Piractwo to kradzież?

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Celowe manipulowanie faktami polega na tym że istniejące prawo autorskie - bez względu na to czy sie ktoś z nim zgadza czy nie - nigdy nie zakazywało przekazywania informacji. Zakazuje jedynie kopiowania sposobu przekazywania tej informacji.
Czyli zakazuje... pewnego sposobu przekazywania informacji.
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
Nikogo nie orzę zresztą to nie mój żargon - zwisa mnie czy ktoś mnie "orze" czy nie. Taki sam efekt mają propagandowe tyrady libertariańskich (lub jakichkolwiek innych) kaznodziejów. Padam pod naporem ich argumentów po prostu.
Użyłem argumentu siły na argument siły - nie możesz mieć tego lub tamtego bo nasze święte pisma tak twierdzą.
Cóż na argument siły da się odpowiedzieć tylko siłą - inaczej jako pacyfista bym w ogóle go nie stosował.
Najważniejsze to wykrywać zakłamanie wszędzie gdzie się da.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Nie możesz mieć mojej własności, bo ja tak twierdzę. Tyle. Jakie święte pisma? Co Ty ćpiesz chłopie?
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Użyłem argumentu siły na argument siły - nie możesz mieć tego lub tamtego bo nasze święte pisma tak twierdzą.
Zależy. Ja nie użyłem argumentu siły. Napisałem, że IP jest sprzeczne ze standardową, fizykalną definicją własności. Sprzeczne do tego stopnia, że wymaga kompletnie odrębnego, inaczej sformułowanego prawa własności (opartego o "tworzenie", a nie "homesteading"). Owszem, możesz sobie taką odrębną filozofię wyznawać, ale ona prowadzi do skutków, których żadna racjonalna osoba raczej nie chciałaby uświadczyć (nie możesz używać słów, bo zostały wymyślone przez kogoś innego, mogę zastrzec "chodzenie" i wtedy będziesz musiał stać lub siedzieć, dopóki ktoś nie zastrzeże też tych czynności). Możesz też arbitralnie uznawać, które "sposoby ułożenia materii" są zastrzegalne, a które nie, ale wtedy ciężko Ci będzie odeprzeć argument, że sam piszesz własną niepopartą niczym świętą księgę i wymyślasz arbitralne przykazania.
 

Aterlupus

Well-Known Member
474
971
Celowe manipulowanie faktami polega na tym że istniejące prawo autorskie nigdy nie zakazywało przekazywania informacji. Zakazuje jedynie kopiowania sposobu przekazywania tej informacji. Jeśli ktoś twierdzi że istnieje zakaz przekazywania jakiejkolwiek informacji w prawie autorskim - albo nie wie co mówi albo celowo kłamie.
Czyli jeżeli kopiuje na czyjś dysk film chroniony prawami autorskimi to wszystko jest ok? W końcu sposobem przekazywania informacji będą dopiero programy i kodeki potrzebne do otworzenia filmu, albo raczej fotony emitowane przez monitor.



Inne pytanie mam. Co jeśli ktoś włamie się (oczywiście nie fizycznie - przez sieć) do mojego komputera i skopiuje sobie informacje zapisane na moim nośniku? Nie powoduje to żadnych strat u mnie, nie dochodzi do żadnego fizycznego ataku jak by było jakby ktoś np. ukradł mi pendriva, skopiował info, a potem odłożył na miejsce. Dla mnie jest to oczywista agresja, jak wy na to patrzycie?
Sam akt kopiowania agresją nie jest, gdyby ktoś zgadł sekwencje bitów (jak bardzo abstrakcyjne to wydarzenie by nie było) pliku na twoim komputerze to jest to jego sprawa.

Włam przez sieć to inna kwestia, jak zauważył Madlock mamy tu do czynienia z impulsami elektrycznymi. To że wejście na stronę internetową jest ok, a włam na nią już nie dyktują (niestety) prawa zwyczajowe, na takiej samej zasadzie na jakiej wejście przez otwartą furtkę, po ścieżce i zadzwonienie dzwonkiem jest ok, nawet bez osobistej zgody właściciela, a przeskoczenie przez żywopłot i zaoranie rabatek motyką już nie.
 

Rebel

komunizm warstwowy
679
822
[...] na takiej samej zasadzie na jakiej wejście przez otwartą furtkę, po ścieżce i zadzwonienie dzwonkiem jest ok, [...]

W propie nie koniecznie. I pytanie do FatBanthy: czy w propie można odjebać za wejście na stronę intrernetową?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Skoro śpiocha możesz, za samą egzystencję na Twoim terenie, jeśli oczywiście masz takie prywatne prawo, to nie widzę powodu, aby tym bardziej jakieś celowe akty nie mogły być penalizowane. Możesz ustanowić na swojej działce prawo zabraniające korzystania z telefonu, wniesionego laptopa - albo jakoś regulujące zakres dopuszczonego użytku (nie wolno dzwonić na numery nieparzyste i wchodzić na cia.media.pl). Ale jurysdykcja jest ograniczona granicami własności. Aby ją jakoś przedłużyć potrzebujesz już obustronnych umów.

Ta możliwość wynika z kontroli czegoś materialnego - ziemi. Jeżeli jej nie posiadasz, a nie posiadasz domu sąsiada, nie możesz regulować tam jego zachowania. Więc nie ma mowy o tym, żeby z botnetem walczyć najeżdżając przykładowo serwerownie, wypalając je do gruntu. No chyba, że ich właściciel zobowiąże się jakoś przed Tobą, że nie dopuści, aby jakiś rodzaj danych był stamtąd emitowany do Twojego kompa, a nie dotrzyma warunków, przekraczając uprawnienia wynikłe z takiej umowy.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Więc nie ma mowy o tym, żeby z botnetem walczyć najeżdżając przykładowo serwerownie, wypalając je do gruntu.
Mylisz się. Technicznie jest to możliwe!
Wszystko w obecnych komputerach (>99.5%) jest robione programowo, w tym regulacja temperatury, uruchomianie wentylatorów chłodzących itd. Już w latach 80-tych były eksplioty powodujące podpalenie monitora lampowego lub jego uszkodzenie. Jeśli ktoś jest w stanie przeprowadzić głębokie rootowanie wielu komputerów w serwerowni i uda mu się je wystarczająco rozgrzać, to może doprowadzić do pożaru, zanim systemy serwerowni zareagują. Taki atak spowoduje wyłączenie całej serwerowni na kilka dni.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Technicznie może być możliwe, ale ja w tamtym poście pisałem o możliwościach prawnych. Przy domyślnym braku własności intelektualnej trudno traktować rozsyłanie malware'u, spamu czy cokolwiek innego w tym stylu jako agresję na własność prywatną. I to, że ktoś Ci przyśle łańcuszek św Antoniego nie uprawnia Cię do wjechania na chatę i odjebki, w przeciwieństwie do sytuacji, w której wybiłby Ci okno materialnym kamieniem, nabojem czy czymkolwiek innym. Jeśli komuś się spali komp wykonując jakiś kawałek kodu, czyli tylko informacji, niczego materialnego naruszającego jakąkolwiek przestrzeń, to jego problem, że kupił kompa nie radzącego sobie z jakimś rodzajem informacji.

Jeżeli istnieje ryzyko, że podłączając się do jakiejś sieci narazisz swoje urządzenie na wykonywanie kodu, który je unicestwi, a nie chcesz go podejmować - nie podłączaj go tam.

Nie widzę powodu, abym miał zmieniać całą filozofię polityczną i przejmować się przedmiotami niematerialnymi tylko z powodu tego, że dzisiaj posługujemy się źle zaprojektowanymi urządzeniami, które można popsuć na odległość każąc wykonywać jakieś instrukcje. nie biorąc ich nawet do ręki, nie naruszając innymi przedmiotami materialnymi, co dla klasycznej własności już mogłoby wskazywać na znamiona wandalizmu czy kradzieży.

Oczywiście, jest opcja, że w akapie to providerzy będą "właścicielami internetu", w tym sensie, że podłączając ludzi i gwarantując im usługi netowe, będą to robić pod warunkiem, że klient zobowiąże się, że przy użyciu tych środków komunikacji, nie będzie robił tego, owego i tamtego innym użytkownikom sieci. I później providerzy będą dbać o tę infrastrukturę, inwigilując wszystkich, czy ktoś nie wysyła szkodliwego kodu. A jeśli to zrobi - złamie warunki umowy, co jest już jej naruszeniem i wolno odjebywać.

Ale nie wiem czy podobałaby mi się taka rzeczywistość. Chyba wolałbym dymanie na bazar z dyskietkami jak to było w latach '90, gdy nie było żadnej wielkiej sieci i jakakolwiek władza nie miała takiego dostępu do informacji. A władza w dużej mierze opiera się na wiedzy. Poza tym, technologia informacyjna nie istnieje w próżni. W akapie po prostu by nie produkowano sprzętu z banalnie prostym przełożeniem z poziomu software'u na hardware, jeśli nagminnie z tego powodu trzeba byłoby wymieniać podzespoły czy odjebywać z potomstwem spamerów, bo nikt tego by nie kupował - po co się pierdolić z nową metodą agresji, tracić czas, jeśli można kupić coś, co jest na nią odporne, dla czego to w ogóle nie jest żadną agresją?

Niech się inżynierowie przedmiotów codziennego użytku dostosowują do wolności, a nie wolność ma się dopasowywać do szpiegujących wibratorów z wifi czy innych podsłuchujących czajników, czy klozetów możliwych do hackowania...
 
Ostatnia edycja:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
@FatBantha
Ja nie namawiam do zmiany filozofii politycznej, a jedynie informuję.
Niech się inżynierowie przedmiotów codziennego użytku dostosowują do wolności, a nie wolność ma się dopasowywać do szpiegujących wibratorów z wifi czy innych podsłuchujących czajników, czy klozetów możliwych do hackowania...
Tu oczywiście zgoda.
 

Sputnik

Szalony naukowiec
482
2 171
Jeżeli istnieje ryzyko, że podłączając się do jakiejś sieci narazisz swoje urządzenie na wykonywanie kodu, który je unicestwi, a nie chcesz go podejmować - nie podłączaj go tam.

http://niebezpiecznik.pl/post/miliony-drukarek-hp-mozna-podpalic-zdalnie/
A co gdy mam taką sytuacje: producent wypuszcza nową drukarkę i chwali się, że jest wszystko git bezpieczne itd, więc kupuje drukarke bo mam taką potrzebe, po kilku dniach na całym świecie fajczą się drukarki bo jakiemuś nerdowi w piwnicy się nudziło i szukał luk w zabezpieczeniach drukarek. Czy jedyne co mogę w takiej sytuacji zrobić to stanąc przed lustrem i powiedzieć "sory moja wina, mogłem nie podłączać drukarki pod neta"?
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Czy jedyne co mogę w takiej sytuacji zrobić to stanąc przed lustrem i powiedzieć "sory moja wina, mogłem nie podłączać drukarki pod neta"?
W propertarianizmie możesz wystrzelić rakiety w jego kierunku i kiedy będą miały już wylecieć poza obręb Twojej działki, szybko zrzekasz się prawa własności do rakiet na rzecz anonimowego nabywcy w internecie, który nie zmienia toru rakiet aż dotrą do celu. W ten sposób jesteś czysty, bo to nie Twoje rakiety.

;)
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
A co gdy mam taką sytuacje: producent wypuszcza nową drukarkę i chwali się, że jest wszystko git bezpieczne itd, więc kupuje drukarke bo mam taką potrzebe...

Identyczna sytuacja jest z zamkiem do drzwi lub każdym innym zabezpieczeniem. Nie ma "zabezpieczeń niepokonywalnych".

Podam jako analogię sytuację sprzed terroru patentów czy innych tego typu praw. W XIX wieku producenci maszyn, oprócz pisemnej gwarancji dawali do prawie każdej bardziej złożonej maszyny dokumentację. Ona pozwalała na modyfikacje i naprawy pogwarancyjne. Dziś odpowiednikiem tamtej dokumentacji jest między innymi kod źródłowy. W przypadku drukarki będzie to jakiś Linux, BSD czy coś podobnego. Na to gwarancji nikt nie daje. A jeśli producent da taką gwarancję i spali się 10 milionów drukarek, to producent będzie je musiał naprawić lub wymienić. Może też z tego powodu iść z torbami albo zostanie wydany ofiarom.
 
N

nowy.świt

Guest
Ja nie tak dawno miałem sytuacje, że klient zaczął mi zawracać dupę licencją na mój wirtualny produkt warty ledwie 10 $ z pytaniem czy może odsprzedać itd licencje (a ja nie mam czegoś takiego jak licencje) i jak to w ogóle działa ... po wymianie paru maili wkurwiłem się i napisałem mu że jak nie ma kasy i chce potem odzyskać swój wkład, sprzedając komuś to co kupił to niech w ogóle już nie kupuje i sobie ściągnie pirata, bo co to za cyrk zezwalać na odsprzedaż produktu za 10 $ który waży raptem pół mega - po 2 godzinach jednak kupił, bo widocznie się poczuł się jak kundel (a był Szwabem, więc raczej nie cierpiał na brak perspektyw finansowych)

Widziałem też idiotów z konkurencji, którzy mają tak zwane re-funds (jak klient jest niezadowolony) czujecie to? re-fund za wirtualny produkt który mieści się na starożytnej dyskietce 3,5 cala...


A co do piracenia - ten kto ma dużo kasy raczej powinien wspomóc programistę, muzyka, grafika lub jakąkolwiek osobę, z której pracy czerpie bezpośrednią przyjemność czy innego typu korzyści.

Wiadomo, że nie można kryminalizować piractwa i mieszać w to państwo - ale tak z przyzwoitości - masz kasę to kup to co używasz na kompie lub w swojej pracy (czy to są pirackie template-y do PS, AE, szablony stron w joomla, czy dźwięki do swojej muzyki) - nie masz - trudno - może jak będziesz miał to kupisz.
 

Norden

Well-Known Member
723
900
Wprawdzie to było nie do mnie, ale odpowiem...

Nie ma czegoś takiego jak "własność do nie-materii". Informacja potrzebuje nośnika do egzystencji. Jest jego atrybutem. Tak samo jak kolor jest atrybutem karoserii samochodu. Można mówić o własności samochodu, o własności lakieru do malowania samochodów, ale nie o własności samego koloru.
Zastanów się, czy we wszechświecie który znamy, może istnieć sama informacja bez materialnego nośnika?
A uporządkowane fale elek. magn. czyli sygnał radiowy? Roznosi się w próżni.
Tylko czy informacja staje się informacją kiedy jest widzialna przez zmysły i rozumiana przez daną osobę czy też nie.
Nie znam dokładnej definicji.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
A uporządkowane fale elek. magn. czyli sygnał radiowy? Roznosi się w próżni.
Tylko czy informacja staje się informacją kiedy jest widzialna przez zmysły i rozumiana przez daną osobę czy też nie.
To tak jak z własnością powietrza czy wody. Powietrze może być własnością jak jest zamknięte w butli lub w balonie, a woda jak jest zamknięta w basenie albo we flaszce.
 

Norden

Well-Known Member
723
900
Ja temu nie zaprzeczam. Oczywiste jest to, że jak ktoś emituje jakikolwiek sygnał potem nie ma prawa rościć pretensje do jego własności - czyli wymagać ewentualnej zapłaty.
Bo jest "wrzucany" na posesje (właściwie bez pozwolenia) i od osoby, która jest właścicielem tego terenu należy decyzja co z nim zrobi.

Zwróciłem uwagę, że informacja nie musi koniecznie mieć postaci materialnej (o ile jest wtedy informacją).
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom