Wspomnienia szkolne - zbiorowe walenie konia, seks w czasie lekcji, narkotyki, robienie kupy itd.

adkorzen

Well-Known Member
190
354
Ja kiedyś na w-fie rozciąłem sobie łuk brwiowy i kumple też się zakładali ile szwów będę miał, jeden z nich trafił :p
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Ja myślałem, że chodziłem do nudnej szkoły i ruchanie po kiblach lub walenie konia to coś normalnego w większości szkół.
Ale to chyba moja była wyjątkowa, a wasza nudna i typowa.

U mnie to było falami.
Czasami jak wypłynęła jedna sprawa z ruchaniem to zaraz i druga i trzecia, a czasami był spokój przez długi czas.
Idioci ruchali się w najbardziej oczywistych miejscach jak szatnia lub kibel.
Nawet nauczyciele raz wpadli podczas dyżuru... Historyczka z nauczycielem od wychowania fizycznego i myśleli, że jak wejdą do jednego kibla podczas przerwy to wcale nie będzie to dziwne.
Afera była na całą szkołę, a tamci nam jeszcze próbowali kręcić i gadać o "szukaniu narkotyków" w jednym kibelku.
Śmialiśmy się z tego i cytowaliśmy tekst Wolfa z Psów: "Przynajmniej usiądź, a nie leżysz jak wydymana kurwa".
Tak sobie wyobrażaliśmy ich dialog w kibelku.

Największe ruchanie i to zbiorowe było podczas nocy. Wychowawca bardzo lubił naszą klasę albo inaczej...
Chciał się przypodobać naszej klasie, bo w poprzednim roku była u nas inna opiekunka i zaszła w ciążę i od początku drugiego ją zastępował.
Chyba ze swoim mężem, ale kto tego jest pewien?
No i wymyślił, że zrobi nam nocny maraton filmowy i oprócz tego zawody i różnego rodzaju zabawy typu zagadki czy inne pierdoły.
Nie byłem i nie wiem.
No i moja była dziewczyna z tej samej klasy zapisała się... Mi się nie chciało, ale pomyślałem jak chyba każdy. Nauczyciel powiedział, że taki nocny maraton to dobra okazja do integracji. Chyba wiecie o czym każdy pomyślał.
No to zacząłem kombinować nad planem.
Szatnia, kibelek i klasy na widoku - odpada, bo każdy idiota to weźmie i go złapią.
Zostały jeszcze klasy na najwyższych piętrach, ale znowu... Idioci mogą na to wpaść i nauczyciel też, więc lepiej nie.
Co prawda było ich tylko dwóch, bo dyrektorka i nasz wychowawca.
Wychowawca miał siedzieć raczej z nami, ale dyrektorka miała patrolować.
Straszny potwór i nikt nie chciał jej tykać, więc jakby kogoś złapała to przejebane i to nieźle.
Za bardzo nie miałem pomysłu na to.
Niby klas było dużo, ale ryzyko też duże.
A myślałem o wszystkim... Nawet o sali gimnastycznej i o szatni dla dziewczyn.
I pewnie bym to zrobił w tej szatni z moją ukochaną, bo szatnia była na uboczu i było ich kilka.
Ryzyko wpadki było bardzo małe, ale akurat wtedy moja ukochana miała wypadek i nic z tego nie wyszło.
W sumie to sam już nie wiem... Czy po latach bardziej mi szkoda tej straconej szansy czy straconego wypadku i jej dojścia do zdrowia.
Jaki był finał tej akcji? Przezabawny.
Złapali kilku na ruchanku, bo idioci robili to w klasach i przy zapalonym świetle. Chyba nie muszę komentować tego zachowania, ale może mieli problemy ze wzrokiem i chcieli lepiej widzieć partnera... Z naszej klasy złapali jedną i to z chłopakiem z Warszawy(!).
Aż z Warszawy przyjechał na ruchanko i to było w jego wykonaniu niezłe poświęcenie.
A dyrektorka i wychowawca? Ten drugi miał farta.
Dyrektorka spała od praktycznie początku "zabawy" w swoim gabinecie i nawet nie robiła patroli.
Wychowawca miał w planach zrobić jedno i złapał tylu, że jeszcze z dwa razy się przeszedł.
Miał kurewskie szczęście, że dyrektorka też "dała dupy" i zwyczajnie przespała wszystko.
Jak jej się spać chciało to mogła nie przychodzić, ale przyszła i chyba czekała na ogiera.
Wychowawca po tym zdarzeniu nie był już dla nas zbytnio miły. Do pokoju nauczycielskiego już nie zaglądał i był strasznie wściekły i to w szczególności na uczestników zabawy.
Swoją drogą to było nieźle przemyślane. Zebrali grupkę kujonków ze wszystkich klas i oni mieli spokojnie siedzieć na tej zabawie i z tym wychowawcą być.
Reszty albo nie miało być na "zabawie" i sobie po prostu przyszli do szkoły albo byli zapisani i nikt ich nie widział.
Wielu się wypisało przed samym dniem zabawy, a na ruchanku byli.
Także fajnie to wyglądało i może gdybym był wtedy mniej wierny to też bym skorzystał, ale ja bym tego nie robił przy zapalonych światłach w pracowniach.

