tomislav
libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
- 4 777
- 13 008
"Robocop" - 2014
Z wielkim trudem dotrwałem do końca, a udało mi się przez Żonę chcącą się przekonać, jak wiele pro-państwowej propagandy zdołają tam zmieścić.
Mniej więcej po scenach testowej napierdalanki ilustrowanej zgrywą "Hocus-Pocus" holenderskiego Focus, miałem ochotę dać sobie spokój. Wytrwałem ten oczojebny kadrotok tylko ze względu na Jana Akkermana i jego fenomenalnych koleżków z zespołu.
Potem męczony katarem (nawet wirusy chciały mnie odciągnąć od tego syfu) jakoś dałem radę do końca.
Wnioski:
- reżyser naruszył idealny monolit filmowy bez najmniejszej skazy. Nie żebym go za to nienawidził, po prostu widocznie odlał się za potrzebą.
- oglądając ten video-clip (trudno go nazwać filmem, to bardziej gra komputerowa) mój mózg nie nadążał za tym, co się działo na ekranie. Przez niemal dwie godziny nie zarejestrowałem nawet cienia przyzwoitego scenariusza.
- koleś wyciął od Paula absolutnie fenomenalną postać Murphy'ego i całkiem zmodyfikowaną wkleił w ramy nowoczesnego gniota dla dorosłych dzieci - z możliwie szybkim montażem, wiecznie, kurwa mać, poruszającą się kamerą i wszechogarniającym hałasem. Nie mogłem się na niczym skupić, reżyser nie dał mi szansy na jakikolwiek zachwyt, bo niby czym? Męczącym akcyjniakiem bez kwarka polotu i pomysłu? Ja pierdolę, tylko czekam, aż ktoś zjebie kolejne arcydzieło!
- w Holly najwyraźniej wytworzył się nowy trend obsrywania stworzonych przez siebie diamentów. Żal straszliwy i ścisk dupy
Ps: Obiecałem sobie tego nie oglądać, ale jak to z gównem bywa, prawie na nowego "Robocopa" - można powiedzieć - wdepnąłem.
Ps2: Swego czasu chciałem zabrać się za recenzję majstersztyku Verhoevena, ale wcześniej przeczytałem na KMF napisaną przez Mentala. W pierwszej chwili oniemiałem z wrażenia, a potem stwierdziłem, że se daruję bo koleś dosłownie wyczerpał temat w sposób idealny. Co tu dodawać miałem jeszcze?
Z wielkim trudem dotrwałem do końca, a udało mi się przez Żonę chcącą się przekonać, jak wiele pro-państwowej propagandy zdołają tam zmieścić.
Mniej więcej po scenach testowej napierdalanki ilustrowanej zgrywą "Hocus-Pocus" holenderskiego Focus, miałem ochotę dać sobie spokój. Wytrwałem ten oczojebny kadrotok tylko ze względu na Jana Akkermana i jego fenomenalnych koleżków z zespołu.
Potem męczony katarem (nawet wirusy chciały mnie odciągnąć od tego syfu) jakoś dałem radę do końca.
Wnioski:
- reżyser naruszył idealny monolit filmowy bez najmniejszej skazy. Nie żebym go za to nienawidził, po prostu widocznie odlał się za potrzebą.
- oglądając ten video-clip (trudno go nazwać filmem, to bardziej gra komputerowa) mój mózg nie nadążał za tym, co się działo na ekranie. Przez niemal dwie godziny nie zarejestrowałem nawet cienia przyzwoitego scenariusza.
- koleś wyciął od Paula absolutnie fenomenalną postać Murphy'ego i całkiem zmodyfikowaną wkleił w ramy nowoczesnego gniota dla dorosłych dzieci - z możliwie szybkim montażem, wiecznie, kurwa mać, poruszającą się kamerą i wszechogarniającym hałasem. Nie mogłem się na niczym skupić, reżyser nie dał mi szansy na jakikolwiek zachwyt, bo niby czym? Męczącym akcyjniakiem bez kwarka polotu i pomysłu? Ja pierdolę, tylko czekam, aż ktoś zjebie kolejne arcydzieło!
- w Holly najwyraźniej wytworzył się nowy trend obsrywania stworzonych przez siebie diamentów. Żal straszliwy i ścisk dupy
Ps: Obiecałem sobie tego nie oglądać, ale jak to z gównem bywa, prawie na nowego "Robocopa" - można powiedzieć - wdepnąłem.
Ps2: Swego czasu chciałem zabrać się za recenzję majstersztyku Verhoevena, ale wcześniej przeczytałem na KMF napisaną przez Mentala. W pierwszej chwili oniemiałem z wrażenia, a potem stwierdziłem, że se daruję bo koleś dosłownie wyczerpał temat w sposób idealny. Co tu dodawać miałem jeszcze?
Ostatnia edycja: