D

Deleted member 4683

Guest

Najpierw wpisałem nazwę mojej miejscowości. Później podając tą samą datę wpisałem nazwę miejscowości co prawda administracyjnie odrębnej lecz w rzeczywistości stanowiącej peryferia mojej. Różnica w 2017 na końcu wykresu to aż cztery stopnie. Odległość dzieląca centra obu miejscowości to osiem kilometrów. Oczywiście z obu wykresów wynika wzrost temperatury.

Tutaj zestawienie temperatur grudnia w Polsce w latach 1991-2016

https://meteomodel.pl/BLOG/grudzien-w-latach-1991-2016/
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Najpierw wpisałem nazwę mojej miejscowości. Później podając tą samą datę wpisałem nazwę miejscowości co prawda administracyjnie odrębnej lecz w rzeczywistości stanowiącej peryferia mojej. Różnica w 2017 na końcu wykresu to aż cztery stopnie. Odległość dzieląca centra obu miejscowości to osiem kilometrów. Oczywiście z obu wykresów wynika wzrost temperatury.

Tutaj zestawienie temperatur grudnia w Polsce w latach 1991-2016

https://meteomodel.pl/BLOG/grudzien-w-latach-1991-2016/
4 dni. BTW u nie od lat 60 do lat 90 tych było coraz mniej dni z wysoką temperaturą... why?
 

Pestek

Well-Known Member
688
1 879
Ostatnia edycja:

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Naukowcy z Harvardu obliczyli, że gdyby USA miało pozyskiwać energie tylko z wiatru to ilość turbin byłaby tak duża, iż całkowicie zaburzyłaby ruch wiatru i doprowadziła do znacznego wzrostu temperatury:

https://www.bostonglobe.com/news/sc...ome-warming/HgW5zl95zYWZaJ09eeXWKK/story.html

A więc na szeroką skalę jedynie oceany wchodzą w grę. Aby zasilić całą Ziemie energią z wiatru potrzeba budowy farm wiatrowych na oceanach o łącznej pow. 3 mln km2 (tyle co Grenlandia). Schłodziłoby to Arktykę aż o 13 st C, wprowadzając nieznane reperkusje w globalny klimat. Poza tym jak zbudować i utrzymać takie farmy w ekstremalnych warunkach oceanicznych? Na razie nas to przerasta.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Naukowcy z Harvardu obliczyli, że gdyby USA miało pozyskiwać energie tylko z wiatru to ilość turbin byłaby tak duża, iż całkowicie zaburzyłaby ruch wiatru i doprowadziła do znacznego wzrostu temperatury:

https://www.bostonglobe.com/news/sc...ome-warming/HgW5zl95zYWZaJ09eeXWKK/story.html

A więc na szeroką skalę jedynie oceany wchodzą w grę. Aby zasilić całą Ziemie energią z wiatru potrzeba budowy farm wiatrowych na oceanach o łącznej pow. 3 mln km2 (tyle co Grenlandia). Schłodziłoby to Arktykę aż o 13 st C, wprowadzając nieznane reperkusje w globalny klimat. Poza tym jak zbudować i utrzymać takie farmy w ekstremalnych warunkach oceanicznych? Na razie nas to przerasta.
Grendlandia ma 2mln z grosikiem... zresztą na chuj na Grenlandii? Sahara ma ponad 9mln km2 gdzie wiatraki można przeplatać ogniwami foto. To jest ostro manipulacja BTW bo akurat USA jest ogromnie energochłonne, dodatkowo nikt nie chce niszczyć elektrowni wodnych, atomówki są ok mimo, że jakieś zjeby się do nich przypierdalają, elektrownie pływowe, geotermalne inne.

1280px-Energy-consumption-per-capita-2003.png
 

Redrum

Active Member
703
182
Np wpływ większej ilości chmur na efekt cieplarniany. Słyszałem argument, że jest to sprzężenie negatywne, ale czytam też, że może być pozytywne, bo zależy od wysokości powstałych chmur.

To prawda, sumaryczny wpływ chmur jest wciąż dyskutowany - naprawdopodobniej ma lekki, dodatni wpływ na globalne zmiany temperatur. To jest właściwie największa zagwozdka dla modeli klimatycznych - bo tego czy ocieplenie jest powodowane przez człowieka kwestia chmur nie zmienia.

Jeśli przyjmiemy, że to jest fakt, jakie rozwiązania proponujesz?

Przeczytaj wyżej w wątku, pisałem parę razy.

Nieźle ojkofobia

Ojkofobia najlepiej - tym bardziej gdy jest uzasadniona - a w przypadku polskim trudno stwierdzić by nie była. (tak co najmniej od roku 2015)

Niech murzyny gniją w biedzie

Last time I checked to planktonowi sceptycy mają w dupie niedolę i życzą murzynom śmierci i spadku poziomu życia w związku ze zmiana klimatu, który rzeczeni sceptycy mocno olewają i czekają na cud.

Sry ale jesteś zjebem

Mogę być dla Ciebie zjebem, ale przynajmniej nie jestem ignorantem <3

Podaż robi się tylko po to by konsumować, więc jak widzę bronisz bogoli i ich konsumpcji

Nie, po prostu stwierdzam oczywisty fakt, że mocniej uprzemysłowiona, mocniej rozwinięta gospodarka może generować więcej emisji - nie ma tu nic złego ani niepoprawnego - chyba, że się jest obsranym polaczkiem który lub się dopierdalać do Niemców za byle co - jest to niezwykle popularne wśród narodów mniejszych by utyskiwać na większe z powodu ich niedoli.

Ach, gdyby ktoś w tej przeszłości pomylił się raz. Rzecz w tym, że istnieje długa tradycja spektakularnych a przy okazji mylnych prognoz z przeszłości tworzonych przez jakieś wpływowe środowiska katastrofistów powiązanych z władzą

Super, ale ja mówię o prognozach gros naukowców a nie wyrwanych cytatach pojedynczych ludzi często niezwiązanych z ww. towarzystwem którymi biczuje się dyskusje jakby to było protezą argumentu. (łamiące wiadomości: nie jest)

Ile razy mamy przerabiać taki Klub Rzymski i jego pogrobowców od zero-growth? Aż do znudzenia?

Ile razy chcesz - za każdym razem będzie to not an argument.

No skoro klimat w jakimś stopniu może być kształtowany antopogenicznie - jak zapewne uznajesz, w stopniu coraz większym - to wypadałoby przewidywać czynnik ludzki, aby przewidywać klimat, nie? Wydaje się to być oczywiste.

Czynnik ludzki reprezentowany jest wymuszeniami - tj. emisjami gazów cieplarnianych. Same modele nie modelują zjawisk społeczno-ekonomicznych - przynajmniej nie słyszałem o takim.

Chyba, że ludzie nie mają na niego wpływu lub jest on pomijalny, to można sobie darować i dokładności prognoz nie powinno to zaszkodzić.

Chyba jesteśmy na takim poziomie, że to nie jest do poddania pod dyskusję?

Na temat globalnego ochujenia mam do powiedzenia mniej więcej tyle co Michalkiewicz

Czyli negacjonizm, prawdopośrodkizm i ignorancja? Jesteś pewien, że wiedzę o klimacie warto brać od felietonisty?
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Jak najbardziej, niedostępność surowca musi wpływać na jego cenę - niemniej to wymaga *czasu* - którego ludzkość po prostu nie ma.

Staram się - o ile to możliwe - wychodzić poza swój bąbel informacyjny. GO ma miejsce i jest antropogeniczne - good point, przynajmniej do czasu kiedy denialiści się ogarną i przestaną używać argumentów-inwalidów.

Klimatolodzy mówią o klimacie i wygląda na to, że się nie mylą. Słusznie uważa się, że felietoniści co do meritum mogą, delikatnie pisząc, nie dotrzymać pola specjalizowanym naukowcom.

Co robić globalnie? Tutaj klimatolodzy nie są już na swoim terenie, bo to jest polityka. Przyjdzie pan władza i zlikwiduje emisję dwutlenku węgla. Prosty odruch kolanowy.

Na pewno możliwe jest, że uda się dociążyć obywateli-żywicieli. W końcu to, co we Francji, to zdaje się uznałeś za błąd w kalibracji obciążeń, a nie w ich istocie. A to jest Francja - kraj bogaty. Ilu ludzi zadusi się karbonfiskalizmem w krajach biednych?

Dzisiaj znajoma mówiła o staruszce, która ma wymienioną instalację grzewczą z węglowej na gazową. Z uwagi na niski dochód siedzi zimą w nieogrzewanym domu, w którym temperatura bywa niższa niż na zewnątrz. To przykład, ale Polska jest - wbrew pozorom - także krajem bogatym. Ilu ludzi zostanie w ten sposób wepchniętych pod powierzchnię w krajach biednych? Ilu umrze?

To jest efekt realny tak jak realne są rosnące ceny energii w Polsce. Do tego dodajmy że nie wiemy jak potoczą się sprawy. Nie wiemy co to w zamian da. Nie wiemy kiedy. Kupujemy kota w worku za ogromną cenę.

I jeśli czytam "nie mamy czasu" to odbieram to jak manipulację sprzedawcy, który chce dopiąć sprzedaż, zanim kupujący zorientuje się, że kupił coś, co nic mu nie daje a zapłacił mega cenę. Coś jak w "Wilku z Wall Street".
 
Ostatnia edycja:

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 465
Ma ktoś dostęp?

Rynek ratuje klimat. Dowód? To USA zmniejszyły emisję CO2

Ja wiem mniej więcej jak to było w Ameryce. Dzięki rewolucji łupkowej finansowanej z pieniędzy inwestorów zaczęto wydobywać gaz ziemny, który potaniał na giełdzie kilkukrotnie. Tym gazem Amerykanie zaczęli ogrzewać swoje domy. Kopalnie węgla zaczęły przegrywać konkurencje i były zamykane w rekordowym tempie. Dzięki temu bez idiotycznych paktów klimatycznych i subsydiów, bez wpędzania ludzi w drożyznę i biędę USA zmniejszyły emisję CO2 bardziej niż Europa. Teraz to samo się dzieje z farmami wiatrowymi i słonecznymi. Cena za energię odnawialną spada, więc ta energia zastępuje wegiel i atom. Kolejne elektrownie atomowe i węglowe są zamykane, anuluje się nieopłacalne projekty, bo państwo nie wpierdala się w rynek i wygrywa najtańsza energia.

Po co o tym globciu w ogóle debatować, jeśli wolny rynek prędzej czy później rozwiązuje każdy problem?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Ma ktoś dostęp?
Każdy, kto zainstalował wtyczkę doprowadzającą Szechtera do zapaści finansowej.
Super, ale ja mówię o prognozach gros naukowców a nie wyrwanych cytatach pojedynczych ludzi często niezwiązanych z ww. towarzystwem którymi biczuje się dyskusje jakby to było protezą argumentu. (łamiące wiadomości: nie jest)
Ale często i związanych, mających wpływ na polityków czy ponadnarodowe zrzeszenia polityków, jak Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Ile razy chcesz - za każdym razem będzie to not an argument.
Oczywiście, że będzie, bo przy skali całych społeczeństw nie ma takich warunków, w jakich zero-growth jest opcją rozsądną. Tłumienie ludzkiej inicjatywy, efektywności, przedsiębiorczości i okazji do bogacenia się zawsze jest strategią samobójczą, kastrującą społeczeństwo z możliwości. Każdy pogrobowiec Malthusa, postmaltuzjanista, powinien z założenia być traktowany jako upośledzony umysłowo a jego diagnozy i recepty jako zwykłe, szkodliwe brednie.

Skala społeczeństwa czy nawet całej ludzkości nigdy nie będzie odpowiadała skali tracącego tlen statku kosmicznego czy okrętu podwodnego, na jakim można zalecić załodze, aby poszła spać, nie gadała albo na inne sposoby ograniczała jego zużycie, czekając na ratunek z zewnątrz. W skali globalnej, nie ma już żadnego zewnątrz, skąd ktoś mógłby nas poratować, więc jedyna szansa to zawsze własna inicjatywa, która nie może być duszona, jeżeli mamy mieć możliwość odnalezienia i implementacji odpowiedniej przełomowej innowacji (https://en.wikipedia.org/wiki/Disruptive_innovation). Społeczeństwo ma być tak swobodne w swych możliwościach zarobkowania, aby kiedy pojawi się coś takiego, jak najszybciej mogło się wykupić a tym samym przestawić i wyjść z niekorzystnego położenia czy pułapki.

Każdy, kto chce hamować dobrowolne procesy akumulacji kapitału, powinien być traktowany jako sabotażysta i zostać wyrzucony za burtę, bez jakichkolwiek dyskusji.

