Postęp technologiczny służący spierdoleniu ludzkości

vapaus

Active Member
209
251
TOMASZ GABIŚ

ANNA STREŻYŃSKA I „WIECZNA MIŁOŚĆ”

Minister cyfryzacji Anna Streżyńska zapowiedziała zbudowanie Wielkiej Polski Cyfrowej. Pani Streżyńska oraz sekundujący jej Mateusz Morawiecki, mający fantastyczne pomysły jak rozwinąć kraj, podniecają sie „elektroniczno-internetową” biurokracją, wdrożeniem „inicjatywy tożsamości elektronicznej” (mobilne eID, czyli dowód osobisty w telefonie komórkowym), wyposażeniem każdego obywatela w adres e-mail itp. Cieszą się elektronicznymi gadżetami niczym dzieci nowymi zabawkami. Czegóż to nie będzie w świetlanej, cyfrowej, przyszłości: e-zdrowie, e-faktura, e-paragon, e-rejestracja, e-recepty, e-skierowanie, e-dowód, e-edukacja, jednym słowem „totalna cyfryzacja”. Po przeczytaniu w „Do Rzeczy” (2016 nr 27) wywiadu ze Streżyńską zadałem sobie pytanie, jak ktoś chcący „unowocześniać” Polskę, może być aż tak „zacofany”: „Chcemy także, aby dzieci mogły się uczyć kodowania na lekcjach informatyki. Chcemy przeznaczyć ponad 120 mln złotych na finansowanie zajęć pozalekcyjnych z programowania dla dzieci z klas I-III ze szkół podstawowych”. Droga Pani Minister! Jeśli w rzadkich chwilach pomiędzy kolejnymi etapami unowocześniania Polski znajdzie Pani czas na lekturę, polecam gorąco książkę Manfreda Spitzera Cyfrowa demencja (przeł. A. Lipiński, Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk 2015), w której niemiecki neurobiolog i psychiatra dowodzi bardzo przekonywująco, że „totalna cyfryzacja” to prosta droga do zgłupienia społeczeństw.

„Totalna cyfryzacja” sprawia też, że realnych kształtów nabiera „smarte Diktatur”, jak niemiecki socjolog Harald Welzer określa coraz ściślejszą, rządowo-korporacyjną, cyfrową kontrolę nad obywatelami i nasilający się atak na wolność jednostki. Ostatnim jaskrawym przejawem dążenia w kierunku cyfrowej „inteligentnej dyktatury” jest zakaz anonimowego korzystania z kart telefonicznych wprowadzony pod starym, wielokroć już wypróbowanym, pretekstem „zwalczania terroryzmu”.

Plan budowniczych nowej „cyfrowej” Polski z pewnością nagoni klientów firmom informatycznym, producentom programów i komputerów, którzy będą sprzedawać swoje bardzo drogie wytwory urzędnikom. I nie tylko urzędnikom, po co bowiem obywatelowi e-mail, po co e-rejestracja jak nie ma zakupionego komputera i wykupionego dostępu do internetu? A to musi zapewnić on sobie we własnym zakresie.

Ambitny plan zakłada również, że za 5 lat udział pieniądza gotówkowego w obrocie spadnie w Polsce do ok. 15 proc., a za lat 10 – o czym z pewnością marzą Streżyńska i Morawiecki – do 0%. Osiągniemy stan „Polski bezgotówkowej”. Nasza dzielna para reformatorów próbuje obywatelom wcisnąć plan likwidacji gotówki pod tak bzdurnymi pretekstami, że wyjaśnić to może jedynie ich głębokie przekonanie, iż obywatele to skończeni idioci ( jest to często spotykana postawa u demokratycznych polityków: „skoro mnie wybraliście, to musicie być idiotami”). Skutkiem powyższego planu będzie nabicie kabzy firmom komputerowym, serwisom internetowym itd. – każdy obywatel będzie musiał mieć komputer, laptopa czy smartfona i korzystać z tzw. bankowości elektronicznej. Skorzystają banki i pokrewne instytucje finansowe – każdy musi mieć konto w banku, kartę płatniczą i bankową, przez bank będzie musiała przechodzić najdrobniejsza transakcja, nawet datek wręczony ulicznemu grajkowi czy księdzu na tacę w kościele. Oznacza to utratę przez obywateli realnej kontroli nad własnymi zasobami pieniężnymi i oddanie jej w ręce banków i rządów (dawna Służba Bezpieczeństwa mogła tylko marzyć o takich możliwościach kontrolowania zachowań ludności). Ogromnemu ułatwieniu ulegną wszystkie działania typu zwiększanie ilości pieniądza, negatywne stopy procentowe (czyli faktyczne zmniejszanie wartości oszczędności), dewaluacje, częściowa lub całkowita konfiskata depozytów etc.

Widać wyraźnie, że obecny obóz rządzący – wbrew temu co głośnym i zgodnym chórem krzyczą jego zagorzali polityczni oponenci – wcale nie „oddala Polski od Zachodu”, lecz wręcz przeciwnie, płynie w jego głównym nurcie. Cokolwiek głupiego albo groźnego na tzw. Zachodzie wymyślą, to zaraz się to w naszym peryferyjnym kraju ochoczo imituje. Ciekawe, że rzeczy dobrych i pożytecznych już tak chętnie się nie naśladuje. Zapewne dlatego, że w ich przypadku proces naśladownictwa wcale nie jest czymś prostym i łatwym, odwrotnie, wymaga – co tylko pozornie wydaje się paradoksalne – wysiłku, pracy, ba, samodzielności właśnie. Streżyńska i Morawiecki reprezentują, dość rozpowszechniony w naszej klasie politycznej, sposób myślenia polegający na utożsamieniu nowoczesności z jej produktami i technologiami, które można zakupić od innych i „wdrożyć”, zamiast z formami myślenia i działania, niezbędnymi do ich wytworzenia.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Nie wiem, czy Drzyzga jeszcze prowadzi ten swój program o różnych dziwakach, ale tutaj pomysł na kolejny odcinek...

Ludzie chcą wyglądać jak w Snapchacie, to nowy poziom obsesji
03.08.2018 16:09
Anna Rymsza
@Xyrcon
Lekarze zajmujący się chirurgią plastyczną zawsze spotykali się z dziwnymi zachciankami klientów, ale aktualny trend wśród młodych klientów znacząco podniósł poprzeczkę absurdu. Młodzi użytkownicy Snapchata chcą bowiem wyglądać tak samo, jak na zdjęciach z nałożonymi filtrami upiększającymi.

Nowa moda została nazwana snapczatową dysmorfią. Selfie z nałożonymi filtrami powiększającymi oczy, podnoszącymi kości policzkowe, wygładzającymi skórę i uwydatniającymi usta powodują zaburzenie odbioru piękna przez pokolenie intensywnie korzystające z aplikacji. Coś, co dla osób z zewnątrz wygląda jak karykatura, dla nich jest normą urody, do której dążą za wszelką cenę.

Termin ten ukuła dr Neelam Vashi z Ethnic Skin Center przy Boston Medical Center, która zbadała zjawisko bliżej. Jej zdaniem to, co robi młodzież, zaburza pojęcie piękna także w innych grupach wiekowych i prowadzi do poważnych problemów. Snapczatowa obsesja leży bardzo blisko znanych już nerwic na punkcie wyglądu własnego ciała (cielesne zaburzenia dysmorficzne), charakteryzujących się ciągłymi, głębokimi obawami o własny wygląd. W klasycznym przypadku osoby cierpiące na to zaburzenie skupiają się na takich detalach, jak kształt nosa czy odstające uszy w takim stopniu, że mogą nawet podjąć niebezpieczne dla siebie działania, by zmienić wygląd.

Snapchatowa odmiana zaś wywołuje nadmierną krytykę własnego wyglądu, normalnych rys twarzy i wszelkich niedoskonałości skóry, które można zamaskować filtrami w aplikacji. Zgodnie z oczekiwaniami, zaburzenie jest popularniejsze wśród młodych dziewcząt, które często korzystają z aplikacji poprawiających wygląd, jak Snapchat czy Facetune oraz mediów społecznościowych, gdzie szukają akceptacji.

Chirurdzy plastyczni zauważyli także, że z roku na rok rośnie liczba osób, które zgłaszają się na operację, gdyż chcą lepiej wyglądać na selfie. Mało kto jednak zwraca uwagę na to, że selfie robimy z niewielkiej odległości (zwykle długość ramienia, często mniej) szerokokątnym obiektywem. Sama fizyka skazuje nas na zniekształcenie twarzy na tych zdjęciach, ale jeśli ktoś częściej spogląda w ekran smartfonu niż w lustro, może utrwalić sobie ten obraz własnej twarzy i do niego dążyć. Problem jest nawet poważniejszy, niż gdy dostęp do retuszu zdjęć miały tylko gwaizdy i modelki, a wzorem do naśladowania były fotomontaże w kolorowych magazynach.

Kiedyś popularnym zabiegiem była rhinoplastyka (poprawa wyglądu nosa), obecnie coraz częściej chodzi o powiększenie warg, oczu albo poprawienie naturalnej asymetrii twarzy. To jeden z efektów korzystania z aplikacji upiększających selfie. Rozjaśniając skórę i usuwając wiele charakterystycznych linii, sprawiają one, że twarz wydaje się bardziej symetryczna. Badacze nie od dziś wiedzą, że nasz gatunek uważa symetrię za atrakcyjną. Jednak przy leczeniu zaburzeń tego typu odpowiedzią nie jest operacja plastyczna, która może tylko pogłębić problem.
 

kompowiec

freetard
2 567
2 622
obecnie coraz częściej chodzi o powiększenie warg, oczu albo poprawienie naturalnej asymetrii twarzy.
Wiecie dlaczego nie jesteście 100% hetero? Powód jest prosty - nie fapujecie do chińskich bajek. Po pierwsze rysunek zawsze implikuje perfekcje, wszystkie cechy atrakcyjności fizycznej są na rysunku idealne. I tak w chińskich bajkach nie ma problemów dermatologicznych, a wysoka jasność i kontrast pozwala uzyskać maksymalny efekt lśnienia skóry. Podobnie jest z jakością włosów, do której zapewne jako zubożałe osobniki hetero nie przywiązujecie szczególnej uwagi. Włosy są jedną z cech atrakcyjności fizycznej ponieważ niosą że sobą wyraźną informację na temat potencjału rozrodczego - są markerem stan zdrowa i diety z okresu 2-3 lat wstecz. W bajkowej, dwuwymiarowej przestrzeni włosy zawsze wydają się być doskonałe - lśniące, gładkie, bardzo gęste i o dużej objętości. Tego nie zaznacie w swoim chujowym 3d.
Fapujecie do tych swoich pokrzywionych 3d świń i zapewne nawet nie zważacie na coś tak ważnego jak bilateralna symetryczność ciała, kolejna istotna cecha atrakcyjności fizycznej no ale skąd to możecie wiedzieć jak brakuje wam hetero procentów xD. Im bardziej symetryczne połówki ciała, tym lepsza jakość materiału genetycznego przenoszonego przez osobnika, gdyż wszelakie losowe mutacje w genotypie mogą nierównomiernie zakłócić rozwój fizyczny jednej części. Niesymetryczność ciała może być także wskaźnikiem choroby czy infekcji pasożytniczej. I znów chińskobajkowy świat tutaj góruje ponieważ niesymetryczność na papierze dla wprawionego rysownika nie istnieje, dla matki natury jest nie do wyeliminowania.
I w końcu najbardziej charakterystyczny element chińskobajkowych rysunków - konstrukcja twarzy. Twarz taka posiada cechy twarzy neotenicznej takie jak duże oczy, szeroki rozstaw oczu, mały nos, mały podbródek czy wąska żuchwa. Pewnie myślicie teraz, że tylko pedofile i papieże jarają się dziecięcymi twarzami. Niestety takie myślenie jest kolejnym dowodem na waszą postępującą demaskulinizację. Cunningham (1995) w swoich badaniach na grupie 100% hetero mężczyzn różnych narodowości zaobserwował, że twarz z cechami neotenicznymi jest bardziej atrakcyjna niezależnie od kultury z jakich pochodzi oceniający. Rezultat taki ma oczywiście swoje biologiczne uzasadnienie. Elementy twarzy są nośnikiem informacji o funkcjonowaniu układu hormonalnego. Duże oczy sygnalizują zatrzymanie wzrostu łuku brwiowego, elementu kostnego twarzy, za którego wzrost odpowiedzialne są androgeny. Wzrost nosa i żuchwy hamowany jest przez duże stężenia estrogenów. Wysoki stosunek stężeń estrogenów do androgenów jest natomiast dobrym markerem potencjału rozrodczego samicy.
Tak więc niezależnie od waszych upodobań, fetyszy czy dewiacji seksualnych nigdy nie będziecie posiadać tak silnego heteroseksualnego instynktu jaki posiadają łibusy, handlujcie z tym.
1449146103253.gif
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wielkie ekrany zamiast okien. Samochody autonomiczne jak klatki dla ludzi
02.01.2019 11:54
Kamil Rogala
@CarlitoNeo
Autonomiczna technologia jazdy drastycznie zmieni przyszłe samochody, a Hyundai Mobis daje nam wgląd w to, jak może wyglądać wnętrze takiego pojazdu przyszłości. Wygląda bardzo nowocześnie i… przygnębiająco.

Już na najbliższych targach CES zadebiutuje nowa koncepcja wnętrza pojazdu autonomicznego (Autonomous Driving Interior Concept), która ma za zadanie pokazać, jak może wyglądać motoryzacja przyszłości, zdominowana przez pojazdy z autonomiczną technologią jazdy poziomu 4 i 5. Wygląda to dość przerażająco i przygnębiająco. Zdaniem projektantów z Hyundai Mobis, kierowcy i pasażerowie przestaną zwracać uwagę na drogę i otoczenie, dlatego też zastosowanie ekranów na szybach będzie lepszym rozwiązaniem i zapewni więcej przyjemności, niż podziwianie nudnych widoków.

Pozytywem jest fakt, że szyba przednia będzie nadal przezroczysta w trybie sterowania ręcznego, ale po przejściu w tryb autonomiczny zmieni się w ogromny wyświetlacz, który może być używany do wyświetlania filmów i strumieniowej rozrywki. Szyba przednia może również wyświetlać aktualizacje podróży, a nawet być całkowicie zaciemniona, jeśli pasażerowie zechcą zdrzemnąć się podczas nocnej podróży.

Kolejnym krokiem jest zastąpienie tradycyjnego sterowania dotykowego interakcją gestami na wzór tej, którą stosują teraz niektórzy producenci np. BMW. Zamiast interakcji z tradycyjnym systemem informacyjno-rozrywkowym za pomocą ekranu dotykowego, użytkownicy mogą wykonywać gesty w powietrzu, aby wybierać między filmami i regulować głośność. Osobiście nie jestem przekonany do tego rozwiązania i wolałbym sterować wszystkim dotykowo za pomocą małego ekranu, niż machać rękami w powietrzu.

Kolejną interesującą cechą jest technologia rozpoznawania emocji. Hyundai Mobis twierdzi, że system wykorzystuje kamerę do określenia nastroju człowieka, dzięki czemu może automatycznie zmieniać atmosferę wnętrza pojazdu, aby zaspokoić jego samopoczucie. System może również dzielić się z innymi pojazdami informacjami na temat nastroju pasażerów. Zdaniem autorów projektu, może to pomóc w „uniknięciu potencjalnych wypadków wśród rozłączonych lub rozproszonych kierowców/pasażerów”.

Poza koncepcją wnętrza, Hyundai Mobis zaprezentuje swoją technologię komunikacji świetlnej, która umożliwia autonomicznym pojazdom komunikację z pieszymi i innymi pojazdami za pomocą inteligentnych urządzeń oświetleniowych.
Lemingi nawet nie zorientują się, kiedy rząd zaprogramuje ich autonomiczne wozidła na dowóz do holocaustycznej rzeźni, bo w swojej ostatniej drodze będą oglądały jakieś seriale...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Całe to MGTOW musi być ekspozyturą lobbystów producentów seks-botów. Nie zdziwiłbym się, gdyby wyszło takie drugie dno.

Digiseksualizm: eksperci obawiają się, że relacje z seks-robotem zastąpią prawdziwe związki

11.02.2019 10:55
Piotr Urbaniak
@gtxxor
Czy popularyzacja seks-robotów i innych zaawansowanych gadżetów erotycznych może wpłynąć negatywnie na relacje międzyludzkie? Eksperci uważają to za bardzo prawdopodobne.

Wykładający filozofię dr Neil McArthur z Uniwersytetu w Manitobie, a także dr Markie Twist z Uniwersytetu w Wisconsin, specjalista ds. edukacji seksualnej, w rozmowie z Daily Star Online wyrażają niepokój w związku z migracją seksualności człowieka w stronę nowych technologii. Naukowcy mówią o relacji romantycznej z programami i maszynami.

To zaskakujące zjawisko określają mianem digiseksualizmu.


Od Tindera do seks-robotów
Co ciekawe, według McArthura i Twista, digiseksualizm nie jest niczym nowym; narodził się wraz z rozwojem internetu, na portalach randkowych. Eksperci sugerują, że udziela się tam pewna grupa ludzi, którzy czerpią pełną satysfakcję z internetowego flirtu i nawet nie dążą do spotkania.

Teraz wskazują na drugą falę tego zjawiska, wywołaną – ich zdaniem – bezpośrednio przez rozwój smart seks-urządzeń, które są w stanie zaspokoić także potrzebę kontaktu fizycznego, a nie tylko wypełniają sferę emocjonalną. Pojawia się wniosek, jakoby seks-roboty lub inne e-doświadczenia seksualne o wysokiej immersji, na przykład VR, mogły zastąpić drugiego człowieka.

W skrajnych przypadkach osoba digiseksualna miałaby w ogóle nie odczuwać pociągu do innych ludzi, skupiając swoją uwagę wyłącznie na elektronicznych gadżetach. I choć na ten moment nie jest to zbyt częste zjawisko, naukowcy sądzą, że z biegiem lat digiseksualistów zacznie przebywać, a to nie wróży najlepiej w kontekście budowy rodzin i zdrowych relacji społecznych.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 200
Twitter is eroding your intelligence: Study

Using Twitter reduced performance on the test by about 25 to 40 per cent of a standard deviation from the average result, as the paper explains.
Jeff Hancock, the founding director of the Stanford Social Media Lab, described these as "pretty big effects".
Notably, the decline was sharpest among higher-achieving students, including women, those born in Italy and those who had scored higher on a baseline test. This finding, the paper notes, bolsters the conclusion that blogs and social networking sites actively impair performance, rather than simply failing to augment learning.
(..)
While social media shouldn't be dismissed as a learning tool, more thought is required to determine the strengths of different technologies and their proper audience, she said.
Above all, the communications professor emphasised, platforms like Twitter should not replace more traditional methods of engagement, especially in grappling with complex topics - whether that means a presidential election or the plot of The Late Mattia Pascal. The problem, said Barbetta, is that people will take a shortcut if it's given to them.

"But a shortcut won't take you to the destination in this case," he added. "It will take you somewhere different."
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
Ale miałem hecę, któa dała mi do myślenia.

Wczoraj odbywała się moja obrona dyplomu magisterskiego z malarstwa. I była groźba, że mógł się nie odbyć. A to dlatego, że nie było jednego z moich promotorów, a żeby obrona się odbyła potrzebne jest sakramentalne "Dopuszczam" każdego z promotorów (jest ich trzech - promotor pracy pisemnej, promotor częsci kierunkowej i promotor aneksu).

Staramy się dodzwonić do brakującej promotorki. Zero sygnału. Nie da jak sie dodzwonić. Już niektórzy (w tym ja) przeczuwali najgorsze. Na szczęście w końcu promotorka przybyła i mogłem przystąpić do obrony i zdałem na ocenę bardzo dobrą. Co się okazało? Promotorka jechała pociągiem z Berlina, który miał spóźnienie. Zaś jej telefon rypnął i dlatego nie mogła odebrać. A skorzystanie z komórki współpasażera nie wchodziło w rachubę, bo nie pamiętała żadnego numeru.

Tak, postęp technologiczny ma swe ciemne strony...

PS. Moja sytuacja była precedensem, bo nigdy nie zdarzył się taki scenariusz (nieoczekiwany brak promotora na obronie) i uczelnia nie miała planu awaryjnego.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 200
Akurat dla mnie to po prostu brak wiedzy o backupie albo głupota. Poza tym zwykle uczelnia ma podane nr telefonów na stronie. Myślę, że powinno się dać zdobyć z sekretariatu zdobyć numer do pracownika uczelni.
 

Siegfried

Active Member
108
245
Smutny news.
1561554851750.png
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Te narzekania na Google'a i YouTube'a staje się już tak nudne, że aż nie do zniesienia. To tak jakby w PRLu zamiast zakładać wydawnictwa drugiego i trzeciego obiegu, marudzić, że w Trybynie Ludu nie ma miejsca na konserwatywne opinie i siedzieć z założonymi rękoma.

Podobnie jak Weimar był republiką bez republikanów, tak dzisiaj mamy kapitalizm bez zwolenników kapitalizmu, a tym bardziej wolności - wypadałoby wreszcie przyjąć to do wiadomości i z entuzjazmem odciąć się od mainstreamu, stawiając na własne media i samizdaty.

Jak znajdzie się dość wykluczonych, to pojawi się wreszcie motywacja i potrzeba, żeby postawić swoje kontrkulturowe platformy i odzyskać utracony głos, tym razem na własny koszt i dla własnego zysku.

Internet nie kończy się na stronach Google'a i YouTube'a, trzeba mieć niezłe klapki na oczach, żeby zatracić gdzieś jego sens i skupiać się tylko na najpopularniejszych rozwiazaniach, zamiast poszukać albo zaoferować coś lepszego.
 

Maksymiliana

Everyday Hero
316
176
Ja ubolewam nad tym co UE wprowadzi do aut za kilka lat
nowy samochód będzie musiał zostać wyposażony w system automatycznego hamowania przed przeszkodą, system wspomagania utrzymania pojazdu w pasie ruchu, system wykrywający zmęczenie i rozkojarzenie kierowcy, system wspomagający cofanie (czujniki lub kamera), instalację umożliwiającą łatwy montaż blokady alkoholowej, czarną skrzynkę oraz system ISA. ISA to układ, który na podstawie danych odczytanych ze znaków drogowych i nawigacji, automatycznie ogranicza prędkość pojazdu.

Ja bym nie chciała żeby ktoś mnie śledził, były jakieś awaryjne połączenia, ja nie chce z nikim rozmawiać. Ja wiem lepiej ile mogę jechać na drodze, bo czasami jest 40 i dwa kilometry prostej drogi....
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Ja bym nie chciała żeby ktoś mnie śledził

Ale nic na to nie poradzisz. Korzyści przewyższają koszty. Ludzie nie chca prowadzić samochodów, chcą być dostarczeni z miejsca na miejsce. W przypadku samochodów - indywidualnie wybrane miejsce, na każde żądanie, od ręki. System zrobi to taniej i lepiej (w tym oczywiście bezpieczniej). Osobiste prowadzenie samochodu jest marnowaniem zasobów intelektualnych i innych. A jego posiadanie na własność - stratą pieniędzy oraz innych zasobów.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Ludzie nie chca prowadzić samochodów, chcą być dostarczeni z miejsca na miejsce.
Ludzie nie chcą jeździć, chcą się przemieszczać.

Osobiste prowadzenie samochodu jest marnowaniem zasobów intelektualnych
Przy podobnym rozumowaniu każda zabawa intelektualna byłaby marnowaniem zasobów.

A jego posiadanie na własność - stratą pieniędzy oraz innych zasobów.
Tak.

IMHO:

jazda samochodem
(w szczególności szybka, dryfty, starty, walka o pool position na światłach itp.) -> przyjemność i adrenalina
przemieszczanie się samochodem - cwelioza totalna

samochód na własność -> przyjemność posiadania własności
notoryczne korzystanie z cudzego samochodu -> żadna przyjemność
 

Maksymiliana

Everyday Hero
316
176
Generalnie to jest tak, że jak się kupuje auto na własność to auto staje się twoim nabytkiem, dobrem materialnym, które służy do przemieszczania się z pkt A do B
Nie mówię tu o używaniu auta np w abonamencie czy leasingu. Bo nie jesteś właścicielem a używaczem.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
Tolep, jeszcze nie ma niedzieli, a ty już się nawaliłeś? Chyba państwo coś powinno z tym zrobić, bo sam sobie nie radzisz.

Nie jest lepiej i wygodniej. Jest tak, bo grupie biurokratów tak się uwidziało, i nic poza tym.

Być może podobne systemy, a przynajmniej część z nich, w jakimś stopniu zostałyby wdrożone przez rynek, ale nie wiadomo. To wszystko, poza kwestiami inwigilacji, po prostu kosztuje. Nie każdy chce wydawać dodatkowe 5, 10 czy 20 tysięcy przy zakupie nowego auta.

Oczywiście trafią się zjeby, które powiedzą, że jak ktoś wydaje 30k na auto, to może wydać też 40, a jak 40, to 50 itd. Dlatego proszę nowych nabywców aut o kontakt ze mną w celu podania numeru konta na jaki mają przekazać mi pieniądze. W końcu co za różnica te kilka tysięcy w te, czy we wte.

Zaś na bełkot o tym jakoby własność była marnowaniem zasobów, szkoda mi marnować moich zasobów intelektualnych.
 

Maksymiliana

Everyday Hero
316
176
Na wyprodukowanie 1 samochodu potrzeba dość sporo CO2 - dużo, dużo więcej CO2 potrzeba na samochód elektryczny.

Dlatego tutaj również nie kumam polityki UE, która śrubuje wymagania co do samochodów i ich silników.
Taki samochód to pewnego rodzaju zabawka - 3 lata i kupuj nowy. A chyba powinno być na odwrót. Aby samochody jak najdłużej jeździły, wtedy obciążenie CO2 może by choć trochę spadło - ekoterroryści byliby zadowoleni.
 
Do góry Bottom