Eli-minator
zdrajca świętych dogmatów
- 698
- 1 672
Żadnych socjalistów, absolwentów socjologii ani fanów muzyki laptopowej
Na co dzień - ok. Ale ile można? Dziś z rańca stwierdziłem, że już "żygam" muzyką laptopową, wyciągnąłem skrzynię z płytami kompaktowymi, odkurzyłem odtwarzacz i zapuściłem najpierw pierwszą, potem trzecią symfonię Dymitra Szostakowicza. Lepiej.
to nie chodzi o moją opinię - cały czas próbuję przekazać, że to nie jest w ogóle do poddania pod wątpliwość 14 maja 2018 roku, to jest coś tak mocno zrozumiałego i uznanego jak chociażby proces ewolucji i jej konsekwencje. Jedyną poważną kontrowersją są metody przygotowania/walki z tymi zmianami (lub ich brak...) - ale to jest robota dla polityków/ekonomistów/politologów et consortes i kwestia oddzielna od samych dowodów.
Wierzę w globalne ocieplenie o antropogenicznym pochodzeniu, ale porównanie tej hipotezy, w sumie dość szczegółowej z fundamentalnym paradygmatem nauk biologicznych (a właściwie w ogóle teorii systemów) nie wygląda celnie.
Załóżmy roboczo (wrócę do tego), że brak walki ze zmianami jest złym rozwiązaniem. No to na litość boską nie jest to robota dla polityków za bardzo, wcale dla ekonomistów, a już zaangażowanie politologów jest ultragroteskowe. Chociaż ja rozumiem Twój punkt widzenia. Wierzysz, że nauki przyrodnicze ustaliły nie tylko PRAWDĘ antropoocieplenia (skłaniam się do tej hipotezy, owszem), ale i skuteczne środki zaradcze. Nie widzę za wiele sensu w tych środkach zaradczych na dziś. Wystarczyłby kapitalizm, polityka trudnego, twardego pieniądza - oszczędności (a nie szastania, sponsorowania dzieciorobów). Natomiast na jutro to nie jest kwestia dla ekonomistów, tylko dla chemików, inżynierów, klimatologów, tego typu zespołów interdyscyplinarnych o techniczno-przyrodniczym nastawieniu.
jako osoba o poglądach wolnościowych chciałbym, by przyszły świat był światem który sprzyja wolnemu handlowi, swobodom obywatelskim i dobrowolnej wymianie a nie będący łagodną odmianą wizji Hobbesa - rozumiem, że tutaj się zgadzamy i chcemy czegoś podobnego?
Ja tak. Dlatego jestem przeciw dotychczasowym sposobom "walki" z globciem.
W przypadku walki o zasoby i destabilizacji systemów politycznych/ekonomicznych idee nie będą się liczyły - raczej kto ma "większą lufę" i bardziej spójne granice.
Generalnie nie slyszalem o powaznych, apokaliptycznych przewidywaniach nawet przy najgorszych scenariuszach klimatycznych - niemniej znacznie wiecej ludzi zyjace na znacznie mniejszych polaciach ladu, ze znacznie zredukowana baza surowcowa, z czesciej wystepujacymi chorobami i wieksza iloscia skrajnych zjawisk pogodowych nie sprzyja specjalnie ani wolnosci, ani rozwojowi gospodarczemu ani spolecznemu.
Idee zawsze się liczą. Im bardziej zjebane idee, tym bardziej zardzewiałe lufy.
No właśnie, apokalipsy nie będzie, ale dziś (pierwsze dekady 21 wieku) zdecydowanie popieram globalne ocieplenie, bo jest czynnikiem pro-cywilizacyjnym. W wielką zalewę z Antarktydy nie wierzę, bo gigantyczny lodowiec nie topnieje tak samo przy -30 jak przy -50. Natomiast nieduży ale wyraźny wzrost temperatur sprzyja terenom, państwom cywilizowanym, trzymającym wysokie lub bardzo wysokie standardy, terenom stosunkowo dużej wolności (Finlandia, Estonia, Islandia, Kanada, itd.), a wpływa negatywnie na wielopaństwowe królestwo zjebizmu, to znaczy kraje gorącoklimatyczne, gdzie króluje religia, socjalizm, zamordyzm, dżihad, dyktatury, hiperinflacje i inne tego typu rzeczy. Dlatego NA RAZIE walka z globciem jest wyłącznie złem, niszczy to w ludzkości, co jest jej nadzieją, umacnia to, co jest jej namnażającym się kryzysem.
Pozostaje kwestia ciut dalszej przyszłości. Ciut dalszej. Otóż jeżeli ludzkość w jej lepszych formach będzie się dalej normalnie rozwijać, to sprawa jest dla mnie ewidentna. Przyznaję, że wierzę w kontrowersyjną tezę, że terraformowanie Marsa będzie zawsze nieopłacalne (np. mało stabilne). Ale w porównaniu z tym dla przyszłej technologii "terraformowanie" Ziemi to będzie bułka z masłem, w końcu będzie chodziło o minimalną zmianę w domu, na miejscu (w porównaniu z zagadnieniem terraformowania Marsa to będzie zupełnie drobna korekta). Więc jeśli będzie taka potrzeba (a prawie na pewno będzie), to najpierw wejdą do akcji (TO O CZYM powyżej wspominałem) zespoły techniczno-przyrodnicze ze wsparciem sztucznej inteligencji, a w końcu może politycy lub mega korporacje, w żadnym razie politologowie, bez większego znaczenia zaangażowanie ekonomistów.
Na razie politycy w tej sprawie robią nas w konia.
Ostatnia edycja: