- Moderator
- #601
- 8 902
- 25 794
Działalność spekulantów prowadzi do lawiny komunikatów w mediach, nakręcających zbiorowe szaleństwo zakupów po każdych cenach – aż w pewnym momencie gorączka osiąga punkt szczytowy – i nagle spekulantom puszczają nerwy. Zaczynają wyprzedawać.
Wartość szybko i drastycznie spada – lecz co ciekawe niemal zawsze do poziomu trochę wyższego, niż ten, z którego startowali długoterminowi inwestorzy, którzy zazwyczaj właśnie podczas tych spadków skupują, korzystając z niskich cen. W ten sposób rynek przenosi wartość od nerwowych spekulantów do cierpliwych inwestorów.
Kryzysy walutowe
Powiedziane zostało, że obywatele zmuszeni są ufać państwowym walutom za sprawą przymusu podatkowego. Są jednak sytuacje, w których strach przed państwem okazuje się być mniejszy niż strach przed utratą majątku. Wbrew temu, co NBP i KNF opowiadają o znikomym bezpieczeństwie kryptowalut, historia pokazuje że prywatny portfel jest czymś bezpieczniejszym niż konto bankowe. Mieszańcy Cypru doświadczyli tego w 2013 roku, gdy władza skonfiskowała ich oszczędności. Wówczas to wielu oszczędzających żałowało, że swojego majątku nie trzymało w złocie i bitcoinach, a ceny kryptowalut zauważalnie wzrosły.
Kryzys w Grecji też dobrze pokazał, jak umowna jest kwestia posiadania przez obywateli pieniądza państwowego. Nagle mieszkańcy tego państwa odkryli, że dziennie wolno im wypłacić z kont co najwyżej 60 euro. Podobne ograniczenia dotknęły później mieszkańców Chin, którym zdewaluowano ich walutę renminbi i zaostrzono regulacje finansowe. Dziś zaś możemy obserwować analogiczne kryzysy w Argentynie, Wenezueli i na Ukrainie, gdzie lokalna państwowa waluta zostaje odrzucona przez obywateli na rzecz wszystkiego innego – dolara, euro, złota, ale także kryptowalut.
Chiny były, są i będą kluczowym rynkiem dla kryptowalut
Potrzeby transferowe
Był taki czas (i być może jeszcze będzie), gdy bitcoiny były całkiem dobrymi środkami przesłania wartości. Dzisiaj wygląda to kiepsko – prowizje dla górników za transakcje są dziś bardzo wysokie, przelewy mniejszych kwot są kompletnie nieopłacalne. O wiele lepiej przekonwertować bitcoiny (BTC) np. Bitcoin Cash (BCH), walutę powstałą po tzw. hard forku bitcoina w zeszłym roku, przelewy za pomocą BCH kosztują grosze (i są szybsze).
Co jednak istotne, przekazów w kryptowalutach nie da się zablokować ani ocenzurować. Wartość można w ten sposób przesłać nawet tym, którzy w żaden inny sposób otrzymać jej nie mogą. Tak było po tym, gdy praktycznie wszyscy operatorzy usług finansowych zablokowali przekazy na rzecz Wikileaks, tak jest ostatnio w wypadku serwisu prezentującego usługi prostytutek Backpage.com.
Wciąż istotną rolę odgrywają transfery do tych, którzy w ogóle działają poza legalną działalnością gospodarczą. Dawno minęły czasy, gdy wzrost wartości bitcoina napędzały potrzeby konsumentów narkotyków, kupujących je na czarnym rynku giełd ukrytych w sieci Tor. Stało się tak nie tylko ze względu na wzrost wielkości samego rynku kryptowalut, ale też ze względu na pojawienie się kryptowalut zapewniających znacznie większą anonimowość transakcji.
To przede wszystkim całkowicie anonimowe kryptowalut na bazie algorytmu CryptoNote, takie jak Monero (XMR) i ByteCoin (BCN), ale też Digital Cash (DASH) z funkcją szybkich płatności i zaawansowanego miksowania, utrudniającego wykrycie określonej transakcji, oraz Zcash (ZEC), implementujący protokół Zerocoin, w którym transakcje są ukryte, ale mogą być przez użytkownika selektywnie ujawnione np. na potrzeby audytu finansowego.
W ostatnich latach zapotrzebowanie na kryptowaluty napędziło też ransomware – w większości wypadków szyfrujące dane użytkowników szkodniki żądały zapłacenia okupu właśnie w bitcoinach, zmuszając ofiary do ich zakupienia, tylko po to by zaraz wysłać je cyberprzestępcom.
Spore znaczenie ma także zainteresowanie… innymi kryptowalutami. Większości z nich nie kupimy za złotówki czy dolary, oferowane są one najczęściej tylko na giełdach w parach z bitcoinem, ethereum czy litecoinem. Zainteresowany ich nabyciem inwestor musi wpierw kupić np. bitcoiny za walutę państwową na jakiejś bardziej uregulowanej, oficjalnej giełdzie, a potem przelać te bitcoiny na giełdy trzymające się z dala od walut państwowych, by tam kupować i sprzedawać te wszystkie „alty”, jak je nazywa społeczność traderów.
Manipulacje rynkowe
Na zmienność cen kryptowalut wpływają też oczywiście manipulacje kursem przeprowadzane za pomocą botów tradingowych. Ocenia się, że jeszcze w 2013-2014 roku właściwie zsynchronizowane w czasie automatycznie przeprowadzane transakcje w małych kwotach były w stanie zmienić kurs bitcoina o nawet kilkanaście procent dziennie, a w wypadku mniejszych kryptowalut nawet o kilkadziesiąt procent.
Dzisiaj, przy obecnej kapitalizacji kryptowalut i liczbie działających w Sieci giełd takie operacje nie są już skuteczne, ale tajemnicą poliszynela jest to, że istnieją grupy grubych ryb, wielorybów, które koordynując swoje zakupy są w stanie znacząco podnieść kurs dowolnej kryptowaluty i nakłonić w ten sposób do zakupów pomniejszych spekulantów–ignorantów, którzy oczywiście kończą kupując drogo, a sprzedając tanio.
Postęp technologiczny
Ogromny, a niedoceniony chyba wciąż przez większość analityków finansowych wpływ na popyt na kryptowaluty ma pojawienie się walut nowej generacji, które przedstawiają się nie tyle jako „wirtualne pieniądze”, co platformy software’owe do uruchamiania na nich innowacyjnych usług finansowych, zawierania inteligentnych kontraktów, czy pisania oprogramowania. Najważniejszą z nich jest dziś oczywiście Ethereum (ETH), ale bardzo ciekawie zapowiadają się takie platformy jak EOS.IO (EOS) – co ciekawe, działający na bazie Ethereum – oraz Lisk (LSK), który jest poważną, niezależną alternatywą dla Ethereum, w bardzo ciekawy sposób pozwalającą na tworzenie zdecentralizowanych aplikacji.
Przyszłość kryptowalut to zdecentralizowane platformy obliczeniowe?
Nawet „klasyczne” kryptowaluty w ciekawy sposób się rozwijają, taki np. Peercoin (PPC), i tak jedna z najbardziej innowacyjnych walut od swojego powstania w 2012 roku, doczekać się ma niebawem własnego mechanizmu inteligentnych transakcji dla dowolnych zasobów PeerAssets, który umożliwić ma tworzenie zdecentralizowanych organizacji (DAO) w jego blockchainie.
Od strony finansowej te innowacyjne „kryptowaluty 2.0” otwierają drogę do coraz częściej testowanego modelu pozyskiwania pieniędzy na biznes. Zamiast wchodzić na giełdę, firma przygotowuje emisję własnych kryptotokenów, tzw. ICO, Initial Coin Offering. Kryptotokeny takie są wykorzystywane następnie w oferowanych przez firmę usługach. Pierwsi inwestorzy, którzy zdecydują się zainwestować w biznes przed jego uruchomieniem, oczywiście mogą tokeny te nabyć za ułamek ich założonej wartości – licząc, że później odsprzedzą je na giełdach normalnym użytkownikom usług. Jako wspierana przez kryptografię alternatywa dla znanego dobrze dziś crowdsourcingu, ICO ma ogromny potencjał wzrostu – w ostatnim roku w ten sposób pozyskano równowartość niemal 5 mld dolarów.
Tether: cyfrowe dolary
Niewątpliwie znaczący wpływ na podniesienie ceny bitconów miało wpłynięcie na rynek kryptowalut tzw. tetheru (USDT), czyli scentralizowanych cyfrowych tokenów, mających być wirtualnymi zamiennikami dolarów amerykańskich, pozostającymi z nimi w stosunku 1:1 (mniej więcej). Tether miał w założeniu uniemożliwić więc spekulacje , ale jak niektórzy twierdzą, posłużył do manipulacji cenami bitcoinów.
Uznani ekonomiści zarzucają twórcom tetheru, że wcale nie posiadają prawdziwego pokrycia na swoją wirtualną walutę w dolarach, że wyprodukowali miliardy tych tokenów z „powietrza” – dziennie nawet do 100 mln USDT. Za tether tymczasem na niektórych giełdach można kupić realne kryptowaluty, co oczywiście prowadzi do wzrostu ich kursów.
Wartość szybko i drastycznie spada – lecz co ciekawe niemal zawsze do poziomu trochę wyższego, niż ten, z którego startowali długoterminowi inwestorzy, którzy zazwyczaj właśnie podczas tych spadków skupują, korzystając z niskich cen. W ten sposób rynek przenosi wartość od nerwowych spekulantów do cierpliwych inwestorów.
Kryzysy walutowe
Powiedziane zostało, że obywatele zmuszeni są ufać państwowym walutom za sprawą przymusu podatkowego. Są jednak sytuacje, w których strach przed państwem okazuje się być mniejszy niż strach przed utratą majątku. Wbrew temu, co NBP i KNF opowiadają o znikomym bezpieczeństwie kryptowalut, historia pokazuje że prywatny portfel jest czymś bezpieczniejszym niż konto bankowe. Mieszańcy Cypru doświadczyli tego w 2013 roku, gdy władza skonfiskowała ich oszczędności. Wówczas to wielu oszczędzających żałowało, że swojego majątku nie trzymało w złocie i bitcoinach, a ceny kryptowalut zauważalnie wzrosły.
Kryzys w Grecji też dobrze pokazał, jak umowna jest kwestia posiadania przez obywateli pieniądza państwowego. Nagle mieszkańcy tego państwa odkryli, że dziennie wolno im wypłacić z kont co najwyżej 60 euro. Podobne ograniczenia dotknęły później mieszkańców Chin, którym zdewaluowano ich walutę renminbi i zaostrzono regulacje finansowe. Dziś zaś możemy obserwować analogiczne kryzysy w Argentynie, Wenezueli i na Ukrainie, gdzie lokalna państwowa waluta zostaje odrzucona przez obywateli na rzecz wszystkiego innego – dolara, euro, złota, ale także kryptowalut.
Chiny były, są i będą kluczowym rynkiem dla kryptowalut
Potrzeby transferowe
Był taki czas (i być może jeszcze będzie), gdy bitcoiny były całkiem dobrymi środkami przesłania wartości. Dzisiaj wygląda to kiepsko – prowizje dla górników za transakcje są dziś bardzo wysokie, przelewy mniejszych kwot są kompletnie nieopłacalne. O wiele lepiej przekonwertować bitcoiny (BTC) np. Bitcoin Cash (BCH), walutę powstałą po tzw. hard forku bitcoina w zeszłym roku, przelewy za pomocą BCH kosztują grosze (i są szybsze).
Co jednak istotne, przekazów w kryptowalutach nie da się zablokować ani ocenzurować. Wartość można w ten sposób przesłać nawet tym, którzy w żaden inny sposób otrzymać jej nie mogą. Tak było po tym, gdy praktycznie wszyscy operatorzy usług finansowych zablokowali przekazy na rzecz Wikileaks, tak jest ostatnio w wypadku serwisu prezentującego usługi prostytutek Backpage.com.
Wciąż istotną rolę odgrywają transfery do tych, którzy w ogóle działają poza legalną działalnością gospodarczą. Dawno minęły czasy, gdy wzrost wartości bitcoina napędzały potrzeby konsumentów narkotyków, kupujących je na czarnym rynku giełd ukrytych w sieci Tor. Stało się tak nie tylko ze względu na wzrost wielkości samego rynku kryptowalut, ale też ze względu na pojawienie się kryptowalut zapewniających znacznie większą anonimowość transakcji.
To przede wszystkim całkowicie anonimowe kryptowalut na bazie algorytmu CryptoNote, takie jak Monero (XMR) i ByteCoin (BCN), ale też Digital Cash (DASH) z funkcją szybkich płatności i zaawansowanego miksowania, utrudniającego wykrycie określonej transakcji, oraz Zcash (ZEC), implementujący protokół Zerocoin, w którym transakcje są ukryte, ale mogą być przez użytkownika selektywnie ujawnione np. na potrzeby audytu finansowego.
W ostatnich latach zapotrzebowanie na kryptowaluty napędziło też ransomware – w większości wypadków szyfrujące dane użytkowników szkodniki żądały zapłacenia okupu właśnie w bitcoinach, zmuszając ofiary do ich zakupienia, tylko po to by zaraz wysłać je cyberprzestępcom.
Spore znaczenie ma także zainteresowanie… innymi kryptowalutami. Większości z nich nie kupimy za złotówki czy dolary, oferowane są one najczęściej tylko na giełdach w parach z bitcoinem, ethereum czy litecoinem. Zainteresowany ich nabyciem inwestor musi wpierw kupić np. bitcoiny za walutę państwową na jakiejś bardziej uregulowanej, oficjalnej giełdzie, a potem przelać te bitcoiny na giełdy trzymające się z dala od walut państwowych, by tam kupować i sprzedawać te wszystkie „alty”, jak je nazywa społeczność traderów.
Manipulacje rynkowe
Na zmienność cen kryptowalut wpływają też oczywiście manipulacje kursem przeprowadzane za pomocą botów tradingowych. Ocenia się, że jeszcze w 2013-2014 roku właściwie zsynchronizowane w czasie automatycznie przeprowadzane transakcje w małych kwotach były w stanie zmienić kurs bitcoina o nawet kilkanaście procent dziennie, a w wypadku mniejszych kryptowalut nawet o kilkadziesiąt procent.
Dzisiaj, przy obecnej kapitalizacji kryptowalut i liczbie działających w Sieci giełd takie operacje nie są już skuteczne, ale tajemnicą poliszynela jest to, że istnieją grupy grubych ryb, wielorybów, które koordynując swoje zakupy są w stanie znacząco podnieść kurs dowolnej kryptowaluty i nakłonić w ten sposób do zakupów pomniejszych spekulantów–ignorantów, którzy oczywiście kończą kupując drogo, a sprzedając tanio.
Postęp technologiczny
Ogromny, a niedoceniony chyba wciąż przez większość analityków finansowych wpływ na popyt na kryptowaluty ma pojawienie się walut nowej generacji, które przedstawiają się nie tyle jako „wirtualne pieniądze”, co platformy software’owe do uruchamiania na nich innowacyjnych usług finansowych, zawierania inteligentnych kontraktów, czy pisania oprogramowania. Najważniejszą z nich jest dziś oczywiście Ethereum (ETH), ale bardzo ciekawie zapowiadają się takie platformy jak EOS.IO (EOS) – co ciekawe, działający na bazie Ethereum – oraz Lisk (LSK), który jest poważną, niezależną alternatywą dla Ethereum, w bardzo ciekawy sposób pozwalającą na tworzenie zdecentralizowanych aplikacji.
Przyszłość kryptowalut to zdecentralizowane platformy obliczeniowe?
Nawet „klasyczne” kryptowaluty w ciekawy sposób się rozwijają, taki np. Peercoin (PPC), i tak jedna z najbardziej innowacyjnych walut od swojego powstania w 2012 roku, doczekać się ma niebawem własnego mechanizmu inteligentnych transakcji dla dowolnych zasobów PeerAssets, który umożliwić ma tworzenie zdecentralizowanych organizacji (DAO) w jego blockchainie.
Od strony finansowej te innowacyjne „kryptowaluty 2.0” otwierają drogę do coraz częściej testowanego modelu pozyskiwania pieniędzy na biznes. Zamiast wchodzić na giełdę, firma przygotowuje emisję własnych kryptotokenów, tzw. ICO, Initial Coin Offering. Kryptotokeny takie są wykorzystywane następnie w oferowanych przez firmę usługach. Pierwsi inwestorzy, którzy zdecydują się zainwestować w biznes przed jego uruchomieniem, oczywiście mogą tokeny te nabyć za ułamek ich założonej wartości – licząc, że później odsprzedzą je na giełdach normalnym użytkownikom usług. Jako wspierana przez kryptografię alternatywa dla znanego dobrze dziś crowdsourcingu, ICO ma ogromny potencjał wzrostu – w ostatnim roku w ten sposób pozyskano równowartość niemal 5 mld dolarów.
Tether: cyfrowe dolary
Niewątpliwie znaczący wpływ na podniesienie ceny bitconów miało wpłynięcie na rynek kryptowalut tzw. tetheru (USDT), czyli scentralizowanych cyfrowych tokenów, mających być wirtualnymi zamiennikami dolarów amerykańskich, pozostającymi z nimi w stosunku 1:1 (mniej więcej). Tether miał w założeniu uniemożliwić więc spekulacje , ale jak niektórzy twierdzą, posłużył do manipulacji cenami bitcoinów.
Uznani ekonomiści zarzucają twórcom tetheru, że wcale nie posiadają prawdziwego pokrycia na swoją wirtualną walutę w dolarach, że wyprodukowali miliardy tych tokenów z „powietrza” – dziennie nawet do 100 mln USDT. Za tether tymczasem na niektórych giełdach można kupić realne kryptowaluty, co oczywiście prowadzi do wzrostu ich kursów.