Niemców pojebało, czy mają jakiś plan?

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Niemcy ułatwią imigrację wszystkim z całego świata
20 października 2018
Rządowa ustawa imigracyjna rozszerza migrację także w branżach, w których nie brakuje wykwalifikowanych pracowników. Zaniechane zostanie nawet priorytetowe zatrudnianie obywateli Niemiec. Odrzuceni azylanci mogą łatwiej uniknąć deportacji.

Planowane prawo imigracyjne wykracza znacznie poza cel, polegający na zmniejszeniu niedoboru wykwalifikowanych pracowników: generalnie ułatwia legalną imigrację pracownikom spoza Europy. I nie tylko w branżach, w których występuje ich niedobór.

Już od dłuższego czasu Federalna Agencja Zatrudnienia (BA) wykazywała w swoich półrocznych analizach, że niektóre organizacje pracodawców i politycy odczuwają ogólny brak specjalistów w Niemczech. Według analizy BA brakuje wykwalifikowanych pracowników w zawodach technicznych, budowlanych oraz związanych ze służbą zdrowia i opieki: „W większości z tych 33 zawodów wzrósł popyt na takich pracowników jednak nadal nie można mówić o ogólnym braku wykwalifikowanych pracowników w Niemczech”.

Zgodnie z tym, w połowie 2018 r. ogłoszono wprawdzie wakaty na 330 000 miejsc pracy dla osób z wykształceniem zawodowym, jednak na każdy z tych wakatów przypadało niemal trzech bezrobotnych specjalistów z Niemiec. W analizie BA nie zostały także wymienione miliony dobrze wykształconych bezrobotnych z innych krajów UE, którzy już dziś mają nieograniczony dostęp do niemieckiego rynku pracy.

Pomimo dużej liczby bezrobotnych specjalistów we własnym kraju i UE, rząd federalny zdecydował, że tak zwany priorytetowy przegląd rynku pracy dotyczył będzie w zasadzie wszystkich wykwalifikowanych pracowników na całym świecie. W przyszłości nie będzie się już sprawdzać przed zatwierdzeniem pracownika, czy bezrobotny Niemiec lub inny obywatel UE zgłosił się na to miejsce. Jedynie w regionach o wysokim bezrobociu pojawi się „możliwość” udzielenia priorytetu takim osobom.
W ostatnich latach priorytet ten został już zniesiony dla nauczycieli akademickich i pracowników wolnych zawodów. Również w przypadku osób ubiegających się o azyl ta zasada została zawieszona w większości biur zatrudnienia.

Jeśli kluczowe punkty przyjęte przez rząd federalny zostaną uchwalone przez Bundestag jako prawo – co prawdopodobnie nastąpi w tym roku – każda osoba na całym świecie, która ma wykształcenie zawodowe lub porównywalne kwalifikacje, będzie mogła podjąć pracę w Niemczech.

Drugi punkt, w którym rząd przekracza swój podstawowy cel, czyli zmniejszenie niedoborów fachowców, polega na tym, że w przyszłości wykształceni pracownicy będą mogli wjechać do Niemiec zanim znajdą pracodawcę. Podobnie jak dzisiaj naukowcy, będą oni mogli uzyskać pozwolenie na pobyt na sześć miesięcy, aby rozpocząć poszukiwanie pracodawcy. Warunkiem jest jednak, żeby znali podstawy niemieckiego; nie będą też mogli ubiegać się o świadczenia socjalne. Dlatego będą musieli przed wjazdem udowodnić, że mają zapewnione źródło utrzymania.

Minister pracy Hubertus Heil (SPD) zapytany przez dziennikarza, jak sobie to wyobraża, odpowiedział: „Istnieją różne możliwości – albo sam imigrant może udowodnić wystarczające aktywa, albo ktoś inny musi ręczyć za niego”. Jak twierdzi, on sam kiedyś brał udział w udzieleniu takiej gwarancji – kiedy na początku 2000 roku uczennica z kraju bałkańskiego miała zostać deportowana, uniemożliwił to wraz ze znajomymi. Założyli razem stowarzyszenie, które zapewniało jej utrzymanie dopóki nie ukończyła szkoły średniej.

Już w lutym wskazano na odejście rządzącej koalicji czarno-czerwonych od dotychczasowego stanowiska. Do tego czasu upierała się ona, aby pracownicy migrujący – z wyjątkiem bardzo poszukiwanych grup zawodowych – musieli znaleźć pracodawcę przed przyjazdem do Niemiec.

Szczególnie problematyczne w decyzji rządu federalnego jest dalsze mieszanie azylu i migracji zarobkowej. Poprzednia czarno-czerwona koalicja w 2016 r. dała osobom ubiegającym się o azyl prawa do bycia „tolerowanym” przez cały okres szkolenia trwający trzy lata. Następnie kolejne prawo do dwuletniego pobytu do pracy w zawodzie.

Zgodnie z tym rozporządzeniem obowiązują ogólne przepisy dotyczące migracji zarobkowej: każdy, kto nie popełni przestępstwa i pozostaje na liście płac, otrzymuje przedłużenie zezwolenia na pobyt. Po pięcioletnim okresie zatrudnienia może złożyć wniosek o pozwolenie na osiedlenie i po ośmiu latach o obywatelstwo.

Co więcej, zgodnie z nowym prawem, ci, którzy mają status tolerowanych, ale nie posiadają żadnego wykształcenia, powinni otrzymać „bezpieczny status”, jeśli są w stanie zarabiać na życie dzięki pracy i są „dobrze zintegrowani”. Bez względu na to, czy ich wniosek o azyl został odrzucony, czy też nie.

Natalia Osten-Sacken, na podst. www.welt.de
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Lewicowy senator przerażony multikulturowym Berlinem
http://www.autonom.pl/?p=23680

Sam lewicowy działacz uważa jednak, że lokalne problemy nie powinny być rozwiązywane przy pomocy policji, ale poprzez transfery pieniężne oraz poprawę funkcjonowania służby zdrowia…

Też tak macie, że jak dentysta za dużo policzy za wizytę, to rozwalacie komuś głowę maczetą i podpalacie samochody? Wychodzi, że ciapki w Europie właśnie tak mają. Trzeba ich udobruchać przeznaczając większe zasoby na socjal, wakacje i żeby na rezonans magnetyczny czekali góra 3 dni. To oczywiste.
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 206
Owca, która została brutalnie zgwałcona przez „ciemnoskórego mężczyznę” w Niemczech, została uśpiona
owca.jpg


Niemiecki hodowca owiec przeżył prawdziwy szok, gdy przyszedł nakarmić swoje zwierzęta. Na gorącym uczynku przyłapał mężczyznę, który odbył stosunek z jedną z owiec.

Rzecz działa się w Velden w sobotę rano. Około piątej rano mężczyzna udał się nakarmić owce i wtedy dokonał szokującego odkrycia. Ujrzał mężczyznę klęczącego za jedną ze swoich owiec i odbywającego stosunek płciowy ze zwierzęciem.

Nieznajomy mężczyzna momentalnie uciekł, po chwili wpadł na elektryczny płot, który grodził pastwisko owiec, a następnie zbiegł w nieznanym kierunku. Na miejscu zostawił skarpetkę i słuchawki. Przedmioty te zostały zabezpieczone na potrzeby dochodzenia sądowego.

Wezwany weterynarz zdiagnozował kilka urazów owcy, które wyraźnie wskazywały na „akty sodomickie”. Według doniesień medialnych owca cierpiała z powodu pęknięcia odbytnicy spowodowanego aktem seksualnym. Zwierzę musiało zostać w związku z tym uśpione.

Podejrzanego opisano jako ciemnoskórego mężczyznę, w wieku około 25 lat, o smukłej sylwetce. Policja w Vilsbiburg wszczęła dochodzenie.

/Voice of Europe/
 

ernestbugaj

kresiarz umysłów
851
3 044
Podejrzanego opisano jako ciemnoskórego mężczyznę, w wieku około 25 lat, o smukłej sylwetce. Policja w Vilsbiburg wszczęła dochodzenie./Voice of Europe/
Pewnie to był jeden z tych muzułmańskich/afrykańskich lekarzy, których brakuje na naszym kontynencie, stąd starania Europy o zapewnienie odpowiedniej ilości specjalistów dla całego kontynentu. A w ogóle to nie był gwałt tylko badanie per rectum.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
4 października we Fryburgu doszło do zbiorowego zgwałcenia osiemnastoletniej Niemki. Główny sprawca podał dziewczynie środki odurzające które uczyniły ją bezwolną, po czym co najmniej ośmiu innych dopuściło się jej pohańbienia. Ślady DNA wskazują, że sprawców mogło być więcej. W internecie pojawiły się zdjęcia podejrzanych przedstawiające ich z bronią w ręku. Należą oni do Powszechnych Jednostek Obrony (YPG), będących zbrojnym ramieniem kurdyjskiej Partii Unii Demokratycznej (PYD) – głównego wykonawcy polityki USA w Syrii, cieszącego się wsparciem zarówno Waszyngtonu, jak i europejskich środowisk liberalnych i neokonserwatywnych.

Zbrodnia wywołała w Niemczech dyskusję nad dalszym utrzymywaniem obowiązującej od 2012 r. zasady niewydalania tzw. „uchodźców” przybyłych z Syrii. Temperatury dodaje aferze fakt, że na głównym sprawcy – jako recydywiście, ciążył nakaz aresztowania którego jednak niemiecka policja nie wykonała. Większość głosów padających w dyskusji sprzeciwia się jednak wycofaniu się przez Niemcy z zasady niewydalania „uchodźców”i zaostrzenia polityki imigracyjnej.
http://xportal.pl/?p=34182

Ten motyw przewija się dość często. Chodzą po ulicach recydywiści a policja unika ich zatrzymania. Recydywistom odbija od bezkarności, a ludność zamienia się powoli w zwierzynę łowną pozbawioną praw: może być zgwałcona, zadźgana, okradziona, ale nie może nawet na to ponarzekać w mediach społecznościowych.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Niemiecki rząd zaczyna widzieć problem z islamem
2 grudnia 2018
Piotr Ślusarczyk

Obrady Niemieckiej Konferencji Islamskiej odbiły się szerokim echem w prasie. Dziennikarze piszą o nowym, bardziej krytycznym stosunku władz państwowych do islamu.

Zgermanizować islam

Minister Spraw Wewnętrznych Horst Seehofer chce wprowadzić w Niemczech rozwiązania stosowane przez Austrię od 2015 roku. Proponuje ograniczyć wpływy obcych państw na rodzime meczety oraz zwiększyć kontrolę państwa nad kształceniem imamów. Słowem, nad Renem ma powstać „zgermanizowany” islam.

„Meczety muszą się tak zorganizować, żeby odpowiadały wymogom określanym przez konstytucję, umożliwiającym kooperację z instytucjami państwowymi. Innym ważnym zagadnieniem jest to, jak wiara muzułmańska i związane z nią przekonania i zwyczaje na co dzień były do pogodzenia z niemiecką kulturą i społeczeństwem. Istnieje też potrzeba, by niemieccy muzułmanie wyjaśnili kwestie wartości pomiędzy sobą i tymi muzułmańskimi imigrantami, którzy przybyli do Niemiec w latach 2015 i 2016 ” – te słowa Seehofera cytuje „Deutsche Welle”. Prasa pisze o przełomie w stosunkach Republiki Federalnej z islamską społecznością.

Imam nie musi kończyć szkoły

Rozwiązanie to jednak wymaga rzeczywistej, a nie deklaratywnej zgody gmin muzułmańskich, a także zreformowania tradycyjnej doktryny islamskiej, zgodnie z którą imamem może zostać mężczyzna cieszący się autorytetem wśród wyznawców. Żeby zostać muzułmańskim duchownym nie trzeba wcale kończyć żadnego „muzułmańskiego seminarium duchownego” – w cudzysłowie, gdyż taka instytucja w kulturze islamu w zasadzie nie występuje.

Niemcy już od dłuższego czasu próbują kształcić muzułmańskich teologów. Kończą oni jednak uniwersytety, ale imamami nie zostają; stąd też pomysł wprowadzenia standardów kształcenia muzułmańskich duchownych na wzór teologicznych szkół protestanckich czy katolickich. Szef MSW chce również rozdzielenia funkcji lokalnego imama i nauczyciela religii muzułmańskiej, wówczas w szkołach uczyliby duchowni wykształceni teologicznie. Oprócz tego proponuje ograniczenie wpływów obcych państw na rodzime organizacje muzułmańskie, poprzez zakaz finansowania meczetów z zagranicy. W zamian za to pieniądze dla muzułmańskich duchownych mogłyby być wypłacane z kasy państwowej. Obecnie największymi sponsorami muzułmanów w Niemczech są Turcja oraz Arabia Saudyjska.

„Droga donikąd” czy konieczny krok?

Propozycje te zostały przedstawione na forum Niemieckiej Konferencji Islamskiej (Deutsche Islam Konferenz, DIK) – organizacji powołanej do życia w 2005 roku jako platforma dialogu muzułmanów z rządem. Część publicystów traktuje tę federację z dużym dystansem. Niektóre organizacje w niej działające stawały w obronie islamskich radykałów (szczególnie Bractwa Muzułmańskiego). Według niektórych DIK pełni rolę fasadową, gdyż trudno wskazać na konkretne problemy, które udało się rozwiązać dzięki jej aktywności. Sceptycznie do obrad Konferencji podeszła redakcja „Stuttgarter Zeitung” – na jej łamach znalazł się następujący komentarz:

„Żałosna dyskusja o tym, czy islam jest częścią Niemiec (…) prowadzi donikąd. Wszystkie komunały wypowiadane na ten temat są mętne i odległe od realiów codziennego życia, niezależnie od tego, czy ich autorom przyświecały jakieś szlachetne cele, czy też nie. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Nasza historia i kultura nie ukształtowała się pod wpływem islamu, a takie wartości jak tolerancja, równouprawnienie, wolności obywatelskie i trójpodział władzy nie są przecież wynalazkiem tej religii. Z drugiej strony, islam jest u nas wszechobecny i trzeba to przyjąć do wiadomości” (cyt. za: Deutsche Welle).

Natomiast „Die Welt” popiera rozwiązania proponowane przez ministra Seehofera, argumentując, że rząd nie może być obojętny na to, iż większość meczetów w Niemczech kontrolowana jest przez Turecko-Islamską Unię Instytucji Religijnych (znaną pod tureckim skrótem DITIB). Organizacja ta stanowi narzędzie w rękach Erdogana, który wykorzystuje imamów, żeby wpływać na dość liczną diasporę tureckich muzułmanów.

Kontrowersyjna DITIB

Organizacja ta prowadzi blisko tysiąc meczetów oraz lekcje religii w niektórych krajach związkowych. Duchowni zrzeszeni w DITIB realizują polecenia tureckiego Dyrektoriatu ds. Wyznań (Diyanet), propagując idee neoosmańskie i fundamentalistyczne. „Welt am Sonntag” pisał, że w meczetach prowadzonych przez DITIB „gloryfikowana jest wojna”. Gdyby nie to, że polityka Erdogana cieszy się dużym poparciem wśród niemieckich Turków, można by uznać słowa ekstremistycznych imamów za kolejny przykład aliansu nacjonalizmu z muzułmańskim fundamentalizmem. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana, gdyż aktywni działacze DITIB zachowują się lojalnie wobec rządu w Ankarze i często nie mają zamiaru podporządkować się Berlinowi.

Erdogan otwiera meczet

Głośno o Turecko-Islamskiej Unii zrobiło się pod koniec września 2018 roku, kiedy to prezydent Erdogan otworzył oficjalnie meczet w Kolonii, gdzie wygłosił przemówienie potępiające „rasizm i islamofobię”. Przedtem jednak musiał wysłuchać krytycznych uwag na temat postępującego autorytaryzmu, przejawiającego się w gwałceniu wolności religijnych czy dławieniu wolności słowa, nauki i niezależności sądów. Wcześniej zaś działalnością DITIB zainteresował się wymiar sprawiedliwości.

Imamowie oskarżeni o szpiegostwo

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez DITIB złożył Volker Beck, polityk partii Zielonych. Dowodem na szpiegowską działalność Turecko-Islamskiej Unii były pisma imamów, denuncjujące zwolenników Fetullacha Gülena w Niemczech. Dokumenty te powstały w odpowiedzi na wezwanie tureckiego Diyanet – Dyrektoriatu ds. Wyznań z września 2016 roku. Parę miesięcy później niemieckie radio publiczne ujawniło, że DITIB w swoim statucie zapisało, że jest „filią tureckiego Diyanet”. W lutym 2017 roku mieszkania czterech imamów przeszukała policja. Działała na zlecenie prokuratury generalnej, która pod naciskiem opinii publicznej zmuszona była poważnie potraktować zarzuty o szpiegostwo stawiane duchownym z DITIB. W efekcie DITIB przyznała się do inwigilowania zwolenników Gülena, odrzuciła jednak zarzut prowadzenia nielegalnej działalności wywiadowczej. Robili to, zdaniem niektórych komentatorów, nie dlatego, że działali na zlecenie obcych służb, lecz dlatego, że są lojalni wobec Turcji. Tym bardziej, że to tam się kształcą, a pensję wypłaca im rząd w Ankarze.

Kto uczy młodych niemieckich muzułmanów islamu?

W 2011 roku w Niemczech islamu w szkole uczyło się ponad 700 tysięcy uczniów. Wówczas Ministerstwo Edukacji szacowało liczbę potrzebnych nauczycieli islamu na dwa tysiące. By sprostać temu zadaniu, w 2011 roku otworzono Centrum Teologii Islamskiej na Uniwersytecie w Tybindze. Na pierwszym roku zaczęło kształcenie 24 studentów. Oprócz teologii uczyli się kulturoznawstwa, religioznawstwa oraz socjologii. Rok później islamskie studia teologiczne oferowały jeszcze ośrodki akademickie w Osnabrueck/Muenster, Erlangen/Nuernberg i Frankfurt/Giessen.

Kształcenie „przyszłych imamów” kosztowało niemieckiego podatnika ok. 20 milionów euro. Jednak mimo wysiłków władz edukacyjnych sytuacja się nie zmieniła. Nadal młodzież uczą imamowie pochodzący z Turcji, nie znający często języka niemieckiego. Wielu z nich przyjeżdża do Niemiec na 4-5 lat, a później wraca nad Bosfor.

Mouhanad Khorchide z Centrum Teologii Islamskiej Uniwersytetu Westfalskiego następująco omawiał problemy związane z aktywnością zagranicznych imamów: – „Większość imamów ani nie mówi po niemiecku, ani nie zna realiów, w jakich żyją w Niemczech młodzi ludzie. Nie znają kontekstu, w jakim wzrasta w Niemczech wielu młodych muzułmanów. Dlatego ci kaznodzieje nie są dla nich partnerami do rozmowy”. Działania MSW mają ten problem rozwiązać za pomocą zmian w prawie.

Deklaracje i rzeczywistość

Pamiętać jednak należy, że pomysł objęcia państwowym nadzorem meczetów w Niemczech zgłaszany jest przez chadeków nie po raz pierwszy. W 2016 roku Volker Kauder jako przewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu zwracał uwagę na to, że kazania w niektórych meczetach jawnie podważają demokratyczny porządek w Niemczech i domagał się kontroli państwa w tym zakresie. Z kolei politycy AfD mówili wówczas o antysemityzmie, który obciąża niektórych działaczy Niemieckiej Konferencji Islamskiej. Rozwiązanie tych kwestii wydaje się trudne, między innymi ze względu na art. 137 niemieckiej konstytucji, który gwarantuje wspólnotom wyznaniowym szeroką autonomię. Brzmi on następująco: „Każda wspólnota wyznaniowa reguluje i zarządza swoimi sprawami samodzielnie w ramach obowiązujących powszechnie ustaw. Obsadza ona swoje urzędy bez współdziałania państwa czy wspólnoty świeckiej”. Przepis ten pojawił się w 1919 roku w Konstytucji Weimarskiej i został włączony do tekstu obowiązującej obecnie ustawy zasadniczej.

Dziś sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej niż sto lat temu. Wtedy ingerencja państwa w religię wydawała się bezprawną uzurpacją, dziś być może uznać ją należy za smutną konieczność.
Tak jak Pan Adolf mówił, trzeba zgermanizować islam...
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Bardzo dobry wywiad sprzed roku z byłą niemiecką zwolenniczką "Wilkommenskultur":
Wywiad z Rebeccą Sommer – reaktywacja
Rebecca_Sommer_@United_Nations_Indigenous_Peoples_Film-copy-660x400.jpg

18 stycznia 2018| Brak komentarzy| Imigracja

W ubiegłym tygodniu zamieściliśmy wywiad Natalii Osten-Sacken z Rebeccą Sommer*, niemiecką aktywistką praw człowieka, która przez lata pracowała na rzecz uchodźców.

Ponieważ pojawiły się zarzuty, że zafałszowaliśmy jej wypowiedzi, przypisując jej słowa, których nie powiedziała, publikacja została zdjęta z portalu, żeby autorka mogła sprawdzić rzetelność naszego przekładu. Okazało się, że Rebeccę celowo wprowadzono w błąd, tłumacząc jej wywiad z polskiego na niemiecki, a portal Euroislam niczego nie zafałszował. Piszemy o tym w osobnym tekście .

Tymczasem Rebecca Sommer postanowiła wzbogacić pierwotną wersję wywiadu, głównie poprzez poszerzenie swoich wcześniejszych wypowiedzi.

* * *

Natalia Osten-Sacken.: Rebecca, pracowałaś wiele lat z uchodźcami i imigrantami, jesteś znaną działaczką praw człowieka. Już lata przed wielką falą imigracji w 2015 roku byłaś znaną osobą walczącą o nieograniczone przyjmowanie tych osób do Niemiec. Co miało wpływ na zmianę twoich poglądów?

Rebecca Sommer: Chciałabym zaznaczyć, że nigdy nie walczyłam o „nieograniczone” przyjmowanie migrantów, ponieważ to jest przecież niemożliwe, żeby jakiś kraj przyjmował w nieskończoność. Jestem humanistką i działaczką praw człowieka. Pierwsze lata wierzyłam, że ludzie, którzy tutaj przyjeżdżają, są prawdziwymi uchodźcami, szczęśliwymi ze będą teraz bezpieczni i dlatego będą wykazywać dobrą wolę do dopasowania się tutaj i do integracji. Ale z czasem, krok po kroku przyszło przykre przebudzenie. Przyczyny tego były tak złożone, że po prostu nie mogłam już dłużej przymykać na nie oczu.

Na pewno jednym z głównych punktów zwrotnych, jak u wielu z nas, był Sylwester 2015 w Kolonii. Wtedy musiałam wreszcie przyznać się sama przed sobą, że to zachowanie pasuje do miażdżącej większości muzułmanów, z którymi miałam w moim życiu do czynienia. To był ten moment, kiedy sobie powiedziałam: „Rebecca, musisz teraz zaciągnąć hamulec, chociażby jako działaczka zajmująca się prawami kobiet, ze swoją odpowiedzialnością wobec nich jako kobieta”. Starłam się do tego momentu jakoś usprawiedliwiać te ciągle powtarzające się wzorce zachowania i myślenia, ich sposób postrzegania świata – które bazują na ich religii, islamie, i ich kulturze – na przykład w ten sposób, że oni są tu nowi. Wierzyłam, że te średniowieczne poglądy z czasem się zmienią. Pokładałam wielkie zaufanie w naszych wolnościowych, dających równouprawnienie europejskich wartościach i naiwnie sądziłam, że każdy człowiek musi się nimi zachwycić i je przejąć.

Ale po tym, jak przyglądałam się na przestrzeni lat powtarzającym się przeżyciom oraz mnie samej w moim środowisku pracy jako wolontariuszce, musiałam, przyznać przed samą sobą, że jeśli chodzi o muzułmańskich uchodźców, to przecież oni wyrośli z całkiem innymi wartościami, że od dziecka przechodzą pranie mózgu i są indoktrynowani islamem i nie mają w żadnym razie zamiaru przejąć naszych wartości – gorzej, patrzą na nas, niewiernych z wyniosłością i arogancją. Nazywam to „chusta w głowie”. A do tego, pojawiając się tutaj wielu z nich wpada w macki fundamentalnych imamów, politycznego islamu (importowanego z Turcji, Arabii Saudyjskiej, Iranu etc.) którzy umacniają ich jeszcze w ich fundamentalizmie, który zakazuje im mieszania się z nami, niewiernymi, i naszym sposobem życia, zakazuje przyjęcia naszego postrzeganie świata i naszych osiągnięć naukowych, nad czym niemieckie państwo nie ma już niestety żadnej kontroli.

Dodatkowy przykład, który pomógł mi przejrzeć na oczy, wydarzył się w 2016, gdy poznałam prawdę o pewnej określonej grupie uchodźców, którymi opiekowałam się już długo. Należeli już w międzyczasie do grona moich przyjaciół, Pomogłam im podczas procedur azylowych, załatwiałam ich sprawy urzędowe, załatwiłam im mieszkania, meble, telefony komórkowe, komputery, odzież, kursy, prace, stypendia i spędzałam niezliczone darmowe godziny mojego prywatnego czasu nad pojedynczymi przypadkami. Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że osoby te grają ze mną w nieczystą grę, czyli uprawiają ze mną takiję. Zostałam przez tych ludzi oszukana, czym bardzo mnie rozczarowali. Ja sama przed tą muzułmańską strategią wprowadzania w błąd byłam ciągle ostrzegana przez ludzi z krajów arabskich i Kurdów, którzy nie uciekli jedynie z terenów objętych wojną, ale musieli uciekać przed muzułmanami; jednak nie chciałam ich słuchać. I nagle okazało się, że ci ludzie, którym załatwiałam wszystko, którzy ze mną jedli, pili, tańczyli, śmiali się, nie modlili się, nie chodzili do meczetu, nie przestrzegali Ramadanu, wyśmiewali religię i osoby głęboko religijne, jedząc moje jedzenie i siedząc w moim ogrodzie o mnie nie wyrażają się inaczej, niż „niemiecka głupia dziwka”.

To nie tylko bardzo mnie zabolało, ponieważ byłam przecież ich pomocą, przyjaciółką, siostrą i matką, i im naprawdę ufałam, ale było też dodatkowym powodem do opamiętania. Oni byli moim z życia wziętym przykładem udanej integracji i przyjaźni między ludźmi o poglądach zachodnich z ludźmi z kręgu kultury arabsko-muzułmańskiej. Pomagałam im, chroniłam ich, wspierałam i podarowałam im prawdziwą przyjaźń. Przyjęłam ich z otwartymi ramionami w Niemczech i za to jako podziękowanie zostałam obrażona słowami i czynami.

W międzyczasie założyłam sobie akta wszystkich spraw, które kiedykolwiek opracowywałam i śledzę postępy moich teraźniejszych, jak i byłych podopiecznych, o wiele bardziej krytycznie i dokładniej. Obserwuję także przypadki innych wolontariuszy. Niestety, z powodu podobnych doświadczeń, jak moje, wielu zaangażowanych zrezygnowało z pracy, a nowi, którzy zaczynają, są tak naiwni, jak ja byłam kiedyś. Ale w przeciwieństwie do tego, co nam opowiadają media, wcale nie ma już tak wielu chętnych wolontariuszy, a inni, którzy są tak długo jak ja, po prostu zaczęli na tym zarabiać. Od nich nie słyszy się o rozczarowaniu, to nie byłoby w ich interesie.

N.O-S. I co wyniknęło z twojego śledzenia postępów imigrantów?

R.S: Wielu nadal nie pracuje i ledwo mówi po niemiecku. Pozostają w swoich grupach, mają niewielu, lub wcale, niemieckich znajomych. Inni zostali przestępcami. Albo się zradykalizowali. Albo później wychodzi na jaw, że byli bojownikami ISIS czy Al-Nusry, które to grupy wciąż jeszcze podziwiają. Oczywiście są wyjątki, oni pracują, mówią po niemiecku, ale tak zwana „chusta w głowie”, postrzeganie siebie jako muzułmanina, jako coś lepszego, ta nieopisana wyniosłość w stosunku do nas, pozostaje mimo wszystko u większości. Od tego czasu straciłam wszelkie zaangażowanie i ochotę do pracy wolontariackiej z tymi wspierającymi patriarchat muzułmanami.

Teraz rozpoznaję, jak oni funkcjonują. Prowadzę co prawda rozpoczęte sprawy, ale przyjmuję już tylko takie nowe przypadki, w których chodzi moim zdaniem o prawdziwych uchodźców, którzy maja powód żeby przyjechać do świeckiego państwa, gdzie kobiety i mężczyźni są równi wobec prawa, gdzie jemy wieprzowinę, gdzie nawet mogą sobie posiedzieć nago na plaży. Ta wolność jest bardzo cenna i bardzo krucha, jeśli pomyślimy, ilu ludzi tutaj nagle przybywa, ze swoją „chustą w głowie” i już tylko przez samą swoją liczebność wszystko tutaj zmienia. Przecież widzimy to już teraz. Stałam się bardzo ostrożna i skrajnie nieufna. Uważam, ze ci, którzy naprawdę nie potrzebują azylu u nas, powinni się starać o azyl lub szukać lepszego życia w krajach muzułmańskich, zamiast próbować wmuszać nam swoje średniowieczne wartości i na przestrzeni czasu po prostu szkodzić nam wszystkim.

Dlatego pomagam teraz przede wszystkim kobietom i mniejszościom religijnym, które musiały uciec z krajów muzułmańskich: uchodźcom politycznym, dziennikarzom, muzułmanom, którzy wyrzekli się wiary i dlatego są prześladowani. I jak powiedziałam, szczególnie chętnie pomagam kobietom. To są te, które ze względu na swoją finansową niezależność w Niemczech mogą się rozstać ze swoimi mężami. One zostały na siłę poślubione tym mężczyznom i musiałyby spędzić całe swoje życie na obsługiwaniu z uśmiechem tego człowieka, którego wewnętrznie nienawidzą. W muzułmańskim małżeństwie mamy wiele przemocy i gwałtów. Kobieta nie ma wartości człowieka, jest postrzegana jako obiekt seksualny, a nie jako partnerka. Jest robotnicą i maszyną do rodzenia. To jest jej zadanie, jako dobrej muzułmanki. Tak jak większość muzułmanów nas nie szanuje, nie szanują też swoich kobiet. Nie wszyscy, znam tez dobre pary, ale jednak większość. To dotyczy także muzułmanów z niemieckim obywatelstwem. Prawo do tego daje islam. Dlatego teraz przed tym ostrzegam. Widziałam słyszałam, przeżyłam wystarczająco wiele. Mam moje fakty.(....)


Całość jest dość długa, więc wrzucam link: https://euroislam.pl/wywiad-z-rebecca-sommer-reaktywacja/

Babka potwierdza wszystkie moje podejrzenia co do muzułmanów: ich religio-ideologia jest tak toksyczna, że pod żadnym pozorem nie można im ufać. Niemcy mają przesrane...
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom