- Moderator
- #161
- 8 902
- 25 803
Poniekąd też, ale ja bym się raczej skupił na relacjach z rodziną, obawie przed popełnieniem tych samych błędów, robieniu tego, co robić należy, wreszcie wybaczeniu czy odkupieniu. Star Warsy są pod tym względem dużo bardziej osobiste.E, no bez przesady, a co jest niby przesłaniem SW? To, że dzielny rycerz na białym koniu zawsze zwycięży siły zła?
Jeśli chodzi o plastikowość świata, w sensie scenografii, kostiumów czy designu statków, "Diuna" Lyncha jest dużo bardziej plastikowa. Daleko jej do "używanej przyszłości" Lucasa w postaci: zdezelowanych, osmalonych myśliwców czy innych sprzętów gospodarstwa domowego. A co do bad guya, groteskowy psychopata, Latający Grubas jak to ujął Padyszach, to też nie mistrzostwo kreacji szwarccharaktera.W Diunie przynajmniej świat nie jest tak plastykowy; baron ma pryszcze, Rabban jest spocony, fedaikini wysmarowani krwią, nawigator w pierwszych minutach wygląda jak spełnienie mokrych snów antynatalistów i nijak nie wywołuje śmiechu jak złapany w lesie bigfoot imieniem Chewbacca, a bohater negatywny faktycznie wygląda na negatywnego, a nie jak reklama sprzętu ogrodniczego w postaci Lorda Wiadro z wiaderkiem na głowie i neonem w ręku ...
Ale, ale, ale! Ja nie oceniam książki, gdzie mogę sobie zbudować wizualnie świat we własnej wyobraźni, a mówię głównie o filmie. I tam, owszem, można sobie znaleźć to o czym wspominasz, rzecz w tym jednak jak one zostały przedstawione u Lyncha. Co z tego, że masz te wszystkie wymienione rzeczy, skoro same postaci są płaskie jakby były wycięte z tektury? Paul jest jeszcze bardziej niż Luke wybrańcowaty, znamy jego przeznaczenie, które musi wypełnić i bardzo łatwo i szybko możemy odkryć jak to zrobi, ani się przed tym nie wzbrania, nie ma żadnych wątpliwości, nie traktuje tego jak czegoś narzuconego z zewnątrz, nie próbuje żyć swoim życiem, na wszystko się godzi. No, kurwa, serio? Motyw przepowiedni można poprowadzić dużo ciekawiej niż zakup kanapki w McDrivie...Nawet w filmie, nie wspominając już o książce, jest jednak trochę więcej niż pogoń na białym rumaku i wywijanie laserową szabelką. Tu widać religię, politykę (tą prawdziwą, czyli intrygę, zdradę, sztylet i truciznę), eugenikę, ekologię, transhumanizm ... całą masę rzeczy, których u Lucasa najzwyczajniej w świecie nie ma. Kiedyś widziałem Flasha Gordona, nie pamiętam jednak o czym dokładnie to było, z jakiegoś powodu jednak szufladkuje mi się to zaraz obok Idiokracji i jakby nie było nie jest to raczej półka, na której bym umieścił Diunę.
Pampalini ma rację co do umowności. Relacje międzyludzkie są tam chyba najbardziej umowne, bo wygląda jakby protagonista był programowany przez każdego z tych ludzi, począwszy od kumpla-barda, kumpla-instruktora walki, ojca, matkę, a nie był z nimi w jakichś stosunkach. No i związek z Chani, to już przegięcie absolutne.
No więc dla mnie ten soundtrack jest bardzo pouczającym przykładem na to, że nie należy dawać zespołom rockowym robić muzyki do filmów, które mają powalać epickością i czerpią z klasycznych źródeł. Te lata osiemdziesiąte aż bolą. Mam jeden wielki dysonans po tym filmie. Wizualne lata '60, wymieszane z muzycznymi '80, czyli jeden wielki kicz. To już chyba wolę "Zakazaną planetę".Co do soundracku, to szczerze przyznam, że cierpię na syndrom drewnianego ucha ale, kurcze, 3 godzin na jedno kopyto to nawet ja tam nie słyszę. Ambient Briana Eno, ten marsz ze wstępu albo elektroniczna napierdalanka na klawiszach będąca podkładem dla barona to jak na mój gust spore urozmaicenie w stylach i motywach. Nie mówię, że muzyka z GW jest słaba, bo nie jest. Uwielbiam Williamsa (słucham właśnie marszu z Indiany Jonesa zastanawiając się co ja, kurwa, robię przed komputerem podczas gdy sprzęt mi zarasta kurzem w szafie ...), ale nawet nie staram się wmawiać sobie, że jest urozmaicony, bo dla mnie nie jest i założę się, że gdyby ktoś nie znał tego goście i jego filmów, to za chuja by nie wpadł, że ścieżka z Jonesa i 1941, które u mnie sąsiadują w winampie to podkłądy do różnych filmów. Powiedzmy to sobie szczerze, nie zgadzasz się ze mną tylko dlatego, że jestem Żydem, prawda?