Wspomnienia szkolne - zbiorowe walenie konia, seks w czasie lekcji, narkotyki, robienie kupy itd.

Till

Mud and Fire
1 070
2 288
:eek:
Cholera, jak czytam te szkolne opowieści Krzysia i Amela to mi oczy w słup stają.

Fajniejszy był jednak koleś uczący "dziewczynki".
Klepał po pupach i często oglądał się za nimi.

W mojej szkole słyszałem tylko o jednym takim kolesiu. Zdarzyło się, że klepnął w tyłek dziewczynę mojego kumpla, a ta do niego, że sobie nie życzy i następnym razem to się poskarży. On do niej "co ty taka niedotykalska", ale się zdygał i na tym się skończyło poklepywanie. A tak poza tym przypadkiem wuefiści u mnie byli ludźmi raczej na poziomie. Żadnej patologii przez te wszystkie lata...
 

military

FNG
1 766
4 727
Skoro Krzysio uczęszczał do takiej szkoły, nic dziwnego że został Krzysiem. Chyba że to jego szkoła stała się taką szkołą, ponieważ uczęszczał do niej Krzysio.:)

U mnie hardkoru nie było - ot, lajtowe chlanie jaboli i setki godzin nieobecności w 4 klasie liceum, ale dobra opinia wciąż roztaczała magiczną aurę i nic się nie stało. Chociaż do dziś czasem śni mi się, że zaraz jakiś egzamin, a ja nie byłem w szkole od tak dawna i nic nie umiem.:)

Seksualne wybryki to w moim zacnym liceum "na barakach" wielka rzadkość, a jak już ktoś zaciążył raz na 3 lata, to afera niosła się echem miesiącami.

Ze wspomnień z liceum ogólnie niewiele mogę przytoczyć, bo poza uczestnictwem w wagarach alkoholowych pamiętam niewiele - raczej się nie udzielałem w żaden sposób. Przeczytałem wtedy masę książek - miałem taką fazę, że czytałem na lekcjach, trzymając książkę pod ławką, za co dostawałem zjeby od nauczycieli i prawdopodobnie jako jedyny uczeń w szkole dostałem uwagę za czytanie. No ale nudne te lekcje były, nie mówiąc o tym że nauczyciele olewali je jeszcze bardziej.

Mieliśmy fajnych nauczycieli od wuefu. Na jednej wycieczce sprzedali sprzęt sportowy szkoły (narty) za alkohol. Na innej dupczyli się między sobą. Kiedyś przychodzimy na wf o 7 rano, czyli niektórzy są już o 6.30; czekamy przed kanciapą wuefistów aż jakiś przyjdzie, a tu koło siódmej drzwi się otwierają i wychodzi z nich ewidentnie skacowany nauczyciel, który musiał spędzić tam całą noc na chlaniu, i wysyła jednego z chłopaków po mineralną.:)
 
T

Tralalala

Guest
Ja słyszałem o akcji z mojej szkoły, jeden gość drugiemu nóż władował, coś tam poszło o to, że laska tańczyła z tym co oberwał, po tym w szkole była polityka 0 tolerancji dla przemocy.
A i oczywiście gaz pieprzowy rozpuszczali na korytarzach, ja to jedynie śmierdzącą bombę wyjebałem raz na lekcji i śmietnik rozjebałem a tak to lajtowo raczej było.
 

Melchior_Omandor

New Member
5
4
Moje gimnazjum było tak zwane "dobre". Czyli jak się chlało i paliło to tylko po lekcjach. Mieliśmy takie swoje miejsce, które po jakimś czasie wyhaczyła policja. Papierosy paliło się przy blokach niedaleko, ale ja tam nie chodziłem.

Seksualnych ekscesów w szkole nie było, za to po lekcjach... nie wiem jak inni, ale ja nie narzekałem, choć za dużo też nie poużywałem. Co do liceum - trzy lata jebanej nudy.

Nigdy nie wagarowałem. To znaczy zdarzały się dni, gdy gorzej się czułem i rodzice pozwalali mi nie iść albo pisali mi usprawiedliwienie, jednak nie nadużywałem tego. Na lekcjach i tak głównie spałem albo rozmawiałem, więc wszystko mi jedno było czy śpię w domu czy na ławce, a jak się dało jeszcze pogadać to było ok. Sprawdzianów nie unikałem, bo i tak musiałbym je potem napisać - w dodatku po lekcjach, w dodatku lubiłem testy, a jak jeszcze szybko je napisałem to miałem czas na spanie w ciszy a nie harmidrze. Dopiero w klasie maturalnej przestałem chodzić do szkoły, byle mieć tylko te pięćdziesiąt procent frekwencji. Fajne to wakacje były. Siedmiomiesięczne. Albo ośmio nawet. Plus wcześniejsze chodzenie pół na pół. Tak czy inaczej, lata liceum to lata zmarnowanego życia ze zjebanymi ludźmi w klasie (na 30 osób 25 to były dziewczyny - z czego większość to były tępe cipy). Utrzymuję kontakt z dwiema osobami z liceum. Może trzema.

