Co ostatnio czytaliście?

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
"Czekając na barbarzyńców" J.M.Coetzee
Metafora naszych czasów - wolność za bezpieczeństwo.
 

Inn Ventur

Well-Known Member
347
518
"Na Marmurowych Skałach" Ernst Junger
Dobór słów, kompozycja zdań, konstelacje epitetów i wyrażeń - czyste piękno. Słowa autora, że "w tym fantastycznym utworze są strony, które mierzyć się mogą ze wszystkim, co kiedykolwiek udało się wyrazić w naszym języku" są w moim odczuciu bezdyskusyjnie słuszne. Pozostaje uczucie niedosytu, że to tylko 150 stron.

Wino, wygodny leżak, zadbany ogród i "Na Marmurowych Skałach". Przepis na udany letni dzień. Polecam. <:
 

military

FNG
1 766
4 727
Miasto i psy - Mario Vargas Llosa - zakosiłem z półki teściowej, a tu okazało się, że już ją czytałem. Bardzo fajna książka - jedna z tych, które na własne potrzeby klasyfikuję do gatunku "terapii pourazowej" byłych żołnierzy. Ogólnie: codzienność i patologie w peruwiańskiej szkole dla kadetów. Sporo sadyzmu, prostytucji i pokątnych interesików, i ogólnie młodość skrzywiona tak bardzo, jak tylko można sobie wyobrazić. Pięknie napisana książka z tej samej półki, co Ptasiek czy Stąd do wieczności.

Nawałnica mieczy - George R.R. Martin - mam czasem fazę na Martina, ale zwykle szybko się kończy. Doczytałem tomiszcze do połowy i jakoś mi przeszło. Fajna jest saga o mieczach i ogniu, czy jak to się tam nazywa, ale wątków jest czasem aż za wiele. Mimo wszystko kudosy za styl - Martin pisze naprawdę znakomicie i potrafi wciągnąć. Szkoda tylko, że po prostu czuć, że facet sam nie wie, do czego zmierza.

Alianci - Jarosław Abramow-Newerly - jeśli jakąś książkę można nazwać porywającą, to będzie to właśnie ta. Zacznijcie, a nie odłożycie - losy pilotów z czasów II wojny światowej zestrzelonych na terytorium Rosji to po prostu piękna analiza wszystkiego, co paskudne w komunie. Kłamstwa, propaganda, tortury, odczłowieczenie - a wszystko podlane sensacyjnym nosem. Newerly'ego polecam choćby ze względu na sam styl, który tutaj akurat nie jest może fenomenalny, ale którego charakterystyczne cechy i tutaj dzielą i rządzą.

Odmiana przez przypadki - Michał Puczyński - fenomenalna książka zabójczo przystojnego autora, polecam.

Pamiętnik znaleziony w wannie - Stanisław Lem - jedna z najmniej znanych powieści Lema. Moim zdaniem: najlepsza. Groteska, absurd, surrealizm w komuszej rzeczywistości. Bohater dosłownie gubi się i próbuje przetrwać w wielkim gmachu rządzonym przez niezrozumiałe procedury, dziwaczną hierarchię, strach przed przełożonymi i pogardę dla podwładnych. Kojarzy mi się trochę z Toporem, trochę z Dickiem, trochę z Kafką, ale śmiem twierdzić, że jest jeszcze lepsze. Arcydzieło.
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 148
1 113
"Miecz Prawdy" - Terry Goodkind
Aktualnie 5 tom czytam. Zajebiste arcydzieło. W książkach jest sporo brutalności, prymitywnych zachowań, erotyki (w pierwszym tomie nie tak bardzo, jak w kolejnych). Momentami można się pośmiać. Świetna fabuła. Główny bohater czasem zachowuje się jak rozpieszczone dziecko, ale zwykle jest spoko. Główne złe charaktery prześcigają się w skurwielstwie (każdy jest gorszy od kolejnego) i jest ich 3 (2 występują tylko w jednym tomie). Ogólnie warto przeczytać.
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Jest taka książka co wywołuje sraczkę każdej lewackiej świni :)

Obóz Świętych - Jean Raspaile, a żeby nie być gołosłowny wkleję tutaj recenzję autortwa mojego ulubionego heroinisty bolszewika z krypola piątka tomasza

Wydana po raz pierwszy w 1973 powieść opowiada o tym, jak to z Indii na podbój Zachodu wyrusza flotylla rozpadających się statków, wypełniona ohydnymi, śmierdzącymi i oczywiście ciemnoskórymi żebrakami, kierowana przez koprofaga (czyli gównożercę) i jego syna, zdeformowanego karła o wielkiej głowie. Głównym zajęciem pasażerów tej floty jest defekacja (czyli sranie), a następnie formowanie z gówien małych, łatwopalnych brykietów. Najważniejszym zarzutem, jaki Raspail stawia tym osobliwym najeźdźcom, jest to, że są słabi i biedni. Jego zdaniem, jest to ich najpotworniejsza broń, ponieważ współczucie dla tych słabych biedaków uniemożliwia ludziom Zachodu zbombardowanie i zatopienie miliona ludzi (co zdaniem autora, powinni zrobić i zrobiliby, gdyby tylko kierowali się zdrowymi instynktami). Jedynym „białym” państwem, które zyskuje uznanie Raspaila, jest rasistowska RPA.

Ludzie o innym kolorze skóry przedstawieni są jako prymitywne i niezrozumiałe bestie. Tylko jeden z nich zostaje łaskawie uznany za białego honoris causa. Jest nim niejaki Hamadura, Hindus, który najpierw publicznie znieważa swoich pobratymców, potem morduje ich za pomocą strzelby na słonie, wreszcie deklaruje się jako zwolennik kolonializmu. Na okładce polskiego wydania "Obozu świętych" Rafał Ziemkiewicz reklamuje tę powieść jako „szokujący obraz upadku cywilizacji białego człowieka”. Hm. Jakiś czas temu Ziemkiewicz postulował, żeby w panteonie Wielkich Polskich Pisarzy zastąpić Gombrowicza Conradem. Ja mógłbym się nawet zgodzić, przede wszystkim dlatego, że Conrad był lepszym pisarzem niż Gombrowicz. Ale jak Ziemkiewicz uwielbienie dla Conrada – który najskuteczniej chyba ze wszystkich pisarzy pokazał ohydę kolonializmu – chce pogodzić z uwielbieniem dla żałosnych wypocin Raspaila?

Co najciekawsze, biali i katoliccy bohaterowie Raspaila (jeden z nich mówi: „Nie jestem chrześcijaninem, jestem katolikiem, a to różnica”) zachwycają się równocześnie hostią i „dupami”. Autor rozwodzi się nad wspaniałością staroeuropejskiej cywilizacji, w której mężczyźni najpierw podszczypywali dziewczęta, a potem szli do katolickiego kościoła przyjmować żywe ciało Chrystusa. Co i rusz pojawiają się teksty w rodzaju: „Tylko załóż tę najkrótszą, tę, którą jeszcze nazywasz spódniczką”, „Pieść jej białą skórę” (jasne, że białą). Na koniec, kiedy ostatni sprawiedliwi (czyli banda białych starszych panów plus renegat Hamadura) okopują się w tytułowym obozie świętych (czyli w opuszczonej wioseczce na wzgórzu), ich kapelanem zostaje bynajmniej nie ksiądz, ale były właściciel burdelu, do którego owi „święci” w swoim czasie chętnie chodzili (i o zgrozo, kopulowali tam nawet z Murzynkami!). Do kogo można się modlić z takim kapelanem? Na pewno nie do Boga przez duże B, tylko do bożka nienawiści, przemocy, mordu, rasizmu, pornografii i prostytucji, do którego, jak widać modli się nie tylko francuska, ale także nasza polska prawica.

Obóz świętych. Jeśli już, to obóz śniętych. Obóz śniętych umysłowo i duchowo, którym marzy się Władza Białego Człowieka, a pozostaje onanizm.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 852
12 246
Męczę chyba od tygodnia lub dwóch "Grę o Tron", ale, kurwa, straszne nudy jak dla mnie. Wieczorem jak się z tym do wyra położę to mi się film urywa jak po barbituranach :( I jeszcze na dodatek długie tak, że końca nie widać. Odświeżyłem sobie też wczoraj "Grę Endera" O.S. Carda, bo ma być jakiś filmik w tym roku i całkiem nieźle się zapowiada moim zdaniem.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Ja do Gry o Tron podchodziłem dwa razy. Raz skończyłem na pierwszym tomie i stwierdziłem, że taka tam sztampa. Może po prostu nie chciało mi się pożyczać kolejnej części? Ale po jakimś czasie jak już zapomniałem co tam w pierwszym tomie było (zapamiętałem mgliście, że sztampa, choć trochę fajna) wziąłem drugi raz wszystkie dostępne części i nie mogłem się oderwać. Fabuła się może i wlecze, bo jest jeszcze zbyt rozbita na wątki, ale świat to poezja fantasy. Jedyna wada to to, że nie jest to wcale świat oryginalny, tylko zrzynka z naszego średniowiecza, nawet kontury Westeros to Wyspy Brytyjskie, jeszcze z murem Hadriana, żeby było śmieszniej (i analogiczne dzieje Brytów, Anglów i Sasów, Wikingów i Wilhelma Zdobywcy), a wschodni kontynent to taka kwintesencja starożytnych miast Morza Śródziemnego i Azji. Tylko tak jest to opisane, że się zastanawiam, czy może nasza historia też nie jest w rzeczywistości tak epicka (oczywiście gdy usunąć nudne kawałki XD).

Do Gry Endera jakoś nie umiem się przekonać. Tak to jest z książkami, które mają nudny początek i zamiast akcji dostarczają historii nieszczęśliwego dzieciństwa bohatera. Ile powieści już porzuciłem w cholerę przez taką "pomysłowość" autora.
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Gra Endera to pozycja obowiązkowa, dalsze części cyklu niestety dużo słabsze ...
 

crack

Active Member
784
110
Jak powstało życie ? Przez ewolucję czy przez stwarzanie ? - wydawca Strażnica.
Byli u mnie Jehowcy i dali mi tą książkę, która rzekomo ma obalać teorię ewolucji.
 

Hitch

3 220
4 872
Skoro to świadkowie jehowy to pewnie uważają, że życie powstało dzięki ewolucji, a bóg jest im tylko potrzebny do spersonifikowania kosmicznego absolutu ;)
 

crack

Active Member
784
110
Świadkowie Jehowy odrzucają teorię ewolucji. Świat stworzył Bóg, a wszystko opisane jest w Biblii. Odrzucają również tezę, że Bóg stworzył świat w 7 dni, gdyż mamy tu do czynienia z boskim czasem, dla boga jeden dzień to może być 100 lat np. ...ale dokładnych pomiarów nie ma :p Takie heglowanie religijne.

http://brooklyn.org.pl/mmcrencytaty.html - tutaj pokazane jest, co jest warta ta propaganda, bardzo tendencyjna.


A jeśli chodzi o dokładną odpowiedź na pytanie pampaliniego to cytat z książki:

strażnica napisał:
Rachunek prawdopodobieństwa niezbicie dowodzi, że podany w Księdze Rodzaju opis aktu stwarzania musi pochodzić ze źródła świadczącego o znajomości rzeczy. W opisie tym wymieniono 10 głównych etapów w następującej kolejności: 1) początek; 2) pierwotna Ziemia pogrążona w ciemnościach, otoczona powłoką ciężkich gazów i wody; 3) światło; 4) przestworze, czyli atmosfera; 5) rozległe obszary suchego lądu; 6) rośliny lądowe; 7) Słońce, Księżyc i gwiazdy widoczne w przestworzu, zaczynają się pory roku; 8) potwory morskie i zwierzęta latające; 9) ssaki (zwierzęta dzikie i domowe); 10) człowiek. Naukowcy zgodnie przyznają, że te etapy rzeczywiście następowały w takim porządku. Jakie jest prawdopodobieństwo, że pisarz Księgi Rodzaju po prostu odgadł tę kolejność? Takie samo, jak wyciągnięcie na chybił trafił z pudełka po kolei liczb od 1 do 10. Prawdopodobieństwo dokonania tego za pierwszym razem wynosi 1 do 3628800! Tak więc twierdzenie, że pisarzowi po prostu udało się wymienić wyżej wymienione wydarzenia we właściwej kolejności bez uzyskania skądś informacji o tych faktach, jest nierealistyczne.

Odpowiedź na to pod podanym linkiem

Naukowcy zgadzają się, że „początek” był pierwszy a człowiek ostatni. Początek zawsze jest pierwszy. Ale co do pozostałych 8 punktów jest silna rozbieżność z nauką.
Na przykład Ziemia (2) miałaby być stworzona przed światłem (3), co jest absurdem. Strażnica posuwa się tutaj do wymyślnej interpretacji, że światło to już było, ale nie docierało do Ziemi przez grubą warstwę atmosfery (nie zauważają tutaj, że atmosfera powstała według nich dopiero po stworzeniu światła). Jest to sprzeczne z Biblią, która nic nie mówi o jakimś stopniowym narastaniu jasności na Ziemi, ale wprost o powstaniu światła.
Przestworze (4), czyli według Strażnicy atmosfera miała powstać dopiero później, z czego wynika, że Towarzystwo przyjęło sobie własną definicję atmosfery. Potem miałby powstać suchy ląd (5), co zupełnie kłóci się z nauką, gdyż wedle niej planeta od początku swego powstania (4.6 mld lat temu) była suchym, gorącym lądem.
Następne miały być rośliny lądowe (6), co również jest nonsensem, biorąc pod uwagę, że życie rozwinęło się po pierwsze w wodzie, a po drugie nie od roślin ― te mogły powstać dopiero po wynalezieniu fotosyntezy, przez żyjące organizmy beztlenowe.
Stworzenie Słońca, Księżyca i gwiazd również wbrew Biblii zinterpretowano, że dopiero wówczas stały się widoczne. Dlaczego dopiero wówczas, skoro już od punktu 3) mamy światło a od punktu 4) przeźroczystą atmosferę? Czym w takim razie było to światło, skoro nie było jeszcze Słońca, Księżyca i gwiazd? Pory roku dopiero od tej chwili? Czyżby dopiero od tej chwili rozpoczął się ruch obiegowy Ziemi wokół Słońca i nachylona została jej oś obrotu?
Potwory morskie miały powstać jednocześnie ze zwierzętami latającymi (8), co również jest absurdem w świetle nauki ― w morzach od dawna już kwitło bujne i bogate życie a lądy były jeszcze zupełnie jałowe. Również ssaki (9), mimo iż najbardziej skomplikowane i najbardziej zaawansowane ewolucyjnie nie powstały po ptakach i potworach ale żyły sobie przez miliony lat równocześnie z nimi. Co więcej, ssaki powstały nawet przed ptakami.
Zakrawa nieomal na kpinę z czytelnika, że kilka lat później w angielskim Przebudźcie się! napisano: „Jak pokazano w Jak powstało życie? Biblia jest naukowo ścisła kiedy dotyka kwestii naukowych, włączając w to kolejność stwarzania” (Awake!, 8 czerwca 1991, s.14).
 
Do góry Bottom