzasz (w sensie: nie ma mowy o współmierności językowej).
W tym sensie do pewnego momentu zachowujesz się jak naukowiec i mówisz: „w ładzie A jest więcej dostępnych działań niż z ładzie B”. Z tym stwierdzeniem – na gruncie teoretycznym przynajmniej – nie będę się kłócić, bo masz tu jak byk koncepcję C, a więc poziom meta wobec A i B. Przedstawiasz opis koncepcji A i B. Mój sprzeciw pojawia się w chwili, gdy wyciągasz wniosek: „a naszym celem powinno być znalezienie takiego meta-ładu, w którym będzie można wygenerować najwięcej poszczególnych ładów”. W tym momencie, paradoksalnie, cofasz się i nie może być nawet mowy o meta-ładzie, bo Twój „meta”-ład na gruncie normatywnym zrównuje się z A i B. I tym samym wróciliśmy do pięknego podziału na opisowe i normatywne.
Z tego punktu widzenia, idąc dalej, nie dojdzie do „niesprzecznego wygenerowania największej liczby pochodnych ustrojów”, bo „niesprzeczność” odnosi się i odnosić się tylko może do Twojego „meta”-ładu. Nie osiągniesz niesprzeczności koncepcji (ładu) A z koncepcją (ładem) B, bo żeby taka niesprzeczność miała miejsce musiałoby dojść do uzgodnienia słowników, lecz w momencie, gdyby do takiego uzgodnienia doszło owe koncepcje zatraciłyby swoje właściwości i przestały być odpowiednio A i B i stałyby się czymś zupełnie innym. A niesprzeczność Twojej koncepcji z Twoją koncepcją jest czymś danym, a z związku z tym czymś zupełnie nieinteresującym.
No i Twój „meta”-ład nie jest meta z jeszcze jednego powodu. Ciebie interesuje tylko jeden aspekt poszczególnych ładów, które chciałbyś objąć: to, czy „w zgodzie z zasadami jednego systemu - bez ich łamania, można dokonać w jego ramach takich posunięć, które wytworzą wszystkie elementy i wszelką dynamikę między nimi, przynależną do innego systemu”. Stosujesz w ten sposób straszny redukcjonizm: nie tyle działasz w zgodzie z zasadami ładu A czy ładu B, lecz wyłącznie z zasadami Twojego „meta”-ładu. No bo te reguły postępowania zarówno w ładzie A, jak i w ładzie B nie będą takie same, przynajmniej na tyle, żeby można powiedzieć, iż się od siebie nie różnią, jako że opierają się na zupełnie różnych definicjach, i stoją za nimi zupełnie odmienne presupozycje. Ty jedyne, co robisz, to bierzesz na warsztat pewne efekty tych koncepcji i dostosowujesz je do swojej „meta”-koncepcji. Wytłumacz mi proszę: Ty w końcu chcesz te łady zrównać czy porównać?
Ale to nie jest raczej możliwe. System wynikły z danych przekonań” nie może wygenerować sam z siebie innego systemu, tak samo Twój system nie wygeneruje innego systemu z tego powodu, że system jest pewnym holistycznym konstruktem, które determinuje poszczególne elementy tego systemu. System kopernikański nie jest zgodny z systemem ptolemejskim, ani jeden nie może wyniknąć z drugiego. Gdyby był system ptolemejsko-kopernikański, system taki – znowuż – byłby pewnym systemem i wchodziłby z dyskurs interteoretyczny z innymi systemami, w tym kopernikańskim i ptolemejskim, ale z żadnym z tych systemów nie byłby zgodny. Twierdzenie, że „zwolennik systemu A może wprowadzić w życie system A w systemie B”, a więc, że, według Twojej terminologii, „system wynikły z przekonań B może wygenerować system A”, jest moim zdaniem pozbawione sensu; np. libertarianin nie będzie mógł praktykować libertarianizmu w systemie komunistycznym, bo system komunistyczny nie opiera się na zasadzie samoposiadania, zaś komunista nie będzie mógł praktykować komunizmu w systemie libertariańskim, gdyż system libertariański jest klasowy, itp. Tych podejść nie uzgodnisz ze sobą, a wyłożone powyżej pojęcia są kluczowe dla tożsamości każdego z tych systemów.
Nie, nie zapominam. Meta-ład też miałby swoje wady, wynikłe właśnie z pluralizmu jaki by dopuszczał, ale jeżeli zabezpieczałby przed przymusowym monopolem jakiejś ideologii ludzi, którzy nie chcą jej podlegać i się na nią nie godzą, znajdując sposób na ich istnienie poza nią, to przynajmniej ja jestem gotowy je znosić. I skoro znajdujemy się w świecie, na który oddziałała tak mocno szkoła frankfurcka i ludzie boją się i nie ufają ideologiom jako takim, sądzę, że nie tylko dla mnie takie stanowisko byłoby atrakcyjne. Bo skoro jesteśmy skazani na ideologie, tak czy owak, to warto wybrać taką, co traktuje pozostałe raczej inkluzywnie, znajdując dla nich miejsce, aby nie obudzić się z ręką w nocniku, bo oto pojawił się jakiś nazizm 2.0. A pojawi się z całą pewnością, bo nie zostały przedsięwzięte żadne pozytywne środki, aby się nie pojawił lub by ograniczyć jego zasięg. Ludzie będą domagali się jakiejś nowej, wielkiej, epickiej narracji i wszystko się powtórzy.I swoje obiekcje zgłaszam przede wszystkim wobec powyższym fragmentów Twoje wypowiedzi. Zgadzam się zaś z Twoimi sentymentami dotyczącymi swobody wyboru, pluralizmu, itd., ale chcę tylko zwrócić uwagę, że każda ideologia pociąga za sobą pewien koszt, czego Ty – mam wrażenie – nie chcesz dostrzec lub zapominasz.
Nie no, według JAKIEJŚ definicji panarchizm jest też solniczką, zjadłem i zielony, ale ja pozostanę przy definicji podanej przez założycieli ruchu (niezależnie czy mowa o panarchizmie, czy anarchokapitalizmie).
W przypadku nauki jest faktycznie tak jak piszesz. Zwłaszcza przy gwałtownych zmianach paradygmatu. Ale nauka ma swoją naturę i opiera się, a przede wszystkim dąży do trafnych predykcji i jest przez nie weryfikowana. Ma być opisowa. W przypadku myśli politycznej tak wcale być nie musi i częstokroć przecież nie jest.Zrównanie można by określić mianem wspólnego mianownika. I widzę, że ja użyłem tego pojęcia w trochę innym znaczeniu, co Ty, a to doprowadziło z kolei do nieporozumienia. Dla mnie wspólny mianownik jest zwyczajnie punktem, z którego spogląda się na coś innego, owym poziomem meta, o którym pisałem powyżej. Dla Ciebie z kolei on jest istotnie „wspólny” w tym sensie, że, jak rozumiem, ma godzić pewne elementy odrębnych systemów/ładów/koncepcji. Ale to nie jest raczej możliwe. System wynikły z danych przekonań” nie może wygenerować sam z siebie innego systemu, tak samo Twój system nie wygeneruje innego systemu z tego powodu, że system jest pewnym holistycznym konstruktem, które determinuje poszczególne elementy tego systemu. System kopernikański nie jest zgodny z systemem ptolemejskim, ani jeden nie może wyniknąć z drugiego. Gdyby był system ptolemejsko-kopernikański, system taki – znowuż – byłby pewnym systemem i wchodziłby z dyskurs interteoretyczny z innymi systemami, w tym kopernikańskim i ptolemejskim, ale z żadnym z tych systemów nie byłby zgodny. Twierdzenie, że „zwolennik systemu A może wprowadzić w życie system A w systemie B”, a więc, że, według Twojej terminologii, „system wynikły z przekonań B może wygenerować system A”, jest moim zdaniem pozbawione sensu; np. libertarianin nie będzie mógł praktykować libertarianizmu w systemie komunistycznym, bo system komunistyczny nie opiera się na zasadzie samoposiadania, zaś komunista nie będzie mógł praktykować komunizmu w systemie libertariańskim, gdyż system libertariański jest klasowy, itp. Tych podejść nie uzgodnisz ze sobą, a wyłożone powyżej pojęcia są kluczowe dla tożsamości każdego z tych systemów.
Zazwyczaj gdy czytasz jakichś ideologów, to oni poza wytyczeniem tych swoich partykularnych zestawów dyrektyw nie zakładają nawet istnienia innych ideologii oraz tego, co powinniśmy robić przy spotkaniu z ludźmi korzystających z innego ich zestawu. Najczęściej więc dochodzi do konfliktu i zastępowania jednej ideologii drugą, bo to jest domyślne rozwiązanie. A mój metaład właśnie te najogólniejsze reguły ma ustalać i w tym sensie jest "świadomy" istnienia innych ideologii, są one przedmiotami dla jakich on poniekąd istnieje, generując je i zabezpieczając je wzajemnie od nich samych, swą strukturą implikując jakiś arbitraż. I pod tym względem jest wobec nich meta.
Oczywiście. I w ten sposób broni je przed innymi, agresywnymi chcącymi je zastąpić.Ale Twój ład się zachowuje pod tym względem tak samo. Jeśli, na przykład, jestem radykalnym ekoterrorystą i uważam, że trzeba zmniejszyć emisję CO2 do minimum, wtedy i tak wejdę w konflikt z Twoim ładem. Twój ład nie wchodzi w konflikty jedynie z ideami, które mogą być implementowane lokalnie, którym można wykroić określony teren.
Znowu rzecz zasadza się na lokalności. Lokalnie będziesz mógł wchodzić w konflikt z innymi ludźmi. Chodzi o zakres. Metaład gryzie się z ideami, które chcą eliminować pozostałe idee i dla takich nie znajduje miejsca. Nie ma problemu w tym, że jakaś idea zdobędzie popularność i 98% ludzi będzie ją uznawać. Grunt by pozostałe 2%, które chce być od niej wolne, mogło formalnie rzecz biorąc, być gdzieś od niej wolnym.Nie mówiąc już o idei, której podstawowym zapisem jest wchodzenie w konflikt z innymi ludźmi.
Ah, teraz się skapnąłem, że Ty nie odnosisz się do jakichś teoretyków marksizmu czy kapitału, tylko do jakichś krzykaczy, których zapewne nie potrafisz za bardzo zidentyfikować. Cóż, mnie to za bardzo nie interesuje.