Walenie konia to też coś normalnego...
Robili to nienormalni ludzie z niską inteligencją i często na lekcjach lub też po kiblach.
My mieliśmy w klasie takiego jednego i robił tylko na lekcjach z taką ładną nauczycielką od geografii.
Była ona niestety tylko na zastępstwie i uczyła nas przez pół roku, a nasz amator "walenia" pod biurkiem aż poryczał się i prawie zabił kolesia wracającego z "wakacji" i zastępującego naszą ukochaną nauczycielkę.
Rysował też penisy po zeszytach, ale to akurat jest coś normalnego i to w normalnym znaczeniu tego słowa.
Ogólnie on miał takich dwóch kolegów i też upośledzonych.
Wszyscy grubasy i amatorzy kobitek oraz porno.
Robili to w każdym miejscu i jak tylko widzieli fajną kobitkę.
Ten nasz to akurat był chyba wierny, bo tylko walił do tej nauczycielki.
Chyba, że ja tylko tyle widziałem. Sam chodziłem do szkoły w kratkę.
Nazywaliśmy tych grubasków Penetratorami.
Bo straszyli wyglądem jak Predator, ale od niego troszkę się różnili.

Ja myślałem, że takie placówki i rzeczy to norma w tym kraju.
Nie wiem czy to dobrze czy źle.
Ale serio?! Nie ma ruchanka po kiblach czy w szatniach?
Nadal jestem w szoku.
 
Ostatnia edycja:

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
U mnie to chyba nikt nie używał prezerwatyw.
Ilość ciężarnych jest tego dowodem.
No i odliczając dużą część w stylu lodzik i minetka.
Całował to chyba każdy oprócz kujonów i upośledzonych, bo każda dziewczyna była do zdobycia.
Jak to w liceum... Takie zakochane parki to rzadkość, a większość tworzy iluzję.
Ja zacząłem szaleć w trzeciej klasie i to po niezbyt przyjemnej sytuacji z dziewczyną.
Ale nie robiłem tego w budynku szkolnym.
Po tej sytuacji z maratonem nocnym to miałem wrażenie, że było takich wypadków mniej.
Jak rozrabiały to raczej pierwsze klasy, ale u nas już tego mniej było.
Stracili zapał.
Ale grzebanie w majtkach na korytarzach to była norma.
Były też lesbijki i nawet się miziały.
Jeden miał chrapkę na jedną z nich, ale zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Zajebały go czy co?
Ogólnie to dużo wspomnień, ale i tak nie przepadałem za tym wszystkim.
Inna sprawa, że bardziej to przypominało burdel i to niskich lotów.
Po co robić niepotrzebną konkurencję lepszym burdelom z lepszymi panienkami?
Zresztą... Teraz może jest tego mniej, bo kamery i takie sprawy.
Ale nadal przypuszczam, że takie rzeczy są obecne w szkołach.
Może mniej, ale jednak i przecież nie wszystkich muszą łapać na tym.
Niektóre parki nigdy nie umiały wytrzymać kilka godzin bez tego... Nawet zwykłe grzebanie po majtkach partnerki lub takie rzeczy.
Nie wierzę w to.
 

orcen92

Active Member
151
205
U nas była afera na całe liceum jak się kolega z dziewczyna całował na korytarzu i to kamery zarejestrowały. Dostali reprymendę i jakąś karę.
 

piezol

Jebać życie
1 263
4 236
@Amel dzisiaj młodzież jest wręcz purytańska, przynajmniej w obrębie szkoły.

Albo to po prostu mnie, jako odludka, wszystko omijało :)
 
P

Przemysław Pintal

Guest
z Warszawy(!).
Aż z Warszawy przyjechał na ruchanko i to było w jego wykonaniu niezłe poświęcenie.

Gdybym poznał jakąś miłą dziewczynę przez internet, z drugiego końca Polski, umówił się z nią, to też bym pojechał.

Walenie konia to też coś normalnego...
Robili to nienormalni ludzie z niską inteligencją i często na lekcjach lub też po kiblach.
My mieliśmy w klasie takiego jednego i robił tylko na lekcjach z taką ładną nauczycielką od geografii.
Była ona niestety tylko na zastępstwie i uczyła nas przez pół roku, a nasz amator "walenia" pod biurkiem aż poryczał się i prawie zabił kolesia wracającego z "wakacji" i zastępującego naszą ukochaną nauczycielkę.
Rysował też penisy po zeszytach, ale to akurat jest coś normalnego i to w normalnym znaczeniu tego słowa.
Ogólnie on miał takich dwóch kolegów i też upośledzonych.
Wszyscy grubasy i amatorzy kobitek oraz porno.
Robili to w każdym miejscu i jak tylko widzieli fajną kobitkę.
Ten nasz to akurat był chyba wierny, bo tylko walił do tej nauczycielki.

Miałem w szkole kolegę, trochę się z nim kumplowałem (wyjścia w plener, piwo). Miał ksywę "Buła", ale bardziej powszechnym pseudonimem było "Koniobijca". Już za bardzo nie pamiętam co robił, ale lubił się chwalić swoimi przygodami z masturbacją (każdy marszczył freda, ale prawie nikt się tym nie chwalił). Miał na imię Łukasz, był dosyć dziwny za łebka (może nie będę pisał publicznie). W każdym razie jak dorósł, skończył szkołę średnią i znalazł sobie dziewczynę, to znormalniał.

Bardzo mnie rozbawiła historia ze wściekłym kolegą. Ja sam kochałem się w polonistce która przyszła na zastępstwo - też pół roku. Lubiła mnie bo się udzielałem na polskim (czytałem książki). Nie była to super piękność z okładek magazynów, ale mój typ!

Co do rysowania penisów. Strasznie śmieszna sprawa, zawsze myślałem, że ktoś kto rysuje kutasy ma jakieś kompleksy, albo kryptopedalstwo. Na plastyce nauczycielka zauważyła jednego kolesia co rysował ptaszki, pyta się go czy jest jakiś nienormalny, zboczony, że ciągle rysuje genitalia.

W szkole średniej kolegi był taki koleś, narodowiec, opowiadał nam jak to Żydówki mają pochwy w poprzek. Z tyłu zeszytów zawsze rysował jakieś swastyki, durne teksty, nauczyciel mu zabrał zeszyt, zrobili sobie polew w pokoju nauczycielskim i mieli wezwać rodziców. Niestety nauczyciel zgubił jakąś bumagę, chyba meldunek, on to znalazł. Idzie do niego, pyta się czy Pan przypadkiem czegoś nie zgubił? Belfer powiedział, że zgubił papier. A koleś odparł na to, że zgubił zeszyt. Wymienili się.

A może to powszechny dostęp do porno sprawia, że młodzież nie ma zapału na takie ekscesy w realu?

U mnie dziewczyny bardziej chętne zrobiły się w liceum. Ale z tego co się orientuję to każdy to robił w domu, popołudniami. Albo jak dziewczyna miała lekko starszego partnera, to jechali sobie gdzieś samochodem.

U nas była afera na całe liceum jak się kolega z dziewczyna całował na korytarzu i to kamery zarejestrowały. Dostali reprymendę i jakąś karę.

Co to za szkoła?
 

Nene

Koteu
1 094
1 690
Krzysztof po prostu roztacza wokół siebie aurę akapu. Aura jest tak silna, że potrafi objąć całą szkołę. Jest żywym przekaźnikiem między przygnębiającą rzeczywistością zamordystyczną, a wesołą rzeczywistością akapową. W akapie zostanie obwołany superbohaterem, jak spiderman lub batman.
W akapie powstanie "wyciąg z Krzysia" jako superferomon, który będzie się rozpylało w podstawówkach.
 

GoldenColt

Well-Known Member
817
3 627
Nie wiem czy to pasuje do tematu bo nie ma nic wspólnego z waleniem konia ani z robieniem kupy, ale pozwolę się "pochwalić" ponad 300 h nieobecności w I semestrze III klasy gimnazjum. Co ciekawe oceny miałem względnie dobre, głównie 4-ki, trochę 5-tek. Co jeszcze lepsze dzięki odpowiedniemu urabianiu rodziców i głównie lekarzy wszystkie nieobecności miałem usprawiedliwione. Wstrzeliłem się też tak żeby mieć co najmniej 50% obecności z poszczególnych przedmiotów, więc nie miałem żadnej akcji z nieklasyfikowaniem itp. Znaczy z 1-2 przedmiotów co był raz w tygodniu chyba nie trafiłem, ale żaden nauczyciel się nie przyczepił jakoś. I nawet wzorowe zachowanie miałem na ten semestr, jak i potem na zakończenie roku :D:D
 

deith

Active Member
230
169
Faktycznie, najwidoczniej Śląsk to inny świat. Jestem ze wschodu (lubelszczyzna) i tutaj niestety też nudy były, chociaż ja w sumie chodziłem do liceum dla kujonów więc może to dlatego.
 
D

Deleted member 427

Guest
A ja starałem sie nie opuszczać lekcji i pisać wszystkie sprawdziany/kartkówki/testy w terminie a nawet z wyprzedzeniem. Powód? Bo potem jak się zbliżał kwiecień/maj/czerwiec, to miałem na wszystko wyjebane, żyłem wakacjami praktycznie dwa miechy przed ustawowym finiszem, podczas gdy reszta zakuwała, robiła ściągi, ogólnie mega nerwówka. A ja jak ten pan na włościach,. tylko sie przechadzałem i doglądałem gospodarstwa ;)
 

GoldenColt

Well-Known Member
817
3 627
W II gimnazjum, zwłaszcza w II semestrze miałem prawie że 100% frekwencję. Dopiero w III klasie coś mi odjebało do reszty, sam nie wiem, okres dojrzewania czy co. W każdym razie działało to na zasadzie nałogu, to uczucie w mignięciu się od obowiązku szkolnego było takie w chuj nakręcające :). Swoją drogą w liceum miałem podobnie. Czyli I klasa z 98% frekwencji (I semestr powaga chyba z 4h opuszczone ledwo) a potem w II klasie znowu zaczęło się miganie (chociaż na mniejszą skalę niż w gimnazjum). Nie wiem kurde, jakąś taką hiperbolę miałem w działaniu :D.
 

ernestbugaj

kresiarz umysłów
851
3 044
Czy u Was też nauczyciele w-fu to byli same żule i pijaki? W moim liceum mieli swój oddzielny kantorek, niedaleko sali gimnastycznej i szatni. Ściany, meble i wszystkie urządzenia były żółte od dymu papierosowego, waliło fajkami, stęchlizną i wszystkimi ludzkimi wydzielinami jakie można sobie wyobrazić. Pod jedną ze ścian stało wielkie akwarium, w którym zamiast rybek chłodziły się wódki, piwa i tanie wina. Oczywiście lekcje wyglądały zawsze tak samo - nauczyciel uchylał drzwi, rzucał piłkę, kazał zająć się sobą i wracał do opróżniania kolejnej butelki.
Ale najlepsza sytuacja była na koniec roku. Jeden koleś był spadochroniarzem z poprzednich lat i nie pojawił się nigdy na żadnej lekcji. Nikt z nas nie wiedział nawet jak wygląda. Ze wszystkich przedmiotów był więc automatycznie nieklasyfikowany, tylko z jednego przedmiotu dostał na koniec 5. Oczywiście z w-fu:)
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Ja miałem fajnych nauczycieli od wychowania fizycznego.
Uczył nas alkoholik, ale mi nigdy nie przeszkadzał.
Podobno był chory, ale dalej palił i pił.
Cały czas był czerwony i mówił niewyraźnie.
Fajniejszy był jednak koleś uczący "dziewczynki".
Klepał po pupach i często oglądał się za nimi.
Jak gadał to obejmował i patrzył się na cycki lub ich brak, bo to podstawówka była.
Po latach usłyszałem, że rodzice oskarżyli go o molestowanie i wyjebali go ze szkoły.

W kwestii nieobecności to dosyć wcześnie zacząłem wagarować.
Rodzice mieli wyjebane na wszystko i nawet to pochwalali w pewien sposób, bo po co mam siedzieć na nudnych lekcjach.
O ile moja mama była w przeszłości dobrą uczennicą to mój ojciec bawił się w najlepsze.
W pełni rozumiał moją chęć do wagarowania.
Zacząłem od wychowania fizycznego i szybko przeskoczyłem na wagarki ze wszystkich przedmiotów.
Rzadko zdarzało mi się być na cały dzień.
W liceum to każdy chodził w kratkę.
Chodziłem tylko na wybrane zajęcia z cycatą nauczycielką i pod tym względem "byłem pilnym uczniem" i nigdy się nie spóźniałem.

Wracając do wychowania fizycznego.
Zawsze wykorzystywałem głupotę nauczycieli tego przedmiotu.
Mój system był prosty i skuteczny.
Dawałem jedno zwolnienie na tydzień lub dwa i potem wmawiałem gościowi.
Teksty typu - "Na ile masz jeszcze to zwolnienie?" - "Jeszcze z dwa tygodnie" i goście przez cały rok dawali wiarę.
Na koniec zawsze miałem z cztery.
Czasami troszkę poćwiczyłem, ale rzadko.
Zawsze chciałem ćwiczyć z dziewczynami i przebierać się z nimi w szatni.
Chociaż... Widok cycka to nie było nic szczególnego, bo zawsze chętnie pomagałem w zadaniach lub w rozwiązaniu testu i mnie tylko taka nagroda interesowała.
To w trzeciej klasie, bo w drugiej jeszcze byłem grzeczny i wierny.
Niestety...

W liceum zresztą było nas takich dwóch.
Ja wmawiałem gościowi o magicznym zwolnieniu trwającym cały rok, a mój znajomy o "bólu nogi" lub "brzucha".
Mój znajomy miał przez to problemy, bo gościu aż taki głupi nie był i chciał go usadzić.
 
T

Tralalala

Guest
Ja w gimnazjum wstawałem rano wsadzałem palce do ryja i rzygałem do umywalki lub wkręcałem rozwolenienie lub pocierałem termometrem o spodnie, bywało to w środy kiedy była geografia a geografii nie lubiłem;p Na koniec roku wkręcałem nauczycielce, że pisałem klasówki i miałem z nich 3 :D
 

senkelp

Member
47
46
U mnie w liceum nikt nikogo nie gwałcił i nie defekował publicznie. Za to był jeden diler - producent, który handlował wyhodowaną przez siebie trawą. Było to w czasach, gdy histeria antynarkotykowa jeszcze się nie pojawiła, więc chłopak miał luksusy, mimo że wielokrotnie nauczyciele łapali go na gorącym uczynku, co nie było zresztą trudne: zioło sprzedawał na korytarzach specjalnie się z tym nie kryjąc. Największa represja jaka go spotkała, to ochrzan od dyrektorki, która powiedziała mu przy skonsternowanych kolegach "szkoła to miejsce nauki a nie handlu" i skonfiskowała mu 20 gram suszu, który odebrał po lekcjach. Dzisiaj to chyba by nie przeszło. Czas i miejsce akcji: Warszawa, początek lat 90-tych. Nie wiem jak potoczyły się jego dalsze losy, na FB i NK go nie ma :)
 
Do góry Bottom