OP
OP
Deleted member 427
Guest
Boston - miasto, w którym ponoć czarni schodzą białym z drogi:
When speaking about Massachusetts, it's important to keep in mind that a major reason it doesn't have many blacks and that its blacks aren't as big of a problem as elsewhere is because it has an abundance of violent, tribalist, anti-black Irish to keep the blacks down. Boston is the only place I've seen in the U.S. where blacks appeared to be afraid of white civilians walking down the street. Having a lot of scary Irish around makes theorizing at Harvard a lot more pleasant. [link]
-- Steve Sailer, dziennikarz The American Conservative i VDARE.com, krytyk filmowy
Na bezrybiu i rak ryba - Boston: Crime in the African-American Neighborhood. Raport okrojony z wielu kluczowych danych (np. zawiera zero informacji na temat rasy agresorów i z racji tego, że dotyczy czarnej społeczności miasta, informacje odnośnie Latynosów zostały ograniczone do minimum), jednak pozwala zorientować się co do ogólnego rozkładu i dystrybucji przestepczości w mieście.
83% czarnej populacji Bostonu żyje w granicach pięciu z piętnastu miejskich dystryktów. Są to: Mattapan, Roxbury, Dorchester, Hyde Park i South End. Każdy z miejskich dystryktów w Bostonie podpada pod jakiś jeden policyjny rewir. W sumie tych rewirów jest 12. Rewiry zamieszkane przez czarnych są oznaczone następująco:
B-2 = Roxbury
B-3 = Mattapan
C-11 = Dorchester
E-18 = Hyde Park i South End
W 2006 roku odnotowano 74 morderstwa w Bostonie. 81% z tych morderstw (albo 60 z 74) zostało popełnionych w dzielnicach murzyńskich (B-2, B-3, C-11, E-18):
Dobra puenta na koniec: In 2006, the murder rate among black men in Boston was a higher per capita rate than the ten countries in the world with the highest murder rate in 2003. A black man in Boston has a higher risk of being murdered than people in some of the most impoverished nations of the world.
Innymi słowy - czarni w Bostonie giną częściej niż ludzie w niektórych najbardziej podupadłych krajach świata.
When speaking about Massachusetts, it's important to keep in mind that a major reason it doesn't have many blacks and that its blacks aren't as big of a problem as elsewhere is because it has an abundance of violent, tribalist, anti-black Irish to keep the blacks down. Boston is the only place I've seen in the U.S. where blacks appeared to be afraid of white civilians walking down the street. Having a lot of scary Irish around makes theorizing at Harvard a lot more pleasant. [link]
-- Steve Sailer, dziennikarz The American Conservative i VDARE.com, krytyk filmowy
Na bezrybiu i rak ryba - Boston: Crime in the African-American Neighborhood. Raport okrojony z wielu kluczowych danych (np. zawiera zero informacji na temat rasy agresorów i z racji tego, że dotyczy czarnej społeczności miasta, informacje odnośnie Latynosów zostały ograniczone do minimum), jednak pozwala zorientować się co do ogólnego rozkładu i dystrybucji przestepczości w mieście.
83% czarnej populacji Bostonu żyje w granicach pięciu z piętnastu miejskich dystryktów. Są to: Mattapan, Roxbury, Dorchester, Hyde Park i South End. Każdy z miejskich dystryktów w Bostonie podpada pod jakiś jeden policyjny rewir. W sumie tych rewirów jest 12. Rewiry zamieszkane przez czarnych są oznaczone następująco:
B-2 = Roxbury
B-3 = Mattapan
C-11 = Dorchester
E-18 = Hyde Park i South End
W 2006 roku odnotowano 74 morderstwa w Bostonie. 81% z tych morderstw (albo 60 z 74) zostało popełnionych w dzielnicach murzyńskich (B-2, B-3, C-11, E-18):
Dobra puenta na koniec: In 2006, the murder rate among black men in Boston was a higher per capita rate than the ten countries in the world with the highest murder rate in 2003. A black man in Boston has a higher risk of being murdered than people in some of the most impoverished nations of the world.
Innymi słowy - czarni w Bostonie giną częściej niż ludzie w niektórych najbardziej podupadłych krajach świata.