Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 672
Żadnych socjalistów, absolwentów socjologii ani fanów muzyki laptopowej :cool:

Na co dzień - ok. Ale ile można? Dziś z rańca stwierdziłem, że już "żygam" muzyką laptopową, wyciągnąłem skrzynię z płytami kompaktowymi, odkurzyłem odtwarzacz i zapuściłem najpierw pierwszą, potem trzecią symfonię Dymitra Szostakowicza. Lepiej.


to nie chodzi o moją opinię - cały czas próbuję przekazać, że to nie jest w ogóle do poddania pod wątpliwość 14 maja 2018 roku, to jest coś tak mocno zrozumiałego i uznanego jak chociażby proces ewolucji i jej konsekwencje. Jedyną poważną kontrowersją są metody przygotowania/walki z tymi zmianami (lub ich brak...) - ale to jest robota dla polityków/ekonomistów/politologów et consortes i kwestia oddzielna od samych dowodów.

Wierzę w globalne ocieplenie o antropogenicznym pochodzeniu, ale porównanie tej hipotezy, w sumie dość szczegółowej z fundamentalnym paradygmatem nauk biologicznych (a właściwie w ogóle teorii systemów) nie wygląda celnie.

Załóżmy roboczo (wrócę do tego), że brak walki ze zmianami jest złym rozwiązaniem. No to na litość boską nie jest to robota dla polityków za bardzo, wcale dla ekonomistów, a już zaangażowanie politologów jest ultragroteskowe. Chociaż ja rozumiem Twój punkt widzenia. Wierzysz, że nauki przyrodnicze ustaliły nie tylko PRAWDĘ antropoocieplenia (skłaniam się do tej hipotezy, owszem), ale i skuteczne środki zaradcze. Nie widzę za wiele sensu w tych środkach zaradczych na dziś. Wystarczyłby kapitalizm, polityka trudnego, twardego pieniądza - oszczędności (a nie szastania, sponsorowania dzieciorobów). Natomiast na jutro to nie jest kwestia dla ekonomistów, tylko dla chemików, inżynierów, klimatologów, tego typu zespołów interdyscyplinarnych o techniczno-przyrodniczym nastawieniu.


jako osoba o poglądach wolnościowych chciałbym, by przyszły świat był światem który sprzyja wolnemu handlowi, swobodom obywatelskim i dobrowolnej wymianie a nie będący łagodną odmianą wizji Hobbesa - rozumiem, że tutaj się zgadzamy i chcemy czegoś podobnego?

Ja tak. Dlatego jestem przeciw dotychczasowym sposobom "walki" z globciem.


W przypadku walki o zasoby i destabilizacji systemów politycznych/ekonomicznych idee nie będą się liczyły - raczej kto ma "większą lufę" i bardziej spójne granice.

Generalnie nie slyszalem o powaznych, apokaliptycznych przewidywaniach nawet przy najgorszych scenariuszach klimatycznych - niemniej znacznie wiecej ludzi zyjace na znacznie mniejszych polaciach ladu, ze znacznie zredukowana baza surowcowa, z czesciej wystepujacymi chorobami i wieksza iloscia skrajnych zjawisk pogodowych nie sprzyja specjalnie ani wolnosci, ani rozwojowi gospodarczemu ani spolecznemu.

Idee zawsze się liczą. Im bardziej zjebane idee, tym bardziej zardzewiałe lufy.

No właśnie, apokalipsy nie będzie, ale dziś (pierwsze dekady 21 wieku) zdecydowanie popieram globalne ocieplenie, bo jest czynnikiem pro-cywilizacyjnym. W wielką zalewę z Antarktydy nie wierzę, bo gigantyczny lodowiec nie topnieje tak samo przy -30 jak przy -50. Natomiast nieduży ale wyraźny wzrost temperatur sprzyja terenom, państwom cywilizowanym, trzymającym wysokie lub bardzo wysokie standardy, terenom stosunkowo dużej wolności (Finlandia, Estonia, Islandia, Kanada, itd.), a wpływa negatywnie na wielopaństwowe królestwo zjebizmu, to znaczy kraje gorącoklimatyczne, gdzie króluje religia, socjalizm, zamordyzm, dżihad, dyktatury, hiperinflacje i inne tego typu rzeczy. Dlatego NA RAZIE walka z globciem jest wyłącznie złem, niszczy to w ludzkości, co jest jej nadzieją, umacnia to, co jest jej namnażającym się kryzysem.

Pozostaje kwestia ciut dalszej przyszłości. Ciut dalszej. Otóż jeżeli ludzkość w jej lepszych formach będzie się dalej normalnie rozwijać, to sprawa jest dla mnie ewidentna. Przyznaję, że wierzę w kontrowersyjną tezę, że terraformowanie Marsa będzie zawsze nieopłacalne (np. mało stabilne). Ale w porównaniu z tym dla przyszłej technologii "terraformowanie" Ziemi to będzie bułka z masłem, w końcu będzie chodziło o minimalną zmianę w domu, na miejscu (w porównaniu z zagadnieniem terraformowania Marsa to będzie zupełnie drobna korekta). Więc jeśli będzie taka potrzeba (a prawie na pewno będzie), to najpierw wejdą do akcji (TO O CZYM powyżej wspominałem) zespoły techniczno-przyrodnicze ze wsparciem sztucznej inteligencji, a w końcu może politycy lub mega korporacje, w żadnym razie politologowie, bez większego znaczenia zaangażowanie ekonomistów.

Na razie politycy w tej sprawie robią nas w konia.
 
Ostatnia edycja:

Redrum

Active Member
703
182
Wierzę w globalne ocieplenie o antropogenicznym pochodzeniu, ale porównanie tej hipotezy, w sumie dość szczegółowej z fundamentalnym paradygmatem nauk biologicznych (a właściwie w ogóle teorii systemów) nie wygląda celnie.

Obie sa doskonale udowodnionymi teoriami naukowymi - tylko o to mi chodzilo - a czy jedna jest super-mocno-turbo udowodniona a druga tylko super-mocno udowodniona to sa dziesiate cyfry po przecinku i omijanie tematu.

No to na litość boską nie jest to robota dla polityków za bardzo, wcale dla ekonomistów, a już zaangażowanie politologów jest ultragroteskowe.

To jak najbardziej JEST robota dla ekonomistow - rozwiazania musza rozwiazywac problem jednoczesnie nie grzebiac gospodarki - trudno tu znalezc bardziej pasujacy zawod niz ekonomisci. Jezeli masz jakas ciekawa alternatywe to chetnie poslucham.

Wierzysz, że nauki przyrodnicze ustaliły nie tylko PRAWDĘ antropoocieplenia (skłaniam się do tej hipotezy, owszem), ale i skuteczne środki zaradcze.

Nie, absolutnie nie. Dlatego rozdzielam kwestie zrozumienia samego fenomenu i wypracowania form walki z problemem. Naukowcy badaja i sugeruja rozwiazania, politycy tworza wlasciwe prawo i wcielaja je w zycie.

Dlatego jestem przeciw dotychczasowym sposobom "walki" z globciem.

Dlaczego? Z czym konkretnie sie nie zgadzasz?

zdecydowanie popieram globalne ocieplenie, bo jest czynnikiem pro-cywilizacyjnym

Ale zdajesz sobie sprawe, ze osoby z regionow jak to ujales "niecywilizowanych" beda migrowac czesciej i kierowac swoj gniew ku "cywilizowanym" regionom wraz z zaostrzeniem zmian - przez co pojecie cywilizowania z przyczyn roznych moze nie tylko oslabnac co zwyczajnie zaniknac? Nie widzisz w tym zagrozenia dla "cywilizacji"? Czy po prostu zbedziesz to stwierdzeniem "hehe zniukujemy dzikusow dla bolu dupy lewakow xddd"?

W wielką zalewę z Antarktydy nie wierzę, bo gigantyczny lodowiec nie topnieje tak samo przy -30 jak przy -50.

Prawda jest, ze stopienie wszystkich lodowcow wymagaloby jeszcze sporo czasu - ale to jest beside the point.

Na razie politycy w tej sprawie robią nas w konia.

Raczej autystyczna ich mniejszosc - m.in. czlonkowie Partii Republikanskiej w USA i partii Szurnosc w Tenkraju.

Nie widzę za wiele sensu w tych środkach zaradczych na dziś. Wystarczyłby kapitalizm, polityka trudnego, twardego pieniądza - oszczędności

Pytanie - do czego "wystarczylyby" wymienione czynniki?
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Nie, absolutnie nie. Dlatego rozdzielam kwestie zrozumienia samego fenomenu i wypracowania form walki z problemem. Naukowcy badaja i sugeruja rozwiazania, politycy tworza wlasciwe prawo i wcielaja je w zycie.

Dobra, w tym wątku pojawił się wątek, który mnie zaintrygował. Mianowicie... co to jest muzyka laptopowa?
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Tak, to jest wyrazny pokaz poziomu przecietnych "sceptykow klimatycznych" XDDD
Problem jest gdzie indziej. Istotnego wpływu człowieka na Globalne Ocieplenie jednoznacznie nie udowodniono. Jedni mówią, że jest a inni, że to zjawisko nie występuje.
Do tej pory nie przedstawiono na istnienie tego zjawiska jednoznacznego dowodu!
Co więcej, zwolennicy hipotezy Globalnego Ociepu uznają, że to zjawisko ma miejsce i traktują go jak by ono było udowodnione naukowo. To nie ma nic wspólnego z nauką, to jest dogmat kolejnej nowej świeckiej religii (podobnie jak z 6000000 ofiar holokaustu).

Więc by dyskusja w tym wątku była poważna, tytuł wątku i dyskusja powinny być warunkowe.
 

Redrum

Active Member
703
182

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Tzn. jako osoba o poglądach wolnościowych chciałbym, by przyszły świat był światem który sprzyja wolnemu handlowi, swobodom obywatelskim i dobrowolnej wymianie a nie będący łagodną odmianą wizji Hobbesa - rozumiem, że tutaj się zgadzamy i chcemy czegoś podobnego?

W przypadku walki o zasoby i destabilizacji systemów politycznych/ekonomicznych idee nie będą się liczyły - raczej kto ma "większą lufę" i bardziej spójne granice.

Generalnie nie slyszalem o powaznych, apokaliptycznych przewidywaniach nawet przy najgorszych scenariuszach klimatycznych - niemniej znacznie wiecej ludzi zyjace na znacznie mniejszych polaciach ladu, ze znacznie zredukowana baza surowcowa, z czesciej wystepujacymi chorobami i wieksza iloscia skrajnych zjawisk pogodowych nie sprzyja specjalnie ani wolnosci, ani rozwojowi gospodarczemu ani spolecznemu.

Dobra, dobra gościu, nie strasz nas, tylko wskaż racjonalną strategię na zatrzymanie Globcia. Tylko nie nudź o "ekologicznych" źródłach energii, bo one są pomijalnie nieistotne:

(...)Większość energii pozyskujemy obecnie ze spalania paliw kopalnych, węgla, ropy i gazu. Skąd się energia kopalin wzięła? Ano jest to energia zawarta w powstałych dawno temu na powierzchni planety związkach organicznych, wytworzonych przez ówczesne rośliny. Rośliny zaś wytwarzają te związki za pomocą fotosyntezy, czyli czerpią energię z promieniowania słonecznego. Energia paliw kopalnych jest zatem po prostu zmagazynowaną swego czasu energią słoneczną. Takie same pochodzenie ma również jeden z obiektów kultu ekohumanistycznych, tzw biomasa, czyli po prostu szczątki współczesnych roślin, głównie drewno. Oprócz elektrowni węglowych istnieją też elektrownie wodne, przetwarzające energię kinetyczną płynącej wody. I ta energia pochodzi ze Słońca. Woda parująca z oceanów pod wpływem ciepła słonecznego jest przenoszona nad kontynenty, gdzie się skrapla i opada w postaci deszczu. Ubóstwiane przez zielonych khmerów wiatraki, to też Słońce, którego promieniowanie powoduje poziome ruchy atmosfery, zwane przez profanów wiatrem.

Nie ulega zatem wątpliwości że zasadniczy trzon zużywanej przez współczesną cywilizacje energii jest pochodzenia słonecznego, oznaczmy go numerem 1


Jednak zasadniczy trzon, to nie znaczy całość. W wielu krajach istnieją urządzenia zwane elektrowniami pływowymi, które przetwarzają energię pływów morskich, czyli energię pochodząca nie z promieniowania słonecznego, ale z energii potencjalnej pola grawitacyjnego układu Ziemia-Księżyc-Słońce. Jest to źródło numer 2

Jest i trzecie źródło, najbardziej wydajne z przez ludzkość używanych. To rozpad promieniotwórczy pierwiastków radioaktywnych, głównie uranu. Ta energia pochodzi z wybuchu supernowej, który wzbogacił mającą się stać Słońcem i układem słonecznym mgławicę, w ciężkie, niestabilne pierwiastki. Do tej kategorii przynależy też energia geotermalna, czyli ciepło wypływające z radioaktywnych głębin Ziemi.

Potencjalnie istnieje jeszcze czwarta możliwość, o której później wspomnimy.

Całość zatem używanej przez naszą cywilizację energii pochodzi z tych trzech źródeł, przy czym lwia część ze Słońca. Oczywiście bezpośrednie sposoby „wytwarzania” energii bazują zwykle na kilku-kilkunastu źródłach pośrednich, co znakomicie obniża ich wydajność.

Taki jest stan obecny. A co nam proponują ekonaziści? Rozpatrzmy kilka oferowanych alternatyw. Niektóre już sami zieloni khmerzy, choć niegdyś je lansowali, wysłali już do lamusa, ale przypomnijmy i te.

Biopaliwa. Rozważmy konsekwencje zastąpienia paliw kopalnych biopaliwami na przykładzie Polski. Roczne zużycie ropy w Polsce to 18 760 000 ton (za GUSem). Co by się stało, gdybyśmy chcieli ją zastąpić biopaliwem? Najważniejszą rośliną oleistą uprawianą w Polsce jest rzepak. Maksymalne plony, jakie udało się uzyskać w rekordowym pod tym względem roku 2004 to 3tony/ha. Z tych 3 ton można wycisnąć (dosłownie) jakieś 1,2 tony oleju. Zatem aby zastąpić rzepakiem zużycie ropy należałoby obsiać areał 18 760 000/1,2 = 15 633 000 ha, czyli 156 300 km2 Jest to prawie równo połowa powierzchni Polski i równa się całkowitej powierzchni wszystkich gruntów użytkowanych rolniczo w naszym kraju. Zatem przestawienie Polski na biopaliwa oznacza całkowitą likwidację produkcji żywności. Jeżeli zaś byśmy chcieli jednak żywność na dotychczasowym poziomie produkować, to w Polsce zabrakłoby miejsca na cokolwiek innego poza rolnictwem. Należałoby oczywiście wyciąć wszystkie lasy, zlikwidować drogi, budynki mieszkalne, lotniska, fabryki, no w ogóle wszystko. Nic tylko rzepak i rzepak z rzadka przetykany kukurydzą czy pszenicą. Po prostu psychodeliczny sen Chruszczowa. Od razu widać z czego ekologiści czerpią inspirację. Dodam że pominęliśmy fakt, że olej roślinny ma mniejszą entalpię niż paliwa kopalne, zatem faktyczny areał rzepaku byłby jeszcze, o jakieś 20-30 % większy. Biopaliwa same już się skompromitowały wywołując światowy wzrost cen żywności i obecnie nie są w modzie. Niewykluczone jednak, że ekonaziści do nich wrócą, nie bacząc na fakt, że wdrożenie tych poronionych pomysłów oznacza całkowitą i nieodwracalną ruinę środowiska naturalnego. Bo tez i stan tego środowiska jest ostatnią rzeczą, na której by im zależało.

Energia elektryczna. Roczne zużycie energii elektrycznej w Polsce wynosi 162 000 GWh, czyli 583 200 000 GJ (za GUSem). Skąd ją brać, skoro elektrowni węglowych nie chcemy, a na energetykę nuklearną środowiska postępu ekologicznego stawiają stanowcze veto?

Modne wśród zielonych khmerów były niegdyś elektrownie wodne. W takich krajach jak Szwajcaria, czy Norwegia stanowią one wręcz podstawę energetyki. Polska nie jest jednak tak hojnie obdarzona przez naturę w duże zapasy wody i spore różnice wysokości. A jak jest? Policzmy.

Największą rzeką w Polsce jest Wisła. Jej średni przepływ u ujścia wynosi ok. 1000 m3/sek, czyli średnio w całym biegu Wisły i jej dopływów 500 m3/sek. Różnica wysokości to ok. 500 metrów, jeżeli pominiemy górskie strumyki, czyli średnio 250 metrów Ile energii da się maksymalnie wydobyć z królowej polskich rzek?

Energia potencjalna wiślanej wody to

500m3/sek*1000kg/m3*250m*9,81m/s2*3600s*24h*365dni = 38 671 000 GJ = 10 740 GWh

Czyli, nawet kosztem całkowitego zatrzymania przepływu wody w Wiśle i wszystkich jej dopływach, co oznacza doszczętne zniszczenie rzecznego ekosystemu, co jest bez wątpienia bardzo proeko działaniem, zaspokoilibyśmy raptem 6,6% polskiego zapotrzebowania na prąd. Po całkowitym zdruzgotaniu także Odry, prawdopodobnie przekroczylibyśmy 10%. Zatem nawet całkowita ekologiczna dewastacja środowiska rzecznego w Polsce może nam dać co najwyżej 10% rocznego zapotrzebowania. Elektrownie wodne odpadają zatem. Co następnego mają do zaoferowania ekonaziści?


Ano wiatraki. Spróbujmy zatem oszacować roczne zasoby energii wiatrowej w Polsce. W tym celu posłużymy się Polską Normą budowlaną „Obciążenie wiatrem” Według Polskiej Normy prędkości charakterystyczna wiatru, na którą budynki muszą być odporne wynosi od 20 m/s (85% powierzchni kraju), do 47 m/s na szczytach najwyższych gór, których jest bardzo niewiele. Po scałkowaniu po powierzchni kraju możemy przyjąć średnią prędkość wiatru na 22 m/s. Naturalnie norma podaje maksymalne obciążenia jakie muszą przenieść budynki, co odpowiada maksymalnej prędkości wiatru, która przecież rzadko się zdarza. Dlatego wynik pomnożymy przez współczynnik zmniejszający 0,5, bardzo hojny. Dodatkowo przyjmiemy, ze najwyższe wiatraki nie przekraczają wysokości 150m ponad poziom gruntu Ile zatem da się wycisnąć z wiatru w Polsce?

Energia kinetyczna wiatru 0,5*(11m/s)^2*150m*312 000 000 000m2*1kg/m3*3600s*24h*365dni = 8,92*10^13 GJ = 2,48*10^10 GWH, czyli teoretycznie 153 000 razy więcej niż potrzeba. Nawet zatem uwzględniając wszelkie możliwe straty powinno wystarczyć, i to nawet bez znaczącego zwolnienia ruchu powietrza w Polsce, co miałoby skutki dla gospodarki i środowiska więcej niż katastrofalne.

Jak by to wyglądało w praktyce? Duża turbina ma moc ok. 1 MW. Oczywiście pod warunkiem, że wieje. Bo częściej jednak nie wieje. Załóżmy jednak bardzo optymistycznie, ze wieje przez 50% czasu. Zatem jeden taki wiatrak jest w stanie wytworzyć rocznie 0,5*86400*365/1 000 = 15 768 GJ prądu. Zatem do zastąpienia energetyki obecnej potrzeba by było raptem 37 000 wiatraków. Nie wygląda to najgorzej, dopóki nie uświadomimy sobie innych wad elektrowni wiatrowych. Przede wszystkim moc stamtąd pobierana w ogóle nie da się regulować, a trudno oczekiwać, że wiatr będzie wiał z konieczną siłą akurat wtedy, kiedy będziemy tego potrzebować. Po drugie, koszty energii elektrycznej z wiatraków należą do najwyższych i gdyby nie państwowe dotacje nikomu by się nie opłacało ich budować. Po trzecie aby przedsięwzięcie w ogóle miało jakiś sens ekonomiczny, wiatraki muszą być jak najwyższe i jak największe, co skutecznie ogranicza liczbę potencjalnych inwestorów. Wreszcie wiatraki, wbrew temu, co twierdzą zieloni khmerzy są skrajnie nieekologiczne, a ich łopaty stanowią istną rzeźnię dla przelatujących ptaków. Niemniej, wiatraki, przynajmniej teoretycznie, mają jakiś sens, dopóki nie uświadomimy sobie lepszych alternatyw.
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
O pływach, prądach morskich, etc, nie ma nawet w Polsce mowy. A może zatem geotermia? Owszem są pewne możliwości, ale raczej tylko do grzania wody i ogrzewania domów a i to na małą skalę. Temperatura złóż geotermalnych w Polsce rzadko kiedy przekracza 60 stopni, czyli 333 K (powiedzmy nawet że 340). Spróbujmy wytworzyć z tego prąd. W tym celu schładzamy wodę do 7 stopni (280 K) (wykonalne tylko zimą, ale niech tam) Teoretycznie najwyższa sprawność takiego procesu to (340-280)/340 = 17,7% Oczywiście dotyczy to tylko idealnego cyklu Carnota i zamiany ciepła na pracę, a pracę trzeba przecież jeszcze jakoś zamienić na prąd. Bądźmy jednak miłosierni i przyjmijmy, że całkowita rzeczywista sprawność tego procesu to 10%. Zatem do boju, wytwarzamy prąd z geotermii. Z 1 litra wody geotermalnej wytwarzamy 0,1*60*4187 (ciepło właściwe wody) = 25 000 J = 25 kJ. Aby wytworzyć potrzebną ilość prądu należałoby zatem przepompować 583 200 000 000 000/ 25 = 23 bln litrów, czyli 23 mld m sześciennych wody geotermalnej. 23 kilometry sześcienne wody. Kilka razy więcej niż jest jej w wielkich jeziorach mazurskich. Robi wrażenie. Mało tego. Ponieważ całkowita ilość energii geotermalnej w Polsce jest oszacowana na 6,6 *10^18 J, to przy założonej sprawności zostałyby one zużyte w …jeden rok, a złoża nieodwracalnie zdewastowane, tzn ich temperatura obniżona do poziomu praktycznie uniemożliwiającego eksploatację. Z resztą tak naprawdę, bez zniszczenia odnawialności można z geotermii maksymalnie wyciągnąć 117 000 GJ rocznie, czyli przy założonej 10% sprawności pokryłoby to ….0,002% krajowego zapotrzebowania na prąd. Zatem geotermia – ciepłownie tak, elektrownie nie.

Na tym tle stosunkowo nieźle wypadają ogniwa słoneczne, ale znowu tylko jako rozproszony system typu każdy ma ogniwa w swoim ogródku. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do wiatraków, koszt ogniw, chociaż niemały, jest jednak liniowy. Czyli cena wata mocy pozostaje mniej więcej taka sama niezależnie od wielkości instalacji. Na to jednak władza nigdy się nie zgodzi, bo taka energia jest niesłychanie trudna do opodatkowania Przy obecnych rozwiązaniach w Polsce można otrzymać do 100W z 1m2 takich paneli. Oczywiście w dzień, przy ładnej pogodzie. W długich przedziałach czasowych można przyjąć 50W/m2. Pokrywając zatem dach domku jednorodzinnego (100m2) takimi panelami otrzymujemy jakieś 5-10 kW przy ładnej pogodzie. Akurat w sam raz na napęd klimatyzacji. W każdym razie jest to jedyne ekorozwiązanie, które ma obecnie jakiś sens ekonomiczny, chociaż tylko w małej skali domków jednorodzinnych. Dodamy jeszcze, że instalacja solarna tej wielkości to koszt około 50 000 złotych, do udźwignięcia wyłącznie przez zamożniejszych. W dodatku państwowi monopoliści energetyczni bardzo niechętnie podchodzą do podpisywania umów z właścicielami prywatnych elektrowni, zarówno wiatrakowych, jak i słonecznych. Słowem władza bruździ jak tylko może. Wreszcie cała obecnie używana sieć elektryczna dostosowana jest do prądu zmiennego, ogniwa zaś produkują prąd stały, co dodatkowo wszystko komplikuje. Aby zaspokoić panelami zapotrzebowanie Polski na prąd potrzeba by ich było minimum 583 200 000 000 000 000/(50*86400*365) = 370 000 000 metrów kwadratowych, czyli 370 km kwadratowych. Jest to mniej więcej tyle samo, ile zajęłoby 37 000 wiatraków i gdyby cena ogniw spadła jakieś 10 razy, co jest jak najbardziej możliwe, stałyby się poważną konkurencją dla energetyki zawodowej. I dlatego rząd i ekonaziści robią wszystko, aby do tego nie dopuścić, np topiąc pieniądze podatników w wiatrakach. W porównaniu bowiem z wiatrakami, ogniwa dają prąd w sposób o wiele bardziej stabilny i przewidywalny i nie są takim zagrożeniem dla środowiska. Minusem jest jednak konieczność istnienia jakiegoś systemu (elektrownie szczytowo-pompowe na ten przykład) magazynującego energię na noc.

Jak widać istnieje tu nieprzekraczalna bariera. Kiedy „ekologiczne” źródła energii mają się stać masowe, przestają być „ekologiczne”

Jest jeszcze jeden zielony fetysz, o którym do tej pory nie wspomnieliśmy. To wodór, mający rzekomo zastąpić ropę i gaz w charakterze paliwa dla pojazdów mechanicznych. Tu sprawa jest wręcz humorystyczna. Owszem, wodór, jako paliwo, jest znacznie wydajniejszy niż ropa, czy gaz ziemny, ale ma dwie zasadnicze wady, które go w tej materii właściwie dyskwalifikują. Mniejsza z nich, to niesłychane problemy z przechowywaniem. Jako gaz, wodór jest tak lotny, że ucieka szybko z najszczelniejszych zbiorników. Zatem zbiorniki wodoru muszą mieć wprost niesłychanie szczelną konstrukcję, co je oczywiście bardzo podraża. Z kolei przechowywany jako ciecz, wodór wymaga bardzo skomplikowanej, ciężkiej i drogiej instalacji chłodniczej, oraz oczywiście specjalnie izolowanych termicznie, czyli wielkich, ciężkich i drogich zbiorników. Ale to i tak fraszka w porównaniu z druga zasadniczą wadą wodoru. Otóż najbliższe złoża wodoru znajdują się …na Słońcu. A jeżeli komuś warunki w słonecznych kopalniach wodoru nie odpowiadają, to następny w kolejce jest …Jowisz. Żarty żartami, ale na Ziemi wodoru w wolnej postaci nie ma. Żeby go otrzymać, np. z wody, należy użyć energii, a ze względu na nieuniknione straty, energii w ilości większej, niż później da się z takiego wodoru uzyskać. Zatem wodór, nawet jeżeli się jakoś rozwiąże problem jego przechowywania, może być jedynie czymś w rodzaju akumulatora, a nie źródłem energii sensu stricto.

Widać zatem że ktokolwiek żąda, aby obecne źródła energii zastąpić „źródłami odnawialnymi”, jest albo kompletnym idiotą, albo cynicznym cwaniaczkiem jak nasi „lobbyści” od biopaliw, albo wreszcie komunistą – trockistą pragnącym zniszczenia ludzkości.

No, ale tak. Krytykujemy, krytykujemy, ale pilnujmy, żeby ta krytyka nie przerodziła się w krytykanctwo. Krytyka wicie rozumicie, musi być konstruktywna. No to konstruujmy. Przecież paliwa kopalne wcześniej, czy później naprawdę się wyczerpią, a jeżeli nawet nie, to i tak pozostawanie w politycznej zależności od ich dostawców, czy to zewnętrznych, jak przeróżni naftowi satrapowie z Wenezueli, czy Rosji, albo szmaciane łby, czy to wewnętrznych, jak wymuszająca przeróżne przywileje mafie kolejowe i górnicze w Polsce, jest tak czy owak niewskazane. Cóż zatem czynić?

Miarą wydajności w otrzymywania energii z jakiegoś, najogólniej mówiąc, paliwa, jest jego entalpia, czyli ilość energii jaką można uzyskać z kilograma masy takiego paliwa. Im większa entalpia tym mniej paliwa potrzeba do uzyskania danej ilości energii i tym mniej oczywiście odpadów po tym pozostaje. Zaznaczyć należy, że oprócz samej ilości, czyli entalpii, ma znaczenie także postać w jakiej energia jest uzyskiwana. Energia mechaniczna, np. wody i wiatru, jest dużo lepszej „jakości”, czyli mówiąc naukowo ma niższą entropię, niż energia cieplna. Zaś jakość tej ostatniej zależy od temperatury. Im wyższa tym lepsza. Jak zatem przedstawiają się entalpie różnych „paliw”? Najpierw paliwa sensu stricto.

Węgiel kamienny – 34 MJ/kg

Węgiel brunatny – 25 MJ/kg

Torf – 24 MJ/kg

Drewno opałowe – 19 MJ/kg

Propan-butan – 50 MJ/kg

Benzyna – 45 MJ/kg

Gaz ziemny – 83 MJ/kg

Wodór – 143 MJ/kg


Naturalnie w przypadku takich paliw w sensie dosłownym, należy jeszcze doliczyć masę tlenu, co obniża entalpię mniej więcej o połowę, a w przypadku wodoru nawet siedmiokrotnie.

A oto „paliwa” niekonwencjonalne

Woda wys. piętrzenia 10m – 0,00001 MJ/kg

Wiatr 10 m/s – 0,00005 MJ/kg

Geotermia prąd – 0,025 MJ/kg

Geotermia ciepło – 0,25 MJ/kg


Nawet zatem uwzględniając, że energia z wiatru i wody ma mniejszą entropię (10-20 razy) niż energia cieplna ze spalania paliw, oraz to że paliwo samo się dostarcza i samo odprowadza i tak elektrownie wodne i wiatrowe są skrajnie niewydajne. Geotermia wypada nieco lepiej, ale tu z kolei trzeba pompować, a także nie ma zysku na entropii. Energia geotermalna to energia cieplna.(...)

https://blogpilastra.wordpress.com/2008/12/29/energia-bardzo-alternatywna/


Radykalne zatrzymanie Globcia wymagałoby całkowitej i natychmiastowej rezygnacji z używania paliw kopalnych. A tego się fizycznie zrobić nie da. "Odnawialne" źródła energii nie zaspokoją rosnącego popytu ludzkości na energię. Mi przychodzi na myśl jedynie jakaś inżynieria kosmiczna, np. budowa gigantycznego lustra odbijającego światło słoneczne i umieszczenie go w punkcie libracyjnym układu Ziemia-Słońce. Tyle że to by kosztowało biliony dolarów i dla osiągnięcia tego celu potrzebna byłaby wieloletnia współpraca wszystkich uprzemysłowionych państw na Ziemi (co też jest nierealne).
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Wbrew pozorom to jest głebokie stwierdzenie. Dlaczego mielibyśmy się na przykład przejmować temperaturą za 50 lat albo promowaniem idei wolnościowych?

Nie wiem jak ty, @tolep, ale ja najprawdopodobniej za 50 lat nadal będę pozostawał przy życiu. Niewykluczone nawet, że dożyję XXII wieku. Więc jak najbardziej obchodzi mnie w jakich warunkach będę spędzał emeryturę. Byłoby fajnie, gdybym nie musiał kisić się w Polszy z 20 milionami śniado- i czarnolicych uchodźców klimatycznych....
 
Ostatnia edycja:

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Nie wiem jak ty, @tolep, ale ja najprawdopodobniej za 50 lat nadal będę pozostawał przy życiu. Niewykluczone nawet, że dożyję XXII wieku. Więc jak najbardziej obchodzi mnie w jakich warunkach będę spędzał emeryturę. Byłoby fajnie, gdybym nie musiał kisić się w Polszy z 20 milionami śniado- i czarnolicych uchodźców klimatycznych....
A jaki jest dowód, że to uchodźccy klimatyczni? Afryka w 1950 roku miała 221 mln mieszkańców... dziś ma 1.2 mld Sry, ale to nie zły klimat i zmiany ich tak rozmnożyły i sprawiły, że są obciążeniem dla środowiska. Dla porównania europa w tym czasie wzrosła z 550 mln, do 750.
 

Redrum

Active Member
703
182
Dobra, dobra gościu, nie strasz nas

Ale co ja niby mam straszyć? Konsekwencje nagłego pogorszenia standardów życia mas ludzi i fale migracyjne z tym związane to przecież nie jest scenariusz z kosmosu.

tylko wskaż racjonalną strategię na zatrzymanie Globcia

Nie wskażę Ci, bo taka całościowa strategia będzie różna dla różnych krajów, zależna od geografii, kontekstu ekonomicznego i innych czynników o których teraz nie mogę sobie przypomnieć - inna sprawa, że tematu z perspektywy polskiej zwyczajnie nie znam za dobrze. Z perspektywy globalnej przywrócenie atomu na należne mu miejsce jako solidnej części miksu energetycznego, dalsze rozwijanie technologii energii z fuzji (niestety do tego jeszcze co najmniej paręnaście lat ciężkiego R&D trzeba) dalsze badania nad usprawnianiem znanych źródeł odnawialnych.

Tylko nie nudź o "ekologicznych" źródłach energii, bo one są pomijalnie nieistotne

To ciekawe treści głosisz, bo z tego wynika że cały świat wpadł w jakieś zbiorowe szaleństwo i szpec z negacjonistycznego bloga ma jakąś tajemną wiedzę, której jeszcze nikt nie odkrył.
....czy tam nie odkrył w 2008 roku.

Dziwnym cudem, te nieistotne renewables potencjalnie są w stanie pokryć w pełni potrzeby energetyczne świata.
W dwóch smakach - tu i tu.

A jaki jest dowód, że to uchodźccy klimatyczni? Afryka w 1950 roku miała 221 mln mieszkańców... dziś ma 1.2 mld Sry, ale to nie zły klimat i zmiany ich tak rozmnożyły i sprawiły, że są obciążeniem dla środowiska.

Taki, że w tej Afryce będziemy mieć coś bliżej 3+ mld ludzi na terenie, który będzie mniej nadawała się do życia - ludzie gdzieś umkną - raczej nie będą umykać na bliski wschód lub bawić się w morskie wojaże do USA/Australii skoro bliżej mają Upadającą Europę.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Ale co ja niby mam straszyć? Konsekwencje nagłego pogorszenia standardów życia mas ludzi i fale migracyjne z tym związane to przecież nie jest scenariusz z kosmosu.



Nie wskażę Ci, bo taka całościowa strategia będzie różna dla różnych krajów, zależna od geografii, kontekstu ekonomicznego i innych czynników o których teraz nie mogę sobie przypomnieć - inna sprawa, że tematu z perspektywy polskiej zwyczajnie nie znam za dobrze. Z perspektywy globalnej przywrócenie atomu na należne mu miejsce jako solidnej części miksu energetycznego, dalsze rozwijanie technologii energii z fuzji (niestety do tego jeszcze co najmniej paręnaście lat ciężkiego R&D trzeba) dalsze badania nad usprawnianiem znanych źródeł odnawialnych.



To ciekawe treści głosisz, bo z tego wynika że cały świat wpadł w jakieś zbiorowe szaleństwo i szpec z negacjonistycznego bloga ma jakąś tajemną wiedzę, której jeszcze nikt nie odkrył.
....czy tam nie odkrył w 2008 roku.

Dziwnym cudem, te nieistotne renewables potencjalnie są w stanie pokryć w pełni potrzeby energetyczne świata.
W dwóch smakach - tu i tu.



Taki, że w tej Afryce będziemy mieć coś bliżej 3+ mld ludzi na terenie, który będzie mniej nadawała się do życia - ludzie gdzieś umkną - raczej nie będą umykać na bliski wschód lub bawić się w morskie wojaże do USA/Australii skoro bliżej mają Upadającą Europę.
Czyli nie ma dowodów. I ilu ich umknie... w ludnej europie mamy dziś 750 mln ludzi... Zmieścisz tu ile mld z tych 3? I sądzisz, że Ci murzyni osiągną produktywność białasów, skoro przyjeżdżają tutaj i są demoralizowani socjalem? :D A czy Ty już przestałeś latać na zagraniczne wycieczki by odciążyć matkę ziemię?
 

Redrum

Active Member
703
182
Czyli nie ma dowodów.

Co to znaczy "nie ma dowodów"? Nigdy nie będzie "dowodów" na przyszłe wydarzenia, tylko prognozy.

I sądzisz, że Ci murzyni osiągną produktywność białasów, skoro przyjeżdżają tutaj i są demoralizowani socjalem?

Być może nie osiągną. O co chodzi z tą demoralizacją socjalem?

A czy Ty już przestałeś latać na zagraniczne wycieczki by odciążyć matkę ziemię?

Nie, czemu?
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Co to znaczy "nie ma dowodów"? Nigdy nie będzie "dowodów" na przyszłe wydarzenia, tylko prognozy.



Być może nie osiągną. O co chodzi z tą demoralizacją socjalem?



Nie, czemu?
To są prognozy wzrostu ludności Afryki, więc co to ma do globcia... no chyba, że więcej murzynów to większe globcio. Dostęp do socjalu szczególnie dla ludzi bez pewnych etosów jest demoralizujący, to chyba nie tajemnica. Jak to czemu? :O Więc jak mamy powstrzymać niszczenie naszej planety? :O Jebany samolub. Cebulaki palące opony by się ogrzać, mniej niszczą planetę niż Ty i to tylko po to by sobie na fejsika wrzucić jakieś focie z Tajlandii.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Tam kurwa nic nie udowodniono!
Tam nie ma dowodu.
Tam tylko napisane, że 97% naukowców (z jakiejś bliżej nieokreślonej próbki) się z tym zgadza.
To nie jest dowód na nic.
Kiedyś Einsteinowi dostarczono kopię listu który podpisało 100 wybitnych niemieckich profesorów i naukowców. W liście tym było oświadczenie podpisanych, że Teoria Względności jest fałszywa. Einstein nawet nie chciał oglądać tych nazwisk tylko powiedział, że gdyby był tam jakiś jeden argument za fałszywością tej teorii, to wystarczyłby jeden podpis.

Przecież wypociny tych dziadków leśnych nie mają specjalnych podstaw naukowych i właściwie przypominają standardowe "sceptyczne" gderanie o imposybiliźmie.
Nazywanie ludzi "leśnymi dziadkami", to taki sam "naukowy" argument w dyskusji, jak wysłane przeze mnie obrazki.
 

Redrum

Active Member
703
182
To są prognozy wzrostu ludności Afryki, więc co to ma do globcia...

Wspomniałeś coś o prognozach w kontekście zmian populacji to wrzuciłem. Chyba, że nie zrozumiałem kontekstu..

Dostęp do socjalu szczególnie dla ludzi bez pewnych etosów jest demoralizujący, to chyba nie tajemnica.

Tajemnica raczej nie. Raczej mocno przeszacowane globalnie zjawisko - przynajmniej przez pewne grupy polityczne.

Tam tylko napisane, że 97% naukowców (z jakiejś bliżej nieokreślonej próbki) się z tym zgadza.

Z bliżej określonej próbki dotyczącej naukowców zajmujących się tematem zmian klimatycznych.
Ależ oczywiście, że wypisane są w dolnej części strony - wystarczy tylko przescrollować i przeczytać podsumowania - to zajmuje chwilkę.

Einstein nawet nie chciał oglądać tych nazwisk tylko powiedział, że gdyby był tam jakiś jeden argument za fałszywością tej teorii, to wystarczyłby jeden podpis.

No i jak ktoś rozumie różnice między fizyką teoretyczną/matematyką a klimatologią to nie będzie do dla niego absolutnie zaskakujące. (kolejny raz - polecam wygooglować różnice między pojęciami evidence i proof)

Nazywanie ludzi "leśnymi dziadkami", to taki sam "naukowy" argument w dyskusji, jak wysłane przeze mnie obrazki.

Absolutnie nie. Nazywanie rzeczy po imieniu i wykazywanie wyraźnego braku profesjonalizmu nie jest nijak równe bezpodstawnemu ad absurdum.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
No i jak ktoś rozumie różnice między fizyką teoretyczną/matematyką a klimatologią to nie będzie do dla niego absolutnie zaskakujące.
No właśnie.
Dlatego dla mnie te bajeczki o globalnym ociepleniu, to jedynie prognozy i poszlaki.

Teoria globalnego ocieplenia służy wyłącznie sianiu paniki, która jest na rękę rządzącym lewackim elitom, które dotują tę klimatologię z pieniędzy skradzionych społeczeństwom w formie podatków, po czym w zamian dostają wyniki zgodne z ich oczekiwaniami.

Ja mam inna teorię. Gdyby rozwalić wszystkich lewicowców w USA, wśród elit, naukowców i reszty bydła, to nagle by się okazało, że teoria globalnego ocieplenia jest fałszywa.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Kiedyś Einsteinowi dostarczono kopię listu który podpisało 100 wybitnych niemieckich profesorów i naukowców. W liście tym było oświadczenie podpisanych, że Teoria Względności jest fałszywa. Einstein nawet nie chciał oglądać tych nazwisk tylko powiedział, że gdyby był tam jakiś jeden argument za fałszywością tej teorii, to wystarczyłby jeden podpis.
 

Redrum

Active Member
703
182
Dlatego dla mnie te bajeczki o globalnym ociepleniu, to jedynie prognozy i poszlaki.

Dobrze, że wspomniałeś "dla mnie" - przypomnę jednak, że w naukach ścisłych opinie nie mają żadnego znaczenia.
Ponownie pokazujesz, że jesteś zupełnie zagubiony w temacie.

Teoria globalnego ocieplenia służy wyłącznie sianiu paniki

Tak jak teoria ewolucji służy sianiu paniki o braku boga.
To stwierdzenie ma dokładnie tyle samo sensu.

Ja mam inna teorię. Gdyby rozwalić wszystkich lewicowców w USA, wśród elit, naukowców i reszty bydła, to nagle by się okazało, że teoria globalnego ocieplenia jest fałszywa.

Ta teoria jest oczywiście fałszywa.
W najbardziej skrajnych przykładach (nauki humanistyczne) proporcje lewicy do prawicy są w okolicach 70/30 - w przypadku nauk ścisłych mamy znacznie bardziej zbalansowany udział poglądów.
Założywszy eliminację osób o poglądach lewicowych, nie zmieniamy ciężaru dowodów za AGW - przy de facto konsensusie wycięcie 70% (choć jest to liczba zupełnie ad rectum i przeszacowana dla dobra Twojego argumentu) tej grupy dalej mamy konsensus, a jakość dowodów się nie zmienia.

Pudło, znów.
 
Do góry Bottom