- Moderator
- #181
- 3 585
- 6 860
Mi się ta telewizyjna Diuna kompletnie nie podobała. W ogóle gardzę tymi telewizyjnymi ekranizacjami książek. To takie streszczenia w zasadzie. Kiedyś była na to moda - Diuna, Guliwer, Langolierzy.
Heh, może właśnie dlatego mnie się podobała. Bo takie też miałem oczekiwania: może być bez porywów, wziąwszy pod uwagę ograniczenia, ale przynajmniej merytorycznie. Jeżeli mamy potraktować Diunę faktycznie jak Władcę pierścieni literatury science fiction, to po prostu nie wypada robić z tego wyuzdanej autoparodii czy innej zwariowanej wariacji na temat.Mi się ta telewizyjna Diuna kompletnie nie podobała. W ogóle gardzę tymi telewizyjnymi ekranizacjami książek. To takie streszczenia w zasadzie.
Okazuje się, że możesz mieć więcej racji, niż sam mogłeś przypuszczać. Przynajmniej gdy idzie o ekranizacje. Okazuje się bowiem, że:A i tak w ogóle to Dune i Star Wars to jedno i to samo uniwersum, tylko wydarzenia są oddalone od siebie o tysiące lat i w star warsach ludzie już uniezależnili podróże międzygwiezdne od przyprawy.
Tatooine to Arrakis, Corellia to Kaitan itd.
Tuskan Raiders przecież chodzą w filtr frakach.
Moce Jedi to pozostałości po programie genetycznym Bene Gesserit
a Bobba Fetta zjada przecież czerw
W sequelu głodni zjedzą bezrobotnych, co spowoduje likwidację zarówno bezrobocia, jak i głoduWięc to tak osiągnięto ten filmowy 1% bezrobocia - libertarianie odjebali bezrobotnych? WTF?
Hehe, ja byłem dziś na OGF i nie dziwię się, że wybuczeli ten film, bo to jest obraz, który doceni tylko nieliczne grono wybrańców . Refn po "Drive" nie skorzystał z okazji pójścia w mainstream. Wydaje mi się, że wręcz zrobił prowokację, oczekując takiej właśnie negatywnej reakcji. Nakręcił film jeszcze bardziej wolny, enigmatyczny i brutalny niż "Valhalla Rising", który odrzuci od siebie większość ludzi, w tym tych, którym spodobał się "Drive" i spodziewali się tego samego, tylko w Bangkoku.Głęboko oburzone miękkie faje, sflaczałe rąsie i obyczajo-poprawne fajfusy z Cannes!
"Only God Forgives" Refna wybuczany, cała europejska klika śmierdzącego snobstwa pewnie srała w majty z oburzenia i niesmaku, nie to co kowbojskie pchanie w dupala w świętym i najjaśniejszym "Brokeback Mountain".
http://film.onet.pl/wiadomosci/tylk...-cannes-gosling-nieo,1,5523595,wiadomosc.html
Dokument przedstawiający i analizujący amerykańską politykę narkotykową. Wypowiedziana przez Nixona wojna przeciw narkotykom miała być spektakularnym ruchem, poprawiającym nadszarpnięty wizerunek rządu Stanów Zjednoczonych. Jego działania kontynuowali pozostali prezydenci, wydając na ten cel bilion dolarów. Na co rzeczywiście przeznaczono te pieniądze? Jakie są efekty tak prowadzonej polityki? Na te i inne pytania stara się odpowiedzieć ustami setek przepytanych osób, związanych z tym zjawiskiem, reżyser Eugene Jarecki.
Dokument satyrycznie odpowiada na tytułowe pytanie ukazując dziesięć prostych kroków na zarobienie szybkich i łatwych pieniędzy ze sprzedaży narkotyków. Począwszy od zajmowania się dilerką na rogu ulicy, po stworzenie imperium lub zajęcie czołowego miejsca wśród członków kartelu.
Wyposażony w szereg wywiadów film ukazuje również życie ludzi z obu stron "wojny z narkotykami": handlarzy, policjantów, pracowników więziennych, a także lobbystów, gwiazd sceny muzycznej (m.in. 50 Cent) oraz aktorów (Woody Harrelson, Susan Sarandon), którzy głośno argumentują na rzecz zaostrzenia przepisów.
oraz aktorów (Woody Harrelson, Susan Sarandon), którzy głośno argumentują na rzecz zaostrzenia przepisów