Piractwo to kradzież?

tomahawk

Well-Known Member
736
1 296
Witam wszystkich,
Posłużę się pewnym przykładem. W XIX wieku żył jeden z większych umysłów Bernhard Riemann. Matematycy, których znam i najbardziej szanuję twierdzą, że to z pewnością najgenialniejszy matematyk. Jeden ze znajomych matematyków, który całe życie zajmuje się teoriami zapoczątkowanymi przez Rimanna (między innymi hipotezą Riemanna) stwierdził, iż do tej pory powstały setki tysięcy artykułów naukowych na temat hipotezy Riemanna i innych dziedzin, które zapoczątkował Riemann, miliony stron, jednak żaden z tych artykułów/książek nie jest nic wart w porównaniu z dziełem Riemanna: "die Hipothesen, welche der Geometrie zu Grunde liegen" (co można mniej więcej przetłumaczyć jako: Hipotezy, u podstaw których leży geometria, dzieło liczy kilkadziesiąt stron praktycznie samego tekstu, mało jest wzorów), w którym na trzech stronach dotyczących funkcji dzeta Riemanna są tak daleko posunięte intuicje matematyczne i głębokie myśli, iż wszystkie te razem wzięte miliony stron powstałe na temat hipotezy Riemanna nie są tych trzech stron warte. To jest opinia matematyka, który całe życie się tym zajmuje, ja natomiast, gdy jeszcze zajmowałem się matematyką, interesowałem się inną dziedziną matematyki, jednak trochę liznąłem geometrii różniczkowej, i mogę potwierdzić, że Berhard Riemann był człowiekiem genialny, czy najgenialniejszym, trudno jest mi oceniać, gdyż nie mam do tego kompetencji. Jednak do rzeczy. Jak wyglądała kariera Riemanna? Artur być może pomyśli, że Riemann zawdzięcza swoją sławę państwowej szkole, ministerstwu oświaty, programom innowacyjności. Nie, tutaj muszę zdziwić Artura. Riemann dość wcześnie zaczął przejawiać zdolności matematyczne, jego ojciec to zauważył (podobna historia jak w przypadku innego matematyka Leonarda Eulera) i mimo złej sytuacji materialnej, ojciec młodego Bernharda postanowił ciężko pracować i inwestować w jego naukę - ojciec zwolnił go nawet z wszelkich prac domowych. Riemann, z natury skromny, nieśmiały i do bólu uczciwy, rozpoczął ciężką naukę, aby nie zawieść pokładanych w niego nadziei. Przypomnę tylko, iż działo się to wszystko z czasach, gdy Bismarck jeszcze nie zjednoczył Niemiec, zamiast których istniały dziesiątki księstw i królestw. Po zakończeniu studiów, Riemann zaczął starać się o stanowisko na Uniwersytecie w Getyndze, na której brylował okrzyknięty już za swojego życia księciem matematyków Gauss. Jednak wtedy nie tak łatwo, jak dzisiaj (gdy bezproduktywnych profesorów czy doktorów matematyki jest zatrzęsienie ziemi, nie mówiąc już o naukach "humanistycznych", które są całkowicie zdegenerowane), dostawało się posadę na uniwersytecie - na miano matematyka musiano sobie zasłużyć. Riemann musiał ogłosić listę tematów, z których miał prowadzić zajęcia, za które uczestnicy tych zajęć jemu płacili - tak Riemann się utrzymywał. W końcu zebrała się Rada Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego (chyba tak się to nazywało, już nie pamiętam szczegółów) Uniwersytetu w Getyndze ze starym już Gaussem na czele(Rada składała się z przedstawicieli różnych nauk), która miała rozstrzygnąć, czy warto przyjąć Riemanna do swojego grona. Procedura wyglądała następująco: ubiegający się o stanowisko na Uniwersytecie musiał przygotować trzy tematy, aby później, przed Radą Wydziału oraz słuchaczami (wstęp na odczyt był wolny), przedstawić jeden wybrany przez członków Rady temat. Riemann przygotował trzy tematy: jeden był o szeregach trygonometrycznych, drugi chyba (już nie pamiętam) o całkach, trzeci niepozorny z nazwy: Hipothesen, welche der Geometrie zu Grunde liegen. Zazwyczaj rada wybierała pierwszy numer z listy, dlatego kandydaci na pierwszym miejscu zapisywali temat, z którego czują się najmocniejsi. Jednak złośliwy, stary Gauss wskazał palcem na trzeci temat (tutaj wersja oryginalna tego co wtedy przedstawił Riemann http://gdz.sub.uni-goettingen.de/dms/load/img/?IDDOC=35634), ze wspomnień Dedekinda (najwierniejszego ucznia Riemanna i kontynuatora) wynika, że przez cały wykład Gauss nie odezwał się słowem, ale z twarzy można było poznać, że się jemu podoba wykład; gdy Riemann skończył, Gauss, bez słowa, wstał i wyszedł z sali, w korespondencji Gaussa z fizykiem z Uniwersytetu (nie pamiętam nazwiska) Gauss chwalił Riemanna. Sam Dedekind napisał, że nic nie zrozumiał z wykładu. Riemann został przyjęty. Jednak profesurę zdobył dopiero pod koniec swojego życia, gdy zwolniło się miejsce po Gaussie. Ów wykład stał się podwalinami pod geometrię nieeuklidesową, która to z kolei posłużyła Einsteinowi do stworzenia modelu matematycznego dla Ogólnej Teorii Względności.

Jeżeli zestawimy tę historię z obecnymi czasami, gdy na Uniwersytetach mnoży się różnego rodzaju miernoty, pod pretekstem wdrażania innowacyjności, to widzimy, że to całe straszenie "jeżeli uniwersytety będą prywatne to nie będą się tworzyć nowe teorie i w ogóle cofniemy się w rozwoju, naukowców musi wspierać państwo", możemy wsadzić między bajki. Dzisiaj większość tak zwanych matematyków czy fizyków nie tworzy nic nowego - siedzą na etacie, pisząc kolejne podania o granty do Unii Europejskiej, pisząc recenzję do bezużytecznych artykułów swoich kolegów , nie wspomnę już o paniusiach z kierunków nauczycielskich, które kończąc studia matematyczne nie potrafią zrobić ani jednego zadania olimpijskiego. Według moich szacunków około 5% matematyków na państwowych uczelniach może zasłużyć na miano matematyka. A ilu jest wśród nich Gaussów lub Riemannów? W Polsce żadnego. Oczywiście nie wspominam o tak zwanych kierunkach humanistycznych, gdzie uprawia się bełkot, nie mający z nauką nic wspólnego.

To tyle jeżeli chodzi o mecenat.

Jeżeli chodzi o samą własność intelektualną, to wystarczy spojrzeć na stronę Stanisława Michalkiewicza, gdzie są wpisy o dobrowolnych datkach za materiały umieszczane na stronie. Jakoś Michalkiewicz nie narzeka. A przecież jego teksty czyta około 10 tysięcy ludzi, z czego przecież nie wszyscy mu za to płacą.

Pozdrawiam i przepraszam za przydługi tekst.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
Na pytanie o finansowanie dzieł sztuki i badań teoretycznych jest tylko jedna odpowiedź: prywatne pieniądze. Kosztowne badania i utwory: crowdfunding i obliczenia rozproszone.
Do tego państwo musi przestać bronić oszustów łamiących umowy cywilne, bo teraz to strach dać komuś pieniądze za obietnicę czegoś (albo pracować za obietnicę pieniędzy). On się nie wywiąże, to ty musisz się meczyć z beznadziejnym pozywaniem go. A jak odbierzesz sam co twoje, to jesteś ścigany z urzędu z zarzutem kradzieży lub "zmuszania do zwrotu wierzytelności".
 
Ostatnia edycja:
A

artur1978

Guest
Przecież obecnie bogaci przedsiębiorcy wydają grube miliardy na wszelkiej maści badania, w sytuacji gdy muszą oddawać sporo ze swoich dochodów, bo państwo też chce robić na cudzy koszt swoje badania.
Powiedz nam jaką ty masz w ogóle wizję przyszłości w tym temacie? Rozumiem, że jakby od jutra zniknęło wszelkie finansowanie badań naukowych przez państwa, to przedsiębiorcy łożyliby tylko na badania stosowane i wdrożeniowe do czasu aż wyczerpią pulę wiedzy teoretycznej, którą mogą wykorzystać w swoich produktach, a potem ludzkość przestałaby się rozwijać, bo nikt nie zaryzykuje włożenia swoich pieniędzy w badania podstawowe? Tak to chyba widzą zwolennicy państwowego finansowania nauki.
Ja pierdole czy wy nie umiecie czytac?
Gdzie ja pochwalam istnienie panstwa i sponsorowanie naukowcow przez panstwo?
Pisalem o braku mozliwosci uzyskania natychmiastowej zaplaty za badania podstawowe w kontekscie potrzeb rynkowych.


Przeciez ty tez nie masz pojecia jakby bylo w ankapie, to co tutaj czytam to z reguly jakies wyobrazenia, tylko kompletny megaloman moze myslecze jest w stanie przewidziec tak skomplikowane sprawy.
Ludzkosc moze sie rozwijac i bez badan podstawowych tylko pewnie kierunki tego rozwoju beda inne.
To jak z drogami, gdyby nie bylo drog to moze juz dawno kazdy z nas mialby wlasne urzadzenie do transportu powietrznego bo zamiast rozwijac kolejne generacje samochdow oplacaloby sie bardziej inwestowac w rozwoj malego lotnictwa (jetpacki czy cos w tym stylu).


Co do Riemana to caly wywod pokazuje ze byl tak zdolny ze dostal posade na panstwowym uniwersytecie i ze jak byl mlody to utrzymywal go ojciec, gratuluje ale to nic nie wnosi.
Fakt ze obecnie jest jeszcze latwiej dostac posade na panstwowym uniwerystecie pokazuje degeneracje systemu chociaz nie jest az tak latwo jak sie komus wydaje.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
powracając do głównego tematu, definicja kradzieży jest taka że kopiowanie czegokolwiek nie kwalifikuje sie...

Kradzież zabór cudzej rzeczy w celu przywłaszczenia. Pod pojęciem zaboru rozumie się fizyczne wyjęcie rzeczy spod władztwa właściciela.
 
A

artur1978

Guest
powracając do głównego tematu, definicja kradzieży jest taka że kopiowanie czegokolwiek nie kwalifikuje sie...
Firma A ma na serwerach baze danych klientow,ich preferencjw,ilosc dobr jakie kupuja etc.Firma B wlamuje sie do serwera firmy A i kopiuje te dane wykorzystujac je pozniej do wlasnych celow przez co firma A traci udzialy w rynku i jej zyski spadaja.
Czy firma B ukradla cos wiecej niz troche pradu w trakcie wlamu?
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
To jest podstawowa motywacja wiekszosci tworcow - zysk.

Nie zawsze twórcom idei przyświeca chęć zysku. Idee powstawały zawsze, niezależnie od ich "ochrony" poprzez reżim IP, który w najszerszej formie liczy sobie jedynie 300 lat, a w wielu dziedzinach znacznie mniej.

IP nie jest ani warunkiem wystarczającym do zarabiania na idei, ani też warunkiem koniecznym. Argument utylitarystycznego usprawiedliwiania wprowadzania antywolnościowego rozwiązania jest, generalnie, z dupy.

Przykład, że nie jest warunkiem koniecznym - do 1994 roku nie IP w Polsce nie obejmowało programów komputerowych, co zupełnie nie przeszkodziło mojej pierwszej grze doskonale się sprzedawać i dać mi wtedy kasę przewyższającą minimum dwukrotną średnią krajową. Może to nic imponującego, ale byłe wtedy 25-latkiem bez formalnego wykształcenia.

Przykładem, że nie jest warunkiem wystarczającym jest miliardy "posiadaczy" IP na świecie, które z tego powodu nie czerpią i nigdy nie będą czerpały żadnych korzyści z tej "własności".

Posługiwanie się argumentacją utylitarystyczną, która jest na dodatek błędna (IP nie jest niezbędne do zarabiania na ideach), jest preferowaniem garstki beneficjentów kosztem wszystkich innych pozostałych.

To klasyczny pożyteczny idiotyzm.

Prawdopodobnie za naszego zycia sie o tym nie przekonamy, bo nie zanosi ie na razie na upadek panstw, socjalistyczne idee sa ciagle w modzie.

Ja tam jestem przekonany, że zobaczymy upadek IP, bo koncept ten rozwali technologia. Teraz mamy ostatnie podrygi, z bardzo gwałtownymi ataki i wzrostem zamordyzmu, ale koniec jest bliski.
 

tomahawk

Well-Known Member
736
1 296
artur1978,
Nie państwowym uniwersytecie tylko prywatnym, aż do momentu kiedy królestwo Hanoweru zostało napadnięte i przyłączone do Prus - wtedy mówiło się w samym królestwie o okupacji przez Prusy, ostatnim królem był mason Jerzy V. Nie, ten wywód pokazuje, że Riemann osiągnął to, co osiągnął, ponieważ był najlepszy.

Co do łatwości dostania posady na uniwersytecie w Polsce: w przypadku kierunków humanistycznych to jest to bajecznie proste, wystarczy, że potrafisz uprawiać bełkot; jeżeli chodzi o kierunki ścisłe, to selekcja jest większa, ale nadal posady dostają miernoty.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Czy firma B ukradla cos wiecej niz troche pradu w trakcie wlamu?

Dokonała ingerencji w fizyczne (prawdziwe) urządzenia firmy B. Za to dostanie wpierdol przez PAO.

Natomiast same informacje teraz są w posiadaniu dwóch firm, czyli jest bardziej bogato.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Firma A ma na serwerach baze danych klientow,ich preferencjw,ilosc dobr jakie kupuja etc.Firma B wlamuje sie do serwera firmy A i kopiuje te dane wykorzystujac je pozniej do wlasnych celow przez co firma A traci udzialy w rynku i jej zyski spadaja.
Czy firma B ukradla cos wiecej niz troche pradu w trakcie wlamu?
nic nie ukradła, nie potrafisz czytać ze zrozumieniem? kopiowanie nie spełania warunków definicji kradzieży...
jest za to do odjebania za włamanie sie na czyjś serwer...
 

pikol

Od humanitarystów nie biorę.
1 004
1 635
Uwaga! Zawartość posta jest chroniona na podstawie ustawy dot. ochrony praw autorskich. Kopiowanie, rozpowszechnianie oraz odtwarzanie zawartości posta bez zgody autora jest zagrożone karą pozbawienia wolności lub grzywny!
 
A

artur1978

Guest
Dokonała ingerencji w fizyczne (prawdziwe) urządzenia firmy B. Za to dostanie wpierdol przez PAO.

Natomiast same informacje teraz są w posiadaniu dwóch firm, czyli jest bardziej bogato.
Dostanie wpierdol zgodnie z pewnie z regula proporcjonalnosci Rothbarda czyli bedzie musiala zadoscuczynic za zuzyty prad o jaka straszna to bedzie kara. No bo skoro baza danych z definicji jest niczyja to nie bedzie jej mozna wycenic.
Nie wiem ilu z was ma wlasne firmy i pracuje dla samych siebie ale na podstawie wypowiedzi wydaje mi sie ze niewielu.
ja jestem liberalem od urodzenia dla mnie swiat zawsze byl prosty, kazdy powinien martwic sie o siebie, nie wtracac sie w sprawy innych, ingerencja panstwa, autorytetow moralnych czy ideologii jest zbedna i niepotrzebna i swiadczy o slabosci tych ktorzy je popieraja.
Podobnie biznes ktory prowadze jest moja wlasnoscia, buduje cos sobie, zbieram kapital w postaci wiedzy, kontaktow i bazy klientow.
I to jest MOJ dorobek.
Koncepcja ze ktos ukradnie czesc wiedzy, ktora nie chce sie dzielic i ktora jest wynikiem mojej ciezkiej pracy i bedzie mnie przekonywal ze mogl to zrobic bo informacja nalezy do wszystkich jest megalewcka i tak sprzeczna ze zdrowym kapitalistycznym rozsadkiem ze az boli.
Zbuduj sobie wlasna baze klientow, te informacje sa przeciez ogólnodostępne tylko ze ich uporzadkowanie wymaga gigantycznych kosztow i pracy.
Ale pewnie teraz bedziecie mi wmawiac ze to ja jestem lewakiem bo uwazam ze prawo do gromadzenia i dysponowania efektami mojej pracy jest nierozerwalnie powiazane z prawem wlasnosci.

Nie jest bardziej bogato bo to dalej ten sam rynek, ktory byl tyle ze firma A stracila kosztem firmy B.
Nie mozna sie odnosic do globalnego rynku bo rownie dobrze wtedy jak ci ukradne buty to moglbym powiedziec ze nikt nie stracil bo butow na swiecie jest ciagle tyle samo.
 
T

Tralalala

Guest
Ależ on nie ma prawa zajebać Ci tej bazy skoro ona leży sobie u Ciebie, co innego gdybyś ją udostępnił.
 
A

artur1978

Guest
Taa tyle ze zajebanie tej bazy jest dla wielu dyskutantow tutaj takim samym przewinieniem jak zajebanie filmu porno czyli jakims tam naruszeniem wlasnosci wynikajacym glownei z tego ze ktos zuzyl jakies setne wata pradu na operacje na dysku.
To ze jedno nie powoduje zadnych strat a drugie spowoduje ogromne nie ma jak widac wiekszego znaczenia co kloci sie ze zdrowym rozsadkiem i po prostu nie jest do zaakceptowania i w systemie wolnosciowym musialoby doprowadzic do konfliktow oraz sposobow ich rozwiazywania.
Na pewno w zadnym kapitalizmie nie jest mozliwe zeby uchodzilo to plazem,bo przeczy to naturalnemu i zdroworozsadkowemu pojeciu sprawiedliwości.
Predzej juz przedsiebiorcy popra rzad niz infolewakow ktorzy im beda wciskac ze to w imei wiekszej wolnosci
I wszystkie dywagacje na temat rzadow, zlych ludzi z korporacji, etc nie maja tu zastosowania bo to typowy przyklad walki biznesowej, ktora sie toczy i toczyc bedzie w kazdym systemie
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Dostanie wpierdol zgodnie z pewnie z regula proporcjonalnosci Rothbarda czyli bedzie musiala zadoscuczynic za zuzyty prad o jaka straszna to bedzie kara. No bo skoro baza danych z definicji jest niczyja to nie bedzie jej mozna wycenic.

Kara będzie za włamanie i skorzystanie z czyjegoś systemu komputerowego (taki tresspassing), a nie za "ukradzenie" wiedzy. Nie masz zielonego pojęcia jaka kara będzie w wolnościowym systemie prawa prywatnego za taki rodzaj agresji. Może być niska, może być wysoka.

Nie wiem ilu z was ma wlasne firmy i pracuje dla samych siebie ale na podstawie
wypowiedzi wydaje mi sie ze niewielu.

Jestem przedsiębiorcą dłużej niż Ty. To nie jest żaden argument.

Podobnie biznes ktory prowadze jest moja wlasnoscia, buduje cos sobie, zbieram kapital w postaci wiedzy, kontaktow i bazy klientow.
I to jest MOJ dorobek.

To może być twoją "własnością" tak długo, jak zachowasz tę wiedzę wyłącznie dla siebie. Niestety, gdy ktoś zdobędzie wiedzę, kto jest Twoim klientem, czy jaki jest do niego kontakt, to nic nie możesz zrobić.

Zdobycie tej wiedzy może nastąpić w sposób zupełnie pokojowy, bez żadnej agresji na Twoje fizyczne dobra. Poprzez obserwację, wywiad, przypadek etc.

Koncepcja ze ktos ukradnie czesc wiedzy, ktora nie chce sie dzielic i ktora jest wynikiem mojej ciezkiej pracy i bedzie mnie przekonywal ze mogl to zrobic bo informacja nalezy do wszystkich jest megalewcka i tak sprzeczna ze zdrowym kapitalistycznym rozsadkiem ze az boli.

Boli poziom głupoty (sorry, już jedziemy ad personam, bo nie masz pojęcia o prowadzeniu dyskusji na argumenty), który reprezentujesz.

1. Nie możesz być właścicielem wiedzy. Te same informacje biznesowe (klientów, kontakty, cenniki, rabaty) może zdobyć każdy, na drodze zupełnie pokojowej, bez agresji na Ciebie i twoją prawdziwą własność. To jest absurdalny koncept.

2. Co więcej, może tę wiedzę uzyskać zupełnie niezależnie od Ciebie. Zdobyć zupełnie przypadkiem, oferując podobne towary i usługi, nie mając pojęcia o istnieniu Twojego biznesu. Wasza baza może się w znacznej części pokrywać. Kto więc jest właścicielem tej wiedzy?

3. To jest wzruszająca historia, ale to nie jest żaden argument za "własnością" wiedzy.

Zbuduj sobie wlasna baze klientow, te informacje sa przeciez ogólnodostępne tylko ze ich uporzadkowanie wymaga gigantycznych kosztow i pracy.

To sobie pilnuj tej wiedzy (tajemnicy). Ale fakt, że zebrałeś jakieś informacje i je uporządkowałeś, nie daje Ci własności tych informacji. Są one dostępne dla każdego, niezależnie, czy tego chcesz, czy nie.

Na pewno w zadnym kapitalizmie nie jest mozliwe zeby uchodzilo to plazem,bo przeczy to naturalnemu i zdroworozsadkowemu pojeciu sprawiedliwości.

IP nie ma nic wspólnego z naturą. To nie jest naturalne wytworzone prawo - do 1710 nie istniał prawny koncept prawa autorskiego, a powstał jedynie dlatego, że było to w interesie państwa.

Jest to prawnie sankcjonowany przez państwowy monopol i jak każdy państwowy monopol nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem (i kapitalizmem).

Predzej juz przedsiebiorcy popra rzad niz infolewakow ktorzy im beda wciskac ze to w imei wiekszej wolnosci

Otrzymujesz ostrzeżenie za infolewaków. Jeszcze raz polecisz tak nieostrożnie i pożegnamy się.

Dyskusja z Tobą jest jałowa i toczę ją jedynie dla potrzeb przyszłych czytelników, ale zaczynasz mnie wkurzać, bo z braku argumentów chwytasz się tanich obelg.

Przedsiębiorcy będą zawsze stanowić mniejszość i próba narzucenia przez nich niewolnościowych rozwiązań na resztę ludzi skończy się dla nich źle. IP nie ma szans przetrwać.

Czy masz jakieś sensowne argumenty, czy jedynie rzewne historie oraz utylitarystyczne apele? Bo jeśli nie, to daj już spokój.
 
A

artur1978

Guest
Kara będzie za włamanie i skorzystanie z czyjegoś systemu komputerowego (taki tresspassing), a nie za "ukradzenie" wiedzy. Nie masz zielonego pojęcia jaka kara będzie w wolnościowym systemie prawa prywatnego za taki rodzaj agresji. Może być niska, może być wysoka.

Nie o tym jest mowa, znowu zmieniasz temat.
Wlamanie do kompa sasiada przez jakiegos smarkacza bedzie musialo byc tak samo karane jak wyrafinowane wlamanie w celu biznesowym.
O tym jest mowa i wydaje mi sie to oczywiste, jesli tego nie dostrzegasz to sorry ale ja juz wymiekam.


Jestem przedsiębiorcą dłużej niż Ty. To nie jest żaden argument.

Fakt jak widac nie kazdy przedsiebiorca rozumie mechanizmy rynkowe.


To może być twoją "własnością" tak długo, jak zachowasz tę wiedzę wyłącznie dla siebie. Niestety, gdy ktoś zdobędzie wiedzę, kto jest Twoim klientem, czy jaki jest do niego kontakt, to nic nie możesz zrobić.

Zdobycie tej wiedzy może nastąpić w sposób zupełnie pokojowy, bez żadnej agresji na Twoje fizyczne dobra. Poprzez obserwację, wywiad, przypadek etc.

"Moze" , odwolujmy sie dalej do statystycznie nieistotnych przykladow, zeby udowadniac kwestie ideologiczne. Takie myslenie jest po prostu slabe i dobre dla tych, ktorzy nie maja naukowego podejscia. Przyklad byl konkretny i rozmywanie go jakimis teoretycznymi dodatkowymi warunkami jest zwykla manipulacja. Zreszta "wywiad" w celu pozyskania informacji niczego nie zmienia. Wazna jest poczatkowa definicja czy cos jest wlasnoscia czy nie i od tego zalezy czy formy pozyskania takiego dobra beda uznawane za pokojowe i dopuszczalne czy nie.



Boli poziom głupoty (sorry, już jedziemy ad personam, bo nie masz pojęcia o prowadzeniu dyskusji na argumenty), który reprezentujesz.

1. Nie możesz być właścicielem wiedzy. Te same informacje biznesowe (klientów, kontakty, cenniki, rabaty) może zdobyć każdy, na drodze zupełnie pokojowej, bez agresji na Ciebie i twoją prawdziwą własność. To jest absurdalny koncept.

2. Co więcej, może tę wiedzę uzyskać zupełnie niezależnie od Ciebie. Zdobyć zupełnie przypadkiem, oferując podobne towary i usługi, nie mając pojęcia o istnieniu Twojego biznesu. Wasza baza może się w znacznej części pokrywać. Kto więc jest właścicielem tej wiedzy?

3. To jest wzruszająca historia, ale to nie jest żaden argument za "własnością" wiedzy.
Coz nie chce mi sie z Toba uprawiac szermierki na obelgi, wystarczy ze jak dla mnie masz problem ze zrozumieniem prostego przykladu i ciagle powtarzasz argumenty, ktore sie do niego nie odnosza.
Co mnie obchodzi ze ktos zdobedzie sobie taka sama baze w jakis inny sposob.
Co to ma w ogole wspolnego z moim przykladem?
Tysiac przedsiebiorcow moze sobie to zrobic na swoj sposob i kazdy z nich bedzie mogl jej sobie uzywac. Uzywanie i posiadanie mojej wersji nie ogranicza w niczym innych,a ty jak zdarta plyta powtarzasz argument ze ja w ten sposob chce zabronic komus budowania wlasnej bazy, litosci.

To sobie pilnuj tej wiedzy (tajemnicy). Ale fakt, że zebrałeś jakieś informacje i je uporządkowałeś, nie daje Ci własności tych informacji. Są one dostępne dla każdego, niezależnie, czy tego chcesz, czy nie.
Ponownie, kwestia pierwotnej definicji, dlaczego problem ma miec kto jest UCZCIWY a nie ktos kto jest zwyklym pasozytem z premedytacja probujacym wykorzystac slabosc systemu do szkodzenia innym?
Podobnie jak z jablkami w sadzie, jak mi ukradna jablko to chyba problem powinien miec ten kto jablko ukradl a nie ja dlatego ze nie wybudowalem wystarczajaco wysokiego plotu.

IP nie ma nic wspólnego z naturą. To nie jest naturalne wytworzone prawo - do 1710 nie istniał prawny koncept prawa autorskiego, a powstał jedynie dlatego, że było to w interesie państwa.

Jest to prawnie sankcjonowany przez państwowy monopol i jak każdy państwowy monopol nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem (i kapitalizmem).
A kiedys jak pierwsi ludzie byli koczownikami to nie istniala wlanosc ziemi, bo ziemia wydawal im sie bezwartosciowa.Kazdy wypasal sobie lwasne bydlo jak chcial, a przed istnieniem bydla gruoy ludzi po prostu sie przemieszczaly w poszukiwaniu pozywienia.
Prawo wlasnosci ziemi tez nie jest "naturalne" a jest podstawa ideologii libertariańskiej teraz.
To czy cos jest czescia systemu czy nie jest kwestia umowna, tylko ideologom wydaje sie ze kwestie z zakresu nauk spolecznych maja jakakolwiek wartosc "naturalna".



Otrzymujesz ostrzeżenie za infolewaków. Jeszcze raz polecisz tak nieostrożnie i pożegnamy się.

Dyskusja z Tobą jest jałowa i toczę ją jedynie dla potrzeb przyszłych czytelników, ale zaczynasz mnie wkurzać, bo z braku argumentów chwytasz się tanich obelg.

Przedsiębiorcy będą zawsze stanowić mniejszość i próba narzucenia przez nich niewolnościowych rozwiązań na resztę ludzi skończy się dla nich źle. IP nie ma szans przetrwać.

Moze powinien raczej powiedziec anarchisci ale anarchizm bez kapitalizmu to nie bedzie juz anarchokapitalizm.
Do tej pory jak na razie to wiekszosc nieprzedsiebiorcow narzuca socjalistyczne koncepcje calej reszcie, na tym polega chora demokracja.
Wiekszosc przedsiebiorcow jest "naturalnymi" kapitalistami, nie maja moze gorliwosci neofitow przechrzczonych nagle poprzez kontakt z idea w internecie ale maja naturalny zmysl i zrozumienie tego jak dziala rynek.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Ja pierdole czy wy nie umiecie czytac? Gdzie ja pochwalam istnienie panstwa i sponsorowanie naukowcow przez panstwo? Pisalem o braku mozliwosci uzyskania natychmiastowej zaplaty za badania podstawowe w kontekscie potrzeb rynkowych.
Pisałeś, że w akapie teoretyk zajmujący się fizyką zdechnie z głodu, jeśli nie znajdzie sobie innej roboty, a to nie jest prawda. Tyle.
 
A

artur1978

Guest
Pisałeś, że w akapie teoretyk zajmujący się fizyką zdechnie z głodu, jeśli nie znajdzie sobie innej roboty, a to nie jest prawda. Tyle.
Toretyk prowadzacy badania.Ty piszesz ze jesli zajmie sie dydaktyka to nie zdechnie ,zgadzam sie.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
@artur1978
Podejście lewackie (infolewackie) to:
  1. domaganie się państwowej pensji dla twórców badań i sztuki
  2. domaganie się, by każdy musiał udostępniać innym swoje dzieła
  3. opodatkowanie ludzi za to, że mogą kopiować
  4. zakazy przechowywania, zbierania lub przekazywania przez kogoś jakichś informacji
  5. wymuszanie na kimś stosowanie jakichś rozwiązań (zakaz DRM, nakaz stosowania wolnego oprogramowania)
Konkretnie widać to na przykładzie partii infolewackiej, czyli Partii Piratów, albo osób, które pozywają Steam za to, że nie da się tam sprzedawać używanych gier.
 
T

Tralalala

Guest
Nie o tym jest mowa, znowu zmieniasz temat.
Wlamanie do kompa sasiada przez jakiegos smarkacza bedzie musialo byc tak samo karane jak wyrafinowane wlamanie w celu biznesowym.
O tym jest mowa i wydaje mi sie to oczywiste, jesli tego nie dostrzegasz to sorry ale ja juz wymiekam.
A dlaczego miałoby być tak samo karane? Kto ma ustalać jaka będzie kara za dane przewinienie? Państwo przyjdzie i powie taka i taka kara? Czy może jakiś kurwa sędzia? Jak mi się ktoś wjebie i zapierdoli bazę danych to sam oceniam jak go ukarać.
 
A

artur1978

Guest
A dlaczego miałoby być tak samo karane? Kto ma ustalać jaka będzie kara za dane przewinienie? Państwo przyjdzie i powie taka i taka kara? Czy może jakiś kurwa sędzia? Jak mi się ktoś wjebie i zapierdoli bazę danych to sam oceniam jak go ukarać.
Tosiabunio pisal o PAO wiec jego pytaj nie mnie.
W ankapie beda istnialy prywatne agencje zajmujace sie takimi rzeczami,ale nie o tym teraz jest mowa.
 
Do góry Bottom