- Admin
- #541
- 6 985
- 15 153
Gdy dziecko przestaje być własnością rodziców, staje się własnością państwa. Człowiek automatycznie staje się towarem.
http://en.wikipedia.org/wiki/False_dilemma
Gdy dziecko przestaje być własnością rodziców, staje się własnością państwa. Człowiek automatycznie staje się towarem.
???
Gdyby rodzice w 99% traktowali swe dzieci jak człowieka (pewnie każdy inaczej to pojmuje), diametralnie zmieniłoby to obraz świata jaki znamy. Państwo natomiast traktuje wszystkich jak towar, stając się największym wrogiem, na jakiego może natknąć się człowiek ceniący własność, niezależność, wolność, spokój i kilka innych fajnych rzeczy.??? Rodzice w ponad 99% przypadków traktują swoje dziecko jak człowieka. Państwo przejmując własność rodziców traktuje dziecko jak towar.
Przy założeniu, że masa plemnika jest równa zero.BTW, ojciec przekazuje tylko informacje genetyczną, a więc IP.
Sama praca nie jest źródłem własności, jednak w tym przypadku praca została skapitalizowana w wyniku dobrowolnej umowy.A praca jako źródło własności to bzdura.
Nie całym libertarianizmem, a wyłącznie chrześcijańsko-dialektycznym libertarianizmem który się rozplenił w ostatnim ćwierćwieczu i który uważa, że jest jedynym libertarianizmem.Tylko taki pogląd nie ma to nic wspólnego z libertarianizmem.
Ależ oczywiście. Tyle, że ważne jest kto takie prawo dziecku nadał. Swojego kota właściciel może uczynić np. szambelanem domu czy księciem swej posiadłości. Mało tego, może mu nawet służyć. Tyle że ta relacja jest relacją wewnętrzną i nikomu z zewnątrz nic do tego. Dla mnie jako sąsiada lub innej osoby trzeciej, dziecko jest własnością rodzica, tak samo jak kot jest własnością swego posiadacza.W kwestii własności w relacji rodzic-dziecko ciężko uciec od pytania: czyje w końcu? Najlepiej brzmi, że posiada samego siebie, a rodzice sa po to, by z ich domu wyszła osoba w miarę pewna siebie, z poczuciem mocy, samodzielna i samodzielnie myśląca, umiejąca kochać i nienawidzić za krzywdy.
Tak na marginesie, chrześcijańskim libertarianom jakoś nie przeszkadzają dialektyczni lewicowi popaprańcy, jak mutualiści czy georgiści. Mnie to tylko upewnia w tym, że komunizm i humanitaryzm są rozwinięciem i kontynuacją chrześcijaństwa.
Stawiasz więc na zero reakcji *z zewnątrz? Jeśli tak, co w przypadkach, gdy rodzice zechcą dziecko zakatować na amen, albo regularnie spuszczają mu taki wpierdol, że chodzi całe w siniakach i trzęsie jak galareta ze strachu?Tyle że ta relacja jest relacją wewnętrzną i nikomu z zewnątrz nic do tego.
kto takie prawo dziecku nadał.
Stawiasz więc na zero reakcji *z zewnątrz? Jeśli tak, co w przypadkach, gdy rodzice zechcą dziecko zakatować na amen, albo regularnie spuszczają mu taki wpierdol, że chodzi całe w siniakach i trzęsie jak galareta ze strachu?
. A praca jako źródło własności to bzdura.