- Moderator
- #141
- 8 902
- 25 790
Większość wątpliwości odnośnie propertarianizmu bierze się stąd, że ludzie nie pamiętają bądź nie przywiązują uwagi do istoty uprawnień i ich transferowych ciągów, z których składają się później umowy, samo prawo własności czy prywatne prawodawstwo z tamtego wynikłe - bo to wszystko ma jeden wspólny mianownik. Absolutnie nie mam nic przeciwko temu, aby inni dokonywali podobnego rozbijania niejasnych sytuacji na części pierwsze, sprawdzali jak kto zadysponował swoimi uprawnieniami, czy w ogóle takowe w danym momencie miał, czy się ich wyzbył, z czego one wynikały, doprowadzając do wyjaśnienia, czyje roszczenia w jakichś sytuacjach są w świetle propertarianizmu słuszne, a czyje nie oraz co z tego może wynikać. Każdy może sam to prześledzić, bez mojej pomocy - jeśli ludzie pytają, to znaczy, że wolą jednak aby zrobił to ktoś zamiast nich.Z Tobą jak z dzieckiem... Dobrze, ok, rozumiem wszystko jest be i bez sensu i podlega interpretacji oprócz prawa własności, które nie podlega interpretacji, bo nie. Ilość wątpliwości i pytań odnośnie propertarianizmu w wielu wątkach forum świadczy, że nie jest to takie oczywiste i wtedy nadrzędnym interpretatorem jest bardzo często FatBantha, którego interpretacje nie podlegają krytyce, bo inaczej się zostaje komunistą.
Natomiast z pewnością nie reguluję ex cathedra spraw takich jak globalne ustalenie czy ludzie powinni za agresję uznawać to czy tamto, bo implikuje to już sam układ rozdysponowania ich i cudzych uprawnień. Jeśli ktoś zobowiązuje się, że wiek przyzwolenia na jego działce wynosi lat 15, a prześpi się na tej działce z 14-latką, oczywistym jest, że jego roszczenia podczas ewentualnego procesu będą niesłuszne. Tak samo jak kogoś kto za wiek przyzwolenia uzna lat 12, a wykorzysta kogoś kto ma lat mniej. Nie jest moją sprawą, czy ludzie na swoich działkach powinni regulować tę kwestię prawnie czy nie, wprowadzając wiek przyzwolenia, czy nie, a jeśli tak, to czy granica powinna przebiegać w tym czy innym miejscu.
Tak samo wygląda kwestia regulacji posiadania broni, ich zasięgu czy czegokolwiek innego. Jeśli ktoś nie zobowiązał się, że nie będzie posiadał broni nuklearnej w swoim ogródku, posiadając takową w nic nie godzi. Doputy nie naruszy cudzej własności, dopóki nie łamie żadnych ustaleń - nie ma mowy o żadnej agresji, złamania kontraktu, umowy, czegokolwiek. Równie dobrze może trzymać tam machiny oblężnicze, rakiety ziemia-powietrze czy cokolwiek innego, chyba że zobowiązał się, że tego nie uczyni. Gdyby ktoś chciał z tego tytułu wytoczyć mu proces, nie będzie miał żadnych podstaw.
W propertarianizmie nie ma problemu, aby ludzie masowo wystąpili przeciw posiadaniu BMR, zawierając wielostronne umowy ze sobą, że takowej posiadać nie będą, ustanawiając jakąś wspólną kontrolę i rozliczając się z tego. Ale nikt nie może dysponować i zrzekać się cudzych uprawnień bez zgody tamtych osób. Nie ma sytuacji, że Block z garstką swoich paladynów coś ustalą i będą iść jak po swoje do kogoś, kto się z nimi nie zgodził. Skoro przyjęli między sobą, że posiadanie BMR jest naruszeniem NAP, niech zatrzymują osoby, które wnoszą na ich posesje atomówki. Tam mają prawo ludzi z takiego czy jakiekolwiek innego pomysłu ludzi rozliczać. Ale ich jurysdykcja kończy się na ich ziemiach.
Rzecz w tym, że skoro kontekst jest zmienny, nie ma sensu uznawać tego za jakąkolwiek "dodatkową" umowę, gdyż na tym terytorium to po prostu inna umowa a nie jakaś nadbudówka. W każdym razie istnieje mechanizm braku zgody na cudze interpretacje, by wprowadzać swoje. Tak samoMyślałem, że z kontekstu rozmowy wynika, że chodziło o mierzenie do postronnej osoby, nie na podstawie dodatkowych umów itp. W tej dyskusji mówimy właśnie o takich przypadkowych osobach, które znajdują się w polu rażenia.
Z pewnością nie jedyną możliwą, być może nie jaśnie oświeconą, ale na pewno lepiej zabezpieczającą jednostkę przed dysponowaniem jej dobytkiem, ustalaniem wbrew jej woli co nim może być, a co nie, przez kogoś z zewnątrz.To dziwne, bo ja odnoszę wrażenie, że taki jeden FatBantha z grupką kilku gości umiłowało sobie propertarianizm i z grupką entuzjastów w każdym możliwym wątku narzuca wszystkim swoją koncepcję jako jedyną możliwą, jaśnie oświeconą i oczekują od libertarian i reszty świata podporządkowania tej ideologii.
W demokracji nie liczy się kto głosuje, lecz kto liczy głosy. W libertarianizmie nie liczy się treść aksjomatów, lecz kto tę treść interpretuje, bo w tym leży prawdziwa władza. Propertarianizm natomiast domyślnie przypisuje tę władzę konkretnym właścicielom, zabezpieczając ich niezależność.
Fajnie, dziś o tym czy coś jest zgodne z NAP czy nie, ustala Sejm.Odpowiedź masz w #131.