Hitch
悟
- 3 220
- 4 877
Podniecałeś się cały czas, że sobie nie zaakceptujesz umowy i będziesz dzięki temu od niej wolny.
To nie kwestia akceptowania lub nie umowy, tylko tego, że nikt takowej nawet nie próbuje zawrzeć. O umowie można mówić, kiedy dwie strony wspólnie negocjują warunki i się pod nimi podpisują. Żaden dystrybutor nie pytał się mnie, czy chce z nim podpisać jakikolwiek papier.
Co do orientacji tego forum-wydaje mi się, że jednym z filarów bycia libem jest szacunek do praw własności.
Własność może odnosić się tylko do sfery fizycznej. Natura informacji nie pozwala na posiadanie jej. Głupi rachunek prawdopodobieństwa mówi, że ktoś, gdzieś, kiedyś może wymyśleć dokładnie to samo, co ty (bez oczywiście wiedzy o twoim pomyśle). Dlaczego taka osoba ma cierpieć, bo ty wpadłeś na to pierwszy albo wpadłeś jako drugi czy pięćdziesiąty, ale jako pierwszy sobie np. opatentowałeś?
Gdyby kalkę "umowę widziałem, ale wcale się z nią nie zgodziłem" przenieść na inne sfery życia, skonczyłoby się zupełną masakrą.
Ponownie - umowa nigdy nie jest jednostronna. Umowę można złamać tylko jeśli w pierwszej kolejności została ona zawarta.
Czy kiedyś masowo ktoś umarł od czytania, słuchania muzyki, oglądania filmów, albo grania w gry?
Czy oryginał przestaje istnieć, kiedy powstaje jego reprodukcja? Jeśli nie to nie możemy mówić o żadnej szkodzie dla twórcy.