- Moderator
- #6 661
- 8 902
- 25 790
Ale będąc w Sejmie ma przecież jedynie wpływ na prawo tworzone i egzekwowane przez państwo, pod jego patronatem.Jeżeli jedyni sensowni ludzie (nie mówię teraz o Kuleszy) z własnej woli mają rezygnować z państwowych posad, które mają wpływ na prawo, to będą tam jedynie komuchy, które prawo będą tylko pogorszać.
Taka działalność w żaden sposób nie wpływa, ani na wytwarzanie alternatywnych instytucji konkurujących autorytetem z tym państwem, mogących uszczuplić jego wpływy i powodować odpływ od niego ludzi, ani nie sprawia, że zdobywają one poparcie.
Wypada więc zapytać, czy ludzie tacy jak Kulesza mają w ogóle jakikolwiek pomysł, aby robić coś na rzecz sztandarowych postulatów libertariańskich, dotyczących kwestii prawa i jego prywatyzacji. To znaczy, czy w jakikolwiek sposób osłabiają od wewnątrz autorytet państwa w tej dziedzinie, czy wprowadzają projekty ustaw zakładających dopuszczenie innych, równorzędnych względem niego podmiotów dla chętnych do sądzenia się poza jego strukturami, itd.
Żydzi w gettach GG pewnie też sobie racjonalizowali współpracę z państwem nazistowskim w ten sposób, że gdyby nie zajęli odpowiednich stanowisk, to już w ogóle straciliby jakąkolwiek kontrolę nad przebiegiem swojej zagłady, a naziści wyznaczyliby kogoś jeszcze gorszego i znacznie szybciej wymordowaliby większą liczbę ludzi. Ostatecznie jednak ta zagłada została przeprowadzona całkiem skutecznie ich własnymi rękoma.
Subiektywne wrażenie posiadania wpływu na procesy polityczne może być zwodnicze. Tym bardziej jeśli celem nie jest opanowanie państwa, tylko jego marginalizacja i abolicja.
Tak naprawdę, to my potrzebujemy konkurencji względem państwa poza nim w postaci alternatywnych wobec niego instytucji zachęcających do wytwarzania odrębnego ładu społecznego opartego na autorytecie dobrowolnych podmiotów, nie zaś konkurencji politycznej w ramach państwa. W tym drugim przypadku, ktokolwiek nie zwycięży, zwycięży dla państwa i reprezentując to państwo.Jak czytam takie posty, to mam wrażenie, że przeciwnicy polityczni chcą się łatwo pozbyć konkurencji. Bo jeżeli nie możesz kogoś przekonać do siebie, to spróbuj chociaż, że nie powinien brać udziału w wyborach, korzystać z czegokolwiek od państwa. Niech handluje z wiewiórkami w lesie i robi swoje. Tylko tak pokona państwo. A kiedy on coś z niego wyciąga, to państwo magicznie rośnie, jak ta hydra. Nie lubisz państwa a idziesz na operacje pokrywaną z NFZ? Oho, jaki hipokryta, i pewnie jeszcze jechałeś drogą publiczną. Prawdziwy akap latałby własnym helikopterem do prywanych klinik. W której pracowaliby jedynie pracownicy po prywatnych studiach.
W Sejmie nawet ktoś kto deklaruje poglądy anarchokapitalistyczne, jak Kulesza, przy najbardziej sprzyjających wiatrach i podjętych najlepszych możliwych decyzjach w praktyce pozostanie jedynie politykiem liberalnym, realizującym liberalne postulaty.
Nie ma anarchokapitalistycznego parlamentaryzmu. Takie zwierze po prostu nie istnieje.
Jeżeli komuś do pełni szczęścia wystarczą liberalni politycy w Sejmie czy u władzy, to ok. Ale oni ostatecznie poza zmniejszeniem ludziom obciążeń, nie rzucą otwartego wyzwania państwu, pozostając w jego ramach.