Wojna domowa w Syrii

A

Antoni Wiech

Guest
Tak, dlatego napisałem o konfliktach w państwach muzułmańskich, a nie o konfliktach pomiędzy muzułmanami.
To też nie pasuje. Afgańczyków w wojnie rozpoczętej w 1979 roku wspierały oprócz USA kraje muzułmańskie Iran, Arabia Saudyjska i Pakistan. Chyba, że sugerujesz, że USA miały taki szatański plan, że to wsparcie osłabi te kraje.
 
A

Antoni Wiech

Guest
1 wojna w zatoce zaczęła się od ataku Iraku na Kuwejt. Amerykanie wspierali słabszą stronę by ta silniejsza mogła się nieco wykrwawić.
Chyba żartujesz. Chodziło o złoża ropy, które mogą zostać przejęte a będące pod kontrolą zachodu.

Dziś też wspierają tą słabszą i gorzej zorganizowaną, czyli islamską międzynarodówkę (bo trudno tu mówić o wojnie domowej, skoro większość tych "syryjskich" rebeliantów to Turcy, Afgańczycy, Libańczycy.. niektórzy to turyści, którzy przyjechali sobie tam postrzelać - np. tureccy obywatele Niemiec)
Jest to wojna pomiędzy muzułmanami, w której USA, tym razem - opowiada się po stronie najeźdźców.
Rzeczywiście trudno ocenić kocioł w Syrii, ale przesadzasz formułując takie zdecydowane twierdzenia, że rebelianci w Syrii to głównie ludzie z zewnątrz.

2 wojna w zatoce zaczęła się od oficjalnego wspierania opozycji anty-saddamowskiej, czyli wpierw nasilenia wewnętrznego konfliktu. Wtedy też liczyli na to, że skończy się "wojną domową" i jedna grupa muzułmanów obali drugą - Saddamowską, a sami się "podepną" i przylecą w celu "załagodzenia" sprawy i obsadzenia stołków swoimi przydupasami.
Masz jakieś dowody na to, czy to domniemania?
 

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 146
To też nie pasuje. Afgańczyków w wojnie rozpoczętej w 1979 roku wspierały oprócz USA kraje muzułmańskie Iran, Arabia Saudyjska i Pakistan. Chyba, że sugerujesz, że USA miały taki szatański plan, że to wsparcie osłabi te kraje.
Sytuacja, jeśli chodzi o Afganistan - jest bardziej zagmatwana i jest to pokłosie wcześniejszej, antykomunistycznej doktryny Amerykanów.

Cała historia zaczęła się po zbrojnej napaści (a właściwie - interwencji, w celu podtrzymania tam komuny) Związku Radzieckiego na Afganistan w latach 79-89.

Podczas tego konfliktu - Amerykanie wspierali finansowo i logistycznie (broń, amunicja, itd) mudżahedinów, m.i.n przyszłego, umiarkowaneego prezydenta Afganistanu (którego później obalą właśnie Talibowie) oraz antykomunistyczną, antyradziecką opozycję w postaci Al-Kaidy (która przekształci się później w anty-amerykańską, anty-izraelską grupę terrorystyczną).

Jednak - po tym jak Amerykanie zrobili burdel i zdestabilizowali sytuację, działając na szkodę Rosji (i, jak się dziś okazuje, po czasie - sobie samych) - po objęciu władzy przez Rabbani'ego nastąpiło rozczarowanie bidą i skrajnie muzułmańskie ugrupowania zaczęły przybierać na sile. Całą ruchawkę rozpoczął Hekmatjar i jego mudżahedini, którzy to jeszcze podczas poprzedniego konfliktu przeciwko sowietom - byli grupą zbrojoną i szkoloną przez Amerykanów, do której to płynęły dostawy większości pieniędzy i sprzętu wojskowego. W międzyczasie powstało ugrupowanie Talibów (w połowie lat 90tych), które poszło na całość i korzystając z ruchawki między Hekmatjarem i Rabbanim - "doprowadziło sprawę do końca" i obaliło tego drugiego i przejęło całkowitą władzę nad krajem.

Co zrobiły USA? Kolejny fuckup w postaci "gaszenia ognia benzyną". Zdecydowali, że zainterweniują.
Po tej zbrojnej interwencji w celu rozbicia Talibów - > scenementowali dotychczas skłóconych mudżahedinów, otwierając jednocześnie furtkę do współpracy pomiędzy Al-kaidą a Talibami oraz innymi ekstremistycznymi grupami w celu wystąpienia przeciwko "zbrojnej napaści zzewnątrz", przeciwko "wspólnemu wrogowi" - scalając ze sobą te środowiska.

Trzeba było pozwolić sowietom zająć Afganistan, no ale - wtedy był ból dupy o to, by ZSRR się nie umocniło, bo komuna itd...
 
Ostatnia edycja:
A

Antoni Wiech

Guest
Sytuacja, jeśli chodzi o Afganistan - jest bardziej zagmatwana i jest to pokłosie wcześniejszej, antykomunistycznej doktryny Amerykanów.
Problem w tym, że sytuacja ogólnie jest bardziej zagmatwana w tych różnych wojnach i twierdzenie, że Amerykanie wpadają tam, bo chcą wspierać Izrael jest dla mnie co najmniej zbyt dużym uproszczeniem i o to mi chodzi w naszej dyskusji. Np. w I inwazji na Irak USA wspierały również Egipt, Pakistan, Syria, Emiraty Arabskie, Afganistan... Oczywiście, to wcale nie musi wskazywać, że USA nie chcą osłabienia państw muzułmańskich. Wejście w koalicję z USA wcale przecież nie musi oznaczać, że im to nie zaszkodzi. Mimo to pokazuje to, że kraje muzułmańskie mają czasem spory interes we wchodzeniu w koalicję z USA. I raczej robią to dla wzmocnienia swojej pozycji. Co by wskazywało, że Izrael wcale nie musi na tym zyskać.

Trzeba było pozwolić sowietom zająć Afganistan, no ale - wtedy był ból dupy o to, by ZSRR się nie umocniło, bo komuna itd...
Tu się nie zgodzę. Prędzej należało wspierać bardziej ugrupowania umiarkowanie muzułmańskie a nie bratać się z ekstremistami pojebami. To dlaczego USA poszło w stronę ekstremistów, dając tylko znikomą pomoc ugrupowaniom umiarkowanym jest dla mnie zagadką. Jedyne co mi przychodzi do głowy, że naciśnieniowane pojeby są bardziej skłonne do walki i ponoszenia ofiar. Ale kto wie...
 

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 146
Problem w tym, że sytuacja ogólnie jest bardziej zagmatwana w tych różnych wojnach i twierdzenie, że Amerykanie wpadają tam, bo chcą wspierać Izrael jest dla mnie co najmniej zbyt dużym uproszczeniem
Amerykanie wpadają tam bo wolą czymś zająć muzułmanów, zorganizować im jakieś zajęcie na ich własnym terenie.
Najlepiej - poprzez podsycanie konfliktów muzułmańsko-muzułmańskich.
Dobrze jest - gdy się muslimy nawzajem zabijają. Zwyczajowo - lepiej też prowadzić wojnę poza granicami kraju niż z "terrorystami", czyli partyzantami, którzy mogą uderzyć z każdej strony na twoim własnym terenie.

Assad to takie dziecko do bicia które ma rozładować anty-amerykańskie i anty-izraelskie napięcie pośród islamskiej międzynarodówki. I gdy już tak się stanie i wszyscy "syryjscy rebelianci" powrócą do swoich krajów a w Syrii - znów zrobi się lokalny syf na parę następnych lat, USA będą się mogły spokojnie zająć kolejnym islamskim krajem.. W przyszłym roku usłyszymy pewnie o rebelii w Libanie, albo Iranie, ew. innym, muslimskim państwie.


i o to mi chodzi w naszej dyskusji. Np. w I inwazji na Irak USA wspierały również Egipt, Pakistan, Syria, Emiraty Arabskie, Afganistan...
Tzn. lepiej jest stwierdzić, że inwazję na Irak wspierały wówczas grupy wzajemnych interesów, które stały w owym czasie na czele tych państw. Tam organizacje parareligijno-bojówkarskie, pchające się ze swoimi przedstawicielami do władzy są zwykle - międzynarodowe.

Oczywiście, to wcale nie musi wskazywać, że USA nie chcą osłabienia państw muzułmańskich. Wejście w koalicję z USA wcale przecież nie musi oznaczać, że im to nie zaszkodzi. Mimo to pokazuje to, że kraje muzułmańskie mają czasem spory interes we wchodzeniu w koalicję z USA. I raczej robią to dla wzmocnienia swojej pozycji. Co by wskazywało, że Izrael wcale nie musi na tym zyskać.
Izrael akurat jest drugorzędny, choć zdaniem wielu - najwięcej na tych ruchawkach, zyskuje.
Ale ochrona jego interesów nie jest celem samym w sobie, imho

Tu się nie zgodzę. Prędzej należało wspierać bardziej ugrupowania umiarkowanie muzułmańskie a nie bratać się z ekstremistami pojebami. To dlaczego USA poszło w stronę ekstremistów, dając tylko znikomą pomoc ugrupowaniom umiarkowanym jest dla mnie zagadką
Pewnie pamiętają Afganistan, podczas tamtej wojny opowiedzieli się po stronie umiarkowanego prezydenta, co spowodowało wzmocnienie wszystkich grup ekstremistycznych i, de facto - przekierowanie Al-kaidy i Talibów przeciwko USA.

Także dziś robią dokładnie na odwrót - zamiast wspierać umiarkowanego Assada, wspierają międzynarodowych ekstremistów w nadziei, że po upadku jego rządu zacznie się rozpierducha o podział władzy już pomiędzy samymi ekstremistami i kraj pogrąży się na długie lata w chaosie

Rzeczywiście trudno ocenić kocioł w Syrii, ale przesadzasz formułując takie zdecydowane twierdzenia, że rebelianci w Syrii to głównie ludzie z zewnątrz.
W tej chwili - to głównie ludzie zzewnątrz. Gdyby nie oni, to sytuacja w Syrii już dawno uległa by stabilizacji.

Masz jakieś dowody na to, czy to domniemania?

W ramach wyborczej kampanii prezydenckiej USA w 2000 r. jednym z kluczowych postulatów George'a W. Busha było pełne wprowadzenie ustawy, przegłosowanej przez Kongres w roku 1998, Iraq Liberation Act, w której zalegalizowano finansowe i polityczne wspieranie opozycji antysaddamowskiej, skupionej w organizacji o nazwie "Narodowy Kongres Iraku", co miało w zamyśle doprowadzić do obalenia Saddama Husajna.

Początkowo zamiarem Busha i skupionego wokół niego grona doradców wojskowych pracujących nad "Project for the New American Century", było zwiększenie liczby lądowych wojsk amerykańskich stacjonujących wokół Iraku (w Arabii Saudyjskiej, Kuwejcie i Turcji) oraz zaostrzenie nacisków dyplomatycznych i ekonomicznych na rząd Husajna, tak aby doprowadzić do jego obalenia przez samych Irakijczyków. Równolegle jednak, według słów Paula O'Neilla, pierwszego sekretarza skarbu rządu Busha, zlecono też opracowanie planu inwazji na Irak, w sytuacji gdyby naciski dyplomatyczno-ekonomiczne nie przyniosły efektu.

Drastyczne zaostrzenie polityki Busha w stosunku do Iraku nastąpiło po ataku terrorystycznym 11 września 2001. Po akcie tym stworzono doktrynę "ataku prewencyjnego", przyznając sobie "prawo inwazji na dowolny kraj w dowolnym momencie" w ramach tzw. "wojny z terroryzmem".


Chyba żartujesz. Chodziło o złoża ropy, które mogą zostać przejęte a będące pod kontrolą zachodu.
Trudno to oszacować, ale wydaje mi się, że wydatki wojenno-stabilizacyjne USA przekroczyły już wartość jaką kiedykolwiek będą w stanie wyciągnąć z znajdujących się tam pól naftowych, zresztą - Chińczycy obecnie, na dużej części tych złóż już zdążyli położyć łapę.

Np.
Kontrolę nad gigantycznym złożem ropy Rumaila w Iraku przejmują brytyjski BP i chiński państwowy koncern CNPC - przewiduje umowa podpisana wczoraj na 20 lat w Bagdadzie. To największy kontrakt naftowy Iraku od interwencji USA w 2003 r.

Rumaila to największe w Iraku i piąte w świecie pole naftowe. Kryje 17 mld baryłek ropy - więcej niż całe zasoby Meksyku. Z tych złóż Irak wydobywa obecnie 50 mln ton ropy rocznie, dwie piąte całej obecnej produkcji ropy w Iraku, wynoszącej 125 mln ton rocznie. Roczne wydobycie z Rumaila zaspokoiłoby na dwa lata całe potrzeby obu polskich rafinerii Orlenu i Lotosu.

http://wyborcza.pl/1,75248,7218516,BP_i_Chinczycy_przejmuja_najwieksze_zloza_ropy_w_Iraku.html

Gdyby chodziło o złoża ropy, to te dawno już zostałyby zabezpieczone na potrzeby Amerykanów.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
A

Antoni Wiech

Guest
Amerykanie wpadają tam bo wolą czymś zająć muzułmanów, zorganizować im jakieś zajęcie na ich własnym terenie.
Najlepiej - poprzez podsycanie konfliktów muzułmańsko-muzułmańskich.
Dobrze jest - gdy się muslimy nawzajem zabijają. Zwyczajowo - lepiej też prowadzić wojnę poza granicami kraju niż z "terrorystami", czyli partyzantami, którzy mogą uderzyć z każdej strony na twoim własnym terenie.
Ale przecież oni już uderzyli na ich terenie. Chyba, że zakładasz, że WTC to spisek. Poza tym podsycanie (jeśli to było podscycanie, dla mnie to chęć obrony przed wpływami ZSRR) w przypadku Afganistanu skończyło się wzrostem zagrożenia dla USA przez powstanie Al-Kaidy. Chyba, że zakładasz, że administracja USA jest tak głupia, że tego nie wzięła pod uwagę. Poza tym to nie zbija mojego argumentu o poparciu niektórych krajów muzułmańskich dla niektórych działań USA, dzięki którym te kraje mogą zyskać na sile, a nie zostać osłabione. Dodatkowo w całej tej arabskiej wiośnie wymieniłem wcześniej kraje, gdzie rozpoczęła się ruchawka, a USA nie interweniowało. Chyba, że zakładasz jakieś tajne misje USA.

Dodatkowo jeśli chodzi o Irak i Saddama, ten kraj BYŁ słaby zanim go dorżnęli.

Assad to takie dziecko do bicia które ma rozładować anty-amerykańskie i anty-izraelskie napięcie pośród islamskiej międzynarodówki. I gdy już tak się stanie i wszyscy "syryjscy rebelianci" powrócą do swoich krajów a w Syrii - znów zrobi się lokalny syf na parę następnych lat, USA będą się mogły spokojnie zająć kolejnym islamskim krajem.. W przyszłym roku usłyszymy pewnie o rebelii w Libanie, albo Iranie, ew. innym, muslimskim państwie.
Assad to jest tak umiarkowany muslim jak umiarkowany był Saddam. Czyli w wierze tak, ale w polityce absolutnie nie. Jest oskarżany o zamordyzm.

Chociażby tu:
http://www.hrw.org/news/2010/07/16/syria-al-asads-decade-power-marked-repression-0

Tzn. lepiej jest stwierdzić, że inwazję na Irak wspierały wówczas grupy wzajemnych interesów, które stały w owym czasie na czele tych państw. Tam organizacje parareligijno-bojówkarskie, pchające się ze swoimi przedstawicielami do władzy są zwykle - międzynarodowe.
Czyli widzisz, sam przyznajesz, że muzułmańskie kraje mają czasem interesy zbieżne z USA. I to ma ich osłabiać? Chyba, że jak wspomniałem już, ostatecznie na tym tracą, ale czy na pewno?

Izrael akurat jest drugorzędny, choć zdaniem wielu - najwięcej na tych ruchawkach, zyskuje.
Ale ochrona jego interesów nie jest celem samym w sobie, imho
I tu się w zasadzie mogę zgodzić.

Pewnie pamiętają Afganistan, podczas tamtej wojny opowiedzieli się po stronie umiarkowanego prezydenta, co spowodowało wzmocnienie wszystkich grup ekstremistycznych i, de facto - przekierowanie Al-kaidy i Talibów przeciwko USA.
Nie wiem o czym piszesz, albo czegoś nie zrozumiałem. W I wojnie afgańskiej USA w zdecydowanej większości wspierały od początku ekstremistów, znikomo umiarkowanych muslimów.

Także dziś robią dokładnie na odwrót - zamiast wspierać umiarkowanego Assada, wspierają międzynarodowych ekstremistów w nadziei, że po upadku jego rządu zacznie się rozpierducha o podział władzy już pomiędzy samymi ekstremistami i kraj pogrąży się na długie lata w chaosie
O tzw. umiarkowaniu Assada wspomniałem wcześniej.

W tej chwili - to głównie ludzie zzewnątrz. Gdyby nie oni, to sytuacja w Syrii już dawno uległa by stabilizacji.
Żródła?

Trudno to oszacować, ale wydaje mi się, że wydatki wojenno-stabilizacyjne USA przekroczyły już wartość jaką kiedykolwiek będą w stanie wyciągnąć z znajdujących się tam pól naftowych, zresztą - Chińczycy obecnie, na dużej części tych złóż już zdążyli położyć łapę.


Gdyby chodziło o złoża ropy, to te dawno już zostałyby zabezpieczone na potrzeby Amerykanów.

Z ropą chodziło mi o Kuwejt nie o Irak, ale niech będzie.

Po pierwsze, chyba zgodzisz się, że rząd iracki, który dilluje teraz ropą jest zależny od USA? W jakim stopniu, nie wiadomo, jednak nie sądzę, że zagrażający USA. A tu głównie o zagrożenie chodzi. Zgodnie z tzw. doktryną Cartera (na którą podobno powoływali się Amerykanie podczas I inwazji na Irak) "jakakolwiek próba przejęcia kontroli nad regionem Zatoki Perskiej przez siłę zewnętrzną będzie traktowana jako atak na żywotne interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki i taki atak będzie odparty wszelkimi niezbędnymi środkami, w tym siłą militarną". Tu nie chodzi o to, żeby koniecznie ich koncerny tam to wydobywały (chociaż kto wie, kto to de facto odsprzedaje Chińczykom), ale żeby była kontrola. Rząd iracki, Brytyjczycy (którzy również wg Twojego linku dostali tam kontrakt) oraz Chińczycy to są wszystko siły nastawione pro-amerykańsko.
 

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 146
Ale przecież oni już uderzyli na ich terenie. Chyba, że zakładasz, że WTC to spisek.
Niekoniecznie, raczej zbieg okoliczności, który był im na rękę.

Poza tym podsycanie (jeśli to było podscycanie, dla mnie to chęć obrony przed wpływami ZSRR) w przypadku Afganistanu skończyło się wzrostem zagrożenia dla USA przez powstanie Al-Kaidy. Chyba, że zakładasz, że administracja USA jest tak głupia, że tego nie wzięła pod uwagę.
Dokładnie tak, nikt nie jest nieomylny. Wtedy priorytetem była walka przeciwko Sowietom a nie przypatrywanie się wszelkim możliwym następstwom decyzji i wszelkim możliwym wariantom na 10,20,30 lat wprzód. Tym bardziej - że trudno cokolwiek przewidzieć jeśli chodzi o obcą kulturę i setki różnych, feudalno-religijno-rodzinnych układów i układzików.

Poza tym to nie zbija mojego argumentu o poparciu niektórych krajów muzułmańskich dla niektórych działań USA, dzięki którym te kraje mogą zyskać na sile, a nie zostać osłabione. Dodatkowo w całej tej arabskiej wiośnie wymieniłem wcześniej kraje, gdzie rozpoczęła się ruchawka, a USA nie interweniowało. Chyba, że zakładasz jakieś tajne misje USA.
Oczywiście, CIA czy NSA już dawno są w Syrii i szkolą tamtejszych rebeliantów oraz dozbrajają ich w sprzęt. Bez pomocy zzewnątrz czy też bez napływu "ochotników" z różnych stron świata - Assad już dawno rozjechałby tamtejszych, syrijskich rebeliantów.

Dodatkowo jeśli chodzi o Irak i Saddama, ten kraj BYŁ słaby zanim go dorżnęli.
Ale przydupasy Saddama nadal były silniejsze od innych frakcji. A sama armia Iraku - silniejsza od armii sąsiadów.

Assad to jest tak umiarkowany muslim jak umiarkowany był Saddam. Czyli w wierze tak, ale w polityce absolutnie nie. Jest oskarżany o zamordyzm.
Wciąż mniej zamordystyczny niż wszyscy jego przeciwnicy, którzy chcą szariatu/kalifatu. Dokładnie ta sama sytuacja co w Afganistanie w połowie lat 90tych, tylko że USA tym razem opowiada się po stronie religijnych radykałów, terrorystów i ekstremistów, w tym - al-Kaidy

Czyli widzisz, sam przyznajesz, że muzułmańskie kraje mają czasem interesy zbieżne z USA. I to ma ich osłabiać? Chyba, że jak wspomniałem już, ostatecznie na tym tracą, ale czy na pewno?
Póki są słabe - są uzależnione. Póki są uzależnione - są słabe.

Nie wiem o czym piszesz, albo czegoś nie zrozumiałem. W I wojnie afgańskiej USA w zdecydowanej większości wspierały od początku ekstremistów, znikomo umiarkowanych muslimów.
Chodzi mi tu o prezydenta Rabbani'ego i jego rząd, który był zdecydowanie umiarkowany..
W porównaniu do Talibów, którzy przyszli po nim

Np tu: http://www.independent.co.uk/voices...army-theyre-a-gang-of-foreigners-8073717.html
czy tu: http://www.mcclatchydc.com/2013/08/07/198744/syrian-army-kills-dozens-of-al.html#.Uic2uE3-S2U

Po pierwsze, chyba zgodzisz się, że rząd iracki, który dilluje teraz ropą jest zależny od USA? W jakim stopniu, nie wiadomo, jednak nie sądzę, że zagrażający USA. A tu głównie o zagrożenie chodzi.
Dokładnie, napieprzamy tak długo aż wytworzy się przyjazny rząd, który zdąży zbudować/odbudować solidny monopol na przemoc. Jeśli nie ma takiej realnej możliwości, bo strona umiarkowana jest zbyt słaba, a wszystkie pozostałe strony to bandy ekstremistów - podsycamy konflikty ze wszystkich stron.

Tu nie chodzi o to, żeby koniecznie ich koncerny tam to wydobywały (chociaż kto wie, kto to de facto odsprzedaje Chińczykom), ale żeby była kontrola. Rząd iracki, Brytyjczycy (którzy również wg Twojego linku dostali tam kontrakt) oraz Chińczycy to są wszystko siły nastawione pro-amerykańsko.
Kontrola, kontrolą - to już raczej pochodna opanowania sytuacji w danym miejscu. Sami Amerykanie nic z sprzedaży tej ropy nie mają, więc trudno mówić o chęci ataku z przyczyn ekonomicznych
 
A

Antoni Wiech

Guest
Niekoniecznie, raczej zbieg okoliczności, który był im na rękę.
Na rękę nie na rękę. Uderzyli na ich terenie i co, nadal chcą promować jakaś wybraną grupę muzułmańską (wg Twojej hipotezy), żeby odciągnąć terrorystów od swoich granic? Przecież to jest absurd. I o to mi chodziło pisząc o idiotyzmie USA. W skrócie, Twój argument o tym, że USA chcą poprzez różne swoje zaangażowania w krajach muzułmańskich odciagnąć wojnę od swoich granic jest bez sensu. Chyba, że jak napisałem wyżej administracja USA to idioci.

Dokładnie tak, nikt nie jest nieomylny. Wtedy priorytetem była walka przeciwko Sowietom a nie przypatrywanie się wszelkim możliwym następstwom decyzji i wszelkim możliwym wariantom na 10,20,30 lat wprzód. Tym bardziej - że trudno cokolwiek przewidzieć jeśli chodzi o obcą kulturę i setki różnych, feudalno-religijno-rodzinnych układów i układzików.
Tak jak pisałem wyżej. Zakładasz, więc, że USA wiedząc, co stało się po pierwszej wojnie w Afganistanie nadal grają w tę samą grę i wspierają jakieś grupy muzułmanów wiedząc, że to może obrócić się przeciw nim? To jest absolutnie bez sensu.

Oczywiście, CIA czy NSA już dawno są w Syrii i szkolą tamtejszych rebeliantów oraz dozbrajają ich w sprzęt. Bez pomocy zzewnątrz czy też bez napływu "ochotników" z różnych stron świata - Assad już dawno rozjechałby tamtejszych, syrijskich rebeliantów.
Nie chodziło o Syrię, ale o inne kraje, o którym pisałem wcześniej, w których również wybuchły zamieszki: Tunezja, Jordania, Mauretania, Sudane, Jemen. Zgdonie z Twoją hipotezą USA też tam powinno być zaangażowane. Było? Jeśli tak, to podaj jakiś dowód. Jeśli nie, to Twoja hipoteza o zaangażowaniu USA w konflikty w krajach muzułmańskich, żeby je osłabić znów staje się wątpliwa.

Ale przydupasy Saddama nadal były silniejsze od innych frakcji. A sama armia Iraku - silniejsza od armii sąsiadów.
I co z tego? Irak był krajem bardzo słabym. Twoja hipoteza, że USA angażują się w krajach muzułmańskich, żeby je osłabić znów nie pasuje.

Wciąż mniej zamordystyczny niż wszyscy jego przeciwnicy, którzy chcą szariatu/kalifatu. Dokładnie ta sama sytuacja co w Afganistanie w połowie lat 90tych, tylko że USA tym razem opowiada się po stronie religijnych radykałów, terrorystów i ekstremistów, w tym - al-Kaidy
Puszczanie gazów trujących na Kurdów to wg Ciebie mały zamordyzm niż szaleństwa Al-Kaidy? Dyskutowałbym. Co nie zmienia faktu, że to i tak nie ma znaczenia. Irak był krajem słabym.

Póki są słabe - są uzależnione. Póki są uzależnione - są słabe.
To jest pusty frazes. W jaki sposób słabe? Czy Arabia Saudyjska sojusznik USA jest słaba? Czy Izrael jest słaby?


Te źródła nie wskazuja na to, że WIĘKSZOŚĆ rebeliantów to ludzie spoza Syrii. Drugi tekst ma niby o tym świadczyć, ale żadnych twardych argumentów nie przedstawia. Nie mówiąc, że to relacja drugiej strony konfliktu.

Dokładnie, napieprzamy tak długo aż wytworzy się przyjazny rząd, który zdąży zbudować/odbudować solidny monopol na przemoc. Jeśli nie ma takiej realnej możliwości, bo strona umiarkowana jest zbyt słaba, a wszystkie pozostałe strony to bandy ekstremistów - podsycamy konflikty ze wszystkich stron.
To zdecyduj się, czy chodzi Ci o stworzenie przyjaznego rządu USA, czy osłabienie krajów muzułmańskich? Chyba, że dla Ciebie to jest tożsame.

Kontrola, kontrolą - to już raczej pochodna opanowania sytuacji w danym miejscu. Sami Amerykanie nic z sprzedaży tej ropy nie mają, więc trudno mówić o chęci ataku z przyczyn ekonomicznych
Jeśli kontrolują rząd to mają. Poza tym nie muszą mieć w sensie finansowym. Grunt, że nie odbierze im nikt dostępu do źródła jeśli będą go potrzebować.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 158
"The United States has no choice but to attack Syria because Dictator Bashar al-Assad is killing his own people with chemical weapons. Before he was just killing them with bullets. But, if America cared about shooting people, we'd be invading Chicago." - Stephen Colbert (ten od The Colbert Report).
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 158

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 146
Na rękę nie na rękę. Uderzyli na ich terenie i co, nadal chcą promować jakaś wybraną grupę muzułmańską (wg Twojej hipotezy), żeby odciągnąć terrorystów od swoich granic? Przecież to jest absurd.
Absurd, nie absurd - takie są fakty. USA najeżdża i podpina się tylko pod konflikty państw muzułmańskich.

"The former supreme allied commander of NATO during the Kosovo War General Wesley Clark revealed to Amy Goodman in an interview in March 2007 that US planned in 2001 to take down 7 countries in 5 years starting off with Iraq. The 7 nations are Iraq. Libya, Somalia, Sudan, Lebanon, Syria and Iran. Iraq was eventually invaded in 2003 after a fictitious WMD accusation, Libya fell in 2011, Somali has US puppets in Government, Sudan was divided into 2 states after US sponsored terrorism, Lebanon and Syria are in progress with active use of drones in 6 different Muslim countries while Iran will be the final stage of a plot combining the efforts of US, European Allies and Saudi funds using Muslims to kill each other in proxy wars that linvolve Islam and sectarianism to showcase internal conflict. What are we to take from this?"

I o to mi chodziło pisząc o idiotyzmie USA. W skrócie, Twój argument o tym, że USA chcą poprzez różne swoje zaangażowania w krajach muzułmańskich odciagnąć wojnę od swoich granic jest bez sensu. Chyba, że jak napisałem wyżej administracja USA to idioci.
Nie jest bez sensu, w taki sposób każde rozsądne państwo prowadzi wojnę (jeżeli już ją chce prowadzić)
I przy takim założeniu - znakomicie tłumaczy to wszystkie działania przeciwko krajom muzułmańskim na przestrzeni ostatnich.. hmm..ponad 30 lat

Tak jak pisałem wyżej. Zakładasz, więc, że USA wiedząc, co stało się po pierwszej wojnie w Afganistanie nadal grają w tę samą grę i wspierają jakieś grupy muzułmanów wiedząc, że to może obrócić się przeciw nim? To jest absolutnie bez sensu.
Imho, bardzo ryzykowna gra. Zobaczymy jak się rozwinie.

Nie chodziło o Syrię, ale o inne kraje, o którym pisałem wcześniej, w których również wybuchły zamieszki:
Tunezja,
"The United States first provided economic and technical assistance to Tunisia under a bilateral agreement signed March 26, 1957. The U.S. Agency for International Development (USAID) managed a program until its departure in 1994, when Tunisia's economic advances led to the country's "graduation" from USAID funding."

Przykład feudalnego kraiku Amerykanów.

"Since 1952, the United States has provided Jordan with economic assistance totaling more than $9 billion ($1.3 billion in loans and $7.7 billion in grants), including funds for development projects, health care, education, construction to increase water availability, support for microeconomic policy shifts toward a more completely free market system, and both grant and loan acquisition of U.S. agriculture commodities. These programs have been successful and have contributed to Jordanian stability while strengthening the bilateral relationship. U.S. military assistance—provision of material and training—is designed to meet Jordan's legitimate defense needs, including preservation of border integrity and regional stability."

"Stany Zjednoczone poinformowały, że po kończących się w przyszłym tygodniu manewrach wojskowych w Jordanii pozostawią w tym kraju wyrzutnie rakiet Patriot oraz myśliwce F-16."
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomo...ia_w_Jordanii_rakiety_Patriot_i_mysliwce.html

Jordania jest jawnym, stabilnym sprzymierzeńcem więc to, że USA się tam miesza, jest oczywiste.

Nawet trenują tam 'syrijskich' rebeliantów.
http://www.cbsnews.com/8301-202_162-57576281/ap-u.s-training-syria-rebels-in-jordan/

Mauretania nie ma większego znaczenia geopolitycznego. Nie znajduje się w zatoce perskiej.

News z 2012: "To start with, the US pays the salaries for the Sudan Peoples Liberation Army (SPLA, the national army of South Sudan), over $100 million in 2011 alone."

Deaths in US drone strikes in Yemen

htp://www.aljazeera.com/news/middleeast/2013/08/2013890275614311.html

Działają, nawet mają bazy nieopodal, jak widać.

News z 2011: "The Central Intelligence Agency is building a secret air base in the Middle East to serve as a launching pad for strikes in Yemen using armed drones"
http://www.nytimes.com/2011/06/15/world/middleeast/15yemen.html?_r=0
Hehe, przydały się dwa lata później. Wiedzieli gdzie wybudować :>

Zgdonie z Twoją hipotezą USA też tam powinno być zaangażowane. Było?
No, było. I jest. W każdym z tych państw jest oficjalnie zaangażowane, od lat.

Jeśli tak, to podaj jakiś dowód. Jeśli nie, to Twoja hipoteza o zaangażowaniu USA w konflikty w krajach muzułmańskich, żeby je osłabić znów staje się wątpliwa.
Historia 30 ostatnich lat konfliktów USA świadczy inaczej.

I co z tego? Irak był krajem bardzo słabym. Twoja hipoteza, że USA angażują się w krajach muzułmańskich, żeby je osłabić znów nie pasuje.
USA podporządkowuje sobie całą masę małych kraików i krain muzułmańskich, które nie mają w tym rejonie większych szans, w przypadku jakiegokolwiek zbrojnego konfliktu, jednocześnie - powolutku podporządkowuje sobie te większe kraje (te, które da się podporządkować), wzniecając oraz podsycając lokalne konflikty, uzależniając ekonomicznie od dotacji oraz pod względem militarnym

Puszczanie gazów trujących na Kurdów to wg Ciebie mały zamordyzm niż szaleństwa Al-Kaidy? Dyskutowałbym.
Masz na myśli Assada? Po co miałby ten gaz rozpylać, skoro wygrywał w tej wojnie póki Amerykanie i terroryści spoza Syrii się nie włączyli? Tym bardziej że gaz trudno kontrolować w warunkach gęsto zaludnionych powierzchni, więc nie nadaje się do tego typu walki.

Zresztą - sami Kurdowie myślą podobnie:
"Syrian President Bashar al-Assad would not be "so stupid" as to use chemical weapons close to Damascus, the leader of the country's largest Kurdish group said.

Saleh Muslim, head of the Kurdish Democratic Union Party (PYD), said he doubted the Syrian president would resort to using such weapons when he felt he had the upper hand in the country's civil war.

He suggested last Wednesday's attack, which the opposition says was carried out by government forces and killed hundreds of people, was aimed at framing Assad and provoking an international reaction. Assad has denied his forces used chemical weapons.

The regime in Syria ... has chemical weapons, but they wouldn't use them around Damascus, 5 km from the (U.N.) committee which is investigating chemical weapons. Of course they are not so stupid as to do so," Muslim told Reuters."

http://kurdpress.com/En/NSite/FullStory/News/?Id=5286

Przypomina to sytuacje z ładunkami jądrowymi Saddama.. Imho, bardziej prawdopodobne, że CIA sama ten gaz rozpyliła, rękami rebeliantów. Względnie - któreś z ugrupowań terrorystów, walczących po stronie tychże.

Poprzedni incydent z gazem:
"Testimony from victims strongly suggests it was the rebels, not the Syrian government, that used Sarin nerve gas during a recent incident in the revolution-wracked nation, a senior U.N. diplomat said Monday.

Carla del Ponte, a member of the U.N. Independent International Commission of Inquiry on Syria, told Swiss TV there were “strong, concrete suspicions but not yet incontrovertible proof,” that rebels seeking to oust Syrian strongman Bashar al-Assad had used the nerve agent.

But she said her panel had not yet seen any evidence of Syrian government forces using chemical weapons, according to the BBC, but she added that more investigation was needed."

To jest pusty frazes. W jaki sposób słabe? Czy Arabia Saudyjska sojusznik USA jest słaba? Czy Izrael jest słaby?
Izrael to sztuczna platforma dla rakiet Amerykanów. Kraj, który zostałby wymieciony z powierzchni ziemi zaraz po wycofaniu się USA. Oba te kraje są militarnie uzależnione.

Drugi tekst ma niby o tym świadczyć, ale żadnych twardych argumentów nie przedstawia. Nie mówiąc, że to relacja drugiej strony konfliktu.
Mówi o 60 osobowej grupce Al-kaidy, więc z założenia - sił nie-syrijskich

To zdecyduj się, czy chodzi Ci o stworzenie przyjaznego rządu USA, czy osłabienie krajów muzułmańskich? Chyba, że dla Ciebie to jest tożsame.
A dlaczego jedno miałoby wykluczać drugie? Patrz wyżej.

Jeśli kontrolują rząd to mają. Poza tym nie muszą mieć w sensie finansowym. Grunt, że nie odbierze im nikt dostępu do źródła jeśli będą go potrzebować.
Nie rozumiem? Przecież Arabia Saudyjska znajduje się nieopodal, wraz z dziesiątkiem innych, malutkich kraików, w których USA może się zaopatrywać w paliwo. To akurat jest najmniejszy problem.
Rozumiem, że hipoteza ataku na Irak z powodu ropy - upadła?
 
Ostatnia edycja:
A

Antoni Wiech

Guest
Absurd, nie absurd - takie są fakty. USA najeżdża i podpina się tylko pod konflikty państw muzułmańskich.
To, że się podpina to wiadomo. Problem w tym, że NIE SPRAWDZA się Twój argument, że powodem jest odciągnięcie terrorystów od swoich granic.

Nie jest bez sensu, w taki sposób każde rozsądne państwo prowadzi wojnę (jeżeli już ją chce prowadzić)
I przy takim założeniu - znakomicie tłumaczy to wszystkie działania przeciwko krajom muzułmańskim na przestrzeni ostatnich.. hmm..ponad 30 lat
Jest absolutnie bez sensu. Powtarzam, napisałeś, że USA chce odciągnąć terrorystów od swoich granic, a im się to nie udaje (WTC). A dalej się angażują. Co (również powtórzę) powoduje, że Twój argument jest słaby.

Imho, bardzo ryzykowna gra. Zobaczymy jak się rozwinie.
Ryzykowna i bezsensowna co wskazuje, że sprawa jest bardziej skomplikowana niż Twoja argumentacja, że USA angażują się tam by te kraje osłabić.

"The United States first provided economic and technical assistance to Tunisia under a bilateral agreement signed March 26, 1957. The U.S. Agency for International Development (USAID) managed a program until its departure in 1994, when Tunisia's economic advances led to the country's "graduation" from USAID funding."
I to ma wskazywać niby na co?

Przykład feudalnego kraiku Amerykanów.


"Since 1952, the United States has provided Jordan with economic assistance totaling more than $9 billion ($1.3 billion in loans and $7.7 billion in grants), including funds for development projects, health care, education, construction to increase water availability, support for microeconomic policy shifts toward a more completely free market system, and both grant and loan acquisition of U.S. agriculture commodities. These programs have been successful and have contributed to Jordanian stability while strengthening the bilateral relationship. U.S. military assistance—provision of material and training—is designed to meet Jordan's legitimate defense needs, including preservation of border integrity and regional stability."


"Stany Zjednoczone poinformowały, że po kończących się w przyszłym tygodniu manewrach wojskowych w Jordanii pozostawią w tym kraju wyrzutnie rakiet Patriot oraz myśliwce F-16."
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomo...ia_w_Jordanii_rakiety_Patriot_i_mysliwce.html

Jordania jest jawnym, stabilnym sprzymierzeńcem więc to, że USA się tam miesza, jest oczywiste.
Wg Ciebie jest uzależnione i słabe to po co tam wywoływać protesty? Znów coś w Twojej hipotezie nie pasuje

Mauretania nie ma większego znaczenia geopolitycznego. Nie znajduje się w zatoce perskiej.
Mimo to były również tam protesty? Czemu?

News z 2012: "To start with, the US pays the salaries for the Sudan Peoples Liberation Army (SPLA, the national army of South Sudan), over $100 million in 2011 alone."
Jakiś link?

Deaths in US drone strikes in Yemen

htp://www.aljazeera.com/news/middleeast/2013/08/2013890275614311.html

Działają, nawet mają bazy nieopodal, jak widać.

News z 2011: "The Central Intelligence Agency is building a secret air base in the Middle East to serve as a launching pad for strikes in Yemen using armed drones"
http://www.nytimes.com/2011/06/15/world/middleeast/15yemen.html?_r=0
Hehe, przydały się dwa lata później. Wiedzieli gdzie wybudować :>
W takim razie jak wyżej. Jak są zaangażowani to jakim cudem tam wybuchły tam protesty i po co?

No, było. I jest. W każdym z tych państw jest oficjalnie zaangażowane, od lat.
I znów. Skoro są zaangażowane od lat to po cholerę im protesty???

Historia 30 ostatnich lat konfliktów USA świadczy inaczej.
Właśnie nie świadczy, bo nie przedstawiłeś żadnego twardego dowodu.

USA podporządkowuje sobie całą masę małych kraików i krain muzułmańskich, które nie mają w tym rejonie większych szans, w przypadku jakiegokolwiek zbrojnego konfliktu, jednocześnie - powolutku podporządkowuje sobie te większe kraje (te, które da się podporządkować), wzniecając oraz podsycając lokalne konflikty, uzależniając ekonomicznie od dotacji oraz pod względem militarnym
Nie rozumiem tego argumentu. Irak był słaby zanim Amerykanie tam wpadli. Po co więc go podporządkowywać?

Masz na myśli Assada?
Nie, miałem na myśli Saddama, a w zasadzie jego brata, Chemicznego Ali.

Izrael to sztuczna platforma dla rakiet Amerykanów. Kraj, który zostałby wymieciony z powierzchni ziemi zaraz po wycofaniu się USA. Oba te kraje są militarnie uzależnione.
Sztuczna nie sztuczna. I odpowiedź mi, czy te kraje są słabe?

Mówi o 60 osobowej grupce Al-kaidy, więc z założenia - sił nie-syrijskich
Ale Ty twierdziłeś, że WIEKSZOŚĆ to przyjezdni. 60 osobowa grupa to nie jest dowód.

A dlaczego jedno miałoby wykluczać drugie? Patrz wyżej.
To wyklucza czy nie? I co znaczy dla Ciebie słabe?

Nie rozumiem? Przecież Arabia Saudyjska znajduje się nieopodal, wraz z dziesiątkiem innych, malutkich kraików, w których USA może się zaopatrywać w paliwo. To akurat jest najmniejszy problem.
Rozumiem, że hipoteza ataku na Irak z powodu ropy - upadła?

I co z tego, że może? Irak napadł na Kuwejt a to był jeden z ważnych punktów "ropowych" dla USA i nie chcieli sobie pozwolić na przejęcie kontroli przez Saddama.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

Hitch

3 220
4 880
aD0Wx9G_460s.jpg
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 803
Fritzl raped Fritzl

So now we must kill Fritzl
to stop Fritzl from raping Fritzl.
 
D

Deleted member 427

Guest
Nie rozumiecie. Somebody has to stop Syrians from killing Syrians otherwise Syrians will kill all Syrians and there will be no Syrians left.
 
Do góry Bottom