Jakie filmy ostatnio oglądaliście?

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
A fabuła i dotyczący każdej postaci character arc? Tak naprawdę to nie ma sensu oglądać filmu, jeżeli te elementy kuleją. I w pornosach mogliby wreszcie nad tym popracować, bo jaki jest sens oglądania seksu marionetek bez żadnych motywacji oraz zakorzenienia w świecie przedstawionym?

@Tralalala jest porno-erudytą, więc pewnie mógłby polecić coś z bogatym scenariuszem, ciekawymi dialogami i transformacją postaci następującą w wyniku tych wszystkich pochędóżek...
 

Hitch

3 220
4 872
No nie sądziłem, że Jackie Chan jeszcze będzie w stanie podjarać mnie swoim nowym filmem. Co prawda, bardziej by tu pasował Jet Li, ale Jackie bez pajacowania i komuszenia dalej jest wymiataczem, nawet w stanie tak zaawansowanej starości. Film dopiero w październiku, ale czekam jak chuj. No i reżyseruje twórca genialnego Casino Royale oraz świetnego Edge of Darkness.



Przypomina się też zajebisty Law Abiding Citizen. Tylko z podstarzałym mistrzem kung-fu. Bierę!
 

Hitch

3 220
4 872
Get Out

Najgłupszy film świata od czasu Szklanej Pułapki 4. Serio, od 10 lat nie widziałem większego debilizmu. Pomijając nachalny, bezczelny i naiwny wydźwięk polityczny to po prostu bezsensowny, bełkotliwy kupsztal. Od rozwiązania "zagadki" aż mnie strzyknęło w kręgosłupie.

Peele: Nie, to nie jest film o tym jak czarni widzą i rozumieją pojęcie rasizmu. Nie! Nie! Nie! Ale biali bogacze porywają tylko i wyłącznie czarnych, licytują ich, hipnotyzują, a potem przeszczepiają sobie mózgi do ich ciał, żeby mieć możliwość korzystania z murzyńskich kutasów, murzyńskiej superprędkości czy też murzyńskiej supersiły.


Za to te ochy i achy?

Fuck that.

0/10
 

bombardier

Well-Known Member
1 413
7 090
Taki makaron. Całkiem strawny, kilka dobrych rad jak przeżyć na dzikim zachodzie, wiec warto obejrzeć, może się przydać w akapie. Jest wątek gun control, co dziwne jak na tego typu film, ale nie będę spoilerował.

 

Hitch

3 220
4 872
Batman (1989)

Jeden z filmów mojego dzieciństwa. Katowałem VHSa z nim po kilka razy dziennie i nigdy mi się nie nudził. Teraz rzadziej po niego sięgam, ale to bo znam go na pamięć, bo nudzić nie nudzi mi się dalej. Co tu dużo mówić - rewelacyjny kawałek kina, choć wciąż będący jedynie wprawką do genialnego "Powrotu Batmana". Lolan od Burtona może się uczyć, czym jest styl, reżyseria czy odpowiedni dobór aktorów. Co z tego, że Bale jest o głowę wyższy od Keatona i posiada tę spodziewalną dla tego typu kina urodę, skoro Keaton i tak zjada go na śniadanie samym spojrzeniem? Bale może przykoksić nawet i 40 kilo masy mięśniowej, a i tak przy Keatonie wypadnie na płaczliwą cipkę.

Batman Burtona nie ma żadnych moralnych rozterek. To po prostu schizol, który uważa, że musi się przebierać za nietoperza i pacyfikować bandziorów, wielu z nich zabijając (Bale nikogo nie zabija, bo się boi bozi). Żadnych rozkmin, żadnych dywagacji. W ogóle ta interpretacja Batmana nie mówi za wiele, gdzie Bale w masce sadzi 10-minutowe szekspirowskie monologi o naturze człowieka i innych pierdołach.

Bardzo też mi się podoba atmosfera tego filmu. Całość przypomina jakiś senny majak, gdzie pozornie nic nie ma sensu (architektura, moda, motoryzacja to mieszanka lat 80 i... 40), a jednak wszystko idealnie do siebie pasuje. Stereotypowi gangsterzy w fedorach i półbutach z ery Ala Capone egzystują w tych samych realiach co gangi motocyklowe prawie że rodem z Mad Maxa. Policyjne mundury przypominają skórzane nazistowskie uniformy, w podobnych klimatach też jest urządzone miasto, pełne różnych ogromnych posągów. Kobitki noszą się jak gwiazdy Hollywood lat 50, a po ulicach popierdalają kanciaste gruchoty z końcówki lat 80. Wizja plastyczna tego filmu jest świetna i na długo pozostaje w pamięci.

Dzięki niej też od razu wiadomo, że nie ma co brać przedstawionych wydarzeń na serio. Owszem, wszystko dzieje się na poważnie, ale dzięki onirycznej atmosferze nie przeszkadzają pojazdy i gadżety Batmana. W drugiej części pojawiają się pod koniec pingwiny uzbrojone w wyrzutnie rakiet i na tym etapie przyjmuje się to, jak coś najnormalniejszego na świecie.

Lolan podszedł do sprawy na odwrót i chciał pokazać Batmana super realistycznie. Da się to zrobić, ale tylko z kategorią wiekową dla dorosłych i dosłownym, totalnym realizmem. A wszyscy wiemy, że poszedł na łatwiznę i realizm u niego kończy się na dekoracjach, bo potem jest denne PG-13 bajanie i s-f deus ex machiny. U Burtona to przechodzi, bo mimo wszystko stara się przemycić tyle krwi, ile się da oraz bo całość jest skąpana w tak odrealnionej konwencji, że równie dobrze w połowie może się okazać, że to krzywa jazda Keatona na prochach w szpitalu psychiatrycznym.

Na osobną uwagę zasługuje genialna muzyka Danny'ego Elfmana. Jak dla mnie to jest ostateczny motyw muzyczny Batmana, a wszystko inne w tym temacie to rumuńska spierdolina, na czele z Zimmerem i jego popiardywaniem, które zniszczyło muzykę filmowo-grową na 20 lat.

A jak film prezentuje się dzisiaj na tle reszty tego komiksowego syfu? Bardzo dobrze. Nie ma tego bzdurnego rozmachu, nie wybucha wszystko naokoło, a jak wybucha to wybucha naprawdę. Efekty nie postarzały się prawie w ogóle, bo to wszystko namacalna, rzeczywista pirotechnika, kaskaderka, miniatury i rekwizyty. Ogólnie tempo jest niespieszne, Batmana pokazują oszczędnie i trzeba się sporo naczekać na jego kolejne akcje. Ale w międzyczasie oglądamy postacie z krwi i kości, które mają swoje jasno nakreślone cele i dążą do ich realizacji. Nie ma tu regułkowych dialogów pisanych na zasadzie "niech wszystko brzmi jakby miało trafić do trailera, a potem się wybierze co do niego trafi ostatecznie". Do tego aktorstwo pierwsza klasa i tu prym wiedzie doskonały wręcz w swej roli Michael Keaton, który nie musi wkładać maski, żeby mieć na twarzy wypisane, że jest Batmanem.



10/10

PS. Tych gówien od Lolana nie powtarzam. To ścierwo ma u mnie 0/10 i Krzysiu (Lolan, nie nasz) niech sobie wsadzi je w dupę i popchnie duetem Goyer-Snyder.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
Ok z tego co wiem (też słyszałem żale) fail polega na wypraniu film z (pseudo?) egzystencjalnych pretensji - na ile skutecznie w stosunku do oryginału nie wiem, bo nie czytałem. Może w wolnej chwili poczytam to sie wypowiem.
Wiadomo ze fani gatunku, chyba każdego ale scifi szczególnie lubią doszukiwać sie "głębi". Fakt, jakieś slady tego w filmie zostały, imho nie stanowią osi filmu, jedynie zostało to podane jakby okazjonalnie.
Film jednak jest dobry, atrakcyjny graficznie i wizualnie, realizacyjne sprawny. Fabuła nie nuży, choć nie stanowi filozoficznego traktatu czy najmocniejszego atutu filmu. Będe sie upierał ze jednak warto.

Jak dla mnie Scarlett in the Shell to był filmowy fail roku. Nie rozumiem jak można wziąść materiał będący ciężkim dramatem psychologicznym i wywalić wszystko, zostawiając laskę strzelającą z pistoletów do złych gości - przecież nie trzeba do tego kupować praw autorskich, tylko wymyślić własną historię i mieć pełnię władzy nad historią. Ewentualnie, reżyser mógł zrobić wersję bardziej w klimacie serialu GitS: Stand Alone Complex, które było historią bardziej sensacyjno-kryminalną niż film Mamoru Oshiiego. Też by sie dobrze oglądało. Ale nie. Lepiej wziąść drewnianą Scarlett której przybyło kilka kilogramów i odziać ją w przyciasne wdzianko i kazać recytować płytkie monologi. Jako głównego złego zamiast filozofującej AI, albo autystycznego hakera użyć sztampowego korporacyjnego bossa nr #2676765754578. I to nie o to chodzi, że fani doszukują się w japońskim oryginale "głębi", bo ta głębia tam jest od pierwszych minut filmu do samego końca i tworzy oś całej historii.
Żeby nie było, że się czepiam, wymienię dwa mocne elementy filmu: grę aktorską gościa grającego Batou, który zarówno wyglądał jak i zachowywał się jak swój komiksowy pierwowzór i kapitalne pokazane New Port City, depresyjnej, betonowej dżungli pełnej samotnych jednostek w milionowym tłumie. Mieszanina betonowej szarości i krzykliwych, oślepiających reklam.To najlepsze ukazanie cyberpunkowego miasta przyszłości w filmie fabularnym od czasu Blade Runnera.
 
D

Deleted member 4683

Guest
6340.jpg


"Morfina" reż. A. Bałabanow.

Fajny ruski film oparty na autobiograficznym opowiadaniu M. Bułhakowa. W skrócie: młody lekarz przyjeżdża na Syberię objąć szpitalik w zabitej dechami wsi pośrodku stepu i uzależnia się od morfiny. Film zaczyna się w 1917 r. więc postępującemu upadkowi bohatera towarzyszy fajnie ukazana degrengolada świata. Od niejasnych rewolucyjnych pogłosek na początku do rządów plugawej najebanej dziczy pod koniec. Wszystko fajnie nakręcone, nie nudzi.
 

nuri

Well-Known Member
301
2 168
6340.jpg


"Morfina" reż. A. Bałabanow.

Fajny ruski film oparty na autobiograficznym opowiadaniu M. Bułhakowa. W skrócie: młody lekarz przyjeżdża na Syberię objąć szpitalik w zabitej dechami wsi pośrodku stepu i uzależnia się od morfiny. Film zaczyna się w 1917 r. więc postępującemu upadkowi bohatera towarzyszy fajnie ukazana degrengolada świata. Od niejasnych rewolucyjnych pogłosek na początku do rządów plugawej najebanej dziczy pod koniec. Wszystko fajnie nakręcone, nie nudzi.

Przypomniałeś mi, że BBC ma serial oparty na tym samym opowiadaniu Bułhakowa. Kiedyś widziałem jeden odcinek i wydawał się całkiem spoko.
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 729
4 693
Nowy film Jana Hrebejka "Nauczycielka" , ponura tragikomedia o czasach komuny - i jak to u niego bywa z bardzo błyskotliwą obserwacją ludzich charakterów, wszelkich śmieci, szpicli, partyjniaków itd, ale też i tych, którzy mimo wszystko starali sie być w tym bagienku ludzmi
Wefług mnie główna aktorka zasługuje na Oskara.
Film kręci sie wokół tytułowej nauczycielki, która mając koneksje w układzie - i za dobre oceny - szantażuje rodziców oplatając ich siecią intryg i zmuszając do różnych "przysług" typu naprawa pralki, mebli, stanie w kolejkach po mieso itp itd. Film wg mnie jest niezwykle klimatyczny, wiec polecam gimbie jak chce sie na chwile poczuć troszke w tamtej rzeczywistosci.

Edit: "To przychodzi nocą" - także klimatyczne post-apo zagrane zaledwie w kilku aktorów, zupełny brak sci-fi czy efektów spec. Film z podgatunku "podejmij trudną moralnie decyzję", a takie najbardziej mi odpowiadają
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom