RFN, NRD, Niemcy: zbiorczy temat o sprawach zza zachodniej granicy pod wezwaniem lewego jaja Führera

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Rok temu kolega przez 3 miesiące pracował w dawnym DDR-ówku. Gadał z młodymi i starymi. Niemal wszyscy wzdychali z nostalgią za DDR, gdzie w pracy były "darmowe obiady". Kurwa dramat. Co ci młodzi mogą pamiętać skoro ich wtedy nie było?
Wyjście z komuny jest równie traumatyczne jak jej wprowadzenie.
 

johndoe

New Member
5
0
Rok temu kolega przez 3 miesiące pracował w dawnym DDR-ówku. Gadał z młodymi i starymi. Niemal wszyscy wzdychali z nostalgią za DDR, gdzie w pracy były "darmowe obiady". Kurwa dramat. Co ci młodzi mogą pamiętać skoro ich wtedy nie było?
Wyjście z komuny jest równie traumatyczne jak jej wprowadzenie.

Gdybyś dorastał i pracował w zastanym systemie, gdzie masz gwarantowane przez państwo szereg programów socjalnych, a następnie ustrój pada, wchodzi społeczna gospodarka rynkowa i ci to zabiera - to trudno się pogodzić ze stratą. Tym bardziej im dłużej korzystałeś z benefitów i im lepsze masz wspomnienia z tamtego okresu.

"Darmowe obiady" - jak to ująłeś - w polskim prawie są obowiązkiem pracodawcy w przypadku gdy praca fizyczna, którą pracownik wykonuje ma miejsce w warunkach uciążliwych. Jako pracodawca musisz zapewnić ciepły posiłek 1000kcal oraz napoje o odpowiedniej temperaturze. Wszystko to nieodpłatnie, a niezapewnienie tego - jak to ujął ustawodawca - "posiłku regeneracyjnego" podlega grzywnie, a pracownik ma prawo odmowy wykonania zleconych zadań.

Polecam poczytać Dz.U.1996.60.279 ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW z dnia 28 maja 1996 r. w sprawie profilaktycznych posiłków i napojów. (Dz. U. z dnia 30 maja 1996 r.).
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Gdybyś dorastał i pracował w zastanym systemie, gdzie masz gwarantowane przez państwo szereg programów socjalnych, a następnie ustrój pada, wchodzi społeczna gospodarka rynkowa i ci to zabiera - to trudno się pogodzić ze stratą. Tym bardziej im dłużej korzystałeś z benefitów i im lepsze masz wspomnienia z tamtego okresu.
Wyobraź sobie że ja dorastałem i krótko pracowałem, a kolega który przekazał mi tę relację też dorastał w PRL-owej komunie i pracował dłużej ode mnie. Ten kolega ma 64 lata.

Pracodawcy w Niemczech są obowiązani do stosowania się do lokalnego prawa i dobrze traktują swoich, bo muszą. Więc nie o to chodzi. Tu chodzi o mentalność, bo nie każdy dziś pracuje w warunkach uciążliwych, a mity z czasów DDR-ówka są w niemieckim narodzie wiecznie żywe jak Marx i Lenin.
 

johndoe

New Member
5
0
Wyobraź sobie że ja dorastałem i krótko pracowałem, a kolega który przekazał mi tę relację też dorastał w PRL-owej komunie i pracował dłużej ode mnie. Ten kolega ma 64 lata.

Pracodawcy w Niemczech są obowiązani do stosowania się do lokalnego prawa i dobrze traktują swoich, bo muszą. Więc nie o to chodzi. Tu chodzi o mentalność, bo nie każdy dziś pracuje w warunkach uciążliwych, a mity z czasów DDR-ówka są w niemieckim narodzie wiecznie żywe jak Marx i Lenin.

Nie rozumiem z czym masz problem. Jako pracownik, którzy przez x lat pracowałeś w systemie z benefitami dla "fizycznych" przyjąłeś pewne prawa pracownicze za "standardy", które po '89 tobie odebrano i z którymi się cieżko pogodzić. Inaczej, gdy urodzony już w obecnym systemie wyciągasz ręcę po więcej lub zwalasz winę za swoje niepowodzenia na system.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Nie rozumiem z czym masz problem. Jako pracownik, którzy przez x lat pracowałeś w systemie z benefitami dla "fizycznych" przyjąłeś pewne prawa pracownicze za "standardy", które po '89 tobie odebrano i z którymi się cieżko pogodzić. Inaczej, gdy urodzony już w obecnym systemie wyciągasz ręcę po więcej lub zwalasz winę za swoje niepowodzenia na system.
Ale za DDR-ówkiem wzdychali tam i starzy i młodzi. Starych jeszcze mogę zrozumieć, ale młódź przed 30-tką?
Jak to jest, że w Polsce nie ma takiego wzdychania do komuny jak w dawnym DDR?
Przecież w PRL-u było podobnie jak w DDR-ówku. Mało tego, oni tam mieli się lepiej, bo mieli więcej produktów AGD, mieli lepsze motocykle i motorowery. MZ/ETZ 250 był według mnie najfajniejszym motocyklem w bloku wschodnim. Był szalenie łatwy w prowadzeniu (w odróżnieniu od czeskiej Jawy) i miał jako takie przyspieszenie.
 

johndoe

New Member
5
0
Ale za DDR-ówkiem wzdychali tam i starzy i młodzi. Starych jeszcze mogę zrozumieć, ale młódź przed 30-tką?
Jak to jest, że w Polsce nie ma takiego wzdychania do komuny jak w dawnym DDR?
Przecież w PRL-u było podobnie jak w DDR-ówku. Mało tego, oni tam mieli się lepiej, bo mieli więcej produktów AGD, mieli lepsze motocykle i motorowery. MZ/ETZ 250 był według mnie najfajniejszym motocyklem w bloku wschodnim. Był szalenie łatwy w prowadzeniu (w odróżnieniu od czeskiej Jawy) i miał jako takie przyspieszenie.

Sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie. DDR był bardziej sprawny gospodarczo - z róznych powodów - i tylko dwa razy biedniejszy od braci z RFN. Także wycieczka po 90. do Berlina Zachodniego nie była tak przytłaczająca finansowo, jak dla Polaka, co to zarabiał maksymalnie 20$ miesięcznie pod koniec lat 80-tych.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Niemcy zapłacą w przyszłym roku jeszcze wyższe rachunki za prąd
Środa, 16 października (14:32)
W Niemczech w 2020 roku znowu wzrosną rachunki za prąd. Gospodarstwa domowe zapłacą od około 20 euro do ponad 50 euro więcej w skali roku. Ceny prądu w Niemczech dla klientów indywidualnych i tak należą do najwyższych w Unii Europejskiej.

Powodem kolejnej podwyżki jest planowane zwiększenie opłaty na wsparcie odnawialnych źródeł energii (tzw. EEG-Umlage). Jest ona uiszczana przez odbiorców w rachunkach za prąd i stanowi ok. 25 proc. całej ceny. O planowanym wzroście poinformowali we wtorek operatorzy największych sieci przesyłowych energii.

Obecnie wysokość EEG-Umlage za kilowatogodzinę wynosi 6,41 eurocenta. W 2020 roku będzie to o 5,5 proc. więcej - 6,76 eurocenta.

Nie jest to jednak jedyny składnik podwyżki. Średnio o 9 proc. wzrosnąć ma też opłata sieciowa, która składa się na kolejną jedną czwartą końcowego rachunku.

Decyzja, czy przerzucić wyższe opłaty na odbiorców indywidualnych, należy co prawda do dostawców prądu, ale eksperci są zgodni, że do tego dojdzie.

Jak wyliczył tygodnik "Der Spiegel", jednoosobowe gospodarstwo domowe zapłaci w 2020 roku średnio o około 21 euro więcej w skali rocznej, gospodarstwo trzyosobowe - około 37 euro, a czteroosobowe - 53 euro.

Roczne rachunki za prąd czteroosobowego gospodarstwa domowego wynoszą w RFN około 1200 euro. Ceny energii elektrycznej w Niemczech i Danii należą do najwyższych w UE.

Tabloid "Bild" w środę z oburzeniem skomentował zapowiedziane podwyżki. "Wielka koalicja (rząd RFN złożony z chadeków i socjaldemokratów - PAP) reklamowała swój pakiet klimatyczny, mówiąc o sprawiedliwości społecznej. Tymczasem wychodzi na to, że zapowiadane ulgi będą nic nie warte. Coś podobnego można życzliwie nazwać naginaniem liczb. Albo po prostu kłamstwem. Takie eksperymenty księgowe nie przekonają obywateli do ochrony klimatu. Nie może tak być, że na końcu to zawsze obywatel budzi się z ręką w nocniku" - przekonuje najpoczytniejszy dziennik w RFN.

W ubiegłym tygodniu rząd Niemiec przyjął tzw. pakiet klimatyczny, czyli szereg projektów ustaw dotyczących ochrony klimatu. Wprowadza on m.in. wiążący prawnie cel ograniczenia emisji CO2 oraz zobowiązuje wszystkie ministerstwa, by do tego celu dążyły.

Zgodnie z przyjętymi projektami ustaw do 2030 roku Niemcy mają emitować o 55 proc. mniej gazów cieplarnianych niż w roku 1990. Do 2050 roku RFN ma stać się "neutralna klimatycznie", czyli osiągnąć zerowe emisje netto.

Oprócz promowania podróży transportem publicznym przewiduje się podniesienie cen biletów samolotowych oraz kosztów emisji CO2. Wszystkie zyski z nowego systemu wyceny emisji CO2 zgodnie z zapowiedziami mają być przeznaczone na ochronę klimatu lub wracać do obywateli w postaci ulg podatkowych.
Raczej niczego się nie nauczą i dalej będą się pakować w likwidację elektrowni atomowych oraz stawianie wiatraków.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Niepokojący raport. Niemiecka skrajna prawica się zbroi
Deutsche Welle
Niedziela, 29 września (09:43)
Niemiecka policja konfiskuje coraz więcej sztuk broni palnej podczas akcji wymierzonych w skrajną prawicę. W roku ubiegłym odnotowano wzrost o 61 procent.

Wygląda na to, że niemiecka skrajna prawica coraz bardziej się zbroi. Podczas dochodzenia w sprawie czynów przestępczych popełnionych z motywów skrajnie prawicowych niemiecka policja zabezpieczyła w ubiegłym roku znacznie więcej sztuk broni palnej niż w roku 2017. Poinformowało o tym berlińskie studio rozgłośni ARD, powołujące się na odpowiedź Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na interpelację klubu poselskiego partii Lewica w Bundestagu.

Więcej broni, więcej czynów karalnych
W roku 2018 policja zarejestrowała 563 czyny karalne popełnione z pobudek skrajnie prawicowych, wśród nich 235 aktów przemocy. W trakcie postępowania w tych sprawach policja natrafiła na 1091 sztuk broni palnej. W roku 2017 zabezpieczono 676 sztuk broni palnej więcej, co oznacza wzrost o 61 procent. Wśród skonfiskowanej broni znalazły się pistolety, karabiny, broń myśliwska i wojskowa, jak również ładunki wybuchowe i zapalające, okazy broni białej i miotanej.

Ekspert do spraw prawicowego ekstremizmu Matthias Quent z Instytutu Demokracji i Społeczeństwa Obywatelskiego (IDZ) uznał taki rozwój sytuacji za "przerażający". Wskazuje on bowiem na "masowe zbrojenie się i postępującą rozbudowę wyposażenia środowisk skrajnej prawicy". Jego zdaniem ludzie związani z prawicowym ekstremizmem w Niemczech przygotowują się do ataków zbrojnych na mniejszości narodowe, przeciwników politycznych i przedstawicieli władz państwowych. "Ich celem jest zastraszenie społeczeństwa i wykluczenie z niego określonych grup ludzi. Część tego środowiska chciałaby także wywołać w Niemczech wojnę domową", ostrzegł Quent.

46 sztuk broni w sprawie Luebckego
W śledztwie prowadzonym przez federalną prokuraturę generalną w Karlsruhe w sprawie zamordowania prezydenta rejencji Kassel Waltera Luebckego podczas przeszukania w mieszkaniu podejrzanego o dokonanie tego czynu znaleziono i zabezpieczono 46 sztuk broni palnej. Jej badania wciąż trwają, podano w odpowiedzi MSW na pytanie partii Lewica.

Tymczasem na posiedzeniu komisji spraw wewnętrznych Bundestagu za zamkniętymi drzwiami w tym tygodniu przedstawiciel federalnej prokuratury generalnej stwierdził, że znaleziona broń była schowana "sposób bardzo profesjonalny". Powołujący się na niego członek tej komisji Benjamin Strasser z partii FDP ujawnił, że sam schowek też został "wybrany w bardzo fachowy sposób".

Walter Luebcke został śmiertelnie trafiony strzałem w głowę 15 czerwca tego roku na tarasie swojego domu w Wolfhagen w północnej Hesji. Prokuratura generalna zaklasyfikowała tę zbrodnię jako morderstwo popełnione z przyczyn politycznych o skrajnie prawicowym podłożu. Aresztowany w dwa tygodnie później główny podejrzany Stephan E. początkowo złożył zeznania w tej sprawie, które jednak później odwołał. Przebywa obecnie w areszcie śledczym z podejrzenia o morderstwo.

afp, dpa, br.de, tagesschau.de / jak / Redakcja Polska Deutsche Welle
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Za czasów NRDówka na Ossich eksperymentowano ze szczepionkami w wersji beta, bo rząd potrzebował dewiz i potraktował swoich poddanych jako zwierzęta doświadczalne. Po zjednoczeniu niewiele się zmieniło.

Dane pacjentów na potrzeby badań naukowych. Bez ich zgody
Deutsche Welle
Wczoraj, 2 listopada (20:52)
Wiek, płeć, miejsce zamieszkania, leczenie. Dane 73 mln osób ubezpieczonych w publicznych kasach chorych mają być wykorzystywane w celach naukowych. Bez ich zgody.

Projekt nowej ustawy niemieckiego ministerstwa zdrowia przewiduje, że publiczne kasy chorych będą przekazywać dane na temat pacjenta innym placówkom trudniącym się badaniami naukowymi.

Konkretnie dane osobowe oraz szczegóły dotyczące leczenia mają być przekazywane organizacji dachowej kas chorych. Ta z kolei udostępni je - już anonimowo - placówkom naukowym.

Dane te mają być zarządzane przez rozbudowane centrum danych przy ministerstwie zdrowia. W ten sposób powstałaby jedna z największych baz danych w RFN. Projekt ustawy nie przewiduje możliwości sprzeciwu ze strony pacjentów.

Zgodnie z projektem dane pacjenta mają być wykorzystywane "w szczególności do długookresowych analiz, analiz procesów leczenia i opieki". Mogłyby korzystać z nich urzędy, placówki badawcze lub szpitale uniwersyteckie. Projekt ustawy nie wymienia branży farmaceutycznej jako beneficjenta.

Ochrona danych mało ważna
Na ministra zdrowia Jensa Spahna posypały się gromy krytyki. Oponują obrońcy praw pacjenta i Zieloni. Domagają się ochrony danych i możliwości sprzeciwu ze strony pacjentów.

"To bardzo niepokojące, że Spahn z rozpędu i bez społecznej debaty chce udostępnić naukowcom wszystkie dane ubezpieczonych dotyczące zdrowia" - krytykuje polityk Zielonych i ekspertka ds. polityki zdrowotnej, Maria Klein-Schmeink. Nie odbyła się żadna dyskusja na temat ochrony i gwarancji bezpieczeństwa danych - wskazała w wypowiedzi dla gazet zrzeszonych w sieci RND.

Fundacja "Patientenschutz" zajmująca się ochroną praw pacjentów zaznacza, że ochrona danych odgrywa w projekcie nowej ustawy "niewielką rolę". Gdyby Spahn chciał egzekwować swój model, "wymaga to zgody zainteresowanych" - powiedział kierujący fundacją Eugen Brysch. Zasugerował on, by dane były gromadzone przez Federalny Urząd Statystyczny, aby "zostały spełnione najwyższe standardy ochrony danych".

Ministerstwo: Z korzyścią dla pacjentów
Ministerstwo zdrowia zdecydowanie odrzuca krytykę. "Informacje dotyczące zdrowia to najbardziej wrażliwe dane, jakie istnieją" - przyznał rzecznik resortu. Ich ochrona to jak dotąd "najwyższy priorytet".

Planowana nowa procedura ma zapewnić, że "dane będą dostępne dla badań szybciej i w lepszej jakości, a nie jak obecnie z wieloletnim opóźnieniem" - dodał. Będzie to korzystne dla pacjentów.

Nad kontrowersyjną ustawą będzie debatował w przyszłym tygodniu Bundestag. Druga izba parlamentu - Bundesrat - wydała już krytyczne oświadczenie w sprawie projektu resortu zdrowia, domagając się analizy pod względem ochrony danych.

(afp,ard)/dom
Redakcja Polska "Deutsche Welle"
Ale to rządy Merkel, więc nie ma się dziwić, że równają do wschodnioniemieckich standardów.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Lewicki: Duch i praktyka Stasi znowu aktualne w Niemczech

18 listopada 2019 Redakcja Konserwatyzm.pl

Mogłoby się wydawać, że totalna inwigilacja obywateli i sieć donosicieli, z jaką mieli do czynienia mieszkańcy NRD, przeminęła wraz z tym państwem i formacją Stasi, która się tym zajmowała. Tymczasem wiele wskazuje, że duch Stasi nadal żyje w Niemczech i tym razem, uważający się za demokratyczny i mający służyć za przykład także dla Polski, system polityczny zjednoczonych Niemiec zaczyna powielać praktyki Stasi. Tak przynajmniej można wnioskować czytając wywiad jaki opublikowano na portalu niemieckiego koncernu medialnego ARD „https://www.tagesschau.de/…/interview-staatsanwalt-hebbecke…

Wywiadu udzielił Christoph Habbecker, prokurator z Centralnego Biura ds. Cyberprzestępczości w Nadrenii Północnej-Westfalii, zajmujący się przestępczością w Internecie. Okazuje się, że niemiecki rząd federalny chce by Facebook i inne media społecznościowe miały obowiązek zgłaszania organom ściągania autorów treści, które uważają za tzw. mowę nienawiści.

Innymi słowy chcą oni by Facebook zwyczajnie donosił na autorów nieprawomyślnych treści. W pewnym sensie byłoby to jeszcze gorzej niż za czasów Stasi, gdyż wówczas ta służba musiała sama werbować sobie konfidentów, zaś instytucje nie miały obowiązku donoszenia. Okazuje się, że obecni czempioni wolności słowa w Niemczech uważają, że wszyscy powinni donosić na tych, których oni wskażą. Na podobnych zasadach funkcjonowało Gestapo, które opierało się na systemie donosicielstwa, zaś samych funkcjonariuszy zajmujących się szpiclowaniem było tam niewielu.

Sam pan Habbecker, który już jest w Sieci nazywany „Stasi-Hebbecker” jest jak najbardziej za takimi rozwiązaniami. Jednocześnie uspokaja, że takie komentarze jak: „Nie lubię uchodźców”, czy „Merkel musi odejść”, nie byłyby jeszcze podstawą do uruchamiania prokuratury i karania autorów. Jednak już samo to, że daje on takie przykłady świadczy o tym, że Niemcy i takie komentarze uważają za niedopuszczalne zaś poziom autocenzury i zastraszenia jest tam bardzo wielki. Jak podaje „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, według sondażu Allensbach-Umfrage blisko 60 proc. Niemców boi się publicznie wyrazić własne zdanie, a tylko 18 proc. uważa, że może swobodnie je głosić.
Choć z drugie strony nie tak za bardzo odbiega to od tego z czym mamy do czynienia w Polsce. Zaczęło się to za rządów Donalda Tuska. Pamiętamy poranne naloty policji na blagiera piszącego o „Komorze”, albo sankcje i kary dla kibiców prezentujących banery z hasłem: „Donald ma Tole twój rząd obalą kibole”. Po zmianie rządów i nastaniu „dobrej zmiany” miało być lepiej, ale nie za bardzo to widać, gdyż także w Polsce kategoria „mowy nienawiści” zaczyna być używana coraz powszechniej zaś autocenzura zdaje się coraz bardziej opanowywać media. Choć z Polakami nie pójdzie tak łatwo jak z Niemcami. Polacy mają, pod tym względem, inny kod genetyczny. To co jest zakazywane, tym bardziej się szerzy, a donosiciele są w pogardzie.

Stanisław Lewicki
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
1749 chętnych na wynajem dwupokojowego mieszkania o powierzchni 54 metrów kwadratowych w Berlinie.

size=708x398.jpg


http://translate.google.com/transla...evQp9F9QXlEdaY9hiGAFyYFBiQiq0pYlpBS3IPrtcfuoA
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Dzisiaj, 21 czerwca (12:51)
Skrajnie lewicowa niemiecka partia odsłoniła posąg przywódcy komunistycznego Władimira Lenina w Gelsenkirchen - informuje BBC.
Pomnik Lenina w Gelsenkirchen /PAP/EPA/FRIEDEMANN VOGEL /
Mała marksistowsko-leninowska Partia Niemiec (MLPD) postawiła pomnik przed swoją siedzibą w mieście Gelsenkirchen w zachodnich Niemczech.
Władze miasta próbowały powstrzymać odsłonięcie posągu i opublikowały internetowy hashtag informujący, że "nie ma miejsca dla Lenina".
Jednak sądy zablokowały odwołania, a do odsłonięcia monumentu doszło w sobotę.
Lenin był przywódcą rewolucji rosyjskiej w 1917 r. i kierował krajem aż do swojej śmierci w 1924 r., kiedy zastąpił go Józef Stalin. Jest symbolem rządów komunizmu na całym świecie.
Podczas dyskusji w sprawie pomnika Lenina, który został wykonany w Czechosłowacji w 1957 r., obie strony sporu przypomniały burzenie zabytków związanych z niewolnictwem, do którego doszło w czasie ostatnich protestów antyrasistowskich w USA.
"Żyjemy w czasach, w których wiele krajów na świecie zastanawia się nad pomnikami. Trudno pogodzić się z faktem, że dyktatora w XXI wieku stawia się na cokole. Niestety sądy zdecydowały inaczej, musimy to zaakceptować" - powiedział burmistrz Gelsenkirchen Frank Baranowski w jednym z serii filmów na YouTube opublikowanych przez radę miejską.
Natomiast przewodnicząca MLPD, Gabi Fechtner, opisała przywódcę komunistycznego jako "myśliciela wyprzedzającego swoje czasy, człowieka o światowym znaczeniu historycznym, bojownika o wolność i demokrację" - podała agencja informacyjnej AFP.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Deutsche Welle
Druga kompania elitarnej jednostki komandosów KSK uchodzi za wylęgarnię skrajnie prawicowych postaw w Bundeswehrze. Niemiecka minister obrony podjęła decyzję o jej rozformowaniu.
Do rozformowania drugiej kompanii KSK doszło podczas specjalnego apelu w Calw, macierzystym garnizonie tej jednostki. Od 1 sierpnia druga kompania przestaje istnieć. Jak poinformowało dowództwo Bundeswehry, jej żołnierze zostaną przeniesieni do innych pododdziałów KSK albo będą służyć w pozostałych jednostkach wojskowych.
Rozwiązanie tej kompanii jest częścią posunięć zarządzonych przez minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer w ramach odpowiedzi na prawicowo-ekstremistyczne incydenty, do których doszło w szeregach KSK.
Hitlerowskie pozdrowienie i świńskie łby
Druga kompania KSK jest jedną z czterech kompanii operacyjnych tej jednostki specjalnej komandosów, wyspecjalizowanej w uwalnianiu zakładników i innych działaniach wymagających szczególnych kwalifikacji. Niemieckie MON nie podaje, ilu żołnierzy liczy KSK. Ich liczebność ocenia się na około 300 komandosów oraz kilkuset dodatkowych żołnierzy, pełniących funkcje wspomagające, na przykład w logistyce.
Żołnierze drugiej kompanii "zasłynęli" z hucznych obchodów pożegnania jednego z dowódców KSK w kwietniu 2017 r., podczas których śpiewano piosenki prawicowych zespołów rockowych, unoszono rękę w geście hitlerowskiego pozdrowienia i zorganizowano zawody w rzucaniu świńskimi łbami na odległość. Wywołało to skandal i dało początek afery wokół ekstremistycznych postaw i poglądów w szeregach KSK.
KSK ma czas na zmiany do października
W maju tego roku na działce w Saksonii, należącej do jednego z żołnierzy drugiej kompanii, policja znalazła kryjówkę z bronią, amunicją i materiałami wybuchowymi. Stwierdzono również, że w KSK panuje też częściowo "toksyczny styl dowodzenia".
Minister Kramp-Karrenbauer zleciła podjęcie działań mających ukrócić te nieprawidłowości, ze skrajnie prawicowymi postawami i poglądami na czele. Katalog podjętych posunięć obejmuje 60 różnych kroków. Najbardziej spektakularnym z nich jest rozwiązanie drugiej kompanii.
Do 31 października jednostka KSK ma czas na udowodnienie, że zmieniła się w pożądanym kierunku. W przeciwnym razie grozi jej całkowite rozwiązanie.
(DW, AFP, DPA/jak)
Redakcja Polska Deutsche Welle
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Od początku powtarzam, że hańba państwowej policji!
Chwała prywatnym milicjom! :)

Nie milkną echa aktywności kilkudziesięciu niemieckich policjantów na skrajnie prawicowych forach internetowych. Lorenz Caffier, minister spraw wewnętrznych kraju związkowego Meklemburgia-Pomorze Przednie, określił zachowanie policjantów jako "ohydne i haniebne dla policji państwowej".

W piątek, 18 września, zawieszono dwóch kolejny funkcjonariuszy z tego landu - informuje dpa.
Również w piątek przeszukano mieszkania dwóch policjantów z Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Zabezpieczono przede wszystkim nośniki danych.
Funkcjonariusze są podejrzani o udział w prawicowych grupach internetowych powielających antysemickie, ksenofobiczne i gloryfikujące nazistów treści. Policjanci zostali zawieszeni w pełnieniu obowiązków.
Wobec dwóch innych funkcjonariuszy policji wszczęto postępowanie dyscyplinarne.
Podejrzanych o powiązania ze skrajna prawicą jest też 17 funkcjonariuszy służby cywilnej.
Komentując sprawę Lorenz Caffier, minister spraw wewnętrznych kraju związkowego Meklemburgia-Pomorze Przednie, określił zachowanie policjantów jako "ohydne i haniebne dla policji państwowej".
Dodał, że "czas, kiedy mówiliśmy o pojedynczych przypadkach, dobiegł końca. Takie zachowania trafiają na podatny grunt, na którym rośnie nieufność wobec pracy całej policji".
W środę w niemieckim kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia ujawniono działalność pięciu skrajnie prawicowych internetowych grup dyskusyjnych. Wśród uczestników czatów było 30 policjantów. Na forach grup pojawiło się m.in. zdjęcie Adolfa Hitlera i fotomontaże ukazujące uchodźców w komorach gazowych.
Wszyscy podejrzani zostali zawieszeni w pełnieniu obowiązków służbowych. 25 spośród nich pracuje w komendzie głównej policji w Essen. Działania dyscyplinarne podjęto w odniesieniu do wszystkich podejrzanych. Wiadomo już, że 14 funkcjonariuszy zostanie zwolnionych z pracy.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736

Świat
Libański lekarz stracił prawo do uzyskania niemieckiego obywatelstwa po tym, jak odmówił podania ręki urzędniczce. Kobieta w ostatniej chwili wstrzymała wydanie mu stosownego zaświadczenia, a sprawa trafiła do sądu. Po pięciu latach procesu uznano, że muzułmanin swoim zachowaniem złamał konstytucję.

39-letni muzułmanin mieszka w Niemczech od 2002 r. Tam skończył studia medyczne, założył rodzinę i podjął pracę w jednym ze szpitali. W 2012 r. zaczął także starać się o niemieckie obywatelstwo poprzez naturalizację.
Aby je otrzymać, musiał spełnić określone formalności, jak podpisanie deklaracji lojalności wobec niemieckiej konstytucji i przeciwdziałania ekstremizmowi oraz zdać państwowy egzamin. Libańczyk był o krok od otrzymania obywatelstwa - w 2015 r. miało dojść do oficjalnego przekazania zaświadczenia o jego nadaniu. Jednak w czasie ceremonii muzułmanin odmówił podania ręki urzędniczce.
W reakcji na to nieoczekiwane zachowanie kobieta wstrzymała jego wniosek. Sprawa trafiła do sądu.
Lekarz tłumaczył, że nie podał kobiecie ręki z powodów religijnych. Wynikało to z obietnicy, którą mężczyzna miał złożyć swojej żonie. Po całej sytuacji, w 2018 r. zadeklarował, że nie będzie podawał ręki ani mężczyznom, ani kobietom.

Sąd: Złamał konstytucję

Zdaniem sędziego odmowa podania ręki urzędnikowi przez mężczyznę miała wynikać z przekonania, że kobiety stanowią "zagrożenie pokusą seksualną".

Symbol zachodniej kultury

Sąd argumentował, że uścisk dłoni ma głębokie korzenie w kulturze zachodniej, w tym jako symbol porozumienia.
- Uściski dłoni to powszechne rytuały powitania i pożegnania, które odbywają się bez względu na status społeczny, płeć czy inne cechy osobiste zaangażowanych osób i sięgają wieków wstecz - stwierdzono, dodając, że w porównaniu do pocałunków czy przybijania piątek, podawaniu ręki towarzyszy "poczucie formalności i ważności prawnej".
Sędziowie przewidują również, że uścisk dłoni przetrzyma pandemię koronawirusa, w której dotyk fizyczny został ograniczony do minimum, aby zmniejszyć liczbę infekcji.
Mężczyzna może teraz odwołać się od decyzji do sądu federalnego.
Uuuu... poglądy niezgodne z konstytucją. Poważna myślozbrodnia.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462

Krwawy konflikt arabskich i czeczeńskich gangów w Berlinie. "Pokój" negocjuje bokser


Przedstawiciele walczących stron: niemiecko-arabskiego klanu Remmo i czeczeńskiej grupy przestępczej podobno zgodzili się na "pokój" po krwawych walkach w Berlinie. W roli mediatora wystąpił znany bokser - informuje dziennik "Tagespiegel".

W opublikowanym w mediach społecznościowych wpisie syryjsko-libańskiego zawodowego boksera Manuela Charra zamieszczone jest zdjęcie siedmiu mężczyzn siedzących przy stole. Charr pisze pod zdjęciem, że pojawił się na rozmowach między przedstawicielami gangów jako "rozjemca".

Śledczy potwierdzili dziennikowi "Tagesspiegel", że Charr – który cieszy się dużym szacunkiem w środowisku niemieckich klanów arabskich – został poproszony o mediacje.

Bokser wezwał do "pojednania i cierpliwości w imię Boga", pomimo braku porozumienia w kwestiach religijnych.

W ubiegły weekend doszło do kilku wzajemnych ataków członków arabskiego klanu i Czeczenów. Jedenaście osób zostało ranionych nożami, doszło też do pobić.

Policja zorientowała się również, że napastnicy mieli broń palną. Śledczy podejrzewają, że przyczyną eskalacji mogą być "sprawy honorowe". Nie wykluczają również wojny gangów związanej z handlem narkotykami.

Z powodu hospitalizowania rannych Czeczenów, przynajmniej jeden szpital w centrum Berlina jest pod ochroną policji - pisze "Tagesspiegel".

Jednocześnie komisarz policji do spraw przestępczości zorganizowanej ostrzegł przed masową mobilizacją w społeczności czeczeńskiej w całej Europie. Możliwe, że niemiecka mniejszość czeczeńska będzie chciała poprosić rodaków w innych krajów, aby "przyjechali, aby wesprzeć Czeczenów z Berlina".

Oświadczenia obu stron sugerowały, że brutalne ataki będą kontynuowane. Klan Remmo i Czeczeni są w stanie aktywować duży potencjał sojuszników z innych krajów związkowych Niemiec, a Czeczeni - również z całej Europy. Wszystkie berlińskie siły policyjne zostały poinstruowane, aby zwracać większą uwagę na członków obu grup i wzmóc nadzór nad nimi.

Najwyraźniej obie strony konfliktu, świadome konsekwencji dalszej jego eskalacji, zgodziły się wybrać Charra na niezależnego mediatora. Ale śledczy postrzegają to jako niebezpieczny sygnał: państwo jest trzymane na odległość pomimo poważnych przestępstw i, biorąc pod uwagę skalę wpływów obu grup, tworzą potężny, równoległy "system wymiaru sprawiedliwości".

Członkowie berlińskiego oddziału rodziny Remmo zostali zaatakowani przez młodych Czeczenów w sobotę wieczorem w sklepie nocnym w dzielnicy Neukoelln. Trzydziestu bandytów ruszyło na siebie z nożami, krzesłami i fajkami wodnymi. Trzech mężczyzn - w wieku 16, 39 i 46 lat - zostało poważnie rannych w wyniku pobicia i ran kłutych. Śledczy uważają, że atak na sklep doprowadził do aktu zemsty na dworcu Gesundbrunnen.

W niedzielę wieczorem na stacji Gesundbrunnen doszło do kolejnych walk. Około 20 arabskojęzycznych napastników zaatakowało dwóch mężczyzn. Jeden został dźgnięty nożem w plecy.

Również w niedzielę wieczorem doszło do ataku, tym razem na Brunnenplatz przed sądem rejonowym Wedding. Policja bada, czy ta sprawa wynika również ze sporów między klanem Remmo a Czeczenami.

34-latek, według policji obywatel Rosji, został zaatakowany nożem po kłótni z dwoma lub trzema mężczyznami. Został ranny w klatkę piersiową i odwieziony do szpitala.

Szacuje się, że berliński gang Remmo liczy co najmniej 500 osób. Klan ma na swoim koncie wymuszenia, rozbój, handel narkotykami, kradzieże, nielegalne posiadanie broni i morderstwa.

Gangi czeczeńskie handlują bronią, narkotykami, często są zatrudniane jako „dostawcy usług przestępczych”. W imieniu innych gangów podejmują się "brudnej roboty". Szczególnie wśród Czeczenów, którzy działają w Berlinie, dochodzi do "zbliżenia z islamizmem". Śledczy zaobserwowali u nich „rygorystyczny system sankcji”, silną koncepcję honoru i niską akceptację władzy państwowej.
 
Do góry Bottom