Co do przygód... kiedyś do nauczycieli doszły słuchy o tym chlaniu, ale nie pamiętam już czy to była trzecia gimnazjum czy pierwsza liceum. Chyba jednak trzecia gimnazjum. Trochę była afera, że 14-15 latkowie sobie chleją, ale koniec końców to był jedyny rok w gimnazjum gdy dostałem bardzo dobre sprawowanie na koniec roku. Do dziś tego nie rozumiem. Może po prostu się ucieszyli, że robiliśmy to poza szkołą, a nie w niej? "Przelizać się" z kimś też nie było trudno, ale na korytarzach szkolnych "lizały się" tylko pary, miały one swoje miejsce na schodach do piwnicy. Po roku albo dwóch to się uspokoiło, jeden element dojrzał, a drugi poszedł do innych szkół. Potem znowu co raz częściej się dzieciaki lizały i znów to zanikało. Przez sześć lat chodzenia do tej samej szkoły (gim+lic, ten sam budynek) pamiętam tylko dwie interwencje nauczycieli w tej sprawie, raz poprosili rodziców na zebraniu by przekazali swoim pociechom, że jak chcą okazywać sobie uczucia to po lekcjach bo singlom może być smutno, a za drugim razem - to już było liceum, godzina wychowawcza, cytuję: "rzygać mi się chcę jak wchodzę do szkoły i widzę jak się liżecie, ogarnijcie się trochę".

Czasami leciały w naszą stronę oskarżenia o antysemityzm, bo forsowaliśmy stereotyp przedsiębiorczego Żyda. Wychowawczyni brzydziła się Murzynów, więc nie wiem czego się tak do nas dopierdalała.

Kutasy w zeszytach były rysowane w takim stężeniu, że część osób przestała nosić zeszyty. Doszliśmy do takiej wprawy, że każdy wiedział czym się skończy dwuminutowe zawołanie do tablicy celem rozwiązania jakiegoś zadania. Kutasem na każdej stronie. Tempo było niezłe. Potem nam się to znudziło i zaczęliśmy rysować również żeńskie narządy rodne, okazjonalnie jakieś swastyki, kutasy-adolfy, uśmiechnięte kutasy, różne wariacje na ten temat. Raz nas koleś wycwanił i zostawił na biurku zeszyt na straty, wymalowaliśmy mu go kutasami, a on się uśmiecha i wyciąga z plecaka prawdziwy zeszyt. Zemściliśmy się srogo. Na jednej przerwie wymalowaliśmy mu kutasami wszystkie dziewięć zeszytów, na każdej stronie po kilka, każdy inny. To było arcydzieło sztuki zeszykutasowej. Prymitywne, ale takie są uroki gimnazjum.

Z tego co słyszałem, to czasem dziewczyny w gimnazjum gulnęły sobie wódę w damskim kiblu, ale jeśli kiedyś były pijane to nie zwróciłem na to uwagi bo myślałem, że sa po prostu permanentnie pierdolnięte. W licbazie dziewczyny - jak pisałem - to były tępe cipy, takie wiecie, co noszą torebeczki na podkurczonej ręce jakby, kurwa, męskie owłosione jądra nosiły niczym trofeum. Głupiomądre, z durnym śmiechem, typowe klubowe śmieszki. Dość szybko się zorientowaliśmy, że się nie lubimy, ale zarówno one jak i ja mieliśmy na tyle oleju w głowie, by sobie po prostu nie wchodzić w drogę, a jeśli sytuacja tego wymagała - bo wylądowaliśmy w jednej grupie, bo czegoś potrzebowaliśmy się od siebie dowiedzieć - to byliśmy dla siebie po prostu mili. I tak ich wszystkich nie lubiłem.

W wakacje między gimnazjum i liceum dzień w dzień piliśmy. Do seksualnych ekscesów nie dochodziło.

W gimbazie mieliśmy taką nauczycielkę, dziwna babka, smoleńsk, pis, tego typu rzeczy. Raz przyszła i zaczęła coś śpiewać po niemiecku, gadać, że wybrała w nocy niemoralną przyjemność, cholera wie o co jej chodziło. Potem zapomniała że ma z nami lekcje xD po dwóch latach uczenia nas xD i połowę trzeciej klasy jechaliśmy na zastępstwach. Inna babka, w trzeciej liceum, przyszła na lekcje o ósmej najebana w sztok. Ledwo na nogach stała a jakie głupoty pierdoliła to się w głowie nie mieściło, beka przez 45 minut, większość z tego udało się nagrać. Wyszliśmy z klasy nieco zdezorientowani, idziemy na następną lekcję z następnym nauczycielem, wchodzimy do klasy a tam ona xD siedzi sobie przy biurku i nigdzie nie pójdzie bo jej się tam podoba. Po krótkich negocjacjach opuściła salę. Chyba nauczyciele się kapnęli, że się upiła, bo jak potem wracaliśmy do tej sprawy to się tylko uśmiechali i odmawiali komentarza. Babka i tak była tylko na zastępstwie, więc tak czy inaczej nie mieli po co jej zwalniać ani tego rozdmuchiwać. Od bibliotekarki też czasem czuć było etanol.

O jednej z nauczycielek krążyły też ciekawe historie, ale tu zaznaczam, że są to rzeczy zasłyszane od poprzednik roczników, choć od kilku różnych osób, więc o pewnym stopniu wiarygodności. Pewnej pani, powiedzmy Zetce, powiesił się mąż, po czym wylądowała w psychiatryku. Nie wiem dlaczego ją potem dopuścili do nauki z dziećmi, choć wiem że plotki o psychiatryku mogą powstać bardzo łatwo, nawet po czymś tak durnym jak recepta na Xanax. Tak czy inaczej, gdy już doszła do

siebie, to jacyś uczniowie zwabili ją do kantorka dla wuefistów w piątkowy dzień po lekcjach i zamknęli tam, dopóki nie znalazł jej woźny w poniedziałek rano. Wtedy odwaliło jej do końca, ale widocznie znów się pozbierała skoro nas dalej uczyła. Za to śmierdziała śledziem za każdym razem jak wyłaziła z toalety, najgorzej wiec było gdy zachciało jej się tam iść przed zajęciami z nami. Smród w promieniu czterech ławek. Jak ktoś czegoś nie rozumiał to miał problem, bo przecież nie zawołałby jej żeby się nad nim pochyliła i tłumaczyła xD

O katechetce nie chce mi się pisać, bo była jebnięta i na każdej lekcji coś odwalała. Kiedyś jej się wkręciło że bierzemy udział w tłumaczeniu satanistycznych ksiąg i chodzimy na angielski z mormonami czy inny chuj, a Jezus podlewa jej kwiaty w ogródku.

Za to mojego katechetę z podstawówki, księdza z resztą, aresztowano i skazano za pedofilię. Ponoć zgwałcił jakiegoś chłopaka na osiedlu i to nagrał. Oczywiście próbowaliśmy się domyślać kto mógł być ofiarą, ale mieliśmy na tyle oleju w głowie - w podstawówce! - że ani raz nikt z nas nie zasugerował żadnego nazwiska, bo wiedzieliśmy, że jak coś do kogoś przylgnie to potem nie zejdzie. Sam ksiądz był bardzo fajny, lubiany przez dorosłych i dzieci, nikt się po nim tego nie spodziewał bo to był ulubiony ksiądz parafian. Nie z gatunku tych sztucznych milusińskich, ani takich zbawiających cały świat, po prostu był "swój". Jedyne co mogło być w nim podejrzane to specyficzna maniera podczas wypowiadania, nieco nosowa, mlaskliwa, ale nie zarozumiało-pedalska. Ciężko to opisać.

Była jeszcze jakaś afera z tabaką, grupowo ją sobie ciągneli na boisku, ale nie wiem jak to się skończyło bo nie brałem w tym udziału. Nie obchodziło mnie to, bo to nie była moja klasa ani nawet mój rocznik, nie wiem nawet czy chodziło o liceum czy gimnazjum, ale chyba im odpuścili bo potem widywałem ich nadal w szkole. Widocznie nie byli tak wkurwieni jak o papierosy, bo jak raz złapali grupkę gimbusów na papierosach to zabronili wychodzić z boiska i trzeba się było tłumaczyć jaka klasa, nazwisko i że już lekcje skończyło się, bo czatowali przy każdym wyjściu.

Pamiętam też, że w podstawówce było takich dwóch przyjaciół co to na każdej przerwie chodzili razem do kibla i się macali po jajach xD trwało to jakiś czas, dopóty nauczyciele się nie kapnęli i nie kazali im opowiedzieć po chuj to robią. Żaden nie wiedział, więc przestali. Jeden z nich został potem punkowcem, widuję go czasem na mieście najebanego.

Teraz jak tak piszę to przypomniało mi się o pewnej hipisce z licbazy, która czasem na przerwach znikała z takim typkiem i się spóźniała na lekcje, jak już przychodziła to cała w jakiejś trawie a z gaci wystawały jej gałęzie xD potem się okazało że rżnęli się gdzieś w krzakach prawie codziennie. Z obrożą, łańcuchami i takimi tam.

Na wycieczkach nie piliśmy, choć nauczycielki były przekonane że tak, bo raz dziewczyny powiedziały że pijemy po to, by nauczycielki całą noc spędziły u nas w pokoju, a one same mogły się uchlać. Szczwane. Oczywiście nam nikt nie wierzył. W liceum parę dziewczyn czasem łyknęło jakieś tabletki na przerwach i potem pierdoliły bez sensu, nauczycielom tłumaczyły że po prostu mają dobry humor i są po prostu głupie, ale raz chyba wzięły za dużo bo babka od francuskiego zaczęła coś podejrzewać. To były takie dziewczyny, które nauczycielom pokazywały dekolt żeby mieć lepsze oceny. Oczywiście „subtelnie” się nachylały, a nie wprost, ale jednak.

Ktoś miały problemy za marihuanę, bo poczęstował koleżankę a ona trafiła do szpitala, ale to chyba nie w mojej klasie. No i w sumie to tyle. Jak coś mi się przypomni jeszcze to dodam. W skrócie - nic nadzwyczajnego się nie działo, w gimnazjum było super - ale nie dlatego, że czasem piliśmy, tylko klasa była świetna - a licbaza to jebane trzy lata nudy. Ale Mazury mają to do siebie, że przynajmniej po szkole miałem się gdzie podziać.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Kutasy w zeszytach były rysowane w takim stężeniu, że część osób przestała nosić zeszyty.
Hehe, ilość kutasów narysowanych w zeszytach polskich uczniów to już chyba idzie w dziesiątki miliardów :) Ja nie byłem entuzjastą tego rodzaju sztuki, a mimo tego, w przeciągu całej moje kariery szkolnej kilka setek to bez problemu namalowałem :)
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
A ja nikomu nie rysowałem kutasów w zeszycie, bo uważałem to za głupie, prymitywne i w ogóle od dziecka byłem propertarianinem i szanowałem cudzą własność. No ale asperger to wiadomo.

W moich oczywiście rysowali, ale nie obrażałem się szczególnie z tego powodu :D.

Jeśli ktoś tutaj rysował kutasy w cudzych zeszytach, to nie jest prawdziwym aspergerem :cool:.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
Gdzie wyście, psiamać jedna, do szkół chodzili?! :)

U mnie NIC takiego się nie działo chyba. Na lekcji w podstawówie słuchaliśmy po cichu Iron Maiden, a w średniej szkole narysowałem na blacie ławki wielką krowę z ogromną ilością wymion, po czym kumpel obok nie wytrzymał i prawie popłakał się ze śmiechu. Chwilę potem belfer już oglądał mój "obraz", a za karę zastosował odpowiedzialność zbiorową i wszyscy jak jeden pisaliśmy sprawdzian, który obrodził pałami. Chcieli mi ryja za to obić, ale na dąsach się skończyło. Kurwa, tak jakby to była moja wina. Belfer komuch i tyle, ale nikt chyba tego nie pojmował jak trzeba. Na zamówienie rysowałem gołe baby w jednoznacznych pozach i wypisywałem zaproszenia na studniówkę (hand made dziffko!!!), na której zresztą nie byłem (jak to mówicie? Asperger?)

edit: Przypomniałem sobie, że ten nauczyciel kiedy zobaczył krowę, najpierw buchnął śmiechem, a potem dopiero się wkurwił, choć uśmieszek błąkał mu się jeszcze długo na twarzy. Cofam co napisałem - to nie był komuch. Raz się zdarzyło, że w zamian za czwórkę chciał "A Trick Of The Tail" na kasecie 60-tce chromówce. Mgnienie wolnego rynku w państwowej jebanej budzie :)
 
Ostatnia edycja:

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Moja historia jest na przecięciu tomkiewicza i Melchiora - u mnie w klasie w zeszytach rysowało się i kutasy, i krowy. A dokładniej - woły. Nazywaliśmy je "rubaszne woły". Możecie się domyśleć, dlaczego. Przodował w tym kolega o ksywce "Matoł", z którym zresztą napisałem kiedyś pełen scenariusz sztuki/filmu pod tytułem "Krwiożercza jurność z kosmosu". Był to abstrakcyjny poemat dygresyjny podejmujący temat teorii spiskowych i walki wywiadów.
 
Ostatnia edycja:

Till

Mud and Fire
1 070
2 288
Hehe, ilość kutasów narysowanych w zeszytach polskich uczniów to już chyba idzie w dziesiątki miliardów :) Ja nie byłem entuzjastą tego rodzaju sztuki, a mimo tego, w przeciągu całej moje kariery szkolnej kilka setek to bez problemu namalowałem :)

Dziwię się jak słyszę o tego typu zeszytowej sztuce. Nie pamiętam choć raz, żeby w całej mojej historii szkolnej ktoś w swoim lub czyimkolwiek zeszycie CHOĆBY RAZ narysował kutasa...
 

Imperator

Generalissimus
1 569
3 556
Jak to czytam, to "ekscesy" w moich szkołach to oznaki normalności. Wygłupy w kiblu czy w szatni, tabaka, mało kutasów (czasami tylko po jednym w zeszycie na całą kartkę,, normalni nauczyciele, nikt nie zaciążył, podobno tylko jedna dawała za 6, 50, czasami ktoś się całował przy szafkach. I to w zasadzie tyle w gimnazjum, bo podstawówka była jeszcze nudniejsza.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
ja rysowałem duzo ale nigdy fiutów...
nikt sie nigdy nie odważył cokolwiek narysować mi w zeszycie... ani zrobić cokolwiek z moimi rzeczami...
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
U mnie podstawówka upłynęła po znakiem grania w piłkę i jeżdżenia do kolegów rowerem przez pół miasta to tu to tam. Żadnych alkoholi i papierosów nie spożywałem choć na pseudo boisko raz na jakiś czas przychodzili 16-18 latkowie z piwem i papierosami.
Ogólnie to byłem wtedy bardzo spokojny, grzeczny, cichy ale rozumny, ze wszystkiego miałem piątki, no oprócz czwórki z wfu, ale powinienem mieć też pięć w ostatniej klasie bo nieźle się wytrenowałem, ale wfista nie patrzył się jak robiłem zdawałem dwutakt tylko rozmawiał z innym nauczycielem, a że we wcześniejszych latach trochę odstawałem to uznał, że robiłem źle, chociaż robiłem dobrze... Nie byłem jednak stereotypowym kujonem, tylko po prostu mi nauka szybko wchodziła do głowy.
Pomimo tego, że fizycznie byłem w tej gorszej części klasy i cichy (ale też byłem najmłodszy w klasie, pewnie też to odgrywało rolę) , to jednak jak dwóch szóstoklasitów, w tym jeden całkiem jak na ten wiek poteżny zaczęło zaczepiać mojego kolegę przy klasie, to jako jedyny mu pomogłem. Jak słabszy niż broniony kolega po prostu odciągnąłem słabszego napastnika (i tak pół głowy wyższy, ale przynajmniej ręce nie miał zbyt zbudowane) do tyłu i nawet nie wywiązała się bijatyka w tym momencie, a kilka chwil później skończyła się przerwa, chociaż wiedziałem że tak może być i pewnie po pół minucie bym leżał gdzieś objany :/ Wiem, że dla wielu bijących się z braćmi to nic wielkiego, ale ja nie mam rodzeństwa, nikt mnie nie obijał w dzieciństwie toteż dla mnie to było już coś i potem chodziłem dumny i uśmiechnięty, że się odważyłem.

W gimnazjum w klasie miałem więcej dziewczyn niż chłopaków. Jeżeli chodzi o męską część klasy to jeden pił, by pochwalić się innym jak często i dużo pije, aby wkręcić się w towarzystwo z jego okolicy. Chwalił się, ile to on "zgonów" nie miał. Generalnie to też miał chyba poczucie swojej niskiej wartości i dlatego tak się zachowywał. Dla zabawy w pierwszej klasie dwóch czasem go poganiało po klasie, strasząc go że mu wpierdolą. Jeden wziął nożyczki do ręki. Z ich strony to były żarty i potem śmieli się, że rzeczywiście myśli że tak będzie. Z drugiej strony to był początek gimn, nie znaliśmy się zbyt dobrze, a oni całkiem nieźle grali agresorów więc nie jestem tak bardzo zdziwiony jego strachem w czasie tego ganiania - kto wie czy takim po prostu nagle nie odbiło. Pamiętam, że w rozmowie w 3 klasie im to (nie w prost) wypomniał. W ostatnim semestrze, w którym chodziłem do gimnazjum przepisał się do swoich kumpli do klasy i nie zdał w tym roku, chociaż nauczyciele już bardzo szli na kompromisty. W naszej klasie też jakoś problemów nie miał, tamto straszenie to były ze 3 przypadki w pierwszym semestrze.
Inny kolega bardzo lubił rozmawiać o piłce nożnej, dokładniej to o spotkaniach drużyn, ligach itp. Mnie to mało interesowało, natomiast on ni z tąd ni z owąt, miał tupet podejść do innych i o 180 stopni zmienić temat rozmowy na piłkę, po prostu głośno, prawie krzycząc mówiąc o piłce... Również od dziewczyn, których to nie interesowało...
Oprócz tego on i jego kumpel lubili oglądać żulTV na informatyce czy jak to się zwało i śmiali się z tych kanałów na których koleś gadał z menelami, aż ich całe piętro słyszało.
Kolega z ławki miał starszego brata, który lubił rap, jak raperzy mieli bitwy, flow i te sprawy. Brat i jego koledzy starali się "cisnąć" i on chyba jeszcze bardziej to lubił, więc po kilku tygodniach też już zacząłem nabierać wprawy w utarczkach słownych. Przy czym to były "ciśnięcia" dla śmiechu, ale jeszcze zgodne z niepisanymi zasadami: nie najeżdżać na rodzinę, jak już nie wiesz co powiedzieć, to zamilknij a nie mów czegoś żenującego. Ogólnie wymyślaliśmy śmieszne (według nas w gimnazjum), sponatniczne, sytuacyjne teksty. Kolega jednak miał talent do tego, cisnął też niektóre dziewczyny co chwilę, ale to w większości przypadków była rzeczywiście ich satyra itd. Ciężko to opisać bez szczegółowych przykładów, a krótszych ich nie pamiętam. Oprócz tego czasem mnie uderzył, żebym mu oddał, potem ja mu pierdolnąłem w łeb, potem on mi. Niestety w mózgu nie ma receptorów bólowych, więc tak się czasem napierdalaliśmy, że to niby boks jest xD Czasem na lekcjach, a że to ja miałem piątki z połowy przedmiotów, a on dwójki to on dostawał zwykle opieprz.
Na początku gimnazjum to też tych dwóch co ganiało tamtego co niezdał, to też z najniższym w klasie sobie pozwalali, np narysowali na ścianie kredą X, wzięli go na ręcę tak że był równolegle z glebą tylko metr wyżej i uderzyli (z bardzo małym rozpędem) jego głową w ten punkt. Wcześnie często tak sobie pozwalali. Po tym jednak wyrzucił im wprost zamiast uciekać, że są debilami i dali sobie spokój, tylko między sobą się siłowali.
Jeżeli chodzi o dziewczyny, to były zróżnicowane. Była jedna taka stereotypowa głupia co się tylko błyszczykami, torebeczkami zajmowała, było kilka takich cichych, co chyba z domu nie wychodziły. Było kilka imprezowiczek, z czego jedna też trochę tak miała, że chwaliła się że się nie boi wypić alkoholu w kinie, po cichu ale siedząc ze 4 metry od nauczyciela i liczyła chyba, że ludzie ją wtedy będą lubili za odwagę. Całkiem ładna była, więc ten jeden z tych dwóch co straszyć innych + ten, który co chwile wpierdalał się z nienacka w towarzystwo rozpoczynając rozmowę o piłce, a to ją po tyłku co chwilę klepali, a to żartowali sobie z niej co chwilę, że robi lody i się pytali komu ostatnio robiła itp. Ona z jednej strony się wkurzała, ale z drugiej strony lubiła zainteresowanie, szczególnie mężczyzn i nie podjęła tak naprawdę nigdy konsekwentnych kroków, by przestali ją tak klepać po tyłku.
Była też taka jedna właśnie spokojna, ale dosyć często wychodząca ze znajomymi na zabawy, z którą się fajnie mi rozmawiało i chyba nawet się jej podobałem - ale ona mi fizycznie nie :/ Nie była gruba, brzydka, ale nie była fizycznie w moim typie i nie pogłębiałem znajomości. Jakoś głupio mi jednak było utrzymywać z nią kontakt i jednocześnie friendzonować, znaleźć inną, bo w tamtym wieku niewiele było z takim całkiem niezłym charakterem. Hormony mi jednak co innego podpowiadały w tamtym wieku.
Jeżeli chodzi o seks, to ekscesów nie było nawet u tej odważniejszej imprezowiczki.
Jeżeli chodzi o substancje psychoaktywne, to alkoholu lało się dużo, trochę papierosów, tabaki, u niektórych trochę trawy. Chociaż był wyjątek jednego kolegi, który miał sporo zasadzonej w domu i chodził ciągle ujarany, nie kontatkował czasami. Kilka razy wypiłem tyle, że ciężko było utrzymać równowagę (w czasie, gdy inni zaliczali "zgony", ale ja wcześniej nie miałem doświadczeń z alkoholem i byłem asekurantem), mi też ta atmosfera że jak się pije dużo, to jest się odważnym, cool to dosłownie przez dwa dnim miałem ochotę najebać do zgon ale nie było okazji i przemyślałem to że to jednak tak głupie takie "potwierdzanie" swojej fajności w oczach innych. Dziwne, że tak na mnie otoczenie wpłynęło i w ogóle tak pomyślałem. Potem stwierdziłem, że tak naprawdę to ja lubię śmiech, ale już właśnie z bardziej kreatywnego "ciśnięcia się", niż z głupich wygadywanych przez pijane osoby kawałów, lubię kontrolę nad swoim życiem i sytuacją, stoicke podejście do życia i jednak będę pił tylko trochę na spotkaniach w towarzystwie, ale bardziej by mi nie wypominali że nie piję niż by pić, no chyba że już porządnie będą pijani od momentu jak przyjdę i nie będę w stanie nic zrozumieć. Tak w ogóle podoba mi się rozwój osobisty i osiąganie celów, a nie jakiś alkohol. Znak, że asperger powrócił :/
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Jeżeli chodzi o klasę w liceum, to żenada kompletna. W gimnazjum nie było super, ale kurwa nie było tak źle. W liceum co chwile u mnie osoby z klasy głupimi tekstami rzucały, czym bardziej żenujący tym lepszy (według nich), ciągle to samo. Starali się mówić, jak ludzie zboczeni, całkiem popierdoleni, głupi i to zawsze, wszędzie. Często zachowywali się jak dziedzi kompletne, gdzie hardkorem było jak ktoś za głośno głupi tekst powiedział i nauczyciel usłyszał. I tak przez śmiech (gdy chciał powiedzieć do kogoś z ławki, a wyszło głosniej) ktoś co jakiś czas pytał się nauczyciela który mówił o jakiejś wojnie rzymskiej, czy można się masturbować a inny dodał do pytania: nożem. I tak co chwilę, co chwilę, ciągle to samo. Wiem, że może to dziwne: wcześniej lubiłem słuchać "ciśnięcia", ale:
1. Wcześniejsze w gimnazjum było kreatywne, nie o kutasach, często chociaż nawiązywało do jakiejś głupiej wypowiedzi lub cechy kogoś, taka satyra
2. Jak komuś przychodził tylko kompletnie żenujący tekst, to nie mówił go tylko siedział cicho - przegrał, zdarza się, nawet śmiał się z tego
2. Jednak człowiek był starszy i mniej już się to podobało nawet na wcześniejszym, lepszym poziomie.
Jeżeli chodzi o spędzanie czasu, to też nie potrafili się umówić na nic, wypili coś raz na jakiś czas, żadnych innych atrakcji, tematów, wyjazdów, sportu. Żadnych kurwa umiejętności, ani w naprawieniu prostych rzeczy w domu, ani logiki, podstawach komunikacji interpersonalnej, nic kurwa. Oni kurwa jak poszli do biblioteki szkolnej książkę wyporzyczyć, to niektórzy kurwa czuli nieśmiałość przed ich rówieśniczką która pomagała bibliotekarce pracować. Jak był w pierwszej liceum dzień kobiet, coś ktoś z klasy wspomniał że może jakiś coś zorganizujemy, to od razu po co na co. W trzeciej klasie "zaczęli dorastać". W dniu kobiet rano, pięć minut przed zajęciami stwierdzili że coś kupią.... Jakieś tam lizaki. Chłopaków w klasie było więcej, więc nie powinno być problemu. Oni jednak stwierdzili, że szkoda na coś więcej niż na lizaki kasy, więc zebrali po 20-30 groszy. Jak powiedziałem, że ja się nie składam (bo to żenujące) to mi mówili, jakby oni byli dorośli a ja jakimś nierozumiejącym jeszcze spraw damsko męskim szczeniakiem... Tak się zorganizowali, że po kilku godzinach mieli lizaki i jak dziewczyny wychodziły z ostatniej lekcji to stali i na szybko, bez jakichś życzeń jeden rozdał lizaki.
Nie pisałem tego, ale w gimnazjum jeszcze oprócz tego, że z połowy przedmiotów miałem piątku i szóstki (z historii, wosu, chemii, drugiego języka byle zdać), egazamin gimnazjalny z części mat-przyr 50/50 to jeszcze uczyłem się programować, ba już w podstawówce pisałem banalne skrypty w php/html. Edukacja państwowa słała mi kłody pod nogi np w postaci nic nie umiejącej baby, z którą mieliśmy inromatykę, która mi pierdoliła że zrobienie strony w html dla kogoś w gimnazjum to za trudne zadanie. Jednak jakoś ciągnąłem naukę dalej, czasem ją na jakiś czas przerywając. Jak tych ludzi spotkałem w liceum, to kurwa mi się całkiem odechciało. Tak jak niektórzy mają wypalenie zawodowe, tak ja dostałem wypalenia naukowego w liceum. Na szczęście pozbierałem się z tego, ale nikt mi nie odda tego, co mógłbym osiągnąć przez ten czas, a pewnie bym nie poszedł na studia tylko od razu do pracy jako programista w wieku 18/19 lat, a jakby mi papierek był jednak potrzebny to gdzieś jakieś prostsze dla papierka zaoczne bym zrobił. Wiem, że to moja sprawa, ale z drugiej strony jak w szkole dostaje się takich ludzi do klasy w szkole, do ktorej chodzi się z powodu państwowe edukacji to można się załamać i tylko można, by pozostać normalnym, w wolnym czasie do normalnego towarzystwa chodzić, a że już czasu i chęci potem mi pozostawało na rozwój, to wyszło jak wyszło i jestem na studiach kolejny rok, szczęście że zdaję i coś tam już umiem. Wiem jedno: na wolnym rynku by się to nie wydarzyło.
 
T

Tralalala

Guest
U mnie były kutasy ale też były strony z pedalskich czasopism wkładane w zeszyty. Kiedyś wsadziłem do dziennika jak nauczycielki nie było, wszyscy mnie zjebali to wyjąłem. A potem jak przyszła to mi kurwa zabrała gazetkę i wsadziła sama do dziennika. Oczywiście nie omieszkałem wstać i oznajmić klasie czego się dopierdolili skoro wylądowało i tak w dzienniku. Mieli mnie wyjebać z tej szkoły, ale to za bombę śmierdzącą czy rozjebanie śmietnika. Mieli ciśnienie bo kiedyś ktoś tam komuś nóż wsadził na imprezie i była polityka zero agresji/przemocy, zwał jak zwał.
 

pikol

Od humanitarystów nie biorę.
1 004
1 635
U mnie były kutasy ale też były strony z pedalskich czasopism wkładane w zeszyty. Kiedyś wsadziłem do dziennika jak nauczycielki nie było, wszyscy mnie zjebali to wyjąłem. A potem jak przyszła to mi kurwa zabrała gazetkę i wsadziła sama do dziennika. Oczywiście nie omieszkałem wstać i oznajmić klasie czego się dopierdolili skoro wylądowało i tak w dzienniku. Mieli mnie wyjebać z tej szkoły, ale to za bombę śmierdzącą czy rozjebanie śmietnika. Mieli ciśnienie bo kiedyś ktoś tam komuś nóż wsadził na imprezie i była polityka zero agresji/przemocy, zwał jak zwał.
To ja chyba jestem niedoimformowany, bo nic nie wiem o typowo "pedalskich" czasopismach. Na pewno takie są, ale chyba nie w każdym byle jakim kiosku. Już większa beka z tego co takie rzeczy kupuje niż z tego, któremu wkłada się je do zeszytu.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
To ja chyba jestem niedoimformowany, bo nic nie wiem o typowo "pedalskich" czasopismach. Na pewno takie są, ale chyba nie w każdym byle jakim kiosku. Już większa beka z tego co takie rzeczy kupuje niż z tego, któremu wkłada się je do zeszytu.
Ja, to nawet teraz nie wiedziałbym gdzie się udać, żeby dostać pedalskie świerszczyki.
 
Do góry Bottom