Wasze przygody z komuną mentalną

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
O... W liceum też mieli ze mną "problemy" :D A to, że "nie śmieję się z ich dowcipów, jak inni się śmieją", że "ubieram się cały na czarno jak pojebany" (w tamtym okresie słuchałem dużo black oraz doom metalu i nosiłem długie włosy). Odnośnie zaś połowinek oraz studniówki, to oczywiście, że nie poszedłem :p
Dołączam do klubu niestudniówkowiczów. Ja i jeden mój kumpel oznajmiliśmy, że nie idziemy na studniówkę. Oczywiście klasa i belfry próbowali (bezskutecznie) przekonać nas na różnorakie sposoby i ciągle próbowali wydusić powód naszej decyzji (bo konsekwentnie milczeliśmy). I udało nam się :).

A wcześniej próbowano mnie zmusić bym poszedł na połowinki. Kurwa, ale jaja były. Jeden nawet mi groził pójściem na połowinki :D. Oczywiście nie poszedłem i zamiast tego obejrzałem se "Predatora" w telewizji.

A domyślacie czemu nie poszliśmy. Gdyż nasza klasa to była w większości banda fałszywych, pełnych owczego pędu i wyścigu szczurów kutasiarzy, którzy zgrywają wielce dorosłych i poważnych, z którymi mieliśmy na pieńku. I ja z kumplem nie zamierzałem siedzieć w tym obłudnym towarzychu, nieszczerze uśmiechać i robić ochy i achy. Nawet fajek bym nie zapalił.

A kumpel, który potem powtarzał klasę, znowu nie poszedł na studniówkę. Jednak, tym razem klasa, do której trafił, była dużo lepsza, uczciwsza i nie spinała, iż kolega nie integruje się (a i on sam wypowiadał się o niej w samych superlatywach). Po prostu zrobił to dla samej konsekwencji.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Dobra, dobra, przegrywy tak się tłumaczą. Nie miałeś dziewczyny, ot co.

Ja poszedłem w moim wieczorowym jedwabnym gajerze z paczki z USA na koncert jakiejś kapeli punkowej (chyba Deuter), a potem na studniówkę, która była nieopodal. W ten sposób uniknąłem poloneza, ale na imprezie byłem. To była dobra szkoła, za komuny, więc nie było hardkoru - jakieś wino i nikt się nie ujebał. W czasie imprezy wyskoczyłem z kumplem (bo miał samochód) do znajomej na jakąś domówkę. W sumie sympatyczna impreza, bez spiny wtedy się to robiło. Aha, obowiązkowo dekoracje z wyciętych plastikowo-aluminiowych opakowań leków z Polfy.
 

kompowiec

freetard
2 567
2 622
Hah, nam już w pierwszym roku zrobili na początku roku "dzień integracji" - ten kto nie przyszedł musiał pisać, o zgrozo, upsrawiedliwienie. Nie poszedłbym gdyby wcześniej nie zrobili mnie w chuja - bo najpierw mówili że najpierw będą lekcje a potem to gówno, więc myślałem że zdąże się ulotnić a tu zonk. I też narzekali że się nie integruje :rolleyes:
 

Wujaszek Ilicz

Well-Known Member
231
707
na polowinki nie poszedlem bo wolalem za ta kase z kumplami walic wode w parku, bez zadnych spierdolencow
na studniowke mialem nie isc nie zaplacilem itd a koniec koncow mama do spolki z kolegami klasowymi przekonali mnie zebym poszedl, tak sie fajnie zlozylo ze impreza byla w robocie mojej matki przez co wszedlem za damski chuj a do tego kelnerki uprzednio poinstruowane donosily wodke w dzbankach na wode do odpowiedniego stolika
dziewczyny nie mialem a bylem, co w takiej razie?
kurde tak se mysle liceum to byl chyba najlepszy okres mojego zycia, bardzo cieplo wspominam
dobra poplakalem to wykurwiam, elo
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Ja nie miałem dziewczyny, chodziłem do 100% męskiej klasy, kumpel mnie namówił żebym wziął jego starszą (bardzo starą, chyba 23 lata) siostrę. Powiedziałem że ja nie w ogóle tańczę i co ma się dziewczyna męczyć, jestem chujowym kompanem. Ale i tak namówił.
Po polonezie poszedłem w swoją stronę i więcej z nią nie gadałem,
 
Do góry Bottom