- Moderator
- #501
- 8 902
- 25 790
Albo raczej jej wytworzenie poprzez przekonanie poszczególnych jednostek do takich, a nie innych zasad. No ale wtedy będziesz się czepiał, że to inżynieria społeczna. W sumie bez niej pozostaje tylko status quo.1. Ty też, jeśli chcesz żyć w otoczeniu propertiariańskim, musisz sobie tych propertarian znaleźć. Więc jest to tak samo komunitariańska postawa, jak każda inna. To nie jest wyrażenie jakiegoś mojego pragnienia, tylko opisanie realiów. Jeśli chcesz, żeby przestrzegano wobec Ciebie jakichś zasad, te zasady muszą być repektowane przez innych lub musisz być w stanie te zasady wyegzekwować. Ostrzeliwywanie się 24/7 byłoby raczej męczące, więc wszystko zawsze i wszędzie rozbija się o znalezienie odpowiedniej społeczności. Kropka.
Być może. Jednakże dla mnie Twoje podstawowe normy nie są dostatecznie podstawowe i jesteś po prostu zbyt partykularny, bym mógł uznać to, co piszesz za sensowną krytykę.2. Czy propertarianizm jest dla mnie idealną propozycją ze względu na czysto moralne, idealistyczne atrybuty? Nie, bo zachowanie Fritzla jest radykalnym naruszeniem podstawowych norm, które uważam za słuszne (rozumianych bardzo ogólnie jako NAP) i w moim idealistycznym świecie takie zachowanie musiałoby zostać ukarane. Zawsze rozbijamy się o jakieś podstawowe aksjomaty moralne. Ty przyjmujesz, że powinien istnieć tylko jeden, ja nie, więc Twoja propozycja nie jest dla mnie idealna.
Nie wynika też, że nie zrobisz. Tymczasem właśnie chodzi o to, by ludzie poza przypadkiem naruszenia ich uprawnień, nie naruszali czyichś. Przyznając sobie prawo napadania kogokolwiek, w tym wypadku Fritzla, przekraczasz tę granicę. I to, że Tobie się wydaje, że z faktu, iż atakujesz Fritzla a nie żyda, żydów nikt nie będzie napadał, ma dla mnie małe znaczenie. Tworzysz bowiem precedens względem tej zasady bezwzględnego nienaruszania czyichś uprawnień, gdy ten ktoś nie narusza naszych, i jedynie na kulturze opierasz zakres tego, kogo jest dopuszczalnie, a kogo nie jest, napadać, mimo że nam nic nie zrobił. Tymczasem kultura, w przeciwieństwie do tej reguły, jest zmienna i wspólnota może 'przegłosować' zmianę zakresu.3. Tutaj najciekawiej - potrzebę ustanowienia tylko jednego, czytelnego aksjomatu tłumaczysz praktyką. Uznajesz, że "jeśli ludziom pozwolimy zrobić wjazd na chatę Fritzlowi, będą się do siebie włamywać na porządku dziennym". I to jest już zupełne pomieszanie:
a) Z faktu, że JA zrobię wjazd na chatę Fritzlowi, nie wynika, że JA zrobię wjazd chatę osobie, która nie gwałci i nie więzi swojej córki.
b) Z faktu, że JA zrobię wjazd na chatę Fritzlowi, nie wynika, że MNIE zrobią wjazd na chatę inni ludzie, mimo że nie gwałcę swojej córki.
Oczywiście, że nie. Ale mnie nie zależy na tworzeniu kodeksu chętnie przestrzeganego, a takiego, który pozwoli na wytworzenie maksymalnie zróżnicowanego, różnorodnego, najbardziej zindywidualizowanego społeczeństwa.c) Z faktu, że wymyślisz kodeks oparty o minimalną liczbę zasad, nie wynika, że ludzie będą go chętniej przestrzegać, niż kodeks oparty o większą liczbę zasad.