Czy dzieci są własnością?

Status
Zamknięty.

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Typowe. Dlatego ja się staram jak najbardziej wyraziście odcinać od tego rodzaju mainstreamowych terminów czy zwrotów nacechowanych przede wszystkim kontekstem kulturowym, bo są one zmiennymi, nad którymi mogą pracować całe tabuny trendsetterów, aby na swą korzyść odwrócić sens zdań w jakich zostały one użyte, zmieniając również ich interpretację.

Podobnie zresztą mam z rozstrzygnięciami ideologicznymi. Nie wszystkie konsekwencje uznania dzieci za własność rodziców mogą mi się podobać, ale zdecydowanie bardziej nie podobają mi się konsekwencje nieuznawania ich za taką lub brak jakiegokolwiek rozstrzygnięcia tej kwestii - to wszystko bowiem otwiera szansę na przejęcie tematu i regulację tej sfery życia przez opinię publiczną oraz władzę, jaka niechybnie się wykrystalizuje, aby tą pierwszą zarządzać - pozornie w jej imieniu.

Uznanie, że domyślnie dzieci są własnością rodziców zatrzaskuje państwu możliwość powrotu tylnymi drzwiami, bo nie ma żadnego pola decyzyjnego i dyskusyjnego w tej kwestii, nie potrzeba więc tworzyć żadnych stanowisk dla zarządców sfery publicznej, którzy mieliby wybierać adekwatne rozstrzygnięcie obyczajowe. Bo i tak wiadomo jak będą tych rozstrzygnięć dokonywać - na korzyść swą, swego urzędu, starając się dążyć do ekspansji spraw, w jakich będą mogli podejmować kolejne decyzje.

Nawet jeśli jakaś część dzieci byłaby maltretowana, fritzlowana czy uczona jakichś nieprzydatnych pierdół albo fałszywej wiedzy o świecie przez sekciarskich rodziców czy sprzedawana przez nich na części zamienne i tak jest to lepsze rozwiązanie, niż oddawanie maszynce ideologicznej państwa na przemiał wszystkich. Czy nawet pozostawienie szansy przez uchylone drzwi dla powrotu takowej...

Jeżeli możemy ocalić chociaż jedno dziecko od nasrania mu w mózgu bzdur skutkujących na starość uległością dla władzy centralnej, powinniśmy to zrobić. Lepsze martwe dziecko niż państwowe, że tak antynatalistycznie se rzygnę na koniec. :)
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Po ruchanku i po narodzinach? To dobrze, a teraz oddaj dziecko państwu.

Zaczniemy od przedszkola, potem po dalsze etapy edukacji. Będzie spędzał po 8h od poniedziałku do piątku, żeby przywyknąć do pracy w fabryce... Żeby stworzyć idealne warunki trzeba mu też zabronić jedzenia oraz picia, a czasami nawet otwierania okien lub wychodzenia z klasy. Musi nauczyć się wkuwania oklepanych formułek i jedynych oraz słusznych definicji, żeby znał swoje miejsce i całkowicie zatracił naturę buntownika. Cała jego nauka nie ma się opierać o indywidualne kształcenie się i rozwijanie, a o naukę do państwowego testu dającego mu świadomość oraz poczucie własnej inteligencji. Taki obywatel będzie myślał, że wszystko zawdzięcza nam - od wykształcenia do pracy. Jeśli nic nie spieprzy się w procesie kształcenia to mamy wzorowego podatnika lub nawet urzędnika.
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 729
4 693
Ciekawy przyczynek do dyskusji - news był przed chwilą w Wiadomościach, tutaj historia jest lepiej opisana:
http://www.dailymail.co.uk/news/art...lains-parents-snatched-hospital-went-run.html

Btw przy okazji pytanie do kogoś kto może pracował w hotelu lub hostelu - mamy tu taki fragment:
"There had been a problem with our computers so I couldn’t pass the details of the reservation on to the police as we’re obliged to do.
'But I told my boss to call the police because I suspected they might be the runaway British family."
U nas też dane rezerwacyjne wędrują na policję? Ktoś może coś więcej o tym wie?
Ona ma na myśli rezerwację "podejrzaną", czy każdą w ogóle? Jak to rozumieć?
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wreszcie ktoś oferuje jakieś pożyteczne zajęcia poza- lub zamiastlekcyjne. Czy Państwo Islamskie zamierza otworzyć jakiś internat?

Foreign Policy: Państwo Islamskie szkoli dzieci do walk. ''Uczą nawet obcinania głów''
Wiktoria Beczek
28.10.2014 , aktualizacja: 28.10.2014 14:46

Dzieci szkolone do walk przez terrorystów Państwa Islamskiego, to problem na wielką skalę i na wiele lat - pisze w obszernej analizie Foreign Policy. Prania mózgów i indoktrynacji, jakiej są poddawani, nie uda się łatwo wyeliminować nawet, gdy skończą się walki w Syrii i Iraku.

"Stoją w pierwszym rzędzie podczas publicznych straceń, które wykonuje się w Rakce, twierdzy Państwa Islamskiego w Syrii. Są wykorzystywane do transfuzji krwi dla rannych bojowników. Płaci się im, by informowały o ludziach nielojalnych wobec IS. Są szkolone na zamachowców samobójców. Sześciolatki, które mają w przyszłości stać się żołnierzami Państwa Islamskiego" - czytamy we wstępie do artykułu "Foreign Policy".

Nie ma danych na temat liczby dzieci zaangażowanych w działanie Państwa Islamskiego, jednak historie uchodźców, dowody zebrane przez ONZ i grupy broniące praw człowieka oraz relacje dziennikarzy sugerują, że indoktrynacja i szkolenie dzieci jest powszechne na terenach przejętych przez terrorystów. Jak głosi raport FP, "Zachód będzie walczył z armią dzieci-żołnierzy przez wiele kolejnych pokoleń".

"Children are not children anymore." A look inside ISIS and its "School of Jihad," http://t.co/SHh4GlyDF4 pic.twitter.com/U9LI753s1k
— The Atlantic (@TheAtlantic) October 24, 2014
Dzieci na wojnie to żadna nowość - pisze "Foreign Policy" i tłumaczy - afrykańskie wojska i milicje używają młodych chłopców w walkach. Po części dzieje się tak dlatego, że dzieci nie mają jeszcze ukształtowanych kompasów moralnych i można je łatwo nakłonić do popełniania aktów przemocy.

Pójdziesz walczyć, pójdziesz do nieba

Młodzi wojownicy stanowią szczególne zagrożenie w wizji długoterminowej, ponieważ są trzymani z dala od normalnych szkół, a w zamian wpaja się im islamistyczną propagandę, stworzoną, by dehumanizować i przekonywać o szlachetności walki i umierania za wiarę.

"Państwo Islamskie świadomie nie dopuszcza do kształcenia ludzi, którzy mieszkają na terytoriach pozostających pod kontrolą IS. Robi się im pranie mózgu" - tłumaczy w FP generał McMaster, który odpowiada za strategię armii amerykańskiej. "Dzieci krzywdzi się na skalę przemysłową - uczy się brutalności i dehumanizuje młode pokolenie. Ten problem zostanie na wiele pokoleń" - dodaje.

Inside the recruitment & brainwashing of child soldiers in Syria & the ISIS 'School of Jihad' http://t.co/ED90ipSPlp pic.twitter.com/vFMkgHnHc0
— kristyan benedict (@KreaseChan) October 24, 2014
Ivan Simonovic, asystent sekretarza generalnego ONZ ds. praw człowieka, uważa, że "program rekrutacyjny jest duży i niebezpieczny". Jego zdaniem bojownicy potrafią wpływać na młodych ludzi i są biegli w ich manipulowaniu. Wyjaśnia też, że "stwarzają obraz zwycięstwa" i obiecują, że ci, którzy trafią na front, "pójdą prosto do nieba".

Ćwiczenia odcinania głów

Chłopcy, którzy zostali zwerbowani lub uprowadzeni przez terrorystów, są wysyłani na religijne i wojskowe obozy szkoleniowe. Tam uczą się wszystkiego - od terrorystycznej interpretacji prawa szariatu do obsługi broni. Młodzież uczy się nawet, jak odciąć człowiekowi głowę. Do ćwiczeń dostają lalki. O takich praktykach informowała strona Syria Deeply, która zajmuje się relacjonowaniem wojny w Syrii.

Dzieci służą też za żywe tarcze na froncie - informowała Shelly Whitman, szefowa Romeo Dallaire Child Soldiers Initiative, organizacji zajmującej się zwalczaniem praktyki wykorzystywania dzieci do walk.

Naoczni świadkowie z irackich miast mówili funkcjonariuszom ONZ o małych dzieciach, które - wyposażone w broń, którą ledwo unoszą, i ubrane w mundury Państwa Islamskiego - patrolowały ulice i aresztowały miejscowych.

The Children of the Caliphate. #IslamicState raising an army of child soldiers - next gen. http://t.co/fnPozOdmGT pic.twitter.com/MFYMDcFuZX
— Wolf????Raven (@WolfSpirit2013) October 28, 2014
W miastach takich jak Rakka - biednych, dotkniętych okrucieństwem wojny - islamiści płacą rodzicom za wysyłanie dzieci do obozów. Czasami apelują bezpośrednio do dzieci podczas publicznych rekrutacji, gdzie oferują im pieniądze w zamian za udział w szkoleniu. "Oferta" terrorystów może wydać się atrakcyjna - w mieście wszystkie szkoły są zamknięte, a dzieci nie mają zbyt wiele do roboty.
Kim chcesz zostać? Dżihadystą

Latem tego roku Vice News stworzył pięć części filmu dokumentalnego o życiu na terenach kontrolowanych przez Państwo Islamskie. Druga część koncentruje się na tym, jak zachęca się dzieci do walki. "Wierzymy, że to pokolenie jest generacją kalifatu. Jak Bóg da, to pokolenie będzie walczyć z niewiernymi i apostatami, Amerykanami i ich sojusznikami" - mówi mężczyzna na nagraniu.

Rzecznik Państwa Islamskiego mówi reporterom Vice, że dzieci poniżej 15. roku życia wysyła się do obozu, w którym uczą się o religii, powyżej 16. mogą już zostać wysłane na szkolenie wojskowe.

Dzieci są też wykorzystywane w celach propagandowych. Na portalach społecznościowych publikowane są zdjęcia dzieci przebranych w mundury, maszerujących u boku dorosłych bojowników. Za pomocą takich obrazów rekrutuje się bojowników z całego świata.

W filmie Vice ukazany został Belg, który przyjechał do Rakki z swoim ok. 7-letnim synem. Mężczyzna instruuje syna, by powiedział do kamery, że jest z Państwa Islamskiego, a następnie pyta go, czy chce zostać dżihadystą, czy zamachowcem samobójcą. "Dżihadystą" - odpowiada chłopiec.

Stracone pokolenie

W Syrii i Iraku dzieci są nie tylko indoktrynowane, ale też narażone na codzienną przemoc. Dzieci są takie przyzwyczajone do widoku egzekucji, że widok głowy oddzielonej od reszty ciała nie robi na nich wrażenia.

"Państwo Islamskie niszczy ich dzieciństwo i niszczy ich serca" - mówi FP Abu Ibrahim Raqqawi, który uciekł z Rakki. Misty Buswell z organizacji Save the Children uważa natomiast, że przez działania IS stracone może zostać całe pokolenie.
EXCLUSIVE: The youngest victim of Isis use of child soldiers may be this 'cub of Baghdadi' http://t.co/Ud4mt80UeA pic.twitter.com/SkJMRaKlml
— The Independent (@Independent) October 9, 2014
Przesiedlone dzieci, z którymi pracowała Buswell, mają koszmary, unikają interakcji z rówieśnikami i wykazują agresję wobec innych.

"Widziałam dzieci, które przestały mówić albo nie odzywały się miesiącami z powodu okropnych rzeczy, które widziały. A to i tak szczęściarze, którym udało się przedostać za granicę" - mówi Buswell w rozmowie z "Foreign Policy".

Uchodźcy, po ustabilizowaniu się sytuacji, prawie zawsze chcą wrócić do swoich miast i domów. Buswell po raz pierwszy spotkała się z odwrotną sytuacją, gdy rozmawiała z przesiedleńcami z Sindżaru. Ci, ze względu na przerażające i traumatyczne wydarzenia swoje i swoich dzieci, nie chcą już nigdy wracać.
Mnie nikt nie uczył odjebywania łbów od korpusów. Skandaliczne, jak była biologia słabo prowadzona...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
To jej własność.
Chyba, że czynu tego dokonuje na cudzym, gdzie nie można tyrać dzieci, wtedy zmienia to postać rzeczy.
 
C

Crank

Guest
A gdyby ona zabiła tego dzieciaka to mąż miałby prawo ją odjebać?? w końcu to też jest jego własność.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Wiesz, reakcje na takie zdarzenia zwykle nie mają swojego instruktażu, one się dzieją pod wpływem emocji. Normalny człowiek, kiedy widzi podobne sytuacje, zaczyna przejawiać kliniczne objawy nadmiernej sekrecji breivików do krwi. Tak więc, nie mam pojęcia, czy mąż ma prawo odjebać czy nie, bo prawo nie reguluje sfery uczuć. Trudno, by gość wziął i zajebał kobitę katującą dziecko, bo przeanalizował wcześniej, że ma do tego prawo.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Skośna kurwo, dołączysz do Dnia Sznura! Zajebałbym.
Na szczęście ona jest u siebie, w miejscu gdzie inni szanują jej prawo własności do dziecka. Gdybyś zainterweniował, to inni by skoczyli na Ciebie. Każdy niech wychowuje swoje geny po swojemu. Jak głupcy nie przekażą swych genów, to czysty zysk.
Ja wszystkim przewrażliwionym empatykom odpowiadam, jedźcie do Somalii wyzwolić małe dziewczynki ze zwyczajowego obrzezania łechtaczek. Dlaczego nie próbujecie się zorganizować i tam pojechać?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Nieważne co widzisz, czy czego nie widzisz. Pierdolnięte babsko o profilu sadysty też ma prawo na swoim żyć według swoich reguł i wedle sumienia, takiego jakim je ma czy nie ma. Ludzie się dzielą w swoich mniemaniach czy poczuciu na temat dobra i zła, więc lepiej aby nie tworzyli jakichś jednolitych frontów etycznych, prowadzących do wytwarzania się również większych bloków politycznych na tym gruncie. Bo później z tego się rodzi narzucanie własnych zasad i potrzeba centralizacji władzy, aby przeforsowała gdzieś na "niewiernych" nasz kodeks moralny. Wspólne poglądy etyczne również stanowią przyczynek dla centralizacji i mobilizacji ludzi przez władzę.

Im bardziej zróżnicowana moralnie społeczność, tym trudniej wziąć ją pod swój but, bo nie ma wspólnego mianownika i trudno znaleźć jakiegoś wroga, którego można byłoby wskazać. Najgorsze co może nas spotkać, to stworzenie tych wielkich, tępych bloków moralno-ideologicznych takich jak zinstytucjonalizowane religie, wyznawane przez całe masy.

Jeśli ludzie mogą się dzielić w każdej kwestii, w tym również w kwestii znęcania się lub braku znęcania nad dziećmi - tym lepiej. To z różnicowania bierze się wolność i różnicowanie się jest możliwe, gdy wolność istnieje. Etyka nie jest żadnym wyjątkiem, to po prostu kolejne pole potencjału dla różnicy.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
No to się Fat dzielimy właśnie. Jestem przeciwnikiem utożsamiania wolności z katowaniem dziecka, więc potępiam żółtą psychopatkę zupełnie niekolektywnie, całkowicie antypaństwowo i zupełnie indywidualnie. O zagrożeniach płynących z kolektywizacji doskonale wiem, jak i kumam w większej mierze techniczne podejście Krzysia. Ale moje podejście jest inne i chuj.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Podejście Krzysia jest zjebane, nie bójmy się tego mówić. Nie ma nic wspólnego z libertarianizmem, już to omawialiśmy wielokrotnie. Jest tu zaledwie tolerowane, to taki folklor.
 

fortis

Pierwsza wróżka akapu
69
103
Zjebane? Póki co to widzę, że Krzysio argumentuje bardziej logicznie i merytorycznie, czyli jak chce Tomkiewicz - bardziej "technicznie". Czyli, w ostateczności, bardziej naukowo. Argumenty przeciwne streścił zaś sam ich autor w zdaniu:
moje podejście jest inne i chuj.
Jest to po prostu przyznanie się do tego, że ten konkretny pogląd u danej osoby jest wynikiem emocjonalnego stosunku do ocenianego zachowania pani Azjatki, a nie efektem procesu myślowego opartego na wnioskowaniu. Jako że ja mam całkowicie wyjebane na temat tego kto i kiedy posiada dzieci to nie podejmuję się ocenienia zachowania skośnookiej sadystki (bo nie potrafię), ale Krzysio brzmi nieporównywalnie bardziej przekonująco niż Tomkiewicz, który, z całym szacunkiem, zaskoczył mnie argumentacją wręcz typową dla lewaków biedaków cebulaków, którzy przez brak głębszych rozważań na dany temat zastępują wiedzę emocjami.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Ludzie, to nie jest skośnooka sadystka. Bachory po prostu kwiczą o byle co. Należy je przyuczyć, by umiały powstrzymać wydawanie wkurwiających pisków, o byle co. Ona go prała delikatnie, poduszką i paseczkiem czy szmatką. Tak samo jak jej matka ją. Z opanowaniem i miłością. To jest instynkt macierzyński. Ciekawe czemu drugie siedziało cicho, skoro pierwszemu działa się wielka krzywda?
 
  • Like
Reactions: Att
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom