Redrum

Active Member
703
182
Jeśli wkład człowieka to "nawet" 4% co2, a z kolei całość co2 odpowiada za 3% efektu cieplarnianego, to wytwarzany przez człowieka co2 stanowi 0,04 * 0,03 = 0,0012 całkowitego wpływu.
0,1% to jak najbardziej marginalny dodatek.

No widzisz, wystarczy jedna operacja matematyczna by rozjebać w pył całą światową politykę klimatyczną. Sam nie wiedziałem, że to takie proste.
Ale już tak poważnie.
Jak w tytule - przedstawiono wpływ różnych gazów cieplarnianych jako ilość energii którą "zatrzymują" w atmosferze Ziemi w porównaniu do wartości z okolic rewolucji przemysłowej. Wyraźnie widać, że to CO2 ma dominujący wpływ na efekt cieplarniany.

gw-science-co2-compared.jpg

Na jakie i w jaki sposób?

Ze strony państwa - kampanie informacyjne - przykładowo reklamy w telewizjach publicznych, no i oczywiście działalność oddolna która cały czas ma miejsce.

hahaha, dobre... :rolleyes:

Wiem, bo moje :3

Szanuję produkty Mózga, ale Tesla to nie koniec świata. Coraz więcej marek ma coraz więcej modeli w wersjach elektrycznych/plug-in/hybryd, a w najbliższych latach szykuje się sporo premier.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Oto objawił się plan walki z globciem. Polega jak zwykle na potężnej utylizacji szmalu podatnika... :)



Los Angeles painting city streets white in bid to combat climate change

By Travis Fedschun | Fox News
California officials are hoping their latest attempt to stem the rising tides of climate change leads to a more socially conscious -- and cooler -- summer.

Officials in Los Angeles have been painting streets white to reduce the effect of urban "heat islands" and combat the effects of climate change.

The LA Street Services began rolling out the project last May, which preliminary testing shows has reduced the temperature of roadways by up to 10 degrees. The project involves applying a light gray coating of the product CoolSeal, made by the company GuardTop.

"CoolSeal is applied like conventional sealcoats to asphalt surfaces to protect and maintain the quality and longevity of the surface," according to the company website. "While most cool pavements on the market are polymer based, CoolSeal is a water-based, asphalt emulsion."

While each coasting could can last up to seven years, they are also pricey, with the estimated cost of $40,000 per mile, the L.A. Daily News reported.

CoolSeal does pass the California skid test in addition to the slip test for wet traction, and is applied in two coats, each 50 microns thick, over an asphalt roadway or a slurry-sealed asphalt roadway, according to the streets department.

By reducing the temperature of the city streets, officials say it can help reduce temperatures in the neighborhoods where the sealant is applied.

With its numerous streets and freeways, Los Angeles suffers from the "heat island" effect, which causes urban regions to become warmer than their rural surroundings, forming an "island" of higher temperatures.

"Heat islands occur on the surface and in the atmosphere," according to the Environmental Protection Agency. "On a hot, sunny summer day, the sun can heat dry, exposed urban surfaces, such as roofs and pavement, to temperatures 50–90°F hotter than the air1, while shaded or moist surfaces—often in more rural surroundings—remain close to air temperatures."

Los Angeles Mayor Eric Garcetti, who may make a run for president in 2020, has used the project as part of an overall plan to reduce greenhouse gas emissions in the city by 45 percent below 1990 levels by 2025.

"Climate change is a fact of life that people in Los Angeles and cities around the world live with every day. It is a grave threat to our health, our environment, and our economy — and it is not debatable or negotiable," he said in a statement last year after President Trump said he would walk away from the Paris Climate Agreement.

W Polsce ustroju ubiegłego w ramach czynu społecznego malowało się krawężniki w ogródkach na biało. Socjalizm realny już wówczas walczył z antropologicznymi zmianami klimatu!
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Co? Ile?

A poza tym można podkręcić florę bakteryjną, albo przy uzyciu GMO dorzucić do składu rośliny jakieś właściwe enzymy.
Ano tak... :) Ludzki układ trawienny w procesie ewolucji diametralnie się uprościł od mniej więcej 8-10 milionów lat temu, gdy ludzie odłączyli się od innych człekokształtnych. W tym okresie nasi przodkowie przeszli z pożywienia roślinnego, przez jajka z ptasich gniazd, do pożywienia pochodzenia zwierzęcego. W tym czasie kilkakrotnie skróciło się jelito cienkie, uprościł się żołądek i jelito grube. Obecnie układ trawienny człowieka niewiele różni się od innych drapieżników i jest całkowicie inny od roślinożerców.

Zboża zaczęły szerzej być wprowadzane do jadłospisu od kilku do kilkudziesięciu tysięcy lat temu w zależności od zamieszkiwanego terytorium. Mniej więcej w tym czasie ludzie zaczęli też hodować własne zwierzęta i spożywać produkty mleczne i mlekopochodne. To o wiele za krótko, żeby wykształcić możliwość trawienia np. laktozy, celulozy, glutenu czy przyswajania mniej przystępnych mikro- i makroelementów.

Do mniej więcej 100 lat temu podstawowym elementem pożywienia było mięso - poza okresami klęsk żywiołowych, ograniczeń politycznych itp. Jeśli się komuś wydaje, że globalne przejście na wegetarianizm/weganizm to jest kwestia mody, to znaczy, że albo ignoruje biologię, albo intencjonalnie dąży do pogorszenia sytuacji ludzkości.

Dodanie enzymów też nie jest takie proste. Różnica pomiędzy trawieniem produktów zwierzęcych i roślinnych jest taka, że produkty zwierzęce są naturalnie, łatwo rozkładane, prawie bezresztkowo, przez ludzki układ trawienny - a produkty roślinne fermentują, następnie gniją i zalegają, czego układ trawienny człowieka nie znosi za dobrze (wzdęcia, zaparcia, gazy, itd., a w dłuższej perspektywie poważniejsze problemy ze zdrowiem). Stąd różne pomysły osłaniania jelit błonnikiem, konieczność probiotyków itd. Roślinożercy radzą sobie z tym w taki sposób, że np. wielokrotnie zwracają treść żołądkową z powrotem do jamy gębowej i ponownie przeżuwają nadtrawiony pokarm albo zjadają własne odchody, albo mają bardzo wyspecjalizowany żołądek i jelito grube itp.

Wraz ze wzrostem świadomości społeczeństwa spodziewałbym się w przyszłości raczej wzrostu ilości spożywanego mięsa niż spadku. :)
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Zrobiliście mi tymi algami smaka na prawdziwego brokuła. Najlepiej z patelni, w panierce z bułki tartej...
Jeśli ktoś nie ma w zapasie kilku milionów lat na readaptację układu trawiennego do pokarmu pochodzenia roślinnego, to z powyższego zestawienia jedynie laboratoryjnie hodowane mięso i insekty mają sens.
Woda w jadalnej bańce też ujdzie. Natomiast od całego tego sojowego ścierwa lepiej trzymać się profilaktycznie z daleka. To pożywka depresyjnych, wykastrowanych millenialsów z przyszłości.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Zrobiliście mi tymi algami smaka na prawdziwego brokuła. Najlepiej z patelni, w panierce z bułki tartej...
Woda w jadalnej bańce też ujdzie. Natomiast od całego tego sojowego ścierwa lepiej trzymać się profilaktycznie z daleka. To pożywka depresyjnych, wykastrowanych millenialsów z przyszłości.
Ja mam tylko nadzieję, że libki nie dadzą się zwieść chwilowo promowanej modzie, za to komuszki niech się zajadają krzakami osłabiając swoją linię genetyczną. ;)
 

tolep

five miles out
8 579
15 476
Zrobiliście mi tymi algami smaka na prawdziwego brokuła. Najlepiej z patelni, w panierce z bułki tartej...

Brokuły i jarmuż są zbyt zielone do tego celu. Fasolka szpargowa, bób, a z kapustnych kalafior, oczywiście brukselka, ujdzie też kapusta włoska, a z mniej znanych rzeczy rzodkiewka (tak, gotowana do zmiękczenia jak pyry.)...
 

Redrum

Active Member
703
182
To o wiele za krótko, żeby wykształcić możliwość trawienia np. laktozy, celulozy, glutenu czy przyswajania mniej przystępnych mikro- i makroelementów.

Jesteśmy wszystkożerni, nie wiem o jakich "za krótkich okresach" mówisz ale chętnie usłyszałbym więcej.

Różnica pomiędzy trawieniem produktów zwierzęcych i roślinnych jest taka, że produkty zwierzęce są naturalnie, łatwo rozkładane, prawie bezresztkowo, przez ludzki układ trawienny - a produkty roślinne fermentują, następnie gniją i zalegają, czego układ trawienny człowieka nie znosi za dobrze

To ciekawe. Rozumiem więc, że miliony wegetarian i wegan z całego świata to cierpiętnicy którzy skazują się na cierpienie i niezdrowe życie. A czekaj, wcale kurwa nie - diety wegetariańskie słyną z pozytywnego wpływu na ciśnienie krwi, redukcję ryzyka związanego z wszelkimi rodzajami nowotworów, chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą, mogą redukowac otyłość wśród młodzieży, i pewnie wiele więcej.

Ale nie, dieta wegetariańska jest dla lewackich kapłonów a nie prawdziwych obrońców Okcydentu.

Wraz ze wzrostem świadomości społeczeństwa spodziewałbym się w przyszłości raczej wzrostu ilości spożywanego mięsa niż spadku. :)

No to cóż, źle byś się spodziewał.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Natomiast od całego tego sojowego ścierwa lepiej trzymać się profilaktycznie z daleka.
Soja jest najbardziej genetycznie zmodyfikowaną rośliną na planecie. Podawana świniom w większych ilościach, prowadzi u nich do chorób przewodu pokarmowego. Więc tym bardziej ludzie powinni trzymać się od tego z daleka.

To ciekawe. Rozumiem więc, że miliony wegetarian i wegan z całego świata to cierpiętnicy którzy skazują się na cierpienie i niezdrowe życie. A czekaj, wcale kurwa nie - diety wegetariańskie słyną z pozytywnego wpływu na ciśnienie krwi, redukcję ryzyka związanego z wszelkimi rodzajami nowotworów, chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą, mogą redukowac otyłość wśród młodzieży, i pewnie wiele więcej.
Dieta wegetariańska na dłuższą metę nie jest smaczna. Przynajmniej nie dla każdego. Poza tym nie zaspokaja innego rodzaju głodu, głodu na mięso. Jeśli komuś takie żarcie służy, to niech to żre. Ale większość bez mięsa na dłuższą metę zdechnie.

Ale nie, dieta wegetariańska jest dla lewackich kapłonów
Tak. Przede wszystkim dla nich.
Bo normalny człowiek, jak mu takie żarcie smakuje, to je żre, zachwala znajomym, częstuje, ale nie dorabia do tego panikarskiej ideologii.
 
Ostatnia edycja:

Redrum

Active Member
703
182
To jeszcze powiedz, o ile więcej ludzi dałoby się wyżywić w Polsce, gdyby Polacy porzucili mięcho.

Nie wiem po co Polacy mieliby nagle porzucić jedzenie mięsa - niemniej mięso - tym bardziej produkcja wołowiny pochłania ogromne połacie ziemi, i prowadzi do sporych emisji gazów cieplarnianych.

Dieta wegetariańska na dłuższą metę nie jest smaczna. Przynajmniej nie dla każdego.

Dieta wegetariańska może być ZAJEBIŚCIE smaczna - no chyba, że ktoś widzi dietę wegetariańską jako ciągłe wpieprzanie kotletów sojowych, kapusty i ogórków i śmieje się ze słynnego żartu o mieszanym mięsie mielonym.

Poza tym nie zaspokaja innego rodzaju głodu, głodu na mięso.

Nie ma czegoś takiego jak "głód na mięso". Nawyki zywieniowe można w krótkim czasie zmienić - wystarczy konsekwencja i łaknienie ulubionych przysmaków może zaniknąć.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Jesteśmy wszystkożerni, nie wiem o jakich "za krótkich okresach" mówisz ale chętnie usłyszałbym więcej.
Jesteśmy wszystkożerni w tym sensie, że nie wydalamy natychmiast niezwierzęcego pożywienia jak koty, które są obligatoryjnymi mięsożercami, natomiast pod względem przystosowania organizmu do trawienia pożywienia, ewoluowaliśmy w taki sposób, że optymalnym pożywieniem jest żywność pochodzenia zwierzęcego, a jedząc rośliny możemy przeżyć, mimo że nie jest to najlepsze źródło wartości odżywczych.

To ciekawe. Rozumiem więc, że miliony wegetarian i wegan z całego świata to cierpiętnicy którzy skazują się na cierpienie i niezdrowe życie. A czekaj, wcale kurwa nie - diety wegetariańskie słyną z pozytywnego wpływu na ciśnienie krwi, redukcję ryzyka związanego z wszelkimi rodzajami nowotworów, chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą, mogą redukowac otyłość wśród młodzieży, i pewnie wiele więcej.
Bzdury. Badania z ostatnich dekad wykazywały co najwyżej obniżenie cholesterolu, co miało wpływać na mniejsze ryzyko chorób układu krwionośnego, jednak od paru lat kolejne, powtarzalne badania wykazują brak negatywnego wpływu cholesterolu i obserwujemy żenujące próby tłumaczenia się kolejnych instytucji z wcześniejszego demonizowania cholesterolu.

Odnośnie nowotworów: nie ma ani jednego badania - spełniającego warunki prawidłowego badania naukowego, randomizowanego, z odpowiednią grupą kontrolną itd. - które potwierdzałoby wpływ mięsa na zwiększenie ryzyka raka oraz wegetarianizmu na zmniejszenie ryzyka raka. Metaanalizy wszystkich dostępnych badań pokazują brak możliwości stwierdzenia takiej korelacji i sugerują raczej wpływ pozostałych czynników jak aktywny fizycznie tryb życia, palenie papierosów, czynniki środowiskowe itd.

Odnośnie cukrzycy: największe problemy z insuliną powodują węglowodany, których spożycie jest większe w większości diet wegetariańskich. Nie bez przyczyny też osobom z problemami układu trawienia zaleca się diety niskowęglowodanowe i niskobłonnikowe (bezresztkowe) - czyli przeciwieństwo diet wegetariańskich. Odnośnie nadwagi również coraz trudniejszy jest do utrzymania mit szkodliwości tłuszczu, a przebija się negatywny wpływ cukru.

Wiele się dzieje w ostatnich latach w temacie żywienia, wiele się zmienia i stąd spodziewam się, że zwolennicy wegetarianizmu i pochodnych będą w końcu musieli wprost przyznać, że jest to wyłącznie postawa moralna, co zresztą bardziej ogarnięci biologicznie wegetarianie robią już od dawna.

Ale nie, dieta wegetariańska jest dla lewackich kapłonów a nie prawdziwych obrońców Okcydentu.
Dieta wegetariańska jest dla każdego, kto akceptuje ryzyko stawiania ideologii ponad wiedzę biologiczną.

Dziwnie rozumiesz pojęcie przyszłości i do tego popełniasz błąd logiczny, sugerując, że wzrost ilości wegetarian oznacza ogólny spadek spożywania mięsa. Może tak być, choć nie musi. Równie dobrze niezideologizowani mięsożercy mogą nadrabiać spożycie z nawiązką. Prawdą jest, że bez laboratoryjnej produkcji mięsa lub opracowania równie wydajnego substytutu, raczej niemożliwe jest dostarczenie ilości mięsa wystarczającej do zaspokojenie potrzeb żywieniowych wszystkich ludzi. Dlatego cieszę się, że lewica wspaniałomyślnie rezygnuje z tego źródła pożywienia. Jeśli uda im się zmniejszyć na zachodzie import polskiej wołowiny, która obecnie w większości jest z Polski eksportowana, to przynajmniej przestaną u nas windować jej ceny. :) Na razie jednak lewica nie stara się wystarczająco, bo eksport mięsa cały czas rośnie. ;(

Kolejnym błędem jest twierdzenie, że jedne prognozy przyszłości są podstawą od uznania innych prognoz za złe: jeśli ja prognozuję pogodę w przyszłości, a ty prognozujesz inną, to nie oznacza automatycznie, że moja jest zła - można to będzie zweryfikować dopiero w przyszłości, a nie przywołując dane z przeszłości.

Dużo ciekawych trików propagandowych jest w tym artykule. ;) Uwielbiam to naukowe odwoływanie się do oczywistych autorytetów politycznych, ekonomicznych, biologicznych w osobach celebrytów... No i te procenty. Załóżmy, że w jednym z przywołanych krajów był w poprzednim roku jeden wegetarianin, a w obecnym jest sześciu: "Wzrost ilości wegetarian o 500%!!!!!!!!!". Dlaczego nie ma informacji, że to cały czas margines społeczeństwa?

Nie ma czegoś takiego jak "głód na mięso". Nawyki zywieniowe można w krótkim czasie zmienić - wystarczy konsekwencja i łaknienie ulubionych przysmaków może zaniknąć.
To poniekąd prawda, ale głód pojawia się wtedy, gdy czegoś organizmowi brakuje. Dostarczając pożywienie pochodzenia zwierzęcego łatwiej jest zaspokoić te potrzeby, niż tymi pochodzenia roślinnego, które mają gorzej przyswajalne formy potrzebnych substancji, rozproszonych na wiele więcej produktów. Stąd np. wymóg większej ilości posiłków dziennie w dietach wegetariańskich.

Można oczywiście świadomie wymusić korzystanie z nieoptymalnych źródeł substancji odżywczych, podobnie jak można świadomie wstrzymać oddech. Pamiętam ciekawy przypadek pewnej kobiety, która ze względu na jakąś fobię, jadła wyłącznie czipsy konkretnej marki. Parę lat zajęło jej doprowadzenie się do poważnych problemów zdrowotnych spowodowanych różnymi niedoborami.

Można zmusić swój organizm do korzystania z nieoptymalnych źródeł, a ludzki organizm jest na tyle sprawny, że będzie starał się wydobyć z tego, co otrzyma, ile tylko się da, najdłużej jak się da. Problem w tym, że np. dostarczając nieoptymalne pożywienie zmuszasz układ trawienny do ciągłej (musisz jeść częściej) i nadmiernej pracy np. do radzenia sobie z nienaturalnymi dla tego układu bakteriami koniecznymi do rozkładu błonnika (którego nasz układ trawienny naturalnie nie trawi). Sprowadza się to do tego, że im mniej optymalne pożywienie, tym więcej organizm musi rozwiązywać problemów, których inaczej nie musiałby rozwiązywać. Im więcej problemów, tym częściej zdarza się, że organizm sobie nie radzi, a przewlekłe problemy - np. zapalenia spowodowane bakteriami, ciągłe skoki insuliny - prowadzą do poważnych chorób typu rak, cukrzyca itd.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Odnośnie nowotworów: nie ma ani jednego badania - spełniającego warunki prawidłowego badania naukowego, randomizowanego, z odpowiednią grupą kontrolną itd. - które potwierdzałoby wpływ mięsa na zwiększenie ryzyka raka oraz wegetarianizmu na zmniejszenie ryzyka raka. Metaanalizy wszystkich dostępnych badań pokazują brak możliwości stwierdzenia takiej korelacji


im mniej optymalne pożywienie, tym więcej organizm musi rozwiązywać problemów, których inaczej nie musiałby rozwiązywać. Im więcej problemów, tym częściej zdarza się, że organizm sobie nie radzi, a przewlekłe problemy - np. zapalenia spowodowane bakteriami, ciągłe skoki insuliny - prowadzą do poważnych chorób typu rak, cukrzyca itd.

Czy ( w kontekście nowotworów ) nie ma tu pewnej sprzeczności ? Z jednej strony brak korelacji między rakiem a dietą "wege" lub "mięsną" zaś z drugiej strony dieta wege jako nieoptymalna i prowadząca do chorób typu rak ?
 

Redrum

Active Member
703
182
zdury. Badania z ostatnich dekad wykazywały co najwyżej obniżenie cholesterolu, co miało wpływać na mniejsze ryzyko chorób układu krwionośnego, jednak od paru lat kolejne, powtarzalne badania wykazują brak negatywnego wpływu cholesterolu i obserwujemy żenujące próby tłumaczenia się kolejnych instytucji z wcześniejszego demonizowania cholesterolu.

To nie ma nic do rzeczy. I tak, dalej wysokie poziomy "złego cholesterolu" (konkretnie powyżej 100 mg/dL) zwiększają ryzyko chorób sercowo-naczyniowych i do ich leczenia stosuje się statyny - tutaj nic się nie zmieniło - nie wiem za bardzo o czym mówisz.
Czuję jednak, że ktoś tu się nasłuchał Ravnskova za dużo.

Odnośnie nowotworów: nie ma ani jednego badania - spełniającego warunki prawidłowego badania naukowego, randomizowanego, z odpowiednią grupą kontrolną itd. - które potwierdzałoby wpływ mięsa na zwiększenie ryzyka raka oraz wegetarianizmu na zmniejszenie ryzyka raka.

Ależ oczywiście, że związek między jedzeniem mięsa czerwonego i przetworzonego istnieje i wiadomo o tym od lat.

Tak, to nie są nowe informacje.

Diety które minimalizują spożycie mięsa czerwonego/przetworzonego w naturalny sposób ryzyko to omijają. Filozofii głębszesj tutaj brak.

Odnośnie cukrzycy: największe problemy z insuliną powodują węglowodany, których spożycie jest większe w większości diet wegetariańskich.

Dlatego w przypadku cukrzycy ważny jest balans diety - niemniej warzywa i owoce są integralną częścią takich diet.

Odnośnie nadwagi również coraz trudniejszy jest do utrzymania mit szkodliwości tłuszczu, a przebija się negatywny wpływ cukru.

To nie ma nic do rzeczy.

Kolejnym błędem jest twierdzenie, że jedne prognozy przyszłości są podstawą od uznania innych prognoz za złe: jeśli ja prognozuję pogodę w przyszłości, a ty prognozujesz inną, to nie oznacza automatycznie, że moja jest zła - można to będzie zweryfikować dopiero w przyszłości, a nie przywołując dane z przeszłości.

Tak, nie da się obalić Twojego poglądu na 100%, tak jak nie da się obalić poglądu że Ziemia nie zostanie zannihilowana w ciągu parudziesięciu lat przez gigantycznego żółwia zapierdalającego przez galaktykę.

Dlaczego nie ma informacji, że to cały czas margines społeczeństwa?

Faktycznie, jakieś 400 milionów ludzi to totalny margines. (nie wiem co to ma do rzeczy ale ok)

Stąd np. wymóg większej ilości posiłków dziennie w dietach wegetariańskich.

Generalnie większość sensownych diet postuluje odejście od "standardu" 3 posiłków dziennie, więc jest to zerowa zmiana dla ludzi, którzy tematykę znają lub "bawią" się w diety.

Im więcej problemów, tym częściej zdarza się, że organizm sobie nie radzi, a przewlekłe problemy - np. zapalenia spowodowane bakteriami, ciągłe skoki insuliny - prowadzą do poważnych chorób typu rak, cukrzyca itd.

<citation needed>

Jak chcesz sobie poczytać co diety warzywno-owocowe dają lub zabierają, polecam lekturę artykułu ze strony Harvardu.
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Jedynym krajem w którym wegetarianie stanowią relatywnie dużą część społeczeństwa, są Indie, gdzie jest to uwarunkowane religijnie. Wszędzie indziej wegetarianie i weganie to niewielki margines, nie dobijający nawet do 10% populacji. Wątpię, by pozostałe ponad 90% populacji dobrowolnie zmieniło w nadchodzących dziesięcioleciach swoje nawyki żywieniowe, do tego populacja świata cały czas rośnie, więc nie ma bata - hodowla zwierząt na mięso również będzie nieuchronnie rosła.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Jedynym krajem w którym wegetarianie stanowią relatywnie dużą część społeczeństwa, są Indie, gdzie jest to uwarunkowane religijnie.
W Indiach to tylko wyznawcy dżinizmu, oraz garstka fakirów i innych mistyków. Pozostali co nie jedzą mięsa robią to wyłącznie z biedy. Jak tylko by mogli, to by się mięsiwem obżerali. Nawet w buddyzmie można żreć mięso, byle było drobno posiekane i by krew była odsączona. Ale to nie we wszystkich odmianach buddyzmu są restrykcje dotyczące posiekania mięsa.
 

Redrum

Active Member
703
182
Wszędzie indziej wegetarianie i weganie to niewielki margines, nie dobijający nawet do 10% populacji.

Nie wiedziałem, że okolice paru procent populacji można nazwać marginesem.
Niemniej - spytać muszę - co to w ogóle ma do rzeczy? W sensie popularność ma być jakimś argumentem czy cuś?

W Indiach to tylko wyznawcy dżinizmu, oraz garstka fakirów i innych mistyków. Pozostali co nie jedzą mięsa robią to wyłącznie z biedy.

No więc nie za bardzo. Wegetarianizm w Indiach to domena zamożniejszych, a najwięcej jedzą członkowie najniższych kast.
 
Do góry Bottom