Muza

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Z tym PARAGWAJEM, to mi GAZDA przypomniałeś, że pewna mała świnka ... :D

"Oh, here comes GREGGERY,
Little GRECGERY PECCARY
The nocturnal gregarious
Wild swine

A peccary
Is a little pig
With a white collar
That usually hangs around

Between Texas and Paraguay
Sometimes ranging as far
west as Catalina
"

Kiedy słucham tego bajkowo-zgrywusowego nagrania, okraszonego niezłą współczechą, rozumiem, co miał na myśli drummer Chester Thomson, który po przejściu do zespołu Zappy, miał poważne wątpliwości, czy mimo tytanicznych zdolności, ogarnie to wszystko od strony technicznej. To chyba była kokieteria, bo spisał się wybornie. Opowieść o G.Peccary, mimo swojej jajcarskości, ma takie momenty, że ...

 
R

Ronbill

Guest


Co tak cieńko jessod? Zawsze jakiś ciekawy komentarz napisałaś a tu same linki??
Prawdę powiedziawszy to TG nie potrzebuje komentarza .Czy w latach 60tych był ktoś kto tworzył taka muzykę? Ja nie znam nikogo oprócz TG
To oni swoimi eksperymentami wywołali w tamtym okresie prawdziwą rewolucję w muzyce
Moim zdaniem najlepszym albumem był Rykoszet i Zeit.

Karnawał mamy to może ELO?
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

Kelsi

Well-Known Member
1 040
19 972
Co tak cieńko jessod? Zawsze jakiś ciekawy komentarz napisałaś a tu same linki?
Prawdę powiedziawszy to TG nie potrzebuje komentarza .Czy w latach 60tych był ktoś kto tworzył taka muzykę? Ja nie znam nikogo oprócz TG

Jeśli mówimy o Tangerine Dream to dla mnie najciekawszym okresem były ich początki.
Właśnie wtedy moim skromnym zdaniem eksperymentowali z ciekawymi dźwiękami.
Podobnie u mnie było z Pink Floyd. Czasy z Sydem Barretem to było moje Pink Floyd:)
Często twórczość TG w tamtym okresie, kiedy tworzyli była niezrozumiała
Chyba najważniejszą przełomową ich płytą była "Rubycon"?
Natomiast dla mnie najważniejszą ich płytą jest "Electronic Meditation"
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

tolep

five miles out
8 578
15 476
Znajomy wrzucił na fejsa piosenkę której ani tytuł ani wykonawca zupełnie nic mi nie mówiły. Ale już po pierwszych taktach skojarzyłem ten kawałek i powiem wam, że jest to kwintesencja gównianego popu lat 90-tych. Naprawdę, tak mną trząchnęło, ze osiemdziesiąt trzy razy bardziej wolałbym cały dzień słuchać jakiejś aktualnej Nicki Minaj.

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Prawdę powiedziawszy to TG nie potrzebuje komentarza .Czy w latach 60tych był ktoś kto tworzył taka muzykę? Ja nie znam nikogo oprócz TG
To oni swoimi eksperymentami wywołali w tamtym okresie prawdziwą rewolucję w muzyce
Moim zdaniem najlepszym albumem był Rykoszet i Zeit.

Jeśli mówimy o Tangerine Dream to dla mnie najciekawszym okresem były ich początki.
Właśnie wtedy moim skromnym zdaniem eksperymentowali z ciekawymi dźwiękami.

Często twórczość TG w tamtym okresie, kiedy tworzyli była niezrozumiała
Chyba najważniejszą przełomową ich płytą była "Rubycon"
Mandarynkosenni hipsterzy i fundementaliści z Was, ot co! A ja najbardziej lubię znielubionego Cyclone z dziwacznym wokalem Steve'a Jolliffe. Podśpiewuję sobie Bent Cold Sidewalk przy goleniu.

Rubycon i Stratosfear też były zawsze wysoko, gdy idzie o albumy TD. Nie znoszę natomiast Force Majeure - na szczęście był potem Tangram. Przełomowa Phaedra mnie nudzi, nawet jak na standardy ambientowe. Faktycznie, wcześniejsze Atem i Zeit były od niej lepsze.
 

Kelsi

Well-Known Member
1 040
19 972
Mandarynkosenni hipsterzy i fundementaliści

No ja chylę czoło przed takim znawcą muzyki jak pan FatBantha.Nie jestem znawczynią muzyki, czasami coś mi się po prostu podoba i tego słucham.Różnej muzyki słuchami.
Pink Floyd trafiał do mnie wtedy kiedy był "Syd" Barrett. Także samo na przykład Genesis podobał mi się do chwili, kiedy był Hackett.Nie interesują mnie rankingi na listach przebojów czy rankingi płyt.Nie oceniam też słuchaczy kim są: hipsterami czy innymi stworkami, tylko dlatego,że np .słuchają disco polo albo innej muzyki,Innej niż ta,której ja słucham.Disco polo tez słucham.:)
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
A ja najbardziej lubię znielubionego Cyclone z dziwacznym wokalem Steve'a Jolliffe. Podśpiewuję sobie Bent Cold Sidewalk przy goleniu.
"Znielubionego"? Pierwsze słyszę. Naczytałeś się źle naoliwionych krytyków? ;) "Cyclone" stawiam niemal na równi ze Stratosferą, a zalinkowane przez Ciebie nagranie, do dziś robi monstrualne wrażenie.

Mile wspominam nawet "Tyger" :) Kojarzy mi się jaraniem papierochów nocą w kuchni lata temu i graniem w remika.
 
Ostatnia edycja:
R

Ronbill

Guest
Mandarynkosenni hipsterzy i fundementaliści z Was, ot co! A ja najbardziej lubię znielubionego Cyclone z dziwacznym wokalem Steve'a Jolliffe. Podśpiewuję sobie Bent Cold Sidewalk przy goleniu.

Rubycon i Stratosfear też były zawsze wysoko, gdy idzie o albumy TD. Nie znoszę natomiast Force Majeure - na szczęście był potem Tangram. Przełomowa Phaedra mnie nudzi


Masz jakiś problem z tym?Bo ja nie mam.Cyclone jest nudny jak flaki z olejem Podczas golenia podśpiewuję sobie Kanarka Jacka Kaczmarskiego
 
R

Ronbill

Guest
Znajomy wrzucił na fejsa piosenkę której ani tytuł ani wykonawca zupełnie nic mi nie mówiły. Ale już po pierwszych taktach skojarzyłem ten kawałek i powiem wam, że jest to kwintesencja gównianego popu lat 90-tych. Naprawdę, tak mną trząchnęło, ze osiemdziesiąt trzy razy bardziej wolałbym cały dzień słuchać jakiejś aktualnej Nicki Minaj.



Pierwsze tak samo jak i i drugie mną trzęsie:D
 
Do góry Bottom