To, czy występuje globalne ocieplenie, czy inne "szczególne warunki", przed którymi neomaltuzjanista stara się nas uchronić, wychodząc ze swoją szkodliwą propozycją i tak nie zmienia niczego, bo ta propozycja jest uniwersalnie szkodliwa.
Czynnik ludzki reprezentowany jest wymuszeniami - tj. emisjami gazów cieplarnianych. Same modele nie modelują zjawisk społeczno-ekonomicznych - przynajmniej nie słyszałem o takim.
I chociażby dlatego nie ma co brać ich śmiertelnie poważnie.

Jeżeli ktoś ci mówi, że klimat tak naprawdę w ogromnym stopniu zależy od ciebie, a później w swoich modelach pomija twoją obecność i działania, to jest po prostu niespójny i sam sobie przeczy.
Chyba jesteśmy na takim poziomie, że to nie jest do poddania pod dyskusję?
Jeżeli druga strona jest niekooperatywna, ślepa i głucha na argumenty przy jednych założeniach, to można je w ogóle zakwestionować, przyjmując zupełnie inne, jeszcze mniej dla niej dogodne. Zimny prysznic albo pomoże ją otrzeźwić, albo ostatecznie zabije dyskusję, która i tak jest stratą czasu.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Ja korzystam z Chromium do samego tylko przeglądania GazWybu, gdzie mam z automatu ustawioną identyfikację jako Googlebot. Domyślnie siedzę na Bazyliszku i na nim nigdy nie wchodzę na lewackie stronki. ;)
 

Redrum

Active Member
703
182
Ale często i związanych, mających wpływ na polityków czy ponadnarodowe zrzeszenia polityków, jak Organizacja Narodów Zjednoczonych.

Często? Jak często? W porównaniu do czego często?

Co robić globalnie? Tutaj klimatolodzy nie są już na swoim terenie, bo to jest polityka. Przyjdzie pan władza i zlikwiduje emisję dwutlenku węgla. Prosty odruch kolanowy.

Jasne, to jest robota dla ekonomistów/polityków et consortes. Problemem jest najbardziej szkodliwy całościowo gaz cieplarniany, więć ukrócenie jego emisji musi stanowić trzon polityki klimatycznej - to nie jest odruch Pawłowa :)

W końcu to, co we Francji, to zdaje się uznałeś za błąd w kalibracji obciążeń,

Tzn. reakcję Francuzów traktuję jako błąd statystyczny - niemniej jak pisałem w porównaniu do chociażby Kanady Francja zamierzała wprowadzić wielokrotnie wyższe podatki - co z pewnością nie pomogło sprawie.

To przykład, ale Polska jest - wbrew pozorom - także krajem bogatym. Ilu ludzi zostanie w ten sposób wepchniętych pod powierzchnię w krajach biednych? Ilu umrze?

Ale czemu mieliby zostać wepchnięci pod powierzchnię?
Niezależnie od powyższego - dlaczego mamy priorytetyzować dobrobyt ludzi dokonujących agresji na cały klimat ziemski mocniej od wszystkich ludzi na Ziemi oraz ludzi którzy jeszcze się nie narodzili? Dla mnie kalkulacja jest oczywista.

Po co o tym w ogóle debatować, jeśli wolny rynek prędzej czy później rozwiązuje każdy problem?

Ponieważ ten problem nie może czekać na litościwą rękę wolnego rynku. No chyba, że jesteśmy wyznawcami wzrostu gospodarczego i zdrowie/własność traktujemy niżej niż napierdalanie dużego PKB.

Oh wait, zmiany klimatyczne prowadzą do redukcji światowego PKB i walka ze wspomnianymi zmianami

Oczywiście, że będzie, bo przy skali całych społeczeństw nie ma takich warunków, w jakich zero-growth jest opcją rozsądną.

Będzie dla osób które postulują zero-growth - niestety w przestrzeni publicznej Klub Rzymski i zero-growth to pojebanej skali strawman kierowany we wszystkie osoby podnoszące temat walki ze zmianami klimatu od strony "sceptycznej".

Jest to zupełnie jednostronny argument, dlatego nie uznaję jego wartości tym bardziej w tej dyskusji.

To, czy występuje globalne ocieplenie, czy inne "szczególne warunki", przed którymi neomaltuzjanista stara się nas uchronić, wychodząc ze swoją szkodliwą propozycją i tak nie zmienia niczego, bo ta propozycja jest uniwersalnie szkodliwa.

Cóż, z dogmatami wiary dyskutować nie będę, mogę tylko się po prostu grzecznie nie zgodzić.

Jeżeli druga strona jest niekooperatywna, ślepa i głucha na argumenty przy jednych założeniach, to można je w ogóle zakwestionować, przyjmując zupełnie inne, jeszcze mniej dla niej dogodne

Wszystko można zakwestionować mając odpowiednio głęboko głowę w dupie, ja mówię o tej konkretnej problematyce, tej konkretnej teorii i tym konkretnym negacjonizmie dot. tej teorii.

I chociażby dlatego nie ma co brać ich śmiertelnie poważnie.

Nie wiem co to znaczy śmiertelnie powaznie - dotąd modele klimatyczne mają świetną historię - niemniej usłyszałbym więcej argumentów dlaczego nie powinny być brane na poważnie.

Jeżeli ktoś ci mówi, że klimat tak naprawdę w ogromnym stopniu zależy od ciebie, a później w swoich modelach pomija twoją obecność i działania, to jest po prostu niespójny i sam sobie przeczy.

Nie ma tu żadnej sprzeczności na szczęście.
 

Sorasil

Well-Known Member
160
488
dlaczego mamy priorytetyzować dobrobyt ludzi dokonujących agresji na cały klimat ziemski mocniej od wszystkich ludzi na Ziemi oraz ludzi którzy jeszcze się nie narodzili?

O, to mi się podoba. W sensie - dlaczego mamy pozwolić zadłużać się państwom i zrzucać koszt obsługi takiego długu na kolejne pokolenia, które nie tylko nie mają nic do powiedzenia przy jego zaciąganiu, ale też mało co z niego często później korzystają?

No, ale tutaj jakoś ta zasada nie działa, choć doprowadzała ona do niezliczonych nieszczęść raz po raz. A teraz te same grupy ludzi, czyli politycy i ekonomiści, którzy trwają w tej pętli, mają decydować o ściąganiu pod groźbą przemocy jeszcze większych kwot i wydawaniu ich. Ale to nie jedyny problem.

Jasne, to jest robota dla ekonomistów/polityków et consortes.

Nie, koszt "walki" o klimat ponosi społeczeństwo, to robota dla każdego. To podatnicy będą płacić i poświęcać swoje lata życia, których nikt im później nie odda. Nic zatem dziwnego, że powinni mieć gwarancję sukcesu, jasno nakreślony program (w tym przedstawienie kosztów alternatywnych), oraz przede wszystkim możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności realizatorów tego programu w razie niepowodzeń.

Tymczasem nic z tego nie ma miejsca.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Z bardziej filozoficznego punktu widzenia, ocierającego się o epistemologiczną tematykę możliwości poznania, ta dyskusja jest interesującą ilustracją mojej tezy.

Owa teza stanowi pozytywną odpowiedź na pewne pytanie. Pytanie brzmi: "Czy możliwe jest, że strona która w sporze ma pełną rację, może nie mieć ontycznych warunków do postawienia akceptowalnych argumentów na rzecz swojego stanowiska i w ten sposób być skazaną na milczenie?"

Doskonałym przykładem jest ta dyskusja. Jeżeli waszym kontrdyskutantem jest ktoś chronicznie cierpiący na błąd logiczny McNamary lub jakąś jego pochodną, jak Redrum, a temat dotyczy przyszłości, to w gruncie rzeczy jest to nieuniknione.

Można dowodzić, dlaczego maltuzjanizm i inne jego odmiany z natury są błędne i szkodliwe, ale nie sposób argumentować z potencjalnej przyszłości i nieistniejących jeszcze przełomów technologicznych, które mogłyby zostać opóźnione lub udaremnione przez pauperyzację społeczeństw wywołaną efektami jak najbardziej policzalnej maltuzjańskiej polityki.

Nawet jeżeli określimy o ile zubaża ona społeczeństwa, nie jesteśmy w stanie bezpośrednio tych strat przełożyć na nieuzyskane korzyści z alternatywnego scenariusza, bo przyszłość jako taka jest niepewna, więc argumenty oparte o nią, są również traktowane jako niepewne. I słusznie. Nikt nie jest w stanie konkretnie określić, kiedy powstanie czy powstałby wynalazek rozwiązujący problem, nie ma więc na co się powoływać, nawet jeśli taki wynalazek rzeczywiście by powstał i rozwiązał problem.

Tak czy owak, może zdarzyć się sytuacja, w której masz absolutną rację, ale nie jesteś w stanie przedstawić za nią żadnego argumentu, poza jakimś spekulatywnym dowodem nie wprost, który nie musi zostać zaakceptowany przez drugą stronę, domagającą się danych w postaci jakimi sama operuje. Strona, która prezentuje właściwą postawę, dla której potwierdzenia nie ma żadnych konkretnych danych (bo mieć z natury rzeczy nie może), musi milczeć, co na ogół przekłada się na pozwolenie popełnienia błędu stronie przytaczającej swoje dane, stanowiące dla popełnienia błędu uzasadnienie.

Dlatego uznaję też przyszłość za obszar, w którym słuszna wiara ma zdecydowanie większą wartość niż krótkowzroczne empiryczne liczykrupstwo oparte na dezaktualizujących się założeniach. Z tego samego powodu to właśnie aprioryści uchodzą za mędrców, bo mają lepszy wgląd w granice między możliwym a koniecznym, dzięki czemu mają lepsze środki do radzenia sobie z niepewnością i wytyczania najwłaściwszej metody postępowania.
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
Naukowcy z Harvardu obliczyli, że gdyby USA miało pozyskiwać energie tylko z wiatru to ilość turbin byłaby tak duża, iż całkowicie zaburzyłaby ruch wiatru i doprowadziła do znacznego wzrostu temperatury:

https://www.bostonglobe.com/news/sc...ome-warming/HgW5zl95zYWZaJ09eeXWKK/story.html

A więc na szeroką skalę jedynie oceany wchodzą w grę. Aby zasilić całą Ziemie energią z wiatru potrzeba budowy farm wiatrowych na oceanach o łącznej pow. 3 mln km2 (tyle co Grenlandia). Schłodziłoby to Arktykę aż o 13 st C, wprowadzając nieznane reperkusje w globalny klimat. Poza tym jak zbudować i utrzymać takie farmy w ekstremalnych warunkach oceanicznych? Na razie nas to przerasta.

Pozyskiwanie na masową skalę energii wiatrowej to jakiś wydajnościowy absurd. Tak naprawdę, energia kinetyczna powietrza bierze się z energii słonecznej i tę należy pozyskiwać bezpośrednio. Owszem, wiatraków można używać na większa skalę tu i ówdzie, ale nawet nie głównie w celach pozyskiwania energii, a własnie po to, by lokalnie modelować klimat. Myślę że dożyjemy jeszcze takich projektów.
 

Redrum

Active Member
703
182
W sensie - dlaczego mamy pozwolić zadłużać się państwom i zrzucać koszt obsługi takiego długu na kolejne pokolenia, które nie tylko nie mają nic do powiedzenia przy jego zaciąganiu, ale też mało co z niego często później korzystają?

Zgadzam się - życie na kredyt państwa na skalę obserwowaną w XXI wieku jest trudne do zaakceptowania.

Nie, koszt "walki" o klimat ponosi społeczeństwo, to robota dla każdego.

Jak najbardziej - to robota każdego członka społeczeństwa - jeżeli tego nie udało mi się przekazać to jak najbardziej się z tym zgadzam!

Nic zatem dziwnego, że powinni mieć gwarancję sukcesu

?
Co to znaczy gwarancja sukcesu? Czy cokolwiek na świecie posiada gwarancję sukcesu? Zastanawiałeś się, czy to jest w ogóle możliwe?

Jeżeli waszym kontrdyskutantem jest ktoś chronicznie cierpiący na błąd logiczny McNamary lub jakąś jego pochodną, jak Redrum, a temat dotyczy przyszłości, to w gruncie rzeczy jest to nieuniknione.

Och wytłmacz mi mój wieszczu forumowy jak to popełniłem tak karygodny błąd logiczny?

krótkowzroczne empiryczne liczykrupstwo oparte na dezaktualizujących się założeniach

Powiedz mi coś więcej o tym empirycznym liczykrupstwie.
 
Do góry Bottom