Co ostatnio czytaliście?

military

FNG
1 766
4 727
https://libertarianizm.net/threads/dziwne-czasy.6039/

Przyznam się, że to pierwszy eBook, który przeczytałem w życiu, do tej pory jakoś nie mogłem się zabrać za czytanie książek z iPada. Jestem całkowicie usatysfakcjonowany.

@military - nie żałuje wydanych 6,90:)

Dzięki za lekturę, cieszę się że jesteś zadowolony.:) Będę wdzięczny, jeśli podzielisz się opinią i linkiem do http://www.legimi.com/pl/ebook-dziwne-czasy-michal-puczynski,b119336.html na facebooku, wykopie lub w innych miejscach, w których działasz. Samodzielna publikacja od koszernego liba, która zachowuje wysoką jakość - warto promować, right?:)
 

GoldenColt

Well-Known Member
817
3 625
"Międzyrynkowa analiza techniczna" John J. Murphy - naprawdę fajna książka o zależnościach pomiędzy rynkami obligacji, akcji, towarów i walut. Co prawda Murphy nie jest "Austriakiem", ale jego teorie w zasadzie potwierdzają założenia Austriaków co do cykli koniunkturalnych, chociażby to w jaki sposób zmiana stóp procentowych przez bank centralny wpływa na poszczególne rynki.
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 732
4 693
Anthony Doerr "Światło, którego nie widać" powieść totalnie apolityczna i niezwiązana z ekonomią, czy w jakikolwiek sposób z tym forum, dostałem wczoraj na "przedmikołaja" i nie mogę sie odessaać, bardzo sprawnie napisana - wczoraj miałem maraton 7 godzin, dziś będe czytał ile wlezie chyba (z wyjątkiem przerwy na herbate ha). NIe znosze powieści jako gatunku i nigdy bym jej nie otworzył gdybym jej nie dostał więc powyższe to podwójny komplement z mojej strony. Fabuły nie chce mi sie opisywać, ot taka obyczajówka podam link na dole, Pulitzer wszakże zasłużony moim zdaniem i na zabicie czasu oraz dla rozrywki jak najbardziej polecam.
http://recenzentkaksiazek.blog.pl/2015/09/28/swiatlo-ktorego-nie-widac-anthony-doerr/
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
S-F: The Three-Body Problem (Liu Cixin)

Set against the backdrop of China's Cultural Revolution, a secret military project sends signals into space to establish contact with aliens. An alien civilization on the brink of destruction captures the signal and plans to invade Earth. Meanwhile, on Earth, different camps start forming, planning to either welcome the superior beings and help them take over a world seen as corrupt, or to fight against the invasion. The result is a science fiction masterpiece of enormous scope and vision. źródło http://www.amazon.com/The-Three-Body-Problem-Cixin-Liu/dp/0765377063

Mój komentarz:
Całkiem dobre S-F, na dodatek jeszcze z jakieś przyczyny trochę "inne" niż to co zazwyczaj się dostaje, co być może bierze się z pochodzenia autora. Książka rozkręca się wolno, ale po przeciętnym początku i rozwinięciu dostaje mocnego kopa pod koniec. Z chęcią sięgnę po następne części (to trylogia). Nie jest to S-F z mocnym naciskiem na "S" jak w przypadku wymienionych wcześniej Wattsa czy Egana, ale też da się znaleźć kilka ciekawych opisów i teorii. Gdybym miał to do czegoś przyrównać, strzeliłbym gdzieś między Wieczną Wojnę Haldemana i Impostora P.K. Dicka ze względu na przedstawienie kosmicznego konfliktu w sposób inny niż tradycyjne "latajo i szczelajo", w dodatku z uwzględnieniem faktu, że kosmos to całkiem spora przestrzeń i czas. Z tego co patrzyłem nie występuje ona w ogóle w polskiej wersji językowej, ale pisana jest przyjaznym dla odbiorcy angielskim, zapewne ze względu na to, że to tłumaczenie z jakiegoś chińskiego.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Ludzie! Postanowiłem zostać komuchem i mówię wam co macie robić; czytajcie to "3 body problem"! Wiem, że jest tu sporo miłośników s-f i bardzo chętnie poznałbym czyjąś opinię. Jestem w 3/4 drugiej książki z cyklu i jak na mój gust wgniata ona w fotel, dosłownie miażdży atmosferą i rozmachem. Myślę, że to najlepsze co czytałem od wielu, wielu lat.

Dla przypomnienia fabuła i kilka moich przemyśleń:
Niedaleka przyszłość. Dotychczas ludzkość miała szczęście, ale zgodnie z prawem Murphy'ego szczęście to dobiega końca. Obca cywilizacja na krawędzi wymarcia odbiera sygnał radiowy z ziemi. Stawia wszystko na jedną kartę, przeznaczając swoje zasoby na budowę floty inwazyjnej, która za 450 lat przybędzie na ziemię, pozbędzie się jej dotychczasowych mieszkańców i zajmie ich miejsce. Rozpoczyna się Era Kryzysu. Ziemia pogrąża się w chaosie. Szerzą się defetyzm, eskapizm, nihilizm, antynatalizm i sex analny. Część ludzi, nienawidząc swojego własnego gatunku, postanawia ułatwić obcym zwycięstwo, tworząc organizację terrorystyczną. W tych najczarniejszych dla ludzkości chwilach, Kapitan Państwo, targany wewnętrznymi konfliktami, przystępuje do organizacji sił, które za dwadzieścia pokoleń stoczą z obcym najeźdźcą bitwę określaną zgodnie z biblijną nomenklaturą Armageddonem, a jej czas Dniem Sądu Ostatecznego. Jej wynik przesądzi losy dwóch cywilizacji, skazując jedną z nich na całkowitą anihilację. Napotykając barierę w rozwoju nauki spowodowaną działaniem tajemniczej broni oraz mając świadomość, że każda działalność ludzkości jest na bieżąco szpiegowana przez obcych, ONZ postanawia powierzyć czterem ludziom praktycznie nieograniczoną władzę i zasoby, aby nie zdradzając szczegółów na zewnątrz opracowali i wdrożyli plan obrony przed inwazją, w odpowiedzi na co terroryści wspierani przez obcych powołują swoich czempionów mających pokrzyżować im szyki. Rozpoczyna się technologiczny i militarny wyścig z przeznaczeniem, w trakcie którego wybrane jednostki, dzięki technologii hibernacji, odbędą podróż w czasie od 21 wieku aż do Dnia Sądu.

Jak już wcześniej pisałem - książka miażdży klimatem i rozmachem. Jest zdecydowanie coraz lepsza w miarę rozwoju fabuły. Koncepcja nieuchronnej inwazji odroczonej na całe wieki oraz wojny, która jest właściwie wyścigiem technologicznym dwóch cywilizacji pozwala autorowi przedstawić kosmiczny konflikt w zupełnie inny niż zazwyczaj sposób i wprowadzić koncepcję doboru naturalnego na skalę kosmiczną. Co bardzo się chwali, książka jest logiczna, działania mają sens, nie ma elementów "bo tak", wojna trwa bo nie ma innego wyjścia, plany tworzone są na całe stulecia, a o historii tej części wszechświata może przesądzić przypadkowa rozmowa dwojga ludzi przeprowadzona wieki temu. Podjęta jest próba odpowiedzi na paradoks Fermiego poprzez wspomnianą już przeze mnie na SB teorię ciemnego lasu. Okazuje się, że na wiele lat przed dramatycznymi wydarzeniami opisanymi w książce na prawie nikomu nieznanym forum internetowym pojawił się człowiek, który miał szansę ocalić ludzkość swoim postulatem powszechnej budowy akceleratorów, ale został wyśmiany. Posługiwał się pseudonimem Krystkon :) Aż boję się czytać by coś się nie zjebało :)

W ogóle co wy na to, libki? Jak będzie w akapie, gdy kosmiczny Hitler postanowi zrobić sobie na Ziemi lebensraum? W jaki sposób akap będzie się bronić; wyśle obcym syfilityczne dziwki, kokainę zmieszaną z trutką na szczury? :)
 

Norden

Well-Known Member
723
900
"Wojna informacyjna - wojna nowej generacji" - Rafał Brzeski

Zamieszczam kilka fragmentów:

"W wojnie informacyjnej zniewala się społeczeństwo stopniowo. Trwa to latami. Polem walki jest świadomość.
W pierwszej fazie, wyznaczona do podboju społeczność jest demoralizowana, żeby złamać jej moralny kręgosłup. W kolejnych fazach, burzy się obowiązujący w niej od wieków porządek wartości, potem pozbawia się ją poczucia własnej godności, zakłamuje osiągnięcia przodków, wpaja poczucie ogólnej niemożności, by wreszcie zniechęcić do stawiania oporu, przekonując, że wszelki sprzeciw jest bezsensowny, bo należy płynąć z prądem, a nie żyć zaściankową przeszłością."

"Przekładając mądre definicje na język potoczny, wojna informacyjna sprowadza się do takiego otumanienia ludzi, żeby sami, z dobrej woli, wpakowali karki w jarzmo, przekonani, że jest to w ich najlepszym interesie"

"Jest to niesłychanie niebezpieczne działanie, bowiem ludzie poddawani umiejętnej manipulacji wyobrażają sobie często, że działają w najlepszej wierze, walczą o własne interesy i realizują szczytne cele. Przykładowo, budują jakąś ponadnarodową strukturę, której stopniowo harmonizowany system polityczny, prawny i gospodarczy ma im zapewnić w przyszłości lepsze życie, oparte na fundamencie stabilizacji ekonomicznej i tolerancji".

"Rozkład tradycyjnego system prawnego opartego na odwiecznym systemie wartości oraz obywatelskim poczuciu sprawiedliwości i zastąpienie go tworzonymi masowo przepisami prawnymi. Należy pamiętać, że państwo prawa to coś zupełnie innego niż państwo praworządne. Państwo prawa, to państwo przepisów regulujących wszystko aż do absurdu, ale niekoniecznie zgodnie z prawem naturalnym"

"Kwestia ducha ma fundamentalne znaczenie /w organizacji bez organizacji/ gdyż jedność myśli i wyznawanego katalogu wartości jest spoiwem łączącym w działaniu poszczególne komórki. Ruch bez przywódców może mieć swoje symboliczne postacie. Mogą to być ludzie powszechnie znani, ale nie są oni przywódcami, gdyż niczym nie zarządzają, niczym nie dowodzą i niczego nie planują. Formułują jedynie i głoszą myśl. (..) Podstawą modelu jest założenie, że ludzie o podobnych przekonaniach zachowują się podobnie, a jeśli są rzeczywiście zdecydowani bronić wyznawanego katalogu wartości to sami, bez rozkazu, wyczują kiedy nadchodzi pora działania. "


W zasadzie obowiązkowa pozycja dla każdego wolnościowca.
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
Pojechałem na Hollywood Boulevard, wstawiłem wóz na parking przy biurowcu i dostałem się windą na swoje piętro. Otworzyłem drzwi do maleńkiej poczekalni. Nigdy nie zamykałem ich na klucz, na wypadek gdyby zjawił się klient gotów czekać.

Panna Anna Riordan spojrzała na mnie znad magazynu i uśmiechnęła się.

Miała na sobie tabaczkowego koloru kostium, a pod nim biały golf. W świetle dnia jej włosy były wyraźnie kasztanowe, a na nich siedział kapelusz o główce nie większej niż szklaneczka whisky i kresach, w których można by schować całotygodniowe pranie. Siedział jej na głowie pod kątem około czterdziestu pięciu stopni, tak że krawędzią ronda prawie dotykał ramienia. Mimo to wyglądał szykownie. A może właśnie dlatego.

Miała mniej więcej dwadzieścia osiem lat. Dosyć wąskie czoło, wyższe, niż wymaga elegancja. Nos mały i wścibski, górną wargę odrobinę za długą, a usta więcej niż odrobinę za szerokie. Oczy szaroniebieskie, cętkowane złotem. Miły uśmiech. Wyglądała na porządnie wyspaną. Była to miła twarz, z tych, których nie sposób nie lubić. Ładna, ale nie w ten sposób ładna, żeby trzeba było zabierać ze sobą kastet, ile razy zaprosi się ją do lokalu.

(...)

Wstałem, przeszedłem przez pokój i mocno uderzyłem dłonią w ścianę. Po drugiej stronie trzeszcząca maszyna na chwilę ustała, ale po sekundzie zaczęła trzaskać na nowo. Wyjrzałem przez otwarte okno w studnię między naszym budynkiem a hotelem „Mansion House". Zapach bijący z kawiarni był tak mocny, że można by na nim postawić garaż. Wróciłem do biurka, wstawiłem butelkę whisky z powrotem do szuflady, zasunąłem ją i usiadłem. Zapaliłem fajkę po raz ósmy czy dziewiąty i ponad niestarannie wytartym z kurzu szkłem spojrzałem ostrożnie na poważną i otwartą buzię panny Riordan.

Taką twarz można bardzo polubić. Wyszminkowanych blondyn można mieć tuzin za piątkę, ale taką twarz rzadko. Uśmiechnąłem się do niej.


Raymond Chandler "Żegnaj, laleczko"
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 732
4 693
Czy Istnieje zewnętrzna anliza libertarianizmu tzn taka która nie jest ani za ani w kontrze - całkowicie obiektywna analiza niewykorzystująca libizmu w roli sojusznika lub wroga? Rozumiem to tak, że powinna wyliczać plusy dodatnie tak samo jak ujemne, autor nie powininen być osobiscie zangażowany w promowanie lub dyskredytowanie libów.
 

kompowiec

freetard
2 568
2 622
Myślę że niestety nie. I chyba nie powstanie nigdy. Porównywanie komunizmu z anarchizmem to tak jakby porównywać windows z linuxem.

Gdzieś czytałem, że im bardziej się analizuje marksistowe bzdury tym bardziej widać ich zjebanie (ops, teraz mi się przypomniało, to z mentalności antykapitalistycznej :p). Po za tym komunizm potyka się już na samym założeniu jakim jest równość, "sprawiedliwość społeczna". Abstrahując od tego, że dzięki temu założeniu łamią tym samym wszelkie dzisiejsze osiągnięcia naukowe nt. łańcucha pokarmowego, oraz choćby hierarchii potrzeb (robienie czegoś w imię wyższych wartości) należy to rozpatrywać jako błąd fałszywego założenia.

Podsumowując: Każda moralciota/SJW/lewak argumentując wszystko czymś takim jak powyżej to zawistna kurwa. Z logicznego punktu widzenia zawsze wygrywamy my, ale z populizmem niestety już niekoniecznie...
 
U

ultimate

Guest
dziennik-u-iext25232152.jpg

Zapiski Sándora Máraiego z czasów II wojny światowej.Późno zaczął pisać dziennik. Miał już wtedy ponad 40 lat. Wojna to mały fragment "Dziennika"- zaczyna się w 1943.Kończy w 1989. Duzo jest jego osobistych reakcji na otaczającą go rzeczywistość.
 

Bajaratt

First of his name
348
1 551
Conan the Libertarian, to brzmi dumnie
http://www.ha.art.pl/projekty/felietony/4330-conan-kuc
Jakby ktoś nie chciał nabijać im kliknięć:
„Wasi poddani uginają się pod złodziejskimi podatkami. A teraz chcecie ograbić i moich poddanych!”

Przyjrzyjmy się tym razem poglądom politycznym Conana. Cymmeryjczyk zdecydowanie nie jest zwolennikiem arystokracji, twardo stoi za liberalizmem, a nawet, sądząc po jego stosunku do przemocy, posiadania broni i relacji z organami państwa – za libertarianizmem. To plebejusz, który zdaje się jednak głęboko wierzyć w dziejową misję burżuazji. Zdeprawowana i zdegenerowana szlachta, tysiącletnie dynastie i partykularne interesy lokalnych możnowładców są dla niego wstrętne, a wysokie podatki to w howardowskiej sadze jeden z najgorszych występków wobec poddanych. Jeśli już pojawiają się kwestie gospodarcze, narrator zajmuje stanowisko zdecydowanie pro-wolnorynkowe. Równość wobec prawa i niskie obciążenia, filary liberalnego podejścia do społeczeństwa, są także podstawą myślenia Conana o państwie. Dzięki Cymmeryjczykowi, po jego koronacji na króla Aquilonii, „żaden akwiloński szlachcic nie ośmieli się poniewierać najnędzniejszego z (...) poddanych, a obowiązkowe daniny są mniejsze niż gdziekolwiek na świecie”. W wielu opowiadaniach przewija się motyw podatków: poddani „uginają się pod złodziejskimi podatkami”, a ich nakładanie określane jest jawnie jako grabież.

Po lekturze sagi może się wydawać, że wysokie podatki dla kupców (przedsiębiorców) to pierwszy krok do zbrodni. W opowiadaniu Narodzi się wiedźma nieszczęśni mieszkańcy uginają się pod ciężarem podatków, gospodarstwa popadają w ruinę, a kupcy idą z torbami – poborcy nie zostawiają im nic. Dobrze, jeżeli uda im się wynieść całą skórę”. Następną bowiem, po podatkach, zbrodnią, jaką może popełnić władca, jest już tylko ludobójstwo: „Jego poborcy podatkowi niszczyli na równi bogatych i biednych”. Odrzucenie liberalnego modelu gospodarki przynosi też w świecie Conana rozkład innych elementów struktury państwa. Gdy pojawia się ucisk przedsiębiorców, tuż za nim pojawiają się oszustwa w domenie władzy sądowniczej, przemoc i śmierć z rąk przedstawicieli aparatu represji. Nikt bowiem w takiej sytuacji nie zna dnia, „w którym oskarżony o zdradę na podstawie sfałszowanych dowodów skończy w lochu albo na katowskim pniaku, pozbawiony uprzednio majątku mocą konfiskaty”.

Nie ma to oczywiście związku z jakimś umiłowaniem demokratycznych procedur, bo wielokrotnie Conan i jego poczucie słuszności same sobie są prawodawcą, sędzią i wykonawcą czynów daleko odbiegających od standardów, do jakich nawykliśmy w zachodnim społeczeństwie. Tylko kwestia danin względem państwa i ich wysokości stanowi przestrzeń, gdzie Cymmeryjczyk zabiera głos w sprawach gospodarczych – i to zgodnie z nachalnie promowaną w polskich mediach wulgarną wersją liberalizmu. Los przedsiębiorców nie jest obojętny barbarzyńskiemu władcy Aquilonii, a zrzucenie go z tronu skutkuje natychmiastowymi „represjami” względem ludzi interesu:

Kupcy, którzy z ulgą przyjęli proklamację nowego władcy, teraz przekonali się z konsternacją, iż pierwszym posunięciem nowego monarchy było obłożenie ich morderczym podatkiem. Sześciu bogatych kupców, których wysłano, aby błagali o litość, pojmano i ścięto bez żadnych ceregieli. Po egzekucji zaszokowani i zdumieni mieszczanie ucichli.

Nota bene jest to w Polsce bardzo popularna postawa, którą łatwo zaobserwować w szeregach partii takich jak UPR, KNP czy Ruch Narodowy. Niezależnie od klasowej czy bytowej sytuacji ich członków, są oni głęboko oddani idei wolności gospodarczej jako quasi-religijnej utopii. Co ciekawe, są oni również często odbiorcami literatury fantastycznej. Czy istnieje korelacja, trudno powiedzieć, ale nie da się ukryć, że przypadek Conana nie jest tu odosobniony. Ayn Rand, Jarosław Grzędowicz czy Robert A. Heinlein, żeby sięgnąć tylko po pierwsze z brzegu nazwiska – wszyscy oni prezentują wizję świata i relacji społecznych bliską akolitom Korwina-Mikke. Niewątpliwie zasługuje ta zbieżność na osobne opracowanie, na które w tym tekście nie ma po prostu miejsca.

Okazuje się jednak, że nie tylko duch kapitalizmu, ale i etyka protestancka wpływa na prezentowaną przez narratora ocenę społecznej struktury społecznej, z którą obcuje Conan. Rozpasana konsumpcja, brak porządnego zajęcia i życie z renty nie kończą się dobrze dla wspólnoty. Rozkład sił życiowych, słabość, wymarcie – tak wygląda los takich zbiorowości. Koronnym przykładem niech będzie los Xuthal, miasta tajemniczej cywilizacji z opowiadania Pełzający cień:

Trzeba wam wiedzieć, że mieszkańcy tego miasta przeważnie śpią, na snach upływa im życie, snach równie prawdziwych – dla nich w każdym razie – co jawa, a może bardziej jeszcze rzeczywistych? Słyszałeś o czarnym lotosie? To roślina, co sprowadza śmierć. Przodkowie Xuthalczyków nauczyli się wszakże tak sporządzać jej sok, by sprowadzała nie śmierć, lecz sny, sny fantastyczne, cudowne – i od tamtej pory żyją jedynie w owych snach. Budzą się niekiedy – jedzą, piją, kochają się – i znowu wracają w te swoje sny, pozostawiając nietknięte uczty, zastawione stoły. Trafiliście zapewne na taką właśnie ucztę.

Oni są niczym mimozy, zgubiły ich lotosowe sny. Mają złociste wino o cudownych właściwościach, które goi rany, a nawet zdolne jest wlać świeży ogień w żyły najbardziej znudzonego rozpustnika – więc raczą się owym winem i śpią.

Czy nie można by uznać tego opisu za metaforyczną wizję współczesnego społeczeństwa multimedialnej konsumpcji, gdzie rozpasanie i odurzenie zapełniają pustkę po duchowości? Czy nie jest to odmiana krytyki podejmowana od czasów reformacji przez protestanckich purytańskich kaznodziejów? Czy nie można by zastosować tego opisu, zmieniając oczywiście realia, do przestrzeni współczesnej konsumpcji, świata buadrillardowskich symulakrów, w doświadczające nas codziennie umasowione wyobrażone?

Conan okazuje się solidnie wyposażony w bardzo aktualne poglądy polityczne. Oczywiście nie są one zbyt głębokie i wielowymiarowe, ale przecież, koniec końców, mamy do czynienia z barbarzyńcą. Niezależnie jednak od ich jakości teoretycznej, bardzo łatwo dają się one zaklasyfikować do konkretnej ideologii politycznej. Pytaniem otwartym pozostaje to, czy którykolwiek z czytelników duma podczas lektury nad polityczną orientacją barbarzyńcy. Ile byśmy o tym nie rozmyślali, Conan jest kucem. Korwin byłby dumny.
 

Hitch

3 220
4 872
Wziąłem się za literackiego "Wiedźmina" i... dupy nie urywa. Lekko mówiąc. Opowiadania jeszcze są naprawdę fajne. Konkretne, sporo akcji i humoru. Ale już "Krew Elfów" to taka buła nudna, że masakra. Na 300 stron 3 sceny akcji, a poza tym tylko gadanie, gadanie, gadanie i jeszcze raz gadanie. Geralt spadł na drugi, jak nie trzeci, plan i wszystko kręci się wokół Ciri, która jest mega irytującą postacią. Nic się nie dzieje, postacie albo opowiadają historie sprzed lat, albo opowiadają, co planują zrobić. Dam szansę jeszcze kolejnemu tomowi, ale jak nic się nie zmieni to oryginał będę omijał szerokim łukiem. Sorry, Sapkowski, ale gry są trzy miliony razy lepiej napisane niż twoje wypociny. Do tego lepiej wyważone pod kątem stężenia gadania i akcji.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Mnie tam Wiedźmin się w miarę podobał, natomiast trylogię husycką uważam za znacznie lepszą i szczerze polecam.

Co by nie pisać po próżnicy, przeczytałem ostatnio powieść Simmonsa (tegoż samego, co to napisał wspaniałego Hyperiona i nieco gorszego ale wciąż dobrego Endymiona) "Terror". Nie czytałem recenzji, tylko tytuł mnie zachęcił i ze zdumieniem odkryłem, że nie jest to s-f, ale powieść przygodowa (marynistyczna?) z elementami horroru. W sumie całkiem niezła, w sam raz na zimowe wieczory, bo pomaga sobie uzmysłowić, że mogłoby być gorzej. Teraz czytam "Iliona" tego samego autora.

Przeczytałem też książkę "Seveneves" Stephensona, z czego jestem bardzo dumny, bo dokonałem tego w języku angielskim, a wydawała mi się pisana językiem trudnym dla odbiorcy, z dużą ilością technicznych szczegółów. Jest to hard s-f, ale realistyczne, opisujące przygody człowieka w kosmosie właściwie na obecnym poziomie technologicznym. Osobiście polecam, ale niektórych książka może męczyć długimi opisami. Co ciekawe, książka składa się właściwie z dwóch niezależnych od siebie i niezbyt związanych ze sobą części. Pierwsza jest współczesna, druga ileś tysięcy lat do przodu. W zasadzie to spokojnie można sobie poprzestać na pierwszej :)
 

Hitch

3 220
4 872
Za mało szczelajom z łuków i nie ma obrazków.

Nie miałem na myśli scen walki, tylko sceny gdzie cokolwiek się dzieje. Gdzie postacie aktywnie wpływają na przebieg fabuły.

Mnie tam Wiedźmin się w miarę podobał, natomiast trylogię husycką uważam za znacznie lepszą i szczerze polecam.

"Narrenturm" jest super. Ale już przez początki "Bożych Bojowników" nie mogłem się przebić kilkukrotnie.
 
Do góry Bottom