Wasze przygody z komuną mentalną

A

Antoni Wiech

Guest
Chamstwo chamstwem, ale może to wynikać z różnych rzeczy. Raz pracowałem w handlu. Są typy ludzi, którzy nawet jak wiedzą, że kupują taniej niż powiedźmy średnia cena rynkowa to będą pytać o rabat. Byłem w lekkim szoku ilu takich ludzi jest. I to często jeszcze nie przy zakupie, ale zaraz po. I to nie przy dużych zakupach, ale np. kupią dwie sztuki (albo nawet jedną) towaru i męczą dupę. Mówisz mu, że i tak jest mała marża i że mało kupił to nie, będzie jęczał.
I przyjdzie ci takich delikwentów kilku dziennie i masz dość. I pewnie sam sobie człowiek wybiera robotę handlowca, ale ja nazwać takie męczy-dupy?
 
A

Antoni Wiech

Guest
Na przykład dwa samochody. ;)
Tak. Np. takie

images
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 009
Ja za przejaw twardo-komuszego myślenia. Mają problem z jakimś gościem, niech z nim gadają. Kartka zniechęca ludzi i jakby nie było, to jakaś zbiorowa odpowiedzialność. Jeden oszołom chciał rabat na zapałki, a wszyscy klienci są wkręcani. Głupie, mało śmieszne, po raz kolejny komuchom prowadzącym sklepy wydaje się, że to jakiś urząd. Jeśli to nie przejaw czerwonki, co nim jest?
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 269
Chamstwo chamstwem, ale może to wynikać z różnych rzeczy. Raz pracowałem w handlu. Są typy ludzi, którzy nawet jak wiedzą, że kupują taniej niż powiedźmy średnia cena rynkowa to będą pytać o rabat. Byłem w lekkim szoku ilu takich ludzi jest. I to często jeszcze nie przy zakupie, ale zaraz po. I to nie przy dużych zakupach, ale np. kupią dwie sztuki (albo nawet jedną) towaru i męczą dupę. Mówisz mu, że i tak jest mała marża i że mało kupił to nie, będzie jęczał.
I przyjdzie ci takich delikwentów kilku dziennie i masz dość. I pewnie sam sobie człowiek wybiera robotę handlowca, ale ja nazwać takie męczy-dupy?
Jestem jednym z nich :) Ostatnio kupowałem sobie 20-30 bateryjek eneloop i utargowałem 10 zł :) Mieć 10 zł, a nie mieć 10 zł, to w sumie 20 zł, warto było wysłać jeden email :) Mam wyjebane na samopoczucie sprzedawców, zawsze mogą się zająć czymś innym, jak sprzedawanie im nie podchodzi. Ogólnie pytam się o rabat na praktycznie wszystkim, co nie jest FMCG, czasem nawet wolę kupić towar nieco droższy od sprzedaawcy, który udzielił mi rabatu, niż tańszy odpowiednik, gdzie wysłano mnie na drzewo w mniej lub bardziej elegancki sposób i w ogóle nie chciano rozmawiać. Najbardziej wkurwiają mnie sprzedawcy, którzy wystawiają towar na allegro i nie przystają na propozycję kupna poza portalem z jednoczesnym zejściem z ceny przynajmniej o marżę alle gd proponuję płatność z góry, co za dziffki ...
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 528
Ja też pracowałem w detalu i rzeczywiście takich męczybuł jest od zatrzęsienia. Ale przynajmniej można ćwiczyć na nich asertywność. Jakbym chciał się targować przy każdej śrubce za 2 złote to bym się zatrudnił na marokańskim suku i sprzedawał turbany. A tak - zasady są jasne.
 

Hitch

3 220
4 882
Są typy ludzi, którzy nawet jak wiedzą, że kupują taniej niż powiedźmy średnia cena rynkowa to będą pytać o rabat.

Oj, nic mi nie mów nawet. Najgorsze są typki, co myślą, że się zajebiście potrafią targować. Tłumaczysz takiemu od godziny, że ceny są narzucone przez producenta i to wszystko jak krew w piach. Przychodzi do płacenia, mówisz, że towar kosztuje 1550 zł na przykład, a ten "1500? Dobrze usłyszałem?" i jeszcze cieszy tego tępego ryja... :confused:
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 009
Hitch, takie zjeby zdarzają się wszędzie, w każdej branży, w każdej sferze życia itd., ale chyba temat się rozmywa i zamienia w "Wasze spotkania ze Zrytym Klientem" albo "Klient - nasz fun" - też w sumie ciekawe, tylko z innej zupełnie strony.
 

military

FNG
1 766
4 728
Jutro będę musiał odwiedzić siedzibę wroga, znaczy ZUS. Żeby wystarać się o urlop ojcowski (żeby im wyrwać choćby część tego, co mi zabrali). I niby mi się to należy jak psu kiełbasa, ale wniosek o urlop podesłany przez księgową zaczyna się słowami...

"Uprzejmie proszę o przyznanie mi urlopu".

Uprzejmie proszę.

UPRZEJMIE PROSZĘ.

UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.UPRZEJMIE PROSZĘ.

...
...
...

A teraz, drodzy państwo, że się tak wyrażę...


COOOOOOOOOOOOOO, KURRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRWA?!


Czy ja jestem jakimś jebanym dzieckiem, które musi prosić o coś rodzica czy nauczyciela?! Czy przyznanie mi "urlopu" zależy od tego, czy urzędas będzie miał dobry humor? Jak to jest, że kiedy ja mam coś zrobić dla nich, to brzmi to trochę mniej elegancko, np.: "należy zapłacić do dnia X, w przypadku niezapłacenia obywatel zostanie zapierdolony przez system"? Czemu ja proszę, a oni żądają? A nawet nie żądają - tylko mówią, co mam robić?

Uprzejmie proszę: pracownicy ZUS-u i wszyscy, którzy wspieracie ten system - zgińcie.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 009
Czy ja jestem jakimś jebanym dzieckiem, które musi prosić o coś rodzica czy nauczyciela?!
Wg. państwa jesteś niepełnosprawną jednostką, ale też i podległą, więc w imię solidaryzmu społecznego oni muszą rzecz rozpatrzyć, ale nie żądanie, tylko usłużną prośbę. To ma pogłębić doniosłość urzędu, splendor urzędniczych pism i Jej Komuszowatość na pewno spełni Twą uprzejmą prośbę. Ale czy na pewno? Słyszałem opinię, że jak wobec nich zachować się grzecznie, to mogą olać ciepłym urzędniczym moczem, ale nawet każdy urzędas jest inny, tzn. występuje gradacja stopnia pojebania. Może, czego Ci życzę, trafisz na takiego lekko tylko pierdolniętego.
Czy przyznanie mi "urlopu" zależy od tego, czy urzędas będzie miał dobry humor?
Ciekawe swoją drogą, kiedy urzędnik ma dobry humor i co to w ogóle znaczy? Strach pomyśleć.
Uprzejmie proszę: pracownicy ZUS-u i wszyscy, którzy wspieracie ten system - zgińcie.
Również proszę. Wyjątkowo uprzejmie. Albo wyemigrujcie, jak wczorajsi goście Hugo Kosińskiego. 17 lat w ZUS-e, czy coś pomyrdoliłem?
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 009
To się nazywa "czynny żal". Płaciłem lata temu prawnikowi za poradę, jak to skrajnie upodlające pismo właściwie skrobnąć, bo zapomniałem złożyć w terminie zeznania, mocno zapomniałem. Sprawa była poważna.
Charakter pisma ustawia autora w roli zsynchronizowanej, pozbawionej suwerenności biomasy zaopatrzonej w motorykę i sprawującej funkcje dojną wobec państwa. Rząd nazywa ludzi podatnikami, ściśle określając ich kluczową rolę. To wkurwia przeraźliwie.
 

military

FNG
1 766
4 728
No i musiałem zrobić sobie wolne i udać się do ZUS-u. Ta cała gadka o pałacach zusowskich lordów? Cała prawda - mają chyba najbardziej efektowny budynek w mieście (nie licząc zabytków). MASA wolnej przestrzeni, niezagospodarowanej i niepotrzebnej. Gigantyczna poczekalnia w której nikt nie czeka. Dziesięć stanowisk (czynne pięć, w tym w dwóch nie przyjmują petentów tylko se siedzą na komputerze i pewnie wykonują jakąś bezsensowną papierkową robotę). Dwie mrówki robotnice rozmawiają sobie bezczynnie przy jednym z okienek. Chyba z piątka ochroniarzy ściśniętych w całkiem sporej kanciapie. Gigantyczne lobby ze świetlikiem. Płaski ekran z TVP Info, drugi z wiadomościami ZUS-u (cała jedna strona stale wyświetlana) - na żaden nikt nie patrzy. Do tego osobny punkt informacyjny (nieczynny). A to tylko CZĘŚĆ PARTERU w trzykondygnacyjnym budynku. To wszystko dla trzech petentów, którzy... i tak musieli czekać w kolejce, bo wszystko jakoś ślamazarnie szło.

Wziąłem więc numerek z automatu, po określeniu mojej sprawy: klikasz "płatnicy składek", potem "wnioski", dostajesz numerek teoretycznie kierujący cię dokładnie tam, gdzie trzeba. Więc wyświetla się wreszcie, mówię o co chodzi, a babka na to... nie, to nie tutaj, musi mnie przekierować gdzieś indziej, do innej sali. No kurwa, to po chuja ten cały system wstępnego przesiewu, skoro skierował mnie do złego okienka?

Załatwiam sprawę już we właściwym okienku. Wniosek? Jest. Kopia? Jest. Potwierdzenie płacenia składek? Jest. Kopia? Jest. Akt urodzenia? Jest. Kopia? Jest. Dowód osobisty? Jest. Proszę o podpis tu, tu, tu, tu, tu, tu, tu i tu. Dziękuję to wszystko.

Ale chwila - kiedy przyślecie kasę? Aaaaaa, wie pan, pewnie za jakieś dwa miesiące.

...co?

No bo czekajcie: biorę ten urlop, który uniemożliwia mi wystawianie faktur przez dwa tygodnie. To znaczy, że jestem zablokowany na długi okres - nie mogę zarabiać, dlatego właśnie mają mi oddać kasę z tych całych składek chorobowych czy innego chujstwa. Tylko że abym dostał pieniądze, najpierw muszę zapłacić składkę za luty.

Składkę za luty płaci się w marcu.

Potem czeka się do 30 dni.

Czujecie to? Nie mogę zarabiać, bo mi zabraniają. Ale muszę zarobić, żeby zapłacić składkę, i dopiero po dwóch miesiącach dadzą mi pieniądze za okres, w którym nie mogę zarabiać. Pieniądze, które mają mi pomóc w tym okresie bez zarobku, otrzymam dwa miesiące później.

Machina urzędnicza (maszynka do mielenia mięsa) kręci się niespiesznie.
 

Alu

Well-Known Member
4 638
9 700
Jeśli chodzi o urzędy, to mnie zawsze najbardziej rozwalał szyld "SALA OBSŁUGI KLIENTA" w urzędzie skarbowym nad wejściem gdzie składa się zeznania podatkowe. Odbieram to jako szyderstwo podobne do napisu "arbeit macht frei".
 
Ostatnia edycja:

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
Co do molochów, to czasem przechodzę obok urzędu wojewódzkiego i mają chuje rozmach. W chuj zrabowanej kasy musiało na to pójść.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Państwowe instytucje nie dość, że mają rozmach, to jeszcze zajmują najlepsze i najdroższe miejscówki w mieście, bo przecież w skromnym biurze na peryferiach nie da się normalnie rządzić. W centrum Krakowa sporo tych darmozjadów się rozlokowało, najbardziej wkurwia mijanie instytutu ekspertyz sądowych przy Westerplatte - wyjebany pałacyk (oczywiście ostatnio odnowiony, bo władza nie może pracować w budynku z przybrudzoną elewacją), którego nie powstydziłby się wyrafinowany burżuj-wyzyskiwacz. Sąd przy Rakowickiej sprawia wrażenie siedziby jakieś korpo, która sra kasą, a nie przedstawiciela taniego państwa. No, ale przykłady można mnożyć w każdym mieście.
 
Do góry Bottom