Czebole - sposób na rozwój?

OP
OP
M

MichalD

Guest
Celem Marksa było stworzenie centrum zarządzania globalną produkcją."

Ot wychodzi cała zasrana ideologia gnojka o ksywce MichalD.


Czyżby ktoś poczuł spisek?

Współpraca, to podstawa konkurencyjności. Narody konkurują ze sobą tak samo jak firmy i indywidualistyczne rojenia o kraju bez korporacji z samymi SME , skutkują w praktyce gospodarką na poziomie trzeciego świata.

Ta znienawidzona przez ciebie synergia, wyraża się tym że działająca w dochodowym sektorze korporacja , vel czebol przez lata swojego istnienia stanowi koło napędowe dla milionów SME - pracownicy czebola zarabiający więcej niż przeciętna pensja (zakładamy, że czebol nie wyzyskuje pracowników) wydadzą swoje pieniądze w lokalnych sklepach , zakupią nowe samochody, złożą środki na lokatach w miejscowych bankach i zakupią wiele usług na lokalnym rynku. Poskutukuje to przyśpieszonym rozwojem gospodarczym, bo małe firmy będą miały środki na rozwój i z czasem rozwiną się, nawiążą nowe kontakty handlowe , zbudują nowe salony i sklepy i w efekcie szybko zaczną ciągnąć gospodarkę równocześnie i coraz mniej zależnie od czebola, niektóre nawet, same staną się nowymi korporacjami, egzystującymi bez pomocy rządu.

W otoczeniu zgodnym z waszą wizją, małe firmy w najbardziej dochodowych sektorach zostaną natychmiast rozbite przez lepiej rozwinięte od nich zagraniczne korporacje i wszelką bogatszą zagraniczną konkurencję. Gospodarka będzie się rozwijała, ale napędzać będą ją przez długi lub wręcz nieskończony czas ochłapy rzucone przez korporacje, czyli to co będą musiały wydać na inwestycje, na tanią siłę roboczą oraz na wszelakich "managerów" , "directorów", "presidentów", "senior supervisorów" oraz innych tubylców, którym zagraniczni panowie dadzą bat i konia do doglądania swoich kolonialnych latyfundiów.

Nawet, jeśli wskazane przez Was czebole zbankrutują , to i tak kop który dały gospodarce jest bezdyskusyjny i to że ich bankructwo nie postkutkowało krachem, oznacza że gospodarka ROK jest coraz bardziej od nich niezależna.

Należy spostrzec, że bankructwo nie oznacza koniecznie tego, że model biznesowy firmy nie ma przyszłości , ale wynikającą z jakiegoś powodu niewypłacalność, np. ze względu na kryzys światowy. W fabrykach Daewoo , Hyundaia , LG nadal pozostają maszyny oraz w dyspozycji pozostaje wykwalifikowany personel , a więc realne środki trwałe. Nie ma przeszkód, aby w razie powrotu koniuktury produkcja wróciła i znowu zaczęła przynosić zyski. W razie czego, państwo może zaciągnąć tani kredyt i udzielić firmie wsparcia pozwalającego na przetrwanie ciężkich chwil. Należy się spodziewać, że taka inwestycja zdecydowanie się zwróci.

Musicie zrozumieć, że nowoczesna polityka gospodarcza, to nie wolnorynkowe perpetum mobile, ale skomplikowana jazda bez trzymanki, oparta na współdziałaniu państwa i jego instytucji z biznesem.

Wszedłem na te linki i capi z nich zasraną komuszą propagandą. Oczywiście padają tam cały czas "słowa klucze" jak:
  • innowacyjność
  • konkurencyjność
  • kreowanie
  • strategia biznesowa
  • polityka gospodarcza
  • poważny partner (oczywiście chodzi o partnera do rozmów z filutami z rządu i samorządu)
Zapoznawałeś się kiedykolwiek szczegółowo, z ekonomią inną, niż neoliberalna? Może po prostu nie rozumiesz, lub nie zamierzasz zrozumieć na czym polega ta koncepcja gospodarcza.

Ignorantia virtus est?
 

Hitch

3 220
4 872
Może po prostu nie rozumiesz, lub nie zamierzasz zrozumieć na czym polega ta koncepcja gospodarcza.

A ty może nie rozumiesz, że to jest forum libertarian, nie złodziejskich komuchów. Ja pierdolę, zrozum, że nikogo tu nie przekonasz do swoich racji. Wszyscy gardzą tobą i wszystkim, co usilnie starasz się tu reprezentować. Prędzej dotknę palcem księżyc niż libertarianin przytaknie komuszej spierdolinie.
 
D

Deleted member 4151

Guest
Współpraca, to podstawa konkurencyjności.

Rozumiem ,że moi współpracownicy zostaną wybrani przez wielkiego proroka planistę.No sorry ale tylko ja potrafię ocenić z kim współpraca mi się opłaca.

Poskutukuje to przyśpieszonym rozwojem gospodarczym, bo małe firmy będą miały środki na rozwój i z czasem rozwiną się, nawiążą nowe kontakty handlowe , zbudują nowe salony i sklepy i w efekcie szybko zaczną ciągnąć gospodarkę równocześnie i coraz mniej zależnie od czebola, niektóre nawet, same staną się nowymi korporacjami, egzystującymi bez pomocy rządu.
W normalnym kraju małe firmy stawały by się dużymi dlatego ,że ich produkty są dobre, a widzący to inwestorzy przekazali by pieniądze na dalszą rozbudowę firmy. Niestety w twoim kraju nikt nie będzie chciał inwestować bo podatki będą wypierdolne w kosmos komusza spierdolino :)
Nawet, jeśli wskazane przez Was czebole zbankrutują , to i tak kop który dały gospodarce jest bezdyskusyjny i to że ich bankructwo nie postkutkowało krachem, oznacza że gospodarka ROK jest coraz bardziej od nich niezależna.
Najpierw trzeba sprawdzić ile skradzionych pieniędzy w nie wpompowali ^^
 
K

KoszernyLibertarianin

Guest
Całkowicie potępiam komuszo-interwencjonistyczne wypowiedzi MichalD.

Rozumiem ,że moi współpracownicy zostaną wybrani przez wielkiego proroka planistę.No sorry ale tylko ja potrafię ocenić z kim współpraca mi się opłaca.

To oczywiście typowo antywolnościowa filozofia. Sądzę, że komuch MichalD odpowiedziałby na to:

"Jako współpracę rozumiem zaangażowanie całego narodu w budowę konkurencyjności gospodarki. Ludzie płacąc podatki, które wydatkowane są na wspieranie firm , współpracują w dążeniu do budowy istotnej siły ekonomicznej."

W normalnym kraju małe firmy stawały by się dużymi dlatego ,że ich produkty są dobre, a widzący to inwestorzy przekazali by pieniądze na dalszą rozbudowę firmy. Niestety w twoim kraju nikt nie będzie chciał inwestować bo podatki będą wypierdolne w kosmos komusza spierdolino

A na to zapewne:

"Wysokie wydatki, nie muszą bezpośrednio wiązać się z opodatkowaniem.Państwo może choćby wypuścić obligacje 6 procentowe, które mogą wydać się atrakcyjniejsze od wielu lokat bankowych. W ciągu terminu spłaty, wspierane firmy mogą przynieść gospodarce znacznie większe zyski niż dług i koszty obsługi długu , jak również brak konieczności podnoszenia podatków będzie oznaczał dodatkowe korzyści dla małych i średnich przedsiębiorstw.

"Inwestorzy" w naszym dotkniętym przez komunizm kraju, nie mają dostatecznych środków na finansowanie naprawdę dużych inwestycji. W przypadku przykładowego Volksvagena, u którego stworzenie platformy produkcyjnej MQB kosztowało skromne 60 miliardów złotych, stworzenie dla niego konkurencji jest w naszym kraju możliwe tylko przy udziale pąństwa. "

Najpierw trzeba sprawdzić ile skradzionych pieniędzy w nie wpompowali ^^

Tutaj natomiast:

" W przypadku zacofanej gospodarki, te "skradzione" pieniądze znacznie efektywniej popracują jeżeli będzie ich wiele w jednym miejscu. Brak środków na inwestycję skutkować będzie ograniczenie gospodarki do lekkiego przemysłu i nieskomplikowanych usług , jak również wyrobnictwa u zagranicznych firm. Postępując przy bezwzględnym trzymaniu się reguł wolnego rynku, mamy szansę jako gospodarka , na stanie się dobrymi sprzątaczami, tylko że nawet najlepszy sprzątacz nie będzie tyle zarabiał co przeciętny producent technologii hi-tech."


Jeszcze raz potępiam MichalD i jego czebolizmy.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Misiek, z pewnością fajny i mądry z ciebie chłopak, ale najwyraźniej nie możesz zrozumieć jednej rzeczy: libertarianina nie da się przekonać do czegoś takiego jak czebol, choćbyś nawet czarno na białym wykazał, że taki czebol zżera gówno i wysrywa złoto. LIBERtarianizm, jak sama nazwa wskazuje, koncentruje się wokół kwestii wolności, której taki czebol zawsze będzie zaprzeczeniem i to czy powstaje dzięki niemu jakiś dobrobyt, czy też nie jest kwestią wtórną.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Ciek, gadasz, jakby MD nam wykazał, że czebole prowadzą do dobrobytu.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Jako współpracę rozumiem zaangażowanie całego narodu w budowę konkurencyjności gospodarki. Ludzie płacąc podatki, które wydatkowane są na wspieranie firm , współpracują w dążeniu do budowy istotnej siły ekonomicznej.

Dlaczego ludzie nie robią tego dobrowolnie? Bo wiedzą, że państwo przejebie ich pieniądze. Państwo ma środki, by obronić się w wypadku przejebania kasy i niewywiązania się z umowy, do tego na każdym kroku wykazuje swoją nieudolność. Po drugie, nawet jeśli inwestorzy jako kolektyw, pod jakimś przywództwem, byliby w stanie zagrozić państwu, to wpływ pojedynczej, zwykłej jednostki byłby żaden i nie ona miałaby kontrolę nad swoim udziałem, czyli wracamy do punktu wyjścia.
Wysokie wydatki, nie muszą bezpośrednio wiązać się z opodatkowaniem.Państwo może choćby wypuścić obligacje 6 procentowe, które mogą wydać się atrakcyjniejsze od wielu lokat bankowych. W ciągu terminu spłaty, wspierane firmy mogą przynieść gospodarce znacznie większe zyski niż dług i koszty obsługi długu , jak również brak konieczności podnoszenia podatków będzie oznaczał dodatkowe korzyści dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Skąd państwo weźmie pieniądze na spłatę obligacji? Z podatków, więc będzie się to wiązać z opodatkowaniem.
"Inwestorzy" w naszym dotkniętym przez komunizm kraju, nie mają dostatecznych środków na finansowanie naprawdę dużych inwestycji. W przypadku przykładowego Volksvagena, u którego stworzenie platformy produkcyjnej MQB kosztowało skromne 60 miliardów złotych, stworzenie dla niego konkurencji jest w naszym kraju możliwe tylko przy udziale pąństwa.

Wolę kilka mniejszych firm, które będą konkurencją dla VV i siebie nawzajem.
W przypadku zacofanej gospodarki, te "skradzione" pieniądze znacznie efektywniej popracują jeżeli będzie ich wiele w jednym miejscu.

Pod warunkiem, że będą wpłacone dobrowolnie, czyli będą to oszczędności na inwestycje, a nie pieniądze, które miały pójść na leczenie czy edukację dziecka. I pod warunkiem, że inwestorzy będą mieli realną możliwość ich kontrolowania, czego nie ma gdy na pieniądzach położy łapę państwo z monopolem na przemoc.
Brak środków na inwestycję skutkować będzie ograniczenie gospodarki do lekkiego przemysłu i nieskomplikowanych usług , jak również wyrobnictwa u zagranicznych firm. Postępując przy bezwzględnym trzymaniu się reguł wolnego rynku, mamy szansę jako gospodarka , na stanie się dobrymi sprzątaczami, tylko że nawet najlepszy sprzątacz nie będzie tyle zarabiał co przeciętny producent technologii hi-tech.

Nawet jeśli zrobić tak jak chcesz, to nie każdy w kraju będzie producentem technologii hi-tech z wysoką pensją. Będą bogaci czeboliści i biedni robole bez żadnej perspektywy awansu.
 
D

Deleted member 4151

Guest
Ciek takich rzeczy nie warto pisać, wiadomo wolność ponad wszystko ale takie teksty można odebrać jako oznaka słabości (przynajmniej ja tak zawsze to odbierałem). Albo napisać raz i nigdy tego nie powtarzać a już zwłaszcza w tematach gdzie dyskutujemy nad skutecznością danych modeli ekonomicznych. Wejdźcie sobie na forum korwinistów tam takie pisanie jest częste gdyż nie mają argumentów.
 

Caleb

The Chosen
511
271
Forum CDRinfo.pl => Samsung - nowoczesna fasada kryje feudalizm
Przez przypadek czytałem w Angorze, "Nietykalny jak Samsung". Troszkę, jak to się mówi, kopara mi opadła.
Polecam przeczytać. Jest to numer z zeszłego tygodnia. Kilka cytatów:

"......Koreańczyk rodzi się w szpitalu, mieszka w domu i chodzi do szkoły, która należy do czebola. Dostaje też od niego wypłatę, bo wszystkie małe i średnie firmy są zależne od wielkiego koncernu. Nawet jeśli zostanie urzędnikiem, to i tak zawdzięcza to czebolowi, który finansuje partie polityczne - wyjaśnił Park Je Song, naukowiec z Korean Labor Istitute.

"W Korei Południowej jest 30 czeboli. Najpotężniejszy jest Samsung......."

".....adwokat Yong Cheol wytrzymał w koncernie siedem lat. Był świadkiem podwójnej księgowości, wręczania łapówek, zakładania tajnych kont dla finansowania prywatynych hobby"

"71-letni szef Lee Kun Hee ma władzę absolutną. Powiedział kiedyś, musicie wszystko zostawić oprócz swoich żon. Telefony o marnej jakości kazał spalić....."

"Aż połowę załóg fabryk stanowią pracownicy tymczasowi, którzy wykonują te same czynności co pracownicy na pełny etat, ale dostają od 40 do 60 procent mniejsze wynagrodzenie"

"Pracownicy po 12 godzinach uczestniczą jeszcze w pracach na cele dobroczynne, które mają wzmocnić solidarność zespołu. Pracownice mieszkają w zamkniętych osiedlach i mogą wychodzić wieczorem na miasto, ale nie jest to dobrze postrzegane, a gdy wrócą po północy, dostają czerwoną kartkę".

"Pracownice chorują na białaczkę, raka piersi, stwardnienie rozsiane. Producent nie chce się przyznać, w jakich chemikaliach kobiety zanurzają płyty z półprzewodnikami, bo to tajemnica produkcji".....


A ja myślałem, że to Korea Północna po tym względem jest nr.1
Widocznie ten naród, czy to z północy czy z południa musi być uciskany i gnębiony.
Pomijając wniosek wyciągnięty przez użytkownika
Pieniądz rządzi światem.
muszę przyznać, że dawno nie czytałem Angory. Chyba warto sięgnąć i zapoznać się ze wspomnianym artykułem. Moi rozmówcy na hasło "czebol" robią wielkie oczy, choć z faktu, że ja takim rzucam wnioskują, że coś z tym jest nie tak ;)
 
Ostatnia edycja:
L

lebiediew

Guest
Ciek, gadasz, jakby MD nam wykazał, że czebole prowadzą do dobrobytu.

A czy nie jest tak, że wg ASE nie da się tego wykazać - gdyż powstanie czebola wymaga zabrania komuś jakiejś ilości pieniędzy i tym samym pogorszenie jego sytuacji, a jeśli tak jest, to nie można w żaden naukowy sposób (bez wprowadzania swojej aksjologii) dowieść, że te pieniądze mu się "zwrócą", ponieważ może on subiektywnie cenić złotówkę dziś bardziej niż sto złoty za rok? Bardziej obrazowo - zabranie mi złotówki, za którą chciałem kupić dziś kwiat dla dziewczyny lub tabletkę na ból głowy, nie zostanie zrekompensowane stu złotymi, które otrzymam za rok, gdy już nie będę miał szansy u tej dziewczyny lub gdy głowa nie będzie mnie boleć. Więc o żadnym działaniu, które wymaga odebrania komuś pieniędzy, nie można mówić, że jest korzystne lub nie?

W tym sensie ASE łączy się z libertarianizmem, bo wskazuje, że użyteczność można mierzyć tylko jednostkowo, a libertarianizm uznaje, że prawa własności są nienaruszalne. Makroekonomia zdaje się więc ignorować indywidualizm metodologiczny.

Pewno to, co piszę, jest banalne, ale myślę, że to dobra metoda orania takich czebolistów. Oni nie mają moralności, więc warto pokazać, że ich oceny nie mają charakteru naukowego, ale mają charakter aksjologiczny.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Bardziej mnie interesuje wpływ czeboli na tych, co tam nie pracują. W końcu nikt tych ludzi siłą do czebola nie zaciąga (chociaż ich pieniądze pewnie tak). W artykule jest na przykład, że czebole mają kontrolę nad partiami politycznymi i wywiadem (i wyborami?).
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
W tym sensie ASE łączy się z libertarianizmem, bo wskazuje, że użyteczność można mierzyć tylko jednostkowo, a libertarianizm uznaje, że prawa własności są nienaruszalne. Makroekonomia zdaje się więc ignorować indywidualizm metodologiczny.

Pewno to, co piszę, jest banalne, ale myślę, że to dobra metoda orania takich czebolistów. Oni nie mają moralności, więc warto pokazać, że ich oceny nie mają charakteru naukowego, ale mają charakter aksjologiczny.
Dla mnie to nie jest banalne wcale. Sam nad tym medytowałem w związku z naszą dyskusją (jeszcze nie czytałem ostatniej odpowiedzi - dawkuję je sobie).

To jest chyba trochę tak, że osią politycznej strony ekonomii głównego nurtu (nie tylko makroekonomii!) jest zasada, że rząd uprawniony jest do podjęcia wszelkich działań, które sprawiają, że każda osoba po wykonaniu takiego działania ma się lepiej niż w sytuacji, gdyby rząd owego działania nie podjął. To jest zasada wprowadzona przez Pareto bodajże. Argumentacja za czebolem jest świetnym przykładem. I tutaj wchodzimy w kwestię sporu ontologicznego chyba nawet między szkołami ekonomii. Austriak by powiedział, że jedyną możliwością, żeby owej zasadzie uczynić zadość jest, jak sam zauważyłeś, pozostawić ludzi samym sobie, ponieważ nikt lepiej nie wie od danej osoby, co ona wyżej ceni. Ekonomista marshallowski natomiast jest uzbrojony w "funkcję użyteczności", w związku z czym, tak mi się wydaje, uważa, że... wie lepiej! Pamiętam, że David Friedman coś takiego pisał w "Ukrytym ładzie" - może nawet znajdę w wolnej chwili. Głównonurtowiec twierdzi, że na podstawie obserwacji zachowań danej osoby może wyznaczyć krzywą użyteczności dla tej osoby (woli jedną pomarańcz od dwóch bananów, dwie pomarańcze od czterech bananów, więc sto pomarańczy od dwustu bananów itp). Funkcja ta jest zasadniczo niewidoczna dla nieekonomisty, nawet jeśli dotyczy jego własnych preferencji. Ekonomista natomiast może ją wyznaczyć, a więc uzurpuje sobie prawo do wydawania sądów o preferencjach danej osoby, a wręcz przedkładania ich ponad sądy samego zainteresowanego (bo człowiek, dopóki nie jest zmuszony faktycznie podjąć danej decyzji, sam nawet nie jest do końca świadom, co preferuje).
 
L

lebiediew

Guest
Dla mnie to nie jest banalne wcale. Sam nad tym medytowałem w związku z naszą dyskusją (jeszcze nie czytałem ostatniej odpowiedzi - dawkuję je sobie).

To jest chyba trochę tak, że osią politycznej strony ekonomii głównego nurtu (nie tylko makroekonomii!) jest zasada, że rząd uprawniony jest do podjęcia wszelkich działań, które sprawiają, że każda osoba po wykonaniu takiego działania ma się lepiej niż w sytuacji, gdyby rząd owego działania nie podjął. To jest zasada wprowadzona przez Pareto bodajże.

Chodzi o Pareto superiority? Ale przecież takie działanie jest z definicji niemożliwe - bo by cokolwiek zrobić, rząd musi zabrać komuś pieniądze i siłą rzeczy ten ktoś musi mieć się gorzej (gdyby tak nie było, to sam oddałby pieniądze na daną rzecz). Nawet jeśli później będzie miał się lepiej (jeśli inwestycja się powiedzie!), to w trakcie trwania inwestycji ma się wyraźnie gorzej, a więc nie sposób spełnić tego kryterium inaczej jak poprzez dobrowolną wymianę (która zawsze jest Pareto superior)
Chyba Hoppe o tym fajnie pisał - w jaki sposób nie kupując A i kupując B, mogę pokazywać moją preferencję względem A? Jeśli nie kupiłem A, to znaczy, że nie preferuje A i koniec.

Austriak by powiedział, że jedyną możliwością, żeby owej zasadzie uczynić zadość jest, jak sam zauważyłeś, pozostawić ludzi samym sobie, ponieważ nikt lepiej nie wie od danej osoby, co ona wyżej ceni.

I miałby rację. :)

Ekonomista marshallowski natomiast jest uzbrojony w "funkcję użyteczności", w związku z czym, tak mi się wydaje, uważa, że... wie lepiej!

Naprawdę oni tak myślą? Wydaje mi się to bardzo nieprawdopodobne.

Pamiętam, że David Friedman coś takiego pisał w "Ukrytym ładzie" - może nawet znajdę w wolnej chwili. Głównonurtowiec twierdzi, że na podstawie obserwacji zachowań danej osoby może wyznaczyć krzywą użyteczności dla tej osoby (woli jedną pomarańcz od dwóch bananów, dwie pomarańcze od czterech bananów, więc sto pomarańczy od dwustu bananów itp). Funkcja ta jest zasadniczo niewidoczna dla nieekonomisty, nawet jeśli dotyczy jego własnych preferencji.

Tak nawet w pewnych sytuacjach rzeczywiście może być (a przynajmniej możemy to założyć). Ale by uzasadnić interwencję, państwo musiałoby udowodnić nie tyle, że wbrew temu, co ci się wydaje, wolisz jednak A od B, ale że wolisz być przymuszonym do A niż w sposób nieprzymuszony wybrać B. Innymi słowy - musi udowodnić, że nie tyle wolisz tak naprawdę wydać pieniądze na wspieranie nauki, choć wydajesz na konsumpcję, ale że wolisz być przymuszony do wydania na naukę niż móc wydawać na konsumpcję. A to już jest jakby inny poziom - bo Twój protest jest nieistotny, gdyż nie wiesz czego chcesz.

Huemer (btw ten koleś jest naprawdę fajny i jego common sense libertarianism to niezłe podejście) fajnie o tym mówił, że eksplicytny wyraz preferencji zawsze ma pierwszeństwo nad implicytną zgodą. Jeśli ktoś głośno mówi, że czegoś nie chce, nie można sugerować, że się na to implicytnie zgadza.
 
P

Przemysław Pintal

Guest
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Praca-w-Korei-Poludniowej-W-korporacji-jak-w-wojsku-7216906,2.html

Kwestia kultury. W sumie nie wiem co trzeba mieć w głowie i jak bardzo mieć wyparty indywidualizm w procesie socjalizacji, żeby się godzić na coś takiego. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego w Polsce i wolałbym zbierać złom niż tak pracować.

Warto zauważyć, że Korea, Japonia i Chiny - wszystkie te kraje jadą na amerykańskiej technologii (od licencji po organizację pracy). Dlaczego? Całkowite posłuszeństwo, kolektywizm, nie pozwalają na żadne innowacje. Bo one wymagają powiedzenia głośno nie i robienia na przekór.

W sumie nawet spotkałem się kiedyś z japońskim terminem, który oznaczał "konstruktywną krytykę z poszanowaniem tradycji i hierarchii", po to by móc jakoś skrócić dystans.

Z różnych blogów wynika, że dobrze jest żyć w rozwiniętych rejonach Azji, ale pracować dla amerykańskich, australijskich i nowozelandzkich firm.
 

pikol

Od humanitarystów nie biorę.
1 004
1 635
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Praca-w-Korei-Poludniowej-W-korporacji-jak-w-wojsku-7216906,2.html

Kwestia kultury. W sumie nie wiem co trzeba mieć w głowie i jak bardzo mieć wyparty indywidualizm w procesie socjalizacji, żeby się godzić na coś takiego. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego w Polsce i wolałbym zbierać złom niż tak pracować.

Warto zauważyć, że Korea, Japonia i Chiny - wszystkie te kraje jadą na amerykańskiej technologii (od licencji po organizację pracy). Dlaczego? Całkowite posłuszeństwo, kolektywizm, nie pozwalają na żadne innowacje. Bo one wymagają powiedzenia głośno nie i robienia na przekór.

W sumie nawet spotkałem się kiedyś z japońskim terminem, który oznaczał "konstruktywną krytykę z poszanowaniem tradycji i hierarchii", po to by móc jakoś skrócić dystans.

Z różnych blogów wynika, że dobrze jest żyć w rozwiniętych rejonach Azji, ale pracować dla amerykańskich, australijskich i nowozelandzkich firm.

Dlaczego Azjaci są tacy podatni na kolektywizm i leluchowaci mimo wysokiej inteligencji? Mają to we krwi czy inżynieria społeczna? Może niech się @kr2y510 wypowie, bo on się zna na genetyce ;)
 
Do góry Bottom