Hanki
Secessionist
- 1 531
- 5 108
Najprościej takie liberlandy się urządza bezpośrednio ze zlotów. Zwłaszcza na wyspie. Statki można spalić jak Cortez i wtedy nie ma już innego wyboru jak robić akap.A, to już pomysł na Liberland a nie na zlot.
Akap bez Dnia Sznura to jak Sylwester bez sztucznych ogni.Dotychczasowych mieszkańców nie trzeba by było nawet OWZP, bo nie opodal Pitcairn jest wyspa niezamieszkała.
Wolisz intenety niż wolność?Potem tylko Deklaracja Niepodległości przyjęta nie tyle w referendum co przez aklamację. Wystarczy w sumie kilkunastu libków, byle uzbrojonych w broń ręczną. No i te Ukrainki.
Jedyny minus, że pingi duże.
Można żyć bez coca-coli ale poco? Zresztą najzacieklejszy rewolucjonista zmieni poglądy jak po rewolucji będzie musiał odmówić sobie tych drobnych radości jak np. internet... Sry ale żyć i żreć w dłuższej perspektywieWolisz intenety niż wolność?
Miejsce łączenia się Atlantyku i Oceanu Spokojnego.
Miejsce łączenia się Atlantyku i Oceanu Spokojnego.
Pod warunkiem, że świat zaczyna się na Odrze, a kończy na Kamczatce. Turbo słowianizm wersja sowiecka.https://www.slavorum.org/soviet-con...ike-star-trek-filming-sets-they-were-awesome/
Radzieckie punkty kontrolne.
W owym czasie te pomieszczenia były najlepszymi technologicznymi osiągnięciami na świecie.
Meh... w czasach internetowego porno taka książka nie spowoduje u nikogo nawet wypieków na twarzy.W zasadzie nie czytałem jeszcze, ani nawet nie wiem ile z tego przeczytam, ale daje jako ciekawostkę.
My secret life to wiktoriański pamiętnik erotyczny nieznanego autora który w 11 tomach (prawie 1200 stron pdf) opisuje zupełnie bez pruderii kilkadziesiąt lat swoich seksualnych wyczynów tak w wyższych sferach jak i najgorszych burdelach Londynu. Uchodzi wśród znawców epoki za najlepszy opis seksualnego półświatka i rzeczywistych zachowań seksualnych elit tamtego okresu. Wielokrotnie banowany, pierwotnie wydrukowany pod koniec XIX wieku w 25 zestawach zapewne w Amsterdamie (taka informacja widnieje na okładce) i rozprowadzany pokątnie za bajońską kwotę 60 funtów za zestaw (tj około 4000 funtów obecnie!) jednak tak tożsamość wydawcy jak i autora są jedynie domniemywane
Szeroko piracony, a także wydawany w kompilacjach, banowany i objęty w różnych krajach zakazem druku nawet do lat 60tych - w UK ostatni wydawca poszedł siedzieć za reprint w 1969 roku, choć było jedno, wczesniejsze o kilka lat, legalne wydanie.
Niektórzy kwestionują autentyczność części lub całości tekstu, choć na ogół przyjmuje się, że opisuje rzeczywiste wydarzenia
Link do pełnej wersji pdf (ok 8 mb)
Wikipedia
A swoją drogą fantastyczny opsec. Żeby opisując tylu ludzi zrobić to w taki sposób, by nawet mimo obecnej wiedzy, miliardów zeskanowanych danych, metod porównawczych albo technik archiwalnych nie można było stuprocentowo ustalić autora. Powinien pisać do Niebezpiecznika..
Meh... w czasach internetowego porno taka książka nie spowoduje u nikogo nawet wypieków na twarzy.
Ja bym ogólnie powątpiewał w wiarygodność tego dzieła, ale zostawię to.@tolep Poprawione
Toteż ja nie w tym sensie. Bardziej jako nietypowy dokument historyczny - zarówno co do ówczesnej seksualności jak i tego jak reagowała ówczesna policja mysli. No i ogólnie, jako ciekawostka
I found out that the Norwegian art of seduction is based on three basic principles. The first one is eye contact. In any setting (a metro, a party, a bar) a man or a woman will look at you directly in the eyes for several seconds. You might think, like me, that this guy is looking at you in a strange way. Is he stalking me? NO he is trying to seduce you with his hypnotising long eye-contact.
[..]
Men will rarely do more than that in their part of the Norwegian seduction process. The rest seems to be the woman’s job (see principle number 2: inversion of roles).
[..]
So conclusion number one: men won’t do anything more than just looking at you for a few seconds to show interest because they are shy and/or scared and/or very respectful of women. I haven’t figured out which is strongest yet. But sometimes they are even too shy to do that. If so go directly to principle number three: alcohol.
[..]
In Copenhagen, where every Friday and Saturday evening see some kind of meat market going on in town, people look at each other for minutes and hours accross the room (party, bar) until one of them comes up to the other and says “my place or your place?”. Or women just come up to a guy in a cafe, handing their number and saying “I like you, call me”.