Niemców pojebało, czy mają jakiś plan?

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Niemcy: za obrażanie w internecie kary jak za zabójstwo
Przez KurierzNiemiec
28 listopada 2019

Obserwowanie życia politycznego w Niemczech jest nieraz zabawne, nieraz tragiczne. Politycy są otoczeni kastą dobrze opłacanych doradców i nie mają kontaktów z rzeczywistością. Szanowny pan Georg Eisenreich jest z ramienia Unii Chrześcijańsko-Socjalnej (CSU) Ministrem Sprawiedliwości w Bawarii i z pewnością nie ma żadnych kontaktów z niemieckimi rodzinami u których ponad 50% dochodów pożera czynsz w Monachium, najdroższym z wielkich miast w RFN.

Trudno od zwykłych pracujących ludzi domagać się zachwytu nad polityką multikulturalną jak np. budowanie osiedli dla azylantów lub wynajem domków jednorodzinnych dla wielodzietnych rodzin tzw. uchodźców politycznych. W jego to landzie potrzebne są setki policjantów w celu wejścia do ośrodka dla azylantów by tamże aresztować podejrzanego o sprawy kryminalne uchodźcę.
Krytycy polityki reżimowej są dyfamowani i kryminalizowani, przykładem tego jest ostatnie żądanie pana ministra Georga Eisenreicha zwiększenia kar za obrażanie w internecie do dwóch lat więzienia, a za oszczerstwa lub podjudzanie (tzw. mowa nienawiści) do pięciu lat więzienia. W ten sposób kary te wynosiłyby tyle samo co kary za współudział w zabójstwie.
Hilal S. jest uchodźcą z Iraku, ma 14 lat i jest dobrze znany policji monachijskiej.

Hilal zwabił 13-letnią znajomą dziewczynkę do kabiny na basenie w Monachium, na którym nie przebywają dziewczynki w burkach, i tam zażądał od niej seksu oralnego, zmusił ją do onanizowania go, następnie penetrował ją palcami i pobił. Hilal był już karany za kradzieże, zażywa też narkotyków i zażywa życia w chrześcijańskiej zgniliźnie moralnej.
Za podpalenie w centrum handlowym, podpalenia materaca w piwnicy domu mieszkalnego oraz za gwałt został skazany na 28 miesięcy więzienia.

Farida S., matka Hilala, do BILDA: mój syn jest niewinny, nie wierzę w gwałt, on się boi pająków.

Źródła:

https://www.bild.de/regional/muench...e-knast-fuer-online-hetzer-66237142.bild.html
https://www.bild.de/regional/muench...-monate-knast-fuer-hilal-s-66171132.bild.html
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 467
Niemcy latają coraz mniej. Możliwym powodem "wstyd przed lataniem"


Coraz więcej Niemców rezygnuje z lotów krajowych, co odbiło się czwartym z rzędu miesięcznym spadkiem liczby pasażerów lokalnych połączeń lotniczych. Powodem mogą być rosnące obawy o emisję CO2, tzw. wstyd przed lataniem - podała w czwartek agencja Bloomberga.

ADV Industry Group poinformowało, że w listopadzie liczba osób podróżujących lotniczo między niemieckimi miastami spadła o 12 proc. w porównaniach prowadzonych rok do roku. To czwarta z rzędu obniżka zaobserwowana w tym kraju. Tymczasem lokalne przedsiębiorstwo kolejowe Deutsche Bahn zgłosiło rekordowe liczby klientów.

Zmiany w zachowaniu konsumentów najsilniejszej gospodarki Europy są podobne do tych oberwanych na terytorium Szwecji - ojczystego kraju aktywistki klimatycznej Grety Thunberg. Nastolatka w ostatnim czasie zainicjowała kampanię przeciwko transportowi lotniczemu - przypomniał Bloomberg.
W kwietniu tamtejszy operator lotniczy Swedavia zgłosił siódmy miesiąc spadków liczby podróżnych z rzędu.
Dane wskazują na to, że rosnące obawy konsumentów o emisję CO2 powodują dalsze rozpowszechnianie się tzw. wstydu przed lataniem. Zjawisko zwane po szwedzku "flygskam" sprawia, że coraz więcej podróżnych zaczyna unikać korzystania z wysokoemisyjnych samolotów i wstydzi się odbytych przelotów, gdy nie były one absolutnie konieczne - oceniła agencja. Bloomberg wskazał, że wstyd przed lataniem może szczególnie szybko rozwijać się w Niemczech. Kraj został bowiem dotknięty serią ekstremalnych wydarzeń pogodowych, od gwałtownych burz do wysychania rzeki Ren, co uniemożliwiło transport towarów barkami.
Według analizującego dane ADV profesora ekonomii transportu Uniwersytetu Linneusza Stefana Goesslinga spadek na niemieckim rynku lotniczym nie może być wyjaśniony przez spowolnienie gospodarcze, strajki czy kłopoty w działaniu linii lotniczych.

To dowód, że podwyższona świadomość zagadnień ochrony środowiska przeradza się w zmianę zachowania konsumentów - ocenił ekspert.

ADV wskazało, że w Niemczech spadły także zamówienia biletów na przeloty międzynarodowe, lecz w mniejszym stopniu. Bloomberg ocenił, że powodem może być fakt, iż podróże koleją powyżej czterech godzin nie są konkurencyjne wobec szybszych połączeń lotniczych. Dalej rośnie jednak liczba podróży międzykontynentalnych, gdzie transport lądowy czy morski nie jest praktyczny, a cele podróży często wymagają punktualnego przybycia.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Niemcy chcą wprowadzić specjalny podatek od mięsa.

W minionym tygodniu Konserwatywna Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) ponownie włączyła tę kwestię do porządku dziennego. W wywiadzie opublikowanym w poniedziałek Otte-Kinast nalegała na wprowadzenie specjalnego podatku od mięsa, aby zebrać fundusze na dobrostan zwierząt.

A więc chodzi o dobrostan zwierząt, bo dobrostan zwierząt jest über alles in der Welt. Ludzie mogą iść do gazu.

Redukcja populacji zwierząt hodowlanych jest jednym z podstawowych celów jakie stawiają przed sobą zwolennicy teorii klimatycznej katastrofy. Twierdzą oni, że redukcja produkcji zwierzęcej pomoże uratować klimat, ale nie potrafią powiedzieć jaka średnia temperatura na świecie jest odpowiednia. Jednak na pewno potrafią podpowiedzieć wprowadzenie nowych podatków.

A więc chodzi o wegańskich komuchów, którzy chcą spowodować, by stało się za dość ich religii. Tylko co oni robią w partii, która ma w nazwie słowo "Chrześcijańsko"? Może CDU powinna zmienić nazwę...

Z tekstu dowiedziałem się jeszcze jednej rzeczy, o której nie wiedziałem. W Niemczech VAT na mięso wynosi 7%. No a w Polsce aż 23%.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Piotr Ślusarczyk
Organa wymiaru sprawiedliwości nie wiedzą, ilu sprawców przestępstw klanowych trafia przed oblicze sądu, nie wiedzą także, jak wygląda skala problemu, nie znają wartości skonfiskowanych przedmiotów, nie są w stanie powiedzieć, kogo powinno się deportować – alarmuje niemiecki portal Focus.de.
Dziennikarze badający sprawę nazywają tłumaczenia władz w tej sprawie „absurdalnymi”.
Władze nie zbierają informacji
Termin „przestępstwo klanowe” wszedł do języka całkiem niedawno. W ubiegłym roku „przestępstwo klanowe” niemal nie schodziło z nagłówków niemieckich gazet. Na skutek tego dziś nazwiska przywódców tych mafijno-imigranckich organizacji za naszą zachodnią granicą znają niemal wszyscy. Walka z ich działalnością przykuwa uwagę prasy – konfiskaty drogich samochodów, naloty na bary z sziszami, konfiskaty nielegalnie przejmowanych nieruchomości przypominają scenariusz filmów akcji.
Jednak nie wiadomo, czym kończą się spektakularne akcje policji. Czy przestępcy działający w ramach wielodzietnych, zamkniętych i rządzących się własnymi prawami rodzin arabskich słyszą zarzuty prokuratorskie? Czy stają ostatecznie przed sądem? Czy dostają wyroki skazujące? Odpowiedzi na powyższe pytania nie znają władze Berlina, Dolnej Saksonii, czy Nadrenii Westfalii, które zmagają się z przestępczością klanową. To właśnie stolica Niemiec, a także Essen, Kolonia oraz Brema stanowią centra tego rodzaju przestępczości.
Definicja też jest problemem
W najbardziej zaludnionym landzie Niemiec, Nadrenii Północnej-Westfalii, od lat działa ponad 100 gangów pochodzenia tureckiego i arabskiego, które między 2016 a 2018 rokiem popełniły ponad 14 tysięcy przestępstw. Jednak dokładnej skali problemu władze nie znają. „Prokuratura i sądy w Nadrenii nie prowadzą oddzielnych i kompleksowych statystyk postępowań śledczych lub karnych, dotyczących przestępczości klanowej” – powiedział dziennikarzom Focus Online Dirk Reuter z ministerstwa sprawiedliwości Nadrenii Westfalii.
Prokuratura tłumaczy się tym, że termin przestępstwo klanowe jest zbyt szeroki i obejmuje jednocześnie zwykłe konflikty z prawem oraz przestępczość zorganizowaną. Takie stanowisko władz może dziwić, gdyż od 2018 roku działają specjalnie wyznaczeni prokuratorzy do spraw zwalczania przestępstw klanowych, współpracując z policją, pracownikami urzędów pracy oraz biurami ds. cudzoziemców. Wiadomo, że od tego czasu prokuratorzy nadzorowali 900 dochodzeń związanych z przestępczością klanową. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele władz Berlina, wskazując na lukę systemową, jaką jest brak jednolitej i w miarę ostrej definicji tego rodzaju przestępstwa.
Zrabowane miliony
Do opinii publicznej przedostały się jedynie informacje o niektórych przestępstwach. Szefa klanu Arafata Abou-Chakera udało się wsadzić do więzienia na dziesięć miesięcy za groźby karalne i napad. Rodzina Remmo i jej wspólnicy mieli w 2017 r. ukraść z Muzeum Bode w Berlinie słynny Big Maple Leaf (wyceniany przez niektórych nawet na 4,5 miliona dolarów). Skarbu nie udało się odzyskać. Przepadła także gotówka, biżuteria i papiery wartościowe zrabowane z jednego z barlińskich banków. W tej sprawie udało się skazać tylko jednego mężczyznę.
Latem 2018 roku policja skonfiskowała członkom gangu Remmo 77 nieruchomości o łącznej wartości ponad 9 milionów euro. Podejrzewa się, że zostały one zakupione m.in za pieniądze pochodzące ze sprzedaży Big Maple Leaf. Jednego z braci Remmo udało się skazać na dwa i pół roku więzienia za włamanie do siedziby producenta narzędzi hydraulicznych. Wyrok nie jest jednak prawomocny.
Według policji palestyńsko-kurdyjski gang Remmo składa się z ok. 500 osób, które dopuszczają się kradzieży, handlują narkotykami, zajmują się praniem brudnych pieniędzy. Policji berlińskiej udało się ustalić, że osiemnastu najbardziej wpływowych i zarazem aktywnych członków sieci przestępczej popełniło łącznie 200 przestępstw.
Deportowany mafiozo ubiega się o azyl
Między 1989 a 2014 rokiem sądy skazywały Ibrahima Miriego aż 19 razy. Ma na swoim koncie cały wachlarz przestępstw, w tym rabunki, kradzieże, paserstwo, malwersacje i zorganizowany handel narkotykami. W lipcu 2019 r. Niemcy deportowały przestępcę do Libanu. Po czterech miesiącach Miri pojawił się z powrotem w Bremie, by ponownie złożyć wniosek o azyl. Kiedy Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) odrzucił wniosek, przywódca gangu odwołał się do sądu administracyjnego. Sędziowie w listopadzie 2019 r. orzekli, że Liban „nie jest miejscem niebezpiecznym dla życia, zdrowia i wolności”. Na podstawie tej decyzji możliwa była ponowna deportacja Miriego. „Nie ma żadnej gwarancji, że pan M. nie będzie próbował ponownie nielegalnie wjechać do Niemiec” – zastrzega przedstawicielka władz Bremy odpowiedzialnych za porządek publiczny.
Deportacja przestępcy nie rozwiązała problemu przestępczości klanowej w mieście. Bremeńska policja szacuje, że około 3500 tysiąca Kurdów liczy krąg przestępczy skupiony stworzony przez Ibrahima Miriego. Do grudnia 2019 roku udało się przesłuchać ok. 1800 osób na okoliczność rozmaitych przestępstw – od kradzieży w sklepie do zabójstwa. Nie wiadomo jednak, ile spośród nich udało się skazać.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Poprawność polityczna i bezradność państwa prawa
We wrześniu 2018 r. jeden z przywódców gangu klanowego Nidal Rabiha został zastrzelony na ulicy Berlina. Mężczyzna wcześniej spędził ponad trzy lata w więzieniu i to stamtąd kierował gangiem. Ktoś z imigranckiego półświatka postanowił uczcić pamięć Rabiha ogromnym muralem przy Tempelhofer Feld, stylizując jego portret na palestyńskiego męczennika. Władze stolicy Niemiec uznały, że „dzieło” sławiące gangstera należy usunąć. I tutaj pojawiły się problemy. Wiele firm odmówiło zamalowania graffiti, gdyż bało się zemsty arabskiego klanu. Ostatecznie bezpieczeństwa malarzy musiała bronić policja.
Nawet jeśli policji uda się zatrzymać członka gangu, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że sąd z braku dowodów będzie musiał go wypuścić. Świadkowie przestępstw często boją się zeznawać przeciwko wpływowym i brutalnym klanom. Poza tym dla wielu imigrantów niemieckie państwo nie jest wspólnotą, wobec której należy zachować się lojalnie. Nierzadko imigranci oraz obywatele Niemiec z imigracyjnym tłem traktują policję i sądy jak instytucje obce i wrogie, a tych, którzy z nimi współpracują, naznaczają piętnem zdrajcy.
Do tego jeszcze dochodzą różnice kulturowe. W Europie myśli się o rodzinie w wąskich kategoriach, zaś w krajach, z których pochodzą imigranci, do najbliższego kręgu zalicza się średnio 200 osób. Lojalność wobec klanu jest wartością najwyższą, gdyż to on zapewnia bezpieczeństwo, ale także karze niepokornych i niepodporządkowanych.
Do działalności przestępczej nierzadko wciąga się dorastających chłopców, ponieważ odpowiadają oni za swoje czyny przed sądami dla nieletnich. Stąd też pomysł, żeby Jungendamt mógł odbierać dzieci wychowywane w strukturach mafijno-rodzinnych. Siła przestępczych klanów rosła stopniowo od końca lat 90., jednak dopiero od paru lat problem ten stał się przedmiotem debaty publicznej. Z powodu poprawności politycznej milczano na temat przestępstw popełnianych przez tureckie, libańskie, kurdyjskie czy arabskie gangi. Ten swoisty parasol ochronny sprawiał, że łamiący prawo stawali się coraz bardziej zuchwali i mogli, przekonani o własnej bezkarności, śmiać się sędziom i policjantom w twarz.
Policjantom, dla których władze Berlina chcą zorganizować pomoc psychologiczną, by „odpowiednio interpretowali” rzeczywistość, gdyż codzienne zmagania z przestępczością imigrantów sprawia, że u funkcjonariuszy rodzą się nastroje „skrajnie prawicowe”. Jeżeli jednak zwykli obywatele będą w dalszym ciągu oglądać triumf przestępców oficjalnie utrzymujących się z zasiłków, oraz doświadczać bezradności państwa, podobne nastroje będą się umacniać. Chroniąca przestępców poprawność polityczna napędza poparcie dla AfD i podważa zaufanie do państwa. Niewykluczone, że to właśnie skala przestępczości pospolitej, a nie terroryzm, stanie się zarzewiem otwartego konfliktu społecznego w miastach, w których istnieją strefy imigranckie z trudem kontrolowane przez państwo.
 
D

Deleted member 6564

Guest
Niemcy chcą wprowadzić specjalny podatek od mięsa.



A więc chodzi o dobrostan zwierząt, bo dobrostan zwierząt jest über alles in der Welt. Ludzie mogą iść do gazu.



A więc chodzi o wegańskich komuchów, którzy chcą spowodować, by stało się za dość ich religii. Tylko co oni robią w partii, która ma w nazwie słowo "Chrześcijańsko"? Może CDU powinna zmienić nazwę...

Z tekstu dowiedziałem się jeszcze jednej rzeczy, o której nie wiedziałem. W Niemczech VAT na mięso wynosi 7%. No a w Polsce aż 23%.

"W nazistowskich Niemczech, pośród władz kraju, powszechne było poparcie dla dobrostanu zwierząt.
Adolf Hitler i jego najwyżsi urzędnicy podejmowali się różnych działań żeby zapewnić zwierzętom ochronę.
Wiele nazistowskich przywódców, włącznie z Hitlerem i Hermannem Göringiem było zwolennikami praw i ochrony zwierząt.

Trochę nazistów było enwironmentalistami, a ochrona gatunków i dobrostan zwierząt były znaczącymi sprawami w nazistowskim reżimie.
Heinrich Himmler starał się zakazać polowań. Göring był miłośnikiem zwierząt i zwolennikiem konserwacjonizmu, który na polecenie Hitlera wysyłał Niemców którzy naruszali nazistowskie prawa zwierząt do obozów koncentracyjnych.
W swoich prywatnych dziennikach, minister Joseph Goebbels opisywał Hitlera jako wegetarianina którego nienawiść do judaizmu i chrześcijaństwa w dużej części pochodziła z faktu że w tych religiach jest etyczne rozróżnienie między wartością zwierząt a wartością ludzi.
Goebbels wspomniał także, że po zakończeniu II wojny światowej Hitler planował zakazać rzeźni w Trzeciej Rzeszy.

Obecne prawa dotyczące dobrostanu zwierząt w Niemczech to złagodzone wersje tych wprowadzonych przez nazistów.

Pod koniec 19 wieku, koszerne rzeźnictwo i wiwisekcja były głównymi troskami niemieckiego ruchu ochrony zwierząt. Naziści przyjęli te troski jako cześć programu ich politycznej platformy.
Według Borii Sax naziści odrzucili antropocentryczne powody ochrony zwierząt. Zwierzęta miały być chronione tylko dla dobra zwierząt. W 1927 r. Nazistowski przedstawiciel Reichstagu wezwał do działań przeciwko okrucieństwu wobec zwierząt i koszernemu rzeźnictwu.

W 1931 r. Partia nazistowska (wówczas mniejszość w Reichstagu) zaproponowała zakaz wiwisekcji, ale zakaz nie uzyskał poparcia ze strony innych partii politycznych. W 1933 roku, po tym jak Hitler wstąpił do Kancelarii, a naziści zwiększyli kontrolę nad Reichstagiem, naziści natychmiast zorganizowali spotkanie w celu wprowadzenia zakazu wiwisekcji. 21 kwietnia 1933 r., Niemal natychmiast po dojściu nazistów do władzy, parlament zaczął uchwalać przepisy regulujące ubój zwierząt. 21 kwietnia uchwalono ustawę dotyczącą uboju zwierząt; żadne zwierzęta nie miały być poddawane ubojowi bez znieczulenia.

24 kwietnia uchwalono Pruskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w sprawie uboju zwierząt zmiennocieplnych. Niemcy były pierwszym krajem, który zakazał wiwisekcji. Ustawę nakładającą całkowity zakaz wiwisekcji uchwalił 16 sierpnia 1933 r. Hermann Göring jako premier Prus. Ogłosił koniec „nieznośnych tortur i cierpień w eksperymentach na zwierzętach” i powiedział, że ci, którzy „nadal sądzą, że mogą nadal traktować zwierzęta jak nieżywą własność” zostaną wysłani do obozów koncentracyjnych. 28 sierpnia 1933 r. Göring ogłosił w audycji radiowej:

"Absolutny i trwały zakaz wiwisekcji jest nie tylko prawem niezbędnym do ochrony zwierząt i okazywania współczucia ich bólowi, ale jest także prawem samej ludzkości ... Dlatego ogłosiłem natychmiastowy zakaz wiwisekcji i wprowadziłem popełniać karalne przestępstwo w Prusach. Do czasu wymierzenia kary winowajca zostanie umieszczony w obozie koncentracyjnym."

Göring zakazał również komercyjnego odłowu zwierząt i nałożył surowe ograniczenia na polowanie . Zakazał gotowania homarów i krabów. Raz, wysłał rybaka do obozu koncentracyjnego, żeby ukarać go za pokrojenie złapanej żaby.

24 listopada 1933 r. Nazistowskie Niemcy uchwaliły kolejną ustawę o ochronie zwierząt Reichstierschutzgesetz (ustawa o ochronie zwierząt Rzeszy).
Ustawa ta zawierała wiele zakazów dotyczących wykorzystywania zwierząt, włącznie z intensywnym karmieniem drobiu, wyrywaniem ud żywym żabom i wykorzystywaniem zwierząt do kręcenia filmów i innych wydarzeń publicznych powodując im ból lub uszczerbek na ich zdrowiu.

Dwóch dyrektorów (Ministerialräte) niemieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Clemens Giese i Waldemar Kahler, którzy byli odpowiedzialni za opracowanie tekstu legislacyjnego, w komentarzu prawnym z 1939 r. napisali, że zgodnie z prawem zwierzę powinno być „chronione dla samego siebie” („um seiner selbst willen geschützt”) i uczynione „przedmiotem ochrony wykraczającej daleko poza dotychczasowe prawo” („Objekt eines weit über die bisherigen Bestimmungen hinausgehenden Schutzes").

23 lutego 1934 r. Pruskie Ministerstwo Handlu i Zatrudnienia wydało dekret, który wprowadził edukację w zakresie przepisów dotyczących ochrony zwierząt na poziomie podstawowym, średnim i wyższym. 3 lipca 1934 r. uchwalono ustawę Das Reichsjagdgesetz (Prawo łowieckie w Rzeszy), która ograniczała polowanie. Ustawa stworzyła również Niemieckie Towarzystwo Łowieckie z misją edukacji społeczności łowieckiej o etycznym polowaniu. 1 lipca 1935 r. uchwalono kolejną ustawę Reichsnaturschutzgesetz (ustawa o ochronie przyrody Rzeszy).
Według artykułu opublikowanego w Kaltio, jednym z głównych fińskich czasopism kulturalnych, nazistowskie Niemcy były pierwszym państwem na świecie, które objęło ochroną wilka. Nazistowskie Niemcy „wprowadziły pierwszą legislację dotyczącą ochrony wilków".

W 1934 r. w nazistowskich Niemczech odbyła się międzynarodowa konferencja na temat dobrostanu zwierząt w Berlinie. 27 marca 1936 r. zostało uchwalone zarządzenie dotyczące uboju żywych ryb i innych zwierząt zmiennocieplnych. 18 marca tego samego roku wydano zarządzenie dotyczące zalesiania i ochrony zwierząt na wolności. 9 września 1937 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opublikowało dekret, w którym określono wytyczne dotyczące transportu zwierząt. W 1938 r. naziści wprowadzili ochronę zwierząt jako przedmiot nauczania w szkołach publicznych i uniwersytetach w Niemczech."
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Kanclerzyca Merkelowa ma nie najlepsze zdanie o Polakach.

Ale wyszło że to przyganiał kocioł garnkowi.
Inżynierowie, naukowcy, ginekolodzy i pediatrzy którzy przybyli z Afryki i bliższej Azji po niemiecki socjal nie chcą się podporządkować czemukolwiek. Młódź robi KoronaWirus Party, a po ulicach szaleją KoronaAłłah-y. W wielu miastach w Niemczech nie ma w sklepach białej mąki i papieru toaletowego. Braki papieru toaletowego, to ja pamiętam z czasów komuny.
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 206
Gdy w 2015 do Niemiec przybyła fala uchodźców 70-letni wtedy Karl Roth udzielał się w lokalnej grupie pro-azylanckiej. Dziś wyrokiem sądu 2 instancji on i jego żona są eksmitowani z mieszkania komunalnego, gdzie ma się wprowadzić 6 imigrantów:
 

draq

Well-Known Member
198
274
Gdy w 2015 do Niemiec przybyła fala uchodźców 70-letni wtedy Karl Roth udzielał się w lokalnej grupie pro-azylanckiej. Dziś wyrokiem sądu 2 instancji on i jego żona są eksmitowani z mieszkania komunalnego, gdzie ma się wprowadzić 6 imigrantów:

To powinno być w dobrych wiadomościach.
Sprawiedliwości stała się zadość.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Unia Europejska über alles, über alles in der Welt...
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 206
Władze Berlina w sposób świadomy oddawały dzieci w opiekę pedofilom
Helmut-Kentler.jpg

Władze Berlina Zachodniego rutynowo oddawały bezdomne dzieci pod opiekę mężczyzn o skłonnościach pedofilskich, zakładając, że będą idealnymi przybranymi rodzicami. Dochodzenie wykazało, że praktyka ta trwa od dziesięcioleci. O sprawie pisze Deutsche Welle.

Począwszy od lat 70. profesor psychologii Helmut Kentler przeprowadzał swój „eksperyment”. Bezdomne dzieci w Berlinie Zachodnim celowo oddawano w opiekę pedofilom. Mężczyźni ci mieli być szczególnie kochającymi przybranymi rodzicami – argumentował Kentler.

Badanie przeprowadzone przez uniwersytet w Hildesheim wykazało, że władze w Berlinie akceptowały tę praktykę przez prawie 30 lat. Pedofilscy przybrani ojcowie otrzymywali nawet regularne świadczenia pielęgnacyjne.
Helmut Kentler (1928-2008) zajmował wiodącą pozycję w berlińskim centrum badań edukacyjnych. Był przekonany, że kontakt seksualny między dorosłymi a dziećmi był nieszkodliwy. Berlińskie urzędy ds. opieki nad dziećmi i rządzący Senat przymykały oczy, a nawet aprobowały te praktyki.

Kilka lat temu dwie ofiary zgłosiły się i opowiedziały swoją historię. Od tego czasu badacze z Uniwersytetu Hildesheim przeszukiwali akta i przeprowadzali wywiady.
Znaleźli „sieć powiązań między instytucjami edukacyjnymi”, które współtworzyły m.in. państwowe biuro pomocy młodzieży i berliński senat, w którym pedofilia była „akceptowana, wspierana, chroniona”.
Sam Kentler był w stałym kontakcie z dziećmi i ich przybranymi ojcami. Nigdy nie został postawiony w stan oskarżenia: zanim jego ofiary się zgłosiły, upłynął termin przedawnienia jego działań. Do tej pory uniemożliwiało to ofiarom uzyskanie jakiegokolwiek odszkodowania.

Naukowcy odkryli, że kilku przybranych ojców było znanymi naukowcami. Mowa jest o sieci obejmującej wysokiej rangi członków Instytutu Maxa Plancka, Wolnego Uniwersytetu Berlińskiego oraz znanej Szkoły Odenwald w Hesji w Niemczech Zachodnich, która kilka lat temu znalazł się w centrum wielkiego skandalu pedofilskiego. Została ona wtedy zamknięta.
Senator Berlina ds. młodzieży i dzieci Sandra Scheeres nazwała odkrycia „szokującymi i przerażającymi”. Pierwsze informacje dotyczące „eksperymentu Kentlera” ujrzały światło dzienne w 2016 r. za sprawą badaczy z Uniwersytetu w Getyndze. Naukowcy stwierdzili jednak, że senat berliński nie był zainteresowany odkryciem prawdy. Teraz władze Berlina obiecały zająć się tą sprawą.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Teraz już nikt nie będzie mówił, że nie ma w Niemczech obszarów No-Go.
 

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom