Co ostatnio czytaliście?

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Wybór "Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918-1933". Cytat z dzieła Athura Moellera van der Brucka "Trzecia Rzesza" z 1926 (!) roku, który przykuł moją uwagę:

Nigdzie nie jest napisane, że jakiś naród ma wieczne prawo do życia, na które mógłby się powoływać z powodu swojej manej teraźniejszości, w której jeszcze chciałby uczestniczyć. Na wszystkie narody przychodzi godzina, kiedy umierają przez mord lub samobójstwo, i trudno sobie wyobrazić wspanialszy koniec dla wielkiego narodu niż klęska w wojnie światowej, która musiała zmobilizować całą ziemię, aby pokonać jeden, jedyny kraj.
Mieliśmy z Niemcami ten wspólny rys romantyczny, ale skurwiele mieli większy rozmach. Od razu kto miał Goethego, Heinego czy Friedricha czy Wagnera. A kto jebanego Mickiewicza lepszego Słowackiego i niedocenionego Norwida. U nas wystarczyły rozbiory trzech czy dwóch mocarstw, a niemiaszki rozpętywały wojny na całego. To dopiero epa!

W sumie dostali to czego chcieli, no i najlepiej na tej klęsce wyszli, znowu dominują w Europie... Potęga romantyzmu. :p
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 872
12 259
Żadna potęga romantyzmu, tylko znów typowy Paragraf 22 :)

— Szczerze mówiąc, nie wiem, jak długo będzie istnieć Ameryka — kontynuował nieustraszenie. — Zgadzam się, że nie możemy trwać wiecznie, skoro sam świat ma ulec kiedyś zagładzie. Ale wiem na pewno, że będziemy istnieć i odnosić tryumfy jeszcze bardzo, bardzo długo.
— Jak długo? — drażnił go stary bluźnierca z błyskiem złośliwej radości w oku. — Krócej niż żaby?
— Znacznie dłużej niż pan i ja — wypalił niezbyt zręcznie Nately.
— Tylko tyle? To niewiele, jeżeli uwzględnić pańską odwagę i naiwność oraz mój bardzo podeszły wiek.
— Ile ma pan lat? — spytał Nately, mimo woli coraz bardziej zaintrygowany i urzeczony staruchem.
— Sto siedem — roześmiał się stary serdecznie na widok obrażonej miny Nately'ego. — Widzę, że w to pan również nie wierzy.
— Nie wierzę ani jednemu pańskiemu słowu. — Nately złagodził swoją wypowiedź nieśmiałym uśmiechem. — Wierzę tylko w to, że Ameryka wygra wojnę.
— Przywiązuje pan zbyt dużą wagę do wygrywania wojen — szydził niechlujny, niegodziwy staruch. — Prawdziwa sztuka polega na przegrywaniu wojen i na tym, żeby wiedzieć, które wojny można przegrywać. Włochy od stuleci przegrywają wojny i niech pan popatrzy, jak dobrze na tym wychodzą. Francja wygrywa wojny i znajduje się w stanie ciągłego kryzysu. Niemcy przegrywają i kwitną. Niech pan
spojrzy na naszą historię ostatnich lat. Włochy wygrały w Abisynii i natychmiast wpadły w poważne tarapaty. Zwycięstwo zrodziło w nas taką manię wielkości, że pomogliśmy rozpętać wojnę światową, której nie mieliśmy szansy wygrać. Teraz jednak, kiedy znowu przegrywamy, wszystko idzie ku lepszemu i jeżeli tylko uda nam się ponieść klęskę, napewo znowu będziemy górą.
Nately wpatrywał się w starego z osłupieniem.
— Naprawdę nie rozumiem pana — powiedział. — Mówi pan jak szaleniec.
— Ale za to zachowuję się jak człowiek normalny. Byłem faszystą, kiedy rządził Mussolini, i jestem antyfaszystą, odkąd go obalono. Byłem fanatycznie proniemiecki, kiedy przyszli tu Niemcy, żeby nas bronić przed Amerykanami, a teraz, kiedy przyszli Amerykanie, żeby nas bronić przed Niemcami, jestem fanatycznie proamerykański. Mogę pana zapewnić, mój oburzony przyjacielu — mądre, pogardliwe oczy starego zapłonęły jeszcze żywiej, a coraz bardziej przestraszony Nately nie mógł wydobyć z siebie słowa — że pan i pański kraj nie znajdą we Włoszech bardziej oddanego zwolennika ode mnie, ale tylko tak długo, jak długo pozostaniecie we Włoszech.
— Ależ pan jest dwulicowcem! — zawołał Nately z niedowierzaniem. — Chorągiewką na dachu! Bezwstydnym, pozbawionym skrupułów oportunistą!
— Mam sto siedem lat — przypomniał mu stary łagodnie.
— Czy nie ma pan żadnych zasad?
— Oczywiście, że nie.


Swoją drogą, łykam drugi raz Długi marsz. Dla mnie nieśmiertelny klasyk literatury przygodowej.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
Czytam "Wrogowie. Historia FBI" Tima Weinera. Ciekawa i dość obiektywna książka.
Pewnym zaskoczeniem dla mnie było odkrycie, że FBI to jest przede wszystkim kontrwywiad. Gro środków było kierowane na zwalczanie komunistycznej agentury.
Np. 2.01.1920 odbyły się największe zbiorowe aresztowania w dziejach Ameryki. Zatrzymano od 6 do 10 tysięcy podejrzanych komunistów.
W latach 30-tych na 400 agentów tylko 4 zajmowało się mafią.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 872
12 259
Dzięki, cieszę się, że ktoś nade mną czuwa ;)

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/64845/papillon powinno się też moim zdaniem spodobać czytelnikom Długiego marszu.

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/156691/przez-dziki-wschod-8000-km-sladami-slynnej-ucieczki-z-gulagu Chciałem też przeczytać, ale jakoś nie było okazji. Widzę, że już jest zachomikowana w pdf.


Edytka:

Dobrych ludzi już nie ma - są tylko kanalie, źli i trochę mniej źli. Czyli ofiary.

Mówiono o nim, że nadszedł do miasta od północy, prowadząc siwą klacz, uzbrojony w dwa miecze skrzyżowane na plecach. Sęk w tym, że w ludzkim gadaniu, rzadko jest prawda, częściej zaś pół prawda i gówno prawda. Z tą klaczą to akurat - to trzecie... Z mieczami zresztą też. Obrzyn poręczniejszy.

Nazywam się Vincent Sztejer i zabijam dla srebra.

Roboty nie brakuje. Zagładę przetrwały właściwie tylko trzy gatunki: karaluchy, szczury i sukinsyny. Mutanci w chórkach u Najświętszej Panienki też raczej nie śpiewają.
Za odpowiednią sumkę pakuję się w ten syf i przerabiam cele na nawóz.

Że śmierdzi? Ty co? Nietutejszy? Tak teraz pachnie cywilizacja...


Wiecie gdzie tak będzie, nie? Owszem, #takbedzie u Forysia :)

Edytka 2:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/85060/maly-brat
Zamach bombowy w San Francisco wywraca spokojny świat Marcusa do góry nogami. Aresztowany wraz z grupą przyjaciół przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego trafia do tajnego więzienia. Gdy w końcu zostaje wypuszczony, odkrywa, że teraz żyje w państwie policyjnym, a każdy obywatel traktowany jest jak potencjalny terrorysta. Odtąd pragnie tylko jednego – zniszczyć DBW i odnaleźć zaginionego przyjaciela.

Mały Brat to porywająca powieść o walce z opresyjnym systemem w czasach virtual reality, cyberprzestrzeni i gier komputerowych. Wielokrotnie nagradzana (między innymi Nagrodą Campbella dla najlepszej powieści 2009 roku) i okrzyknięta fenomenem w Stanach Zjednoczonych.
Po przeczytaniu tej książki dobrze się zastanowisz, zanim znowu naciśniesz enter.


Właśnie skończyłem, świetna. Od początku do końca pełna treści, które pokocha każdy lib; zbrodniczy rząd i walka szarych obywateli z nim, kryptoanarchizm, kurcze, nawet cytaty z Jeffersona są. Książka o młodzieży i raczej dla młodzieży, ale dorosły też przeczyta z porzyjemnością. Wspaniała, nowa jakość w porównaniu z dominującymi na młodzieżowym rynku powieściami o emo - gejo - wampirach. Muszę dopilnować, by moje dzieci to kiedyś przeczytały.

Edytka 3:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/50800/pod-skora
Początek klasycznego dreszczowca - atrakcyjna Isserley przemierza szkockie szosy w poszukiwaniu mężczyzn-autostopowiczów, których usypia i wywozi na odludną farmę. Z pewnością porywaczka, seryjna morderczyni, może sadystka? Faber sprytnie dozuje napięcie, stopniowo odsłaniając tożsamości Isserley. Zaczynamy się orientować, że nie jest ona ze Szkocji ani nawet z Europy, a w ręku mamy książkę zupełnie innego gatunku! Pod skórą to przewrotny portret dziwacznej, egzotycznej i pięknej planety Ziemia. Niepowtarzalna okazja spojrzenia na świat naiwnymi, zdziwionymi oczami - okazuje się, że wtedy widać więcej i ostrzej.

Kawał całkiem znośnego mindfucka. Uwaga, jeśli ktoś chciałby przeczytać, to polecam iść na żywca i nie czytać żadnych recenzji w sieci ani nic, bo łatwo się natknąć na mega - spoilery :)
 
Ostatnia edycja:

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
"Czy kapitalizm jest moralny?"
André Comte Sponville
Czy kapitalizm jest moralny? Nikt nie może się uchylić od odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nikt z nas nie może uniknąć ani moralności, ani kapitalizmu.
Przeczytałem z ciekawością.
Nie jeden pewnie by odjebał go wraz z potomstwem, bo demokrata i państwowiec.
 

MvL

New Member
17
3
A właśnie, zapomniałem napisać o książce Ślepy Tor Erika von Kuehlent Leddinha (czy jak to się tam piszę). Niedawno czytałem i książka mi się podobała.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 872
12 259
Właśnie skończyłem czytać "One second after" - książka wgniata w ziemię i rzuca na kolana. Opis USA po detonacji bomby atomowej na dużej wysokości. EMP niszczy całą elektronikę.
Mnie na kolana nie rzuciło, ale nie powiem, żeby mi się źle czytało. Odrzucał mnie amerykański hurrapatridiotyzm i łzawy motyw rodzinny.

Jeśli ci się podobało, to nie ma szansy byś nie polubił:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/212268/bastion
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56404/gdy-zgasna-swiatla
Z post - apo "Bastion" dla mnie jest właśnie tym, co rzeczywiście miażdży.
 

Danjou

Król Akapu.
370
944
Mnie na kolana nie rzuciło, ale nie powiem, żeby mi się źle czytało. Odrzucał mnie amerykański hurrapatridiotyzm i łzawy motyw rodzinny.

Jeśli ci się podobało, to nie ma szansy byś nie polubił:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/212268/bastion
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56404/gdy-zgasna-swiatla
Z post - apo "Bastion" dla mnie jest właśnie tym, co rzeczywiście miażdży.
Bastion jest przegadany. Motyw dobra i zła słaby. W takich czasach będzie tylko zuo... co do hurapatryoityzmu masz rację.
 

telpeloth

państwosceptyk
256
292
A ja ostatnio przypomniałem sobie opowiadanie "Crux" Dukaja, i jak to u Dukaja -- rewelacja. Czasem mam wręcz wrażenie, że gdy wracam do jego utworów, to co rusz odkrywam coś nowego:)
W każdym razie, bez większych spoilerów: Polska w niezbyt odległej przyszłości, w świecie, w którym nanotechnologia jest mocno rozwinięta i w użyciu. Z przyczyn, które nie do końca wyłapałem Polska jako tama potrzebowała pewnego wzmocnienia tożsamości narodowej, z którego to powodu postawiono na klimaty Sarmackie a'la szlachta u schyłku Złotej Wolności -- czyli szable, fechtunek, rody magnackie i szlacheckie -- choć główny bohater zajmuje się dość futurystyczną branżą Crysis Management.
Najciekawsze u Dukaja jak zawsze jest tło, a w nim urywek po urywku wyjaśnienie czemu świat wygląda jak wygląda. Ano temu, że dzięki rozwojowi nanotechnologii każdy, czy pracuje, czy nie, ma dostęp do dachu nad głową, nanotechnologicznego syntezatora pożywienia i rozrywki pod postacią marnej telewizji. Nawet sprzątać już nie trzeba, bo nanotechnologia wszystko załatwia -- ludzie więc wyrzucają śmieci a ulicę, by tę ogarnął raz na dzień automatyczny robot. Społeczeństwo samorzutnie podzieliło się na tych, którzy pracują i żyją we względnym luksusie i tych, którzy nie pracują, i żyją... przeciętnie, czyli bez głodu i chłodu, porządnie ubrani, ale i bez nowego wozu pod blokiem -- tych nazywamy socjerami.
Tych niepracujących jest 80% społeczeństwa, którzy są święcie przekonani, że jedynym powodem, dla którego nie mogą mieć tego, co ci pracujący to to, że pracujący zabierają wszystko dla siebie. Padł wręcz cytat, że "są uciskani przez salariat" (czyli pracujących).
Teraz najlepsza część, czyli Dukaja zabawy słowem:
Niepracujący mieszkają w wielkich osiedlach, nazywanych Socjaliskami.
Mają swoich lokalnych rządzących, których mogą wybierać, z reguły na podstawie tego, kto da więcej, nazywanych Lepperami.
Całość daje takie np. ciekawe kwiatki jak główny bohater pytający: "Kto jest lepperem tego socjaliska?"
Dalej: "Tyś go wyzwał od czego? >>groszowych rywinków?<<"
"Ktokolwiek pracuje, zarabia. Jeśli zarabia, to wyzyskuje. Z definicji."

I tu wchodzi tytułowy Crux, który chce całość postawić na głowie.

I cytat na koniec:
Ostateczną tragedią i pogrzebem proletariatu okazało się więc nie to, że werki [nano] odebrały ludziom pracę, lecz -- że dały im chleb.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 872
12 259
Pewnie wielu z was z miejsca odjebałoby mnie wraz z potomstwem za bluźnierstwa, ale Dukaja nie mogę zdzierżyć i nie udało mi się przeczytać chyba żadnej jego książki oprócz "Xavrasa". Stosunkowo daleko zabrnąłem też w "Lód", tylko nagle zdałem sobie sprawę, że pociąg jedzie już chyba 100 stron, więc najprawdopodobniej Ulisses wybrał się na przejażdżkę PeKaPem, a ja z Ulissesem się wyjątkowo nie lubię, więc to ukróciłem. Nie przeczę, widać kunszt i inteligencję autora, ale język, który wielu uważa za zaletę, ja postrzegam jako wadę. Cała masa słowotwórstwa, nowomowy, przydługie, przekombinowane zdania no i często brak akcji sprawiają, że oczy same mi się zamykają. Moim faworytem jeśli chodzi o literaturę nieprzyjazną odbiorcy jest chyba "Perfekcyjna niedoskonałość", która ileś już razy pokonywała mnie pierwszymi 5 stronami. Ot, przeintelektualizowanie.
 
Do góry Bottom