Ja kupuje to co mi odpowiada nie patrząc na kraj producenta. Pewnie, że kupiłbym produkt polski aniżeli zagraniczny jeśliby był. Niestety oprócz jedzenia i drobnych rzeczy jesteśmy skazani na produkty niepolskie. Kiedyś nawet z przerażeniem odkryłem, że prawie wszystko co kosztuje powyżej tysiąca złotych i co mam to głównie produkty niemieckie i azjatyckie.
Jem głównie polskie rzeczy w Polsce a niepolskie za granicą. Z prostej przyczyny. Dobrych polskich pierogów nie kupimy w Singapurze podobnie jak dobrych owoców morza u nas lokalnie. No i cena jest horrendalna za takie specjały. Przykładowo 40 g świeżego tuńczyka to 40 zł w jednej ze szczecińskich restauracji, nawet nie poczujemy smaku przy tak ogromnej porcji. I jak on może być świeży? W Odrze tuńczyk nie pływa. No ale pewne produkty żywnościowe jak niektóre owoce i tak musimy jeść niepolskie z oczywistych przyczyn. Bo u nas nie rosną.
A do restauracji staram się nie chodzić, dobrze nie gotują i wielokrotnie byłem rozczarowany. Zacznę może chodzić jak zaczną serwować wodę w dzbanku z lodem, cytryną i listkami mięty za friko. A nie małą szklankę za kilka złotych. To mnie zawsze wkurza. Bardzo często robią tak, że przynoszą szklankę już pełną i klient nie może być pewny co to za woda. A na zwróconą uwagę i prośbę o małą zamkniętą buteleczkę zawsze tłumaczą - ależ proszę Pana my mamy tylko duże butelki i rozlewamy do szklanek. Nad morzem zawsze tak robią w sezonie. A co leją można się tylko domyślić. Słodka tajemnica.
Ponarzekałbym jeszcze ale to nie ma sensu, kończę.
Jem głównie polskie rzeczy w Polsce a niepolskie za granicą. Z prostej przyczyny. Dobrych polskich pierogów nie kupimy w Singapurze podobnie jak dobrych owoców morza u nas lokalnie. No i cena jest horrendalna za takie specjały. Przykładowo 40 g świeżego tuńczyka to 40 zł w jednej ze szczecińskich restauracji, nawet nie poczujemy smaku przy tak ogromnej porcji. I jak on może być świeży? W Odrze tuńczyk nie pływa. No ale pewne produkty żywnościowe jak niektóre owoce i tak musimy jeść niepolskie z oczywistych przyczyn. Bo u nas nie rosną.
A do restauracji staram się nie chodzić, dobrze nie gotują i wielokrotnie byłem rozczarowany. Zacznę może chodzić jak zaczną serwować wodę w dzbanku z lodem, cytryną i listkami mięty za friko. A nie małą szklankę za kilka złotych. To mnie zawsze wkurza. Bardzo często robią tak, że przynoszą szklankę już pełną i klient nie może być pewny co to za woda. A na zwróconą uwagę i prośbę o małą zamkniętą buteleczkę zawsze tłumaczą - ależ proszę Pana my mamy tylko duże butelki i rozlewamy do szklanek. Nad morzem zawsze tak robią w sezonie. A co leją można się tylko domyślić. Słodka tajemnica.
Ponarzekałbym jeszcze ale to nie ma sensu, kończę.