Co po Kościele?

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Nie przeoczyłem, ale teraz bardziej zajmuje mnie przygotowanie i pocięcie opału, czyli walka na froncie witalistycznym (o przetrwanie) - nie mam za bardzo czasu na rozkminy i dyskusje na bardziej zajmujące tematy. Winter is coming...

Zresztą, jakoś tak od miesiąca z przerwami dłubię tekst o istocie religii, z którego przedstawiciele zachodniej cywilizacji dowiedzą się o tym, o czym zdążyli już zapomnieć - pośrednio więc, ani nie rozumieją, ani nie doceniają a dziś wręcz zwalczają, strzelając sobie samobója.

Najkrócej - religię można podsumować jako rodzaj najbardziej wydajnego przeniesienia napędu dla wspólnot, poprzez jaki abstrakcyjne normy i wartości mogą być najbardziej skutecznie przeniesione w masową praktykę, zaimplementowane w formie grupowej tożsamości. Płynie z tego nauka również dla wolnościowców: ideologie nie pretendujące do bycia religiami, nigdy nie zdołają oddziałać szerzej na społeczeństwa - mogą zostać w każdej chwili przez nie odrzucone lub zastąpione innymi, bo nie wykorzystują emocjonalnej strony relacji międzyludzkich i w nie nie wrastają. Słabo się ukorzeniają.

Ale dlaczego tak jest i inaczej być nie może, dlaczego projekt świeckiej cywilizacji jest skazany na niepowodzenie, tego się dowiecie z dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugiego tekstu, który ma się zająć też różnymi detalami związanego z tym zagadnieniem. Jak się wyrobię z tartakiem, to powinien być w ciągu dwu, trzech dni. Jeśli nie, to za tydzień.

See ya!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Spoko. Robię.

Myślę, że 30 to opublikuję, akurat przed helołinami, świętami zmarłych i dniami zadusznymi, bo będzie akurat adekwatne w czas, gdy idzie o czczenie śmierci. Wrzucę zresztą linka, nie musicie nabijać mi wejść...
 

kowaI

Well-Known Member
422
561
nie wiem jak chcesz to zrobić,
skoro nie wiesz czym w Kościele Katolickim są święta "Wszystkich Świętych" ?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Żałuję, ale z przyczyn rodzinnych, na które nie miałem wpływu, muszę jeszcze trochę przesunąć publikację tego wpisu. Oczekujących na niego przepraszam. Niestety, ale okazało się, że mam teraz na głowie ważniejsze zobowiązania, musiałem przerwać pracę i jutro rano wyjeżdżam na parę dni na drugi koniec Polski.
nie wiem jak chcesz to zrobić,
skoro nie wiesz czym w Kościele Katolickim są święta "Wszystkich Świętych" ?
Jak to nie wiem? Wszystkich Świętych jest świętem zmarłych dla zasłużonych elit z nieba. A Dzień Zaduszny - świętem zmarłych dla plebsu, który może do tego nieba nawet nie trafić.
 

kowaI

Well-Known Member
422
561
Jak to nie wiem? Wszystkich Świętych jest świętem zmarłych dla zasłużonych elit z nieba. A Dzień Zaduszny - świętem zmarłych dla plebsu, który może do tego nieba nawet nie trafić.

to co chlapnąłeś jest kompletnie zdupy, to tak jakbyś określił jeden dzień w roku, dniem libertarianizmu i od razu określił ten dzień,
dniem kultu śmierci, bo oni (zasłużeni) już dawno nie żyją..

stary..!
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
Krzysztof Pieczyński ostro o Kościele i duchowości opartej na punkcie Bindu:confused: i Umyśle Kosmicznym:eek:

Pana zadaniem winę za to ponosi Kościół czy politycy?

Moim zdaniem robi to przede wszystkim Kościół. Wystarczy przypomnieć, jak wprowadził się do Polski, jakimi sposobami wniknął w naszą państwowość. Od początku szantażem, groźbą ekskomuniki i zbrodniami zmuszał polityków do uległości. Z potężnego państwa, jakim była Polska, poprzez swoją nienawiść do wszystkiego co niekatolickie, Kościół przyczynił się do zaborów, osłabienia i rozpadu politycznego państwa. Kluczowymi momentami były Unia Brzeska i Konfederacja Barska. Z powodu Kościoła Polska została wymazana z mapy Europy. Szerzej piszę o tym na swoim blogu „Polska laicka”.

Mówi pan o historii, ale dziś teoretycznie mamy przecież rozdział państwa i Kościoła.

Tylko teoretycznie, jak pani słusznie powiedziała. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Dopóki nie rozwiążemy konkordatu, Polska będzie chlewem Kościoła.

Mocne słowa.

Tak, ale używam ich z pełną świadomością. Kościół zrobił z tego kraju swój żłób, swój chlew.
...
Jakiemu ludobójstwu w czasach współczesnych winny jest, pana zadaniem, Kościół?

Ludobójstwu w Rwandzie w 1994 roku. 800 tys. ludzi wymordowano w 100 dni z powodu działalności Kościoła, który napuszczał Hutu na Tutsi, tłumacząc im, że Tutsi to robactwo. Nienawiść kościoła do Tutsi brała się z tego, że oni mieli swoich bogów i nie uznawali zwierzchnictwa papieża. To, co Kościół robił od wieków, zrobił również w Rwandzie. Wszystko dlatego, że nigdy nie został rozwiązany. Chociaż ta najgorsza, nazistowska komórka, czyli jezuici, już raz została skasowana. Nikt ich nie mógł znieść, ponieważ byli czymś na wzór SS w armii hitlerowskiej - niszczyli wszystko, co nie jest katolickie i dążyli do podporządkowania sobie całego świata. Dopóki świat, a szczególnie katolicy będą zgadzali się na to, by Kościół podlegał innym prawom niż zwykli ludzie, a papież był osobą ponad innymi, to ta zaraza będzie się rozchodziła po świecie.
http://wiadomosci.dziennik.pl/opini...onkordatu-polska-bedzie-chlewem-kosciola.html
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Krzysztof Pieczyński ostro o Kościele i duchowości opartej na punkcie Bindu:confused: i Umyśle Kosmicznym:eek:

Pana zadaniem winę za to ponosi Kościół czy politycy?

Moim zdaniem robi to przede wszystkim Kościół. Wystarczy przypomnieć, jak wprowadził się do Polski, jakimi sposobami wniknął w naszą państwowość. Od początku szantażem, groźbą ekskomuniki i zbrodniami zmuszał polityków do uległości. Z potężnego państwa, jakim była Polska, poprzez swoją nienawiść do wszystkiego co niekatolickie, Kościół przyczynił się do zaborów, osłabienia i rozpadu politycznego państwa. Kluczowymi momentami były Unia Brzeska i Konfederacja Barska. Z powodu Kościoła Polska została wymazana z mapy Europy. Szerzej piszę o tym na swoim blogu „Polska laicka”.

Mówi pan o historii, ale dziś teoretycznie mamy przecież rozdział państwa i Kościoła.

Tylko teoretycznie, jak pani słusznie powiedziała. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Dopóki nie rozwiążemy konkordatu, Polska będzie chlewem Kościoła.

Mocne słowa.

Tak, ale używam ich z pełną świadomością. Kościół zrobił z tego kraju swój żłób, swój chlew.
...
Jakiemu ludobójstwu w czasach współczesnych winny jest, pana zadaniem, Kościół?

Ludobójstwu w Rwandzie w 1994 roku. 800 tys. ludzi wymordowano w 100 dni z powodu działalności Kościoła, który napuszczał Hutu na Tutsi, tłumacząc im, że Tutsi to robactwo. Nienawiść kościoła do Tutsi brała się z tego, że oni mieli swoich bogów i nie uznawali zwierzchnictwa papieża. To, co Kościół robił od wieków, zrobił również w Rwandzie. Wszystko dlatego, że nigdy nie został rozwiązany. Chociaż ta najgorsza, nazistowska komórka, czyli jezuici, już raz została skasowana. Nikt ich nie mógł znieść, ponieważ byli czymś na wzór SS w armii hitlerowskiej - niszczyli wszystko, co nie jest katolickie i dążyli do podporządkowania sobie całego świata. Dopóki świat, a szczególnie katolicy będą zgadzali się na to, by Kościół podlegał innym prawom niż zwykli ludzie, a papież był osobą ponad innymi, to ta zaraza będzie się rozchodziła po świecie.
http://wiadomosci.dziennik.pl/opini...onkordatu-polska-bedzie-chlewem-kosciola.html
Klasyczny przykład paranoi. Ciekawe co jest jej przyczyną... trauma z dzieciństwa?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
jakie jest kryterium demarkacji religii?
Podstawowe? Śmierciomyślicielstwo, na ogół wraz z metafizycznym uzasadnieniem roli śmiertelności w świecie i jakąś obietnicą jej przezwyciężenia. A szerzej?

https://fatbantha.wordpress.com/201...-plynacych-z-refleksji-nad-swa-skonczonoscia/

Głównym problemem Zachodu wydaje się być przede wszystkim niewystarczające ukorzenienie wartości jego cywilizacji pośród składających się na niego populacji. Świeckie, lewicowe programy, jakie obecnie opanowały sferę atlantyckiej kultury i aspirują do stanowienia o kośćcu duchowym Europy i obu Ameryk – całe szczęście – są areligijne lub wręcz antyreligijne. Z racji ich techniczno-racjonalizatorskiego charakteru, pociągającego za sobą adekwatnie dobrane, inżynieryjno-społeczne metody wpływu na moralność zachodnich społeczeństw, poddają te ostatnie zaledwie pobieżnej tresurze. Nie są w stanie zejść głębiej, ponieważ należą do tradycji intelektualnej dziedziczącej oświeceniowy rys, w znacznej mierze implikujący całkowite pominięcie aspektu refleksji o ludzkiej śmiertelności, spostponowania jej a nawet odrzucenia jako przeżytek – domenę zabobonu i rządów strachu, integralnie przynależną znienawidzonej przez Oświecenie instytucji – religii. Mamy tu do czynienia z niebywałą przewrotnością rzeczy. Otóż, Oświeceniowcy stoją w ustawicznym rozkroku; z jednej strony niesamowicie zależy im na skutecznym oddziaływaniu na szerokie populacje i realizacji dalece zakrojonego, reformatorskiego programu, lecz z drugiej strony nie mogą sobie pozwolić na to, by stać się w oczach postronnych kolejną kastą kapłańską. Abstrahują więc kompletnie od religii, której przecież uprzednio wytoczyli wojnę, wykreślając jako zbędną w nowoczesnym, światłym społeczeństwie jutra. Tym samym wyrzekają się więc i pozbawiają jedynego narzędzia, jakie mogłoby im pomóc trwale osiągnąć pożądaną zmianę. Zamiast z niego skorzystać, ograniczają się do tworzenia ideologii. Ideologie zaś mają to do siebie, iż z natury rzeczy są martwe – stanowią jedynie kandydatury zestawów aksjologicznych, wzorców normatywnych i algorytmów działania. Aby jednak ożywić je i zaimplementować w działającym społeczeństwie potrzeba czegoś więcej niźli tylko postulatów, nawet tych najlepiej uzasadnionych. Potrzeba ich metafizycznego zakotwiczenia i odniesienia względem niezmiennego charakteru człowieka jak i świata, aby wydawały się wręcz konieczne oraz stanowiły naturalne dopełnienie powyższych – wymagane jest ich podparcie wiarą oraz praktyką. Poprawnie sformułowana religia oferuje to wszystko; czyni nawiązania do bardzo mocnego egzystencjalnego powszechnika – nieuchronnej dla każdego śmierci – jest podstawową racją jej istnienia, nie ma też kłopotu z ustanowieniem etyki i wytworzeniem wspólnej tożsamości wyznawców. Co więcej, wyprowadza również szereg obowiązkowych praktyk, na ogół blisko związanych sensem z głoszonymi przezeń wartościami i naukami, przekładając się na faktyczne działania w świecie rzeczywistym. Dokonuje zatem realnego rozruchu inicjatywy w preferowanym przez siebie kierunku oraz pozwala na jego utrwalenie. Ideologia tego ostatniego nie czyni. Wyznawanie takiej lub innej ideologii nie musi wiązać się z żadnymi działaniami w świecie, może ograniczać się do samej jedynie sympatii lub deklarowanego publicznie poparcia – niekoniecznie jednak oznacza wzięcie na siebie realnych obowiązków względem pozostałych zwolenników owego punktu widzenia. Samo tylko przyjęcie danego światopoglądu, w przeciwieństwie do religii, nie jest w żaden sposób zobowiązujące: wszak zawsze można stanąć na stanowisku, iż wprawdzie mamy jakieś poglądy, ale się z nimi nie zgadzamy a już na pewno z tego tytułu żywionej wizji świata, nikt nie może nas pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności. To stanowi zasadniczą różnicę między ideologią a religią. Tej ostatniej rzadko nie udaje się wypracować metod dyscyplinowania swoich wyznawców, chociażby przez wykluczanie ze swoich szeregów tych, którzy nie wypełniają jej zaleceń albo łamią jej dogmaty, schodząc w ten czy inny sposób na manowce herezji, wypaczając treść konkretnej nauki. Ideologie o wiele łatwiej poddać dewiacji, co widzimy na przykładzie (de)ewolucji liberalizmu, a tym bardziej utylitarnie porzucić na rzecz innych, gdy będzie to korzystne – z wiarą, która stawia o wiele wyższe wymagania od człowieka, kwestia transferów przedstawia się zupełnie inaczej.

Wziąwszy pod uwagę powyższe, łatwo możemy dostrzec i zrozumieć powierzchowność wartości Zachodu. W aspekcie aksjologii Europa przypomina miasto z planu filmowego. Fronty budynków mogą piąć się wysoko i zachwycać misternymi zdobieniami, lecz to tylko atrapa, którą podtrzymuje niezmiernie wątły stelaż. Nadęta, pusta w środku wydmuszka. Tak szumnie zwane wartościami społeczeństwa świeckiego, w istocie rzeczy są jedynie wartościami elity tegoż społeczeństwa, usilnie i zarazem nieudolnie starającej się je doprowadzić do pożądanego przez siebie, często wewnętrznie sprzecznego, bo podyktowanego wąskimi interesami lobbujących za czymś grup, kształtu. W zasadzie wartości te utrzymują się w przestrzeni publicznej tylko w ramach konformizmu społecznego – z chwilą, w jakiej przestałyby być tłoczone przez środki przekazu bliskie władzy, utraciłyby natychmiast swą rangę. Tak naprawdę nie chodzi o to, że: tolerancja, poprawność polityczna czy równouprawnienie jakichś grup społecznych, tak agresywnie dziś promowane w mediach, są w immanentny sposób, treściowo, skazane na nieatrakcyjność. Otóż, nie. One są nieatrakcyjne, ponieważ ogół populacji zdaje sobie sprawę z ich nieorganicznego, narzuconego z zewnątrz pochodzenia a w głębi duszy uznaje je za obce i nie przejawia najmniejszej potrzeby ich wyznawania. Wszak nie wynikają z żadnego powszechnie przyjętego systemu metafizycznego, nie są nadane przez poważany autorytet, marnie odnoszą się też do witalistycznego pędu, jaki przydaje się w zmaganiach dnia codziennego. Nie wiążą się, w życiu śmiertelnych, ani z żadną intymnością, ani świętością – nie stanowią integralnej części przykazania czy rytuału, odpowiadającego na najbardziej uniwersalne potrzeby. Wręcz przeciwnie; wartości te są dawkowane w formie dość siermiężnej, propagandowej agitki – kto ją promuje, oczekuje oczywiście podporządkowania, ale nie oferując niczego w zamian. Z tego też względu ich oddziaływanie jest ograniczone. Owszem, skoro rządzący lub nawet już aspirujący do władzy naszymi sumieniami wymagają i strofują nas, byśmy poważali ich wartości, w sferze publicznej, w jakiej mają nad nami kontrolę, jesteśmy w stanie pokazowo to czynić. Nie zmienia to jednak faktu, że prywatnie nie zamierzamy już kiwnąć w ich obronie nawet palcem, w skrytości ducha ciesząc się, że banda świeckich umoralniaczy, nawet w pełni swej politycznej władzy, staje bezsilna przed wyzwaniem, jakie ewidentnie ją przerasta a może nawet i pochłonie.

Zarówno uważny obserwator jak i wytrawny uczestnik życia społecznego oczywiście znakomicie wiedzą, że to wszystko stoi wyłącznie dla picu i reszta społeczeństwa naprawdę w to nie wierzy. Nie ma nawet dobrego powodu, by wierzyć. Z racji swej ugrzecznionej uległości – tchórzostwa – nie będzie, co prawda, otwarcie sprzeciwiać się rojeniom feministek, egalitarystów spod znaku orientacji seksualnej i innych orędowników społecznej sprawiedliwości, wyznaczających społeczeństwu świeże cele moralne, jakim winno ono sprostać (oraz wynajdujących co dekadę nowe, represjonowane mniejszości, którym konieczne należy zadośćuczynić), ale też nie będzie traktować tych ideologów serio, za ich plecami niewybrednie natrząsając się z tego, co głoszą. Mogą stanowić wysoko postawiony na drabinie społecznej, posiadający władzę, ale jednak wciąż tylko folklor – zupełnie niereprezentatywny i jakże odległy wobec potrzeb oraz uniwersalnych problemów zwykłego człowieka. Wystarczy ich przeczekać, zresztą za lat pięć czy dziesięć i tak wyskoczą z nowymi problemami społecznymi oraz ideologiami służącymi ich rozwikływaniu – działa to jak moda. Problem polega na tym, że tego rodzaju cynizm i bezideowy dryf rodzi w końcu dekadencję i nihilistyczny uwiąd a także rozpad więzi społecznych, styranych już dostatecznie kolejnymi chaotycznymi stymulacjami inżynierów społecznych, operujących ostatecznie na żywych relacjach. Po pewnym czasie ludzie mają tego dość i się wycofują, tym bardziej, że od tego rodzaju świeckich kultów nie otrzymują nic w zamian. Próżną nadzieją jest oczekiwać od nich, iż z własnej woli, za darmo, zupełnie oddolnie będą powielać nawoływania nieudacznych dyktatorów swych sumień. To kolejna rzecz, która odróżnia porządek religijny od porządku ideologicznego.

a nacjonalzim?
Nacjonalizm w porównaniu z religiami też raczej słabo się ukorzenia, przede wszystkim dlatego, że nie jest w stanie związać ze sobą aż tylu potrzeb.

Generalnie, ten mój tekst okrężnie zajmuje się kwestiami religii. Raczej dotyka jej istoty, wymieniając korzyści zarówno indywidualne jak i grupowe z tanatoskepsji, a dalej odnosi to do religii jako tej, która z założenia jest masową techniką śmierciomyślicielską, więc również w jakimś stopniu musi przynosić podobne benefity. Świeckie ideologie nie dają aż tyle w zamian, bo po prostu nie skłaniają ludzi do myślenia o własnym, osobistym końcu.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
ideologie nie pretendujące do bycia religiami, nigdy nie zdołają oddziałać szerzej na społeczeństwa - mogą zostać w każdej chwili przez nie odrzucone lub zastąpione innymi, bo nie wykorzystują emocjonalnej strony relacji międzyludzkich i w nie nie wrastają. Słabo się ukorzeniają.
to czemu komunizm w odpowiednich warunkach super sie ukorzenil mimo ze nie byl religią wg Twojej definicji?

. Dokonuje zatem realnego rozruchu inicjatywy w preferowanym przez siebie kierunku oraz pozwala na jego utrwalenie.
to czemu jest cos takiego jak wymierające religie?

Nacjonalizm w porównaniu z religiami też raczej słabo się ukorzenia, przede wszystkim dlatego, że nie jest w stanie związać ze sobą aż tylu potrzeb.
no jak porównamy nacjonalizm w dzisiejszej polsce a religie mazdaizmu w dzisiejszej polsce to jednak nacjonalizm lepiej sie ukorzenia. myśle że z postępem technologii (krionika, interfejs umysł-komputer i zgrywanie mózgu do dysku) coraz mniejszą rolę będzie pełnił strach przed śmiercią. zresztą religia nie jest do tego konieczna, wystarczy światopogląd z normami etycznymi
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
to czemu komunizm w odpowiednich warunkach super sie ukorzenil mimo ze nie byl religią wg Twojej definicji?
No nie wiem, czy tak super - skoro nawet wieku nie wytrzymał a po upadku Sowietów nagle wszędzie na śmietnikach zaczęły się walać dzieła marksistów. Zresztą, co to w ogóle ma wspólnego z tematem? Przecież nie napisałem, że religia jest jedynym możliwym środkiem wpływu na społeczeństwo i ideologia nie ma najmniejszego przełożenia na rzeczywistość. Ma, ale po prostu słabszy, z czysto psychologicznych przyczyn. Kluczem zresztą są tutaj te Twoje odpowiednie warunki. Religia jest bardziej wytrzymała i jeśli odpowiada na czyjeś potrzeby, to nawet niekorzystne zewnętrzne warunki nie okazują się być dla niej przeszkodą - często są wręcz katalizatorem dla jej szybszej ekspansji. Popatrz sobie na rolę kościoła w PRLu albo innych tybetańskich mnichów opierających się Chińczykom. Niekorzystne warunki często wywołują renesans duchowy, bo w ramach poszukiwania równowagi, jeżeli nie można zrobić niczego na zewnątrz, robi się coś wewnątrz. Religia wtedy staje się bezpieczną przystanią, miejscem przegrupowania i ostatecznego oporu przeciw wszędobylskim siłom politycznym.

to czemu jest cos takiego jak wymierające religie?
A czemu jest coś takiego jak wymierające gatunki w sztuce? Czemu w pewnych wiekach jedne środki artystyczne były bardzo popularne a w innych zupełnie zanikły? Bo wszystko się wreszcie zużywa i albo przestaje przystawać do danego czasu, albo jest zastąpione czym innym, co pełni tę samą rolę, ale jeszcze się ludziom nie opatrzyło. Metafory też się w końcu zużywają i należy zastąpić je innymi.

Religia może i na ogół pełni znaczącą rolę w kształtowaniu mentalności, ale niekoniecznie oznacza to, że jest jedynym czynnikiem kształtującym obyczajowość i wcale nie musi być odporna na zmiany, które wprowadzane są do społeczeństwa z innych źródeł.

no jak porównamy nacjonalizm w dzisiejszej polsce a religie mazdaizmu w dzisiejszej polsce to jednak nacjonalizm lepiej sie ukorzenia.
No jak porównamy kuchnię tajską z disco polo, to też korzystniej wypadnie to drugie - tylko co z tego?

myśle że z postępem technologii (krionika, interfejs umysł-komputer i zgrywanie mózgu do dysku) coraz mniejszą rolę będzie pełnił strach przed śmiercią. zresztą religia nie jest do tego konieczna, wystarczy światopogląd z normami etycznymi
A ja myślę, że nie przeczytałeś mojego tekstu, bo w nim rozprawiłem się już z takimi pretensjami transhumanistów od technologicznej osobliwości, którym wydawało się podobnie.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
No nie wiem, czy tak super - skoro nawet wieku nie wytrzymał a po upadku Sowietów nagle wszędzie na śmietnikach zaczęły się walać dzieła marksistów. Zresztą, co to w ogóle ma wspólnego z tematem? Przecież nie napisałem, że religia jest jedynym możliwym środkiem wpływu na społeczeństwo i ideologia nie ma najmniejszego przełożenia na rzeczywistość. Ma, ale po prostu słabszy, z czysto psychologicznych przyczyn. Kluczem zresztą są tutaj te Twoje odpowiednie warunki. Religia jest bardziej wytrzymała i jeśli odpowiada na czyjeś potrzeby, to nawet niekorzystne zewnętrzne warunki nie okazują się być dla niej przeszkodą - często są wręcz katalizatorem dla jej szybszej ekspansji. Popatrz sobie na rolę kościoła w PRLu albo innych tybetańskich mnichów opierających się Chińczykom. Niekorzystne warunki często wywołują renesans duchowy, bo w ramach poszukiwania równowagi, jeżeli nie można zrobić niczego na zewnątrz, robi się coś wewnątrz. Religia wtedy staje się bezpieczną przystanią, miejscem przegrupowania i ostatecznego oporu przeciw wszędobylskim siłom politycznym.
wg mnie religia to też ideologia

A czemu jest coś takiego jak wymierające gatunki w sztuce? Czemu w pewnych wiekach jedne środki artystyczne były bardzo popularne a w innych zupełnie zanikły? Bo wszystko się wreszcie zużywa i albo przestaje przystawać do danego czasu, albo jest zastąpione czym innym, co pełni tę samą rolę, ale jeszcze się ludziom nie opatrzyło. Metafory też się w końcu zużywają i należy zastąpić je innymi.

Religia może i na ogół pełni znaczącą rolę w kształtowaniu mentalności, ale niekoniecznie oznacza to, że jest jedynym czynnikiem kształtującym obyczajowość i wcale nie musi być odporna na zmiany, które wprowadzane są do społeczeństwa z innych źródeł.
w tym zdaniu
Dokonuje zatem realnego rozruchu inicjatywy w preferowanym przez siebie kierunku oraz pozwala na jego utrwalenie.
mamy kwantyfikator mały

No jak porównamy kuchnię tajską z disco polo, to też korzystniej wypadnie to drugie - tylko co z tego?
znowu, zasugerowałeś kwantyfikator wielki a powinien być mały tutaj
Nacjonalizm w porównaniu z religiami też raczej słabo się ukorzenia, przede wszystkim dlatego, że nie jest w stanie związać ze sobą aż tylu potrzeb.

A ja myślę, że nie przeczytałeś mojego tekstu, bo w nim rozprawiłem się już z takimi pretensjami transhumanistów od technologicznej osobliwości, którym wydawało się podobnie.
wg mnie zawsze ludzie wybiora zycie wieczne na ziemi niz mgliste prawdopodobienstwo życia wiecznego w raju
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Taka oto z Tobą rozmowa...

- Konewką generalnie można przenieść więcej wody niż w złożonych rękach czy kubku. Dlatego najlepiej do nawadniania grządek stosować konewki.
- Oj nie, użyłeś niewłaściwego kwantyfikatora, bo przecież są konewki z przedziurawionymi dnami, w których nie doniesie się całej ich zawartości do celu - zwłaszcza, gdy jest on oddalony - może więc okazać się, że często więcej uda się zdziałać ze złożonymi rękoma lub kubkami niż konewkami, które tak zachwalasz... Zresztą dla mnie konewka to też rodzaj kubka... No i staroirańskich konewek nie ma w Polsce, a polskie kubki istnieją, więc muszą być lepsze.


Bo naprawdę nie wiem, czemu ma służyć zestawianie mazdaizmu, o którego (rekonstruktorskich chyba) misjach w Polsce nawet nie słyszałem, z polskim nacjonalizmem. Zastanawia mnie, czemu raczej nie zestawiłeś z tym samym nacjonalizmem najzwyczajniejszego, pospolitego w Polsce katolicyzmu? Dlaczego nie policzyłeś nacjonalistów, nie uwzględniłeś ile czasu poświęcają na różne swoje spędy i prace na rzecz swojej ideologii i nie porównałeś z liczebnością i zaangażowaniem w sprawy wiary katolików? No wiesz, zbierając wszystkie te pielgrzymki, modlitwy, cotygodniowe wizyty w kościołach, wyciągając z nich średnią dla statystycznego katola.

Czy nie dlatego, że wtedy okazałoby się, że nacjonalizm jako świecka ideologia w porównaniu z religią rzeczywiście kiepsko się ukorzenia i nie angażuje tak bardzo ludzi?
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Taka oto z Tobą rozmowa...
no taką mam wadę fabryczną chyba bo nawet na maturze z chemii miałem zagwozdke czy przyjąć że materiał radioaktywny jest w ołowianym pojemniku mimo że nie napisano o tym w zadaniu, ale nie napisano też że nie jest w ołowianym pojemniku więc w sumie nie wiedziałem i się nad tym zastanawiałem tracąc czas i robiąc niekiedy błędy

że nacjonalizm jako świecka ideologia w porównaniu z religią rzeczywiście kiepsko się ukorzenia i nie angażuje tak bardzo ludzi?
z drugiej strony jakby porownac etatyzm z katolicyzmem to wiekszy procent polakow beda stanowic etatysci
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Co po kościele? Seks. A może przed...

Naukowcy: Seks sprzyja religijności i duchowości
publikacja: 26.09.2016
aktualizacja: 26.09.2016, 12:58
Hormony wyzwalane w czasie uprawiania seksu mogą zwiększać duchowość człowieka i wzmacniać jego wiarę w Boga - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Karolinie Północnej, w USA.

Według badań uczonych z Uniwersytetu Duke'a w Karolinie Północnej oksytocyna nie tylko ułatwia poród kobietom i wzmacnia więzi społeczne, ale również wzmacnia ludzką uczuciowość i religijność.

W czasie badania przeprowadzonego przez zespół naukowców z Karoliny Północnej, zwiększono poziom oksytocyny u osób w średnich wieku. Okazało się, że u wszystkich zanotowano następnie wzrost doznań o charakterze duchowym mierzony za pomocą dwóch różnych wskaźników. Efekt utrzymywał się również tydzień później.

Patty Van Cappallen, psycholog społeczna będąca liderem grupy badawczej podkreśliła, że intencją uczonych było "zrozumienie biologicznych czynników, które wzmacniają ludzką duchowość".

- Oksytocyna wygląda na hormon, który wspiera wierzenia religijne - dodała.

W opisie badania czytamy, że grupa, która otrzymywała oksytocynę, częściej podkreślała, że duchowość odgrywa dużą rolę w ich życiu, a także utrzymywała, że życie ma cel i znaczenie.

Dla mnie żadne zaskoczenie - śmierciomyślicielstwo i jebanie idą w parze na froncie witalistycznym, więc zawsze będzie jakieś przełożenie, w te czy we wte... Tłumaczy to też większą płodność religijnych lub większą religijność płodnych.

Krzysztof Deoniziak: krzyczenie "o boże" i "o jezu" podczas orgazmu to religijność?
Błogosławieni, którzy zamoczyli...
 
Do góry Bottom