Recepta na upadek

OP
OP
tosiabunio

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Pyæka napisał:
To co pisze tosiabunio, że obalimy państwo, a potem korporacje będą tańczyć, jak im zagramy, w ogóle do mnie nie przemawia. Niby jak?
Korporacje same będą bronić państw, czy je odtworzą w libertarianizmie, albo nawet przejmą ich rolę. Jeśli obalenie państwa zagrozi ich interesom i władzy to same przeciwstawią się libertarianom.

Znaczy obalenie państwa to w ogóle pryszcz? Tym się już nie martwimy? Teraz naszym zmartwieniem są korporacje?
 

23HailEris

Member
277
10
aluzci20 napisał:
Tak, niektórzy są powiązani ale to jest margines. Gospodarka to przede wszystkim miliony drobnych i średnich kapitalistów, których państwo okrada i rzuca im codziennie kłody pod nogi.

Żal dupe ściska jak się czyta twoje pierdoły. Pokaż mi jednego przedsiębiorcę, który nie jest w żaden sposób związany z państwem albo, który nigdy nie robił żadnego interesu z urzędami, nie brał dotacji, nie otrzymał gwarancji dla respektowania umów i własności itd. Poza dilerami, hodowcami trawy, handlarzami ludźmi, bimbrownikami i ekipą od obozów pracy we włoszech i innych krajach, gdzie emigrują polaczki, bo mniemam, że akurat ich nie miałeś w pierwszej kolejności na myśli mówiąc o tej soli ziemi, której się rzuca kłody pod nogi.

Komuchy mają jakiś dziwny, czarno-biały obraz rzeczywistości. Dla nich świat się dzieli na uciskanych roboli i wielkie byznesy manipulujące rządami.
Ja pierdole, ty czytasz to co piszesz? A ty masz jaki obraz rzeczywistości ze swoim biednymi, wyzyskiwanymi przedsiębiorcami i krwiożerczym aparatem państwa? Odcienie szarości? Kolory tęczy?
 
OP
OP
tosiabunio

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Słupek napisał:
Ale wtedy masz sytuację, że jakiśtam następca Skarbu Państwa dziedziczy drogi, chodniki pasy przygraniczne i inny badziew. Czy libertarianizm będzie wydolny dopiero gdy Roman Włos zrealizuje swój program "Tanie Latanie Dla Każdego" - lotniczy środek transportu w każdej rodzinie - samoloty, szybowce, śmigłowce, lotnie, paralotnie - budowa lotnisk i lądowisk? http://www.romanwlos.xwp.pl/

To jeszcze pozostaje kwestie dokąd sięga własność nad terenem.

Ale wracając do sedna, to ja nie wiem, czy Skarb Państwa jest kapitalistą, którego bronię.

Kwestia prywatyzacji tego, co zagarnęło państwo też jakoś jest do rozwiązania. Ja bym postulował podzielić na mnóstwo kawałków i rozlosować pomiędzy obywateli. A potem niech się dogadują.

Ja nie jestem specjalistą w lewicy libertariańskiej, ale rozumiem, że oni te problemy już porozwiązywali?
 

Słupek

Member
335
2
Maciej Dudek napisał:
Wiesz, gdybyśmy wiedzieli, nikt by nie korzystał z sądu.
Bo w rzeczywistym sądzie najpierw musimy ustalić czy np. pan X ukradł panu Y rower. Jak już to wiemy, to możemy znaleźć przepis, który mówi, że pan X podlega karze pozbawienia wolności do lat... W systemie precedensowych spraw i na nich opieramy wyrok.

W moim eksperymencie myślowym nie musimy ustalać co zaszło, bo możemy wyobrazić sobie, że mamy pełną wiedzę o zdarzeniu. Powinniśmy więc być w stanie wydać wyrok.

W systemie rothbardowskim niby wszystko ściśle wynika z aksjomatów, ale jednak nie wynika i tak naprawdę stosujemy jeden z ww. systemów pod przykrywką prawa naturalnego.

Proponuję się solidnie zastanowić, czy chcesz prywatnej produkcji prawa (koncepcja Davida Friedmana) czy chcesz na siłę promować fikcję prawa naturalnego (gdzie, jak pisze tosiabunio, pewne problemy, a ja twierdzę, że większość, a może i wszystkie, są nierozwiązywalne).

tosiabunio napisał:
Ja nie jestem specjalistą w lewicy libertariańskiej, ale rozumiem, że oni te problemy już porozwiązywali?
Też nie jestem specjalistą w lewicy libertariańskiej i niezbyt mnie interesuje czy te problemy rozwiązali. W każdym razie, gdyby to zrobili to by było święto wszystkich miłośników Rothbarda, bo wychodzą z tych samych załozeń.
 

23HailEris

Member
277
10
tosiabunio napisał:
Próba "okręcania" stanu zastanego, czyli próba zdecydowania jaki kapitał jest uczciwy, a jaki odebrany innym poprzez współudział państwa to problem nierozwiązywalny.
Bo? Przecież nawet u Rothbarda było, że jak przedsiębiorstwo jest państwowe to należy się pracownikom na zasadzie pierwotnego zawłaszczenia. Rothbard przebąkiwał, że dotyczy to przedsiębiorstw, gdzie większość udziałów ma państwo (nie mam pod ręką liczby, ale nieważne, mogl sobie twierdzić równie dobrze, ze 1/3 udziałów). Rozwiązanie jest artbitralne ale co z tego? Czemu mielibyśmy przyjmować czarno-białą optykę wszystko albo nic? Libertariańska rewolucja, jeśli ma nastąpić, będzie musiała polegać na rozliczeniu beneficjentów systemu państwowo-korporacyjno-kapitalistycznego (jeśli nie, to na czym ma polegać??) i wcale nie oznacza to, że tak jak różnych Kulczyków, Kwaśniewskich, czy Zanonów trzeba będzie rozliczać pana Jurka, właściciela warzywniaka na osiedlu. Niby dlaczego? Bo też jest uwiązany w sieć powiązań z państwem? Nie da się w tym systemie nie być powiązanym z państwowo-korporacyjno-kapitalistyczną hydrą, ale gołym okiem widać największych beneficjentów (korporacje, wielki kapitał, elity polityczne) oraz tych nieuprzywilejowanych (pan Jurek z warzywniaka, pani Zosia sprzątaczka). I ja nie mam nic przeciwko temu, żeby rozliczenia, parcelacja i przejmowanie majątku dotyczyło tych pierwszych, bo niby czemu nie? A najzabawniejsze jest, że to całkowicie zgodne z Rothbardem.
 

Apfelbaum

New Member
64
0
To, że państwo pisze w swoich dokumentach, że ma 33% jakiegoś przedsiębiorstwa nie oznacza, że to jest prawda. Należałoby zbadać wpływ władz państwa na decyzje przedsiębiorstwa. Jeśli państwo ma prawo veta, wybiera prezesa, wysyła swoich urzędników, by kierowali tym przedsiębiorstwem, to nie jest ono prywatne, tylko zarządzane przez państwo, czyli to zwykłe państwowe przedsiębiorstwo, tylko cześć zysków dające osobą prywatnym. Nawet teoretycznie w pełni prywatne przedsiębiorstwa są tak naprawdę państwowe, gdyż są specjalne ustawy, które nakładają na nie nadzór. W wypadku jedzenia nawet nadzór międzynarodowy. Restauracje, to praktycznie współwłasność państwa, gdyż nadzoruje to wszystko sanepid. Zresztą czemu oszczędzić przedsiębiorstwa, które żyły z protekcji, bo alokowały środki zgodnie z pomysłami państwa. To przecież zwykli współudziałowcy walki z alokacją rynkową, czyli osoby odpowiedzialne za niższy poziom dobrobytu społeczeństwa.
 

s00lis

Member
211
5
W jaki sposób rozliczać te wielkie korporacje wyrosłe na państwowej protekcji i pomocy. Kto dokładnie powinien ponieść odpowiedzialność i stracić wpływy? Sieć powiązań, hierarchia i struktura władzy w takich firmach może być mocno zagmatwana. Czy kapitał po takich czystkach powinni przejąć najzwyklejsi robotnicy i od jakiego szczebla hierarchii? Choć wielu nie ma żadnych wpływów na ośrodki decyzyjne, to jednak w jakiś sposób są beneficjentami tego systemu. Dzięki temu, że tacy ludzie jak oni chcą zasilać szeregi wielkich korporacji, te się rozrastają powiększając swoją przewagę nad małymi przedsiębiorcami, którzy i tak już mają ciężki żywot.

Są osoby, o których można bez cienia wątpliwości powiedzieć, że są najgorszymi kolaborantami, ale w systemie, w którym jak słusznie zauważył HailEris, wszystko jest z państwem połączone i nie ma prostego podziału na wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy, nie da się dokonać idealnych sądów w tej sprawie. Jeśli te molochy istniały dzięki państwowemu wsparciu, większość z nich padnie po odcięciu pępowiny.
 

23HailEris

Member
277
10
s00lis napisał:
Jeśli te molochy istniały dzięki państwowemu wsparciu, większość z nich padnie po odcięciu pępowiny.

W jaki sposób np. padnie w libertarianizmie właściciel autostrad, które obecnie buduje się w Polsce, po odcięciu pępowiny i po zakumulowaniu gigantycznych ilości kapitału? Niewidzialna ręka? Ludzie zrobią zrzutkę i zbudują obok konkurencyjne autostrady? Masowy bojkot? Czy po prostu wolny rynek wygeneruje helikoptery dla wszystkich?
 

s00lis

Member
211
5
Napisałem większość, a nie wszystkie. Trzeba przyznać, że autostrady to dość osobliwy przypadek. Ich właścicieli z pewnością nie byłoby stać na budowę całej infrastruktury bez pomocy państwa. Dlatego po zniknięciu wielkiego wspólnika mogą napotkać na różnego rodzaju zawirowania. Zarząd może okazać się wtedy nieefektywny i niekompetentny, gdy pozostawiony bez wsparcia. To oczywiście tylko moje gdybania, sam w tym przypadku jestem za poddaniem takiej spółki libertariańskiemu sądowi.

http://www.autostrada-a4.pl/corporation

W finansowaniu kosztownych i trudnych inwestycji, jakimi niewątpliwie są autostrady, dobrze sprawdza się formuła właściwie rozumianego Partnerstwa Publiczno-Prywatnego.

W finansowaniu kosztownych i trudnych inwestycji, jakimi niewątpliwie są autostrady, dobrze sprawdza się formuła właściwie rozumianego Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. „Prywatyzacja” infrastruktury komunikacyjnej, jaka miała miejsce np. we Włoszech, pokazuje, jak pomyślnie można zarządzać rozwojem infrastruktury, zapewniając wysoką jakość jej utrzymania oraz zwiększając - w krótkim terminie - strumień wpływów do budżetu." – tak o modelu finansowania budowy infrastruktury mówił Mieczysław Skołożyński, Zastępca Przewodniczącego Rady Nadzorczej Stalexport Autostrada Małopolska S.A. i Wiceprezes Zarządu Stalexport Autostrady S.A., podczas debaty Europejskiego Kongresu Gospodarczego 2011, poświęconej infrastrukturze i transportowi, której partnerem był SAM S.A.
Mieczysław Skołożyński dodał, iż przygotowanie procesów inwestycyjnych w zakresie budowy autostrad w formule PPP musi uwzględniać perspektywę instytucji finansowych. To gwarancja zdrowych, bezpiecznych projektów. Zdaniem prezesa Skołożyńskiego, obecnie przygotowywany przetarg na autostradę A1 daje nadzieje na przyjęcie takiego podejścia przez stronę publiczną.
W dyskusji na temat celów polityki transportowej, priorytetów w dziedzinie infrastruktury transportu, a także kosztów i sposobów finansowania inwestycji związanych z budową i modernizacją dróg, wzięli udział także m.in. Lech Witecki, p.o. Dyrektora Generalnego, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad; Adrian Furgalski, Dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR; Jerzy Polaczek, Minister Transportu w latach 2005-2007. Panel dyskusyjny poprowadził Tadeusz Syryjczyk, Ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, Minister Transportu i Gospodarki Morskiej w latach 1998-2000.

W realiach wczesnej transformacji lat 90’ XX wieku, środków publicznych nie starczało na wszystkie niezbędne inwestycje, a już zupełnie brakło ich na inwestycje najdroższe – infrastrukturalne. W związku z tym Skarb Państwa postanowił poszukać finansowania dalszej modernizacji A4 w sektorze prywatnym. W roku 1995 roku Agencja Budowy i Eksploatacji Autostrad rozpoczęła postępowanie przetargowe związane z uruchomieniem programu płatnych autostrad w Polsce i jako pierwszy ogłosiła przetarg na budowę przez przystosowanie do odpłatności i eksploatację autostrady A-4 na odcinku Katowice - Kraków. Zgodnie z przyjętym przez stronę publiczną modelem, koszty modernizacji A4 mieli w ostatecznym rozrachunku wziąć na siebie jej użytkownicy, a do kierowania inwestycją wyznaczony miał zostać podmiot prywatny – Koncesjonariusz.

Jednocześnie w drugiej połowie lat 90’, zdając sobie sprawę z jej kluczowego znaczenia dla rozwoju obu miast, właściciel drogi – Skarb Państwa – zdecydował o modernizacji A4. Za pieniądze pozyskane z kredytu udzielonego przez Europejski Bank Odbudowy
i Rozwoju (225 mln zł) w latach 1996 – 97 droga została częściowo wyremontowana. Naprawione zostały wówczas konstrukcja jezdni oraz 5 będących w najgorszym stanie obiektów mostowych.
(...)
Model finansowy

Przyjęty przez Skarb Państwa model finansowy dla autostrady A4 Katowice – Kraków zakłada, że w ostatecznym rozrachunku,
w okresie koncesyjnym, droga ta zostanie w pełni zmodernizowana i wyposażona w urządzenia infrastruktury autostradowej
za pieniądze pozyskane od jej użytkowników, a strona publiczna uzyska dodatkowo znaczące wpływy budżetowe z tego przedsięwzięcia.
W 2027 roku, kiedy zgodnie z zapisami Umowy Koncesyjnej, ten odcinek autostrady A4 wróci pod zarząd Skarbu Państwa, strona publiczna otrzyma nie tylko doskonałą, najwyższej jakości drogę, ale w sumie jej wpływy z tytułu przyznania podmiotowi prywatnemu umowy koncesyjnej osiągną ponad 2,6 mld złotych.

Doskonale widać, że taka A4 jest dzieckiem państwa, które ostatecznie chce je wykorzystać, a którego koszty poczęcia i utrzymania mają ponieść użytkownicy, a więc w dużym stopniu to do nich powinna należeć.
Właściwie to jest ona bardziej państwowa, niż by się mogło wydawać.
Tylko jak rozwiązać problem - zrobić losowanie, podzielić po równo, oddać pracownikom, a może demokratycznie wybrać nowego właściciela?
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
Słupek: a na rynku nie możesz sobie sprawdzić co Ci grozi za np. kradzież arbuza? Jest popyt a nie będzie podaży?

A co do bieżącej kwestii, jak tu ocenić odpowiedzialność białego kołnierzyka z koncernu to jest ona rozczulająco banalna. Oceniamy normalnie, jak w każdym innym przypadku, są dowody, jest agresja, jest szkoda, jest powód, jest pozwany - jest odszkodowanie.

Te kasandryczne wizje wynikają z myślenia etatystycznego. To jest perspektywa ministra sprawiedliwości, chęci całościowego, centralnego załatwienia sprawy. Na wolnym rynku będzie ogromna ilość odrębnych spraw a nie jeden wielki problem towarzysza ministra.
 

Pyæka

New Member
30
0
Znaczy obalenie państwa to w ogóle pryszcz? Tym się już nie martwimy? Teraz naszym zmartwieniem są korporacje?
Nic takiego nie napisałam :) Tylko trudno mi zrozumieć, jak można obalić państwo i nie wypowiedzieć otwartej wojny jego sojusznikom :)

W jaki sposób np. padnie w libertarianizmie właściciel autostrad, które obecnie buduje się w Polsce, po odcięciu pępowiny i po zakumulowaniu gigantycznych ilości kapitału? Niewidzialna ręka? Ludzie zrobią zrzutkę i zbudują obok konkurencyjne autostrady? Masowy bojkot? Czy po prostu wolny rynek wygeneruje helikoptery dla wszystkich?
Na wolnym rynku nie będzie ograniczeń prędkości, które teraz ustanawia rząd. Dlatego na autostrady będzie większy popyt i większa konkurencja.
 

Słupek

Member
335
2
Maciej Dudek napisał:
Słupek: a na rynku nie możesz sobie sprawdzić co Ci grozi za np. kradzież arbuza? Jest popyt a nie będzie podaży?
No to w końcu decydują aksjomaty czy jakiś "rynek"? Jak rynek ustali, że aksjomaty nie mają wartości to będzie ok czy nie ok?

Te kasandryczne wizje wynikają z myślenia etatystycznego. To jest perspektywa ministra sprawiedliwości, chęci całościowego, centralnego załatwienia sprawy. Na wolnym rynku będzie ogromna ilość odrębnych spraw a nie jeden wielki problem towarzysza ministra.
Czyt. "nie wiem czy i jak to będzie działać, ale musimy to wprowadzić, bo tak powiedział tow. Rothbard".
 

s00lis

Member
211
5
Maciej Dudek napisał:
Oceniamy normalnie, jak w każdym innym przypadku, są dowody, jest agresja, jest szkoda, jest powód, jest pozwany - jest odszkodowanie.
A komu dokładnie miałoby przysługiwać odszkodowanie? Obecny etatystyczny system powszechnego opodatkowanie nie jest kompatybilny z libertarianizmem, dlatego nie można dokładnie powiedzieć, przeciwko komu została dokonana agresja. Jeśli ktoś wyrósł na państwych subsydiach, koncesjach, dotacjach, patentach itp. komu dokładnie powinien zrekompensować szkody - każdemu podatnikowi?

Pyæka napisał:
Na wolnym rynku nie będzie ograniczeń prędkości, które teraz ustanawia rząd. Dlatego na autostrady będzie większy popyt i większa konkurencja.
To nie jest pewne. Właściciele autostrady mogą sami naurzucić swoje ograniczenia, jeśli uznają to za słuszne.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
Słupek Ty sądzisz że zasada własności powinna rozstrzygać rodzaj peruki u sędziego? Ktoś Ci nagadał, że z aksjomatu wynika ile zapłacisz za rzucenie w kolegę pestką z wiśni?
 

s00lis

Member
211
5
Pyæka napisał:
To nie jest pewne. Właściciele autostrady mogą sami naurzucić swoje ograniczenia, jeśli uznają to za słuszne.
Wtedy stracą klientów. Wiadomo, że ludzie chcą jeździć szybciej, a nie wolniej.
Gdyby się okazało, że brak ograniczeń prowadzi do częstych wypadków, w których efekcie powstają znaczne utrudnienia na drodze i tamowanie ruchu, takie ograniczenia pewnie zostałyby wprowadzone. Zwolennikiem ograniczeń nie jestem, ale nie można być też pewnym, co do dokładnego kształtu różnych rozwiązań na rynku.
Ludzi może i chcą jeździć szybko, ale jednak dziś wielu z nich jest za ograniczeniami prędkości, więc dlaczego właściciele autostrad nie mieli by wyjść im na przeciw
 

Słupek

Member
335
2
Maciej Dudek napisał:
Słupek Ty sądzisz że zasada własności powinna rozstrzygać rodzaj peruki u sędziego? Ktoś Ci nagadał, że z aksjomatu wynika ile zapłacisz za rzucenie w kolegę pestką z wiśni?
Czyli jak rynek ustali, że za rzucenie pestką albo zastrzelenie albo kradzież arbuza kara powinna wynosić 0 uncji złota, to będzie wynosić 0 uncji złota?
 
OP
OP
tosiabunio

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 157
Pyæka napisał:
Nic takiego nie napisałam :) Tylko trudno mi zrozumieć, jak można obalić państwo i nie wypowiedzieć otwartej wojny jego sojusznikom :)

Ale dyskusja jest bardziej o kapitalistach, a nie korporacjach.

Pyæka napisał:
Na wolnym rynku nie będzie ograniczeń prędkości, które teraz ustanawia rząd. Dlatego na autostrady będzie większy popyt i większa konkurencja.

Będą albo nie, to się okaże. Na wolnym rynku może będą właściciele autostrad, którzy będę chcieli ograniczeń.
 
D

Deleted member 427

Guest
@Słupek

jak masz jakieś fajne hoppizmy o ww. grupach, to chętnie poczytam.

"Demokracja - bóg, który zawiódł" - str 199, 209 i 226 (to tak na szybko z dwóch rozdziałów: "O wolnej imigracji i przymusowej integracji" oraz "O wolnym handlu i ograniczonej imigracji").

Poza tym na liberalis.pl jest wywiad z HHH, w którym mówi tak:

Dyskryminacja wiąże się z kosztami, w szczególności dla przedsiębiorcy myślącego ekonomicznie. Jednak brak dyskryminacji również powoduje koszty. Gdy na przykład w mojej firmie dyskryminuję muzułmanów kosztem chrześcijan, muszę płacić im wyższe pensje niż wówczas gdybym nikogo nie dyskryminował. Mogłoby to obniżyć moją pozycję względem innego niedyskryminującego konkurencyjnego przedsiębiorcy. Lecz byłoby również możliwe, że gdybym nikogo nie dyskryminował i zatrudniał również muzułmanów, wydajność takiej mieszanej załogi byłaby niższa. W takim przypadku moja zdolność konkurowania z jakimś dyskryminującym przedsiębiorcą obniżyłaby się. Nawet z czysto gospodarczego punktu widzenia dyskryminacja może być racjonalna. Gdy czarni przybywają do okolicy zamieszkanej przez białych, wówczas spadają ceny okolicznych nieruchomości. Właściciel mieszkający w takiej okolicy działa ekonomicznie dyskryminując. Włoski restaurator może działać ekonomicznie dyskryminując nie-włoskiego kelnera.

http://liberalis.pl/2007/04/01/wywiad-z ... nem-hoope/

Gabiś recenzując "Demokracje" HHH pisze:

Jedyne formy dyskryminacji w takim systemie, np. dyskryminacji homofoba, który chciałby koniecznie zamieszkać w polis gejowskim, albo kreacjonisty pchającego się do polis ewolucjonistów, to odmowa wpuszczenia ich na swoją własność, odmowa zawierania umów i wchodzenia z nimi w wolne wymiany usług, dóbr i opinii.

W innym miejscu: W ładzie naturalnym całkowicie naturalne, bo całkowicie dobrowolne, wynikające z prawa własności i wolności umów, a nie z polityki państwowej byłyby: dyskryminacja ze względu na pewne zachowania i cechy, wykluczenie, banicja, nietolerancja, ostracyzm, bojkot, segregacja, separacja przestrzenna, gettoizacja, kulturowa, rasowa, religijna czy etniczna homogeniczność wspólnot. Równie naturalne byłyby wynikające z tych samych zasad: włączenie, brak jakiejkolwiek dyskryminacji, desegregacja, przyjęcie do wspólnoty wykluczonego, udzielenie azylu banicie, tolerancja, integracja, kulturowa, rasowa, religijna czy etniczna heterogeniczność wspólnot.

http://www.tomaszgabis.pl/?p=527

Faktem jest, że system, który (jak twierdzi Hoppe) wymaga prześladowania mniejszości by się utrzymać nie wygląda zbyt zachęcająco, jeżeli nie ma się pobudek sadystycznych.

Hoppe nigdy nie twierdził czegoś takiego. Nie wiem, skąd to wziąłeś i nie chcę wiedzieć. Jedyny system, który WYMAGA prześladowania mniejszości, żeby przetrwać, to system państwowy.

Sugerujesz, że Maciek jest nienormalny (vide jego rozkminy co Marks miał na myśli)?

Nic takiego nie sugeruję. Pisząc to, co napisałem nawet nie miałem na myśli Macka.

A te konflikty poza Europą to też nudy w porównaniu do historycznych:

Nudy nie nudy, ale faktem jest, że XX wiek, który był wiekiem demokracji parlamentarnych, to najbardziej rozrywkowe stulecie w dziejach ludzkości. Najpierw wojny światowe, rozpoczęte w 1914 roku i przechodzące w "zimną wojnę" trwającą do początku lat 90 tych, a polegającą na permanentnym zastraszaniu całej ludzkości perspektywą atomowej rozróby.

Oczywiście daleki jestem od doktrynerstwa i prostackiego stwierdzenia, że demokracja była główną przyczyną tych wojen. Była jedną z przyczyn - wcale nie najważniejszą czy decydującą.

Istnieją badania naukowe nt. zależności między systemem politycznym a wojnami:

Zarzuciłeś mnie linkami - ok. Czytałeś te teksty? Jeśli tak, to będziesz pewnie w stanie w kilku żołnierskich słowach wypunktować tezy tych artykułów? W jaki sposób autorzy łączą współczesną, powojenną demokracje, czyli system, którego zasadą polityczną i logiką działania jest wzajemne podjudzanie jednych przeciwko drugim, dzielenie ludu wzdłuż, wszerz i w poprzek oraz prowokowanie kłótni w narodzie, z faktem, że druga połowa XX wieku to okres relatywnie spokojny (czego nie neguję)? Jak w ogóle można w taki sposób idealizować ustrój polityczny, który ma do dyspozycji najnowocześniejsze środki perswazji i który za pomocą organizowanych przez rozmaite departamenty propagandy, ministerstwa propagandy, informacyjne biura wojenne, biura prasowe rządów na okrągło "oświeca", przekonuje, poucza, indoktrynuje obywateli? A są to środki, które równie dobrze mogłyby służyć politykom w jakimkolwiek innym ustroju do neutralizowania niepokojów i kanalizowania gniewu ludu - gdyby wtedy istniały! Czy autorzy tych tekstów biorą poprawkę na to, że druga połowa XX wieku to eksplozywny wzrost dostępności taniej energii i związane z tym potężne przyspieszenie postępu i produktywności realnej? Technologia rozwija się niezależnie od formy ustrojowej, w najbardziej spokojnych czasach w przeszłości wydajność z hektara nie wynosiła nawet 5% tego, co obecnie. "Biedni" chodzą teraz syci, władza może więc spać spokojnie, nikt nie demoluje Waszyngtonu - wszamają pół tuzina hamburgerów i "kryzys zażegnany". Dawniej władza nie miała takiego komfortu. Mając na uwadze te i inne rzeczy, stwierdzam, że demokracja, dajmy na to, czterysta lat temu zakończyłaby się wojną wszystkich ze wszystkimi. Bo nie było technik, pozwalających utrzymać pokój przy ciągle rosnącym zamordyzmie władzy.

Gerard Radnitzky przeprowadził swego czasu bardzo ciekawą analizę współczesnej demokracji pod tym kątem, tj. jej rzekomych zasług na odcinku stanowienia pokoju i raczej upatruje przyczyny owej nudy w innych czynnikach. Polecam tekst, bardzo mądry i w wielu punktach mocno rewizjonistyczny:

http://www.radnitzky.de/pub/peaceful.pdf

Choć tu np. piszą, że demokracje stają bezpieczniejsze od innych systemów dopiero pow. pewnego progu dochodów:

Jest to odkrycie godne Nobla, powiem szczerze. Każdy ustrój staje się bezpieczniejszy od innych ustrojów, gdy ludzie lepiej zarabiają i łażą z pełnym brzuchem. Oczywiście zawsze do pewnego momentu.

Co to znaczy "w zasadzie", biorąc pod uwagę, że na tym forum nawet M. Friedman to trockista?

To znaczy, że w zasadzie miałem mentalność lewicowo-socjalistyczną, czyli dużo słodkiego pierdolenia. Koszernym lewkiem nie byłem nigdy, zawsze miałem odchylenia w kierunku broni palnej, dyskryminowania ludzi, których nie lubię, kary śmierci etc. ale jądro moich poglądów było wówczas różowo-czerwone.

A Friedman na tym forum to trockista, a na forum młodych socjalistów (o akomuchach nie wspominając) to pomagier faszystów i naczelny ideologi faszyzmu Pinocheta, więc wiesz, jak jest - każdy ma swoje jazdy.
 
Do góry Bottom