Niemców pojebało, czy mają jakiś plan?

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
ciekawe czy są jakieś statystyki porównujące religijność muzułmańską u ludzi tego samego pochodzenia etnicznego ale mieszkających w europie vs w oryginalnym miejscu swojego pochodzenia np. turcy w niemczech vs turcy w turcji
ktoś coś?
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 193
No właśnie. Wiadomo w końcu kto go pobił? Bo o tej antifie to słyszę jedynie od polskich komentatorów . Mieli co prawda maski, ale równie mogli to być wzbogacacze kulturowi.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
No właśnie. Wiadomo w końcu kto go pobił? Bo o tej antifie to słyszę jedynie od polskich komentatorów . Mieli co prawda maski, ale równie mogli to być wzbogacacze kulturowi.
Jeszcze nie. Pisałem w luźnym sensie, jako że AfD jest przedstawiane jako radykalna, faszystowska organizacja, a atak uznano za motywowany politycznie.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 466
Bezwarunkowy dochód podstawowy w Niemczech. 400 euro za nic

W maju za naszą zachodnią granicą ma ruszyć eksperyment, który sprawdzi, jak bezwarunkowy dochód podstawowy wpływa na życie obywateli. Trwa właśnie rekrutacja, która ma wyłonić 500 chętnych do badania.

Jak informuje wtorkowa "Gazeta Wyborcza", 500 osób biorących udział w programie zostanie losowo podzielonych na dwie grupy.

250 osób będzie przez 3 lata otrzymywało bezwarunkowo 424 euro bez żadnych warunków. Z kolei dla drugiej połowy nie zmieni się nic - będą pobierać zasiłek na dotychczasowych zasadach. Żeby otrzymać pieniądze będą więc musieli aktywnie poszukiwać pracy, czyli regularnie meldować się w niemieckim urzędzie pracy i pozostawać w kontakcie z urzędnikami.

Program nazwany został HartzPlus i jest prowadzony przez prof. Rainera Wielanda z uniwersytetu w Wuppertalu.

Po trzech latach autorzy eksperymentu mają sprawdzać, jak zmieniły się zachowania badanych na rynku pracy. Oprócz tego kontrolowane ma być również zdrowie uczestników i relacje społeczne 500 osób.

Idea bezwarunkowego dochodu podstawowego nie jest nowa. Niedawno zakończył się pilotaż podobnego programu w Finlandii, gdzie obywatele otrzymywali 560 euro co miesiąc.

Wcześniej podobne próby przeprowadzano w niektórych krajach afrykańskich, a także w kanadyjskim Ontario. Ten ostatni przypadek jest już jednak nieaktualny, bo po zmianie władzy z programu zrezygnowano. Okazał się bowiem za drogi. Z kolei mieszkańcy Szwajcarii pomysł wprowadzenia takiego programu odrzucili w referendum.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 791
Niemieckie szkoły i ich muzułmańscy uczniowie
7 lutego 2019
Ostatni tydzień spędziłam w Hamburgu i Berlinie, gdzie w ramach grupy Initiative an der Basis (Inicjatywa u podstaw) spotykałam się z różnymi osobami mającymi bezpośredni kontakt z imigrantami i osobami ubiegającymi się o azyl.

Założycielką tej grupy jest Rebecca Sommer, bohaterka naszego szeroko komentowanego wywiadu z początku 2018 roku. Do Inicjatywy należą wolontariusze, nauczyciele, funkcjonariusze policji, pracownicy wydziału kryminalnego, sędziowie sądu dla nieletnich, prokuratorzy, urzędnicy, pedagodzy, pracownicy socjalni, tłumacze, także osoby z urzędów rozpatrujących podania azylowe, prawnicy, psychologowie i świeccy oraz co bardziej krytyczni migranci.

Wszyscy opowiadali o podobnych, wciąż powtarzających się przypadkach: problemy z integracją, oszustwa azylowe, wysoka przestępczość ze strony imigrantów oraz bezsilność sądów. Nauczyciele wciąż poruszali temat trudności wychowawczych w szkołach i problemów z dziećmi pochodzącymi z rodzin muzułmańskich. Jako najważniejsze postrzegali pogardę i mobbing w stosunku do niemuzułmańskich dzieci, nieposłuszeństwo w stosunku do nauczycieli, wysoki stopień agresji, niechęć do przyswajania wiedzy szkolnej i pogardę dla świeckich wartości.

Poniższy artykuł został napisany co prawda prawie rok temu, ale tematy w nim poruszane są wciąż – a nawet coraz bardziej – aktualne. Autorką jest współpracująca z inicjatywą nauczycielka, posługująca się pseudonimem Andrea F. (istnieje naprawdę, rozmawiałam z nią). Jest to konieczne nie tylko ze względu na jej prywatne bezpieczeństwo, ale także dlatego, że opublikowanie podobnych obserwacji zakończyłoby się dla niej dyscyplinarnym zwolnieniem ze szkoły, co jak się dowiedziałam, zdarzyło się już w Niemczech niejednokrotnie. Z tego powodu większość należących do inicjatywy nauczycieli, bojąc się prześladowań politycznych i obawiając o swoją zawodową egzystencję pozostaje anonimowa.

Andrea F., w imieniu swoim i innych osób pracujących w tym zawodzie napisała rozpaczliwą odezwę, która przypomina mi wiele historii, z jakimi spotkałam się wcześniej lub usłyszałam w ciągu ostatniego tygodnia. (N.O-S.)

* * *

Opowieść Andrei F.

Uczę w bardzo trudnej szkole w Zagłębiu Ruhry. Szkoła należy do „kategorii 5″, tzn.: niewykształceni rodzice, przeważnie pobierający zasiłek Hartz IV i często nie władający językiem niemieckim, klasy z bardzo wysokim odsetkiem muzułmańskich uczniów.

Czasami lekcje nie są już możliwe

W gimnazjum, czyli w klasach od 5 do 10, mamy 25 do 31 uczniów. Nie nauczyli się w domu ani dobrego wychowania, ani wzorców zachowania się, a do tego w większości przechodzą pranie mózgu w pobliskich meczetach. Jako nauczyciel od razu zauważasz, które dzieci odrzucają „niewiernych” i „zachodni” sposób myślenia.

Istnieje kilka klas, w których nauczanie nie jest w ogóle możliwe, I tych „trudnych klas” wciąż przybywa. Każdy nauczyciel zmienia się w takich klasach w pedagoga społecznego, ponieważ chodzi mu już tylko o to, żeby jakoś okiełznać tę hordę do następnego dzwonka. W szkołach istnieją co prawda sale treningowe, do których wysyła się nieznośnych uczniów. Tam powinni przemyśleć i opisać swoje zachowanie. Oni jednak szybko się uczą pisać to, czego się od nich oczekuje, a w ich faktycznym zachowaniu nie zmienia się zupełnie nic.
Jeśli nauczyciel wysyła często zbyt wielu uczniów do sali szkoleniowej, zarząd szkoły pisze skargę, że na lekcjach tej osoby dzieje się coś złego. Doświadczeni nauczyciele wiedzą o tym i dlatego prawie nie wysyłają tam uczniów. Ogólnie biorąc oczekuje się, że nauczyciele będą w stanie poradzić sobie z takimi przypadkami – jeśli nie, to nie jest to wina uczniów, ale nauczycieli. Dyrekcje przywiązują wagę do zewnętrznego wizerunku szkoły, a autentyczne wsparcie nauczyciela ze strony placówki ma miejsce bardzo rzadko.

Uczniowie w szkole średniej są bardzo niespokojni, głośni, obrażają się nawzajem („Pieprzę twoją matkę!”), biją się i nie potrafią przez trzy minuty – i mam na myśli: trzy minuty! – skupić się na jednej rzeczy.

Na telefonie ucznia zdjęcie „ulubionej dziwki”

Ponadto pranie mózgu odbywa się w meczetach, które tym wieku już odwiedzają regularnie. Patrząc na to, co [według nich] co wolno chłopcom i dziewczętom, wracamy do średniowiecza. Muzułmańscy chłopcy z jednej z moich dziesiątych 10 klas powiedzieli szczerze, że zwykli regularnie chodzić do prostytutek, a jeden pokazał mi nawet na telefonie zdjęcie swojej „ulubionej dziwki” z taniego burdelu. Oczywiste jest równocześnie, że każda muzułmańska dziewczyna, która tylko spojrzy na chłopca, jest „ostatnią dziwką”.

Co wolno chłopcom, tego nie wolno absolutnie muzułmańskim dziewczynkom. Pewna miła muzułmanka miała chłopaka, jej rodzice nie mogli jednak o tym wiedzieć, ponieważ by ją odrzucili. Musiała się z nim spotykać potajemnie. Z powodu tej całej tajemnicy ciągle wpadała w tarapaty i dlatego często nie mogła się skoncentrować na lekcji.

„Za wypowiedź, że islam stoi ponad konstytucją, żaden z uczniów nigdy nie musiał usprawiedliwiać się przed dyrektorem.”
Natknęłam się w tej klasie na bardzo silny opór, kiedy zaczęłam omawiać teorie o powstaniu świata. Obejrzeliśmy film o Darwinie i teorii ewolucji, który został przez nich wygwizdany. Uczniowie upierali się, że Allah stworzył świat i nie ma od tego odwołania. Kiedy ostrożnie zwróciłam im uwagę, że nawet Koran jest dziełem człowieka, a tym samym podlega krytyce, cała klasa wpadła w szał: „Nie, Allah nazwał Mahometa Koranem w piórze!”. I dlatego treść Koranu jest według nich niezmiennie, po wszystkie czasy, raz i na zawsze zapisana, po dziś dzień.

Jak mówią, islam jest najlepszą religią i stoi ponad konstytucją. Poruszając ten temat czuję się jakbym waliła głową w mur. Moi uczniowie nie wykazują najmniejszego zainteresowania tezą, że Koranu nie można dosłownie przekładać na dzisiejsze czasy. Że należy go czytać w kontekście historycznym. Nawet śladu zrozumienia, tylko skoncentrowany opór.

Za wypowiedź, że islam stoi ponad konstytucją, żaden z uczniów nigdy nie musiał usprawiedliwiać się przed dyrektorem. Jednak ja, nauczycielka, zostałem poproszona na rozmowę, ponieważ odważyłam się powiedzieć, że islam, jak każda inna religia, podlega krytyce.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 791
W szkole odbywają się też lekcje islamu, których udzielają nauczycielki z chustami na głowach. W niższej prosiłam uczniów żeby pokazali mi, o czym rozmawiają w klasie: otóż uczą się różnych pozycji podczas modlitwy. Nie ma tam żadnej krytyki islamu, nie ma krytycznej lektury Koranu. Uczniowie muszą uczyć się na pamięć wersetów. Większość z tych, którzy odwiedzają lekcje islamu, jest zagorzałymi wielbicielami Erdoğana. Nawiasem mówiąc, to samo dotyczy wielu muzułmańskich nauczycieli i nauczycielek.

Jako nauczycielka mam obowiązek uczyć wartości demokratycznych. Chętnie wyświetlam film „Obca” (Die Fremde), który mówi o próbie dokonania zabójstwa honorowego. Dziewczyny zawsze piszą potem długie na kilka stron komentarze do filmu, więc tematyka ta prawdopodobnie je interesuje. Prawie nic nie dostaję od muzułmańskich chłopców.

Niemniej te lekcje sprawiają mi przyjemność, ponieważ mogę dotrzeć do niektórych osób. Prowadziliśmy dużo dyskusji i uczniowie zaczęli się przynajmniej zastanawiać. Jeden z tych muzułmańskich uczniów – chociaż jest małym macho – znajduje się obecnie na dobrej drodze, aby zostać urzędnikiem finansowym. Jego rodzice powiedzieli mu od początku, że nauczycieli powinien traktować jak swoich drugich rodziców. Dzieci, które tak są wychowywane, są prawie wszystkie zdolne do integracji.

To, jak szkoła radzi sobie z fundamentalistycznym islamem, często zależy od przynależności partyjnej osób odpowiedzialnych, a przede wszystkim od odwagi dyrektora szkoły. Codzienna przemoc, wzajemne znęcanie się i wszechobecny islamizm są przez dyrekcję szkół najczęściej ukrywane i tuszowane. Przede wszystkim zawsze chodzi o dobre imię dyrektora, które nie powinno zostać zbrukane w oczach rządu lokalnego. Fasada własnej szkoły powinna na zewnątrz dobrze wyglądać.

Nauczyciele nie mają odwagi zwrócić uwagi islamistycznym uczniom w klasie, ponieważ oni sami – a nie uczniowie – są wzywani na dywanik do dyrekcji. Od tego momentu milczą i poruszają tylko bezpieczne tematy, ponieważ już po prostu mają dosyć. Jedynie kilku kolegów szepcze sobie na ucho, że nie mogą już znieść tego wszystkiego i mają ochotę krzyczeć o nie podlegających krytyce islamistycznych wypowiedziach uczniów i o wszechobecnym tchórzostwie kierownictwa szkoły, które odwraca wzrok.

Administracja tuszuje wszechobecny islamizm

Jako nauczyciel musisz bardzo uważać na to, co mówisz przed klasą, ponieważ każda wypowiedź może trafić do dyrekcji i możesz stracić pracę. Szkoła jest polem minowym. Walka o wartości demokratyczne może cię drogo kosztować. Najbardziej szanowany nauczyciel to ten, który powoduje najmniej problemów.

System szkolny jest tak skomplikowany, że jest mało prawdopodobne, żeby nastąpiła poprawa. Politycy powinni zmusić szkoły do zadbania o to, żeby islamizm i wszystkie jego konsekwencje – krzywda dziewcząt, pogarda dla nauczycieli, nietolerancja dla innych religii itd. – były w szkole aktywnie zwalczane i piętnowane. Do tej pory placówki starają się tylko być „szkołami przeciwko rasizmowi”, ale wcale nie „szkołami przeciwko seksizmowi” – a na pewno nie „szkołami przeciwko islamizmowi”. A przecież to właśnie powinno być obowiązkiem edukacyjnym: propagowanie demokracji i równości płci! I wprowadzanie odpowiednich sankcji wobec wyłamujących się uczniów.

Dyrektorzy szkół powinni mieć prawo szybciej wydalać problematycznych uczniów. Musiałyby istnieć o wiele poważniejsze kary dla bezwstydnych i pozbawionych szacunku dzieci i nastolatków. Nieliczni niestety myślą o tym, żeby zintegrować się w rozsądny sposób, odbyć jakieś praktyki zawodowe. To są zmarnowane zasoby nauczycieli i szkół. Osoby niechętne integracji powinny zostać deportowane. Należy skończyć z ciągłym zmuszaniem nauczycieli do milczenia i muszą oni wreszcie przestać się bać.

Tłumaczenie: Natalia Osten-Sacken, na podst. www.emma.de

Tytuł – red. Euroislamu

——————————————————–

Komentarz tłumaczki

Powyższy tekst pokazuje, że sytuacja w niektórych niemieckich szkołach jest rozpaczliwa. Władze szkół nie chcą przyznawać się do porażki i karzą niepokornych nauczycieli, którzy mają odwagę mówić. W ten sposób, prawie niezauważony przez większość społeczeństwa, postępuje kompletny rozkład systemu szkolnego. Poziom nauczania spada, uczniowie o poglądach ekstremistycznych mogą bezkarnie propagować swoje opinie, a codziennością stają się konflikty między dziećmi z rodzin niemieckich i dziećmi z rodzin z tłem migracyjnym. Zasady liberalizmu i równości płci są coraz częściej lekceważone, co odbija się negatywnie nie tylko na muzułmańskich dziewczętach, ale także ich niemieckich koleżankach. Jak mówią moi znajomi z Inicjatywy, za kilka lat imigranci, przeważnie muzułmańscy, będą stanowić większość w dużej części szkół. Obawiają się, że niemieccy nauczyciele zaczną wtedy tracić pracę, ponieważ rodzice uczniów zażyczą sobie określonego rodzaju nauczycieli, na przykład nauczycielek w chustach. Artykuł pochodzi z kwietnia ubiegłego roku, ale moi rozmówcy wciąż mają nadzieję, że nastąpi w końcu jakaś zmiana w publicznej narracji i być może jednak znajdą się odważni działacze i politycy, którzy nazwą problem po imieniu i będą szukać dróg jego rozwiązania.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 791
Szef policji w Essen: „Tu integracja się nie udała“
30 marca 2019
Metropolie w zagłębiu Ruhry są uważane za ostoję przestępców należących do dużych rodzin o pochodzeniu kurdyjsko-arabskim.

W FOCUS Online Frank Richter, szef policji w Essen i Mülheim, odpowiedzialny za bezpieczeństwo 740 000 obywateli wypowiada się na temat sposobu myślenia gangsterów i strategii władzy, która ma pomóc wygrać walkę na ulicach.

FOCUS Online: Jak poważny jest problem z klanami w Essen?

Frank Richter: Po pierwsze, nasze miasto jest jednym z najbezpieczniejszych w Republice. Ale problem z klanami ogromnie wzrósł w ciągu ostatnich kilku dekad. Przez długi czas zjawisko to było całkowicie błędnie interpretowane. W tym obszarze integracja absolutnie się nie powiodła, ponieważ wielu z tych ludzi nie chce się integrować. Ci ludzie uważają państwo za zdobycz. Nie dotyczy to wszystkich, ale na pewno jakiejś ich części. Zgodnie z naszymi badaniami rodziny te mają średnio ośmioro dzieci. Wielu z nich utrzymuje się oficjalnie z zasiłku Hartz IV, co [razem] daje około 5000 euro miesięcznie. To jest ich legalne źródło utrzymania, ale nie wystarcza przestępczym rodzinom. Po prostu przegapiliśmy ten problem.

Jak scharakteryzowałby Pan typowego członka klanu?

Duże samochody, zawłaszczanie ulic, okazywanie, że inni są tam niemile widziani. Krótko mówiąc: pokazywanie swojej dominacji, połączone z przemocą. Dlatego zwiększyliśmy obecność i częściej przeprowadzamy kontrole. Aby przeciwnik zauważył, że na ulicy tylko policja rządzi, że państwo się nie wycofuje.

Jaki jest sposób myślenia tych rodzin?

To jest zupełnie inny świat. Rodzina jest ponad wszystkim, państwo jest złem koniecznym, systemy prawne się nie liczą. Przez długi czas powstały tutaj równoległe społeczeństwa. Podczas interwencji koledzy często napotykają ogromny opór. Na ulicy czasami znajduje się nawet 60 do 80 osób, które próbują zakłócić działania policji. Nawet w procesach sądowych członkowie klanów próbują zastraszyć świadków, sędziów i prokuratorów. Do tego wszystkie aspekty działalności kryminalnej klanu znajdują się pod kontrolą wielkiej rodziny. Choć trzeba przyznać, że nie wszyscy członkowie rodzin parają się kryminalną działalnością.

Jak można opanować ten problem?

Tylko dzięki wspólnej strategii z inspektorami podatkowymi, celnymi, wszystkimi miejskimi agencjami regulacyjnymi i policją. W międzyczasie zostało powołanych również dwóch specjalnych prokuratorów do walki z tym zjawiskiem w Essen. Najważniejsze jest tutaj zaatakowanie ekonomicznej podstawy egzystencji klanów, zakłócenie ich interesów.

Co to oznacza dla policji?

Policja z Essen walczy z tym zjawiskiem za pomocą specjalnej struktury organizacyjnej, w skrócie BAO (Besondere Aufbauorganisation). Zazwyczaj takie struktury powstają tylko na krótki czas, w przypadkach poważnych katastrof, ataków terrorystycznych lub nietypowych przestępstw. Ale do walki z klanami potrzebujemy szczególnego przygotowania. Dlatego zaprojektowaliśmy ten środek na okres pięciu lat. Oznacza to, że komórki policji zajmujące się przeszukiwaniami i śledztwem, a także oddziały policji zajmujące się przestępstwami klanowymi pracują wspólnie. Dla nas jest to wielki osobisty wysiłek, ale inaczej nie będziemy w stanie poradzić sobie z tą sytuacją.

Natalia Osten-Sacken, na podst.: https://www.focus.de
Jak ja lubię ten pomysł równoległego społeczeństwa! W jakich pięknych czasach przychodzi mi żyć! :)
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 791
Porażka niemieckiej polityki. Nielegalni imigranci zostają
5 kwietnia 2019 Piotr Ślusarczyk
0,1 procent – tylu nielegalnych migrantów odsyłanych jest do Grecji w ramach porozumień dublińskich. Choć rząd niemiecki sam nie stosował się do międzynarodowych ustaleń, dziś ma pretensje, że inni postępują podobnie.

Dane mówiące o liczbie osób, które zgodnie z obowiązującymi konwencjami dublińskimi powinny zostać odesłane do pierwszego bezpiecznego kraju, nie pozostawiają złudzeń. Berlin wnioskował do Aten o przyjęcie z powrotem 7 tysięcy nielegalnych migrantów. Grecja przyjęła jedynie siedem osób, choć początkowo zgodziła się na 183.

Jeśli przedstawić te liczby procentowo, okaże się, że skutecznie zawrócono jedynie 0,1 procent nielegalnych imigrantów. Rozgoryczenie Niemiec ciągle rośnie. Władze RFN zarzucają swoim partnerom w Atenach, Budapeszcie, Rzymie czy Warszawie niestosowanie się do umów międzynarodowych. Tymczasem to właśnie Angela Merkel podejmując samowolnie i bez żadnej podstawy prawnej decyzję o otwarciu granic we wrześniu 2015 roku sama złamała obowiązujące konwencje.

Problem leży także w systemie niemieckim. Po pierwsze władze hojnie przyznawały prawo do ochrony międzynarodowej, także tym osobom, które nie były dotknięte żadnymi traumami. Wystarczy przypomnieć skandaliczne decyzję urzędów imigracyjnych (prawo azylu dostał m.in. oficer niemieckiej armii, w innym miejscu dochodziło do przestępstw korupcyjnych).

Po drugie imigranci nad Renem mogli liczyć na relatywnie wysokie świadczenia socjalne. Po trzecie w końcu Niemcy przez lata konsekwentnie realizowali ideę kultury gościnności. Przygotowano nawet materiał filmowy, zachęcający migrantów z różnych części do ubiegania się o azyl właśnie w Niemczech.

Teraz sytuacja się diametralnie zmieniła. Dziś już wiadomo, że projekty „ekonomicznych barbarzyńców”, ślepo wierzących w inżynierię społeczną i to, że po rocznym kursie imigrant będzie wydajnym i zaangażowanym pracownikiem, spaliły na panewce. Niewykształceni i nieintegrujący się imigranci są obciążeniem dla budżetu państwa. Jeden z niemieckich publicystów trafnie skomentował hipokryzję rządu Merkel w tej sprawie: „Grecja odnosi się z taką samą arogancją wobec Niemiec, co rząd w Berlinie wobec własnych obywateli”.
 
Do góry Bottom