Czy dzieci są własnością?

Status
Zamknięty.

Gie

Libnetarianin
219
492
Mnie to pachnie fejkiem albo przynajmniej przekręcaniem czyichś słów. Jest jakieś inne źródło tych rewelacji oprócz tej dziwnej, ruskiej stronki, na którą powołuje się Wolna Polska?
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
A jak dzieci nie są własnością rodziców, to państwo nie może (przynajmniej formalnie) traktować ich jak towar. Więc nie mamy takiej alternatywy: albo dzieci będą własnością rodziców, albo państwa - to jest fałszywa alternatywa. Bo dzieci mogą być właścicielami samych siebie, podobnie jak każdy dorosły. Stan samoposiadania jest niezależny od istnienia państwa. Negowanie samoposiadania dzieci, bo państwo, to bzdura.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Ale ja uważam, że są. Powstały z ich materii i ich pracy i basta. I w tym kontekście odebranie rodzicom własności jest równoznaczne, z jej przejęciem wraz z utratą wszelkich atrybutów niematerialnych, nadanych tejże własności przez nich.
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Możesz sobie uważać, co tam chcesz. Jak Szumlewicz, co to ma poglądów co niemiara. Tylko taki pogląd nie ma to nic wspólnego z libertarianizmem.

BTW, ojciec przekazuje tylko informacje genetyczną, a więc IP. A to nie podlega własności. A praca jako źródło własności to bzdura.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
??? Rodzice w ponad 99% przypadków traktują swoje dziecko jak człowieka. Państwo przejmując własność rodziców traktuje dziecko jak towar.
Gdyby rodzice w 99% traktowali swe dzieci jak człowieka (pewnie każdy inaczej to pojmuje), diametralnie zmieniłoby to obraz świata jaki znamy. Państwo natomiast traktuje wszystkich jak towar, stając się największym wrogiem, na jakiego może natknąć się człowiek ceniący własność, niezależność, wolność, spokój i kilka innych fajnych rzeczy.

W kwestii własności w relacji rodzic-dziecko ciężko uciec od pytania: czyje w końcu? Najlepiej brzmi, że posiada samego siebie, a rodzice sa po to, by z ich domu wyszła osoba w miarę pewna siebie, z poczuciem mocy, samodzielna i samodzielnie myśląca, umiejąca kochać i nienawidzić za krzywdy. Potrafiąca zabić w obronie, ale też bronić życia. Innymi słowy, to rodzice do pewnego momentu mają ten niesłychanie piękny dar bycia odpowiedzialnym za dziecko. To, że ktoś gada, że "jego dziecko" wcale nie musi go traktować przedmiotowo. Po prostu nie da się inaczej tego ująć, by niby jak?

Natomiast państwu wara od dzieci. Urzędnicy państwowi kradnący dzieci, wpieprzający się w czyjeś prywatne życie (nawet wampir musi zostać zaproszonym), to wróg gorszy od wściekłego psa i tak powinien zostać potraktowany. Jak wściekły, pieniący się kundel.
Dziecko, nawet jak jest postrzegane w przedmiotowy sposób przez rodzica, musi mieć szanse na rewanż albo odcięcie się gdy dorośnie, tymczasem horda psychololo wespół z państwem każe przebaczać, kochać MIMO to, darzyć szacunkiem albo po prostu kradnie te dzieci, by potem opylić jakiejś rodzinie zastępczej, ta zaś dostaje z tego tytułu dopłatę socjalną. To jest patologia, aż trudno uwierzyć, że jeszcze nie ma tu kibuców.
Państwo nie ma w tej sprawie nic do gadania ani żadna legislacja! Tzn. ma, ale to jest rak toczący ludzi. Państwo to nowotwór na woli człowieka.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
BTW, ojciec przekazuje tylko informacje genetyczną, a więc IP.
Przy założeniu, że masa plemnika jest równa zero.
Ale nawet gdyby w tym układzie ojciec wcale nie występował, albo zapładniaczem niewiasty był jakiś niematerialny anioł z Oriona, to matka nadal jest rodzicem.

A praca jako źródło własności to bzdura.
Sama praca nie jest źródłem własności, jednak w tym przypadku praca została skapitalizowana w wyniku dobrowolnej umowy.

Tylko taki pogląd nie ma to nic wspólnego z libertarianizmem.
Nie całym libertarianizmem, a wyłącznie chrześcijańsko-dialektycznym libertarianizmem który się rozplenił w ostatnim ćwierćwieczu i który uważa, że jest jedynym libertarianizmem.

Tak na marginesie, chrześcijańskim libertarianom jakoś nie przeszkadzają dialektyczni lewicowi popaprańcy, jak mutualiści czy georgiści. Mnie to tylko upewnia w tym, że komunizm i humanitaryzm są rozwinięciem i kontynuacją chrześcijaństwa.


W kwestii własności w relacji rodzic-dziecko ciężko uciec od pytania: czyje w końcu? Najlepiej brzmi, że posiada samego siebie, a rodzice sa po to, by z ich domu wyszła osoba w miarę pewna siebie, z poczuciem mocy, samodzielna i samodzielnie myśląca, umiejąca kochać i nienawidzić za krzywdy.
Ależ oczywiście. Tyle, że ważne jest kto takie prawo dziecku nadał. Swojego kota właściciel może uczynić np. szambelanem domu czy księciem swej posiadłości. Mało tego, może mu nawet służyć. Tyle że ta relacja jest relacją wewnętrzną i nikomu z zewnątrz nic do tego. Dla mnie jako sąsiada lub innej osoby trzeciej, dziecko jest własnością rodzica, tak samo jak kot jest własnością swego posiadacza.

Jak się raz pozwoli włożyć ryja w wewnętrzne sprawy rodziny, to ryj ten wpierdoli się wszędzie. Tego wścibskiego ryja należy bezwzględnie odrąbać od łba, a łeb od reszty tułowia, by wolność mogła kwitnąć.

Dlaczego zawsze, za tym ryjem co wbija się w prywatne relacje miedzyludzkie, ciśnie się jakieś państwo, czy inny durny bożek?
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Tak na marginesie, chrześcijańskim libertarianom jakoś nie przeszkadzają dialektyczni lewicowi popaprańcy, jak mutualiści czy georgiści. Mnie to tylko upewnia w tym, że komunizm i humanitaryzm są rozwinięciem i kontynuacją chrześcijaństwa.

Przeszkadzają, tylko nie pierdolą mi tu głupot na forum. Co mnie tylko upewnia co do innych moich przemyśleń.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Tyle że ta relacja jest relacją wewnętrzną i nikomu z zewnątrz nic do tego.
Stawiasz więc na zero reakcji *z zewnątrz? Jeśli tak, co w przypadkach, gdy rodzice zechcą dziecko zakatować na amen, albo regularnie spuszczają mu taki wpierdol, że chodzi całe w siniakach i trzęsie jak galareta ze strachu?

* - chodzi o reakcje świadków, sasiedztwa itd. (bez udziału państwa).
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Stawiasz więc na zero reakcji *z zewnątrz? Jeśli tak, co w przypadkach, gdy rodzice zechcą dziecko zakatować na amen, albo regularnie spuszczają mu taki wpierdol, że chodzi całe w siniakach i trzęsie jak galareta ze strachu?

NIC!
Zgodnie z NAP możesz stosować jedynie ostracyzm, a w przypadku ucieczki dziecka udzielić mu azylu.

Rozważ przypadek dzieciaka o genetycznych cechach kryminogennych. Takie bachory trzeba prać, by zmusić je do takiego postępowania, by nie robiło szkody innym.
Podobny pogląd miał sąd z Teksasu i Sąd Najwyższy USA. Bandyta z małego miasteczka z Teksasu dokonał wieli napadów z bronią w ręku oraz zabił policjanta. W takiej sytuacji wiadomo, że za to jest czapa. Ale był pewien szczegół. Bandyta jako dziecko był wychowywany w rodzinie zastępczej. Rodzina ta nie wiedziała kim jest jego biologiczny ojciec. A jego ojciec był bandytą skazanym na czapę. Zabrano dziecko jego matce jako, że ta ćpała czy chlała i dano rodzinie zastępczej. I tu ojczym wystąpił do sądu o uchylenie wyroku, ponieważ wychowując dziecko nie wiedział z jakimi genami ma do czynienia. Powiedział, że gdyby był świadomy kogo wychowuje, postępowałby inaczej i być może udałoby się wychować dziecko na normalnego człowieka. Czapa została zamieniona najpierw na dożywocie a potem na wieloletni wyrok.

Innym porównaniem do bicia dziecka, jest usuwanie napletka czy wycinanie dziewczynkom łechtaczki. Dlaczego zwolennicy zakazu kar cielesnych sami nie wyruszą do Afryki Dzikiej, wyzwalać miliony dziewczynek przed trwałym okaleczeniem, tylko tu na miejscu czepiają się ziomali?

Ja uważam, że rodzice intuicyjnie najlepiej wiedzą lepiej jak postępować z własnym biologicznym dzieckiem. A przypadkiem jednego Fritzla na wiele normalnych rodzin, nie ma się co przejmować. Sam zniszczył swoje geny.
 

Milanista

Active Member
74
178
Jako że sam miałem dylemat, co z dziećmi w akapie, po przeczytaniu WSZYSTKICH postów w tym temacie(co zajęło mi tydzień :/), muszę powiedzieć że jestem po stronie FatBanthy, Premislausa i Krzysia. Nie wiem czy automatycznie czyni mnie to propertarianinem, ale też uważam, że dzieci należą do rodziców. W 99% przypadków, są przez rodziców traktowane dobrze, po jakimś czasie opuszczają dom rodzinny i wszystko jest OK. Ja nie będę się wtrącał w wychowywanie cudzych dzieci i nie chciałbym aby ktoś zwracał mi uwagę jak wychowywać swoje, oprócz mojej rodziny. Jak to mówił krul, zawsze istnieje jakiś wujek, stryjek czy szwagier, który da w mordę ojcu który bije swoje dziecko. Gdyby taki Fritzl mieszkał koło mnie, a wiedziałbym co robi, to bym zaczął rozgłaszać wszystkim, co on tam wyprawia, licząc na wykluczenie go ze społeczeństwa. Świat nie jest niestety idealny i raz na jakiś czas taki skurwysyn się trafi. Jak ktoś wcześniej powiedział, własność dzieci rozstrzyga także sprawę aborcji, która jest morderstwem, ale że płód jest własnością rodziców, jest to dozwolone.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
po przeczytaniu WSZYSTKICH postów w tym temacie(co zajęło mi tydzień :/)
I za to właśnie lajk i rizpekt. Uczyć się młodzi. Najpierw się czyta, później włącza się do ciepła forumowej wspólnoty. Skoro są tematy z 28 stronami, znaczy dyskurs się toczył, pojawiły się jakieś stanowiska, padły argumenty - jeśli chce się z nimi polemizować, to one tam są. Można je zacytować i odnieść się chociażby na 29 stronie.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 521
. A praca jako źródło własności to bzdura.

Możesz to rozwinąć?Czy chodzi ci o pracę w stosunku do "robienia dzieci" czy w ogóle? Ja zawsze myślałem, że libertarianie utrzymują światopogląd że ziemia+praca=własność, czyli że jeśli np. wyląduję na plaży pełnej patyków i zbiorę te patyki i zrobię sobie szałas a resztę ułożę w stos jako opał to te patyki stają się moją własnością. Poprzez moją pracę.
Ale może ja czegoś nie zrozumiałem. Tyle lat na forum i ciągle nowe rzeczy zaskakują. :(
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Ale jak pójdziesz sobie nazbierać kokosów, a ktoś przyjdzie w tym czasie, kopnie w twój szałas i go na nowo poskłada, to nie zyskuje prawa własności do szałasu.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 521
no nie, wtedy ja przejmuję szałas który on wybudował z moich patyków, plus koleś musi mi wybudować drugi, jako nawiązka. ( o ile natrafimy na jakiegoś rothbartiańskiego arbitra )
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom