- Moderator
- #181
- 8 902
- 25 803
Ale przychodzisz, referujesz poglądy "światlejszych anarchistów", gdzieniegdzie bronisz ich perspektywy, to możemy chyba o nich porozmawiać. O tym, co uznają za wolność i dlaczego akurat to. Czy nie możemy?fat:
I vice versa co?
Nigdzie nie twierdziłem, że anarchistyczna koncepcja wolności (upraszczając) jest jakoś ponad wolnością libertariańską. To po prostu coś innego, co więcej - moim zdaniem wręcz niewspółmiernego. A kto jest bardziej tru, kto mniej, mnie nie interesuje, wyszedłem już z tej piaskownicy.
Na przykład podrzuciłeś ciekawy wątek:
Jasne, właściciel w pewnym sensie jest "wolny", ale nie oznacza to, że panuje wolność rozumiana jako stan społeczny i przede wszystkim jako relacja, jako że jedna strona tej relacji znajduje się w pozycji uprzywilejowanej w stosunku do drugiej strony.
z rozumieniem wolności jako stanu społecznego, co można byłoby rozwinąć i starać się dociec, w jakim zakresie i od czego jest wolny właściciel, a także kto właściwie jest podmiotem wolności stanospołecznościowej, i ile formalnie może dzięki niej zrobić.
Z pewnością ich znasz, bo to właśnie ta większość pisząca książki, co przeciwstawia się własności prywatnej, którą chce zastąpić własnością kolektywną, wspólną czy innym rodzajem własności.Nie wiem, skąd to bierzesz. Anarchiści są różni. Ja wolę tych z odłamu "post", ale przecież nie tylko, są całkiem fajni insurekcjoniści, post-lewicowi, "syntetyści", itd. Być może są też tacy, o których piszesz (nie znam; poproszę o cytat odpowiedniego autora czy źródło); jeśli są, nic mi do tego, ale nie będą przedmiotem mojego zainteresowania.
A skąd to biorę? Po prostu, po lekturze czegokolwiek czy rozmowie z kimś, staram się wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Na przykład w tym wypadku klucz leży przeciwstawieniu tego:
właściciel w pewnym sensie jest "wolny"
i tego:nie [...]panuje wolność rozumiana jako stan społeczny i przede wszystkim jako relacja, jako że jedna strona tej relacji znajduje się w pozycji uprzywilejowanej w stosunku do drugiej strony.
No więc można zapytać, czym różni się wolność cudzysłowowa od tej stanospołecznej?
- Pseudo-wolność właściciela jest wolnością od każdego wskazanego przez tego właściciela przedmiotu, czy stanu rzeczy, o ile on znajdzie się, czy obowiązuje na jego własności.
- Wolność rozumiana jako stan społeczny jest wolnością od znajdowania się przez którąkolwiek ze stron w pozycji uprzywilejowanej, zakładamy, że eksterytorialnie.
Natomiast wolność rozumiana jako stan społeczny nie zawiera w sobie pseudo-wolności właściciela, bo sprzeczne z nią byłoby znajdowanie się w pozycji uprzywilejowanej, a on taki cel może sobie postawić i go realizować. Stąd konkluzja, że skoro anarchiści opowiadają się za wolnością numer 2, to
im (nie) zależy na liczebności dostępnych jednostce celów, swobodzie działania w wybranym przez nią kierunku,
(inaczej wybraliby pojemniejszą zakresowo wolność numer 1, w której podmiot może w dodatku określać, od czego chce być wolny)
Ponieważ wybierają wolność numer 2, najpewniej zależy im na tym co pozostaje, czyli:
pewnej uniwersalnej równomierności rozłożenia [celów]
a dokładniej rzecz biorąc gwarancjach zapewniających, że człowiek nie utraci swej podmiotowości, co jest możliwe gdybyśmy przyjęli wolność numer 1. Anarchiści więc chcą zagwarantować jednostce wolność od władzy (na tyle, na ile się da), a tacy jak ja chcą jednostce zaproponować wolność od tego, co ta indywidualnie sobie wybierze, ale wiąże się z tym ryzyko utraty podmiotowości. Coś za coś.No i stąd też wniosek, że anarchistom nie zależy na wolności w ogóle, co raczej samej wolności od władzy. A dla mnie to jest słaba oferta, bo ja bym wolał sobie sam wybrać, od jakich przedmiotów chcę być wolny, a od jakich nie i pozwoliłbym na to samo innym.
Ale nie każda koncepcja presuponuje swoją nadrzędność względem mojej koncepcji.A resztę pominę milczeniem chyba że interesują Cię frazesy w stylu: "każda koncepcja presuponuje swoją nadrzędność nad inną koncepcją".
END, znudziłem się.