D
Deleted member 427
Guest
Shemyazz napisał:Coraz bardziej widzę, że to społeczeństwo jest nie do ruszenia, a libertarianizm na gruncie demokracji nie ma żadnych szans.
Masz całkowitą rację - nie ma. W demokracji takiej jak obecnie NIE MA SZANS na przeprowadzenie żadnych zmian – z dwóch przynajmniej powodów:
1. Z chwilą wprowadzenia wolności ekonomicznej rynek zacząłby się oczyszczać jak gospodarka zdrowego organizmu żywego po przebytej chorobie, bankrutowałyby kolejno wszystkie nierentowne przedsiębiorstwa i państwowe spółki: huty, kopalnie, stocznie, padałyby jak muchy rządowe monopole i pokumane z rządem monopole "prywatne"; wzrosłoby również bezrobocie.
W ujęciu najbardziej ogólnym sprawa wygląda następująco: według klasycznej teorii ekonomii zmiany w gospodarce zachodzą natychmiast po bodźcu, który je powoduje. Liberałowie w XIX wieku, wierzyli, że tak rzeczywiście jest. W XXI wieku już wiedzą, że tak nie jest – że efekty zmian w polityce rządu dopiero po kilku latach dotrą z Warszawy do Ustrzyk Dolnych, przy czym w odróżnieniu od socjalistów uważają, że to zupełnie nic nie szkodzi.
Sęk w tym, że młodzi, wykształceni z wielkich miast nigdy tego nie zrozumieją, o akceptacji nie wspominając. O takich rzeczach nie uczą reżimowe placówki edukacyjne.
Nawet jak jakiś wolnościowo nastawiony koleżka obejmie władzę z zamiarem rozpierdalania sitwy, to i tak po 5 latach stery przejmą kolektywiści. Bo demokracja działa na zasadzie: jeśli do władzy dochodzi partia "zaciskania pasa" (krytyczna wobec idei państwa opiekuńczego), to i tak rzadko zdobywa się na odwagę, by całkowicie porzucić politykę "szczodrej ręki" – ponieważ skoro już chwyciła za stery rządów, to ma 5 lat na obmyślenie strategii przyszłych wyborów, a nie na rządzenie. Politykę zaciskania pasa zastępuje więc rychło polityka ściągnięcia pasa o jedną dziurkę, co de facto oznacza wykonanie jednego kroku wstecz od finansowej przepaści. W demokracji bowiem najlepszym politykiem jest ten, kto najwolniej zmierza ku katastrofie.
2. Zależność demokracja - kolektywizm (socjalizm międzynarodowy/socjalizm narodowy/faszyzm) jest dokładnie tak prosta, jak przedstawił ją wybitny socjolog Karol Marks. Jego myśl da się rozwinąć: wybory wygrywa się wyłącznie hasłami lewicowymi, więc partie mamią motłoch hasłami "becikowe dla wszystkich matek", "zniżki na bilety MPK" i innymi, ogłupiony, leniwy lud głosuje, wybiera władzę, władza wprowadza ustrój socjalistyczny. Tak oto w wyniku demokratycznych wyborów powstaje państwo opiekuńcze z centralnie sterowaną gospodarką, będące połączeniem faszystowsko-komunistycznych postulatów ekonomiczno-społecznych. Państwo takie – pod pretekstem "interesu społecznego", bezpieczeństwa, solidarności czy w imię "sprawiedliwości społecznej" – posunie się do dowolnego skurwysyństwa, zacznie wchodzić z buciorami w każdą sferę ludzkiej działalności, przejmując stopniowo "opiekę" nad wszystkimi dziedzinami życia i przekształcając ludzi w pilnie strzeżone zwierzątka. Od tego nie ma odwrotu: jak raz dasz świni wejść racicami w koryto, to wlezie – nic jej nie powstrzyma: w przeciągu jednej kadencji powstaną kolejne urzędy do walki z czymś tam, ds. kontroli czegoś tam, ds. ochrony kogoś tam, pochłaniające gigantyczne koszty i generujące znikome przychody. Określone grupy zatrudnione w sektorze państwowym otrzymają przywileje. wkrótce pojawią się państwowe pozwolenia, certyfikaty, koncesje, licencje, a przede wszystkim fiskalny terror – opodatkowanie każdej ludzkiej aktywności. Człowiek zmuszony będzie łożyć na złodziejski system i finansować usługi, które państwo przemocą mu narzuci. Świadom mniej lub bardziej swojego zniewolenia, nie pozwoli on jednak, by cokolwiek systemowi zaszkodziło – będzie go bronił i trzymał sąsiada w szachu – dla "wspólnego dobra". W takiej sytuacji władza nie musi robić nic, system nikogo nie musi eliminować.
Cud tresury – ludzie sami wyeliminują ze swojego grona "opornych", oszołomów i innych nieznośnych fantastów, bredzących o głupocie zakazywania sprzedaży dopalaczy.
Bastiat:
Żaden postęp nie dokonał się od czasów, gdy legalnej grabieży dokonywała mała garstka ludzi na ogromnej większości poddanych. Od tamtej pory tylko mnożyliśmy metody służące wprowadzaniu jeszcze większego bezprawia. Zamiast wykorzenić całą niesprawiedliwość – rozpowszechniliśmy ją na ogół społeczeństwa. W państwie nie może zaistnieć większa zmiana i większe nieszczęście niż przemiana prawa w narzędzie grabieży.
Tocqueville:
Śledząc w najogólniejszym zarysie przebieg tej Rewolucji, postaram się pokazać, jakie zdarzenia, jakie błędy i jakie mylne rachuby sprawiły, że ci sami Francuzi musieli odstąpić od swoich początkowych zamiarów i, zapominając o wolności, zapragnęli stać się tylko równymi sługami władcy świata; w jaki sposób rząd silniejszy i znacznie bardziej absolutny niż ten, który Rewolucja obaliła, ponownie przejmuje i skupia w swoich rękach całą władzę, znosi wszystkie przeszłe wolności, a w ich miejsce umieszcza malowane obrazki i nazywając władzą ludu oddawanie głosu przez wyborców, którzy nie mogą ani pytać, ani żądać odpowiedzi, sam jeszcze stroi się w to wielkie imię.
(…)
Jeśli o mnie idzie, to wziąwszy pod uwagę, że Rewolucja, która zniweczyła tyle instytucji, pojęć, przyzwyczajeń sprzecznych z wolnością, z drugiej strony obaliła też i wiele innych, bez których wolność z trudem może się obejść – dochodzę do przeświadczenia, że rewolucja przeprowadzona przez despotę mniej by nam może przeszkodziła stać się kiedyś wolnym narodem niż rewolucja dokonana w imię suwerenności ludu i przez lud.
znowu Tocqueville:
Kiedy próbuję sobie wyobrazić ten nowy rodzaj despotyzmu zagrażający światu, widzę nieprzebrane rzesze identycznych i równych ludzi, nieustannie kręcących się w kółko w poszukiwaniu małych i pospolitych wzruszeń. Każdy z nich żyje w izolacji i jest obojętny wobec cudzego losu. Człowiek istnieje tylko w sobie i dla siebie i jeżeli nawet ma jeszcze rodzinę, to na pewno nie ma ojczyzny. Ponad wszystkim panuje na wyżynach potężna i opiekuńcza władza, która sama chce zaspokoić ludzkie potrzeby i czuwać nad losem obywateli. Ta władza jest absolutna, pedantyczna, drobiazgowa, przewidująca i łagodna. Można by ją porównać z władzą ojcowską, gdyby celem jej było przygotowanie ludzi do dojrzałego życia. Ona jednak stara się uwięzić ich nieodwołalnie w stanie dzieciństwa.
Na tym forum ktoś użył określenia "pluszowy totalitaryzm".
To jest idealne podsumowanie tej nowej formy niewoli.
Nie jakiś tam "Rok 1984".
"Nowy Wspaniały Świat" Huxleya.